Zimny prysznic Eddiego Jonesa

Jak pięknie zaczął nam się Puchar Sześciu Narodów. Bo cóż może być piękniejszego od sensacji, od pierwszego od niemal 40 lat zwycięstwa Szkotów na Twickenham. Dramatycznie było też w Cardiff, gdzie Walia wykorzystała osłabienie rywali i wreszcie przełamała złą passę. Tylko w Rzymie bez niespodzianek: Francja bez problemu pokonała Włochy.

Puchar Sześciu Narodów

Puchar Sześciu Narodów zaczął się od meczu w Rzymie, w którym spotkały się dwie najmłodsze ekipy turnieju (średnia wieku wyjściowej piętnastki Włochów to zaledwie 24 lata). Jednak podczas gdy Włosi skazywani byli na pożarcie, równie młodzi Francuzi uważani są za jednych z faworytów imprezy. I udowodnili, że tak należy ich traktować, choć na realną ocenę szans odrobinę za wcześnie. Pokazali, że mają to, co mieli rok temu: piękne przełamania linii obrony rywali, błyskawiczne ataki z podaniami na offloadzie. Co więcej, choć Włosi w tym meczu często byli w ataku (w polu 22 m rywala przebywali znacznie dłużej niż goście), Francuzi także świetnie radzili sobie w obronie – coś, z czym rok temu mieli sporo problemów. Ale z ich oceną poczekajmy na nieco bardziej wymagających rywali. Choć wynik robi wrażenie. Z kronikarskiego obowiązku: Włosi przegrali w Rzymie 10:50, stracili aż siedem przyłożeń, a swoje zdobyli w momencie, w którym już nic zmienić nie mogło. Najlepszy na boisku był Antoine Dupont – łącznik młyna stał za czterema przyłożeniami swojej drużyny, piąte dorzucił własnoręcznie. Absolutny dynamit.

A drugi faworyt zawiódł. Rok temu ze Szkotami poległa Francja, tym razem nie poradzili sobie Anglicy. Mecz Anglii ze Szkocją na Twickenham to było szczególne spotkanie. Obie drużyny stanęły naprzeciw siebie w meczu o Calcutta Cup w wyjątkowym momencie: wszak za półtorej miesiąca upłynie dokładnie 150 lat od pierwszego w historii międzynarodowego meczu rugby. Właśnie pomiędzy Szkocją i Anglią. Wtedy Szkoci wygrali 1:0. I dziś to powtórzyli zdobywając Twickenham po niemal czterdziestu latach przerwy. Zdecydowali się wystawić w pierwszym składzie byłego angielskiego młodzieżowca, absolutnego debiutanta, środkowego Camerona Redpatha. Nie zawiódł, pokazał kilka świetnych momentów. Za to wiele słabych momentów miały gwiazdy angielskiej drużyny. Szkoci wygrali tylko 11:6, ale na to zwycięstwo absolutnie zasłużyli. Anglicy rzadko kiedy im zagrażali, a piłkę mieli w rękach głównie na własnej połowie. Najbliżej przyłożenia byli chyba na samym początku meczu, gdy Itoje nakrył kop rywala. Zresztą, takich nakryć w wykonaniu Anglików wiedzieliśmy co najmniej kilka, to był chyba jeden z tylko dwóch elementów, w którym mieli przewagę. Drugim była skuteczność z karnych. To, że kibice z północy do końca musieli drżeć o zwycięstwo to efekt problemów właśnie w tym zakresie: na cztery próby trafili tylko raz. Finn Russell spudłował dwukrotnie, Stuart Hogg raz (ten ostatni został wybrany najlepszym zawodnikiem meczu – miał na koncie ośmiu pokonanych obrońców, tyle co cała angielska ekipa razem wzięta). A końcówka była odrobinę szalona. Najpierw błąd chwytu słabiutkiego Jonny’ego May’a sprezentował Szkotom piłkę na połowie Anglików. I byli na polu 22 m rywali, i mogli grać do końca. Na pół minuty przed syreną zdecydowali się na drop goala, ale Anglicy ich przejrzeli, Finn Russell się pogubił i piłkę stracił. Skończyło się szczęśliwie, ale nerwów było sporo. Sporo krytyki spadło na Eddiego Jonesa. Postawił na graczy Saracens, po których było widać brak gry (kiepsko grali zwłaszcza Owen Farrell, zmieniony dopiero na dziesięć minut przed końcem, i Elliot Daly, a jedyne przyłożenie Szkoci zdobyli w okresie gry w przewadze po żółtej kartce Billy’ego Vunipoli). A Szkoci zasłużyli na znacznie wyższe zwycięstwo – jednak i tak są w siódmym niebie. W Szkocji mówią o najlepszym meczu od lat, a w Anglii o najgorszym.

W niedzielę zaś Walia – Irlandia. Przed meczem odrobinę zamieszania w obu drużynach. Nadzieja Irlandii, Cealan Doris, został wycofany z kadry z objawami wstrząśnienia mózgu (wszyscy jednak liczą na to, że wróci na kolejne spotkania). Na jego miejsce trafił do zespołu Gavin Coombes z Munsteru, który zadziwia skutecznością w tym sezonie Pro14, choć szansy debiutu nie dostał. Po drugiej strony z drużyny wypadł wykluczony na dwa mecze świetny Josh Adams – ten naruszył zasady związane z kontaktami ze światem (zawitał na rodzinną imprezę) oraz Jonathan Davies (kontuzja kostki). Obaj trenerzy zatem mieli kłopoty i obaj postawili na bardzo doświadczone składy. Wayne Pivac wstawił Dana Lydiate’a, który wrócił do kadry po pięciu latach i po dziesięciu minutach musiał zejść z boiska. Mimo to Walia była górą, ale solidnie pomógł jej koszmarna lekkomyślność Petera O’Mahony’ego, który w 13. minucie meczu zobaczył czerwoną kartkę za paskudne czyszczenie w przegrupowaniu. I tego piętnastego zawodnika Irlandczykom w drugiej połowie zabrakło. Bo w pierwszej jeszcze na boisku dominowali, nie dopuszczali Walii na swoje pole 22 m, a skończyli tę część spotkania fantastycznym rajdem Robbiego Henshawa, który zaowocował przyłożeniem. Do przerwy prowadzili 13:6. Po zmianie stron obraz gry zaczął się jednak zmieniać. Irlandczycy nadal mieli przewagę w posiadaniu piłki, ale grali nią głównie na własnej połowie. A walijscy skrzydłowi przedzierali się na ich pole punktowe: najpierw George North oszukał Jamesa Lowe’a i okrasił swój 99. występ w kadrze przyłożeniem, a potem młody Louis Rees-Zammit zdobył swoje drugie przyłożenie w reprezentacji. Irlandczycy walczyli, ale wszystko na nic – Walia wygrała 21:16. Oprócz „wyczynu” O’Mahony’ego kibice pewnie zapamiętają ostatni kop meczu: Irlandczycy cudem odzyskali piłkę przed wybiciem 80. minuty, po paru minutach dostali karnego na połowie rywali, Billy Burns (zastąpił Sextona, który wyraźnie wkurzony schodził z boiska po kopnięciu w jego głowę kolanem przez Justina Tipurica) miał przenieść piłkę w aut bliżej pola punktowego rywali. Zbyt zaryzykował i pomylił się, a ostatnia szansa przepadła. Inna sprawa, że sam Sexton chwilę wcześniej nie zdołał posłać karnego w aut. Cóż, Wayne Pivac zadowolony, Walia wreszcie wygrała z przeciwnikiem z tej samej półki (pierwszy raz za kadencji Pivaca), ale gdyby rywali było piętnastu, pewnie mogłoby nie być tak różowo. A Irlandczycy narzekają, że ten sam los, co O’Mahony’ego powinien parę minut później spotkać Johnny’ego Williamsa.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Francja15
2. Walia14
3. Szkocja14
4. Irlandia11
5. Anglia11
6. Włochy10

Konsekwencją wysokiej porażki Włochów jest powrót tematu spadku i awansu w Pucharze Sześciu Narodów. Tym razem temat podniósł w telewizji BBC były kapitan British & Irish Lions, Sam Warburton. Powiedział Enough is enough (myśląc o 28. porażce z rzędu Włochów) i zaproponował powracające kolejny raz rozwiązanie: baraż między zdobywcą drewnianej łyżki i zwycięzcą REC z przewagą boiska drużyny z 6N. Cóż, jak zwykle, rozejdzie się po kościach. Wszak Włosi są udziałowcem 6N i chodzi tu o pieniądze, a nie o sport (tak, wiem, że to uproszczenie)…

A kogo najbardziej brakuje w Pucharze Sześciu Narodów? Cóż, chyba Nigela Owensa, który wreszcie może krzyczeć i narzekać na sędziów – przed telewizorem 😉 I komentować w mediach – po meczu na Twickenham narzekał na zbyt wolno organizowane młyny.

Pojawiły się też wieści na temat rozgrywek kobiecych i młodzieżowych. Kobiety rozegrają turniej w kwietniu, w zmienionym (skróconym do czterech tygodni) formacie. Drużyny zostaną podzielone na dwie trzyzespołowe grupy, każda zagra jedno spotkanie grupowe w domu i na wyjeździe. Następnie zostanie rozegrana runda finałowa, w której spotkają się drużyny z tych samych miejsc obu grup (o zwycięstwo w Pucharze zagrają zwycięzcy grup). Impreza w kategorii U20 nie dojdzie do skutku przed latem.

Rugby Europe International Championships

W REIC na początek wieści z zielonego stolika. Belgowie nie pojechali na mecz do Rumunii tłumacząc się rządową decyzją. Starcie, które miało rozstrzygnąć, kto zajmie ostatnie w Rugby Europe Championship, dwukrotnie już przekładane, nie odbyło się. Ileż można kończyć sezon 2020? Cóż, Rugby Europe postanowiło tę chwilę przybliżyć i zdecydowało o przyznaniu walkowera Rumunom, którzy w ten sposób uratowali się przed barażem. A więc w o utrzymanie w REC zagrają Belgowie, a ich przeciwnikami będą zwycięzcy RET, Holendrzy. Baraż ma zostać rozegrany do połowy czerwca.

Nowy sezon REC ma ruszyć już wkrótce, a zwycięzca odłożonego barażu rozegra wszystkie swoje spotkania w lipcu i listopadzie, podczas okienek testowych. Na stronie PZR pojawiły się domysł, że w tej sytuacji sezon 2020/2021 naszego poziomu, Rugby Europe Trophy, może się po prostu nie odbyć. W sumie to prawdopodobne, w końcu przegrany w barażu ma rywalizować na tym poziomie i trudno to sobie wyobrazić po czerwcu. Obawiam się, że obecne sezony RET (i niższych poziomów REIC) podobnie jak wiele amatorskich rozgrywek na świecie, padną ofiarą pandemii. Oby w przyszłym sezonie coś się jednak zmieniło.

W tej sytuacji mieliśmy dwa spotkania decydujące o lokatach od 2 do 5 Rugby Europe Championship. Gruzini zapewnili sobie triumf w rywalizacji jeszcze wiosną, teraz podejmowali Rosję. Mecz z podtekstami (rugbyści Rosji musieli lecieć do Gruzji przez Armenię), ale mało kto spodziewał się innego rezultatu niż zwycięstwa gospodarzy – w pełni sezonu, dwa miesiące temu reprezentacja grała w Autumn Nations Cup, tymczasem Rosjanie w pełni zimowej przerwy, bez gry od paru miesięcy. Tymczasem do przerwy mieliśmy zaskakujące 0:0. Jak usłyszeliśmy w pewnym momencie od komentującego to spotkanie Nicka Heatha (świetny krok Rugby Europe, o tym komentatorze zresztą pisałem tutaj – zdobył rozgłos umieszczanymi na Twitterze podczas lockdownu zabawnymi filmikami ze sportowymi komentarzami do codziennych sytuacji), sporo było huffing and puffing, a efekt z tego żaden. Drugą połowę obie drużyny zaczęły od kolejnych niecelnych karnych (choć z dużych odległości), ale po pięciu minutach Gruzini wreszcie wyszli na prowadzenie i nie oddali już go do końca. Wygrali 16:7, ale było to najtrudniejsze ich zwycięstwo w tej edycji REC (i drugie bez bonusa ofensywnego).

Na Półwyspie Iberyjskim mieliśmy za to mecz o drugie miejsce pomiędzy Hiszpanią i Portugalią. Faworytami byli Hiszpanie i swoją przewagę udowodnili na boisku. Długo jednak czekaliśmy na rozwinięcie się gry, podobnie jak w Gruzji. Tuż przed końcem pierwszej połowy mieliśmy na tablicy wyników tylko trzy punkty Hiszpanów. Dopiero krótko przed końcowym gwizdkiem Portugalczycy zaliczyli przyłożenie, Hiszpanie odpowiedzieli karnym i do przerwy prowadzili 6:5. Mecz rozstrzygnęli na początku drugiej połowy, gdy grając przeciwko czternastu rywalom zdobyli dwa przyłożenia, kolejne dołożyli na sam koniec meczu. Wygrali 25:11.

Portugalczycy z powodu porażki (i walkowera dla Rumunów, którzy zainkasowali za darmo 5 punktów) spadli z podium. Szkoda, bo byłby to świetny występ beniaminka (a mieli przecież na koncie zwycięstwa z Rumunią i Belgią, i jednopunktową zaledwie porażkę z Rosją). Hiszpania za to obroniła drugie miejsce z poprzedniego sezonu. Warto jednak zwrócić uwagę, że poza Gruzją mieliśmy rywalizację dość wyrównaną – między trzecim a ostatnim miejscem mamy jednopunktowe różnice, trzy ekipy skończyły rywalizację z identycznym bilansem 2:3. Nawet Belgowie mogą się chwalić imponującym zwycięstwem nad Rosją i niewysoką porażką z Hiszpanią.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Gruzja523
2. ↑Hiszpania513
3. ↑↑↑Rumunia510
4. ↓↓Portugalia59
5. ↓Rosja58
6. ↓Belgia57

Rugby Europe ogłosiło też harmonogram dokończenia rozgrywek kobiecych mistrzostw Europy, stanowiących jednocześnie etap europejskich kwalifikacji do jesiennego Pucharu Świata. Dwa pozostałe mecze, domowe starcia Hiszpanek najpierw z Holenderkami, a potem z Rosjankami, zostaną rozegrane w dwa ostatnie weekendy lutego.

Premiership

Kolejne testy koronawirusowe na początku ubiegłego tygodnia i drugi raz z rzędu ani jednego pozytywnego przypadku. W testach w drugiej części tygodnia stwierdzono natomiast tylko jeden przypadek (zawodnika).

A na początek ósmej kolejki zobaczyliśmy jeden z hitów, starcie dwóch drużyn z czołowej trójki, Bristol Bears i Sale Sharks. Liderzy tabeli ponieśli drugą porażkę w sezonie. Choć zaczęli od prowadzenia po przyłożeniu (wykorzystali grę przeciwników w osłabieniu) i generalnie zdawali się mieć lekką przewagę, to rywale z Manchesteru punktowali ich rzutami karnymi wykonywanymi przez AJ McGinty’ego (w sumie pięć). Do tego przyłożenie dorzucił pod koniec spotkania Luke Jones i Sharks wygrali 20:13. Przy przyłożeniu co prawda McGinty spudłował podwyższenie (praktycznie z linii bocznej), ale za to wcześniej pięknie podał piłkę do Jonesa. W obu ekipach brakło oczywiście reprezentantów, ale w obu tradycyjnie zobaczyliśmy sporo gwiazd spoza Europy (w ekipie Bears nie zagrał Semi Radradra, którego czeka kilkutygodniowa przerwa wywołana kontuzją). Przed meczem Bristol uhonorował Johna Pullina, zmarłego właśnie zawodnika tego klubu i kapitana reprezentacji Anglii.

W niedzielnym, ostatnim meczu kolejki zmierzyły się rewelacja sezonu Newcastle Falcons i obrońca tytułu mistrzowskiego Exeter Chiefs. Też starcie na szczycie, przed meczem obie drużyny były w najlepszej czwórce. Osłabienia związane z Pucharem Sześciu Narodów znacznie bardziej dotknęły mistrzów, którzy oddali sześciu zawodników (Falcons tylko dwóch). Eddie Jones wzgardził jednak braćmi Simmondsami i to oni w pierwszej połowie wyprowadzili Chiefs na prowadzenie: Sam zdobył przyłożenie (dziewiąte w sezonie – jest absolutnym liderem w tej klasyfikacji), Joe dorzucił podwyższenie i karnego i do przerwy było 10:6. W drugiej połowie zmieniło się już niewiele i Chiefs zasłużenie wygrali 15:9.

A poza tym: Wasps przegrali odrobinę niespodziewanie z Northampton Saints 17:22 (znakomite dziesięć minut gości w pierwszej połowie, kiedy zdobyli trzy przyłożenia – dwa podczas gry z podwójną przewagą, do przerwy prowadzili 22:0), nadal kiepsko radzi sobie Bath, które przegrało z Harlequins 15:28 (niewiele pomógł gospodarzom Rhys Priestland, z którego nie mógł skorzystać Wayne Pivac, za to dla gości przyłożenie zdobył zignorowany znowu przez Eddiego Jonesa Alex Dombrandt, problem za to miał inny pominięty w powołaniach do reprezentacji Marcus Smith, który musiał zejść z boiska po 20 minutach – a jedyna pozytywna rzecz do powiedzenia o Bath to przetrwanie 7 minut w trzynastkę), Leicester Tigers pokonali Worcester Warriors 41:24 (aż cztery spośród pięciu przyłożeń Tigers padły po maulach wjeżdżających na pole punktowe), a London Irish pogrążyli Gloucester na dnie tabeli, pokonując go 32:26 (szalone pierwsze 10 minut, po których było 12:14.

W tabeli bez zmian na trzech pierwszych (Bristol, Exeter i Sale) i ostatnich miejscach (Bath, Worcester, Gloucester). Reszta (sześć drużyn, z których pierwszą od ostatniej dzielą tylko trzy punkty) kotłuje się w centrum tabeli.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Bristol Bears830
2. Exeter Chiefs828
3. Sale Sharks827
4. ↑↑Harlequins823
5. ↑↑Northampton Saints822
6. ↑↑London Irish822
7. ↓↓↓Newcastle Falcons821
8. ↑Leicester Tigers820
9. ↓↓↓↓Wasps820
10. Bath812
11. Worcester Warriors810
12. Gloucester89

Przełożono głosowanie w RFU w sprawie zniesienia spadku z Premiership w tym sezonie. Wielu jest za, ale PRL ma wciąż kłopot ze stanowiskiem telewizji BT, mającej prawa do Premiership, której takie rozwiązanie się nie podoba. Swoją drogą, jest też koncepcja powtórzenia tego w kolejnym roku – brak relegacji i dokooptowanie czternastej drużyny z Championship, która jednak musiałaby spełnić dość wysokie wymagania finansowe i organizacyjne.

A tymczasem bardzo złe wieści z zaplecza Premiership. Kluby Championship nie mają szans na państwowe dotacje mające minimalizować skutki epidemii, mogą liczyć jedynie na pożyczki. W tej sytuacji London Scottish zdecydowali się wycofać z rozgrywek w najbliższym sezonie. Kluby od roku nie mają przychodów, RFU obcięło finansowanie o 75%, nie mają co liczyć na publiczność, a w przypadku wznowienia rozgrywek dochodzą koszty testów na koronawirusa rzędu kilkudziesięciu tysięcy funtów miesięcznie. W tej sytuacji mało kto się dziwi – raczej wszyscy się zastanawiają, kto pójdzie w ślady Scottish. The Rugby Paper wspomniał o możliwości wycofania się aż sześciu klubów.

Dobre humory tylko w Ealing Trailfinders, którzy drugi raz towarzysko pokonali Saracens. Kilka tygodni temu wygrali jednym punktem, dziś znacznie bardziej imponująco: 39:26.

Transfery: do Gloucester przechodzi argentyński młynarz, kolejny zawodnik opuszczający Jaguares, Santiago Socino. Zajmie miejsce Jamesa Hansona, który wraca do Australii.

Top 14

Kolejny weekend bez rozpisanej kolejki meczów w Top 14 i z nadrabianiem zaległości. Zaczęło się od meczu dziewiątej kolejki pomiędzy Clermont i Lyonem. Punktów padło w spotkaniu sporo, ale zdecydowana większość z nich z rzutów karnych. Gra była zacięta, a o zwycięstwie gospodarzy zadecydowało przyłożenie Jeana-Pascala Barraque’a w samej końcówce spotkania. Na próżno aż 18 punktów zdobył Jonathan Wisniewski – Clermont pokonał Lyon 26:18.

W sobotę mecz ósmej kolejki: Montpellier – Stade Français. Gracze z południa wreszcie przełamali złą passę i wygrali 31:6. A co w ich sytuacji szczególnie ważne – przełamali z przytupem, bo za pięć punktów. Ten punkt bonusowy na pewno cieszy ich znacznie bardziej niż poprzednie, zdobywane za porażki mniej niż 6 punktami.

W najciekawszym meczu mieliśmy starcie drużyn z czołowej trójki tabeli: Racing 92 – La Rochelle (zaległość z 14. kolejki). I choć goście znad Atlantyku zdobyli cztery przyłożenia, a gospodarze tylko dwa, górą byli ci ostatni. Zaczęli od prowadzenia 10:0 już po pierwszych pięciu minutach, a po pierwszej połowie było 16:5. Na początku drugiej dorzucili jeszcze 7 punktów, ale wtedy trzy kolejne przyłożenia padły łupem gości – zmniejszyli stratę do zaledwie jednego punktu. Antoine Gibert dorzucił jednak czwartego karnego do swego dorobku, przez ostatnie 10 minut nikt nie zdobył już punktów i Racing wygrał 26:22.

No i wreszcie w zaległy meczu dwunastej kolejki Castres pokonało Bajonnę 31:21 (do przerwy było 24:7).

A w Agen stwierdzono dwa kolejne przypadki COVID-19 i odroczono powrót do treningów do dzisiaj.

Większość zaległości nadrobione, w tym momencie do rozegrania kluby Top 14 mają już tylko trzy opóźnione spotkania. W tabeli zwracają uwagę przede wszystkim zrównanie się punktami Racingu 92 z La Rochelle w czołowej trójce oraz wyrwanie się Montpellier ze strefy spadkowej (znajdująca się za nim Bajonna ma jednak dwa mecze rozegrane mniej).

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Tuluza1552
2. ↑Racing 921650
3. ↓La Rochelle1550
4. ↑↑Clermont1645
5. ↓Bordeaux Bègles1643
6. ↓Tulon1543
7. Lyon1639
8. Stade Français1639
9. Brive1634
10. ↑Castres1634
11. ↓Pau1630
12. ↑Montpellier1627
13. ↓Bajonna1422
14. Agen152

Transfery: młody Anglik mający na koncie występy w reprezentacji kraju, Zach Mercer, w nowym sezonie zagra w Montpellier. Obecnie jest zawodnikiem Bath. Zastąpi Louisa Picamoles’a, który prawdopodobnie zmierza do Bordeaux. Z kolei Lyon ściąga innego zawodnika z Anglii także do trzeciej linii młyna: Nowozelandczyka Jordana Taufuę z Leicester Tigers (od zaraz).

Pro14

W Pro14 tylko jeden zaległy mecz, ale wyjątkowo ciekawy. Zaległości nadrabiali walijscy Dragons i irlandzki Connacht. I choć młynarz Walijczyków, Richard Hibbard, zaliczył trzy przyłożenia – wszystkie trzy po maulach autowych, których sporo zobaczyliśmy pod polem punktowym Connachtu – punktów do zwycięstwa zabrakło. W ostatniej akcji Dragons walczyli o kolejne przyłożenie, które dałoby im dwa punkty bonusowe, jednak kolejny maul sukcesu nie przyniósł. Cóż, Hibbarda już na boisku nie było. Irlandczycy natomiast zaliczyli cztery przyłożenia, i choć Jack Carthy skuteczność z podstawki miał tylko 50-procentową, to pod koniec meczu zdecydował się na drop goala, który dał Connachtowi dziesięć punktów przewagi. Ostatecznie Dragons przegrali 20:30 – dla Connachtu to pierwsze zwycięstwo nad drużyną walijską w czwartym meczu w tym sezonie. A graczem meczu został vis-à-vis Hibbarda, Shane Delahunt, który zaliczył dwie asysty na offloadach.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Leinster1150
2. Ulster1146
3. Ospreys1127
4. Glasgow Warriors1015
5. Dragons1014
6. Zebre1113
Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Munster1142
2. Connacht1132
3. Cardiff Blues1226
4. Scarlets1225
5. Edynburg1019
6. Benetton Treviso105

Polska: Ekstraliga / Polski Związek Rugby

Pojawiło się więcej szczegółów dotyczących profesjonalizacji rugby. Z doniesień prasowych wynika, że kołami zamachowymi całego przedsięwzięcia są najlepsze kluby, czyli Master Pharm Rugby Łódź i Ogniwo Sopot. Jakieś konkrety mają się pojawić w ciągu pół roku, kiedy to łodzianie mają znaleźć sponsora tytularnego Ekstraligi. Przez ten czas kluby też mają przejść przeobrażenia prawne (konieczne jest powołanie spółek – obecnie w takiej formie działają tylko łodzianie). Przewidziany jest wspólny budżet na działania marketingowe.

Minusy? Cóż, oczywiście, chciałbym zobaczyć profesjonalizację polskiego rugby, ale do tego potrzebny jest napływ gotówki, którego nie widać. Sponsor tytularny póki co jest w sferze starań i zamiarów, telewizja za transmisje nie płaci (a wręcz przeciwnie) i obawiam się, że po prostu kołderka może okazać się za krótka. Są kraje, w których mają więcej pieniędzy i rugby jest bardziej popularne, a trudno mówić o profesjonalnej lidze. Mam więc wrażenie, że kierunek jest znakomity, ale kroki zbyt szybkie. Obym był jednak złym prorokiem.

Ale liczę na pracę u podstaw marketingowych. Począwszy od małych kroczków, jak podawanie składów przed meczami (różnie z tym bywa). Fajnie by było, gdyby zainteresować lokalne media – owszem, obecność na Facebookach jest ważna, ale trzeba wyjść poza grono miłośników rugby. Marzeniem byłaby wizyta z kamerą lokalnej telewizji po to, aby potem w wiadomościach pojawiły się jakieś przebitki z meczu i parę słów wywiadu. Niech ludzie wiedzą, że to istnieje i się oswajają. Może kiedyś przyjdą na mecz i zostawią te parę złotych w kasie klubu za bilet, program i kiełbaskę 🙂

Z transferowych wieści: Master Pharm Rugby Łódź zwerbowało 22-letniego Tongijczyka Roya Lolesio (do gry w drugiej lub trzeciej linii młyna). Lolesio grał w młodzieżówce swojego kraju, a także w zawodach World Rugby Pacific Challenge (przeznaczonych dla zapleczy reprezentacji krajów Pacyfiku). W 2019 trafił do mieszanego zespołu z wysp Pacyfiku sformowanego po to, aby gracze mogli liczyć na kontrakty zawodowe. Ostatnio (czyli przed epidemią) wyróżniał się w składzie Peterborough Lions, na piątym poziomie rozgrywek ligowych w Anglii (Midlands Premier).

Polski Związek Rugby oficjalnie potwierdził kalendarz Ekstraligi wiosną. Startujemy od nadrabiania zaległości jesiennych w ostatni weekend lutego i pierwszy marca, a następnie wiosna trwa aż do 3 lipca, gdy ma się odbyć finał.

A przed Galą Dekady uruchomiono głosowania (na facebookowym profilu PZR). Zwycięzcami internetowego plebiscytu zostali odpowiednio Przemysław Szyburski, Mateusz Bartoszek i Katarzyna Paszczyk. Nagród na Gali ma być jednak więcej, a przeciwniczkami Black Roses w kobiecym pojedynku ma być drużyna Rugby Europe. Swoją drogą, Katarzyna Paszczyk była w tym tygodniu bohaterką reportażu w Dzień Dobry TVN: https://dziendobry.tvn.pl/a/katarzyna-paszczyk-jedyna-zawodowa-rugbystka-w-polsce-jest-robertem-lewandowskim-kobiecego-rugby.

I chyba najfajniejsza wiadomość z krajowego podwórka: Legia pochwaliła się, że mężczyzna, który uratował w Warszawie tonącą dwulatkę (pod którą załamał się lód), to rugbysta tego klubu. Wielkie brawa dla Wojciecha Mikusa.

Drobne

Pomysł przeprowadzenia serii testów między British & Irish Lions oraz Południową Afryką w Australii nie spotkał się u zainteresowanych z dobrym przyjęciem. Trudno zrozumieć dlaczego – jeśli „Lwy” mają grać w tym roku, to jest opcja, która zachowuje najwięcej z romantycznej tradycji wypraw Lwów i jednocześnie daje szansę na największy dochód (bo przecież tylko na antypodach da się wpuścić ludzi na stadion).

Ponoć cztery federacje z Wysp Brytyjskich myślą o złożeniu wspólnej oferty organizacji Pucharu Świata w 2031. Cóż, zapewne głównym problemem powstrzymującym przed samodzielnym startem (nawet, zgodnie ze zwyczajem, z wydzieleniem części meczów dla sąsiadów) jest gigantyczna kwota zabezpieczenia finansowego, której wymaga World Rugby, a która w warunkach pandemii staje się jeszcze trudniejsza do zebrania (w przypadku najbliższej imprezy we Francji to ponad 200 mln dolarów). Może dobrze by było, aby World Rugby zmieniło tę zasadę, bo to odbiera szanse – w obecnych warunkach także Włochom, Argentynie czy nawet Irlandii w pojedynkę (przecież była o włos zwycięstwa w konkursie na organizację imprezy w 2023 i przegrała w głosowaniu, które wzbudziło wiele kontrowersji), nie wspominając o innych krajach. A tym bardziej szkoda by było, gdyby taka oferta wygrała z ofertą z nowego rynku, jaką ma być amerykańska.

World Rugby wydało komunikat w sprawie rozmów nad wprowadzeniem nowego, ogólnoświatowego kalendarza rugby, z czym powiązane byłyby nowe rozgrywki. Póki co z wielkiej chmury mały deszcz – nie ma szans na start nowości przed 2024, na razie wszystko po staremu. Są deklaracje, że należy dać więcej szans na rozwój reprezentacjom z drugiego szeregu, ale praktycznie zero konkretów. Jedyny pozytyw z komunikatu jest taki, że pomysł całkiem nie umarł i wciąż istnieje jakaś szansa.

World Rugby też oficjalnie potwierdziło odwołanie zaplanowanych na początek lata mistrzostw świata U20 – już drugich z rzędu. Ponownie miały być rozegrane we Włoszech.

Mourad Boudjellal, człowiek, który uczynił z Tulonu rugbową potęgę dzięki milionom euro wpompowanym w klub, a jakiś czas temu sprzedał klub, przerzucił się na piłkę nożną. Nie powędrował daleko od Tulonu, dosłownie parę kilometrów, do Hyères, gdzie kupił miejscowy klub piłkarski. Póki co – czwartoligowy. W Tulonie jednak zaczynał na wyższym poziomie.

W SLAR zmiany nie tylko w Argentynie. Sporo zmieniło się także w Brazylii, a oznaką tych zmian jest m.in. zmiana nazwy franszyzy: z Corinthians zmieniono ją na Cobras (po naszemu po prostu węże, nie kobry).

Odejście na emeryturę ogłosił JP Pietersen, świetny zawodnik ataku Południowej Afryki, mistrz świata z 2007. Ma trenować młodzież tam, gdzie grał przez większość kariery, czyli w Sharks.

Wspominany niedawno Roger Tuivasa-Sheck, gwiazdor rugby league (najlepszy zawodnik NRL w 2018), który pod koniec 2021 przerzuci się na rugby union aby powalczyć o miejsce w składzie All Blacks na Pucharze Świata, podpisał kontrakt z Blues.

A w Australii przedłużono cięcia płac dla zawodników na cały 2021 rok, które mają dać oszczędność ok. 2 mln dolarów. Zmniejszono też minimalne wymagane wielkości drużyn.

No i wreszcie kolejny raz wkrótce będzie mowa o uszkodzeniach mózgu. Ponoć do złożenia pozwu szykują się kolejni zawodnicy, tym razem z rugby league. Przypomnijmy, że niedawno z tego powodu przedwcześnie skończył karierę Stevie Ward, kapitan Leeds Rhinos.

Zapowiedzi

Przed nami druga kolejka Pucharu Sześciu Narodów: zacznie się w sobotę od meczu na Twickenham, gdzie Anglia podejmie Włochy (cóż, najlepszy sposób na odzyskanie odrobiny dobrego humoru – a może jedyna szansa Włochów na dobry wynik w tym sezonie? ;)). Później tego samego dnia Szkocja podejmie Walię, a w niedzielę Irlandia zagra w Dublinie z Francją. Oba spotkania zapowiadają się smakowicie.

Mimo okienka międzynarodowego grać będą ligi angielska i francuska. W Premiership dziewiąta kolejka, a w niej liderzy, Bristol Bears, będą gościć w Gloucester. Z kolei Exeter Chiefs będzie gościć London Irish. W Top 14 kolejka formalnie szesnasta, a w praktyce siedemnasta. Najciekawszy mecz to starcie lidera, La Rochelle, z Tulonem. A w Pro14 nadrabianie kolejnych zaległości – tym razem mecz Dragons – Edynburg.

Ps. Oj, i fatalne przeoczenie: Gala Dekady PZR w Poznaniu, w sobotę wieczorem to co najciekawsze (w tym mecze ekstraligowych piętnastek) będzie można obejrzeć w internecie.

7 komentarzy do “Zimny prysznic Eddiego Jonesa”

  1. Jeśli chodzi o MŚ U-20, to Szkoci chyba pobiją swój rekord w ilości lat „grania” na drugim poziomie rozgrywek, bo po spadku w 2019 roku wciąż są na zapleczu mistrzostw i w tym roku także nie awansują wyżej.

    Niestety nie każdy ma dar do pisania o rugby. Super gdyby w Polsce był portal lub nawet internetowy kanał rugbowy, gdzie ludzie mogliby się sporo dowiedzieć. Można by czytać o rugby na bieżąco, poczytać lub posłuchać rozmów z zawodnikami, fajnie jakby też goście mogliby dzwonić ze swoimi pytaniami do gościa itd.

    Wczoraj na Kanale Sportowym gośćmi byli ludzie związani z futbolem amerykańskim. Dla mnie taka promocja rugby byłaby czymś wielkim. Jeśli oni mogą tak promować swój sport, to czemu nie ma tam ludzi ze środowiska rugowego. Kanał Sportowy oglądają tysiące ludzi.

    Brakuje mi też miejsca gdzie można by się zapoznać się z recenzjami książek, bo niestety są one drogie a ciężko wyłowić jakąś perełkę wśród tej ogromnej ilości propozycji. Łatwo trafić na gniota. Jakiś rok temu wymieniałem spostrzeżenia z Piotrkiem Stokłosą, który prowadzi blog „Książki Sportowe” i dał mi nadzieję pisząc, że wydawnictwo SQN myśli o wypuszczeniu na rynek książki o rugby. Niestety do dziś to nie nastąpiło:( Widocznie nasz rynek nie jest gotowy na anglosaskie publikacje o tym sporcie.

    Niech coś drgnie w sprawie promocji rugby w naszym kraju, bo bez tego kluby zaczną mieć jeszcze trudniej, a kibiców będzie ubywać. Gdyby RET w tym roku nie wystartował to dla polskiego rugby byłby to wielki cios, bo wątpię że nagle pojawiłby się mecze towarzyskie. Bez gry nie ma postępu…

    Odpowiedz
    • Jak się znajdzie ktoś taki jak ja, to ja z chęcią zacznę czytać zamiast pisać 😉 No, może jakiś felietonik czy „inne ligi” od czasu do czasu 🙂

      Odpowiedz
  2. 😉 Nie Alun Wyn Jones ale Wyn Jones czyli nie kapitan i drugoliniowiec ale filar z numerem 1 został graczem meczu pozdrawiam

    Odpowiedz

Skomentuj Grzegorz B Anuluj pisanie odpowiedzi