Weekend z jajem, ale bez rugby

Nadal próżno wyglądać jakichś konkretnych perspektyw wznowienia rozgrywek. Zapewne można postawić krzyżyk na wszelkich międzynarodowych rozgrywkach planowanych nie tylko w pierwszym półroczu, ale nawet później (bardzo mało prawdopodobne są międzynarodowe spotkania w lipcu). Federacje i kluby liczą wciąż rosnące straty finansowe, szukają oszczędności i sposobów złapania jak najszybciej finansowego oddechu po zakończeniu epidemii. Wiele jest pomysłów, ale wciąż jedna podstawowa niewiadoma – kiedy w ogóle będzie można zacząć grać. A kibicowi pozostaje tylko oglądanie klasyków, których w sieci znaleźć można w tych czasach coraz więcej. Mój rugbowy weekend objął tym razem dwie ostatnie rozmowy z niecodziennymi i ciekawymi gośćmi w „Ataku na młyn” i niesamowity mecz Munster – Gloucester z fazy grupowej Pucharu Heinekena ze stycznia 2003, udostępniony na stronie EPCR.

Drobne

Premiership

A właściwie nie Premiership, ale żeński odpowiednik, Premier 15s. Zakończono tam trwający od kilku tygodni przegląd obecnie występujących w lidze klubów i aplikacji tych, które chciały dołączyć do grona najlepszych kobiecych piętnastek w Anglii. Co prawda stosownych umów jeszcze nie podpisano, ale RFU ogłosiło, że dołączą do ligi drużyny Sale Sharks i Exeter Chiefs. Co ciekawe, to wcale nie są drużyny z czołówki drugiego poziomu ligowego, a ekipa z Exeter jest w gruncie rzeczy tworzona. Zastąpią one drużyny Richmond (w niej udało się w tym sezonie zagrać Katarzynie Paszczyk) i Waterloo. Taki skład ligi ma obowiązywać przez trzy kolejne sezony.

W samej Premiership natomiast przedłużono zawieszenie rozgrywek (na czas nieokreślony). Wciąż oficjalnie władze ligi chcą rozegrać wszystkie planowane spotkania, ale chyba jest coraz mniej optymizmu co do realności takiego planu i coraz więcej pomysłów na jakąś bardziej kadłubową formę gier (nawet późnym latem i nawet kosztem przesunięcia startu kolejnego sezonu).

Znamy następcę trenera Dai’a Younga w zespole Wasps: został nim na stałe Lee Blackett, który już wcześniej był członkiem sztabu trenerskiego tej drużyny, a po odejściu Younga w lutym objął tymczasowo jego stanowisko i osiągnął całkiem niezłe rezultaty (trzy zwycięstwa z bonusem w czterech rozegranych meczach). Transferem tygodnia jest na pewno powrót skrzydłowego reprezentacji Anglii Jonny’ego May’a do Gloucester (ostatnich kilka lat spędził w Leicester Tigers).

Pro14

Cięcia płac graczy, personelu i działaczy także w Walii. Gracze zarabiający powyżej 25 tys. funtów rocznie przyjęli obniżkę płac o 25% na kolejne trzy miesiące.

Z kolei południowoafrykańscy Cheetahs ogłosili bardzo ciekawy transfer: od nowego sezonu grać dla nich będzie François Steyn, ponad 60-krotny reprezentant Afryki Południowej, dwukrotny zdobywca Pucharu Świata, grający na pozycji środkowego albo obrońcy. Ostatnio występował we francuskim Montpellier.

British & Irish Lions

Ostatni raz oglądaliśmy „Lwy” w 2017 roku, gdy pod wodzą Warrena Gatlanda odbyły podróż po Nowej Zelandii. Wynik trzech testów z „All Blacks” był niesatysfakcjonujący dla żadnej ze stron: remisowy (pierwszy test wygrali gospodarze, drugi Lions, a w trzecim, decydującym, padł remis 15:15). W ubiegłym tygodniu Gatland zaproponował, aby zaprosić do Wielkiej Brytanii reprezentację Nowej Zelandii na rozgrzewkowe spotkanie przed wyruszeniem Lions w podróż do Afryki Południowej. I w ten sposób w 2021 rozstrzygnąć to, co w 2017 pozostało nierozstrzygnięte. Dotąd pojawiały się pomysły takiego meczu przeciwko Barbarians, Japonii czy Maori All Blacks (jak wynika z rozmów Gatlanda z władzami nowozelandzkiej federacji), ale kryzys finansowy w świecie rugby spowodował, że pomysł Gatlanda może być wystarczająco atrakcyjny, by go zrealizować. Póki co to jednak tylko pomysł.

Rugby Europe International Championships / młodzieżowe ME

Rugby Europe ogłosiło zapowiadaną tu już tydzień temu decyzję o odwołaniu w tym sezonie rozgrywek na niższych poziomach REIC: Conference 1, Conference 2 i Development. Zdecydowano też o nierozgrywaniu młodzieżowych Mistrzostw Europy U18 i U20 (w obu mieli zagrać Polacy; czyżby miała przepaść szansa na taki występ dla chłopaków z tych roczników?). Nadal jednak planowane jest dokończenie sezonów na poziomach REIC Championship i Trophy (przy czym z Trophy nie będzie w tym roku spadku, a żadna drużyna nie będzie zmuszona do dogrania tego sezonu do końca) oraz rozegranie turniejów siódemkowych na poziomie Championship i Trophy.

Klubowy Puchar Świata

Kolejny pomysł na nowe, ogólnoświatowe rozgrywki. Tym razem pochodzi od szefa francuskiej federacji, Bernarda Laporte’a, przymierzającego się do fotela wiceprzewodniczącego World Rugby, i dotyczy nie rozgrywek reprezentacyjnych, ale klubowych. Tym pomysłem jest Club World Cup czyli klubowy Puchar Świata, który w zamyśle Laporte’a miałby odbywać się co roku, z wyjątkiem tych lat, gdy ma miejsce „zwykły” Puchar Świata. Miałoby uczestniczyć w nim 20 drużyn, w tym po cztery z trzech najlepszych lig europejskich (Premiership, Top 14, Pro14), sześć z Super Rugby i po jednej z MLR oraz ligi japońskiej. Liczba drużyn, czas trwania (6 tygodni) wskazuje na to, że pomysłodawca może mieć na myśli format podobny do „zwykłego” Pucharu Świata.

Nic dziwnego, że bardzo szybko zareagowało EPCR organizujące europejskie puchary, które skomentowało pomysł wskazując, że takie dyskusje trwają, ale impreza mogłaby się odbywać co cztery lata, a nie co roku, a ponadto nie mogłaby kolidować z rozgrywkami pucharowymi w Europie. Komentowali też przedstawiciele klubów angielskich, którzy wskazywali, że nie chcą, aby organizatorem takich ewentualnych rozgrywek klubowych stało się World Rugby – powinny one zostać pod kontrolą klubów.

Tak czy owak, faktycznie pomysł w wersji Laporte’a prawdopodobnie bardzo zaszkodziłby europejskim pucharom. Skoncentrowanie rozgrywek w ciągu 6 tygodni wymagałoby zmiany kalendarza rozgrywek na świecie. Z kolei pomysł w wersji EPCR oznacza znacznie większe obciążenia dla graczy (liga, puchary, puchar świata, do tego jeszcze reprezentacje). Na dodatek można zastanawiać się, czy faktycznie byłby to sukces finansowy i jak wyglądałaby dystrybucja zysków. W świecie piłkarskim klubowe mistrzostwa świata nie budzą specjalnych emocji, choć być może w przypadku rugby budziłyby one nieco większe zainteresowanie. Ale jeśli zyski miałyby tylko kluby uczestniczące w tych rozgrywkach, mogłaby powstać przepaść między nimi i resztą stawki na poziomie rodzimych rozgrywek. Może zacząć od czegoś skromniejszego, np. starcia na zakończenie sezonu pomiędzy zwycięzcami Champions Cup i Super Rugby?

Major League Rugby

Kolejna niemiła wiadomość ze Stanów Zjednoczonych. Przed sezonem krążyły plotki na temat możliwego odejścia z ligi drużyny Glendale Raptors, finalisty rozgrywek z ich pierwszego sezonu. Jednak drużyna po zmianie nazwy na Colorado Raptors przystąpiła do tego sezonu. W tym tygodniu ogłoszono jednak jej wystąpienie z ligi. Oznacza to, że po przyłączeniu w kolejnym sezonie dwóch planowanych nowych ekip z Dallas i Los Angeles liga może mieć 13 zespołów.

A swoją drogą, pojawiły się (a raczej powróciły) informacje o zamiarze uruchomienia konkurencyjnej ligi rugby union w Stanach. Ma się nazywać National Rugby Football League i wystartować w 2022. Organizator ligi, Michael Clements, współpracuje z organizacją byłych graczy zawodowej ligi futbolu amerykańskiego, NFL Alumni.

Super Rugby

Coraz mniej nadziei na dokończenie rozgrywek Super Rugby i Pro14. Kalendarz zaplanowany przez federację południowoafrykańską uwzględnia dwumiesięczny krajowy turniej w czerwcu i lipcu dla sześciu franszyz z tego kraju (cztery z Super Rugby i dwie z Pro14).

Inne

Global Rapid Rugby, gdzie zdołano rozegrać tylko jedną kolejkę pierwszego oficjalnego sezonu, oficjalnie ogłosiło anulowanie sezonu.

Pod znakiem zapytania stanęło tournee Anglii do Japonii planowane na lipiec. Pojawiła się opcja zorganizowania wyprawy w nietypowym terminie – w październiku. Podobny termin planuje federacja południowoafrykańska dla dwóch testów planowanych na lipiec przeciwko Szkocji (inny lipcowy test, z Gruzją, zapewne w ogóle nie zostanie rozegrany).

Na maj zaplanowano wybory przewodniczącego World Rugby. Od dawna wiadomo, że o reelekcję będzie ubiegać się Bill Beaumont, natomiast w tym tygodniu rękawicę rzucił mu jego obecny zastępca, Argentyńczyk Agustín Pichot, jakiś czas temu główny orędownik koncepcji World League.

O innych ligach: Walia

Struktura klubowa Walii przeszła wielką rewolucję w 2003, gdy wprowadzono tu na wzór irlandzki regiony: powołano do życia pięć drużyn regionalnych, zastępując nimi w lidze celtyckiej dotychczas występujące tam kluby. Udziałowcami miały być czołowe kluby z poszczególnych regionów. Rozwiązanie okazało się ułomne: jedna z drużyn po roku upadła (Celtic Warriors, obejmujący region z klubami takimi jak Bridgend i Pontypridd), a udziały w Dragons musiała przejąć od klubów WRU. Do dzisiaj sporo się mówi o tym, że system ten w Walii nie spełnił pokładanych w nim nadziei i rozważane są możliwości jego zmiany. Wydaje się, że poza miastami, w których drużyny regionalne mają siedziby, trudno o szersze identyfikowanie się z nimi kibiców, przywiązanych jednak do swoich lokalnych klubów. Podział Walii na regiony nie nawiązuje też do historycznych tożsamości (jak jest w Irlandii), a wszystkie drużyny mają swoje siedziby w miastach na południowym wybrzeżu.

Drużyny regionalne grają w międzynarodowej lidze Pro14, natomiast kluby tworzą własny system ligowy, który powstał w 1990. Bardzo wiele klubów ma tradycje sięgające XIX w., a przed wprowadzeniem regionów uczestniczyły także w pucharach europejskich (Cardiff grał w finale pierwszej edycji Pucharu Heinekena, a Pontypridd w 2002 zagrało w finale Challenge Cup). Najwyższy poziom rozgrywek ligowych stanowi Premiership, gdzie gra 12 drużyn (większość z południowej części kraju, tylko jedna, RGC, z północy, stanowiąca zresztą drużynę regionalną dla tej części kraju). Nie ma fazy play-off i mistrzem zostaje najlepsza drużyna ligi, a spada z niej najsłabsza ekipa. Przed przerwaniem sezonu drużyny miały za sobą około 3/4 zaplanowanych gier sezonu zasadniczego. Na czele tabeli był Cardiff, który miał siedem punktów przewagi nad kolejną ekipą, a na dodatek jeden mecz rozegrany mniej. Dopiero na szóstym miejscu była drużyna Merthyr, która zdobywała tytuły mistrzowskie przez trzy poprzednie sezony z rzędu (ciekawostka: pierwszy tytuł wzięła z marszu po awansie do Premiership), a na piątym Pontypridd, który zaliczył podobną serię we wcześniejszych latach. Ebbw Vale, w którym gra odkrycie polskiej reprezentacji sprzed paru tygodni, Dawid Rubaśniak, zajmował przedostatnie, jedenaste miejsce, ale z dość dużą przewagą nad ostatnim Bridgend.

Po zakończeniu sezonu planowano turniej, w którym miało uczestniczyć sześć najlepszych drużyn walijskich z poprzedniego sezonu i sześć drużyn szkockiej Super 6 – to wydarzenie, nawiązujące do istniejącej kiedyś ligi walisjko-szkockiej, jednak także padło ofiarą epidemii.

Drugi poziom rozgrywek ligowych to także ogólnokrajowa (choć tu jeszcze bardziej widać dominację południowej części Walii) liga Championship, w której gra 14 drużyn. Czołową drużyną na tym poziomie od lat jest Pontypool (z innym debiutantem polskiej reprezentacji z meczu z Holandią w składzie, Zenonem Szwagrzakiem), które jednak miało dotąd pecha w barażach o grę w Premiership. W tym roku prowadziło w tabeli, a baraży miało nie być, więc było naprawdę blisko. Spaść miały cztery drużyny, a awansować tylko dwie, a zatem planowano ograniczenie liczby zespołów w kolejnym sezonie.

Na tym oczywiście system ligowy się nie kończy. W kraju zamieszkałym przez zaledwie 3 mln ludzi mamy jeszcze trzy kolejne poziomy ligowe, pierwszy i drugi podzielone na pięć grup każdy (East, East Central, West, West Central i North), a trzeci już na dwanaście. A jak nie lubić lig, w których grają zespoły o nazwach Cwmgwrach, Rhosllanerchrugog (ostatnia lokata w tabeli w League 3 North) czy mój faworyt (bez ani jednej samogłoski): Cwmtwrch (ósme miejsce w League 3 West Central C, klub założony w 1890, zaczynało tu grę w rugby paru reprezentantów Walii, w tym były trener reprezentacji Clive Rowlands).

A oprócz lig są rozgrywki pucharowe. Rozgrywane na czterech poziomach. Na najwyższym do skończenia sezonu zabrakło tylko półfinałów i finału.

W kobiecym rugby też mamy podział na drużyny regionalne i klubowe. Drużyny regionalne nie mają swojego międzynarodowego odpowiednika dla Pro14 i toczą rozgrywki co roku między sobą. Rok temu brało w nich udział 5 drużyn (do Cardiff Blues, Scarlets, Ospreys i Dragons dołączył wspomniany RGC z północy kraju). W tym roku zabrakło Dragons. Mistrzem zarówno w poprzednim, jak i w obecnym sezonie zostały dziewczyny z Ospreys (mecze rozgrywano w sierpniu i na początku września, przed rozpoczęciem sezonu rozgrywek klubowych).

W rozgrywkach klubowych mamy dwie ligi: Premier League i North Wales Division. W obu występuje po siedem drużyn, w Premier League przed zakończeniem rozgrywek prowadziła drużyna Swansea Women. Mają też rozgrywki pucharowe, a drużyny, które nie dostały licencji na występy w tych dwóch ligach, są klasyfikowane w Merit Tables.

Swoją drogą, w tym kraju udało się też zakończyć ligę drużyn uczelnianych, która ostatnie mecze miała w styczniu. W lidze bierze udział 13 drużyn, a ostatnio passę zwycięstw ma Coleg Y Cymoedd.

Dodaj komentarz