Za długo czy za krótko?

Za długo czy za krótko? Chodzi o wykluczenia z gry zawodników w wyniku decyzji paneli dyscyplinarnych, które nieco przyćmiły w poprzednim tygodniu samą grę: w Anglii dyskusja toczyła się nad pięciotygodniową karą nałożoną na Owena Farrella, u nas – nad siedmiotygodniową, która spadła na Piotra Zeszutka. Jednak wydarzeniem boiskowym, którego w kraju nic przyćmić nie mogło, było sensacyjne zwycięstwo Arki Gdynia nad Skrą Warszawa. A może powinniśmy się już zacząć przyzwyczajać do sukcesów gdynian?

Ekstraliga

Głównym rugbowym tematem w Polsce przed czwartą kolejką meczów było zawieszenie aż do połowy października kapitana Ogniwa i reprezentacji Polski, Piotra Zeszutka. W meczu ze Spartą dostał żółtą kartkę za starcie w rucku z Samem Stelmaszkiem. Wydarzenie było jednak na tyle znaczące (uderzenie kolanem w głowę lub szyję przeciwnika w rucku), że i konsekwencje są znacznie gorsze. Na filmie wygląda to rzeczywiście paskudnie. Swoją drogą, to już druga tego typu sytuacja w tym sezonie i druga zapoczątkowana przez gracza drużyny przeciwnej, trzymającego zawodnika w rucku. Oczywiście, nerwy trzeba trzymać na wodzy, ale być może sędziowie powinni położyć większy nacisk na zapobieganie takim przypadkom.

Przed meczowym weekendem uwagę przyciągały też nowe nazwiska na krajowym podwórku. Kolejne kluby skorzystały z faktu, że niższe ligi na zachodzie Europy stoją. Ogniwo Sopot ściągnęło z Wielkiej Brytanii dwóch zawodników, którzy zaliczyli komplet występów w reprezentacji Polski w poprzednim sezonie: Eda Krawieckiego i Thomasa Fidlera. Podobnie uczyniła Sparta Jarocin – do Sama Stelmaszka dołączyli reprezentanci Polski Ross Cooke i Zenon Szwagrzak, a na dodatek Anglik Max Folkard. Orkan zaciągnął kolejnego Argentyńczyka, Filippo Arruę. W Łodzi pojawił się zawodnik z Południowej Afryki, Adrian Seerane. A Arka Gdynia ogłosiła pozyskanie Sama Hampsona, kulturysty, ponoć ocierającego się kiedyś o zawodowe rugby. Do końca okienka transferowego jeszcze tylko jeden dzień.

W meczu zapowiadającym się na hit kolejki Ogniwo Sopot podejmowało Awentę Pogoń Siedlce. Nie było jednak wielkich emocji, a spotkanie wyraźnie na swoją korzyść rozstrzygnęli gospodarze – wygrali 46:21. Po pierwszej połowie prowadzili co prawda tylko 18:7, ale Pogoń w tej części meczu zaledwie dwukrotnie zbliżyła się do pola punktowego rywali. Piękne przyłożenie zaliczyło Ogniwo: najpierw krótkie odwrócone podanie Mateusza Plichty do Oleksandra Czasowskiego, które oszukało obronę siedlczan, znakomity rajd Ukraińca, który tuż przed polem punktowym rywali za plecami oddał piłkę do Gruzina Irakliego Tsiwtsiwadze, a ten dopełnił formalności. W drugiej połowie nadal dominowało Ogniwo, które już w pierwszej akcji zdobyło przyłożenie, po kwadransie dołożyło kolejne i prowadziło 32:7. Dopiero kilkanaście minut przed końcem Pogoń, grająca z przewagą jednego zawodnika, stworzyła sobie okazję i ją wykorzystała. W ostatnich minutach mieliśmy odrobinę radosnego rugby i błędów w obronie, obie drużyny wymieniły się przyłożeniami (dla Ogniwa jedno z nich zaliczył debiutujący w Ekstralidze Thomas Fidler), ale obrazu meczu nie mogło to już zmienić. Mieliśmy w tym meczu też pierwszego drop goala w tym sezonie Ekstraligi – na koniec pierwszej połowy zaliczył go Paul Walters.

W Łodzi bez niespodzianki: Master Pharm zdecydowanie pokonał Juvenię Kraków 39:10. Mecz był przez niemal całą pierwszą połowę dość wyrównany, a Juvenia dwukrotnie wychodziła na prowadzenie. Jednak w końcówce tej części spotkania, przy remisowym wyniku 10:10, najpierw przyłożenie zdobył Toma Mchedlidze, który oparł się sporej grupie krakowian, a chwilę potem powtórzył to osiągnięcie Nikoloz Gigauri po wygranym przez łodzian młynie na połowie Juvenii. Zaraz po zmianie stron kolejny raz nie dał się zatrzymać Mchedlidze, padło jeszcze kolejne przyłożenie i było już właściwie po meczu: Łódź prowadziła 36:10. Gospodarze mieli w tym spotkaniu wyraźną przewagę fizyczną, co widać było nie tylko w młynach.

Bardzo dużo emocji było w niedzielnym spotkaniu telewizyjnym między Edachem Budowlanymi Lublin a Lechią Gdańsk. Mecz lepiej zaczęli gospodarze, którzy wyszli na prowadzenie 10:3, ale pod koniec pierwszej połowy inicjatywę przejęli gdańszczanie. W pierwszej połowie zmniejszyli stratę do dwóch punktów, a po przerwie kontynuowali napór i wydawało się, że przejmą kontrolę nad meczem. Nic z tego, tuż przed polem punktowym rywali stracili piłkę i rajd przez całe boisko Stanisława Kasprzaka dał Budowlanym prowadzenie 17:8. Lechia nadal napierała i wreszcie, też po pięknej akcji skrzydłem, wyszła na prowadzenie 18:17. Koniec meczu należał jednak do gospodarzy. Dwukrotnie próbowali przechylić szalę na swoją korzyść kopami z karnych i przy drugiej próbie, tuż przed końcem meczu, powiodło im się. Wygrali 20:18, odnosząc pierwsze zwycięstwo w sezonie.

W Gdyni Arka podejmowała Skrę Warszawa. Mimo faktu, że gdynianie wygrali swoje dwa ostatnie spotkania, zdecydowanym faworytem była niepokonana dotąd Skra, otwarcie mówiąca o złocie. I obraz meczu w pierwszej połowie zdawał się to potwierdzać. Skra dominowała, długimi okresami naciskała gospodarzy, jednak nie potrafiła sfinalizować akcji. Arka rzadko wychodziła ze swojej połowy, ale gdy to robiła, była niesamowicie skuteczna i do przerwy prowadziła po dwóch przyłożeniach Szymona Sirockiego 14:0. Po przerwie Skra w krótkim odstępie czasu zdobyła dwa przyłożenia i wyrównała wynik na 17:17 – wydawała się odzyskiwać kontrolę nad spotkaniem. Jednak potem to Arka przycisnęła i po długiej akcji zdobyła Sirocki zdobył swoje trzecie przyłożenie, potem gdynianie dorzucili jeszcze dwa po szybkich akcjach i sensacyjnie, ale zasłużenie wygrała ze Skrą 38:17. Drugi rywal aspirujący do medali gościł w Gdyni i drugi został odesłany z kwitkiem. Chyba powinniśmy przestać mówić o niespodziankach ze strony gdynian i podnieść oczekiwania wobec tej drużyny?

W ostatnim meczu Ekstraligi spotkały się dwa zespoły bez zwycięstwa: Sparta Jarocin podejmowała Orkan Sochaczew. Po meczu cieszyli się sochaczewianie, którzy wygrali 22:16. Orkan dominował, zdobył cztery przyłożenia po walce pod polem punktowym rywali, i prowadził już 22:6, ale w ostatnich minutach meczu beniaminek zdołał wywalczyć pierwszy punkt w sezonie (bonus defensywny), który pozwolił wyzerować minusowy punkt za wcześniejszy walkower.

W tabeli już tylko jedna drużyna niepokonana (Ogniwo) i jedna z kompletem porażek (Sparta). Skra mimo przegranej w Gdyni pozostała na drugim miejscu. Stawka jest mocno wyrównana i aż siedem drużyn mieści się w przedziale pięciu punktów.

Poz.DrużynaM.Pkt.Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Ogniwo Sopot4196. ↑↑Orkan Sochaczew48
2.Skra Warszawa4147. ↓↓Awenta Pogoń Siedlce47
3. ↑Master Pharm Rugby Łódź 4128. ↑Edach Budowlani Lublin47
4. ↑↑↑Arka Gdynia4129. ↓↓↓Juvenia Kraków47
5. ↓↓Lechia Gdańsk41010.Sparta Jarocin40

W najciekawszym meczu I ligi AZS AWF Warszawa podejmowała Rugby Białystok. Do przerwy gospodarze prowadzili minimalnie 15:14, ale w drugiej połowie punktowali już tylko gracze z Podlasia. Ostateczny wynik: 15:33. Poza tym bez niespodzianek: Posnania rozgromiła Watahę Zielona Góra niczym swoich przeciwników w ubiegłym sezonie na niższym poziomie, zaliczając aż 12 przyłożeń (wynik 70:14), a Arka Rumia pokonała Legię Warszawa 33:17. W tabeli Białystok prowadzi przed Posnanią, a na dnie z dwiema porażkami Legia.

Rozgrywki rozpoczęła także druga liga. Zaczęło się od niemiłej informacji: Alfa Bydgoszcz wycofała się z rozgrywek. W drugiej lidze zostało zatem pięć ekip. Cztery mecze w rundzie to trochę mało, prawda? W tej sytuacji odbyły się w pierwszej kolejce tylko dwa spotkania i w obu zwyciężyły drużyny, które w tym sezonie przystąpiły do rywalizacji: Miedziowi Lubin przegrali z rezerwami Juvenii Kraków 19:45 (sporo punktów dla krakowian zdobyli osiemnastolatkowie, ale też zapisał się przyłożeniem w protokole 42-letni Maciej Bielawski). Jeszcze bardziej okazałe zwycięstwo odnieśli KS Budowlani Łódź: pokonali w Mińsku Mazowieckim Mazovię 58:17.

Pro14

W Pro 14 stało się nieuniknione. Siedemnasty mecz tego sezonu w wykonaniu Leinsteru i siedemnaste zwycięstwo. To najważniejsze, w wielkim finale ligi, którą Leinster wygrał siódmy raz (nikt nie może się z nimi równać) i trzeci raz z rzędu. Rywalem Leinsteru był świetnie prezentujący się w tym sezonie Ulster. Już w składach mieliśmy pierwsze niespodzianki: na ławce rezerwowych dublińczyków zasiadł m.in. Johnny Sexton, a w Ulsterze ten sam los spotkał ich etatowego kopacza, Johna Cooney’a. Mecz znakomicie rozpoczął się dla belfastczyków – już po czterech minutach prowadzili 5:0 po pięknej akcji Johna Hume’a. Na tym ich dorobek punktowy jednak się zamknął. W pierwszej połowie dublińczycy wyszli na prowadzenie 10:5. W przerwie zapewne Ulster mobilizował się do walki, ale zaraz po niej podcięto mu skrzydła: najpierw Ross Byrne kopnął karnego, a moment później Robbie Henshaw przechwycił piłkę na środku boiska i samotnie przebiegł 50 metrów podwyższając prowadzenie do 20:5. Finał skończył się zwycięstwem Leinsteru 27:5. Kto ich powstrzyma? Za tydzień wielki sprawdzian w ćwierćfinale Champions Cup – rywalem będzie mistrz Anglii, Saracens.

Jeszcze przed finałem władze ligi ogłosiły najlepszą piętnastkę sezonu i przyznały nagrody dla najlepszych zawodników. Górą w tych zestawieniach była drużyna, która do finału nie awansowała: Edynburg. Najlepszym trenerem został Richard Cockerill (wielu chciałoby go ze Szkocji przechwycić), a graczem skrzydłowy Duhan van der Merwe. W najlepszej piętnastce jest aż sześciu edynburczyków – więcej niż w sumie zawodników z drużyn finalistów turnieju – Leinsteru (trzech) i Ulsteru (dwóch). Trochę to dziwne biorąc pod uwagę dominację Leinsteru w lidze. A w pierwszych piętnastkach w finale wybiegł zaledwie jeden zawodnik z tej listy, trzech innych weszło z ławki.

Premiership

Jeszcze przed rozpoczęciem spotkań zapadła decyzja, która interesowała cały rugbowy świat. Owen Farrell został ukarany za swoją bezmyślną szarżę w meczu z Wasps ostatecznie tylko pięciotygodniowym zawieszeniem. Wróci więc do gry przed meczami reprezentacji, choć oczywiście straci ćwierćfinał Champions Cup z Leinsterem. Jego ofiarę, młodego Charliego Atkinsona, czeka dwutygodniowa przerwa w treningach. Wymiar kary budzi spore kontrowersje na Wyspach, wiele osób oczekiwało znacznie dłuższego zawieszenia. Przywoływana w mediach jest zwłaszcza informacja w komunikacie dotycząca powodów złagodzenia kary – miały mieć na to wpływ m.in. pozytywne opinie od Eddiego Jonesa i „założycieli organizacji charytatywnej, z którą gracz bardzo blisko współpracuje” (choć i bez tego przesłanki do złagodzenia kary istniały).

Dziewiętnastą kolejkę (wtorkowo-środową) zaczął mecz Bristol Bears z Northampton Saints. Jeszcze kilka tygodni temu czekalibyśmy na spotkanie dwóch kandydatów do awansu do półfinałów ligi, jednak po ostatniej kiepskiej passie „Świętych” stawki takiej już w zasadzie nie było. Faworyci, Bristol Bears, zdecydowanie wygrali 47:10. W pierwszej połowie zaliczyli trzy przyłożenia w ciągu niespełna dziesięciu minut. Saints naciskali, ale bez efektu. W drugiej połowie Bears ponownie wrzucili wysoki bieg tylko na jej fragment i znowu w dziesięć minut zaliczyli cztery przyłożenia. Zwycięstwo nie dziwi, zwłaszcza że drużyna z Northampton wystąpiła w składzie dalekim od najmocniejszego (jedyne przyłożenie dla niej zdobył debiutujący w Premiership dziewiętnastolatek, Josh Gillespie, parę minut po tym, jak pojawił się na boisku).

Emocji spodziewaliśmy się w spotkaniu Sale Sharks – Saracens, jednak trochę ono zawiodło. Obie ekipy wystawiły mocno odmłodzone składy (największe gwiazdy Sharks wchodziły po przerwie na zmiany, z Saracens nawet i na to nie mogliśmy liczyć), a wszystko co najciekawsze w tym meczu wydarzyło się w ciągu pierwszy pół godziny, po których ekipa spod Manchesteru prowadziła 21:7. Skończyło się wynikiem 24:17, jednak niewielką różnicę Saracens zawdzięczają przyłożeniu z ostatniej minuty meczu. Sale na pewno cieszą się ze zwycięstwa nad trudnym rywalem, ale do pełni szczęścia brakło im czwartego przyłożenia.

W innych meczach mieliśmy wyraźne zwycięstwa faworytów (a niekiedy bardzo wyraźne – meczów kończonych tak wysokimi rezultatami wolelibyśmy nie oglądać na takim poziomie ligowym). Liderzy z Exeter pokonali Gloucester 35:22 (a na dwadzieścia minut przed końcem było 35:8). Zwycięstwo jednak nie było Chiefs aż tak potrzebne, jak jest im szkocki obrońca Stuart Hogg, który na początku drugiej połowy zszedł z kontuzją prawego uda. Wasps rozgromili Leicester Tigers 54:7. To Tigers zdobyli pierwsze przyłożenie w tym meczu, ale potem nie mieli nic do powiedzenia. A gwiazdą meczu okazał się rwacz Wasps Alfie Barbeary, który pierwszy raz wyszedł w meczu Premiership w wyjściowym składzie, a w drugiej połowie meczu zaliczył trzy przyłożenia. Nie zawiódł też kolejny kandydat do awansu do półfinałów, Bath, który pokonał Worcester Warriors 40:15 (choć tu też to rywale pierwsi zdobyli przyłożenie, a po 30 minutach Bath prowadziło tylko 14:12). Piękne przyłożenie dla Bath zaliczył Josh Matavesi, od którego odbiło się dwóch obrońców: https://youtu.be/bTxzCRQ5z4I?t=179. W ostatnim spotkaniu London Irish przegrali z Harlequins 15:38. Irish kontynuują passę nieustających porażek, zaś dla Harlequins to zwycięstwo na wagę zapewnienia sobie w praktyce awansu do przyszłorocznego Champions Cup. Spory udział miał w nim Marcus Smith, który zaliczył dwa przyłożenia i trzy podwyższenia.

Ciekawiej było w kolejce niedzielno-poniedziałkowej, bo w niej cztery ekipy walczące o trzy wolne miejsca w półfinałach zmierzyły się bezpośrednio między sobą. Pierwszym takim spotkaniem był mecz Wasps przeciwko Bristol Bears (ekipy z trzeciego i czwartego miejsca tabeli). Zobaczyliśmy prawdziwy festiwal ataku i radosną grę w obronie. Padło aż 14 przyłożeń, z czego dziewięć dla Wasps, którzy wygrali mecz 59:35 – już po kwadransie gry mogli być pewni punktu bonusowego za cztery przyłożenia. Niestety, wynik poniekąd był przesądzony już przed meczem: mimo wysokiej stawki dla obu drużyn, Bristol przystąpił do meczu bez najlepszych zawodników. Już w piątek będzie grać ćwierćfinał Challenge Cup (mimo prośby do EPCR, by termin meczu przesunąć o dzień lub dwa), a to oznacza maraton czterech spotkań w ciągu 15 dni.

W drugim spotkaniu drużyn rywalizujących bezpośrednio o awans do półfinałów Sale Sharks ulegli Bath 22:37. Tu na szczęście problemu z europejskimi pucharami nie było (obie ekipy odpadły w grupach eliminacyjnych), więc sukces Bath jest tym cenniejszy. Gospodarze już w czwartej minucie zdobyli przyłożenie, ale pierwszą połowę przegrali 7:17. W drugiej połowie co prawda zmniejszyli stratę do dwóch punktów, ale końcówka należała do Bath, które na kilka minut przed końcowym gwizdkiem zapewniło sobie dodatkowo cenny punkt bonusowy. Świetną skuteczność pokazuje Ruaridh McConnochie, który zdobył dziewiąte przyłożenie w swoim jedenastym występie w barwach Bath.

W innych okolicznościach hitem tej kolejki byłoby jednak spotkanie Saracens z Exeter Chiefs (nawet mimo faktu, że było to spotkanie dwóch drużyn z dwóch końców tabeli). Jednak żadna ekipa nie miała tu o co walczyć (porażka Sale zagwarantowała Exeterowi pierwsze miejsce w tabeli sezonu zasadniczego, a Saracens od dawna są pewni karnej degradacji), obie przygotowują się do ćwierćfinałów Champions Cup i w tej sytuacji obie wystawiły mocno rezerwowe składy. Saracens wygrali 40:17, a w buty zawieszonego Owena Farrella wszedł Manu Vunipola, który z kopów zdobył 15 punktów.

Poza tym: London Irish przegrali po raz kolejny (bodaj już ósmy z rzędu), tym razem z Worcester Warriors 25:40. Leicester Tigers pokonali Northampton Saints 28:24. Co prawda w przyłożeniach było 1:3, ale Tigers zaliczyli 18 punktów z karnych i dodatkowo trzy z drop goala Zacka Henry’ego (20 punktów tego gracza). Fatalna passa Northampton, którzy przecież jeszcze niedawno liczyli się w walce o play-off. W ostatnim spotkaniu kolejki, w poniedziałkowy wieczór zmierzą się Gloucester z Harlequins. To będzie drugie po wznowieniu rozgrywek spotkanie z udziałem publiczności (tym razem nie więcej niż 1000 widzów).

Po śródtygodniowej kolejce specjalnych zmian w tabeli nie było. Jedynie Sale mogło narzekać, bo wygrało bez punktu bonusowego, inaczej, niż wszyscy ich rywale walczący o półfinały – a zatem straciło punkt ze swojej niewielkie przewagi. Rozstrzygnęła się wtedy też w praktyce sprawa awansu do Champions Cup, bo drużyny spoza czołowej ósemki swoje mecze solidarnie przegrały i w praktyce straciły szanse na podźwignięcie się do grupy, która w elicie europejskiej wystąpi. Po weekendowej kolejce nastąpiły zmiany w czołowej grupie: Bristol Bears wypadli z czołowej czwórki, a ich miejsce w niej zajęło Bath. Różnice między czterema drużynami walczącymi o trzy miejsca w półfinale zmniejszyły się już tylko do dwóch punktów. Wszystko może się jeszcze zdarzyć, a Bristol Bears mają do końca sezonu nieco łatwiejszych rywali niż ci, którzy czekają na Wasps i Bath.

Poz.DrużynaM.Pkt.Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Exeter Chiefs20737. ↓Northampton Saints2042
2. ↑↑Wasps20618. ↓Gloucester1941
3. ↑↑Bath20609. ↑ Worcester Warriors2032
4. ↓↓Sale Sharks205910. ↓ London Irish2030
5. ↓↓ Bristol Bears205911.Leicester Tigers2028
6. ↑↑Harlequins194212.Saracens20–41

Rozpisano terminy przedostatniej kolejki Premiership. Większość spotkań odbędzie się w środę 30 września, na cztery dni przed ostatnią kolejką ligi. Toczy się zresztą dyskusja na temat przyszłości spotkań w środku tygodnia w lidze. Odmienne stanowiska na ten temat mają szefowie dwóch klubów z czołówki, Bristol Bears i Exeter Chiefs. Co ciekawe, ci ostatni w tygodniu nie mogą zapełniać swojego stadionu z powodu spowodowania w ten sposób zbyt dużych korków w okolicy. Wydaje się jednak, że ostatnie kolejki świadczą na korzyść przeciwników tej tezy: sporo jest spotkań, w których drużyny wystawiają drugie składy, w których wyniki są z góry przesądzone i padają bardzo wysokie rezultaty, rzadko spotykane w „normalnych” okolicznościach.

W ubiegłotygodniowych testach koronawirusowych stwierdzono aż 7 przypadków zachorowań. Wśród nich jest dwóch zawodników, a pozytywne wyniki pochodzą z pięciu klubów.

Top 14

W drugiej kolejce Top 14 sporo emocji i znowu kartek. Drugie bardzo cenne zwycięstwo odniósł paryski Racing 92. Poprzednio pokonał Lyon, a w ten weekend Montpellier. Do przerwy prowadził 19:3, przy czym ostatnie pięć punktów zdobył wykorzystując przewagę dwóch zawodników po żółtych kartkach dla graczy z południa kraju. Wciąż grając z przewagą na początku drugiej połowy dołożył jeszcze dwa przyłożenia. Montpellier przebudziło się pod koniec meczu, gdy z kolei to oni mieli przewagę po czerwonej kartce dla Kurtley’a Beale’a. Jednak Racing 92 wygrał 41:17, a w ostatniej akcji meczu zdobył przyłożenie, które dało mu punkt bonusowy (za przewagę trzech przyłożeń nad rywalem). Montpellier nie dość, że przegrało, to straciło światową gwiazdę z Południowej Afryki, Handré Pollarda, który opuścił boisko na noszach.

W niedzielę inne świetnie zapowiadające się spotkanie: Tulon podejmował Lyon (drugą ekipę poprzedniego sezonu). W pierwszej połowie przewagę mieli gospodarze, którzy po tej części spotkania prowadzili 15:6. Co ciekawe, przez kilka minut grali z przewagą aż trzech zawodników (trzy żółte kartki dla graczy Lyonu w odstępie bodajże czterech minut, w tym trzecia przy okazji pierwszego i nie ostatniego w tym meczu karnego przyłożenia) i tej przewagi nie zdołali wykorzystać. Po przerwie Lyon zmniejszył straty do jednego punktu, ale w końcówce to Tulon dokładał przyłożenia (trzy w ostatnim kwadransie, z czego kolejne dwa karne), a Lyon zarabiał tylko kolejne żółte kartki. Ostateczny wynik: 36:14.

Poza tym: Drugie zwycięstwo odniosło też Pau, które pokonało Agen 33:23. Tu czerwoną kartkę zobaczył pod koniec meczu zawodnik gości. Tuluza pokonała La Rochelle 39:23. Dwa przyłożenia dla gospodarzy, tym razem znacznie bardziej zdyscyplinowanych niż tydzień temu, zdobył znakomity południowoafrykański skrzydłowy Cheslin Kolbe. Pokaz gry tuluzańczyków na offloadzie: https://youtu.be/C0BcwQm6R9w, a tu Kolbe mijający trzech obrońców: https://youtu.be/Ft0UrQezbg0. Pierwszy raz na boisko wybiegła najlepsza drużyna poprzedniego sezonu, Bordeaux-Bègles, która podejmowała Brive. Gospodarze wygrali 25:20, ale wynik ważył się do ostatniej minuty meczu, tym bardziej, że parę minut przed końcem jeden z graczy z Bordeaux zobaczył czerwoną kartkę. Sensacja w Bajonnie, gdzie Baskowie ograli Clermont. Na kwadrans przed końcem, po stracie dwóch przyłożeń w odstępie kilkudziesięciu sekund, przegrywali 7:19. Jednak w ostatnich minutach odpowiedzieli tym samym i wygrali 21:19. Niespodzianka chyba także w Castres: gospodarze ulegli Stade Français 16:22, a trzeba pamiętać, że paryżanie to najsłabsza drużyna poprzedniego sezonu (nie odnieśli w nim ani jednego wyjazdowego zwycięstwa, tym razem udało im się za pierwszym razem), a jeszcze tydzień temu z powodu epidemii w zespole nie mogli zebrać składu, aby zagrać w pierwszej kolejce ligowej. W końcówce przez kwadrans grali na dodatek w osłabieniu po czerwonej kartce, ale gospodarze nie wykorzystali swojej przewagi.

Póki co trudno przywiązywać się do tabeli, ale ostatnie miejsce Montpellier i dwie porażki Lyonu są pewnym zaskoczeniem. Bez porażki są tylko Racing 92 i Pau.

Poz.DrużynaM.Pkt.Poz.DrużynaM.Pkt.
1. ↑↑Racing 92298. ↑↑↑↑↑Bordeaux Bègles14
2. ↑↑↑Pau289. ↓↓↓↓↓↓↓La Rochelle24
3. ↓↓Brive2510. ↓↓↓↓↓↓Castres24
4. ↑↑↑Tuluza2511. ↑Bajonna24
5. ↑↑↑↑↑↑Tulon2512. ↓↓↓Agen21
6.Clermont2513. ↓↓↓Lyon21
7. ↑↑↑↑↑↑Stade Français1414. ↓↓↓↓↓↓Montpellier21

A w Pro D2 kolejny występ Andrzeja Charlata i kolejne zwycięstwo jego Provence, tym razem nad Vannes.

Ponadto nowe wieści z frontu walki LNR (organu zarządzającego Top 14) z World Rugby w sprawie ważności zmienionych zasad zwalniania zawodników tej jesieni. LNR wynajęło kancelarię Jones Day specjalizującą się w prawie konkurencji i zdecydowało się zakwestionować kroki WR przed organami europejskimi. A przypomnijmy, że Trybunał Sprawiedliwości UE potrafił już zmienić świat sportu (prawo Bosmana z 1995).

Drobne

Mistrzostwa Polski w rugby 7 kobiet

Pierwszy turniej mistrzostw Polski kobiet rozegrano w sobotę w Rudzie Śląskiej. Niestety, wielkich zmian na horyzoncie nie widać, chyba że za taką uznamy jeszcze większą dominację gdańszczanek nad resztą stawki. Biało-Zielone wygrały wszystko, co miały wygrać, osiągając w czterech spotkaniach imponujący bilans punktów 206:0. W finale Black Roses uległy obrończyniom tytułu mistrzowskiego aż 45:0. Trzecie miejsce zajęła Legia Warszawa, a na kolejny turniej pożegnały się z Ekstraligą gospodynie sobotniej imprezy – miejsce Diablic zajmie Juvenia Kraków, która zdominowała I ligę w stopniu podobnym do tego, jaki zaprezentowały Biało-Zielone poziom wyżej.

Super Rugby

W finale Super Rugby AU zagra drużyna z Brisbane, Reds, która pokonała Rebels 25:13. W decydującym spotkaniu czekają na nich Brumbies.

Coraz więcej zamieszania w południowoafrykańskiej Western Province. Tu jakiś czas temu poinformowano o rozmowach z prywatnym inwestorem gotowym włożyć w WPRFU sporą ilość pieniędzy. Jednak sprawy gładko nie idą, pojawiły się informacje, że wielkie pieniądze miały być pożyczką, a nie aportem, co rusz słychać o konfliktach we władzach prowincji oraz spółki zarządzającej prowincjonalną drużyną, kilka osób z szefostwa prowincji i spółki odeszło – albo zwolnionych, albo z własnej woli, w geście sprzeciwu. Tamtejsze media piszą o „eksodusie”.

Mecze międzynarodowe

Dopiero co media jako niemal pewnik uznawały udział Afryki Południowej w jesiennym turnieju w Europie. Jednak stało się inaczej: 6 Nations oficjalnie ogłosiła, że do stawki Autumn Nations Cup dołączą Fidżi i Gruzja. To wielki sukces tej ostatniej nacji, gdzie w lobbowanie za udziałem w turnieju zaangażowano nawet władze kraju. Bardzo fajnie, że wreszcie dostaną szansę gry z najlepszymi w Europie. Znamienne, że najlepszy od lat zespół REC jeszcze nigdy poza Pucharem Świata nie grał z Anglią… Jednak nie ma co liczyć na wielkie sukcesy. Na pewno stopień przygotowania do turnieju reprezentacji Gruzji będzie pozostawiać wiele do życzenia (Didi10 rusza dopiero w październiku), a na dodatek znajdzie się w grupie z Anglią, Irlandią i Walią – jedyne zatem realne szanse na powalczenie o sukces widać w meczu o siódme miejsce. Zwycięstwo w takim spotkaniu byłoby na pewno jasnym sygnałem dla 6 Nations, że coś w Europie trzeba zmienić.

W ramach meczów rozgrzewkowych przed turniejem na weekend 24–25 października nadal planowane jest spotkanie Szkotów z Gruzinami, a teraz ogłoszono mecz Francji z Walią na Stade de France.

Rozstrzygnęła się sprawa praw do transmisji tego turnieju na rynku brytyjskim: zgarnął je nowy gracz, Amazon Prime. W otwartej telewizji będą mecze z udziałem Irlandii (Channel 4 w Wielkiej Brytanii i RTÉ w Irlandii) i Walii (S4C). Zwykle jesienne mecze międzynarodowe w Wielkiej Brytanii pokazywała telewizja Sky, tym razem jednak jej oferta została przebita. Dla Amazona do wielka szansa zainteresowania rynku swoim produktem, zwłaszcza przed świętami Bożego Narodzenia. Dla angielskich czy szkockich kibiców problem, bo to już czwarta płatna telewizja w Wielkiej Brytanii, która pokazuje wielkie rugby (BT Sport ma Premiership i europejskie puchary, Premier Sport ma Pro14, a Sky będzie transmitować trasę „Lwów”).

The Rugby Championship

Zmiana także w planach SANZAAR na organizację The Rugby Championship. Brak postępów w negocjacjach z rządem Nowej Zelandii w sprawie poluzowania obostrzeń związanych z epidemią spowodował, że zmieniono plany i postanowiono, że impreza odbędzie się w Australii. W Nowej Zelandii obowiązkowa dwutygodniowa kwarantanna po przyjeździe z możliwością ćwiczeń w ograniczonych liczebnie grupach, w Australii mimo kwarantanny wielkość grup nie jest ograniczona. Niezadowolenia z decyzji SANZAAR nie kryła premier Nowej Zelandii, Jacinda Andern, która doszukiwała się w niej drugiego dna.

Jednak sam komunikat SANZAAR każe podchodzić do planów imprezy ostrożnie: udział Południowej Afryki stoi pod znakiem zapytania (sporo problemów może powodować transport, nie wiadomo też jak będzie rozwijać się epidemia) i sam szef południowoafrykańskiego rugby Jurie Roux zastrzega, że nic nie jest pewne i podkreśla różnicę w przygotowaniu do imprezy zawodników w poszczególnych krajach. A choć w komunikacie SANZAAR nie ma o tym słowa, problemy mają też Argentyńczycy, których kadrę epidemia dotknęła wprost i to bardzo mocno. Ostatnio stwierdzono kolejne przypadki – tym razem to główny trener reprezentacji, Mario Ledesma i dwóch jego asystentów.

Aby wynagrodzić Nowej Zelandii stratę (choć jakaż to strata? wszak impreza ma być rozgrywana w jednym kraju na wyjątkowej zasadzie) w odwrotną stronę, z Australii do Nowej Zelandii, przeniesiono testy między tymi dwoma krajami czyli Bledisloe Cup. Tu niezadowoleni są Australijczycy, bo gospodarze przesunęli termin pierwszego testu tak, że po zakończeniu kwarantanny goście będą mieli zaledwie tydzień na przygotowania. W efekcie mamy nowe napięcia między federacjami i zapowiedź Australijczyków, że jeśli pierwsze spotkanie nie zostanie przesunięte z 10 na 17 października, to oni do Nowej Zelandii nie przyjadą. A mają wciąż nadzieję, że decyzja o rozgrywaniu testów w Nowej Zelandii zostanie zmieniona na korzyść Australii.

Choć kadra Nowej Zelandii została powołana, mogą w niej zajść poważne zmiany. Część gwiazd może zrezygnować z udziału w TRC z powodów rodzinnych – z powodu kwarantanny w Australii oraz kwarantanny po powrocie do Nowej Zelandii, pobyt na imprezie może okazać się wyjątkowo długi i zawodnicy wróciliby do rodzin dopiero po Bożym Narodzeniu. Tymczasem na przykład żona Beaudena Barretta lada chwila ma urodzić dziecko, a Richie Mo’unga dopiero co został ojcem.

Skład ogłosił też Dave Rennie – w 44-osobowej kadrze Australii mamy aż 16 zawodników, którzy jeszcze w reprezentacji nie grali, a do tego kolejnych 13, których występy można policzyć na palcach u rąk. Z graczy zabranych do Japonii jest tylko połowa, za to mamy kilku zawodników, którzy rok temu zdobyli wicemistrzostwo świata w kategorii U20. Wszyscy z klubów australijskich, nikogo spoza najmniejszego kontynentu, mimo poluzowania reguł dotyczących możliwości powoływania zawodników grających na północnej półkuli – cóż, jednak ze ściągnięciem zawodników z drugiego końca świata byłyby kłopoty. Niemniej brak kilku świetnych zawodników z australijskiego podwórka zastanawia kibiców.

Rumunia

Mistrzem Rumunii została Știința Baia Mare, która w rozegranym w Braszowie bez udziału widzów finale pokonała SCM Rugby Timișoara 23:17 (do przerwy był remis 10:10). Baia Mare po raz szósty grała w finale przeciwko Timișoarze i pierwszy raz udało jej się takie starcie wygrać. To siódmy tytuł tego zespołu i drugi z rzędu.

Nowa Zelandia

Rozpoczęły się rozgrywki Mitre 10 Cup. Piętnasty sezon rozgrywek zainaugurowało spotkanie North Harbour z Canterbury przegrane przez gospodarzy 29:43. W drużynie gości, dziewięciokrotnych zdobywców pucharu, wystąpił m.in. Richie Mo’unga. Ubiegłoroczni zwycięzcy, Tasman, pokonali na wyjeździe Manukau 41:24. Zakończenie rozgrywek planowane jest na 28 listopada.

Młodzieżowe mistrzostwa Polski

Ostatni młodzieżowy komplet medali mistrzostw Polski sezonu 2019/2020 rozdany. Rozegrany w Łodzi finał rozgrywek kadetów w rugby 7 zasłużenie wygrała młodzież Orkana Sochaczew (wcześniej zaliczyła już także złoto w piętnastkach w tej samej kategorii wiekowej). Srebrny medal KS Budowlanych Łódź to czwarte ich srebro w tym sezonie w grupach młodzieżowych.

Zapowiedzi

Za tydzień piąta kolejka Ekstraligi (przekraczamy półmetek rundy jesiennej). Najwięcej uwagi wzbudza chyba spotkanie w Warszawie, gdzie Skra podejmie Master Pharm Rugby Łódź. Ciekawie też będzie w derbach Trójmiasta, w których Lechia podejmie Arkę. Poza tym mecze Awenta Pogoń Siedlce – Sparta Jarocin (trudno stawiać na beniaminka), Juvenia Kraków – Ogniwo Sopot (raczej nie spodziewam się powtórki z ubiegłorocznego sukcesu „Smoków”) i Orkan Sochaczew – Edach Budowlani Lublin.

I liga będzie pauzować, natomiast drugą kolejkę rozegrają drugoligowcy. KS Budowlani Łódź zagrają z Rudą Śląską, a Miedziowi Lubin z Mazovią Mińsk Mazowiecki.

Wracają europejskie puchary. Odbędą się opóźnione o dobre pół roku ćwierćfinały Champions Cup i Challenge Cup. W elitarnym Champions Cup absolutny szlagier, rewanż za finał z poprzedniego sezonu czyli starcie niepokonanego od roku Leinsteru z obrońcami tytułu Saracens (dla których tylko zdobycie pucharu może osłodzić gorycz tego sezonu). Poza tym trzy inne bardzo ciekawe starcia: Clermont – Racing 92, Tuluza – Ulster, Exeter Chiefs – Northampton Saints. W Challenge Cup też może być interesująco. Na pierwszy plan wysuwa się chyba mecz Bordeaux z Edynburgiem, a w pozostałych parach: Tulon – Scarlets, Leicester Tigers – Castres i Bristol Bears – Dragons (niby dwa kraje, a sąsiedzi).

Na południu finał Super Rugby AU: Brumbies – Reds. Tydzień temu w ostatniej kolejce fazy zasadniczej górą byli Reds, ale to Brumbies będą faworytem decydującego spotkania.

11 komentarzy do “Za długo czy za krótko?”

  1. Czy jest jakaś szansa na aktualizację Skarbu Kibica po zamknięciu okna transferowego? Sporo nowych twarzy pojawiło się praktycznie we wszystkich klubach.

    Pozdrawiam serdecznie:)

    Odpowiedz
    • Postaram się pojutrze zaktualizować 🙂 Faktycznie, nowe nazwiska non stop się pojawiają, a w Skrze zapowiada się chyba takie, które może przebić wszystkie inne. Pytanie tylko, jak długo oni wszyscy tu pograją…

      Odpowiedz
      • Do wznowienia niższych lig na Wyspach czyli możliwe że całkiem długo:)

        Ci zawodnicy wreszcie mają okazję potrenować, a takiej możliwości w UK nie mają od połowy marca. Z lig poza P6N chyba tylko Rosja, Rumunia, Czechy i Polska grają w Europie z czego w Rumunii skończył się sezon, a Czechy stanęły nie wiadomo na jak długo.

        Możemy się lekko uśmiechać pod nosem, ale obecnie kurs na Polskę jest bardzo atrakcyjnym kierunkiem dla zawodników, którzy nie mogą sobie pograć na niższym poziomie w Anglii, Irlandii, Szkocji, Walii czy we Włoszech. To jest dość duża szansa aby nasza Ekstraliga zaistniała w świadomości kibiców i dziennikarzy w Europie, a pewnie będziemy po latach wspominać że ten czy tamten kiedyś grali w naszej lidze:) Panowie prezesi: warto wysupłać z portfela parę groszy, bo taka okazja może się już nigdy nie powtórzyć a zawodnik który ma wybór grać w Polsce albo nigdzie raczej nie będzie się zastanawiał jeśli chce utrzymać formę:)

        Odpowiedz
        • Pełna zgoda, aczkolwiek nie wierzę w zaistnienie wśród dziennikarzy w Europie. A przynajmniej tych rugbowych z Wysp, bo dla nich Europa poza 6N nie istnieje 🙂
          W kwestii szczegółów: Czesi grają (w ten weekend odbyły się już trzy spotkania z czterech, ale nie wiem, co za tydzień). Szwajcarzy ruszyli w ten weekend (Patryk Reksulak zadebiutował w zwycięskim meczu Yverdon). Rumuni dopiero co mieli finał i już w ten weekend zaczynają Puchar Rumunii (z udziałem wszystkich drużyn SuperLigi). Za moment mają startować Holendrzy i Portugalczycy, za „dwa momenty” Belgowie, Hiszpanie i Gruzini.

          Odpowiedz
          • Na Wyspy nie ma co liczyć;) Dziennikarze z tamtych stron sukcesywnie niszczą ten sport zawężając rugby do zaledwie kilku krajów na świecie. Ten sport rozwija się z tempie ślimaczym albo wcale bo jego rozwój jest skutecznie blokowany przez kraje Wspólnoty Brytyjskiej. Nie mają interesu w propagowaniu tej dyscypliny sportu w innych nacjach.
            Ciekaw jestem czy będziemy grali w Czechach w ten weekend. Może być różnie. Szwajcarię całkowicie przegapiłem, a o tym że Patryk Reksulak zadebiutował w barwach RCY nawet nie wiedziałem.
            Gruzja raczej ruszy ale Hiszpania, Portugalia, Holandia czy Belgia? Hmmm… Fajnie by było ale różnie może być. Hiszpańską ligę lubię czasem pooglądać, Holenderską też a najbardziej Didi 10 mimo że jest najgorzej realizowana pod względem przekazu telewizyjnego. Wszystkie te ligi mają tę zaletę że można znaleźć transmisje za free na całkowitym legalu:)
            W tym sezonie oglądanie może być trudne bo jest mnóstwo ligi polskiej, a ona ma u mnie pierwszeństwo zwłaszcza że jest wyjątkowo ciekawie:)

            Odpowiedz
    • Jeszcze tydzień temu powiedziałbym, że faworytem derbów Trójmiasta będzie Lechia. Ale dziś… tam wszystko może się zdarzyć 🙂 W Sochaczewie, gdybym musiał, stawiałbym na lublinian – Orkan gra najmłodszym składem w lidze i w tym sezonie będzie im po prostu bardzo trudno w każdym meczu. To materiał na przyszłość. Ale bez szans nie są, w końcu Budowlani z Lechią też nie trzymali poziomu przez cały mecz.

      Odpowiedz

Skomentuj Grzegorz B Anuluj pisanie odpowiedzi