Tym, którzy wypełnili moją ankietę, bardzo dziękuję, a innych czytelników nadal zapraszam do wypełnienia (bardzo krótka, pod linkiem https://forms.gle/m1FY5n762NZ12Rtx8). To co najciekawsze w światowym rugby w ten weekend to piękne starcie Wysp Północnej i Południowej w Nowej Zelandii, a także czerwona kartka Owena Farrella w Anglii i szlagier Clermont – Tuluza (też okraszony kartonikami) we Francji.
Pro14
W Pro14 półfinały sezony 2019/2020. Miał być hit w meczu odwiecznych irlandzkich rywali, Leinsteru i Munsteru. Zawody jednak nie porywały, padło w nich zaledwie jedno przyłożenie, a w drugiej połowie gracze obu drużyn zdobyli tylko trzy punkty (zdobywca Złotego Buta Pro14, JJ Hanrahan, spudłował w tej części spotkania dwa karne z niezłych pozycji). Leinster kontynuował swoją zwycięską passę i wygrał 13:3. A Munster znowu kończy swój udział w rozgrywkach na półfinale.
Drugi półfinał początkowo wyglądał podobnie jak pierwszy: w pierwszej połowie więcej było w nim walki, niż punktów. Edynburg po błędzie obrony Ulsteru na początku spotkania wyszedł na prowadzenie 5:0 i do przerwy wynik się już nie zmienił. Po przerwie jednak mecz nabrał rumieńców. Edynburg zwiększył przewagę do 12 punktów, Ulster zaś ponownie zniwelował ją do pięciu po znakomitej, pełnej offloadów akcji skrzydłem. Edynburg ponownie odskoczył (też fantastyczna akcja), ale pod koniec meczu Ulster zdołał wyrównać wynik meczu na parę minut przed końcem, po przyłożeniu zdobytym potężnym maulem: było 19:19. Swoją szansę w ostatniej minucie dostali rugbyści z Belfastu i ją wykorzystali: rezerwowy Ian Madigan, który parę minut wcześniej popisał się pięknym podwyższeniem spod linii bocznej, tym razem dostał szansę z karnego z ponad 40 m i również ją wykorzystał. Ulster wygrał w Edynburgu 22:19 i będziemy mieć pierwszy od czterech lat wewnątrzirlandzki finał rozgrywek: Leinster – Ulster. Swoją drogą, rewanż za finał sprzed siedmiu lat – wtedy Leinster wygrał na tym samym stadionie 24:18.
Ze Szkocji dobiegła informacja, że federacja porozumiała się z zawodnikami co do cięcia wynagrodzeń. Szczegółów jednak nie podano.
Top 14
Pierwszym meczem nowego sezonu francuskiej ligi Top 14 nie było ostatecznie starcie Stade Français z Bordeaux – epidemia wyeliminowała w paryskim klubie dużą grupę graczy i zespół nie byłby w stanie zestawić pierwszego rzędu młyna. Dlatego sezon zainaugurowali gracze Montpellier i Pau. W tej pierwszej drużynie co prawda krótko przed weekendem stwierdzono przypadek zakażenia wśród zawodników (i kolejny wśród personelu), jednak zgodnie z protokołem medycznym LNR, mniej niż trzy zakażenia nie wstrzymują meczu. Emocji było sporo: najbogatszy klub ligi (a może i świata), Montpellier, do przerwy prowadził 23:10. W drugiej połowie jednak przez dwadzieścia minut grał w osłabieniu, a Pau powoli odrabiało straty. Tuż przed końcem Montpellier prowadziło już tylko 23:19, a skończyło się wynikiem 23:26: w ostatniej akcji meczu, już w 83. minucie, sędzia przyznał Pau karne przyłożenie – potężnie pchnęli młynem na piątym metrze, a rywale zatrzymali ich nieprzepisowo.
Jednym z najciekawiej zapowiadających się spotkań kolejki było starcie drugiej i trzeciej drużyny poprzedniego, przerwanego sezonu: Lyon podejmował paryski Racing 92. Emocji było sporo, a wynik przez większość meczu utrzymywał się na styku. Do przerwy Lyon prowadził 16:13. Pierwsze punkty w meczu dla tej ekipy padły z drop goala Jonathana Wisniewskiego z 40 metrów, a pierwsze przyłożenie zdobył Mathieu Bastereaud, który wrócił do Francji po przerwie na grę w Nowym Jorku. W drugiej połowie to paryżanie wyszli na prowadzenie po zdobyciu 14 punktów, Lyon odpowiedział siedmioma i choć do końca meczu pozostało kilkanaście minut, a różnica punktowa wynosiła zaledwie 4 oczka, nic się już nie zmieniło. Lyon przegrał u siebie 23:27, inkasując tylko punkt bonusowy.
Szlagierem kolejki był mecz Clermont z Tuluzą. Była to powtórka ostatniego finału ligi (z 2019), a na trybunach miało pojawić się aż 10 000 widzów. I obejrzeli pełne dramaturgii widowisko. Po dwudziestu minutach było 6:5 dla gospodarzy. Wtedy Clermont zdobył karne przyłożenie dające mu prowadzenie 13:5. Żółtą kartkę za zawalenie maula na linii pola punktowego zobaczył Julien Marchand i okazało się, że od tej chwili gracze z Tuluzy grali w osłabieniu do końca meczu: gdy mijało dziesięć minut kary Marchanda czerwoną kartkę zobaczył Joe Tekori. Wydawało się, że mecz dla Clermont jest już ustawiony (ponad godzina z przewagą liczebną), w ciągu ostatnich pięciu minut pierwszej połowy zdobyli kolejne 10 punktów i prowadzili 23:5. Jednak druga połowa na pewno nie poszła zgodnie z planem graczy spod znaku Michelina. Choć po dziesięciu minutach goście pozostali już tylko w trzynastkę (druga czerwona kartka, dla Rory’ego Arnolda), to oni punktowali. Do 60. minuty zdobyli 17 punktów, oddając gospodarzom zaledwie 3 i było już tylko 26:22. Parę minut później żółtą kartkę zobaczył gracz Clermont, Daniel Bibi Biziwu i Tuluza poszła za ciosem wychodząc na prowadzenie 30:26. Jednak to Clermont wciąż miało jednego gracza więcej na boisku, wreszcie zdobyło przyłożenie i zrobiło się 33:30. Jednak Tuluza nie rezygnowała, a ostatnie minuty były pełne dramatyzmu. Tuluza mimo różnicy dwóch zawodników atakowała, a kilkakrotnie przyznawane im karne w zasięgu kopu na bramkę wykorzystywała na wykopy w aut: remis ich nie interesował, grali o pełną pulę. Minutę przed końcem przedarli się na pole punktowe rywali, ale sędzia unieważnił przyłożenie po TMO uznając, że gracz Tuluzy nie wypuścił piłki po tym, jak przeciwnik sprowadził go na ziemię. Wydawało się, że jest pozamiatane, była już 80. minuta, ale Tuluza odzyskała piłkę i ponownie zaatakowała. Ponownie też dostała rzut karny, który mogła zamienić na kop na bramkę, ale znowu przeniosła grę na piąty metr Clermont. Tym razem jednak gospodarze zmusili gości do błędu i mecz skończył się wynikiem 33:30. Niewątpliwie jednak hit spełnił pokładane w nim oczekiwania. Dla Clermont 21 punktów zdobył Camille Lopez (przyłożenie oraz dwa podwyższenia i cztery karne).
Poza tym: La Rochelle pokonało Tulon 29:15. Świetna postawa roszelczyków w obronie: nie pozwolili graczom z Tulonu na zdobycie ani jednego przyłożenia; z drugiej strony sami nie zdołali wykorzystać okresu gry z przewagą dwóch zawodników. 24 punkty dla La Rochelle zdobył Ihaia West (pięć karnych, dwa podwyższenia i przyłożenie). Agen uległo Castres 22:26. Trzy przyłożenia dla Agen (z czego dwa Gabriela Ibitoye) nie wystarczyły – choć Castres zdobyło jedno mniej, to więcej punktów z kopów zaliczył Benjamin Urdapilleta. W starciu dwóch beniaminków z poprzedniego sezonu Brive pokonało Bajonnę 42:23. Dzięki temu zostało liderem w tabeli po pierwszej kolejce. Co ciekawe, żaden ze zwycięzców nie zdobył punktu bonusowego (we Francji przyznawanego, gdy zdobędzie się trzy przyłożenia więcej od przeciwnika).
Ruszyła też druga liga – Pro D2 – tu mieliśmy dwa odwołane mecze. W podstawowej piętnastce Provence wybiegł na boisko nasz Andrzej Charlat. Choć nie zapisał punktów na swoim koncie, to jego drużyna odniosła bonusowe zwycięstwo.
Podobnie można podsumować debiut Katarzyny Paszczyk w drużynie z Rennes (z tą różnicą, że weszła z ławki). W pierwszej kolejce żeńskiej ligi francuskiej (Elite 1) jej drużyna pokonała Stade Français 68:0.
Premiership
W Anglii osiemnasta kolejka Premiership. Mecz Northampton Saints z Exeter Chiefs był próbą generalną ćwierćfinału Champions Cup, który zobaczymy za dwa tygodnie w tym samym zestawieniu (tyle że rozgrywany w Exeter, a nie Northampton). Miał jednak i tym razem realną stawkę, bo Saints potrzebowali punktów, by utrzymać się w walce o awans do półfinałów ligi. Spotkanie nie zawiodło, ale Saints ostatecznie przegrali 19:22. Już po dziesięciu minutach przegrywali 0:14, ale wzięli się w garść i na początku drugiej połowy wyszli na prowadzenie 19:14. W końcówce jednak to gracze z Exeter byli skuteczniejsi. Bardzo kiepska passa Saints, którzy przez długi czas byli w czołowej dwójce tabeli, a teraz w pięciu spotkaniach po wznowieniu ligi odnieśli zaledwie jedno zwycięstwo (to szósta z rzędu przegrana na swoim stadionie) i chyba już stracili szansę na półfinał. Z kolei Chiefs mają w tym samym okresie komplet pięciu zwycięstw. A warto zwrócić uwagę, że Saints grali właściwie w najmocniejszym zestawieniu, natomiast Chiefs wystawili w zasadzie drugi skład.
W innym ciekawym meczu Saracens podejmowali Wasps i po raz drugi w tym sezonie ponieśli porażkę na swoim stadionie: przegrali 18:28. Co prawda już po dwóch minutach meczu i przyłożeniu Elliota Daly’ego wyszli na prowadzenie 7:0, jednak w pierwszej połowie nic więcej nie osiągnęli, a Wasps, choć bez przyłożeń, raz po raz punktowali z karnych i do przerwy było 7:12. Po przerwie Saracens się przebudzili, dorzucili osiem punktów (przyłożenie Seana Maitlanda i karny Owena Farrella) i wyszli na prowadzenie. W 61. minucie było 15:15, gdy nastąpił moment zwrotny w meczu: Owen Farrell dostał czerwoną kartką za wyjątkowo paskudną wysoką szarżę w bok głowy osiemnastoletniego Charliego Atkinsona (dopiero drugi jego występ w Premiership, jest zawodnikiem akademii Wasps). Farrell wielokrotnie był krytykowany w mediach za tego typu grę faul, a sędziowie za nieadekwatne jej penalizowanie – tym razem wreszcie dosięgła go zasłużona kara, która na dodatek może być dla Saracens bardzo bolesna, bowiem zapewne nie będzie mógł zagrać w hitowym ćwierćfinale Champions Cup przeciwko Leinsterowi. Ba, mówi się nawet o 10 tygodniach zawieszenia, co oznaczałoby absencję także w pierwszych meczach okienka testowego. Zdarzenie można zobaczyć np. na tym krótkim video, z jakże trafnym komentarzem: https://twitter.com/AndyGoode10/status/1302231977987313664. Okres gry w przewadze Wasps wygrali 13:3 i całe spotkanie rozstrzygnęli na swoją korzyść 28:18. To cenny sukces w kontekście walki o półfinały, na dodatek na bardzo trudnym terenie. Aż 23 punkty dla Wasps zdobył z kopów (karne i jedno podwyższenie) Jimmy Gopperth.
2700 fanów obejrzało na Twickenham Stoop mecz Harlequins z Bath – to był pierwszy mecz Premiership od momentu wybuchu epidemii z udziałem publiczności. Kibice mogli cieszyć się na początku meczu, gdy Harlequins objęli prowadzenie, ale później już tak różowo nie było. Choć to gospodarze mieli w statystykach zdecydowaną przewagę i w terytorium, i w posiadaniu piłki, to Bath do przerwy prowadziło 23:13, a na kilkanaście minut przed końcem 34:13. Zryw Harlequins w końcówce nic już nie mógł zmienić, nawet mimo gry rywali przez kilka minut po dwóch żółtych kartkach w trzynastkę. Ostatecznie Harlequins przegrali 27:41, ostatecznie już grzebiąc ostatnie nadzieje na awans do play-off.
Poza tym Worcester Warriors zgodnie z oczekiwaniami ulegli Bristol Bears. Co prawda do przerwy prowadzili 13:10, ale w drugiej części spotkania punktowali tylko goście napędzani przez świetnych środkowych (Semi Radradrę i Siale Piutau) i ostateczny wynik to 13:36. Leicester Tigers uległo Sale Sharks 31:40: porażka nie jest niespodzianką, ale jej niewielki rozmiar już w jakimś stopniu tak, Tigers do ostatniej minuty meczu mieli zwycięstwo w zasięgu przyłożenia z podwyższeniem. Gloucester wygrało z London Irish 36:23, a kolejne przyłożenia zanotowali skrzydłowi tej drużyny, Ollie Thorley i Louis Rees-Zammit.
W tabeli ligowej nie ma w czołówce zmian na pozycjach, ale na cztery kolejki przed końcem grupa walcząca o półfinały zredukowała się już chyba tylko do pięciu zespołów. Exeter Chiefs są już w praktyce pewni awansu – mają przewagę 13 punktów nad najbliższym rywalem. Grupa walcząca o trzy pozostałe miejsca mieści się w rozstrzale pięciu punktów (Sale, Bristol, Wasps i Bath). Odpadli z niej chyba już definitywnie Northampton Saints, którzy tracą do Bath już dziewięć punktów, identyczny dorobek ma Gloucester, a Harlequins tracą już do czwartego miejsca aż 14 punktów.
Kolejny tydzień testów na obecność koronowirusa przyniósł jeden przypadek choroby wśród zawodników klubów ligowych.
Drugoligowy klub z Leeds powrócił do nazwy, którą porzucił przed kilkunastu laty: Leeds Tykes. Przez ten okres nosił nazwę Leeds Carnegie, a następnie Yorkshire Carnegie. Niestety, póki co ten najlepszy klub rugby union z matecznika rugby league nie ma perspektyw powrotu do grania w Premiership.
Do Newcastle Falcons (powracających do Premiership po sezonie spędzonym poziom niżej) dołączy dotychczasowy zawodnik Gloucester, Logovi’i Mulipola, reprezentant Samoa.
Drobne
Kraków Sevens
Miało być Krakow Sevens, były Krakowskie Siódemki. Nazwa zmieniona z uwagi na spowodowany epidemią wyłącznie krajowy, dość skromny skład turnieju. I mimo ograniczeń wygląda na to, że zabawa była świetna. Wśród dziewiętnastolatek zwyciężyły gospodynie, wśród dziewięnastolatków gospodarze (choć bilans meczów z kadrą U19 Development był remisowy, a w niedzielę w towarzyskim meczu Juvenia jej uległa), natomiast wśród szesnastolatków górą był Husar Bolesławiec.
Ekstraliga
Z wieści pozaboiskowych jedna informacja wyciągnięta przez Kubę Sieradzkiego w ostatnim wydaniu Ataku na młyn od trenera Konrada Jarosza: urlop od rugby zrobił sobie świetny młody łącznik ataku Juvenii Artur Bryl i nie wiadomo kiedy wróci (a można odnieść wrażenie, że nie wiadomo, czy w ogóle). Nie brzmi to optymistycznie, nie tylko dla Juvenii, ale dla całego krajowego rugby, bo zawodnik to znakomity i mógł być podporą kadry przez lata. Swoją drogą, w krakowskiej drużynie brakuje kilku więcej graczy z pierwszego składu z poprzedniego sezonu – pomijając zawodników z Południowej Afryki, brak jest kapitana Bartłomieja Janeczki, drugiego skrzydłowego Arkadiusza Korusiewicza czy zawodników z Wenezueli…
Master Pharm Rugby Łódź poinformowało, że Dawid Plichta przeszedł operację zerwanych więzadeł. Reprezentacyjny łącznik młyna ma wrócić do gry dopiero w przyszłym roku. Z kolei kapitan drużyny Michał Mirosz, który dwa tygodnie temu zobaczył czerwoną kartkę, został ukarany czterema tygodniami przerwy.
Niestety, mamy też drugi walkower w tym sezonie Ekstraligi, zresztą drugi za to samo: błędy podczas zmian. Tym razem trafiło na Spartę Jarocin w meczu z Lechią Gdańsk, ale podobnie jak w przypadku Arki Gdynia jedyną zmianą wynikającą z tej decyzji jest odebranie punktu ekipie, która i tak przegrała – wynik z boiska został zachowany, a Lechia pięć punktów wywalczyła już na murawie.
Ruszyła I liga. Jako pierwsi wybiegli na boisko gracze AZS AWF Warszawa i Arki Rumia. Ekipa z Pomorza wróciła na ten poziom po roku przerwy, a wcześniej przez dłuższy czas na nim dominowała (nie zdołała jednak awansować do Ekstraligi – raz wycofała się z barażu, drugi raz go przegrała). Tym razem dominacji nie było. Akademicy pozwolili kurtuazyjnie zdobyć Arce pierwsze punkty w meczu, ale ostatecznie wygrali 38:3. Arka miała swoje szanse w tym meczu, nic jednak z nich nie wynikło. Przegrał także inny beniaminek. Rugby Białystok podejmowali Posnanię Poznań, która zapewne liczyła na podobne wyniki, jakie zaliczała w ubiegłym sezonie na froncie drugoligowym. Nic z tego. Po świetnym, wyrównanym meczu gospodarze wygrali 41:33. I wreszcie Wataha Zielona Góra pokonała Legię Warszawa 50:19. Tu zwraca uwagę 20-punktowy dorobek dwóch zawodników gospodarzy, Przemysława Kindry (cztery przyłożenia) i Filipa Wielgosza (jedno przyłożenie i siedem skutecznych kopów).
Będzie ciekawie w tym sezonie w I lidze, a apetyty ekstraligowe potwierdzili AZS AWF, Białystok i Posnania.
Champions Cup / Challenge Cup
European Professional Club Rugby ogłosił format pucharowych rozgrywek europejskich na sezon 2020/2021. Zgodnie z przewidywaniami, liczba drużyn w Champions Cup zostanie powiększona z 20 do 24, a liczba weekendów z meczami zostanie zmniejszona z dziewięciu do ośmiu. Niestety, potwierdziły się też pogłoski, że w Challenge Cup zabraknie drużyn spoza krajów uczestniczących w Pucharze Sześciu Narodów.
Do Champions Cup awansuje po osiem drużyn z trzech lig. W Pro14 decyduje klasyfikacja po 13 kolejce (ostatniej przed epidemią), oczywiście bez uwzględnienia ekip z Południowej Afryki. W Top 14 także podstawą ustalenia listy klubów jest klasyfikacja sprzed epidemii. Niewiadome to klasyfikacja Premiership oraz wyniki Challenge Cup w tym sezonie (zwycięzca pucharu zajmie miejsce ósmej drużyny ze swojej ligi, chyba że zdobył kwalifikację w „normalny” sposób – w ten sposób Castres może wyeliminować bogaczy z Montpellier). Drużyny będą podzielone na dwie grupy po 12 zespołów (po cztery zespoły z każdej ligi). Każda drużyna zagra w fazie grupowej jednak tylko cztery mecze – drużyny z poziomów 1 i 4 (a więc zajmujące miejsca 1, 2, 7 i 8 w swojej lidze) między sobą, z wyjątkiem drużyn z tej samej ligi i bez rewanżów, i analogicznie drużyny z poziomów 2 i 3 (a więc zajmujące miejsca od 3 do 6). Zwycięzca tegorocznego Champions Cup automatycznie zostanie sklasyfikowany jako drugi ze swojej ligi, chyba że wywalczy w lidze pierwsze miejsce (wyjątkiem jest możliwy triumf Saracens – ponieważ spadają z Premiership, w przyszłym roku nie wystąpią w europejskich pucharach w ogóle). Każda drużyna dwa mecze zagra u siebie i dwa na wyjeździe. Na podstawie wyników tych czterech kolejek ustalona zostanie tabela końcowa.
Cztery najlepsze zespoły z obu grup awansują do ćwierćfinałów, które (to nowinka) będą rozegrane w formie dwumeczów. Potem półfinały (już pojedynczy mecz, na stadionie w kraju, z którego pochodzi drużyna o wyższej lokacie z fazy grupowej) i finał zaplanowany na 21 maja 2021 w Marsylii. Rozgrywki zaczną się w weekend 11–13 grudnia tego roku.
W Challenge Cup zagra pozostałych 14 zespołów z tych trzech lig. Tu nie będzie podziału na grupy i też będą tylko cztery mecze każdej drużyny w pierwszej fazie (bez grania z drużynami z tej samej ligi). Do fazy pucharowej awansuje osiem najlepszych drużyn, które zmierzą się w pojedynczych meczach 1/8 finału z ośmioma drużynami, które zajęły w grupach Champions Cup miejsca od piątego do ósmego. Potem pojedyncze mecze ćwierćfinałowe, półfinałowe i wreszcie finał w Marsylii.
Trochę to skomplikowali. Cieszy brak meczów między drużynami z tych samych lig w fazach grupowych. Jednak poszerzenie liczby drużyn, które awansują do Champions Cup w mojej opinii nieco dewaluuje wartość tej fazy: z Premiership i Pro14 do tych rozgrywek awansują 2/3 uczestników, z Top 14 także większość… Mimo to, drugi raz w historii do Champions Cup nie załapała się żadna drużyna włoska.
A co do dokończenia obecnego sezonu, podobno organizatorzy przezwyciężyli kłopoty z przekraczaniem granic i zapewnili, że ćwierćfinały mimo ograniczeń w podróżowaniu między krajami zostaną rozegrane zgodnie z planem.
Nowa Zelandia
Cały świat znowu patrzył na Nową Zelandię. Super Rugby Aotearoa się skończyło, ale mieliśmy mecz drużyn Wyspy Północnej i Wyspy Południowej. Niby towarzyskie, ale to przecież elita nowozelandzkich graczy. Niestety bez publiczności, ale i tak było mnóstwo fantastycznego rugby. Obie drużyny postawiły na atak, zobaczyliśmy aż 10 przyłożeń (obie drużyny podzieliły się po równo), a prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Nieco więcej przewagi (10 punktów) dopiero w drugiej połowie zdobyło Południe, ale Północ zdołało ją zniwelować i wyjść na prowadzenie. Ostatnie słowo należało jednak do Południa, dla którego przyłożenie w ostatniej akcji meczu zdobył Will Jordan. Południe wygrało 38:35. Ci, którzy liczyli na starcie dwóch znakomitych łączników ataku, Richiego Mo’ungi z Beaudenem Barrettem, nieco się zawiedli – Mo’unga, uznany za najlepszego zawodnika Super Rugby Aotearoa, musiał opuścić boisko jeszcze przed połową meczu. Klasę po stronie Południa pokazał jednak Jordie Barrett, który zdobył 18 punktów (do podwyższeń i karnego dołożył przyłożenie), napędzał ataki swojej drużyny, a i w obronie świetnie się pokazał.
Super Rugby
A ostatniej kolejce fazy zasadniczej Super Rugby AU ciekawiej, niż można było się spodziewać. Mnóstwo emocji mieliśmy w meczu Western Force, które nie miało już szans na podźwignięcie się z dna tabeli, ale walczyło o honorowe zwycięstwo, z Rebels, którzy potrzebowali zwycięstwa, aby awansować do półfinału rozgrywek. W pierwszej połowie drużyny szły łeb w łeb: na każde przyłożenie Rebels Force odpowiadało tym samym. Lepsza skuteczność z kopów dała Rebels prowadzenie do przerwy 20:13. Ale w drugiej połowie Western Force w ciągu dwudziestu minut zdobyło 17 punktów bez odpowiedzi gracy z Melbourne. Ci co prawda wreszcie się przebudzili, ale na kilka minut przed końcem przegrywali 27:30. Gdy sędzia unieważnił przyłożenie Mariki Koroibete, wydawało się, że Western Force uciekli spod topora. Nie udało im się jednak przetrwać naporu Rebels, którzy na minutę przed końcem dopięli swego i wygrali ostatecznie 34:30, zapewniając sobie awans do półfinału. Mimo porażki Western Force w tym meczu pokazali, że potrafią być konkurencyjni, przynajmniej w Australii. W drugim meczu pewni awansu do półfinału Reds pokonali pewnych finału Brumbies 26:7. Jednak kilka razy Brumbies byli o krok do przyłożenia i kończyli z piłką wylatującą do przodu – gdyby mieli nieco więcej szczęścia, wynik mógł być zupełnie inny. Skarżą się też na grę nie fair Reds w młynach. Na trybunach w Brisbane zasiadło prawie 10 tys. widzów – to rekordowa liczba dla Australii od czasu wznowienia rozgrywek.
Mamy zatem w półfinale starcie Reds – Rebels, a w finale czekają Brumbies. Za burtą play-off zostali Waratahs z Sydney i Western Force z Perth.
Południowoafrykańska impreza, dotąd roboczo nazywana Currie Cup, ostatecznie ma zostać zorganizowana pod szyldem Super Rugby Zans Afrika. Planowana data rozpoczęcia rozgrywek z udziałem siedmiu drużyn to 10 października, turniej ma trwać do początku stycznia przyszłego roku. A drużyny wróciły niedawno do kontaktowych treningów.
W Nowej Zelandii Highlanders nie odnowili kontraktu z trenerem Aaronem Maugerem, który pełnił tę funkcję przez trzy lata.
Rugby Europe International Championships
Na stronie Rugby Europe pojawiły się terminy zaległych meczów ostatniej kolejki Rugby Europe Championship. 1 listopada mają zagrać Gruzja (która już zapewniła sobie końcowy triumf) z Rosją oraz w meczu o uniknięcie barażu Rumunia z Belgią. Dwa tygodnie później spotkanie, którego stawką będzie druga lokata w tegorocznych rozgrywkach: Hiszpania podejmie Portugalię.
The Rugby Championship
Sześć kolejnych przypadków COVID-19 w kadrze Argentyny to ogromny problem w jej przygotowaniach do The Rugby Championship. I kolejny powód, aby zastanawiać się, czy turniej w ogóle dojdzie do skutku – zwłaszcza po zeszłotygodniowych doniesieniach o rozmowach Południowej Afryki w sprawie udziału w tym czasie w turnieju europejskim. Kłopoty Argentyńczyków nie pomagają w rozmowach nowozelandzkiej federacji z władzami kraju na temat organizacji turnieju mimo obostrzeń związanych z epidemią.
Tymczasem Nowa Zelandia ogłosiła już skład na tę imprezę, a nazwiskiem, które przyciąga najwięcej uwagi jest odkrycie tego sezonu, Hoskins Sotutu, który uciął spekulacje na temat tego, jaki kraj będzie reprezentował i ma szansę na debiut w barwach All Blacks (jeśli nie w TRC, to przynajmniej w serii testów przeciwko Australii). Skład jest, a nie wiadomo do końca kiedy i z kim zagra – największe szanse są na dwa testy w Australii 🙂
Major League Rugby
Niepowodzeniem zakończyły się rozmowy Major League Rugby z Kanaloa Hawaii o przystąpieniu tego klubu do rozgrywek amerykańskiej ligi w 2021. Prawdopodobnie hawajczycy nie uiścili płatności na rzecz MLR, więc sezon 2021 zamknął się przed nimi, choć władze ligi są gotowe do rozmów o przyjęciu drużyny w kolejnym sezonie. Z kolei przedstawiciel Kanaloa wyraził w mediach społecznościowych wątpliwości, czy MLR na pewno przetrwa epidemię.
World Rugby Sevens Series
Kolejne turnieje nowego sezonu odwołane. Jakiś czas temu zrezygnowano z dwóch wielkich turniejów jesiennych, w Dubaju i Kapsztadzie. Teraz przyszła kolej na kolejne dwa turnieje planowane na styczeń 2021: w Nowej Zelandii (w Hamilton) i Australii (Sydney). Na pewno to zrozumiałe z uwagi na ograniczenia w podróżowaniu, ale jednocześnie utrudnia przygotowania do igrzysk olimpijskich. Mają być jednak organizowane turnieje lokalne (kontynentalne), które w jakiś sposób mają tę lukę zapełnić. World Rugby ma też pomóc finansowo federacjom w przygotowaniach, przeznaczając na ten cel 2,5 mln dolarów. A WRSS ma wrócić na największe święto w tym cyklu czyli kwietniowy turniej w Hongkongu – czyli w praktyce wznowić rozgrywki w tym miejscu, w którym zostały przerwane.
Mecze towarzyskie
W Anglii rozpoczęto sprzedaż biletów na mecz przeciwko Barbarians zaplanowany na londyńskim Twickenham na 25 października. RFU chce, aby mecz mogło obejrzeć ok. 20 tys. osób (a więc 25% pojemności stadionu).
Toczy się też batalia o prawa telewizyjne w Wielkiej Brytanii do planowanego turnieju z udziałem ośmiu reprezentacji. Do rywalizujących o nie telewizji Sky, BT i BBC dołączył Amazon.
Rumunia
Poznaliśmy finalistów SuperLigi: są nimi dwie drużyny, które w ostatnich 11 latach dzielą się tytułami mistrzowskimi: SCM Timișoara i Știința Baia Mare. W półfinałach odpadły obie drużyny z Bukaresztu. Dinamo bardzo wysoko przegrało z Baia Mare, ale Steaua uległa Timișoarze zaledwie jednym punktem. Swoją drogę, ostatni raz ktoś spoza grona półfinalistów sięgnął po tytuł mistrzowski w poprzednim stuleciu…
Czechy
Niedługo nasi sąsiedzi oglądali swoją ligę. Wystartowała 22 sierpnia, ale w ostatniej kolejce odbył się już tylko jeden mecz z czterech zaplanowanych. Wszystko z powodu wykrycia zarażeń koronawirusem u zawodników praskich klubów, które stanowią połowę stawki.
Zapowiedzi
W kraju wracamy do rozgrywek Ekstraligi. W czwartej kolejce na pewno hitem będzie mecz Ogniwa Sopot z Pogonią Siedlce. Faworytem są gospodarze, ale w tym meczu może zdarzyć się wszystko. Świetnie radząca sobie Arka stanie przed poważnym wyzwaniem, bo zagra ze Skrą Warszawa – i trudno liczyć na kolejną niespodziankę. Master Pharm Rugby Łódź podejmie Juvenię Kraków i będzie zdecydowanym faworytem – raczej nie zobaczymy tu powtórki z bardzo wyrównanego ostatniego spotkania tych drużyn. O swoje pierwsze zwycięstwa powalczy Sparta Jarocin, która podejmie Orkan Sochaczew, oraz Edach Budowlani Lublin, którzy będą gościć Lechię Gdańsk. W tym ostatnim meczu też może być bardzo ciekawie.
Będzie grać także I liga. Tu najciekawiej będzie chyba w meczu AZS AWF Warszawa z Rugby Białystok. Poza tym Posnania podejmie Watahę Zielona Góra, a Arka Rumia Legię Warszawa. Oprócz tego zainauguruje rozgrywki druga liga. Tu do gry w ligowych piętnastkach wracają KS Budowlani Łódź, którzy zaczną od meczu na wyjeździe z Mazovią Mińsk Mazowiecki. Ponadto Miedziowi Lubin podejmą rezerwy Juvenii Kraków (czyżby jeszcze więcej zdolnej młodzieży ze Szkoły Gortata?), a Rugby Ruda Śląska zagra z Alfą Bydgoszcz.
Oprócz tego w opublikowanych swego czasu wiadomościach na stronie Polskiego Związku Rugby kolejny weekend wskazywano jako termin drugiego turnieju mistrzostw Polski siódemek kobiecych. Pierwszy nie doszedł do skutku, ale w najbliższy weekend wreszcie gra się zacznie – w Rudzie Śląskiej.
W Pro14 wielki finał sezonu 2019/2020: Leinster – Ulster. To spotkanie dwóch rzeczywiście najlepszych drużyn tego sezonu – Leinster wygrywa wszystko jak leci, ale Ulster też znakomicie prezentował się w rozgrywkach. Tydzień temu Leinster dość wysoko wygrał w starciu tych dwóch drużyn, ale belfastczycy nie byli bez szans. Wielki finał zaś rządzi się swoimi prawami…
W Premiership znowu aż dwie kolejki – bardzo szybkimi krokami zbliżamy się do końca fazy ligowej, bo przed nami kolejki dziewiętnasta i dwudziesta, więc do rozegrania pozostaną tylko dwie ostatnie, z których jedna wciąż nie jest jeszcze oficjalnie rozpisana w kalendarzu. Szykuje się kilka ciekawych spotkań: w środę Exeter Chiefs – Gloucester i Sale Sharks – Saracens, w niedzielę Wasps – Bristol Bears, Sale Sharks – Bath i wreszcie absolutny hit (choć teoretycznie mecz drużyn z dwóch końców tabeli) Saracens – Exeter Chiefs. Maraton skończy w poniedziałek wieczorem mecz Gloucester z Harlequins.
Druga kolejka francuskiej Top 14, mecze znowu pogrupowane parami, a najciekawiej wydają się zapowiadać starcia Racingu 92 z Montpellier w piątek i Tulonu z Lyonem w niedzielę.
W Super Rugby AU półfinał rozgrywek, Reds – Rebels. A z kolei w Nowej Zelandii rusza Mitre 10 Cup, który ma potrwać do końca listopada.
No i na koniec finał mistrzostw Polski kadetów w siódemkach w Łodzi. To ostatnie medale sezonu 2019/2020 do rozdania w naszym kraju.
W starej prasie
Do czego mogła się przydać w życiu praktyka rugby w czasach PRL? Ano do zakupów dóbr pożądanych, a nieosiągalnych (a zatem znakomitej większości). Fragment tekstu z „Gazety Krakowskiej” z 7-8 marca 1987.
