W porannym, cotygodniowym tekście zastanawiałem się czy 55 punktów w jednym meczu Pietera Steenkampa to rekord naszej ligi, czy nie. Obiecałem to sprawdzić i sprawdziłem na tyle, na ile mogłem – korzystając z nieocenionej „Encyklopedii Polskiego Rugby” Jacka Wierzbickiego i Macieja Powały-Niedźwieckiego oraz z archiwów strony internetowej Polskiego Związku Rugby. Wychodzi na to, że to prawdopodobnie rekord.
Prawdopodobnie, bo wszystkich danych nie mamy. Zdobywcy punktów w „Encyklopedii Polskiego Rugby” pojawiają się dopiero na dobre od 1975 (wcześniej zapewne nie zawracano sobie głowy podawaniem ich w protokołach), pozostaje zatem niezbadane wcześniejsze 20 lat i zapewne na prezentowanej poniżej liście jacyś gracze z tamtych czasów mieli szansę się pojawić. Jest więc pewnie niekompletna. Jednak wątpię, czy gracze z tamtych czasów zagroziliby Steenkampowi – wszak do 1971 za przyłożenie dawano tylko 3 punkty, potem zaś (od 1972 do 1992) cztery, co ograniczało możliwości śrubowania takich indywidualnych wyników (z okresu 1975–1992 jest tu zaledwie pięć pozycji). Na dodatek w tym „niezbadanym” okresie było tylko kilkanaście spotkań, w których jedna drużyna zdobyła 55 punktów lub więcej, a zatem stosunkowo niewiele. Małe zatem szanse, że mistrzowie z tamtych czasów pobili taki rezultat.
Oczywiście, także i w danych z późniejszych czasów zdarzają się spotkania, dla których autorzy EPR nie odnaleźli protokołów, ale są one nieliczne. Trzeba też przyjąć poprawkę na fakt, że przedstawioną tu listę robiłem bez elektronicznego wspomagania (takich danych chyba nikt nie ma w elektronicznych bazach), więc mojej uwadze też mogło coś umknąć.
A dlaczego to taki trochę smutny rekord? Bo zazwyczaj pada właśnie w smutnych, jednostronnych widowiskach. Niczego nie chcę odbierać zwycięzcom i rekordzistom, ale pokonanych w takich spotkaniach wyjątkowo szkoda (choć to przecież nie wina zwycięzców). I niepokoi fakt, że na tej liście z ostatniego roku pochodzi aż 5 pozycji…

Kilka komentarzy na marginesie:
Znalazłem tylko jeden mecz, w którym dwóch zawodników złamało granicę 30 punktów – w 2013 w barwach Lechii szaleli Rafał Janeczko i Tomasz Rokicki, a spotkanie skończyło się wynikiem 161:0.
Najbardziej zaimponował mi Paweł Lipkowski, który swoją trzydziestkę zdobył mając zaledwie 18 lat (ale zastrzegam, że nie każdemu zajrzałem w metrykę).
Wielu świetnych rugbystów na tej liście się nie znalazło – niektórym zabrakło naprawdę niewiele. Co i rusz w granicach 29 punktów dostrzegałem kątem oka choćby Bogdana Wróbla czy Jurija Buchałę. Nie ma na liście też rekordzisty reprezentacji Polski w tej konkurencji – Janusz Wilk 27 października 1998 przeciwko Bułgarii zdobył 29 punktów, ale w pierwszoligowym rugby nie zdołał pobić tego osiągnięcia.
Takie mecze są smutne dla kibiców drużyny, która przegrywa. Dla tych, którzy trzymają kciuki za zwycięzców to zdecydowanie bardzo wesoły mecz 🙂
Też nie do końca. Brakuje emocji, adrenaliny, to zwycięstwo tak nie smakuje 🙂
Kibice się cieszą z wysokich zwycięstw i są dumni ze swoich zawodników. Wątpię aby fani Orkana smutnieli z każdym przyłożeniem swojego zespołu 😉 Kibice obiektywni, którzy nie kibicują żadnej z drużyn a liczą na ciekawy mecz z całą pewnością byli rozczarowani.
Smutnieli nie, ale obojętnieli na pewno…
Dzięki za lekturę.
Szkoda, że nie dodałeś jeszcze kolumny w wynikiem meczu, bo można byłoby ocenić czy to był „worek” i gra na lidera jak to było w niedzielę, czy też np. zawodnik zdobył większość punktów w wyrównanym meczu, co by mogło podkreślić jego wkład w zwycięstwo.
Sorry, była, ale w ostatniej wersji do publikacji wyleciała, bo z nią tekst na obrazku wychodził zdecydowanie za mały. Ale uwierz mi, tam nie ma wyrównanych meczów, same „smutne” (najniższy wynik to 55:16 dla ostatniej pozycji).
Wierzę Ci!
Dzięki za info.