Głównym wydarzeniem tego weekendu był powrót europejskich pucharów. Znów spod topora urwali się zwycięzcy dwóch ostatnich edycji Champions Cup, La Rochelle, którzy wyszarpali zwycięstwo w Kapsztadzie, z kolei w Tuluzie znów zobaczyliśmy razem duet Dupont – Ntamack. W Hongkongu w szóstych turniejach SVNS wygrali All Blacks i Black Ferns. Z wieści krajowych najważniejszą jest porażka juniorów w pierwszej rundzie kwalifikacji do mistrzostw Europy.
Champions Cup
Pierwsza rudna fazy pucharowej Champions Cup za nami. Aż sześć z ośmiu spotkań stanowiło powtórkę starć grupowych.
Stormers – Stade Rochelais 21:22. W fazie grupowej Stormers pokonali La Rochelle 21:20. Przy powtórnej wizycie w Kapsztadzie roszelczycy odwrócili wynik i drugi raz w tej edycji Champions Cup umknęli spod topora (poprzednio – gdy byli bliscy odpadnięcia z gry w fazie grupowej). Pierwsza połowa toczyła się pod dyktando gospodarzy, którzy do przerwy prowadzili 13:0 (m.in. dzięki takiej akcji: https://twitter.com/i/status/1776621955015164246), a zaraz po przerwie, dzięki kolejnemu karnemu Manniego Libboka nawet 16:0. Francuzi w pierwszej odsłonie nie mieli wiele do powiedzenia, jednak przy 16-punktowej stracie wreszcie zaczęli punktować i w ciągu kwadransa nie tylko odrobili straty, ale nawet zdobyli jednopunktową przewagę. Gdy sędzia unieważnił przyłożenie Damiana Willemse (błąd przy wyjmowaniu piłki z rucka), a Joel Sclavi zdobył kolejne przyłożenie dla gości i było już 16:22, wydawało się, że Stormers już się nie podniosą. Jednak kilka minut przed końcem Willemse po przepięknej akcji drużyny znów był o włos od przyłożenia (skończyło się żółtą kartką dla rywali), a po kilku minutach presji Stormers zdobyli przyłożenie tuż przed upływem 80 minut. Wszystko leżało w nogach Libboka, który jednak pierwszy raz w tym meczu spudłował z podstawki (cóż, wiatr szalał w Kapsztadzie) i wicemistrzowie URC, choć byli o włos od awansu, musieli uznać wyższość zwycięzców dwóch poprzednich edycji Champions Cup, a na dodatek stracili z poważnie wyglądającą kontuzją kapitana, Deona Furiego. Obrazek wart zapamiętania – piękne zachowanie wobec rywala Willa Skeltona: https://twitter.com/i/status/1776640192943694015.
Union Bordeaux-Bègles – Saracens 45:12. I jedna, i druga drużyna zagrała bez kluczowego zawodnika – gospodarze nie mogli liczyć na Mathieu Jaliberta, a Anglicy musieli obejść się bez Owena Farrella. W fazie grupowej Bordeaux pokonało londyńczyków nieoczekiwanie wysoko (55:15) i w sobotę bliskie było powtórzenia tego sukcesu. Co prawda przez pierwsze pół godziny nikt punktów nie zdobył, a do przerwy było tylko 10:0, ale po przerwie Francuzi odjechali rywalom niczym TGV. W okresie między 60. i 65. minutą zdobyli trzy przyłożenia i prowadzili już 38:0. Dopiero w końcówce Saracens zdobyli dwa przyłożenia, ale i Bordeaux się nie zatrzymało. Ostatecznie skończyło z trzema młodymi zawodnikami z dubletami przyłożeń na koncie (Matéo Garcia, Nicolas Depoortere i Louis Bielle-Biarrey).
Leinster – Leicester Tigers 36:22. Tu również powtórka z fazy grupowej – Irlandczycy znów nie dali szans utytułowanej ekipie z Anglii (choć statystyki posiadania i terytorium wypadły zdecydowanie na korzyść Anglików). Co prawda na samym początku meczu Handré Pollard przyłożeniem dał prowadzenie Tigers, ale kolejne trzy przyłożenia, wszystkie jeszcze w pierwszej połowie, padły łupem jednej z irlandzkich gwiazd – hat-tricka skompletował łącznik młyna Jamison Gibson-Park (m.in. po takiej świetnej akcji: https://twitter.com/i/status/1776697301777399820). Do przerwy było 22:10. Po przerwie Tigers odpowiedzieli zmniejszając stratę, a Leinster został na boisku bez Jamesa Lowe’a, ale chwila nieuwagi kosztowała gości przechwytem Robbiego Henshawa i różnica zrobiła się już 14-punktowa. A gości dobił Jack Conan na kilka minut przed końcem meczu.
Stade Toulousain – Racing 92 31:7. Znakomity występ Tuluzy w pojedynku derbowym. Po wielu miesiącach znów na boisku zobaczyliśmy razem parę łączników Antoine Dupont (który nie pojechał z siódemkową reprezentacją Francji do Hongkongu) – Romain Ntamack (wracający, miejmy nadzieję na dobre, po długiej kontuzji). I obaj znakomicie dyrygowali drużyną, która zdominowała rywali z Paryża, wśród których niestety brakowało Nolanna le Garreca. Po pierwszej połowie Tuluza prowadziła co prawda tylko 10:0 (dwa przyłożenia, m.in. po tak fantastycznej akcji: https://twitter.com/i/status/1776983575964881181, za to bez podwyższeń, które kopał zastępujący Thomasa Ramosa Blair Kinghorn), ale w drugiej podnieśli prowadzenie do stanu 24:0 zanim goście odpowiedzieli (ci mogli wcześniej żałować błędu bodajże Camerona Wokiego, który po przerwaniu linii obrony, mając tylko jednego rywala przed sobą, nieatakowany wypuścił piłkę z ręki). Do kłopotów Racingu doszła jeszcze kontuzja Siyi Kolisiego.
Poza tym:
- Harlequins – Glasgow Warriors 28:24 (dwukrotnie w tym meczu Szkoci byli na prowadzeniu, w tym nawet na 5 minut przed końcem meczu; zachwycił Marcus Smith, który zdobył 13 punktów, a obok przyłożenia – i to jakiego: https://twitter.com/i/status/1776335677648421117 – zaliczył dwie świetne asysty);
- Bulls – Lyon OU 59:19 (wynik nie jest zaskoczeniem, zważywszy, że Lyon oszczędzał sporą część zawodników na mecze ligowe i nie zabrał ich do Pretorii; ci, którzy przyjechali, popełniali błąd za błędem);
- Exeter Chiefs – Bath 21:15 (Bath już po kwadransie straciło kontuzjowanego Finna Russella, ale w pierwszej połowie dwukrotnie wychodziło na prowadzenie; w drugiej części spotkania gościom poszło gorzej, a nie pomogła kontuzja zmiennika Russella; wśród zwycięzców znów wyróżniał się Emmanuel Feyi-Waboso);
- Northampton Saints – Munster 24:14 (imponująca pierwsza połowa, w której obie drużyny wymieniły się przyłożeniami; jeszcze na godzinę przed końcem utrzymywał się remis 14:14, ale spotkanie rozstrzygnął młody rezerwowy angielskiej ekipy George Hendy, który w ostatniej fazie meczu zdobył dwa przyłożenia; Munster prześladowany kontuzjami, w tym meczu na dodatek bez RG Snymana, choć tym razem powodem jego absencji jest akurat choroba, a nie kontuzja).
Skład ćwierćfinałów: na czoło wysuwa się rewanż za ubiegłoroczny finał (a właściwie za dwa poprzednie finały) – znów w Dublinie Leinster zagra z La Rochelle. Ponadto Bordeaux zagra z kolejną londyńską ekipą, Harlequins, Northampton Saints z Bulls (którzy narzekają ogromnie na podróż do Europy, którą muszą zorganizować na ostatnią chwilę i wspominają ogromne problemy przy podobnej okazji przed rokiem), a Tuluza z Exeter Chiefs. Mamy w tej fazie po trzy drużyny angielskie i francuskie oraz po jednej z Irlandii i RPA.
Challenge Cup
1/8 finału rozegrano także w mniej prestiżowych europejskich rozgrywkach klubowych, Challenge Cup. Wielka szkoda, że na tym etapie brakło gruzińskiego rodzynka, Black Lion.
Ospreys – Sale Sharks 23:15. Niespodzianka w wykonaniu jedynej walijskiej drużyny w ćwierćfinałach europejskich pucharów. Co prawda długo gospodarze przegrywali po karnym Roberta de Preeza z początku spotkania, ale w krótkim okresie tuż przed i tuż po przerwie zdobyli trzy przyłożenia i objęli prowadzenie 20:3. Co prawda w ostatniej fazie gry ekipa z Manchesteru zaczęła odrabiać straty i zmniejszyła dystans do pięciu punktów, ale karny Owena Williamsa pod koniec meczu zapewnił gospodarzom bezpieczną przewagę, a w konsekwencji zwycięstwo.
Section Paloise – Connacht 30:40. Na zakończenie pucharowego weekendu pasjonujące widowisko we francuskim Pau. Na początku spotkania Irlandczycy dwukrotnie przyłożeniami wychodzili na prowadzenie, ale gospodarze odpowiadali, a pod koniec pierwszej połowy, w dużej mierze dzięki kopom Joego Simmondsa wyszli na prowadzenie 20:12. Po przerwie Connacht zmniejszył stratę do jednego oczka, ale gospodarze z powrotem odskoczyli, a po drop goalu Simmondsa prowadzili nawet 11 punktami. Jednak wtedy przyłożenia zaliczyli najpierw Caolin Blade, potem najlepszy na boisku Bundee Aki (po bardzo długiej akcji przy linii bramkowej, która skutkowała też osłabieniem Francuzów po żółtej kartce), a gdy Pau jeszcze atakowało, aby odrobić trzypunktową stratę, tuż przed końcem nadziało się na kontrę Irlandczyków, która przesądziła losy meczu.
Poza tym:
- Gloucester – Castres Olympique 30:25 (15 punktów Santiago Carrerasa z kopów, kolejne przyłożenie Zacha Mercera, mimo niewielkiej różnicy punktów pewne zwycięstwo Anglików);
- ASM Clermont – Cheetahs 27:22 (po godzinie gry było 27:3 i Francuzi pewnie czuli się już ćwierćfinalistami, jednak ambitna ekipa z Południowej Afryki zaszalała w końcówce, zdobyła trzy przyłożenia i mocno postraszyła gospodarzy, którzy w końcówce drżeli o awans; porażka oznacza, że ten mecz był pożegnaniem znakomitego łącznika ataku Cheetahs, kończącego karierę Ruana Pienaara);
- Benetton Treviso – Lions 27:17 (włoska drużyna awansowała do ćwierćfinału, choć wynik tu się długo ważył);
- Edinburgh – Aviron Bayonnais 33:15 (bez niespodzianki, Baskowie poza swoim stadionem są trochę jak ryby wyciągnięte z wody; co prawda dwukrotnie w tym meczu prowadzili, na początku obu połów, ale po żółtej kartce zaczęli tracić przyłożenie za przyłożeniem
- Montpellier Hérault – Ulster 17:40 (Francuzi zaczęli od prowadzenia 14:0, ale zawalili mecz w drugiej połowie, gdy najpierw stracili z czerwoną kartką Paula Willemse, a potem cztery przyłożenia, m.in. przez niemal 10 minut grając w dwunastkę);
- Sharks – Zebre Parma 47:3 (bez niespodzianki, choć Włosi przez moment prowadzili 3:0).
Pary ćwierćfinałowe: Sharks – Edynburg, Gloucester – Ospreys, Benetton – Connacht i Clermont – Ulster. Międzynarodowe towarzystwo – osiem drużyn i aż siedem krajów, czyli wszystkie reprezentowane w trzech czołowych europejskich ligach (dwie ekipy są tylko z Irlandii).
Super Rugby Pacific
Siódma kolejka Super Rugby to pierwsza z trzech, w których drużyny rotacyjnie odpoczywają. Odbyły się zatem tylko cztery spotkania, a cztery drużyny pauzowały.
Rebels – Fijian Drua 41:20. Nieco nieoczekiwany przebieg meczu w Melbourne: ekipa z Fidżi po 35 minutach dzięki trzem przyłożeniom prowadziła 20:8 (przy czym mogła wyżej, ale miała problemy ze skutecznością z kopów). Jednak tuż przed przerwą pojawiły się problemy z dyscypliną. W osłabieniu po żółtej kartce goście stracili trzy przyłożenia, potem czwarte. A gdy atakowali i chcieli nadrobić stratę, chwilę szaleństwa zaliczył Frank Lomani uderzając z premedytacją rywala łokciem w tył głowy. Kolejne stracone przyłożenie, a jakby kłopotów było mało pod koniec meczu kolejny gracz gości zobaczył czerwoną kartkę (i znowu za niepotrzebny wybuch agresji – szykują się dwie raczej długie dyskwalifikacje).
Poza tym:
- Blues – Western Force 50:3 (bardzo wysoka wygrana Nowozelandczyków, którzy skończyli mecz z ośmioma przyłożeniami na koncie);
- Chiefs – Moana Pasifika 68:12 (dziesięć przyłożeń gospodarzy, w tym trzy Emoniego Narawy, do tego dziewięć podwyższeń Damiana McKenziego – spudłował tylko ostatnie, w doliczonym czasie gry; trzecia z rzędu bolesna porażka Moany – w tych trzech spotkaniach stracili łącznie 175 punktów);
- Brumbies – Waratahs 40:16 (świetna skuteczność z kopów Noaha Lolesio, który podobnie jak McKenzie skończył mecz z 18 punktami na koncie; jakby było mało Waratahs stracili Angusa Bella, który doznał kontuzji tej samej stopy, którą niedawno wyleczył).
W tabeli zmiana na pozycji lidera – Blues wyprzedzili Hurricanes, ale niepokonana dotąd ekipa z Wellingtonu po prostu w ten weekend pauzowała. Punktami zrównali się z nimi nie tylko nowi liderzy, ale i ekipa ze stolicy Australii.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. ↑ | Blues | 7 | 27 |
2. ↓ | Hurricanes | 6 | 27 |
3. | Brumbies | 7 | 27 |
4. | Chiefs | 7 | 23 |
5. ↑ | Rebels | 7 | 19 |
6. ↓ | Reds | 6 | 16 |
7. | Fijian Drua | 7 | 13 |
8. | Highlanders | 6 | 11 |
9. | Moana Pasifika | 7 | 9 |
10. | Waratahs | 7 | 8 |
11. | Crusaders | 6 | 6 |
12. | Western Force | 7 | 5 |
Swoją drogą, bliscy uratowania są Rebels – znalazł się inwestor gotów wyłożyć kwotę w granicach 20–30 mln dolarów australijskich (w sam raz na pokrycie długów, które mają przekraczać 20 milionów), ale warunkiem jest m.in. przeprowadzka na mniejszy obiekt. Na czele konsorcjum stoi Leigh Clifford, były prezes linii lotniczych Qantas.
Z kolei Hurricanes poinformowali, że kontuzja wschodzącej nowozelandzkiej gwiazdy, Cama Roigarda, jest poważna (zerwane więzadło) i nie zobaczymy go na boisku przez minimum pół roku (ominie go więc nie tylko reszta sezonu Super Rugby, ale i The Rugby Championship).
SVNS
Siódemkowa elita spotkała się w tym sezonie szósty raz – tym razem w Hongkongu, czyli miejscu, gdzie siódemkowe szaleństwo tak naprawdę się zaczęło (i chyba dalej trwa, skoro 40-tysięczny stadion był wypełniony od pierwszego dnia). Najlepsze humory mieli po tym weekendzie w Nowej Zelandii – w obu rywalizacjach, męskiej i kobiecej, triumfowały reprezentacje tego kraju, All Blacks i Black Ferns.
W męskim turnieju znowu niespodzianki w fazie grupowej. Tę negatywną sprawili Argentyńczycy, którzy po trzech wygranych turniejach z rzędu, ostatnio zatrzymali się już w ćwierćfinale, a tym razem nawet tego etapu nie osiągnęli. Pierwszego dnia przegrali oba swoje mecze (ze Stanami Zjednoczonymi i Nową Zelandią, w pierwszym na dodatek tracąc Marcosa Monetę), a choć drugiego dnia pokonali (dopiero po dogrywce) Wielką Brytanię, brakło im małych punktów i okazali się najsłabszą trzecią drużyną z trzecich miejsc w grupach, odpadając z rywalizacji. Przebudzili się natomiast po kilku złych występach Blitzboks, którzy jako jedna z dwóch ekip, obok Nowej Zelandii, skończyli fazę grupową z kompletem zwycięstw (cenna była zwłaszcza wygrana 22:17 z Irlandią mimo gry przez ponad 10 minut w szóstkę). Mimo braku Antoine’a Duponta (póki co wrócił do Tuluzy) świetnie radzili sobie Francuzi, którzy w świetnym stylu odwrócili losy meczu z Australią, zdobywając dwa przyłożenia w samej jego końcówce i wygrali swoją grupę. W ekipie Australii debiutował w siódemkach znakomity piętnastkowicz, Michael Hooper, jednak wchodził na boisko z ławki rezerwowych.
Zwycięski marsz Południowej Afryki nie trwał długo – w ćwierćfinale nie zdobyła ani jednego punktu i uległa Australii 0:15. Do półfinałów obok Wallabies awansowały Nowa Zelandia (19:12 z Fidżi, wygrana wyrwana w ostatniej fazie meczu), Francja (24:10 z Hiszpanią, która nie powtórzyła wielkiego sukcesu z ostatniego turnieju) i Irlandia (24:19 po dogrywce z USA; decydujące przyłożenie w dogrywce zdobył Terry Kennedy, który w tym meczu zaliczył hat-tricka). W półfinale wysokie wygrane – w europejskim Francja ograła Irlandia, a w tym pacyficznym Nowa Zelandia Australię. Bardzo ciekawie było za to w finale, w którym Nowa Zelandia pokonała Francję tylko 10:7. Do przerwy było 0:0, potem Nowozelandczycy wyszli na prowadzenie, w końcówce przeżywali nerwowe chwile, ale ostatecznie Francja zapunktowała za późno. Trzecie miejsce dla Irlandii, która pewnie pokonała w meczu o brąz Australię.
Dla Nowozelandczyków był to dopiero pierwszy turniejowy triumf w tym sezonie, ale pozwolił im na awans tylko z szóstego na piąte miejsce w klasyfikacji. Na czele nadal Argentyńczycy, którzy zachowali jeszcze 8 punktów przewagi nad Irlandią. Fidżi, Francja i Nowa Zelandia mają już stratę zdecydowanie większą. Coraz więcej wskazuje, że o utrzymanie będą walczyć Wielka Brytania (po drugim miejscu w poprzednim turnieju, w ten weekend była przedostatnia), Hiszpania, Samoa i Kanada.
Wśród kobiet w fazie grupowej bez wielkich niespodzianek. Jedyną sprawiły Japonki, które nieoczekiwanie pokonały Hiszpanki i z trzeciego miejsca w grupie awansowały do play-off, pierwszy raz w tym sezonie. Niepokonane skończyły fazę grupową Francuzki (które zaliczyły m.in. wygraną 26:21 nad Nową Zelandią), Australijki (znów szalała Maddison Levi, która w fazie grupowej zaliczyła pięć przyłożeń) i Kanadyjki.
W ćwierćfinałach tylko dwie pierwsze z tych drużyn kontynuowały zwycięskie serie – Francja wygrała 31:7 z Irlandią, a Australia pokonała Japonię, choć tylko 12:0 i po nieoczekiwanie zaciętym pojedynku. Kanadyjki nie sprostały natomiast Nowozelandkom, przegrywając 5:26. Grona półfinalistek dopełniły Amerykanki, które odprawiły Fidżyjki. Francuzki zostały zatrzymane w półfinale przez Amerykanki, które pierwszy raz w tym sezonie awansowały do finału. Tam ich przeciwniczkami były Nowozelandki (w półfinale ograły Australię dzięki przyłożeniom Portii Woodman i Jorji Miller w drugiej połowie) i to zawodniczki z Oceanii wygrały zdecydowanie 36:7 (hat trick przyłożeń zaliczyła Michaela Blyde). Trzecie miejsce przypadło Australijkom, które m.in. dzięki dwóm przyłożeniom Maddison Levi w końcówce odrobiły 14-punktową stratę i wygrały z Francją 24:21.
Dla Nowozelandek to było trzecie turniejowe zwycięstwo w tym sezonie (przy tym trzecie z rzędu) i dzięki temu wyszły na pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej z równą liczbą punktów co Australijki. Przewagę nad kolejnymi drużynami te dwie mają tak dużą, że losy zwycięstwa w SVNS rozstrzygną już między sobą. Trzecia jest Francja, czwarta USA, piąte Fidżi. W Madrycie o utrzymanie z bardzo dużym prawdopodobieństwem będą walczyć Japonia, RPA i Hiszpania. Kto czwarty? Walkę toczą Wielka Brytania i Brazylia, póki co Europejki mają o dwa punkty więcej.
Z kraju
Szósty turniej mistrzostw Polski kobiet w rugby 7 odbył się w Gdyni. Scenariusz jak zwykle. Biało-Zielone Ladies Gdańsk przez pierwsze trzy mecze nie straciły ani jednego punktu, gromiąc wszystkie napotykane na drodze rywalki, a w finale turnieju tradycyjnie pokonały Legię Warszawa 28:10. Trzecie miejsce przypadło rezerwom Legii czyli Mazovii Mińsk Mazowiecki. Jak donosi krakowska drużyna, piękne rzeczy działy się w meczu o piątą lokatę – Bestie, przerzedzone kontuzjami, w wyniku kolejnej zostały na boisku tylko w szóstkę – i ich rywalki, Diablice Ruda Śląska postanowiły wyrównać siły. Zwyciężczyniami spotkania okazały się Bestie (19:10).
Diablice spadają zatem do I ligi, a ich miejsce zajmie wracająca poziom wyżej Arka Gdynia, która w finale drugiego poziomu wygrała z Black Roses Posnanią aż 41:0. Na starcie ponownie stanęło 13 drużyn. W klasyfikacji generalnej bez wielkich zmian. Na czele niezagrożone Biało-Zielone, za nimi Legia. Blisko rozstrzygnięcia jest w walce o brąz – po trzecim miejscu w Gdyni, Mazovia wypracowała sześć punktów przewagi nad Budowlanymi Łódź i Bestiami Kraków.
Dziesiątą kolejkę rozegrano w I lidze piętnastek panów. W najciekawszym meczu Sparta Jarocin mierzyła się z liderem z Białegostoku i choć ten ostatni przyjechał do Wielkopolski w osiemnastkę, wygrał 45:24. Wiceliderem pozostała Posnania, która odskoczyła Sparcie po zwycięstwie nad Legią Warszawa 24:6 (hat-trick Jesusa Canizalesa). Poza tym Hegemon Mysłowice ograł Arkę Rumia 30:6 (15 punktów Dariusza Janika, aż pięć kartek rumian), a Rugby Wrocław przegrało z AZS AWF Warszawa 14:55 (show Santiago Brzezinskiego, który zdobył 30 punktów, i Wojciecha Grygułły z hat-trickiem na koncie).
W drugiej lidze też dziesiąta kolejka, tutaj ostatnia w rundzie zasadniczej. Głównym wydarzeniem było pożegnanie z rugby Stanisława Powały-Niedźwieckiego, który zagrał w barwach rezerw Budowlanych Lublin i zdobył dwa przyłożenia w wygranym aż 109:0 meczu z Rugby Ruda Śląska (aż 29 punktów zdobył Daniło Leszczenko). Lider ligi, rezerwy Budowlanych Łódź, nieoczekiwanie tylko zremisował z Koma RT Olsztyn 24:24. A Wataha Zielona Góra pokonała Miedziowych Lubin 71:14 (tu aż 36 punktów kapitana gospodarzy, Filipa Wielgosza, który oprócz trzech przyłożeń i dziewięciu podwyższeń zaliczył drop goala). Przed nami faza finałowa, do której nie awansowały ekipy z Rudy Śląskiej i Lubina. Reszta drużyn powalczy w formule każdy z każdym, bez rewanżów.
Odbyły się mecze w rozgrywkach piętnastek młodzieżowych. Wśród kadetów Juvenia uległa Budowlanym Łódź 3:7 a Posnania Arce Rumia 14:17 (pierwsze zwycięstwo ekipy z Rumii).
Niestety, na zaledwie jednym meczu skończyła się tegoroczna przygoda naszych juniorów z mistrzostwami Europy. W pierwszej rundzie kwalifikacji, w wyjazdowym pojedynku w Heusenstamm, ulegli Niemcom 12:34, już w pierwszych 20 minutach tracąc 4 przyłożenia i przegrywając 0:22. Druga połowa wyglądała w wykonaniu naszej reprezentacji lepiej, ale takiej straty odrobić nasi nie potrafili.
W Ekstralidze grania w ten weekend nie było, za to wieści dyscyplinarne. Robizon Kelberaszwili ukarany czerwoną kartką za uderzenie pięścią przeciwnika, został zdyskwalifikowany na cztery mecze. W praktyce to może oznaczać koniec sezonu dla pochodzącego z Gruzji zawodnika. A co z Sandro Papunaszwilim z Arki, który za podobne „zagranie” w tej samej kolejce nie zobaczył nawet żółtej kartki? Czy znów trzeba donosu, aby KGiD się tym zajęła?
Kobieca reprezentacja Polski w rugby 7 poznała grupowych rywali na trzeci i zarazem ostatni turniej z cyklu World Rugby Sevens Challenger, który zostanie rozegrany na stadionie Wisły w Krakowie 18–19 maja. Na pierwszym etapie rywalizacji Polki zmierzą się z Meksykankami, Kenijkami i Belgijkami. Grupa łatwa nie jest, ale jest szansa, aby już na tym etapie podłożyć nogę jednej z reprezentacji, które Polskę wyprzedzają i przyczynić się ich wyeliminowania na tym etapie, albo przynajmniej wepchnąć w ćwierćfinale w ramiona Chin czy Argentyny (chodzi o Belgię i Kenię). A Polki potrzebują przeskoczyć w końcowej klasyfikacji przynajmniej o dwa oczka wyżej, aby wywalczyć prawo do wyjazdu do Madrytu, gdzie odbędzie się ostatni etap zmagań o awans do cyklu SVNS.
Ze świata
W Rugby Europe International Championships rozegrano trzy spotkania. W przedostatnim spotkaniu sezonu na poziomie Trophy zagrała Szwecja z Ukrainą. W składzie naszych wschodnich sąsiadów mieliśmy kilku graczy z Ekstraligi z Witalijem Kramarenko i Oleksandrem Szewczenko na czele. Ukraińcy dwukrotnie w tym meczu wychodzili na prowadzenie (drugi raz – na początku drugiej połowy po przyłożeniu Kramarenko), ale ostatecznie przegrali, a Szwedzi zapisali na swoje konto nawet punkt bonusowy (wygraliby wyżej, gdyby byli skuteczniejsi z podwyższeń). Dzięki zwycięstwu awansowali na drugie miejsce w grupie. Do rozegrania pozostał już tylko mecz Szwajcarii (pewnej wygranej w RET i awansu) z Ukrainą, wciąż czekającą na pierwszą wygraną.
Na poziomie Conference dwa mecze w grupie B: Węgry uległy Luksemburgowi 15:18 (choć prowadziły po kwadransie 12:0), a Austria rozgromiła Bośnię i Hercegowinę 57:17. Luksemburg niepokonany prowadzi w tabeli grupy, a jedyną drużyną, która może odebrać mu pierwsze miejsce jest Słowenia (też niepokonana, ale z jednym meczem rozegranym mniej).
W kobiecym Rugby Europe Championship rozegrano przedostatni mecz. Hiszpanki pewnie zmierzają po zwycięstwo w rywalizacji i w swoim drugim meczu odniosły drugie zwycięstwo, tym razem 22:5 w Amsterdamie nad Holandią. Co prawda to Holenderki pozostają na pierwszym miejscu z punktem przewagi nad swoimi sobotnimi rywalkami, ale za tydzień w ostatnim spotkaniu Hiszpanki zagrają ze Szwedkami, które dotąd poniosły same porażki.
W towarzyskim meczu kobiet debiutująca na arenie międzynarodowej reprezentacja Andory ograła Bułgarię (która debiut zaliczyła niedawno) 119:0, o ile realizator transmisji nie pomylił się w rachunkach. Zresztą ciekawostka: przy podwyższeniach dzielił ekran na pół i na jednej pokazywał zawodniczkę kopiącą piłkę, a na drugiej słupy. Chyba trochę przekombinował 🙂
Na pięć kolejek przed końcem rundy zasadniczej we francuskiej drugiej lidze Pro D2 coraz lepiej wygląda sytuacja beniaminka Dax – w pierwszym meczu kolejki odniósł znakomite zwycięstwo 27:10 nad Brive i w efekcie awansował na czwarte miejsce w lidze. Zmiana także na czele – fotel lidera straciło Vannes, które zremisowało z walczącym o utrzymanie Angoulême 22:22. Vannes zostało zmienione na czele przez Provence, które pokonało 29:12 przedostanie Montauban. Szansy na przeskoczenie Bretończyków nie wykorzystało natomiast Béziers, które nieoczekiwanie uległo ostatniemu w lidze Rouen 14:20, grając przed godzinę w osłabieniu (i mimo ponad 50-metrowego drop goala: https://twitter.com/i/status/1777268512748114405). Rouen nadrabia straty do Montauban i traci już tylko dwa punkty do przedostatniego miejsca. Nieoczekiwane wygrane odniosły też inne ekipy z dołu tabeli – Valence Romans 38:17 nad Mont-de-Marsan, a Biarritz 29:18 nad Aurillac. Poza tym Nevers po zaciętym pojedynku (sporo żółtych kartek) wygrał z Agen 20:18, a Nevers uległo 19:22 Grenoble (które mimo karnie odjętych punktów jest już blisko czołowej szóstki).
Swoją drogą, Biarritz zmieniło właściciela – za symboliczne 1 euro klub kupiło trzech byłych jego zawodników.
W angielskiej drugiej lidze, Championship, wrócili do wygrywania Ealing Trailfinders, którzy zwyciężyli w najciekawszym pojedynku z trzecimi przed tą kolejką Cornish Pirates 26:17. Wygrywały też inne drużyny z czołówki – wiceliderzy z Coventry pokonali Cambridge 64:12, a Bedford Blues awansowali na trzecią lokatę po wygranej z Nottingham 34:24. Drugie zwycięstwo w sezonie odnieśli London Scottish, którzy nieoczekiwanie wygrali z Hartpury University 29:26 i dzięki temu opuścili ostatnie miejsce w lidze (spadło tam Cambridge).
W Japan Rugby League One minęliśmy półmetek. W pierwszej kolejce rundy rewanżowej zwycięską serię kontynuowali Saitama Wild Knights, którzy rozgromili Sagamihara Dynaboars 53:12 (m.in. dwa przyłożenia Mariki Koroibetego). W najciekawszych, niedzielnych spotkaniach Kobe Steelers przegrali z Tokyo Sungoliath 27:36 (gospodarze nie tylko przegrali, ale i stracili kontuzjowanego Cheslina Kolbe), a mistrzowie sprzed roku Spears Funabashi Tokyo-Bay ulegli Brave Lupus Tokyo 20:22 (zwycięstwo przyjezdnym dało podwyższenie Richiego Mo’ungi po przyłożeniu zdobytym na koniec meczu; wśród gospodarzy błysnął wracający do gry Bernard Foley). Poza tym Black Rams Tokyo ulegli Yokohama Eagles 12:31, Toyota Verblitz pokonała Hanazono Liners (wciąż czekających na pierwszą wygraną) 47:30, a Shizuoka Blue Revs pokonali Mie Heat 43:14. W tabeli nadal na czeli niepokonani Wild Knights z sześcioma punktami przewagi nad Brave Lupus. W czołowej czwórce są też Sungoliath i Eagles, którzy przeskoczyli w rankingu Steelers. Spears są dopiero na ósmym miejscu i do czwartego tracą aż 11 punktów.
Rozstrzygnęły się też losy awansu z trzeciego poziomu ligowego na drugi. Kilka tygodni temu zapewniła go sobie ekipa Hino Red Dolphins, a w ten weekend ubiegłoroczni spadkowicze, Koto Blue Sharks. Reszta stawki ma zbyt dużą stratę, by zmienić losy awansu.
W gruzińskiej lidze Didi 10 rozpoczęła się czteroetapowa faza play-off. W ten weekend walczyły ze sobą ekipy z miejsc 3–6. Ubiegłoroczni wicemistrzowie, Batumi, odpadli po porażce z Bolnisi Koczebi 7:11, choć po rundzie zasadniczej byli notowani na trzecim miejscu. Ten wynik oznacza, że żaden z ubiegłorocznych finalistów nie powtórzy sukcesu. W drugim meczu Ares Kutaisi pokonał Chwamli Tbilisi 27:25, rozstrzygając spotkanie przyłożeniem z podwyższeniem w 80. minucie.
Pięć spotkań rozegrano w ten weekend w Major League Rugby – pauzowały dwie ekipy z zachodu, w tym niepokonani dotąd Houston SaberCats. Przerwę houstończyków wykorzystali Seattle Seawolves, którzy dzięki wygranej 34:32 nad Dallas Jackals wspięli się na pierwsze miejsce w konferencji. Wygraną w tym trudnym pojedynku dał im karny w ostatniej minucie meczu, a dla przegranych aż pięć przyłożeń zdobył jeden zawodnik, Dewald Kotze (to rekord MLR). Na wschodzie na czele konferencji obrońcy mistrzowskiego tytułu, New England Free Jacks, którzy w sobotę wygrali z Miami Sharks 25:3. Dwie nieoczekiwane wpadki gospodarzy – NOLA Gold przegrali z Chicago Hounds 21:38 (dla drużyny z północy to dopiero druga wygrana w sezonie), a Old Glory DC zremisowało z RFC Los Angeles 22:22.
Uczestnicy rozgrywek Super Rugby Americas osiągnęli półmetek rundy zasadniczej. W ostatniej kolejce pierwszej rundy solidarne zwycięstwa odniosły obie ekipy z Argentyny, które wspólnie prowadzą w tabeli. Lider, Pampas, pokonał brazylijskich Cobras 38:20, natomiast na drugie miejsce awansowali Dogos po wygranej nad obrońcami mistrzowskiego tytułu, Peñarolem, 27:12. Urugwajczycy zajmują dopiero piąte miejsce – w ten weekend wyprzedził ich Selknam, który na wyjeździe pokonał American Raptors (pierwsza porażka w serii trzech meczów domowych ekipy spod Denver, ale poniekąd mocno zapracowana – czerwona kartka na początku meczu, a potem jeszcze trzy żółte).
W Szkoci zakończyły się po trzech tygodniach rozgrywki Inter-District Championship. Komplet zwycięstw w rywalizacji odniosła ekipa Południa (czyli regionu Borders), która dopełniła go wygrywając w ten weekend z Caledonia Reds 36:18. Drugie miejsce przypadło drużynie Glasgow i Zachodu, a trzecie Edynburgowi – w starciu tych drużyn, przegrywające przez całe mecz Glasgow, wyrwało zwycięstwo rywalom w ostatniej akcji.
W Bukareszcie rozegrano finał Pucharu Rumunii – rozgrywek poniekąd kadłubowych, bo wzięło w nich udział pięć drużyn (cztery najsilniejsze ekipy z ligi plus tworzona w ubiegłym sezonie drużyna Rapidu Bukareszt, wyeliminowana zresztą w pierwszym meczu, barażowym). W sumie rozegrano cztery spotkania (baraż, dwa półfinały i finał). Po trofeum sięgnęło Dinamo Bukareszt, które na Arcul de Triumph w decydującym meczu pokonał USV Timișoarę 18:11. Wszystkie punkty zwycięzców zdobył z karnych Jondre Williams. Dinamo, które niedawno po 15 latach przerwy zostało mistrzem kraju, na puchar czekało jeszcze dłużej – aż 16 lat.
W Irlandii koniec sezonu zasadniczego nastąpił w All-Ireland League. Cztery miejsca w play-off zajęły czterej ostatni mistrzowie kraju. Pierwsze miejsce zajął obrońca tytułu mistrzowskiego, Terenure College, o punkt mniej miał Cork Constitution (jedyna drużyna spoza Dublina w fazie pucharowej), a o dwa mniej ubiegłoroczny finalista Clontarf. Czwartą drużyną, już z większą stratą (ale i jeszcze większą przewagą nad resztą stawki) został Lansdowne.
W ten weekend rozpoczęły się rozgrywki kilku lig stanowych w Australii, w tym tej wzbudzającej największe zainteresowanie – Shute Shield w Nowej Południowej Walii. Ubiegłoroczni mistrzowie, Randwick, zaczęli od wysokiej wygranej nad Hunter Wildfires 64:17. Natomiast wicemistrzowie, Northern Suburbs, rozpoczęli sezon od porażki z inną utytułowaną drużyną, Sydney University, 29:35.
Nieźle radzili sobie Gruzini w rywalizacji w ramach 6 Nations Festival rozgrywanego w kategorii U18 (wbrew nazwie – z udziałem ośmiu drużyn). Po niewysokiej przegranej ze Szkotami (którym pomóc mieli sędziowie), w ubiegłym tygodniu pokonali 20:19 młodych Francuzów, broniących tytułu mistrzowskiego. Zadecydowała siedmiopunktowa, ostatnia akcja meczu. Wczoraj przegrali z Anglią, ale tylko 19:26 (prowadzili do przerwy, a chwilę przed końcem było 19:19 i w bezsensowny sposób oddali piłkę rywalom na swojej połowie). Gorzej poszło Portugalczykom, który w dwóch pierwszych meczach wyrównaną walkę prowadzili tylko w pierwszych połowach (z Włochami i Walią), a wczoraj ulegli wysoko Irlandii. Warto zwrócić uwagę, że dla tych dwóch reprezentacji to była rzadka okazja (Gruzini dostali ją po 9 latach przerwy – gdy ostatni raz grali, zajęli drugie miejsce), na dodatek póki co możliwa tylko w tej kategorii – w rywalizacji U20 nie ma mowy o poszerzeniu składu uczestników. Rywalizację z kompletem zwycięstw skończyła tylko jedna drużyna – Anglia.
Wybrano najlepszego gracza seniorskiego Pucharu Sześciu Narodów – został nim Tommaso Menoncello, pierwszy Włoch z tym wyróżnieniem od kilkunastu lat. Warto jednak pamiętać, że wybory spośród czwórki nominowanych odbyły się w drodze głosowania internetowego kibiców.
Znamy już rozkład letnich testów. Szalony rozkład gier mają Gruzini – w ciągu trzech weekendów zagrają na trzech różnych kontynentach: zaczną u siebie przeciwko Fidżi, potem zagrają na wyjeździe z Japonią, a na koniec z Australią. Program arcyciekawy, ale podróże mordercze. W Azji po długiej przerwie (sięgającej czasu przed pandemią) do gry wrócą reprezentacje Singapuru i Tajwanu. Zmierzą się na przełomie czerwca i lipca w turnieju, w którym dołączy do nich Tajlandia (żadna z tych trzech drużyn nie zagra w oficjalnych Asia Rugby Championship).
Pojawiają się nieoficjalne informacje o kształcie kwalifikacji do Pucharu Świata (takie z gatunku plotek, choć część z nich z dość wiarygodnych źródeł):
- w Ameryce Południowej w rywalizacji ma wziąć udział dziewięć drużyn (cztery etapy – w pierwszym mają zagrać Ekwador, Peru, Nikaragua, Kostaryka, na zwycięzcę w drugim czeka Kolumbia, w trzecim wygrany zmierzy się z Paragwajem i Brazylią, a dwie najlepsze drużyny w czwartym zagrają z Chile i Urugwajem);
- w Azji uczestniczyć ma osiem ekip (w pierwszym etapie Katar, Kazachstan, Sri Lanka i Indie, a zwycięzca tej rywalizacji ma konkurować z trzema najlepszymi drużynami Asia Rugby Championship, gdzie uczestniczą Hongkong, Korea Południowa, Malezja i ZEA);
- w Afryce zapewne ścieżką kwalifikacji będzie prawdopodobnie Rugby Africa Cup, który wróci po przerwie. Na start ma zostać rozegrany w Maroku baraż, w którym uczestniczyć ma osiem drużyn (Zambia, Madagaskar, Ghana, Tunezja, Botswana, Nigeria, Kamerun i Maroko). Zwycięzca ma awansować do przyszłorocznego turnieju, planowanego w Ugandzie, w którym uzupełni stawkę także ośmiu drużyn (zajmie miejsce ekipy degradowanej w tym roku(?) spośród stawki składającej się z Namibii, Kenii, Zimbabwe, Algierii, Ugandy, Wybrzeża Kości Słoniowej, Senegalu i Burkina Faso);
- baraż międzykontynentalny ma mieć miejsce już w końcu 2025, a więc na dwa lata przed imprezą – miejmy nadzieję, że po to, aby WR mogło ciut zainwestować w nowych uczestników.
W Anglii chyba nie ma co liczyć na zmiany w składzie Premiership. Jedynym klubem, który wystąpił o licencję do gry na tym poziomie są Doncaster Knights (nie zrobili tego faworyci ligi, Ealing Trailfinders, których poprzednie wnioski odrzucano z powodu braku wystarczająco dużego stadionu – przy czym ci nie chcą go rozbudowywać bez pewności awansu, bo w Championship im większy niepotrzebny; na dodatek sporo ekip Premiership nie przyciąga na mecze takiej liczby widzów, która usprawiedliwiałaby wymagania dotyczące miejsc na trybunach). Knights zostali zaakceptowani, ale choć wciąż mają szanse na zwycięstwo w Championship, w tym momencie są dopiero na czwartym miejscu w lidze. A oprócz licencji potrzebne jest zwycięstwo w Championship i wygrana w barażu z ostatnią ekipą Premiership…
Z tej samej ligi także wiadomość o karze nałożonej na Leicester Tigers na naruszenie limitu wynagrodzeń zawodników. Kara jest finansowa – 47 tys. funtów, a dotyczy sezonu 2019/2020, w którym paradoksalnie klub był najsłabszy w lidze (zajął przedostatnie miejsce tylko dzięki karnej degradacji Saracens). To druga kara tego klubu w ostatnim czasie, wcześniej zapłacił ponad 300 tys. funtów kary za cztery wcześniejsze sezony i wciąż nie spotkała go kara w postaci odjęcia punktów. Władze klubu zrzucają odpowiedzialność na swoich poprzedników.
Ile czołowe europejskie ligi otrzymują z kontraktów telewizyjnych? Francuzi ponad 110 mln euro rocznie, URC 64 mln, a Premiership obecnie 42 mln, a od 2024 będzie jeszcze mniej. Bo mało meczów i mało rywalizacji wobec braku ryzyka spadku…
Mieszane reakcje na kontrakt Louisa Reesa-Zammita w NFL. Niektórzy twierdzą, że zamieszanie wokół eks-rugbysty pozwoli na wzrost zainteresowania rugby w Stanach Zjednoczonych (rugby pojawia się w doniesieniach o Walijczyku). Z drugiej strony istnieje obawa, że jeśli transfer skrzydłowego okaże się sukcesem, NFL może zacząć poważnie kusić inne młode, wschodzące gwiazdy rugby, które tam mogą liczyć na nieporównywalnie większe pieniądze.
Kolejnych 60 byłych profesjonalnych rugbystów dołączyło do pozwu zbiorowego przeciwko World Rugby, RFU i WRU, którego uczestnicy domagają się odszkodowań za schorzenia, doznane wskutek uszkodzeń mózgu. W sumie powodów jest już 328.
Z rynku transferowego:
- Sam Whitelock, legenda reprezentacji Nowej Zelandii, obecnie grający we francuskim Pau, ogłosił, że po tym sezonie zawiesi buty na kołku;
- reprezentant Portugalii Nicolas Martins, obecnie w Soyaux Angoulême, podpisał kontrakt z Montpellier;
- Gruzin Wasil Łobżanidze prawdopodobnie podąży w odwrotnym kierunku, z Top 14 do Pro D2 – obecny gracz Tulonu podpisał kontrakt z niemal zdegradowanym już Oyonnax;
- kapitan drużyny Holandii Koen Bloemen przenosi się natychmiast z Bourg-en-Bresse do walczącego o awans do Top 14 Vannes;
- nowym trenerem reprezentacji Samoa został dawny jej kapitan, Mahonri Schwalger (na ostatnim Pucharze Świata był asystentem selekcjonera);
- uwolniony z zarzutów za molestowanie seksualne Kurtley Beale podpisał krótkoterminowy kontrakt z Western Force (w samą porę, by zastąpić kontuzjowanego Harry’ego Pottera).
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia.
Francja:
- Andrzej Charlat (Stade Niçois, Nationale): zagrał cały mecz z Bourg en Bresse, wygrany 33:29. Nicea pozostaje liderem ligi;
- Quentin Cieslinski (Stade Métropolitain, Nationale 2 – grupa 2): zagrał godzinę w meczu z Valence d’Agen, przegranym 17:20. Jego drużyna na kolejkę przed końcem rundy zasadniczej jest druga w swojej grupie;
- Jędrzej Nowicki (CAP Pontarlier, Fédérale 2 – grupa 1): zagrał drugą połowę w meczu z Andrezieux Bouthéon, przegranym 26:29. Pontarlier pozostało na przedostatnim miejscu w grupie.
Zapowiedzi
W kraju w najbliższy weekend wraca rugby ekstraligowe. Ogniwo Sopot zagra z Budowlanymi Lublin, Budowlani Łódź z Juvenią Kraków, a Pogoń Siedlce z Arką Gdynia. Każdy mecz wydaje się mieć wyraźnego faworyta, ale łodzianie pewnie znowu będą chcieli zaszokować rugbową Polskę. Poza tym w kraju mecze jedenastej kolejki I ligi, ósmy turniej Polskiej Ligi Rugby 7, mecze centralnej ligi kadetów oraz turniej kadetek w siódemkach.
Najważniejsze klubowe granie za granicą w przyszły weekend to dwa wydarzenia. Pierwsze z nich to ćwierćfinały europejskich pucharów. W tych na czoło wysuwa się niewątpliwie spotkanie Leinster z La Rochelle (powtórka dwóch ostatnich finałów, tyle że w tym roku na znacznie wcześniejszym etapie). Poza tym ósmą kolejkę zagrają drużyny Super Rugby Pacific (tu m.in. nowozelandzkie derby pomiędzy Hurricanes i Chiefs).
W międzynarodowym rugby zwraca uwagę przede wszystkim trzecia kolejka kobiecego Pucharu Sześciu Narodów oraz mecz Szwedek z Hiszpankami kończący rozgrywki kobiecego Rugby Europe Championship. Poza tym męskie granie – ostatni mecz Rugby Europe Trophy (Szwajcaria – Ukraina), trzy mecze Rugby Europe Conference oraz spotkanie na poziomie Development. A w środę rusza Pacific Challenge.