Saracens wrócili do gry o punkty po kilku miesiącach przerwy. W Championship, którą mieli wygrać w cuglach. I polegli na pierwszej przeszkodzie – Cornish Pirates. Poza tym w Ekstralidze wygrywali faworyci, w czołowych ligach europejskich zazwyczaj też (parę większych niespodzianek tylko we Francji), a Portugalczycy postraszyli Gruzinów.
Ekstraliga
W Ekstralidze kolejne nowe twarze – kluby, które tydzień temu nie grały, teraz zgłaszały nowych zawodników. Sporo obcokrajowców. W Orkanie Sochaczew dwóch graczy z Południowej Afryki oraz Namibijczyk Pieter Willem Steenkamp, reprezentant swojego kraju oraz gracz Welwitschias. W zaciągu Edach Budowlanych Lublin: Kudakwashe Nyakufaringwa z Zimbabwe (cztery występy w reprezentacji – tu autoprezentacja na facebooku federacji), oprócz tego Duńczyk i Namibijczyk. W Ogniwie Sopot wzmocnienie ataku: ze szkockiego Hawick przyjeżdża pochodzący z Południowej Afryki środkowy Wiaan Griebenow, i wzmocnienie młyna: reprezentant Holandii Ross Bennie-Coulson, na początku jesieni grający w Jarocinie. W Lechii Gdańsk Zimbabwijczyk, w Sparcie Samoańczyk, a w Juvenii ma pojawić się Alwyn van Vuuren, który zaliczył m.in. grę w amerykańskiej MLR.
Pozytywna informacja: aż cztery spotkania były transmitowane staraniem klubów w Internecie, a i piąte dało się też obejrzeć. Ponoć też coraz bliżej jesteśmy załatwienia sprawy transmisji telewizyjnych (i kto wie, czy nie dojdzie w tym zakresie do zmian).
A na boisku mieliśmy komplet meczów ósmej kolejki, odwołanej jesienią. I w sumie nie tylko bez żadnych niespodzianek, ale z wyraźnymi zwycięstwami faworytów. Na początek Awenta Pogoń Siedlce podejmowała Lechię Gdańsk. Można było liczyć na walkę, bo przecież Lechia po jesieni zajmowała czwarte miejsce w tabeli. Jednak na boisku dominowała Pogoń. Co prawda Przemysław Rajewski nie powtórzył wyczynu sprzed tygodnia (zamiast 4 przyłożeń, 4 punkty z podwyższeń), ale świetnie prezentowali się jego koledzy, którzy zdobyli pięć przyłożeń i siedlczanie wygrali zasłużenie 29:13.
Jeszcze wyraźniejszą przewagę mieli zawodnicy Arki Gdynia nad Spartą Jarocin: wygrali 55:16. Co prawda w barwach jarocinian zobaczyliśmy debiut Samoańczyka Dicki’ego Tafui, który w debiucie zdobył nawet przyłożenie, ale to było zdecydowanie za mało. Po stronie gospodarzy błysnęła zagraniczna para: ukraiński łącznik młyna Anton Szaszero zdobył aż 30 punktów (w tym hat-trick przyłożeń), a angielski obrońca Sam Hampson dwa przyłożenia. Piękne akcje obu tych graczy, imponujący wynik, ale zwycięstwo odniesione nad zdecydowanie najsłabszą drużyną w stawce.
Po raz drugi o Trofeum Królów zmierzyły się Skra Warszawa i Juvenia Kraków. Faworytami byli oczywiście warszawiacy i wyraźnie wygrali 39:15. Błysnęły zwłaszcza zagraniczne ogniwa warszawskiego zespołu: Bercho Botha, Jonathan O’Neill, Vaha Halaifonua czy Violeti Koło, którzy kilkakrotnie wykorzystywali błędy Juvenii i pięknymi akcjami zapewniali punkty dla gospodarzy. Juvenia niezwykle młoda (w piętnastce aż ośmiu zawodników z U21), a mimo to w pierwszej połowie przez długi okres dominująca. Wynik bardziej jednostronny od obrazu meczu, ale zwycięstwo Skry zasłużone, a na dodatek w krakowskiej ekipie całkowicie zawiodło kopanie na bramkę.
W Sopocie liderujące Ogniwo zdecydowanie wygrało z Orkanem Sochaczew. Ekipa z Mazowsza miała dobre momenty w pierwszej połowie, ale przez bardzo długi czas punktowali wyłącznie gospodarze. Do przerwy prowadzili 12:0, a kolejne dwa przyłożenia dorzucili w drugiej połowie i wygrali z bonusem 26:5. Orkan jedyne przyłożenie zdobył w końcówce meczu i starał się o więcej, jednak bezskutecznie. Niezły debiut w barwach Ogniwa zanotował Bennie-Coulson, który był bliski przyłożenia po solowym rajdzie.
A w jedynym niedzielnym spotkaniu Master Pharm Rugby Łódź nie dało żadnych szans Edach Budowlanym Lublin, którzy wyszli na boisko z aż pięcioma zawodnikami zagranicznymi w piętnastce (czyżby zapowiedź walkowera? – ponoć lublinianie zamierzają walczyć o to, aby zawodnicy z krajów UE byli traktowani jak zawodnicy krajowi). Już do przerwy gospodarze prowadzili 22:3, a po przerwie przewagę jeszcze powiększyli, choć Budowlanym udało się zdobyć honorowe przyłożenie. Łodzianie wygrali 34:10. Przyłożenie zdobył m.in. reprezentant kraju Patryk Reksulak, korzystający z zawieszenia ligi szwajcarskiej.
W tabeli bez wielkich przetasowań, ale coraz bardziej odskakuje od reszty stawki czołowa czwórka, solidarnie wygrywająca w ten weekend z bonusem. Czwarta Skra Warszawa ma już siedem punktów przewagi nad piątą Lechią. Z kolei środkowa grupa odskakuje coraz bardziej przedostatniej Juvenii, tracącej do poprzedzającej ją drużyny już sześć punktów.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Ogniwo Sopot | 8 | 38 |
2. | Master Pharm Rugby Łódź | 9 | 32 |
3. | Awenta Pogoń Siedlce | 9 | 32 |
4. | Skra Warszawa | 9 | 27 |
5. | Lechia Gdańsk | 9 | 20 |
6. | Orkan Sochaczew | 9 | 19 |
7. ↑ | Arka Gdynia | 9 | 19 |
8. ↓ | Edach Budowlani Lublin | 8 | 18 |
9. | Juvenia Kraków | 9 | 12 |
10. | Sparta Jarocin | 9 | 0 |
Rugby Europe International Championships
W Pucharze Sześciu Narodów przerwa, ruszyła natomiast nowa edycja Rugby Europe Championship. Co prawda jednego z uczestników jeszcze nie znamy, ale reszta gra. Na niższych poziomach (w tym na naszym – Rugby Europe Trophy) bez szans na grę – coraz głośniej się mówi, że ten sezon będzie skreślony, a z REC tym razem nikt nie spadnie.
Mecz Rosji z Rumunią miał jako stawkę nie tylko punkty w REC i do kwalifikacji do Pucharu Świata (wliczane są dwa sezony REC: obecny i przyszłoroczny), ale także właśnie ustanowiony Puchar Księcia Pawła Kisielewa (rosyjskiego generała administrującego ziemiami rumuńskimi w latach 1829–1834, faktycznie dla Rumunów zasłużonego). Pierwszy mecz o ten puchar odbył się w Rosji (w Soczi) i tam – odrobinę nieoczekiwanie (choć przecież Rumuni już poprzedni sezon mieli fatalny) – puchar pozostał. Co prawda jedyne przyłożenie w meczu zdobyli Rumuni (już na samym początku meczu, po pięknym przeboju Ionuța Dumitru), ale Rosjanie regularnie punktowali z karnych (wszystkie w wykonaniu Ramila Gajsina, jeden nawet z połowy boiska) i ostatecznie wygrali 18:13.
Nadspodziewanie dużo emocji było w drugim spotkaniu, gdzie Portugalia podejmowała Gruzję. Co prawda gospodarze byli rewelacją poprzednich rozgrywek, ale Gruzini akurat byli wtedy poza jakąkolwiek konkurencją. Tymczasem w sobotę zapachniało niespodzianką: Portugalczycy na początku meczu prowadzili 6:0, na koniec pierwszej połowy 13:10, a na kwadrans przed końcem przegrywali zaledwie jednym punktem. Mieli jednak problem w formacji młyna, zwłaszcza z gruzińskimi maulami autowymi, i Gruzini to bezlitośnie wykorzystali. Choć w wielu innych elementach gry mieli problemy, wygrali z bonusem (aż pięć przyłożeń, tylko jedno podwyższenie) 27:16.
Dobra informacja jest taka, że Rugby Europe zapewniło profesjonalny anglojęzyczny komentarz na cały sezon REC. Gorsza, że na stronie Rugby Europe w celu oglądania meczów na żywo trzeba się logować, a moja rejestracja trwała niemal całą pierwszą połowę meczu Rosjan z Rumunami.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Gruzja | 1 | 5 |
2. | Rosja | 1 | 4 |
3. | Rumunia | 1 | 1 |
4. | Portugalia | 1 | 0 |
— | Hiszpania | 0 | 0 |
— | Belgia lub Holandia | 0 | 0 |
Premiership
Na początek dwunastej kolejki duże emocje w meczu Leicester Tigers z London Irish (obie drużyny w dolnej połówce tabeli, choć Irish ostatnio powstrzymali Wasps i Bristol Bears). Sporo przyłożeń (aż siedem, w tym jedno karne) i kartek (cztery, w tym jedna czerwona). Już w pierwszej minucie Irish zdobyli punkty, po kwadransie prowadzili 10:3, ale do przerwy mieliśmy remis 13:13. Po przerwie to Tigers przeważali, a gdy Irish odrobili część strat, po czerwonej kartce Terrence’a Hepeterny zaczęli grać w osłabieniu i Tigers znowu budowali przewagę. Na dwie minuty przed końcem byli na bezpiecznym prowadzeniu 33:18. Irish nie mieli szans, ale mimo to zanotowali fantastyczną końcówkę odrabiając po dwóch przyłożeniach 14 punktów. Przegrali, ale tylko 32:33, a mimo porażki zapisali na konto dwa punkty.
Na koniec kolejki odbył się najciekawiej zapowiadający się mecz: Harlequins podejmowali Northampton Saints. Obie drużyny walczą o miejsca w czołowej czwórce. Początek znakomity: w ciągu pierwszego kwadransa kibice zobaczyli aż cztery przyłożenia, a Harlequins prowadzili 17:12. Potem tempo zdobywania punktów nieco osłabło, ale gospodarze powiększali przewagę. Do przerwy prowadzili już 27:12 i choć po przerwie to Saints zmniejszyli straty zdobywając przyłożenie, długo jedynymi wydarzeniami na boisku były żółte kartki. W ostatniej minucie Harlequins przypieczętowali swoje zwycięstwo przyłożeniem dającym im punkt bonusowy – wygrali 37:19. A gwiazdą był znowu łącznik ataku Marcus Smith – 15 punktów z kopów, ale jeszcze bardziej imponuje inna statystyka, 16 szarż. Świetny też Alex Dombrandt, ale temu humor popsuła na pewno żółta kartka.
Poza tym: Sale Sharks pokonali Newcastle Falcons 31:16 (miało być ciekawie, ale dwa przyłożenia Sale z pierwszego kwadransa ustawiły mecz i choć Falcons mieli ogromną przewagę, nic z niej nie wynikło; jak zwykle świetny był Faf de Klerk, ale ozdobą meczu było to podanie znad bocznej linii na offloadzie AJ MacGinty’ego: https://twitter.com/i/status/1368169809129668611), Bath uległo Exeter Chiefs 16:38 (już 13. przyłożenie Sama Simmondsa w sezonie – Eddie Jones go ignoruje, co wywołuje coraz bardziej gorzkie komentarze w angielskich mediach pod jego adresem, ale w tym meczu oglądał Exeter Warren Gatland, trener British & Irish Lions), Wasps przegrali z Gloucester 19:20 (goście wygrali mimo gry w osłabieniu od 27. minuty, o ich zwycięstwie zadecydował karny z samego końca meczu; dla Gloucester to drugie zwycięstwo z rzędu i wreszcie wydobyło się z dna tabeli), a Worcester Warriors ulegli Bristol Bears 23:24 (najsłabsza ekipa ligi przegrała zaledwie jednym punktem z liderami – dla Bears spory kawał roboty odwalił skrzydłowy Ratu Naulago, który zdobył trzy przyłożenia).
W tabeli bez wielkich zmian. Czołowa czwórka odniosła solidarnie zwycięstwa i powiększyła przewagę nad resztą stawki. Na dnie tabeli znaleźli się Worcester Warriors z zaledwie jednym zwycięstwem w sezonie i fatalną passą w ostatnich meczach (choć przecież w ten weekend postraszyli lidera).
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Bristol Bears | 12 | 46 |
2. | Exeter Chiefs | 12 | 40 |
3. | Harlequins | 12 | 38 |
4. | Sale Sharks | 12 | 36 |
5. | Northampton Saints | 12 | 31 |
6. ↑ | London Irish | 12 | 31 |
7. ↓ | Newcastle Falcons | 12 | 29 |
8. ↑ | Leicester Tigers | 12 | 28 |
9. ↓ | Wasps | 12 | 26 |
10. | Bath | 12 | 24 |
11. ↑ | Gloucester | 12 | 19 |
12. ↓ | Worcester Warriors | 12 | 16 |
Ruszył też wreszcie drugi poziom ligowy, Championship. Tu oczywiście najwięcej uwagi przyciągał mecz Cornish Pirates – Saracens. Myślę, że warto przeczytać gorzkie przedmeczowe słowa właściciela Pirates, Dicky’ego Evansa, na temat RFU i nierównego traktowania klubów Premiership i drużyn z niższych poziomów. Niech zresztą przemówią liczby: ekipy Championship nigdy nie mogły liczyć na miliony, ale w tym roku dostają tylko po 140 tys. funtów. Tymczasem na same testy covidowe będą musiały wydać większość tej kwoty. A na dodatek oczekuje się od nich, że podzielą się przychodem ze streamingu meczu. Cały, bardzo ciekawy tekst: https://www.theguardian.com/sport/2021/mar/05/cornish-pirates-penzance-rfu-saracens-rugby-union-championship.
A wynik tego meczu też wart uwagi: Cornish Pirates wygrali 25:17. Saracens co prawda bez swoich gwiazd, ale dla ekipy z Penzance to był naprawdę wielki dzień. Zwłaszcza, że to był ich pierwszy mecz o punkty od prawie roku, że nigdy nie grali na najwyższym poziomie ligowym w Anglii. Ich kibice pewnie poczuli się prawie jak ich pradziadowie w 1908 – szkoda tylko, że nie mogli być na stadionie. A gdy mowa o braku gwiazd, to nawet bez nich wyjściowa piętnastka Saracens miała podobno na koncie w sumie 165 meczów międzynarodowych (uwaga – nie sprawdzałem, wierzę na słowo brukowcowi). Nie spodziewam się, że Saracens będą seryjnie przegrywać, dysproporcja finansowa między nimi a resztą ekip w stawce jest zbyt duża, ale zimny prysznic na początek Championship się przyda. Zresztą, może zanim kadrowicze wrócą z Pucharu Sześciu Narodów, ktoś to powtórzy? A to poważnie zachwiałoby szansami londyńczyków na awans do finału… A póki co, to zwycięstwo da na pewno paliwo do walki z podziałem angielskiego rugby.
Pro14
W czternastej kolejce Pro14 najciekawsze miały być derby Irlandii – dla Connachtu i Ulsteru była to ostatnia szansa na to, aby zachować choćby niewielkie szanse na awans do finału. Obie drużyny jednak zadaniu nie podołały. Connacht grał na wyjeździe z Munsterem i kilkuletnim już zwyczajem przegrał. Porażka jednak bardzo honorowa, bo tylko 17:20. Goście świetnie zaczęli mecz, piękna asysta Carty’ego na skrzydło i prowadzili 7:0. Jednak nie poszli za ciosem i do przerwy mieli tylko trzy punkty przewagi. Po przerwie to Munster wyszedł na prowadzenie, i choć szybko zrobiło się 17:17 (znów udział Carty’ego w przyłożeniu swej drużyny), to Joey Carbery, który wszedł po raz drugi na końcówkę meczu, zapewnił z karnego zwycięstwo swojej drużynie. Connacht kilkakrotnie w ciągu tego meczu kradł auty gospodarzom, ale to było za mało. Bundee Aki, świetny poniekąd, w drugiej połowie najpierw zarobił żółtą kartkę, potem sprezentował rywalom decydującego karnego.
W drugim starciu międzyprowincjonalnym w Irlandii Ulster podejmował Leinster. Początek wymarzony dla gospodarzy: po żółtej kartce dla Devina Tonera zdobyli dwa przyłożenia i prowadzili 12:3. Potem jednak nastąpiła katastrofa. Najpierw mimo kolejnej żółtej kartki dla dublińczyków stracili przyłożenie, a wkrótce potem najpierw sami stracili zawodnika z żółtą kartką, a trzy minuty później z czerwoną kartką rezerwowego filara Andrew Warwicka, który pojawił się na boisku moment wcześniej. Czekało ich 50 minut gry w osłabieniu, z czego kilka w podwójnym (a na domiar złego chwilę potem z kontuzją zszedł z boiska Marcell Coetzee, autor pierwszego przyłożenia) i Leinster bezlitośnie to wykorzystał. Do przerwy prowadził 24:12, a wygrał mecz 38:19. W końcówce widzieliśmy kolejne dwie żółte kartki (wyrównanie sił pozwoliło Ulsterowi zdobyć jeszcze jedno przyłożenie).
Poza tym Zebre w bardzo ważnym meczu uległo Glasgow Warriors 20:31 (obie drużyny walczą o awans do Champions Cup; świetna końcówka pierwszej połowy w wykonaniu Włochów, ale druga część spotkania należała do Szkotów; tu także aż cztery żółte kartki), a Ospreys ulegli walczącym o Champions Cup Dragons 20:31 (świetna końcówka „Smoków”).
Nie rozegrano dwóch spotkań. Mecz Scarlets z Cardiff Blues odbył się awansem kilka tygodni temu (wygrali Blues 13:10), a spotkanie Edynburga z Benettonem zostało odwołane z powodu zachorowania na covid-19 we włoskiej ekipie. Nie wiadomo, kiedy zostanie nadrobione: wolnych terminów już nie ma, obie drużyny mają zaplanowane inne zaległe spotkania w weekend finału, więc zapewne zostanie rozegrane już po finale sezonu. A będzie miało stawkę…
Skład finału już jest pewny: zagrają w nim Leinster i Munster. Dla Leinsteru to szansa na czwarty tytuł z rzędu, dla Munsteru to pierwszy finał od czterech lat. Trener Ulsteru narzeka na brak półfinałów w tegorocznym formacie i trudno się z nim nie zgodzić. Prawdziwa walka przez dwa najbliższe tygodnie (oraz w spotkaniach zaległych) toczyć się będzie o miejsce w czołowej czwórce obu konferencji, gwarantujące awans do Champions Cup. W konferencji A w tym tygodniu swoje nadzieje pogrzebali raczej Włosi z Zebre, a walka toczy się między Glasgow Warriors i Dragons. W konferencji B walczą Edynburg z Cardiff Blues: Szkoci mają 6 punktów straty, ale aż dwa spotkania więcej do rozegrania.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Leinster | 14 | 65 |
2. | Ulster | 14 | 54 |
3. | Ospreys | 14 | 31 |
4. ↑ | Glasgow Warriors | 13 | 21 |
5. ↑ | Dragons | 13 | 20 |
6. ↓↓ | Zebre | 14 | 17 |
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Munster | 14 | 54 |
2. | Connacht | 14 | 42 |
3. | Scarlets | 14 | 34 |
4. | Cardiff Blues | 14 | 26 |
5. | Edynburg | 12 | 20 |
6. | Benetton Treviso | 12 | 6 |
Z wieści pozaboiskowych: Cardiff Blues w kolejnym sezonie nie będą już Cardiff Blues, ale Cardiff Rugby. Są ostatnim walijskim regionem, który pozostawił miasto w swej nazwie.
Top 14
Sensacja na początek osiemnastej kolejki Top 14: w piątek Montpellier, walczące o wydostanie się ze strefy spadkowej, pokonało bliskie awansu do play-off Clermont. Gracze ekipy Altrada lepiej zaczęli mecz i po kwadransie prowadzili 10:3. Jednak do przerwy to Clermont wyszło na prowadzenie dzięki przyłożeniu w ostatniej akcji pierwszej połowy. Decydujące okazało się ostatnie 10 minut: gracze Clermont popełniali błędy, a Alex Lozowski zamienił trzy karne na punkty (w sumie 17 punktów w meczu). Z kolei Camille Lopez pudłował w tym meczu z podstawki dwukrotnie. Ostatecznie Montpellier wygrało 22:16.
Niespodzianka też w sobotę: Castres podejmowało La Rochelle i wygrało 22:15. La Rochelle w tym meczu było długo wyjątkowo bezzębne – przez trzy czwarte meczu zdobyło zaledwie trzy punkty. Na kwadrans przed końcem Castres prowadziło 22:3. Dopiero wtedy roszelczycy wzięli się do roboty i wreszcie zdobyli dwa przyłożenia, jednak mimo 10 minut walki o wyrównanie, nic z tego.
Hitem kolejki było spotkanie Tulonu z Racingiem 92. Punktowanie zaczęli paryżanie przyłożeniem Virimiego Vakatawy, ale zanim minął kwadrans, tulończycy wyrównali. Odtąd punkty padały już niemal wyłącznie z karnych. Do przerwy Tulon prowadził 13:10. Po przerwie zwiększył przewagę do 9 punktów, ale Racing zdobył przyłożenie, a na siedem minut przed końcem zmniejszył stratę do zaledwie jednego punktu. Mnóstwo emocji w końcówce, jednak to gospodarze wykorzystali kolejnego karnego i wygrali 25:21. 20 punktów Louisa Carbonela dla Tulonu i oddech ulgi po dwóch kolejnych porażkach na swoim stadionie.
Poza tym bez niespodzianek: Tuluza pokonała Brive 42:17 (niesamowita końcówka tuluzańczyków – cztery przyłożenia w ostatnich 20 minutach, z czego dwa karne, a Brive zaliczyło w tym okresie aż trzy żółte kartki), Bordeaux pokonało Pau 29:23 (Pau w coraz gorszym położeniu, ale w tym meczu długo trzymało kontakt; 19 punktów Matthieu Jaliberta), Bajonna przegrała z Lyonem 20:28 (Jonathan Wisniewski zaliczył swojego czwartego w tym sezonie drop goala), a Stade Français pokonało Agen 40:21 (o lepszą okazję graczom z Agen na pierwsze zwycięstwo w sezonie będzie trudno – od 16 minuty paryżanie grali w osłabieniu po czerwonej kartce, a mimo to zdobyli w tym okresie cztery przyłożenia).
Tuluza wykorzystała porażki drużyn z miejsc 2–4 i zwiększyła swoją przewagę na czele tabeli – nad drugim La Rochelle ma już 7 punktów. Potknięcia wyżej notowanych rywali wykorzystały też ekipy Bordeaux i Tulonu, które znacząco przybliżyły się do czołowej czwórki. W dolnych regionach swoją sytuację umocniło Montpellier – powiększyło przewagę nad strefą spadkową do sześciu punktów.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Tuluza | 19 | 66 |
2. | La Rochelle | 19 | 59 |
3. | Racing 92 | 19 | 59 |
4. | Clermont | 19 | 55 |
5. | Bordeaux Bègles | 19 | 53 |
6. | Tulon | 19 | 52 |
7. | Lyon | 19 | 47 |
8. | Stade Français | 19 | 45 |
9. ↑ | Castres | 19 | 43 |
10. ↓ | Brive | 19 | 39 |
11. | Montpellier | 19 | 36 |
12. | Pau | 19 | 31 |
13. | Bajonna | 18 | 30 |
14. | Agen | 18 | 2 |
Z wieści pozaboiskowych: podpisano nowy kontrakt na transmisje Top 14 we Francji. Obejmuje cztery sezony i da organizatorom przychód w wysokości 454,4 mln euro (113,6 mln euro rocznie). To o 17% więcej niż dotychczas i zdecydowanie więcej, niż udało się uzyskać w Anglii za transmisje Premiership (ok. 36 mln funtów rocznie). Ba, we Francji ta kasa trafi do klubów z trzech poziomów rozgrywek, podczas gdy w Premiership nie ma na to szans. Nabywcą praw jest Canal+, a więc Top 14 pozostaje w tych samych rękach, co dotychczas. Tym to ciekawsze, że piłkarska Ligue 1 ma ogromny problem ze znalezieniem satysfakcjonującej oferty.
Transfery: Bajonna zakontraktowała reprezentanta Szkocji, Huw Jonesa z Glasgow Warriors. Ma wzmocnić Basków od nowego sezonu, jednak pod warunkiem, że utrzymają się w Top 14.
Na drugim froncie, w Pro D2, fatalną passę kontynuuje Provence z Andrzejem Charlatem w składzie. Tym razem uległo 19:21 ekipie Soyaux Angoulême. Charlat grał cały mecz, a na dziesięć minut przed końcem zdobył swoje pierwsze przyłożenie w tym sezonie. Wyprowadziło ono jego ekipę na prowadzenie, ale nie utrzymała go do końcowego gwizdka.
Super Rugby
W Nowej Zelandii w piątkowy poranek niesamowity pokaz gry dał skrzydłowy Highlanders Jona Nareki. Jego ekipa grała na wyjeździe z Chiefs i po 30 minutach przegrywała 6:20. Potem jednak Nareki przechwycił piłkę na swojej połowie i po rajdzie przez całe boisko zdobył przyłożenie. W drugiej połowie dołożył jeszcze dwa przyłożenia i chyba najpiękniejszą z tego wszystkiego asystę (rajd przez ponad pół boiska, dwóch obrońców pokonanych, podanie na offloadzie). Jego drużyna wygrała ten mecz 39:23. Chiefs co prawda bez Gatlanda, ale kontynuują fatalną serię z zeszłego roku. W drugim meczu Crusaders podejmowali Hurricanes i po pierwszej połowie mieli na koncie już cztery przyłożenia oraz prowadzili 26:6. Po pięciu minutach drugiej części spotkania było już 33:6 i choć później ekipa ze stolicy kraju zdobyła dwa przyłożenia, nie miała szans przechylić szali zwycięstwa na swoją stronę – mecz skończył się zwycięstwem obrońców tytułu 33:16. Dla Crusaders to drugie zwycięstwo w turnieju, dla Hurricanes druga porażka.
Trzecia runda Super Rugby AU przyniosła wreszcie bardzo długo wyczekane zwycięstwo drużyny Western Force (pierwsze od czasu wykluczenia ich z Super Rugby w 2017). Ich przeciwnikami byli Waratahs, których poprzednie dwa spotkania były katastrofami. Tym razem po 30 minutach meczu sydnejczycy prowadzili 13:0, ale potem to goście z Perth punktowali i choć przy prowadzeniu 17:13 stracili po czerwonej kartce jednego gracza (kuriozalne zachowanie Andrew Ready’ego – uderzył pięścią przeciwnika, a potem wydawał się zdziwiony kartką: https://twitter.com/i/status/1367783635080728579), a Waratahs nawet zmniejszyli straty do jednego punktu, ostatecznie wygrali 20:16. Dużo emocji także w meczu Brumbies z Rebels: Matt Toomua zaczął kopać karne dla drużyny z Melbourne już w pierwszej minucie i łącznie uzbierał ich w trakcie meczu osiem, długo utrzymując swoją drużynę na prowadzeniu. Na 10 minut przed końcem Rebels prowadzili 21:17, ale Brumbies (grający w osłabieniu) zdobyli wtedy trzecie przyłożenie w meczu. Chwilę później Toomua dorzucił ósmego karnego i był remis po 24. Jednak ostatnie słowo należało do mistrzów: w 84. minucie Ryan Lonergan przyćmił wszelkie dokonania Toomuy – kopnął nie dość, że z własnej połowy boiska, to jeszcze z miejsca położonego o jakieś 10 m od linii bocznej. Fantastyczny kop i ostatecznie 27:24 dla obrońców tytułu.
W tabeli Super Rugby AU Brumbies z kompletem trzech zwycięstw na czele, komplet zwycięstw (ale tylko dwa) mają też Reds. Dwie drużyny też z kompletem porażek, ale w jakże odmiennych sytuacjach: Rebels mają dwie porażki w sumie zaledwie pięcioma punktami, tymczasem Waratahs ponieśli trzy porażki, z czego dwie były koszmarnymi klęskami i bilans małych punktów to po tych trzech spotkaniach aż –89.
Coraz czarniej wygląda perspektywa Super Rugby Trans-Tasman: nie tylko mamy dwutygodniową kwarantannę na wjeździe do Nowej Zelandii, ale także w Australii wprowadzono kwarantannę dla wjeżdżających z Nowej Zelandii. Media zaczęły pisać o wcześniejszym zaszczepieniu zawodników jako jedynej możliwości doprowadzenia do rozgrywek, ale to raczej w grę nie wchodzi (nie mogą spodziewać się go przed lipcem), a ponadto i tak nie ma pewności, że coś to da w kwestii przekraczania granic. Dla Australijczyków odwołanie zawodów byłoby dotkliwym ciosem finansowym.
Drobne
Sędzia ubiegłotygodniowego spotkania między Walią i Anglią, Pascal Gaüzère, miał przyznać się do obu głośno omawianych w mediach błędów w rozmowie z szefem sędziów 6 Nations, Joëlem Jutge. Pozostaje jednak w grupie sędziów wyznaczonych do prowadzenia meczów Pucharu Sześciu Narodów w tym sezonie. A w mediach przypomniano Owenowi Farrellowi, że dziś skarży się na sytuację bliźniaczo podobną do tego, co sam w 2013 zrobił w meczu Saracens przeciwko Edynburgowi (https://twitter.com/andrewfrugby/status/1367064841706430464) – jak to punkt widzenia zależy od punktu siedzenia…
Na zaległy mecz Pucharu Sześciu Narodów między Francją i Szkocją prawdopodobnie jednak nie będziemy czekać do jesieni. Angielskie kluby zgodziły się zwolnić szkockich zawodników na 26 marca, wszystko także wskazuje na to, że podobnie zdecydują francuskie o zawodnikach swojej reprezentacji. A powody przeniesienia długo były na tapecie: media opisywały wizytę Fabiena Galthié na meczu syna czy wypad na gofry zawodników w Rzymie. Francuska minister sportu Roxana Maracineanu zagroziła, że jeśli nie zostanie przeprowadzone poważne dochodzenie, Francuzi mogą pożegnać się z dalszym udziałem w turnieju. Szef federacji Bernard Laporte musiał tłumaczyć się przed panią minister, ale na szczęście groźba nie została zrealizowana. Komitet medyczny jako „pacjenta-zero” wskazał trenującego z reprezentacją zawodnika francuskich siódemek (jego test przed rozpoczęciem treningów był negatywny). Dziwi jednak brak jakichkolwiek konsekwencji za naruszenie zasad bańki antycovidowej.
Oprócz Covidu innym problemem w składzie Francji jest kolejna kontuzja Demby Bamby – ledwo został powołany do składu po wyjściu z jednego problemu, już musi go opuścić i w tegorocznym Pucharze nie zagra. Za to do gry ma być gotów na Anglię m.in. Romain Ntamack.
Puchar Świata kobiet zagrożony. Miał być rozgrywany jesienią w Nowej Zelandii, ale póki co nic nie wskazuje, że do tego czasu zostanie zniesiona kwarantanna na wjeździe do tego kraju, na pewno będą też problemy z przygotowaniem do turnieju. Pamiętajmy, że uczestniczki zawodów to w dużej mierze amatorki, a ponadto sporo pozostało jeszcze do rozegrania kwalifikacji (w międzyczasie w mediach pojawiła się informacja o planie rozegrania meczu Hiszpanek z Irlandkami za tydzień). Organy World Rugby mają decyzję o przesunięciu imprezy na przyszły rok zatwierdzić na początku tego tygodnia.
Nieco lepsze wieści z World Rugby Sevens Series. World Rugby ogłosiło harmonogram sezonu 2021 (dotąd system jesień – wiosna, teraz inaczej, a większość turniejów właśnie jesienią). W planach dwa turnieje kobiet w maju we Francji, męski turniej na koniec października w Singapurze, trzy połączone turnieje w listopadzie i grudniu w Hongkongu, Dubaju i Kapsztadzie. Oprócz tego możliwe są jeszcze męskie turnieje w Londynie i Vancouver. Cóż, zobaczymy czy takie ambitne plany się powiodą. Ani słowa o turniejach kwalifikacyjnych do cyklu, ale przecież muszą zostać rozegrane ostatnie turnieje kwalifikacyjne do igrzysk (w drugiej połowie czerwca w Monako) i (oby!) same igrzyska (koniec lipca). Ciekawostka, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami w tym sezonie Anglia, Szkocja i Walia mają wystawić wspólną drużynę brytyjską (choć efekt przygotowań do igrzysk zostanie drastycznie obniżony przez fakt, że większość sezonu nastąpi po tej najważniejszej imprezie). Dzięki temu jednak w każdym turnieju mają wystąpić dwie zaproszone drużyny, może więc Polska (gdyby nie pandemia nasze dziewczyny zagrałyby w zeszłym roku w Paryżu).
Coraz konkretniejsze plany dotyczące gier British & Irish Lions w tym roku. Oferta Australii została odrzucona i pozostały tylko cztery opcje: gra w Południowej Afryce, gra na Wyspach Brytyjskich, przełożenie o rok lub odwołanie. Jeśli Lions zagrają w domowych pieleszach, cztery testy przeciwko Afryce Południowej miałyby zostać rozegrane w czterech stolicach: Cardiff, Dublinie, Edynburgu i Londynie. Oprócz tego cztery inne mecze: z Japonią, Barbarians, Afryką Południową A i Stanami Zjednoczonymi. Amerykanie mieliby też zagrać przeciwko Afryce Południowej.
Jonathan Sexton przedłużył na kolejny sezon kontrakt z federacją irlandzką. Pozostanie zatem w Leinsterze i reprezentacji.
Brytyjski parlament rozpoczyna dochodzenie w sprawie uszkodzeń mózgu związanych z uprawianiem obu odmian rugby oraz piłki nożnej (ostatnio demencję stwierdzono u Bobby’ego Charltona). Taki krok może oznaczać, że sprawa może spowodować zmiany legislacyjne w Wielkiej Brytanii (choć to daleka droga).
A w Japonii nadal błyszczą nowozelandzkie gwiazdy. Znowu błyszczał Beauden Barrett, ale tym razem niekwestionowanym bohaterem był TJ Perenara dzięki temu pięknemu przyłożeniu w ostatniej minucie, dającemu zwycięstwo jego NNT Docomo Red Hurricanes: https://twitter.com/i/status/1368207072362430465.
Zapowiedzi
W kraju na przyszły weekend zaplanowano pierwszy w tym sezonie turniej mistrzostw Polski siódemek męskich, który ma być rozegrany w Warszawie. Cieszy obecność Hegemona Mysłowice i drugiej drużyny poznańskiej. Smuci fakt, że w stawce jest zaledwie dziewięć drużyn.
Na arenie międzynarodowej przede wszystkim czwarta runda Pucharu Sześciu Narodów. W planie spotkania: Włochy – Walia (to powinna być formalność dla gości), Anglia – Francja (jedni i drudzy będą gryźć ziemię, a ciekawe jest, jak Francuzi zaprezentują się po izolacji i ilu zakażonych zawodników wróci do składu) i wreszcie Szkocja – Irlandia (również może być bardzo zacięte spotkanie).
Oprócz tego druga kolejka Rugby Europe Championship (znów okrojona, pauzuje i czeka na rywala z barażu Rosja). Szlagierem kolejki będzie starcie Hiszpanów z Gruzinami, a oprócz tego Portugalia zagra z Rumunią.
W angielskiej Premiership najciekawiej zapowiadają się mecze Exeter Chiefs – Harlequins i Northampton Saints – Sale Sharks. W Pro14 już przedostatnia kolejka rundy zasadniczej. W niej tylko korespondencyjne pojedynki drużyn walczących o awans do Champions Cup. Wreszcie we francuskiej Top 14 tylko jeden mecz, ostatnie zaległe spotkanie z udziałem dwóch drużyn z dna tabeli (Bajonna – Agen).
Na antypodach: W trzeciej rundzie Super Rugby Aotearoa bardzo ciekawe zmagania Crusaders z Chiefs oraz Blues z Highlanders. W czwartej rundzie Super Rugby AU mecze Western Force – Rebels i Brumbies – Reds (odpoczywają pokiereszowani Waratahs).