Supersobota (dla nas niestety nie super)

„Supersobotę” miło wspominać będą Francuzi i Włosi. Niestety, nawet w „superdzień” są przegrani, a wśród nich reprezentacja Polski. Porażka z Belgią, choć nie niespodziewana, skomplikowała nasze perspektywy awansu do REC. Wszystko co prawda nadal w naszych rękach, ale zadanie nie jest łatwe. Nie daje o sobie zapomnieć covid: nie dość, że wykluczył z naszej piętnastki Daniela Gdulę, to mocno uderzył w Super Rugby.

Reprezentacja Polski/Rugby Europe International Championships

Rugbowym wydarzeniem weekendu był dla nas mecz reprezentacji Polski w ramach Rugby Europe Trophy z Belgią. Graliśmy w Brukseli z faworytami naszej grupy, którzy jednak tydzień temu zanotowali potknięcie w spotkaniu ze Szwajcarią. Mecz miał dodatkową stawkę – postanowiono ustanowić nowe przechodnie trofeum mające dodać smaczku naszym pojedynkom z Belgami w postaci pucharu upamiętniającego generała Stanisława Maczka (wszak niezwykle zasłużonego przy wyzwalaniu Belgii).

Na zgrupowanie naszej kadry przyjechało ponad 30 zawodników, w tym także i tych z Francji, z których zwalnianiem z klubów bywa różnie. W składzie kadry (opublikowanym już po rozpoczęciu zgrupowania) pojawiło się ciekawe nowe nazwisko – Amidou Marciniek z grającego w Pro D2 Rouen-Normandie – jednak ostatecznie zawodnik ten nie pojawił się na zgrupowaniu. Skład meczowy nieco zaskoczył. Brakło w nim Daniela Gduli (covid) czy Mateusza Bartoszka. W podstawowej piętnastce znalazł się za to debiutant Łukasz Korneć, dawno niewidziani w kadrze Ronan Seydak i Aleksander Nowicki, wrócił do składu Michał Haznar. Na ławce rezerwowych m.in. Sweetman i Loboda, którzy debiutowali z Czechami, a w składzie swoich klubów jakoś ich nie widać. Zresztą, w składzie meczowym było dobrych kilku graczy, którym daleko było od rytmu meczowego.

Mecz zaczęliśmy z dużym animuszem, a Wojciech Piotrowicz (jego pierwszy mecz na wiosnę) dał nam prowadzenie 3:0. Mieliśmy długimi fragmentami przewagę, rozgrywaliśmy piłkę na połowie rywala, nic jednak z tego nie wynikało – Belgowie skutecznie nas zatrzymywali, a sami bezlitośnie wykorzystywali błędy. Najpierw Dawid Plichta na ich połowie podał prosto w ręce rywala i gospodarze przeprowadzili błyskawiczną akcję przez całe boisko. Straciliśmy nie tylko przyłożenie, ale i Wojciecha Piotrowicza, który doznał kontuzji. Kolejna wpadka przytrafiła się Plichcie na własnej połowie: jego kop został nakryty i straciliśmy drugie przyłożenie. Belgowie dorzucili w pierwszej połowie jeszcze trzecie po kolejnej szybkiej akcji wyprowadzonej z własnej połowy i do przerwy prowadzili 22:6 (choć w samej końcówce na dłużej zadomowiliśmy się na ich 5 m, a do tego jeden z ich graczy zobaczył żółtą kartkę).

Druga połowa wyglądała podobnie – mieliśmy piłkę w ręku, próbowaliśmy atakować (mnóstwo przegrupowań), a potem szybki atak Belgów i było już 27:6. Co prawda wtedy wreszcie odpowiedzieliśmy (po młynie szybka, szeroka piłka Jędrzeja Nowickiego na skrzydło i przyłożenie debiutanta, Łukasza Kornecia), ale na tym nasze zdobycze się skończyły. Co prawda wciąż atakowaliśmy, cisnęliśmy Belgów, ale nie mogliśmy się przebić przez ich obronę. A w końcówce, gdy graliśmy w osłabieniu po żółtej kartce George’a Sweetmana, gospodarze dobili nas dwoma przyłożeniami – drugie z nich znowu po szybkiej akcji przez całe boisko, przy której nasi się pogubili. Wynik końcowy to 41:11 dla Belgii, dla nas bardzo bolesny.

Mieliśmy w tym meczu dobre momenty (jeśli za takie uznać chwile, gdy mieliśmy piłkę w ręku na połowie rywali), ale brakowało kropek nad i, a sporo było błędów. Gdy Belgowie (grający zdaje się w nieco mocniejszym składzie, niż tydzień temu przeciw Szwajcarii) ruszali z szybkimi akcjami (pięć ze swoich sześciu przyłożeń zdobyli w ten sposób), nie potrafiliśmy się im przeciwstawić.

W drugim meczu naszej grupy Niemcy zmierzyli się ze Szwajcarią. Goście na prowadzeniu byli tylko przez moment na początku meczu, po rzucie karnym. Pierwsze przyłożenie w meczu po kwadransie gry zdobyli Niemcy i odtąd prowadzenia już z rąk nie wypuścili. Co prawda ilekroć w pierwszej połowie odskoczyli z wynikiem, Szwajcarzy stratę zmniejszali, ale w drugiej połowie już zdecydowanie dominowali. Wygrali 34:25, a na dodatek zdobyli o trzy przyłożenia więcej od rywali, co dało im punkt bonusowy.

Swoją drogą, w zapowiedzi meczów na stronie Rugby Europe znalazło się potwierdzenie, że z REC nikt nie spadnie, a z RET awansują dwie drużyny. Warunkiem awansu jest jednak spełnienie kryteriów sportowych (można się domyślać, że zajęcie jednego z dwóch pierwszych miejsc) i pozaboiskowych (off field criteria) – ciekawe jakich. Chciałoby się powiedzieć, że RE wymagając od reprezentacji spełnienia kryteriów pozaboiskowych powinien zacząć pracę od siebie i na przykład opublikować na swojej stronie reguły prowadzonych przez siebie rozgrywek.

W tabeli RET Polska oczywiście straciła pierwsze miejsce na rzecz Belgii. Identyczną liczbę punktów jak my mają Niemcy (my wygraliśmy trzy razy, oni tylko dwa, ale za to zebrali punkty bonusowe we wszystkich swoich spotkaniach, a my żadnego). Co prawda to my wciąż jesteśmy na drugim miejscu (dzięki zwycięstwu w bezpośrednim spotkaniu), ale przed nami trudne zadanie – Niemcy prawdopodobnie zbiorą pięć punktów za mecz z Ukrainą, więc aby utrzymać się na drugim miejscu, gwarantującym awans, musimy wygrać z Litwą z bonusem ofensywnym. A zdobywanie bonusów jakoś nam nie idzie (nie mówiąc już o tym, że samego zwycięstwa Litwini nie dadzą nam na tacy).

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. ↑Belgia416
2. ↓Polska412
3. Niemcy412
4. Ukraina35
5. Litwa35
6. Szwajcaria44

Poziom wyżej, w Rugby Europe Championship, mieliśmy w ten weekend ostateczne rozstrzygnięcia – zarówno w zakresie europejskich kwalifikacji do Pucharu Świata we Francji.

W sobotę Rumuni potrzebowali zwycięstwa nad Holandią, aby wspiąć się na trzecie miejsce w jednej i drugiej klasyfikacji (w tej drugiej to trzecie miejsce dawało im awans do międzykontynentalnego turnieju barażowego). Choć grali na wyjeździe, to byli zdecydowanymi faworytami i nie zawiedli. Już po trzydziestu minutach prowadzili 26:0 i mieli cztery przyłożenia na koncie. W ostatnich minutach pierwszej połowy Holendrzy niespodziewanie zdobyli dwa przyłożenia i odrobili część strat, a w drugiej połowie także zaskakująco długo żadne punkty nie padały. Rumuni ostatecznie jednak dobili rywali dwoma przyłożeniami w ostatnich minutach meczu i wygrali 38:12. Kiepski mecz w ich wykonaniu, ale zadanie wykonali: zachowali szansę na wyjazd do Francji, a odebrali nadzieje Portugalczykom, którzy w ten weekend już nie grali.

W niedzielnym spotkaniu starły się dwie drużyny, które już wcześniej wywalczyły bezpośredni awans na Puchar Świata, a na stadionie Dynama w Tbilisi rozstrzygały między sobą, kto wygra tegoroczny REC: Gruzja i Hiszpania. Górą byli gospodarze, którzy wygrali 49:15. Mecz toczony w kiepskich warunkach atmosferycznych (bardzo mokro i zimno) zaczął się fatalnie dla Hiszpanów – wykop z linii bramkowej trafił na środku boiska w ręce Wasyla Łobżanidze, a ten drop goalem otworzył wynik spotkania (https://twitter.com/i/status/1505548233560530950). Gra w tej połowie była dość wyrównana, obie drużyny stwarzały sobie okazje, a Hiszpanom na chwilę nawet udało się wyjść na prowadzenie. Ozdobą meczu była kolejna akcja Łobżanidze, który pięknie pociągnął na połowie rywali po wygranym własnym wznowieniu i skończyło się przyłożeniem. Do przerwy Gruzja prowadziła 18:8. Na początku drugiej połowy Hiszpanie zmniejszyli stratę do trzech oczek, ale reszta meczu to był okres dominacji gospodarzy, którzy dorzucili do swojego dorobku cztery przyłożenia i wysoko wygrali.

Dzięki temu zapewnili sobie piąte zwycięstwo w REC z rzędu, a Hiszpanie musieli zadowolić się wicemistrzostwem. Zwycięstwo Gruzinów oczywiście nie jest nią niespodzianką – za taką co najwyżej można uznać brak wielkiego szlema, który stracili wskutek remisu u siebie z Portugalią. Trzecie miejsce zajęła Rumunia, czwarta Portugalia (która jednak robi poważne postępy), a na dnie Holandia i Rosja. Ale w tym sezonie nikt z REC podobno nie spada.

Poz.DrużynaMPkt
1. ↑Gruzja520
2. ↓Hiszpania517
3. ↑Rumunia514
4. ↓Portugalia512
5. Holandia54
6. Rosja51

A to końcowa klasyfikacja europejskich kwalifikacji do Pucharu Świata – Gruzja i Hiszpania awansowały już wcześniej na tę imprezę, a Rumuni zagrają jesienią przeciwko trzem rywalom z różnych końców świata w turnieju, którego stawką będzie ostatnie miejsce do zajęcia.

Poz.DrużynaMPkt
1. Gruzja1044
2. Hiszpania1029
3. ↑Rumunia1028
4. ↓Portugalia1026
5. Rosja1010
6. Holandia104

A w Conference 1 smutna wieść – za tydzień miał odbyć się mecz Cypru ze Słowenią stanowiący wznowienie po zimie rozgrywek w grupie południowej. Jednak do niego nie dojdzie – Słoweńcy nie dostali żadnego finansowania centralnego i musieli zrezygnować z kosztownego wyjazdu (zużyliby na niego większość swojego budżetu).

Puchar Sześciu Narodów

W supersobotę, czyli finałowy dzień Pucharu Sześciu Narodów, emocji miało nie brakować. Francja mierzyła się z Anglią i gracze z Albionu byli ostatnią przeszkodą do pokonania na drodze gospodarzy po upragnionego wielkiego szlema. Irlandia liczyła na potknięcie Francji i jednocześnie musiała pokonać Szkocję. A w starciu dwóch najsłabszych drużyn turnieju Walia i Włochy liczyły na podreperowanie humorów.

Sobotę rozpoczęło to ostatnie spotkanie. Walijczycy przystąpili do niego ze sporą liczbą zmian w składzie, z których najważniejszą był powrót (na swój 150. występ w reprezentacji) Aluna Wyna Jonesa (jubileusz obchodził też Dan Biggar, który zagrał dla Walii po raz setny), do składu wrócił także młody Louis Rees-Zammit. We Włoszech pierwszy raz w wyjściowej piętnastce znalazł się Ange Capuozzo, urodzona i grająca we francuskim Grenoble gwiazda meczu sprzed tygodnia, w którym po wejściu z ławki zdobył dwa przyłożenia. Początek meczu należał do Włoch, którzy wygrywali bitwę na kopy, zdobywali liczne karne i po kwadransie prowadzili 6:0. Dopiero wtedy Walijczycy się przebudzili: pierwsze przełamanie Louisa Reesa-Zammita zostało zmarnowane, ale kolejne chwilę potem zakończyło się przyłożeniem. Jednak do przerwy to Włosi byli na prowadzeniu: kolejne dwa karne i było 12:7, a tuż przed przerwą mieli świetną okazję na przyłożenie. Po przerwie znów Monty Ioane był bliski przyłożenia, ale te zdobywali Walijczycy i tuż przed końcem meczu prowadzili 21:15. Jednak wtedy sprawę wziął w swoje ręce młody Capuozzo, który przebiegł z piłką ponad połowę boiska, na końcu obsłużył kolegę (cała akcja: https://twitter.com/i/status/1505241458047352834) i Włosi po skutecznym podwyższeniu sensacyjnie wygrali 22:21. I choć skończyli turniej tradycyjnie na ostatnim miejscu, to zwycięstwo było powodem do wielkiej radości (w końcu było pierwsze od siedmiu lat – przerwało pasmo 36 porażek). A Josh Adams oddał swoją nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu w ręce Capuozzo.

Irlandczycy aby marzyć o zwycięstwie w turnieju potrzebowali zwycięstwa nad Szkocją. Byli faworytami, ale stracili przed tygodniem dwóch świetnych wspieraczy – Jamesa Ryana i Ryana Bairda. W drużynie Szkocji największą niespodzianką było wystawienie Blaira Kinghorna zamiast Finna Russella (gracz Racingu znalazł się na ławce). Ponoć Russell był jednym z sześciu reprezentantów, którzy w ubiegłym tygodniu złamali reguły zgrupowania, wymykając się do baru. W samym meczu historii wielkiej nie było: po trzydziestu minutach Irlandczycy prowadzili 14:0, i choć przed przerwą Szkoci zdobyli przyłożenie, to po przerwie punktowali już tylko gospodarze – na sam koniec przyłożenie zdobył rezerwowy w tym meczu Conor Murray (coraz wyraźniej wygryzany z reprezentacji przez Jamisona Gibsona-Parka, świetnego w tym meczu) i Irlandia wygrała 26:5. Szkoci mieli swoje okazje, raz w ostatniej chwili powstrzymany został Stuart Hogg (gdyby wtedy oddał piłkę do Sama Johnsona, pewnie przyłożenie by padło), ale wygrana gospodarzy całkowicie zasłużona. Dominowali fizycznie, imponujące wrażenie robili zwłaszcza w maulach, w których świetnie pokazywał się Dan Sheehan. Pozostało im tylko czekać na wynik meczu Francji z Anglią, a ten nie był po ich myśli. Na pocieszenie pozostało im „triple crown” czyli trofeum za pokonanie wszystkich trzech rywali z Wysp Brytyjskich.

Na koniec soboty, na Stade de France, mieliśmy niekwestionowany finał rozgrywek, starcie odwiecznych przeciwników, Le Crunch: Francja (niemal bez zmian w stosunku do poprzedniego tygodnia) grała z Anglią (gdzie też zmian nie było wiele – m.in. kontuzjowanego Toma Curry’ego zastąpił Sam Underhill). I mieliśmy świetne widowisko, a obie potęgi dały z siebie wszystko. Pierwszą połowę wygrali 18:6 Francuzi, którzy zdobyli w niej dwa przyłożenia (oba po asystach Romaina Ntamacka) – drugie w ostatniej akcji tej części spotkania. Anglicy odpowiedzieli tylko dwoma karnymi Smitha, ale zaraz po przerwie wrócili do gry dzięki przyłożeniu świetnego Freddiego Stewarda. Było tylko 18:13, ale Francja odzyskała kontrolę nad spotkaniem dzięki swojej niekwestionowanej gwieździe – najlepszemu graczowi spotkania, Antoine’owi Dupontowi, który po samodzielnej akcji zdobył przyłożenie i Francja odskoczyła na 12 punktów. Anglicy walczyli do końca, długo przebywali w polu 22 m rywali, a Marcus Smith kilkakrotnie świetnymi kopami w pobliże pola punktowego Francji dawał szansę swoim kolegom. Im jednak brakło szczęścia i Francja ostatecznie wygrała 25:13 (mimo że Anglia była w jej polu 22 m przez 7 i pół minuty, podczas gdy Francja w polu 22 m Anglii przez niespełna minutę). Druga połowa była w wykonaniu Anglików naprawdę niezła, ale to było za mało – grali w końcu z zapewne najlepszą obecnie drużyną na świecie.

Francuzi, po kilku latach pięknej gry i zbierania pochwał, po dwóch edycjach, w których zwycięstwo wymykało im się z rąk, wreszcie przekuli styl na triumf w turnieju – pierwszy od dwunastu lat i od razu z wielkim szlemem. Już od jakiegoś czasu są zaliczani do faworytów przyszłorocznego Pucharu Świata, a zwycięstwo w wielkiej imprezie jeszcze bardziej ich podbuduje. W rankingu World Rugby dzisiaj awansowali na drugie miejsce (tylko za mistrzami świata). Na krótkiej liście do wyboru najlepszego zawodnika turnieju w trzyosobowej stawce mamy dwóch Francuzów i chyba nikt nie wątpi, że nagrodę zgarnie Antoine Dupont (jego rywalami są kolega z drużyny Grégory Alldritt i reprezentant Irlandii Josh van der Flier). Dominują też w pierwszych medialnych podsumowaniach (np. w najlepszej piętnastce turnieju według portalu planetrugby.com jest ich aż dziewięciu – do kompletu jest tam jeszcze trzech Irlandczyków, dwóch Anglików i włoski kapitan Michele Lamaro).

Irlandczycy cieszą się z Triple Crown, Włosi – z pierwszego od lat zwycięstwa. Za to trzy federacje brytyjskie na pewno z rezultatów zadowolone nie są – Walijczycy z zaledwie jednym zwycięstwem i porażką nawet z Włochami (choć bardzo pokiereszowani przez kontuzje), Szkoci znów z trzema porażkami mimo świetnego startu w turnieju (drugie z rzędu zwycięstwo nad Anglią), a Anglicy także z trzema porażkami (ale Eddie Jones przebudowuje skład i idzie w dobrym kierunku – choć są już tacy, którzy proponują zastąpienie go przez Warrena Gatlanda czy Rassiego Erasmusa).

Poz.DrużynaMPkt
1. Francja525
2. Irlandia521
3. Anglia510
4. Szkocja510
5. Walia57
6. Włochy54

W turnieju U20 wielkiego szlema zgarnęli młodzi Irlandczycy, którzy w ostatnim meczu rozgromili Szkotów 59:5. Trzy zwycięstwa odnieśli w tych rozgrywkach Włosi, którzy w ten weekend pokonali na wyjeździe Walię 27:20 (dwa przyłożenia i tytuł najlepszego gracza meczu zdobył Alessandro Garbisi, brat Paola). A żeby dopełnić kompletu powtórek z seniorskiego Pucharu w ten ostatni weekend Francja pokonała Anglię 26:22 (Anglicy, mimo jednego zwycięstwa mniej, prześcignęli w tabeli Włochów).

Top 14

W Top 14 nadrobiono ostatnie covidowe zaległości – rozegrano dwa mecze i oba budziły sporo emocji. W sobotę walczący o utrzymanie bogaty Tulon podejmował ubiegłorocznych wicemistrzów, La Rochelle. Dominowali gospodarze, którzy rozegrali chyba najlepszy swój mecz w tym sezonie: po pierwszej połowie prowadzili 19:6 (w tym 14 punktów z kopów Louisa Carbonela), a choć drugą połowę to goście zaczęli od przyłożenia, potem tylko tulończycy punktowali: m.in. dwa przyłożenia Cheslyna Kolbe (jego pierwsze w barwach Tulonu, a jedno z nich w taki sposób: https://twitter.com/i/status/1505588176680857608), kolejne 6 punktów Carbonela i ekipa z Lazurowego Wybrzeża odniosła bardzo cenne zwycięstwo 41:11.

W drugim meczu zobaczyliśmy obrońcę tytułu mistrzowskiego, pogrążoną w kryzysie Tuluzę (zapewne wyczekującą powrotu duetu Dupont-Ntamack) przeciwko liderowi tabeli, Montpellier. Tym razem jednak gracze Tuluzy rozegrali świetny mecz i odnieśli ważną wygraną 35:10, inkasując także punkt bonusowy. Pierwsze przyłożenie zdobył dla nich Juan Cruz Mallía już w pierwszej minucie meczu, po akcji zespołu przez większość boiska, ale do przerwy było tylko 8:3, a Montpellier bliskie było przyłożenia (już się z niego cieszyło, ale zostało unieważnione po TMO). Po przerwie gracze Tuluzy dorzucili jednak cztery przyłożenia (Maxime Médard zdobył swoje 90. w rozgrywkach Top 14) i pewnie wygrali, kończąc zwycięską passę Montpellier.

W tabeli zwycięzcy obu spotkań podskoczyli po dwa miejsca. Tuluza wróciła do czołowej szóstki, a zwycięstwo Tulonu dało mu osiem punktów przewagi nad strefą spadkową.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Montpellier2060
2. Bordeaux Bègles2058
3. Lyon2054
4. Castres2054
5. ↑↑Tuluza2053
6. ↓Racing 922051
7. ↓La Rochelle2050
8. Clermont2048
9. Stade Français2045
10. ↑↑Tulon2042
11. ↓Pau2041
12. ↓Brive2037
13. Perpignan2034
14. Biarritz2024

W Pro D2 także nadrobiono ostatnie boiskowe zaległości: Montauban zmarnowało szansę na awans do czołowej szóstki i przegrało z Beziers 21:33 – zwycięzcy dzięki szóstemu zwycięstwu z rzędu zachowali nadzieję na walkę o play-off.

United Rugby Championship

Także w URC nadrabiano covidowe zaległości (jednak aby wyrównać rachunki zostało jeszcze osiem brakujących spotkań do rozegrania). Najciekawiej zapowiadało się pierwsze w tym sezonie starcie o Puchar 1872, czyli derby Szkocji pomiędzy Glasgow Warriors i Edynburgiem. Długo mieliśmy do czynienia z wymianą ciosów i wynikiem na styku. Decydujące okazało się przyłożenie dla Warriors Josha McKay’a, po świetnym wyprowadzeniu ataku przez Sebastiana Cancelliere. Gracze z Glasgow potem dorzucili dwa karne i wygrali 30:17.

Pozostałe cztery spotkania rozegrano w Południowej Afryce i tu było podobnie jak przed tygodniem: miejscowe franczyzy poradziły sobie z europejskimi drużynami, poważnie osłabionymi wskutek braku reprezentantów uczestniczących w Pucharze Sześciu Narodów. Zaczęło się od pogromu, jaki Bulls sprawili walijskim Scarlets – aż 57:12 (po 30 minutach było już 31:0). W sobotę podobnie było w meczach Sharks z Zebre Parma (38:6, zdecydowały cztery przyłożenia gospodarzy w drugiej połowie) i Stormers z Cardiff (40:3, w pierwszej połowie trzy przyłożenia po świetnych kontratakach, kolejne trzy w drugiej). Emocje były w meczu Lions z Munsterem – Irlandczycy mimo ogromnych braków w składzie, postawili się gospodarzom. Po kwadransie prowadzili 14:0, po pierwszej połowie 21:10, ale ostatecznie przegrali 21:23 po przyłożeniu z podwyższeniem i dwóch karnych straconych w ostatnim kwadransie. Czyżby brakło rezerw?

W tabeli bez istotnych zmian. Ekipy z Południowej Afryki znów pięły się w górę (trzy z nich są już bezpośrednio za prowadzącą piątką z Irlandii i Szkocji), a Glasgow Warriors wypchnęli Munster z czołowej trójki. Południowoafrykańczycy mogą liczyć jeszcze na obfite zbiory góra przez kolejne dwa weekendy: na południe przyjadą kolejne cztery drużyny z północy i być może znów bez reprezentantów, którzy będą odpoczywać po Pucharze Sześciu Narodów – choć Glasgow Warriors czy Ulster na pewno tanio skóry nie sprzedadzą.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Leinster1350
2. Ulster1349
3. ↑Glasgow Warriors1343
4. ↓Munster1342
5. Edynburg1339
6. Sharks1236
7. ↑Stormers1234
8. ↑↑Bulls1232
9. ↓↓Ospreys1230
10. ↓Connacht1328
11. Benetton Treviso1223
12. Scarlets1122
13. ↑Lions1221
14. ↓Cardiff1018
15. Dragons1011
16. Zebre Parma112

Super Rugby Pacific

W Super Rugby odwołano z powodu covidu trzy spotkania planowanej w piątej kolejce w Nowej Zelandii: Highlanders – Moana Pasifika, Crusaders – Blues i Hurricanes – Chiefs. Dotknięte zarazą były trzy drużyny (Blues, Highlanders i Crusaders). Mecz Hurricanes – Chiefs mógł się w tej sytuacji odbyć, ale zdecydowano rozegrać zaległe spotkanie Moana Pasifika przeciwko Chiefs (Moana ma najwięcej zaległości w lidze i kolejny weekend pauzy byłby w tej sytuacji już ogromnym kłopotem). Inna sprawa, że Chiefs też mieli przypadki zarazy w składzie i na mecz pojechali m.in. bez Sama Cane’a i Antona Lienerta-Browna. Mimo to zaaplikowali wyspiarzom aż 9 przyłożeń i wygrali 59:12.

Wszystkie planowane mecze odbyły się za to w Australii. W starciu dwóch niepokonanych dotąd drużyn Brumbies pokonali po ciężkim boju Reds 16:12. Po pierwszej połowie Brumbies prowadzili 10:7, mimo że to Reds zdecydowanie dominowali na boisku. Nerwowo było w końcówce meczu: Reds mieli szansę na przyłożenie w ostatniej minucie, bliski go był Fraser McReight, ale podkopnięta przez niego piłka trafiła w słupek i została zebrana przez broniących się rywali (a samemu McReightowi na pewno przeszkodziło łapanie go po kopie). Z kolei Waratahs pierwszy raz od bardzo dawna odnieśli drugie zwycięstwo z rzędu – po zaciętym meczu pokonali Rebels 24:19. Bliscy swojego drugiego zwycięstwa w rozgrywkach byli zawodnicy Fijian Drua: co prawda do przerwy przegrywali z Western Force 8:10, a na początku drugiej mimo gry w przewadze stracili przyłożenie i było 8:17, ale po kwadransie drugiej połowy prowadzili 18:17 i dowieźli je niemal do samego końca meczu. Jednak już po końcowej syrenie sprezentowali rywalom karnego centralnie przed słupami w odległości 10 m i Bayley Kuenzle nie miał problemów z jego wykorzystaniem – Western Force wygrało 20:18.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Brumbies522
2. Reds518
3. ↑Waratahs515
4. ↓Crusaders415
5. ↑Chiefs414
6. ↑↑Western Force511
7. ↓↓Blues39
8. ↓Hurricanes38
9. Fijian Drua56
10. ↑Rebels52
11. ↓Highlanders41
12. Moana Pasifika20

W kobiecych rozgrywkach w australijskim Super W świetną passę kontynuuje debiutująca drużyna Fijiana Drua, która tym razem rozgromiła Western Force 45:17. Komplet trzech zwycięstw oprócz Fidżyjek mają tylko Waratahs – w kolejnej kolejce, na początku kwietnia, dojdzie do starcia na ligowym szczycie. Z kolei mistrzyniami w pierwszym, jakże krótkim (zaledwie trzy kolejki) sezonie Nowozelandzkiego Super Rugby Aupiki zostały Chiefs Manawa, które pokonały w ten weekend Blues 35:0.

Z kraju

Ogłoszono program gier w trzecim turnieju mistrzostw kraju w rugby 7 mężczyzn. Przy okazji dwóch dwóch jesiennych turniejów narzekałem, że występuje w nich mało drużyn (w pierwszym było ich osiem, w drugim siedem). Teraz, na wiosnę, jesienne turnieje wydają się jak z rogu obfitości – swój przyjazd do Poznania zapowiedziały tylko cztery drużyny. Trudno w tej sytuacji widzieć jakąś świetlaną przyszłość przed naszymi męskimi siódemkami.

Ze świata

Z Ukrainy dotarły kolejne złe wieści – tamtejsza federacja poinformowała o śmierci rugbysty z Równego, Wołodimira Stelmacha, który zginął podczas obrony Kijowa.

W towarzyskim spotkaniu (raczej nieoficjalnym, bo na stronie World Rugby go brak) w Tuluzie zagrały Algieria z Wybrzeżem Kości Słoniowej (obie przygotowujące się do zaplanowanej na lato finałowej fazy Africa Cup i zarazem afrykańskich kwalifikacji do Pucharu Świata). Algieria wygrała 37:13. Obie ekipy w dużej mierze (jeśli nie w całości) bazowały na zawodnikach grających we Francji.

Angielska Premiership pauzowała, ale rozgrywano spotkania Premiership Cup – tu m.in. London Irish pokonali w derbach Londynu Harlequins czy a Newcastle Falcons wygrali z Leicester Tigers. Więcej uwagi przykuło jednak rozstrzygnięcie sprawy przekroczenia przez Leicester Tigers limitu wynagrodzeń dla zawodników. Spotkał ich los łaskawszy niż Saracens przed dwoma laty, ponieważ choć uznano ich winnych naruszenia zasad, ukarano tylko finansowo (ponad 300 tys. funtów), natomiast nie odjęto punktów w ligowej tabeli. Przekroczenia miały miejsce w latach 2016–2020 i polegały na płaceniu zawodnikom przez związaną z klubem spółkę za prawa do wizerunku. Łagodność kary wynika z faktu, że przekroczenia nie były wysokie (w sumie w całym tym okresie ok. 400 tys. funtów).

Natomiast w Championship zbliżamy się już do końca rozgrywek. W ten weekend odbyły się trzy spotkania, w których zwycięstwa odniosły dwa zespoły z czołówki: Cornish Pirates pokonali Hartpury University 31:24, a Jersey Reds wygrali na wyjeździe z Coventry 66:38. Obie drużyny dzięki temu zmniejszyły stratę do drugich w tabeli Ealing Trailfinders do zaledwie jednego punktu (a do Doncaster Knights – do trzech). Jednak dla ekipy z wyspy Jersey był to ostatni mecz w sezonie i już nie poprawi swojego czwartego miejsca. Walczyć o zwycięstwo w lidze będą natomiast Kornwalijczycy (którzy jednak nie liczą na awans do Premiership – nawet nie wystąpili o licencję). Oni, podobnie jak Ealing, mają do rozegrania jeszcze dwa mecze, a liderujący Knights – jedno. Za tydzień bardzo ciekawe starcie Trailfinders z Pirates.

W Japan Rugby League One potwierdziły się wieści o zniknięciu z League One Red Hurricanes – drużyna od przyszłego sezonu nie będzie już zawodowa, a czysto korporacyjna i zagra na trzecim poziomie ligowym. To oznacza także koniec zawodowego rugby w Osace i coraz większe skupienie najlepszego rugby japońskiego w Tokio i jego okolicach (NTT Docomo stawia na Shining Arcs z Urayasu). Dobrą informacją jest natomiast zapowiedź powiększenia League Three (trzeciego poziomu rozgrywek) o około tuzin drużyn (obecnie jest ich 5).

A w 10. kolejce jeden mecz odwołano z powodu covidu (Blue Revs z Kobelco Steelers). Najciekawiej zapowiadał się mecz Yokohama Canon Eagles z Toyota Verblitz – jednak rozgrywany był w kiepskich warunkach atmosferycznych i nie zachwycił; gospodarze wygrali 20:9 i umocnili się na czwartym miejscu w tabeli. Ósme z rzędu zwycięstwo odnieśli obrońcy tytułu mistrzowskiego, Saitama Wild Knights (29:12 przeciwko Black Rams), ale też pozostali na zajmowanym wcześniej trzecim miejscu. Dwie czołowe drużyny także bowiem wygrywały: lider, Tokyo Sungoliath, aż 69:29 z Shining Arcs (ci znów przegrali mimo dwóch przyłożeń Israela Folaua), a wicelider, Kubota Spears – 43:28 z Brave Lupus.

Sporo się dzieje w północnoamerykańskiej Major League Rugby. Drugą porażkę z rzędu ponieśli niepokonani wcześniej Austin Gilgronis – przegrali z jedną z czołowych w tym sezonie drużyn konferencji wschodniej, New England Free Jacks 17:25. Dla bostończyków było to piąte zwycięstwo w sezonie. Swoje piąte wygrane odniosły też dwie inne drużyny ze wschodu: Rugby New York (wygrana na wyjeździe z NOLA Gold 30:19) i Rugby ATL (też na wyjeździe 27:13 z Old Glory DC, które podobnie jak Dallas Jackals wciąż ma na koncie same porażki). W derbach Kalifornii (ich dodatkową stawką jest puchar o jakże amerykańskiej nazwie, Cali Cup) obrońcy tytułu mistrzowskiego, LA Giltinis, pokonali San Diego Legion 26:13, ale nadal pozostają w dołach klasyfikacji.

W drugiej kolejce południowoamerykańskiej ligi SLAR (Súper Liga Americana de Rugby) wysokie zwycięstwa faworytów: Olimpia Lions ulegli Jaguares 22:49 (hat-trick skrzydłowego Martína Bogado), Peñarol pokonał Cafeteros Pro aż 44:0, a Cobras przegrali z Selknamem 10:46 (aż cztery żółte kartki Brazylijczyków).

W południowoafrykańskim Currie Cup coraz wyraźniej rysuje się czołówka złożona z czterech zespołów. Po ostatniej kolejce niepokonana pozostała już tylko jedna drużyna: Cheetahs są na czele tabeli po zwycięstwie 24:17 nad Western Province (do przerwy było 0:3). Miano niepokonanych stracili natomiast Sharks, którzy ulegli na wyjeździe Bulls 21:35 i dali się zastąpić na drugim miejscu swoim rywalom. Na czwartym miejscu wciąż Griquas, którzy w środę rozgromili Lions 49:17.

We włoskiej lidze Top10 powoli zbliżamy się do końca fazy zasadniczej. Na czele ligowej tabeli są dwie drużyny, które w ubiegłym sezonie spotkały się w finale rozgrywek. Wówczas Rovigo wygrało z Petrarcą 23:20, dziś zdecydowaną przewagę w ligowej tabeli ma Petrarca. W ten weekend jednak Rovigo swoją stratę odrobinę zmniejszyło – pokonało Petrarcę w rewanżu za ubiegłoroczny finał 24:20.

Zakończyły się rozgrywki o tytuł mistrza Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Tamtejszą Premiership wygrała drużyna Abu Dhabi Harlequins, która w sezonie zasadniczym była na drugim miejscu, ale w finale pokonała Dubai Exiles 34:25. W stawce było pięć drużyn, a mistrzowie z Abu Zabi pozostawili w pokonanym polu czterech konkurentów z Dubaju. To czwarty tytuł mistrzowski Harlequins w siódmych rozegranych mistrzostwach (pozostałe trzy zdobyli Dubai Exiles – ekipy zdobywają je na zmianę).

W Brazylii wystartowały pierwsze w historii kraju mistrzostwa w rugby XV kobiet. W mistrzostwach bierze udział dziewięć drużyn, podzielonych w pierwszej fazie na trzy grupy. Format oryginalny, bo turniejowy: jednego dnia trzy mecze, każdy po 40 minut. W fazie grupowej będą po trzy rundy takich turniejów. Mecze w pełnym, 80-minutowym wymiarze będą rozgrywane w fazie play-off.

Dave Rennie powołał 40 zawodników na treningowy obóz reprezentacji Australii. Zaskoczył pomijając Matta To’omuę, natomiast w składzie znalazł się m.in. pochodzący z Nowej Zelandii Toni Pulu (jego matka jest Australijką, a ostatnio gra w Western Force).

Antoine Dupont chciałby wystąpić na igrzyskach olimpijskich w Paryżu w 2024. Oczywiście w rugby 7. Od pomysłu do gry droga daleka – musi uzyskać zgodę klubu i federacji oraz załapać się do składu. Ale gdyby faktycznie tak się stało, byłaby to niesamowita sprawa.

W Paryżu zginął były reprezentant Argentyny (wspiął się z nią na podium Pucharu Świata w 2007) i mistrz Francji w barwach Biarritz, Federico Aramburú. Został zastrzelony na ulicy po sprzeczce w barze.

Były reprezentant Nowej Zelandii, Zac Guilford, został skazany na 9 miesięcy ograniczenia wolności za oszustwa i wyłudzenia. Jego ofiarą padł m.in. jego własny dziadek. Wszystko ponoć z powodu uzależnienia od hazardu.

Z wieści transferowych:

  • nietypowy „transfer”, bo sędziego – JP Doyle, który stracił pracę w RFU na początku pandemii, a potem pojawiał się m.in. w MLR oraz rozgrywkach rugby 10, został zatrudniony przez federację szkocką;
  • Fabien Galthie, trener reprezentacji Francji, podobno przedłużył swój kontrakt z tamtejszą federacją o cztery lata – do Pucharu Świata w 2027.

Polacy za granicą

Wieści o naszych reprezentantach z lig zagranicznych – jak zwykle sprzed tygodnia.

Anglia:

  • National League 1: Aron Strumiński miał znaleźć się w pierwszym składzie Taunton Titans w meczu przeciwko najstarszemu klubowi świata – Blackheath (jednak w ostatecznym składzie na stronie RFU brak jego nazwiska). Titans wygrali 43:28 i wrócili na ósme miejsce w lidze;
  • Midlands Premiers: Ed Krawiecki odwrotnie – nie pojawił się w składzie na profilu klubu, ale jest na stronie RFU. Jego Bromsgrove przegrało na wyjeździe z Nuneaton 25:33 i spadło na siódme miejsce w lidze. Lepiej poszło Grzegorzowi Szczepańskiemu – wyszedł w podstawowym składzie Bridgnorth w meczu z Paviors, który zakończył się remisem 31:31, a jego ekipa jest czwarta w tabeli;
  • North Premier: Sam Stelmaszek z powrotem pojawił się jako łącznik młyna w składzie Macclesfield, które pokonało na wyjeździe Kirkby Lonsdale aż 59:7 (i pozostało na siódmym miejscu);
  • South West Premier: Eryk Łuczka zaczął na ławce rezerwowych mecz Hornets przeciwko Drybrook, który jego drużyna wygrała 33:22 – jest na drugim miejscu w lidze, z zaledwie punktem straty do lidera.

Francja:

  • Fédérale 1, grupa 1: Mateusz Bartoszek wyszedł w pierwszym składzie Bassin d’Arcachon, które przegrało na wyjeździe z jedną z najsłabszych drużyn w stawce, Drancy, 20:25. RCBA utrzymało się na ósmym miejscu;
  • Fédérale 1, grupa 2: Kamil Bobryk jak zwykle od pierwszej minuty zagrał dla Vienne, które przegrało z Rumilly 20:23. Ekipa nadal jest druga, ale porażka w tym meczu spowodowała, że końcówka sezonu może być ciekawa;
  • Fédérale 1, grupa 3: Quentin Cieśliński na ławce rezerwowych zaczął spotkanie Lavaur przeciwko Marmande, przegrane 10:20. Lavaur jest przedostatnie w lidze i do poprzedzającej je ekipy traci już 10 punktów;
  • Fédérale 2, grupa 2: Jędrzej Nowicki w podstawowym składzie Pontarlier – jego ekipa przegrała 9:28 z Bourges i zachowała ósmą lokatę;
  • Fédérale 2, grupa 6: Tomasz Hebda też od pierwszej minuty wystąpił w drużynie Lourdes przeciwko Pont Long – jego drużyna odniosła zwycięstwo 36:18 i również jest ósma w tabeli.

Szkocja:

  • Border League: Zenon Szwagrzak zagrał dla Selkirk w meczu najstarszej ligi świata (Premiership pauzowało). Jego drużyna uległa Kelso 10:20. To druga porażka w drugim meczu i drużyna zajęła ostatecznie trzecie miejsce w trzyzespołowej grupie.

Szwajcaria:

  • LNA: Kacper Ławski i Patryk Reksulak wrócili na boisko w pierwszym wiosennym meczu ligi szwajcarskiej – zaległym spotkaniu Yverdon ze Stade Lausanne. Yverdon wygrało 19:3 i pozostało liderem ligi.

Walia:

  • League 2 West: Jakub Małecki tym razem zaczął na ławce mecz Burry Port. Jego ekipa wygrała z Carmarthen 24:15 i awansowała na drugie miejsce w lidze (do pierwszej traci pięć punktów, ale ma trzy spotkania mniej rozegrane).

Zapowiedzi

W kraju za tydzień nadal pauzuje Ekstraliga, natomiast wznawiane są po zimowej przerwie inne rozgrywki. W sobotę w Poznaniu zostanie rozegrany trzeci w tym sezonie turniej mistrzostw Polski seniorów w rugby 7 (w kadłubowym, zaledwie czterozespołowym składzie). Oprócz tego wraca po zimowej przerwie centralna liga juniorów.

Na arenie międzynarodowej w porównaniu z emocjami ostatnich weekendów tym razem skromniej. W Rugby Europe Trophy Litwa zagra z Belgią. Zacznie się też Puchar Sześciu Narodów kobiet, a tu najciekawiej będzie chyba w meczu Szkocji z Anglią.

Wracają do gry w pełnym zakresie czołowe ligi europejskie. W Anglii i Francji odbędą się już 21. kolejki spotkań. W Premiership hitem kolejki będzie spotkanie Exeter Chiefs z Leicester Tigers, a w Top 14 m.in. La Rochelle zagra z Racingiem 92 a Tuluza z Lyonem. W URC 14. kolejka meczów, a w niej irlandzkie derby (Connacht – Leinster), a także mecz Sharks z Edynburgiem. W Super Rugby nadal nie podróżujemy przez Morze Tasmańskie i grać będą przeciwko sobie m.in. Chiefs i Crusaders oraz Reds i Waratahs.

2 komentarze do “Supersobota (dla nas niestety nie super)”

  1. Co do meczów Niemców ze Szwajcarami zwróciłem uwagę, że reprezentanci gości, czyli ponoć jednego z najbogatszych krajów świata, grali w różnych strojach. Jedni mieli spodenki białe, inni czerwone, a nawet Ci co mieli białe, to jedne były z czerwonym paskiem a inne nie. Dawniej cos takiego bywało również w naszej reprezentacji, ale myślę, ze warto zauważyć, że organizacyjnie jesteśmy chyba już daleko przed Szwajcarią, a ponoć pod tym względem to u nich wszystko gra jak w zegarku. Myślę że gdyby współcześnie każdy z naszych reprezentantów był inaczej ubrany podczas któregoś z meczów RET, to PZR (słusznie) byłby poddany ostrej krytyce. A jak Szwajcarzy ubrali się jak na zajęcia z wychowania fizycznego to nikt nawet tego nie dostrzegł.
    Ciekawi mnie też jak zostanie potraktowana reprezentacja Rosji. Myślę że europejskie władze rugbowe będą z podjęciem decyzji czekać jak długo jak to tylko możliwe. Pamiętajmy, że tegoroczne rozgrywki RET zaczynaliśmy z wiedzą, że zwycięzca grupy zagra o awans z ostatnim zespołem REIC, następnie była informacja że REIC będzie liczyła w przyszłym sezonie 8 a nie 6 zespołów, ale bez podania szczegółów. Gdy te szczegóły poznaliśmy, to pojawiła się też kwestia rosyjska. Nie wiem czy zostanie wykluczona z rozgrywek, zdegradowana do niższej grupy, a może będzie normalnie grać na zapleczu P6N. Śmiech na sali jak mało kompetentni ludzie zarządzają ta organizacją 🙁

    Odpowiedz
    • Ponieważ nie zaplanowali spadku, nie sądzę, aby coś teraz zrobili. A za rok kto wie, co będzie i co wymyślą…

      Odpowiedz

Skomentuj Grzegorz B Anuluj pisanie odpowiedzi