Finał URC bez Irlandczyków

Przez 22 lata tylko dwukrotnie finały URC odbywały się bez udziału drużyn irlandzkich. W tym roku będzie tak po raz trzeci – Leinster i Munster odpadły w półfinałach. We Francji za burtą play-off Tulon i Racing 92, natomiast Montpellier uratowało swój ligowy byt. W Super Rugby Pacific już tradycyjnie finał czysto nowozelandzki. A nasza siódemkowa reprezentacja zajęła dopiero dziewiąte miejsce w pierwszym turnieju Rugby Europe Sevens Trophy – poprawy póki co nie ma.

Rugby Europe Sevens / Reprezentacja Polski w rugby 7 mężczyzn

Tydzień temu w Chorwacji grały nasze panie, tym razem kolej przyszła na panów – w Zagrzebiu uczestniczyli w pierwszym z dwóch turniejów Rugby Europe Sevens na poziomie Trophy.

Liczyliśmy, że panowie pójdą w ślady pań i faktycznie, turniej nieźle się zaczął. W meczu z Węgrami padł wynik 24:7. Dominowaliśmy nad rywalami, którzy niewiele mieli do powiedzenia. Co prawda po pierwszym przyłożeniu Polaków odpowiedzieli własnym, ale nie mieli specjalnych atutów. Dwa przyłożenia dla naszej drużyny zdobył chyba najskuteczniejszy jej zawodnik na tym turnieju – Tomasz Pozniak. Kolejne spotkanie z Czechami jednak tak dobrze nie poszło. Pierwsze przyłożenie straciliśmy po pół minuty gry, a po pięciu minutach było już 0:19. Pierwszy raz linię 10 m na połowie rywali przekroczyliśmy dopiero w ostatniej akcji pierwszej połowy, zresztą skutecznie – do przerwy było 7:19. Drugą połowę zaczęliśmy z animuszem, ale strata piłki w polu 22 m rywali zaowocowała morderczą kontrą Czechów i utratą kolejnego przyłożenia. Chwilę potem kontuzji doznał Michał Szwarc. Wyrównana walka toczyła się do końca, ale tuż przed upływem czasu dziurę w naszej obronie znaleźli Czesi i zadali ostatni cios – wygrali 33:7. Było źle, ale katastrofa nastąpiła w ostatnim meczu grupowym – przeciwko Turcji, która dotąd na poziomie Trophy nie wygrała jeszcze ani jednego meczu (awansowała na ten poziom drugi raz). Już pierwsza akcja była znamienna – przewaga naszych graczy, ale w kluczowej sytuacji nie wykorzystaliśmy sytuacji 2:1, a chwilę potem straciliśmy piłkę. Co prawda wypchnęliśmy rywala w aut, ale własny wrzut przegraliśmy, a w efekcie Turcy przeprowadzili błyskawiczną kontrę. A zaraz po wznowieniu było już 0:14. Polacy w ostatnich chwilach pierwszej połowy zdobyli dwa przyłożenia i do przerwy przegrywali tylko 12:14. Ale pierwsza akcja po przerwie to znów pokaz szybkości Turków i ich przyłożenie. Polacy walczyli, przyłożył Marcin Morus, ale chwilę potem Turcy znowu zapunktowali po szybkiej, zespołowej akcji i było 17:28. Została minuta, którą zmarnowaliśmy, a przyłożenie w doliczonym czasie gry niewiele zmieniło – przegraliśmy 24:28, a wobec zwycięstwa Węgrów nad Czechami i gorszego stosunku małych punktów w porównaniu z Turcją zajęliśmy ostatnie miejsce w grupie.

Została w tej sytuacji walka o miejsca 9–12. Rywalem w półfinale tej rywalizacji było Monako, a mecz znów zaczął się od straty przyłożenia. Błyskawicznie odpowiedzieliśmy, a chwilę potem wyszliśmy na prowadzenie 14:5, ale nie udało się zdobyć kontroli nad spotkaniem – na koniec pierwszej połowy jeden z Monakijczyków wyrwał się dwóm naszym zawodnikom i zredukował stratę do dwóch oczek, a na starcie drugiej połowy po kolejnym przyłożeniu rywale wyszli na prowadzenie. Na szczęście kolejnej szansy nie wykorzystali, a nasi zdobyli dwa przyłożenia. Było 24:19, Monako jeszcze raz zameldowało się w naszym polu 22 m, ale przegrało własny aut i zwycięstwo udało się dowieźć do końca. W meczu o dziewiąte miejsce przyszło zmierzyć się z Izraelem. Już w pierwszej akcji rywale byli od włos od przyłożenia, ale na szczęście to Polacy jako pierwsi zameldowali się na polu punktowym (tym razem wzorowo wykorzystując przewagę na skrzydle). Izraelczycy mieli jeszcze dwie świetne okazje w pierwszej połowie (raz byli we dwóch bez obrony, ale nie zdołali bez błędu podnieść piłki), ale do przerwy to Polska prowadziła 5:0. W drugiej połowie długo nikt nie stwarzał sobie dobrych szans, aż w końcu Polska podniosła prowadzenie do stanu 10:0 (oba przyłożenia w tym meczu w wykonaniu Pozniaka). Ostatecznie wygrała 10:5, po punktach straconych w ostatniej akcji.

Niespecjalnie udał się nam zagrzebski turniej, a mecz z Turcją i kiepska obrona na pewno dają wiele do myślenia.

Rywalizację wygrali Łotysze, którzy w finale ograli naszych pogromców, Czechów, 28:19. Brąz dla Szwedów, którzy wygrali 33:5 z Luksemburgiem. Turcy po zwycięstwie z Polską nie wygrali już ani jednego meczu, choć sądząc po wynikach mogli napsuć krwi przeciwnikom. W kobiecym turnieju triumfowały Szwedki, które w finale wygrały 31:7 z Gruzinkami. Trzecie miejsce dla Dunek, które pokonały w starciu o brąz Łotyszki 19:12.

Top 14

We Francji toczyła się walka na dwóch frontach: początek play-off o mistrzostwo Francji (dwa ćwierćfinały) i starcie decydujące o utrzymaniu/awansie do Top 14.

RC Toulon – Stade Rochelais 29:34. W pierwszym ćwierćfinale emocji nie brakło. Tulończycy, zadowoleni z pierwszego od paru lat awansu do decydującej fazy rozgrywek, liczyli na pewno na więcej. Ten mecz jednak tylko nieźle zaczęli i nieźle skończyli, a to było za mało. W ciągu pierwszych 20 minut aż czterokrotnie z karnych trafiał Melvyn Jaminet i Tulon dzięki temu prowadził 12:7. Jednak w końcówce pierwszej połowy to podopieczni Ronana O’Gary zyskali przewagę (do przerwy mieli na koncie już trzy przyłożenia – z czego jedno z nich to wzorowe wykorzystanie 50:22: https://twitter.com/i/status/1802068081256062999 – i było 15:24), a po przerwie jeszcze ją powiększyli. Na kwadrans przed końcem Tulon przegrywał 15:34 i mecz wydawał się stracony. Jednak gospodarze nie poddawali się, atakowali, a roszelczycy popełniali błędy. Najpierw żółtą kartkę zobaczył Will Skelton, a chwilę potem Tulon miał na koncie karne przyłożenie, a rywale byli na boisku już tylko w trzynastkę. W tej sytuacji, przy 12 punktach straty, gospodarze mogli marzyć o zwycięstwie, jednak ich ataki nie przynosiły efektów. Drugie przyłożenie udało im się zdobyć dopiero w doliczonym czasie gry, gdy niczego zmienić już nie mogło.

Union Bordeaux-Bègles – Racing 92 31:17. W Bordeaux przez pierwsze 20 minut obrona obu drużyn dominowała nad atakiem, a jedyne punkty padały po karnych. Zaczął Tristan Tedder na samym początku spotkania celnym kopem z ponad 60 metrów (!). Lucu dwukrotnie odpowiedział, ale Racing wyrównał po kolejnym kopie Teddera z własnej połowy. Dopiero w 20 minucie padło pierwsze przyłożenie – na skrzydle wyrwał się kolejno dwóm obrońcom Madosh Tambwe i Bordeaux prowadziło 11:6. Po kolejnych karnych zrobiło się 14:9, a krótko przed końcem pierwszej połowy z przyłożenia cieszyli się paryżanie (niemal identycznym do tego Tambwe) – jednak po TMO zostało unieważnione z powodu minimalnego przodu przy kluczowym podaniu. Ostatnie minuty pierwszej odsłony to presja Bordeaux – jej efektem były kolejne karne, żółta kartka Camerona Wokiego i wreszcie przyłożenie po potężnym maulu. W drugiej połowie początkowo Racing darował kolejne karne gospodarzom, frustracja jego graczy rosła, a Bordeaux punktowało – najpierw kolejny karny Lucu, potem o włos od przyłożenia był Louis Bielle-Biarrey, a wreszcie prowadzenie do stanu 31:12 podniósł Romain Buros po wkopnięciu piłki w pole punktowe przez Lucu. Od tego momentu rosła przewaga Racingu, ale niewiele z niej wynikało. Na kwadrans przed końcem zdobył wreszcie przyłożenie, ale wciąż brakowało 14 punktów. Przegrany aut na 5 m gospodarzy na 5 minut przed końcem w praktyce oznaczał koniec nadziei – a mimo kolejnej takiej okazji w ostatniej akcji meczu, wynik się już nie zmienił.

Pary półfinałowe: Stade Toulousain – Stade Rochelais (grają ze sobą w fazie play-off nieprzerwanie od czterech sezonów, z czego dwukrotnie w finale – i za każdym razem wygrywała Tuluza) oraz Stade Français – Union Bordeaux-Bègles.

FC Grenoble – Montpellier Hérault 18:20. Mecze barażowe o awans/utrzymanie w Top 14 to często zażarte pojedynki. Tak było też tym razem, a Grenoble (ekipa, która zaczęła sezon w Pro D2 z punktami karnymi na koncie) była bliska pokonania finansowych potentatów z Montpellier. Co prawda to goście zaczęli to spotkanie od dwóch przyłożeń i prowadzenia po kwadransie 14:3. Jednak tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę spotkania na prowadzenie 18:14 wyszło Grenoble, które też zaliczyło dwa przyłożenia. Druga połowa nie przyniosła żadnej drużynie klarownych szans na przyłożenia. Zażarta walka toczyła się głównie w środku pola, czasami brakowało szczęścia, czasami decydowały błędy. Na kwadrans przed końcem Montpellier zmniejszyło stratę karnym, z kolei gospodarze zaliczyli pudło z tego fragmentu gry, ale mieli punkt przewagi jeszcze na pięć minut przed końcem. Wtedy Louis Carbonel wykorzystał kolejnego karnego dla Montpellier (trafił między słupy czwarty raz w tym meczu – miał stuprocentową skuteczność w przeciwieństwie do kopacza Grenoble, Sama Daviesa, który trafił tylko połowę z sześciu kopów z podstawki, nie udała mu się też próba z dropa). W ostatnich minutach Grenoble ulegało presji gości i ostatecznie nie było w stanie zmienić wyniku meczu (choć co by było, gdyby próba 50:22 na dwie minuty przed końcem nie była o włos za krótka?).

United Rugby Championship

W URC mieliśmy już półfinały – Irlandia kontra reszta stawki.

Bulls – Leinster 25:20. Początek meczu w Pretorii nie zachwycał – obrona dominowała. Jednak Bulls powoli wypracowywali sobie przewagę, mieli okazje do przyłożeń, a jedno nawet zdobyli, ale nie zostało uznane. Pierwsze punkty padły dopiero po 20 minutach gry – dla Leinsteru. Żółtą kartkę zobaczył skrzydłowy gospodarzy Sergeal Petersen, a piłkę na pole punktowe zaniósł najlepszy w irlandzkiej drużynie James Lowe. Bulls odpowiedzieli jeszcze grając w osłabieniu – 7 punktów zaliczył Johan Goosen. Do przerwy było 10:7 – Bulls znowu zdobyli przewagę, a 3 punkty z karnego zaliczył Goosen. A zaraz po przerwie zrobiło się 17:7, gdy świetny kop zebrał Petersen. Leinster wkrótce zmniejszył stratę ponownie do trzech oczek, a na 20 minut przed końcem wyrównał po karnym (znów świetnie popracował Lowe). Po dwóch kolejnych karnych było 20:20, a spotkanie rozstrzygnęło drugie przyłożenie Petersena. Leinster próbował jeszcze walczyć, ale był w tym meczu po prostu gorszą drużyną. Gwiazdą meczu był wiązacz gospodarzy Cameron Hanekom.

Munster – Glasgow Warriors 10:17. Los Leinsteru podzieliła i druga irlandzka potęga. Broniący mistrzowskiego tytułu Munster, który skończył fazę zasadniczą na pierwszym miejscu, był gospodarzem spotkania i jako pierwszy rozpoczął punktowanie po karnym Jacka Crowley’a (drugim, bo pierwszego spudłował), ale po 20 minutach gry pierwsze przyłożenie zdobyli Szkoci – Kyle Steyn po przechwycie. Zrobiło się 3:7 i prowadzenia Warriors nie oddali już do końca. Po kilku minutach drugiej połowy podnieśli prowadzenie drugim przyłożeniem i było 3:14. Irlandczycy szybko z powrotem zredukowali stratę do czterech punktów, ale ich ataki z ostatnich 25 minut tak naprawdę nie przynosiły zagrożenia – raz po raz próbując konstruować akcje wypuszczali piłkę z rąk i sędzia dyktował młyny dla Szkotów. Tak było też w ostatniej akcji – którą Munster grał już w czternastkę (czerwona kartka kilka minut przed końcem Alexa Nankivella za bezsensowny atak), a przyłożenie mogło dać mu już tylko remis (po trzech punktach z karnego Szkotów).

Finał po raz trzeci z rzędu w Południowej Afryce. I dopiero po raz trzeci w całej historii ligi bez udziału irlandzkiej drużyny. Gospodarze podobno mimo wcześniejszych obaw związanych z planowanym zaprzysiężeniem prezydenta RPA będą mogli zagrać na Loftus Versfeld.

Super Rugby Pacific

Kolejny sezon Super Rugby Pacific dobiega do końca. I znów finałowe rozstrzygnięcie zapadnie w gronie czysto nowozelandzkim.

Blues – Brumbies 34:20. Już w piątek dowiedzieliśmy się, że w kolejnym finale Super Rugby Pacific nikt Nowozelandczykom nie będzie przeszkadzał. Australijski rodzynek w półfinałach, Brumbies, miał jednak wyjątkowo ciężkie zadanie w Auckland. A pierwsze 20 minut dobitnie to udowodniło – gospodarze rzucili się do ataku, zdominowali Australijczyków fizycznie i zaliczyli w krótkim czasie aż cztery przyłożenia. Było 24:6. Co prawda pod koniec pierwszej połowy przyłożenie Roba Valetiniego dało Brumbies nadzieję, a 20 minut po przerwie to okres ich naporu, ale mimo kilku dobrych szans na kolejne punkty efektu żadnego to nie przyniosło. Tymczasem po tych 20 minutach pierwszy porządny atak gospodarzy w drugiej połowie skończył się przyłożeniem Hoskinsa Sotutu. Było już 21 punktów różnicy i szanse Brumbies na odwrócenie losów meczu stały się minimalne. Zdobyli jeszcze przyłożenie w końcówce, ale ono nic już nie zmieniło.

Hurricanes – Chiefs 19:30. W drugim półfinale odrobinę nieoczekiwana porażka gospodarzy, Hurricanes, którzy przecież mieli świetny sezon. Chiefs zanotowali znakomity początek meczu: w ciągu pierwszych sześciu minut dobyli dwa przyłożenia (pierwsze po rajdzie skrzydłem, drugie po zablokowanym kopie) i prowadzili 14:0. A po kwadransie i karnym niezawodnego tego wieczoru Damiana McKenziego (skuteczność 6/6, w sumie 15 punktów) 17:0. Wtedy jednak licznik Chiefs się zatrzymał i goście dwukrotnie musieli grać w osłabieniu. Canes zmniejszyli stratę na początku drugiej połowy do stanu 14:20, drugie przyłożenie zdobywając właśnie w okresie gry w przewadze. Ale na 20 minut przed końcem w krótkim czasie Chiefs zdobyli kolejne 10 punktów (w tym przyłożenie po akcji wyśmienicie rozpoczętej przez Wallace’a Sititego) i w ten sposób rozstrzygnęli spotkanie. Canes co prawda zaliczyli przyłożenie na 10 minut przed końcem, ale brakujących 11 punktów nie zdołali już odrobić.

W finale zmierzą się zatem Blues i Chiefs, a mecz zostanie rozegrany na Eden Park w Auckland.

Z kraju

Na początku tygodnia odbyły się w Aix-en-Provence akademickie mistrzostwa świata w rugby 7, w których uczestniczyły obie reprezentacje Polski – męska i żeńska (ta druga pierwszy raz w historii). Polki zaczęły turniej od wysokich porażek – 0:52 z Japonią (późniejszymi zwyciężczyniami turnieju, po finałowej wygranej nad Kanadą) i 0:50 z Hiszpanią. Drugiego dnia było lepiej – najpierw przegrały z RPA 5:10, a w ostatnim meczu grupowym pokonały dzięki dobrej drugiej połowie Meksyk 36:17. W efekcie w fazie finałowej nasze zawodniczki zagrały w meczu o siódme miejsce, w którym jednak uległy Irlandkom 0:43. Panowie też mieli słaby start – 0:57 z Południową Afryką (ale to przecież Blitzboks, nawet jeśli uniwersyteccy), ale jeszcze tego samego dnia poprawili humory remisując 12:12 z Hiszpanią (mimo dwóch żółtych kartek). W kolejnym meczu grupowym niestety ulegli Argentynie 19:39 (mimo prowadzenia 14:7 do przerwy, w drugiej połowie znowu nie pomogły kartki – całą tę część spotkania Polacy grali w osłabieniu po drugiej żółtej kartce Patryka Chaina), a na koniec tej fazy rozgromili Singapur 52:0. Zajęli trzecie miejsce w grupie (o przysłowiowy włos wyprzedzając Hiszpanię) i zagrali w fazie finałowej o piąte miejsce, ulegając jednak Australii 0:43. Mistrzem wśród panów została Francja, która w finale pokonała RPA.

W Siedlcach odbył się trzeci i zarazem ostatni turniej mistrzostw Polski juniorów w rugby 7. I trzeci raz zwyciężyła Juvenia Kraków, która w ten sposób wywalczyła tytuł mistrzowski, odzyskując go po dwóch sezonach przerwy. Trzeci raz w tym roku pokonała w finale Orkana Sochaczew, którego zawodnicy założyli na szyje srebrne medale. Te same dwie drużyny na szczycie hierarchii, co w juniorskich piętnastkach – tyle że w odwróconej kolejności. Trzecie miejsce w turnieju i zarazem brąz mistrzostw Polski wywalczyła drużyna AZS AWF Warszawa, spychając z podium wyprzedzających ich przed tym turniejem Budowlanych Lublin (to pierwszy młodzieżowy medal akademików do 14 lat). Medali tym razem na szyję nie założyli gracze Budowlanych Łódź – klubu, który triumfował w dwóch poprzednich edycjach tych rozgrywek.

Rozegrano też dwa turnieje eliminacyjne mistrzostw Polski kadetów w rugby 7. Dla grupy północnej był to pierwszy turniej, a zebrała się w gronie siedmiu drużyn w Gdańsku. Bez porażki przeszli przezeń Budowlani Łódź, którzy najcięższą przeprawę mieli w finale – wygrali w nim z Ogniwem Sopot 14:12. Trzecie miejsce po wygranej nad Arką Rumia zajęła Lechia Gdańsk. [Poprawka: to był drugi turniej, a do OOM awansowały te same cztery drużyny, które w Gdańsku były na czterech pierwszych miejscach]. Grupa południowa spotkała się w Siedlcach – już drugi raz w tym sezonie. I drugi raz triumfował Orkan Sochaczew, wygrywając w finale 31:12 z Budowlanymi Lublin. Trzecie miejsce zajęli gospodarze po wygranej w meczu o brąz z Juvenią Kraków. Do Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży awansowały te właśnie cztery drużyny.

Poznaliśmy skład reprezentacji Polski kobiet w rugby 7 na przyszłotygodniowy turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich. Niestety, w składzie brakuje kilku ważnych zawodniczek: tak znakomicie prezentującej się w ostatnich turniejach Katarzyny Paszczyk, Małgorzaty Kołdej (która jednak po kontuzji nie wróciła jeszcze do pełni formy) oraz Ilony Zaiszliuk (zapewne wciąż nie udało się jej zdobyć polskiego paszportu, a reguły reprezentowania kraju w igrzyskach i kwalifikacjach do nich są ciut inne niż w pozostałych rozgrywkach).

Ze świata

Odbyło się kilka spotkań międzynarodowych kobiet. W Suvie Fidżi przegrało z Japonią 15:24. W Medellin zdegradowana z WXV Kolumbia rozgromiła Trynidad i Tobago 96:0 (dla zwyciężczyń było to przygotowanie do meczu o awans na Puchar Świata przeciwko Brazylii; co ciekawe, Trynidadki grają w piętnastki z przerwami już od 2003). Z kolei Hiszpanki zmierzyły się z Kanadą A (sporo szans dla młodzieży) i przegrały 26:27 (choć były blisko rewanżu za porażkę 12:27 sprzed tygodnia).

W ramach Rugby Europe Sevens grano nie tylko na poziomie Trophy (o czym wyżej), ale także na poziomie czwartym, czyli Conference 2 (tylko wśród panów). Turniej rozegrano w czarnogórskim Barze z udziałem ośmiu drużyn (w tym dwóch reprezentacji gospodarzy). W finale Cypr pokonał Słowację 19:12, trzecie miejsce zajęła Słowenia.

Męskich meczów międzynarodowych w piętnastkach wśród seniorów w ten weekend nie było, padł jednak ciekawy wynik w spotkaniu międzynarodowym U20: Gruzja pokonała Anglię 45:17, rewanżując się za porażkę 7:31 sprzed kilku dni. To już drugie zwycięstwo młodych Gruzinów nad Anglikami w ciągu roku, tymczasem wciąż mają szansę na regularne mecze z reprezentacjami z 6N tylko w kategorii U18.

W Super Rugby Americas rozegrano finał, w którym zmierzyły się obie argentyńskie drużyny tej ligi. W Buenos Aires mieliśmy jednak niespodziankę – miejscowi Pampas ulegli Dogos (Pampas dotąd w całym sezonie przegrali tylko raz, choć akurat w domowym meczu z tym samym przeciwnikiem). Pierwsza połowa była wyrównana, a zakończyła się jednopunktowym prowadzeniem Pampas. Druga połowa to jednak festiwal błędów gospodarzy, zdominowanych fizycznie przez gości, którzy punktowali z karnych (aż 15 punktów), a na koniec dorzucili jeszcze karne przyłożenie. Niewielkim pocieszeniem było przyłożenie dla gospodarzy zdobyte na koniec meczu – to Dogos sięgnęli po swój pierwszy triumf w SRA wygrywając 37:21.

Najciekawszym starciem Major League Rugby w ten weekend były mecz na szczycie konferencji zachodniej – Houston SaberCats umocnili się na prowadzeniu, wygrywając z Seattle Seawolves 28:25 (zespoły dzieli w tabeli już 11 punktów). Poza tym Dallas Jackals po przyłożeniu straconym w ostatniej akcji przegrali z Old Glory DC 34:36, prowadzący na wschodzie New England Free Jacks pokonali Utah Warriors 36:27 (hat-trick Nowozelandczyka Jeda Melvina), Anthem uległ Miami Sharks 14:30, a Los Angeles mimo prowadzenia do przerwy przegrało z NOLA Gold 21:38. Ostatni mecz kolejki zostanie rozegrany w nocy z poniedziałku na wtorek (a Chicago Hounds przystąpią do niego z nieoczekiwanie zmienionym trenerem).

Czwarty raz z rzędu i dziesiąty w historii mistrzem niemieckiej Bundesligi została drużyna SC Frankfurt 1880. W finale mieliśmy zestawienie identyczne jak przed rokiem – rywalem frankfurtczyków była drużyna SC Neuenheim. Padł wynik 20:14, a zwycięstwo Frankfurtu było w dużej mierze zasługą obrońcy Edo Stelli, który zdobył z karnych 15 punktów; do tego przyłożenie dorzucił doświadczony Raynor Parkinson.

W najciekawszym spotkaniu rumuńskiej Liga de Rugby obrońca mistrzowskiego tytułu, Dinamo Bukareszt, pokonał 28:22 lidera ligowej tabeli, Timișoarę. Poza tym Steaua Bukareszt wygrała z Universitateą Kluż 49:19. Mimo porażki Timișoara pozostała na prowadzeniu w lidze. Trzeci mecz tej kolejki, Rapidu z Baia Mare, zostanie rozegrany dopiero w sierpniu, po przerwie w ligowych rozgrywkach na okienko reprezentacyjne (Rumuni wybierają się do Stanów Zjednoczonych i Kanady).

W Anglii tydzień po rozstrzygnięciu w Premiership rozegrano na Twickenham finał innych rozgrywek, o tradycji sięgającej znacznie głębiej, rozgrywanych jeszcze w XIX w. Dziś mają tylko cień dawnego znaczenia, ale mimo wszystko warto zwrócić uwagę, że w finale County Championship Kent obronił tytuł mistrzowski (i zdobył go piąty raz w historii) wygrywając 31:30 z Yorkshire z Peterem Hudsonem-Kowalewiczem w składzie. Yorkshire prowadziło do przerwy 15:9, ale niemal całą drugą połowę grało w osłabieniu. Rrezentant Polski zaliczył dwie asysty, w tym w samej końcówce spotkania – gdy do przechylenia szali na korzyść jego drużyny brakło skutecznego podwyższenia. Co nie udało się panom z Yorkshire, udało się paniom z tego hrabstwa – wygrały 37:7 z Surrey, odzyskując tytuł po dwóch latach przerwy (tu historia rozgrywek jest znacznie krótsza, zaledwie kilkuletnia).

EPCR ogłosiło szczegóły kolejnego sezonu europejskich pucharów. Wielkich zmian nie będzie – formaty obu pucharów identyczne jak dotąd (włącznie z kuriozalną fazą grupową). W Champions Cup 24 drużyny (osiem czołowych z każdej z trzech lig), w Challenge Cup 18 drużyn – wszystkie pozostałe z tych trzech lig oraz dwie zaproszone (tych nie podano oficjalnie, ale można spodziewać się, że jedną z nich będzie gruziński Black Lion, do którego w tej przerwie wróci kilku gruzińskich graczy z Top 14; zdziwiłbym się też, gdyby drugą nie okazali się Cheetahs). Finały rozgrywek odbędą się w Cardiff, a losowanie grup odbędzie się 2 lipca. W Champions Cup nie będzie ani jednej drużyny walijskiej – Ospreys co prawda finiszowali na ósmym miejscu w URC, ale miejsce w tej stawce odebrali im Sharks, którzy byli sklasyfikowani niżej, jednak awans wywalczyli wygrywając Challenge Cup.

Trenerzy czołowych reprezentacji ogłaszają składy na lipcowe testy:

  • Steve Borthwick do składu Anglii na tournée po Japonii i Nowej Zelandii zabiera sześciu potencjalnych debiutantów. Nie ma oczywiście zawodników wyjeżdżających do Francji z Owenem Farrellem na czele (ponieważ nie ma też kontuzjowanego George’a Forda, łącznikami ataku będą dwaj Smithowie, Marcus i Fin). Wśród potencjalnych debiutantów jest najskuteczniejszy pod względem liczby przyłożeń gracz tego sezonu Premiership, Ollie Sleightholme. Nie ma Beno Obano – drogo kosztuje go czerwona kartka;
  • Szkoci, którzy wybierają się w objazd obu Ameryk (cztery mecze z rywalami z Tier 2), zostawiają na Wyspach Brytyjskich Finna Russella i kilku innych ważnych graczy, za to szansę dostanie aż dziesięciu potencjalnych debiutantów. Szkoccy dziennikarze żałują, że w składzie nie znalazło się miejsce dla młynarz Glasgow Warriors Johnny’ego Matthewsa, który w kadrze zagrał tylko raz, a w lidze robi świetne wrażenie;
  • w składzie Walii, która wybiegnie na boisko już za tydzień przeciwko Południowej Afryce, zwracają uwagę dwa nazwiska: Steve Gatland postanowił powalczyć o młodego obrońcę Gloucesteru, który w młodzieżówkach grał dla Anglii i Walii, Josha Hathaway’a, a do tego w kadrze znalazło się miejsce dla Matthew Screecha, który zagrał dla Walii dotąd tylko raz i dawno temu;
  • w reprezentacji Włoch ruszającej na Pacyfik i do Japonii mamy czterech potencjalnych debiutantów – trzech z Top 14 i czwartego z Bath, Matta Gallaghera (byłego reprezentanta młodzieżowego Anglii);
  • ciekawostka dotycząca 30-osobowego składu kadry Stanów Zjednoczonych – każdy klub MLR ma w nim swoich reprezentantów (najwięcej, bo czterech, Chicago Hounds, natomiast po jednym m.in. z obu drużyn liderujących obecnie w konferencjach).

Michael Hooper (który z powodu kontuzji opuścił finał SVNS) i Mark Nawaqanitawase (zmierzający do NRL od przyszłego roku) zostali uwzględnieni w kadrze siódemkowej Australii na nadchodzącą serię spotkań z Fidżi.

Top 14 podało dane dotyczące frekwencji na meczach ligowych. W sumie na stadionach w fazie zasadniczej zasiadło ponad 2,7 mln widzów, co stanowi rekord ligi. Największą średnią frekwencję odnotowano na meczach w Bordeaux – średnio ponad 27 tys. widzów, na kolejnych miejscach Tuluza i (mimo kiepskiego sezonu) Lyon. Dopiero szóste miejsce La Rochelle, ale frekwencja tam jest wciąż stuprocentowa (tyle że stadion ma tylko 16 700 miejsc).

RFU ogłosiło, że od sezonu 2025/26 wprowadzi mecze barażowe o awans do Premiership z Championship. Najsłabsza drużyna Premiership będzie grała z najlepszą ekipą z Championship mecz i rewanż. Ponadto poinformowano o złagodzeniu standardów wymaganych od nowych drużyn w lidze (i to tego z nich, który w praktyce blokował możliwość awansu – wymagana pojemność stadionu będzie wynosić 5 tys. miejsc, a nie 10 tys. – ta będzie docelową, do osiągnięcia w ciągu czterech alt). To dwie znakomite wiadomości, szkoda jednak, że tak późno, i że droga do awansu prowadzi tylko przez play-off. Zresztą, czy po tak długim czasie i takiej redukcji finansowania klubów z Championship (nie ma mowy o zmianach w tym zakresie) nawet w przypadku wywalczenia awansu będą one w stanie być konkurencyjne w Premiership? Ponadto ma zostać utworzony organ zarządzający Championship złożony po równo z przedstawicieli RFU i klubów z niezależnym przewodniczącym.

Ze Szkocji informacja o przyspieszonym wygaszeniu Super Series – już wcześniej ogłoszono, że program nie będzie przedłużony, ale zgodnie z pierwotną umową ostatni sezon rozgrywek miał nastąpić tej jesieni. Teraz, wraz z finiszem wiosennych rozgrywek Super Series Sprint, SRU podała, że już tej jesieni Super Series nie będzie rozgrywane, a najwyższym krajowym poziomem będzie po staremu Premiership.

Beauden Barrett po zakończeniu sezonu w Japonii przyjechał do Nowej Zelandii i w ten weekend wystąpił w barwach swojej dawnej drużyny, Coastal (pierwszy raz od czternastu lat) w rozgrywkach prowincji Taranaki. Zagrał drugą połowę i pomógł swej ekipie wygrać z Inglewood 52:12.

Z rynku transferowego:

  • kolejny cios dla Wallabies – po Marku Nawaqanitawase kolejna wschodząca gwiazda australijskiego rugby, łącznik ataku Carter Gordon, który dotąd występował w rozwiązywanych Rebels, zdecydował o przeniesieniu się do NRL. Przez dwa najbliższe sezony będzie grać w rugby league dla Gold Coast Titans;
  • inny z młodych reprezentantów Australii, Jordan Petaia, podobno rozważa jeszcze dalszą podróż – ponoć bliski jest decyzji o pójściu śladem Louisa Reesa-Zammita i podjęciu próby wejścia do NFL;
  • odchodzący z Gloucesteru Jonny May będzie grać w Pro D2 dla Soyaux Angoulême;
  • szkocki młynarz George Turner podpisał kontrakt z Kobe Steelers;
  • do Japonii wybiera się także kolejny z All Blacks – Akira Ioane z Blues;
  • z ekipy Highlanders odchodzi były reprezentant Walii Rhys Patchell – i kto wie, czy też nie do Japonii;
  • z kolei japońskich Black Rams Tokyo opuszcza inny były reprezentant Walii Hadleigh Parkes;
  • Philippe Saint-André, były trener reprezentacji Francji i Montpellier, został dyrektorem sportowym drugoligowego Provence;
  • były kapitan reprezentacji Argentyny Agustín Creevy dołączy na miesiąc do sztabu szkoleniowego reprezentacji Hiszpanii, która wybiera się w lipcu na wyspy Pacyfiku;
  • ciekawostka z Anglii: Craig Hampson w przyszłym sezonie będzie równolegle zaangażowany w dwóch klubach Championship – będzie grać dla Ealing Trailfindes i trenować beniaminka, Chinnor.

Zmarli w ubiegłym tygodniu: w wieku 87 lat Ralph Coulton, który grał dla All Blacks na przełomie lat 50. i 60, a w wieku 97 lat Courtenay Meredith, reprezentant Walii z lat 50. (debiutował w zwycięskim meczu z Nową Zelandią w 1953, uczestniczył też w wyprawie British & Irish Lions w 1955).

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia.

Australia:

  • Brandon Olow (Perth Bayswater RUC, Western Australia – Premier Grade): wszedł na boisko w 32. minucie w meczu z Wanneroo przegranym 20:22 (to chyba jego pierwszy mecz w tym sezonie, choć rozgrywki trwają już dobre kilka tygodni). Bayswater zajmuje dziesiąte miejsce w stawce jedenastu drużyn.

Szkocja:

  • Max Loboda (Boroughmuir Bears, Super Series Sprint): wyszedł w podstawowym składzie i zdobył przyłożenie w meczu o piąte miejsce w lidze przeciwko Southern Knights, wygranym 47:24;
  • Zenon Szwagrzak (Southern Knights, Super Series Sprint): w tym samym meczu co Loboda, także od pierwszej minuty, ale po przegranej stronie;
  • Ronan Seydak (Heriot’s RC, Super Series Sprint): wyszedł w podstawowym składzie i zagrał godzinę w meczu o trzecie miejsce z Watsonians, wygranym 40:17.

Szwajcaria:

  • Kacper Ławski (RC Yverdon, LNA): na ławce rezerwowych zaczął finał ligi przeciwko Nyon, przegrany 22:23.

Zapowiedzi

W kolejny weekend będziemy emocjonować się zdarzeniami w Monaco – nasza kobieca reprezentacja powalczy o jedyne już pozostałe miejsce w turnieju rugby 7 na igrzyskach olimpijskich. Łatwo nie będzie, ale trzymamy kciuki.

Na świecie najwięcej uwagi przyciągają ostatnie etapy rozgrywek ligowych. W najbliższy weekend zobaczymy finały United Rugby Championship i Super Rugby Pacific, a do tego półfinały Top 14.

Wróci także męskie granie międzynarodowe. Przed nami ostatnia kolejka mistrzostw Azji (ZEA – Malezja i Hongkong – Korea Południowa), mecze w Afryce (Zambii z Zimbabwe – tu tradycyjnie zagrają i panowie, i panie – oraz Burundi z Tanzanią) i Ameryce Północnej (Gujana z Trynidadem i Tobago). Najwięcej uwagi przyciągają jednak pierwsze starcia w ramach letnich testów – mecz Japonii z Anglią (dodatkowego smaczku pojedynkowi dodaje Eddie Jones na ławce Japonii), a na Twickenham: Południowej Afryki z Walią i Barbarians z Fidżi (ostatni mecz w karierze Sama Whitelocka).

W kraju kolejne medale do rozdania – w Krakowie odbędzie się turniej finałowy mistrzostw Polski siódemek panów.

Dodaj komentarz