Woodman, Niniaszwili, Capuozzo

Na świecie Nowa Zelandia zwyciężyła w The Rugby Championship, Portia Woodman zdobyła 7 przyłożeń w jednym meczu, Dawit Niniaszwili i Ange Capuozzo zostali gwiazdami kolejki Top 14, Wasps i Worcester Warriors mimo pozostawania na krawędzi upadku wygrały swoje ligowe mecze. A u nas nic nowego: Biało-Zielone wygrywają pierwszy turniej siódemkowych mistrzostw Polski kobiet.

Przy okazji nadal zapraszam do wypełniania krótkiej ankiety dla czytelników strony, dostępnej pod adresem https://forms.gle/jon5FGBAZwwYCgV7A (i dziękuję za dotychczasowy, liczny odzew).

The Rugby Championship

W ostatniej kolejce The Rugby Championship emocji było nieco mniej niż przed tygodniem (choć Argentyna postraszyła Południową Afrykę). Nie było niespodzianek, w końcowej tabeli na szczycie Nowa Zelandia i Południowa Afryka (czyli faworyci), ale ten turniej i tak przejdzie do historii właśnie z powodu nieoczekiwanych wyników – w końcu do ostatniej kolejki każda drużyna miała szansę na końcowy triumf.

Nowa Zelandia w Auckland podejmowała Australię i tym razem nie dała jej żadnych szans. Co prawda u gospodarzy brakło kilku kontuzjowanych zawodników, w tym kapitana Sama Cane’a (jego rolę przejął Sam Whitelock) i Quinna Tupaei, którego przerwa w grze ma potrwać 9 miesięcy, za to pojawił się z powrotem Ardie Savea, który w międzyczasie po raz trzeci został ojcem, a Jordie Barrett trafił na pozycję środkowego. Wymuszone zmiany miały miejsce także w ekipie Australii. Tu kapitanem pierwszy raz był filar James Slipper, z kolei na pozycji łącznika ataku znów, mimo wszystko, zobaczyliśmy Bernarda Foley’a, ale obaj należeli do słabszych aktorów tego przedstawienia. Pierwsza połowa to dwie żółte kartki gości (pierwsza już na samym początku gry) i 17 punktów gospodarzy (choć na pierwsze z nich, po karnym Richiego Mo’ungi, kibice czekali aż 20 minut). Po przerwie All Blacks nadal punktowali i po kwadransie drugiej połowy prowadzili już 32:0. Dopiero wtedy Wallabies zaczęli się odgryzać, ale było zdecydowanie za późno: Nowa Zelandia wygrała 40:14. Zwycięstwo absolutnie zasłużone, All Blacks dominowali chyba w każdym aspekcie gry, natomiast Australijczycy zagrali jedno z najsłabszych spotkań w tym sezonie (na dodatek okraszone kolejnymi ciężkimi kontuzjami).

W tej sytuacji Argentyna straciła szanse na zwycięstwo w turnieju, a Południowa Afryka potrzebowała do niego nie tylko zwycięstwa bonusowego, ale także wygranej różnicą aż 39 punktów. Jacques Nienaber dokonał kilku zmian, a najwięcej uwagi zwróciła obsada pozycji łącznika ataku przez Fransa Steyna. Szansę dostali ponownie młodzi Canan Moodie i Kurt-Lee Arendse (skończyło mu się zawieszenie i zasiadł na ławce rezerwowych). Z kolei Michael Cheika w piętnastce Argentyny dokonał dwóch zmian: postawił na Matíasa Moroniego, który przed tygodniem świetnie się zaprezentował po wejściu z ławki, i Juana Imhoffa. Początek zdecydowanie na korzyść Springboks: dominowali na boisku, pod koniec pierwszej połowy prowadzili 17:0 (wykorzystując m.in. dwie żółte kartki gości i wczesną kontuzję Pablo Matery): najpierw przyłożenie po młynie, potem po maulu, a pod koniec piękny karny z własnej połowy Fransa Steyna. Mogli więc mieć nadzieję na zrealizowanie celu. Jednak w ostatniej akcji pierwszej odsłony Argentyńczycy odpowiedzieli przyłożeniem, a na początku drugiej części spotkania dorzucili kolejne (skrzydłem przebił się na pole punktowe Juan Martín González sprytnie oszukując Williego le Roux) i było już tylko 17:14 dla gospodarzy – zamiast myśleć o turniejowym triumfie pojawiła się wątpliwość, czy w ogóle wygrają ten mecz. Co prawda Południowa Afryka ponownie odskoczyła po karnym przyłożeniu, ale w kolejnych minutach Eben Etzebeth i Faf de Klerk zobaczyli żółte kartki (ten ostatni tuż po wejściu na boisko), a goście wykorzystali pięć minut podwójnej przewagi i znów zrobiły się tylko trzy oczka różnicy. Końcówka należała jednak do Springboków, którzy zaliczyli (mimo wciąż braku jednego gracza na boisku) drugie karne przyłożenie (drugie po maulu), a w ostatniej akcji jeszcze jedno przyłożenie zaliczył Arendse i wygrali 38:21. Bonusa nie było i wygrana nie starczyła do sukcesu w całym turnieju. W sumie 6 żółtych kartek i 2 karne przyłożenia, do tego 22 rzuty karne podarowane przez Argentyńczyków rywalom i 16 w drugą stronę, co sporo mówi o meczu, w którym bardzo brakowało płynności. Gospodarze dominowali w młynie i maulu, ale do zwycięstwa z bonusem i 39 punktami przewagi potrzebowali czegoś więcej – jakiejś iskry, której zabrakło. A Argentyńczycy ponad 90% czasu z piłką w swoich rękach spędzili na własnej połowie.

Obaj trenerzy przegranych w ten weekend drużyn, Dave Rennie i Michael Cheika, po meczach krytykowali sędziów. Renniemu chodziło o uznanie wątpliwego przyłożenia Sama Whitelocka, Cheice – w dużym skrócie o szacunek dla jego graczy.

Nie milkną echa wydarzeń z meczu Australii z Nowej Zelandią sprzed tygodnia. Australijczycy, sfrustrowani decyzją Mathieu Raynala o odgwizdaniu marnowania czasu przez Bernarda Foley’a (które kosztowało ich posiadanie piłki w ostatnich sekundach i dało rywalom szansę na odebranie gospodarzom zwycięstwa, zresztą wykorzystaną), napisali skargę na francuskiego arbitra do World Rugby. Dave Rennie twierdzi, że mieli odzew, w którym potwierdzono ich stanowisko w sprawie kontrowersyjnej decyzji. Z kolei sam Foley tłumaczy się, że on tylko chciał być całkiem pewny, że gracze jego drużyny wiedzą, co mają zagrać w aucie po jego wykopie piłki, co wygląda na naciągane tłumaczenie. Nigel Owens stanął tu po stronie Raynala. Natomiast rozgłosu nabrała inna sytuacja z tamtego meczu z Raynalem i Foley’em w roli głównej: po pierwszym przyłożeniu Andrew Kellaway’a Raynal chciał sprawdzić je na TMO. Foley szykował się do podwyższenia, ale Raynal zakazał mu je wykonywać (powtórzył to trzy razy). Tymczasem Australijczyk zignorował go, kopnął piłkę między słupy, sędzia to uznał, TMO poszło w zapomnienie (a przy tym przyłożeniu było podanie do przodu, za przeoczenie którego Raynal jest krytykowany). W tym przypadku uznanie podwyższenia przez Raynala było całkowicie niezrozumiałe. Z kolei bohater innej kontrowersji z tamtego spotkania, Darcy Swain, za atak na nogę przeciwnika w przegrupowaniu dostał zawieszenie na sześć spotkań. Tuż przed decyzją panelu Australijczycy powołali go do reprezentacji kraju A, która ma jechać do Japonii – miało to na celu chyba wyłącznie zaliczenie mu w poczet kary zaplanowanych tam w pierwszej połowie października trzech meczów z Japonią XV. Swain wróci więc na listopadowe testy, a jego ofiara będzie zmuszona pauzować zapewne do lata przyszłego roku…

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Nowa Zelandia619
2. Południowa Afryka618
3. Australia610
4. Argentyna69

Top 14

Czwarta kolejka francuskiej ligi Top 14 zaczęła się od sporej niespodzianki: skazywana na obronę przed spadkiem drużyna Perpignan, dotąd jedyna w stawce z kompletem porażek, pokonała finansową potęgę, Tulon, 19:13. W toczonym w trudnych warunkach meczu padły tylko dwa przyłożenia: Katalończycy przyłożyli w pierwszej połowie, po której prowadzili 16:6. W drugiej połowie punktów było już niewiele, a ekipa z Lazurowego Wybrzeża zdobyła przyłożenie dopiero na sam koniec meczu. Miała jeszcze piłkę w rękach w ostatniej akcji, ale nieudana próba gry nogą oddała piłkę w ręce gospodarzy, którzy skończyli mecz. To zwycięstwo niewątpliwie uświetniło szczególny dzień w katalońskim klubie: obchodzono właśnie jubileusz 120-lecia jego istnienia.

Hitem kolejki było spotkanie z sobotniego wieczoru, w którym Tuluza mierzyła się z Racingiem 92. Tuluzanie mieli w głowach niespodziewaną porażkę sprzed tygodnia z Pau, a tym razem naprzeciwko nich stanął znacznie silniejszy przeciwnik. Mimo to gospodarze odnieśli wysokie zwycięstwo 37:10. Już pod koniec pierwszej połowy prowadzili 17:0. Co prawda tuż przed przerwą paryżanie zdobyli przyłożenie, tuż po przerwie dorzucili karnego i zmniejszyli straty do siedmiu punktów – ale na nic więcej gospodarze im nie pozwolili. Tuluza zdobyła w drugiej połowie jeszcze 20 punktów. Pierwsze przyłożenie w jej szeregach zaliczyła wschodząca gwiazda włoskiego rugby, Ange Capuozzo, który przechwycił podanie Finna Russella i pomknął przez całą długość boiska. A już w pierwszej połowie za nielegalne powstrzymanie jego ataku żółta kartkę zobaczył Teddy Iribaren (podsumowanie świetnego występu młodego gracza w tym spotkaniu: https://youtu.be/TTlkfvOsb_U). Canal+ nazwał Capuozzo „nowym małym księciem z Tuluzy”.

Inną gwiazdą tej kolejki był Gruzin Dawit Niniaszwili (uznany zresztą przez Canal+ najlepszym graczem tego weekendu w Top 14). Jego Lyon po zaciętym spotkaniu wygrał ze Stade Français 33:27. Już na początku spotkania gospodarze wyszli na prowadzenie 13:0, w dużej mierze dzięki Niniaszwiliemu, który zdobył przyłożenie tuż po początkowym gwizdku, a chwilę potem dorzucił karnego kopniętego z własnej połowy boiska. Paryżanie potem zaczęli odrabiać straty i stopniowo zmniejszali dystans punktowy do rywali: w drugiej połowie długo przegrywali 7 punktami, a na trzy minuty przed końcem to były już tylko cztery oczka i na dodatek Lyon był na boisku w czternastkę po żółtej kartce. Nadzieje Stade Français pogrzebał jednak Niniaszwili swoim drugim przyłożeniem w meczu, dzięki któremu Lyon wypracował 11 punktów przewagi. Goście mogli walczyć już tylko o bonus defensywny – zdobyli przyłożenie, ale do szczęścia brakło skutecznego podwyższenia.

W ostatnim, niedzielnym spotkaniu Clermont grało z La Rochelle. Goście pojawili się na stadionie bez trenera Ronana O’Gary, który został zawieszony na sześć tygodni za podważanie autorytetu sędziego (ma szczęście, bo zawieszenie skończy się przed meczem o Killik Cup – w nim wraz ze Scottem Robertsonem ma poprowadzić ekipę Barbarians). W pierwszej połowie dzięki dwóm przyłożeniom na prowadzenie 10:3 wyszli gospodarze. W drugiej połowie po 20 minutach gry La Rochelle doprowadziło do remisu 13:13, ale trzy karne w ciągu ostatnich pięciu minut w wykonaniu Jules’a Plissona dały zwycięstwo 22:13 Clermont.

Poza tym Montpellier wygrali wysoko z Pau 43:17 (trzecie zwycięstwo z rzędu obrońców tytułu), Bajonna pokonała Bordeaux 20:15 (kolejna wygrana beniaminka na swoim boisku nad zdecydowanie wyżej notowanym rywalem), a Castres wygrało z Brive 12:6 (zero przyłożeń, za to kilka kontuzji; przy okazji warto zwrócić uwagę, że najlepszym zawodnikiem Castres we wszystkich trzech poprzednich spotkaniach był urugwajski łącznik młyna Santiago Arata – ten mecz jednak zaczął na ławce rezerwowych).

Nie ma już w Top 14 drużyn niepokonanych, nie ma też takich bez zwycięstwa. Tuluza dzięki swojej wygranej nad Racingiem awansowała na fotel lidera, ale identyczną liczbę punktów mają obrońcy tytułu z Montpellier, a tylko oczko mniej La Rochelle. Perpignan mimo zwycięstwa pozostało „czerwoną latarnią”, a tylko punkt więcej ma nieoczekiwanie drużyna Bordeaux; w dolnej połówce tabeli też niespodziewanie Racing 92.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. ↑Tuluza414
2. ↑Montpellier414
3. ↓↓La Rochelle413
4. ↑↑↑↑↑↑Clermont49
5. ↑↑↑↑↑↑Lyon49
6. ↓Stade Français48
7. Tulon48
8. ↑↑↑↑Castres48
9. ↓↓↓↓↓Racing 9248
10. ↑↑↑Bajonna48
11. ↓↓↓↓↓Pau48
12. ↓↓↓↓Brive47
13. ↓↓↓↓Bordeaux Bègles46
14. Perpignan45

W Pro D2 nadal na prowadzeniu Grenoble, które w piątej kolejce odniosło czwarte zwycięstwo, tym razem nad Aurillac. Drugiej porażki z rzędu doznał niedawny lider, Rouen-Normandie, który po karnym w końcówce spotkania przegrał 13:16 z Agen. Pierwszą wygraną odniósł beniaminek, Massy, który pokonał Provence 23:21 (pozostał jednak na ostatnim miejscu w lidze). Niezwykle ciekawie było w meczu Colomiers z Vannes: goście po pierwszej połowie prowadzili 20:3, choć w 25. minucie stracili zawodnika z czerwoną kartką. Po 20 minutach drugiej odsłony spotkania mieliśmy remis 20:20, ale Vannes zanotowało kolejny zryw i wyszło na prowadzenie 30:20. Co prawda Colomiers zdobyło przyłożenie z podwyższeniem, ale na odwrócenie losów spotkania już czasu zabrakło. To niezwykle cenne zwycięstwo Bretończyków – Colomiers nie przegrało u siebie od niemal roku (właśnie Vannes wtedy ich pokonało jako ostatnie). Vannes po tym meczu jest trzecie w ligowej tabeli, tuż za plecami Oyonnax i z równą ilością punktów z Mont-de-Marsan (które przegrało aż 19:43 z Montauban).

Premiership

Ubiegły tydzień zdominowały w Anglii sprawy pieniędzy. Władze ligi dały właścicielom Worcester Warriors ultimatum z terminem jego spełnienia do dzisiejszego popołudnia (właśnie wygasło ubezpieczenie klubowych obiektów). Władze ligi oczekują do tego terminu zapewnienia ochrony ubezpieczeniowej, wypłacenia zaległych wynagrodzeń za sierpień oraz przedstawienie szczegółowego planu finansowego wraz z przedstawieniem kupca i nowej struktury biznesowej. W przypadku niewypełnienia tych postanowień klub zostanie zawieszony we wszelkich rozgrywkach. Mało kto spodziewa się, że właścicielom Worcesteru uda się zrealizować te żądania.

Tymczasem Wasps, inna drużyna w poważnych finansowych tarapatach, niezdolna do obsługi swoich długów sięgających 35 milionów funtów (a których powodem był zakup stadionu w Coventry), stoi przed widmem zarządu komisarycznego. Sprawy „Os” ostatnio znalazły się w cieniu drużyny z Worcester, ale ich władze nie znalazły źródła rolowania swojego zadłużenia, a pilnie potrzebują co najmniej 2 mln funtów. Jeśli faktycznie dojdzie do wejścia komisarzy, relegacja powinna być pewna, ale co jeśli podobne kłopoty będzie miało więcej drużyn? Premiership jest kolosem na glinianych nogach. Kłopot w tym, że wielcy tej ligi mówią obecnie o szukaniu nowych źródeł dochodów, ale nie o zaciskaniu pasa i bardziej racjonalnej polityce finansowej w klubach i sensowniejszej strukturze finansowej ligi. W mediach zaczynają się dyskusje o zmniejszeniu z powrotem liczby drużyn w lidze, a w Walii pojawiła się pogłoska o możliwości przyjęcia do Premiership dwóch walijskich franczyz (przy czym Wales Online uznało ją za nieprawdopodobną, zwłaszcza wobec finansowych kłopotów samych Walijczyków).

Tym razem jednak Wasps i Warriors, mimo ogromnych kłopotów poza boiskiem, na boisku dali radę. Obie ekipy miały dotąd po komplecie dwóch porażek i obie w ten weekend zwyciężyły. Wasps pokonali Bath (którego kryzys sportowy, jak się zdaje, nie zakończył się wraz z końcem poprzedniego sezonu). Już po pierwszej połowie „Osy” prowadziły 31:7, a na początku drugiej połowy nawet 36:7. W ciągu ostatnich 25 minut Bath co prawda mocno postraszyło rywali, zdobywając trzy przyłożenia i na minutę przed końcem zmniejszając dystans do zaledwie 5 punktów, ostatecznie jednak Wasps wygrali 39:31, a aż 19 oczek zapisał na ich konto z podstawki Jacob Umaga. Z kolei Worcester Warriors po pięciu minutach gry stracili przyłożenie w meczu z Newcastle Falcons, ale potem punktowali już tylko oni i po pięciu przyłożeniach wygrali 39:5. Trener ekipy z Worcesteru Steve Diamond zdradził, że przed meczem drużyna głosowała, czy w ogóle wyjdzie na boisko.

W najciekawszym chyba meczu soboty Saracens zmierzyli się z Gloucesterem. Punktowanie zaczął przyłożeniem na samym początku spotkania Max Malins. Po pierwszej połowie londyńczycy prowadzili 20:17, ale na początku drugiej części spotkania wydawało się, że szalę na swoją korzyść przechylili goście: zdobyli trzy przyłożenia i po kwadransie wyszli na prowadzenie 36:20. Jednak Saracens walczyli do końca i odrabiali straty: sami zdobyli trzy przyłożenia, dwa ostatnie w wykonaniu Toma Woolstencrofta, przy czym decydujące padło w ostatniej akcji meczu. Dwa punkty na miarę zwycięstwa zdobył wtedy Owen Farrell z podwyższenia wykonywanego z trudnego kąta: Saracens wygrali 41:39. 19 punktów Adama Hastingsa dla Gloucesteru to było za mało. Aż 7 przyłożeń w tym meczu (cztery z pięciu Gloucesteru i trzy ostatnie Saracens) padły po maulach.

Równie dużo emocji było w kończącym kolejkę niedzielnym szlagierze Exeter Chiefs – Harlequins. W meczu padło aż 12 przyłożeń (każda drużyna zdobyła ich sześć), a w końcowym wyniku różnica wyniosła zaledwie jeden punkt. Pierwsza połowa zdecydowanie pod dyktando gospodarzy, którzy już po 10 minutach prowadzili 17:0, a schodząc na przerwę już 31:7. Po przerwie Quins (mistrzowie powrotów, choć w tym sezonie jakoś im się one nie udają) zaczęli odrabiać straty: po kwadransie gry mieli na koncie trzy przyłożenia i tracili już tylko 3 punkty. W ostatnich 20 minutach mieliśmy rollercoastera (przy symulowanych młynach po kontuzjach obu młynarzy londyńskiej ekipy): Quins wyszli na prowadzenie po świetnym przyłożeniu Luke’a Northmore’a, parę minut później stracili je, na 10 minut przed końcem grając w przewadze znów wygrywali (Joe Marchant po świetnym kopie Marcusa Smitha), aby w ostatniej akcji meczu pozwolić gospodarzom zdobyć przyłożenie – jego autorem był młoda gwiazda walijskiego rugby, Christ Tshiunza. Podwyższenie było chybione, ale mimo to Exeter Chiefs wygrali ten pasjonujący pojedynek 43:42. W Harlequins jednak uważają, że ostatnie przyłożenie Tshiunzy nie powinno być uznane – i dziwią się decyzji sędziego, który odrzucił sugestię TMO, aby przyłożenie unieważnić z powodu podania do przodu Stuarta Hogga podczas tej decydującej akcji.

Poza tym Bristol Bears pokonali London Irish 40:36 (do przerwy 26:10 dla Bears, na kwadrans przed końcem 40:24, ale Irish w końcówce próbowali wyrwać zwycięstwo gospodarzom; u przegranych zwrócił uwagę występ młodziutkiego Henry’ego Arundella – najpierw asysta przy pierwszym przyłożeniu swojej ekipy, a potem przyłożenie po przechwycie i 80-metrowej solowej akcji), a Northampton Saints przegrali z Leicester Tigers 21:41 (mimo prowadzenia 14:3 po kwadransie i 21:10 po paru minutach drugiej połowy; nie pomogły im jednak trzy żółte kartki w ostatnim kwadransie, w którym stracili aż cztery przyłożenia – przez moment zostali na boisku nawet w dwunastkę; hat-trick przyłożeń dla zwycięzców zdobył Freddie Steward).

Pauzowali w tej kolejce Sale Sharks, którzy z tego powodu musieli odstąpić fotel lidera Bristol Bears. Oprócz Bears niepokonani są jeszcze Exeter Chiefs oraz mający na koncie jedno rozegrane spotkanie mniej Sharks i Saracens. Z dna tabeli odskoczyli Worcester Warriors, a ich miejsce zajęli Newcastle Falcons (tylko oni i Bath nie odnieśli jeszcze w tym sezonie zwycięstwa).

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. ↑Bristol Bears314
2. ↑Exeter Chiefs314
3. ↑Leicester Tigers311
4. ↓↓↓Sale Sharks210
5. ↑↑↑↑Saracens210
6. Harlequins38
7. London Irish37
8. Gloucester27
9. ↓↓↓↓Northampton Saints36
10. ↑Wasps36
11. ↑↑Worcester Warriors35
12. ↓↓Bath32
13. ↓Newcastle Falcons31

W Championship zwraca uwagę porażka Cornish Pirates na własnym boisku z Bedford Blues 21:41 (mimo że Kornwalijczycy prowadzili jeszcze 20 minut przed końcem) – zwycięzcy są dzięki temu na trzecim miejscu w ligowej tabeli. Nad nimi są tylko dwie jedyne drużyny z kompletem zwycięstw, Jersey Reds i Ealing Trailfinders.

United Rugby Championship

Drugą kolejkę URC zaczął kolejny występ włoskiej ekipy Zebre Parma, w którym była ona o włos od sprawienia niespodzianki przeciwko znacznie wyżej notowanemu rywalowi. Tydzień temu postraszyła Leinster, tym razem grała z południowoafrykańskimi Sharks, którzy tym meczem inaugurowali w ogóle swój sezon. I znów Włosi wysoko przegrywali po pierwszej połowie (10:28, a było już 3:28; większość punktów stracili grając w osłabieniu, w tym nawet podwójnym). Jednak potem zanotowali świetny powrót do meczu: w drugiej połowie zdobyli cztery przyłożenia, tuż przed końcem dwukrotnie zmniejszali dystans do 5 punktów, ale jego reszty już nie zniwelowali. Ostatecznie przegrali 37:42, ale znów pokazali pazur i znów zapisali na swoim koncie dwa punkty bonusowe.

Ciekawie było w starciu Bulls z Edynburgiem, w którym ekipa z Południowej Afryki wyszarpała zwycięstwo w samej końcówce. Już w pierwszych dwóch minutach mieliśmy dwie próby drop goali ze strony Edynburga. To Bulls zaczęli mecz od prowadzenia 15:0 po 20 minutach gry, ale jeszcze w pierwszej połowie Szkoci zniwelowali stratę do jednego punktu. Drugą połowę również od przyłożenia zaczęli gospodarze, ale goście nie pozwalali im odskoczyć, a na 10 minut przed końcem wreszcie to oni osiągnęli przewagę, choć także tylko jednopunktową. Gra o zwycięstwo toczyła się do końca, a rozstrzygnął ją tuż przed finałowym gwizdkiem kopem z rzutu karnego weteran Morné Steyn. Co prawda Edynburg miał szansę odpowiedzieć, ale Henry Immelman spudłował z karnego i Bulls wygrali 33:31. Szkotom nie pomógł fakt zdobycia większej liczby przyłożeń (w tej klasyfikacji wygrali 5:4, a hat-tricka zaliczył Darcy Graham).

Jeszcze skromniejsze zwycięstwo, bo zaledwie jednopunktowe, odniosła inna południowoafrykańska drużyna, Lions, która mierzyła się w Swansei z Ospreys. Ekipa z Johannesburga wygrała, mimo że zdobyła mniej przyłożeń od gospodarzy i przez większość meczu goniła wynik. Walijczycy po kwadransie prowadzili 12:3, a po pierwszej połowie 17:13. Decydujące okazało się być przyłożenie Edwila van der Merwe na 10 minut przed końcem z podwyższeniem Gianniego Lombarda: dzięki nim Lions wygrali 28:27.

Drugi mecz w Walii i druga nieoczekiwana porażka irlandzkiego Munsteru: tym razem w Newport przegrali z Dragons 17:23. Ich rywale przed tym meczem stracili dyrektora rugby Deana Ryana, zwolnionego po bolesnej porażce z pierwszej kolejki, i mało kto dawał im szanse na sukces. Pierwsze punkty zdobyli Irlandczycy z karnego, ale potem regularnie punktował z karnych JJ Hanrahan i dzięki temu Dragons wyszli na prowadzenie 15:3. W ciągu paru ostatnich minut pierwszej połowy to prowadzenie stracili po dwóch szybkich przyłożeniach z podwyższeniami Munsteru, a w drugiej połowie wynik bardzo długo się nie zmieniał. Dopiero na 10 minut przed końcem gospodarze wrócili na prowadzenie po znakomitym indywidualnym przyłożeniu Rio Dyera (akcja przez ponad połowę boiska z dwiema przełamanymi szarżami: https://twitter.com/i/status/1574066070818004992), a w końcówce szóstym skutecznym karnym wynik meczu ustalił Hanrahan.

Poza tym Glasgow Warriors podnieśli się po nieoczekiwanej porażce z Benettonem sprzed tygodnia i pokonali Cardiff 52:24 (mimo kontuzji Rory’ego Darge’a na początku spotkania; kluczowe było 10 minut w pierwszej połowie po żółtej kartce Thomasa Younga – ze stanu 0:7 zrobiło się wtedy 21:7), Leinster po problemach sprzed tygodnia z włoskim Zebre tym razem wysoko i pewnie pokonał inną drużynę z tego samego kraju, Benetton, 42:10 (aż cztery przyłożenia młynarza Dana Sheehana; już w piątej minucie zszedł z boiska na HIA Caelan Doris i już na murawę nie wrócił), Stormers wybiegli pierwszy raz na boisko i pokonali Connacht 38:15 (pierwsze przyłożenie w sezonie dla Kapsztadczyków zdobył najlepszy gracz poprzedniego sezonu w lidze, Evan Roos; Irlandczycy długo walczyli, ale na wyniku mocno zaważyła czerwona kartka dla Bundee Akiego, która kosztowała Connacht także nieuznane przyłożenie), Scarlets ulegli Ulsterowi 39:55 (aż 12 przyłożeń obu ekip i aż 30 punktów łącznika młyna z Belfastu, Johna Cooney’a – 2 przyłożenia, komplet 7 podwyższeń i 2 karne, a do tego jeszcze 3 asysty). Warto zwrócić uwagę, że w szkockich i irlandzkich drużynach wrócili reprezentanci kraju (choć dla odmiany Irlandczycy stracili kolejną grupę, która jedzie jako Irlandia „Emerging” do Południowej Afryki na Toyota Challenge).

W tabeli po dwóch kolejkach na czele bez wielkiego zaskoczenia – dwie drużyny irlandzkie. Jednak kolejne dwie na samym dnie tabeli, a to już jest spora niespodzianka (zwłaszcza w przypadku Munsteru).

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. ↑Ulster210
2. ↑↑Leinster210
3. ↑↑Bulls29
4. ↓↓↓Edynburg27
5. ↑↑↑↑↑↑↑↑↑↑Stormers15
6. ↑↑↑↑↑↑Glasgow Warriors25
7. ↑↑↑↑↑↑↑↑Sharks15
8. ↓↓↓↓↓Benetton Treviso25
9. ↑↑Lions24
10. ↓↓↓↓Cardiff24
11. ↑↑↑Dragons24
12. ↓↓↓↓↓Ospreys24
13. ↓↓↓↓Zebre Parma24
14. ↓↓↓↓↓↓↓Scarlets23
15. ↓↓↓↓↓Munster22
16. ↓↓↓Connacht20

Z kraju

W Gdyni odbył się pierwszy turniej kobiecych mistrzostw Polski w rugby 7. Hierarchia z imprez z poprzedniego sezonu nie została zachwiana, mimo że w barwach mistrzyń kraju, Biało-Zielonych Ladies Gdańsk, nie zobaczyliśmy kilku spośród najlepszych zawodniczek (w tym kapitan Karoliny Jaszczyszyn, która właśnie przeszła operację kolana, długo czekającego na ten zabieg i ostatecznie „załatwionego” podczas Pucharu Świata w rugby 7 w Kapsztadzie). Gdańszczanki zdecydowanie wygrywały z przeciwniczkami, a jako jedyne podjęły z nimi walkę zawodniczki Legii Warszawa – w fazie zasadniczej przegrały 12:24, a w finale 7:24. Najlepszą zawodniczką turnieju uznano gdańszczankę Martynę Wardaszkę. Trzecie miejsce dla Black Roses Posnanii, a czwarte (i spadek na następny turniej z ekstraligi) dla kolejnej stołecznej ekipy, AZS AWF (odstającej od trzech pozostałych drużyn). W kolejnym turnieju w ekstralidze zobaczymy Diablice Ruda Śląska, które w finale I ligi minimalnie pokonały rezerwy warszawskiej Legii (chyba najbardziej emocjonujące spotkanie – wydawało się, że legionistki doprowadzą do remisu, kładąc przyłożenie w ostatniej akcji między słupami, ale podwyższenie z najłatwiejszej możliwej pozycji przeszło pod poprzeczką i Diablice wygrały 7:5). W drugiej lidze cieszyła obecność dwóch nowych-starych drużyn: po latach przystąpiły do realizacji gospodynie (przecież Arka Gdynia była pierwszym mistrzem Polski w tej konkurencji, ostatni raz tytuł zdobyły w 2010), a po roku przerwy zobaczyliśmy drużynę z Krakowa (choć już nie pod szyldem Juvenii). Krakowianki pewnie wygrały rywalizację w II lidze i w kolejnym turnieju zagrają poziom wyżej. Cieszy, że transmisja z całego turnieju była dostępna na YouTube.

Odbyła się druga kolejka drugiej ligi. Inauguracyjne zwycięstwa odniosły w pierwszych meczach przed swoją publicznością obaj beniaminkowie. Rugby Wrocław wygrało z Miedziowymi Lubin 27:24 (długo utrzymywał się remis 24:24, a w końcówce wrocławianie przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę karnym Dawida Białka, który zdobył w tym meczu z kopów 17 punktów). Z kolei ekipa AZS ANS Wincentego Pola Budowlani II Lublin pokonała wysoko drużynę z Rudy Śląskiej 49:15 (aż 4 przyłożenia zdobył znanym z ekstraligowych boisk Panashe Dube). W meczu na szczycie Wataha Zielona Góra pokonała Res Energy RT Olsztyn 49:16 (m.in. hat-trick przyłożeń Michała Kopczyńskiego), zdecydowanie dominując w drugiej połowie spotkania. Zielonogórzanie są jedyną drużyną w stawce z kompletem zwycięstw, natomiast jedną ekipą bez zwycięstwa – śląskie „Gryfy”.

W Sopocie zmierzyły się ze sobą reprezentacje Polski w kategoriach U20 i U23. W tej drugiej pojawiło się sporo zawodników na co dzień występujących za granicą. Czy pojawienie się takiej drużyny to jakiś ślad przygotowywania polskiej ekipy do Rugby Europe Super Cup? Kiedyś się mówiło o właśnie takim planie, aby grali w niej zawodnicy U23 (niepokoi jednak fakt, że członek Zarządu PZR, Jarosław Prasał, w opublikowanej w weekend audycji „Rozmawiamy o rugby” Macieja Słomińskiego mówił o naszym udziale w tej rywalizacji tylko jako o „marzeniu”, a nie o konkrecie). Na boisku górą była starsza drużyna, prowadzona przez Chrisa Hitta – pokonała młodszych kolegów, nad którymi opiekę sprawował Grzegorz Kacała, 27:15 (w przyłożeniach 5:2, 23-latkowie zanotowali zdaje się kiepską skuteczność z podwyższeń). Spośród zawodników z zagranicy w kadrze U23 wypróbowano m.in. łącznika młyna Seana Cole’a (z drużyny espoirs francuskiej Nicei), Jake’a Wiśniewskiego (walijskie Cross Keys) i Calvina Chrisa Kochanowskiego (francuskie Chambéry) z pierwszej linii młyna, a także obrońcę Dominika Moryckiego (irlandzkie Enniscorthy).

W Gdańsku odbyło się walne zgromadzenie delegatów PZR. Już sam wybór miejsca budził kontrowersje (dla części delegatów wymagało podróży przez całą Polskę), a przed samym zgromadzeniem bombę rzuciła Komisja Rewizyjna: oceniła sprawozdanie Zarządu z działalności zdecydowanie negatywnie, wnioskując o nieudzielanie absolutorium niemal wszystkim jego członkom (z wyjątkiem prezesa). Poinformowała o tym, że Zarząd ignorował właściwie niemal wszystkie jej uchwały, w efekcie czego dwóch członków komisji złożyło rezygnację, bo nie widziało dalszego sensu w takiej robocie. Cóż, rekomendacja Komisji Rewizyjnej nie znalazła posłuchu u delegatów, wytknięto jej błąd w ocenie sprawozdania finansowego i czystek nie było: dokooptowano natomiast dwóch nowych członków zarządu (tylko jeden stracił posadę) i trzech członków Komisji Rewizyjnej. Co jednak z ignorowanymi uchwałami Komisji Rewizyjnej?

Kiepską informacja dobiegła z frontu sędziowskiego. Szkolenie dla kandydatów planowane na ten weekend zostało odwołane z powodu zbyt małej ilości chętnych. Kolejne szkolenia planowane są po zakończeniu rundy jesiennej, ale póki co nie powiało optymizmem.

Trwają pozaboiskowe boje w Ekstralidze. Komisja Gier i Dyscypliny zajęła się protestem Orkana Sochaczew dotyczącym spotkania z Ogniwem Sopot. Sochaczewianie skarżyli się na brutalność swoich przeciwników. Protestu nie opłacili, więc Komisja na ich argumenty nawet nie spojrzała. Zapewne był to więc tylko wizerunkowy gest obrońców tytułu. Zresztą, nawet gdyby opłacili protest, trudno sobie wyobrazić jego uwzględnienie.

Dwóch polskich sędziów zobaczymy w najbliższym czasie w spotkaniach międzynarodowych w ramach rozgrywek Rugby Europe International Championships: za tydzień Dominik Jastrzębski poprowadzi mecz Słowenii z Cyprem, a za trzy tygodnie Łukasz Jasiński pojedynek Malty z Bułgarią (oba na poziomie Conference 1).

Ze świata

Na arenie międzynarodowej rozegrano dwa kobiece testy – ostatnie sprawdziany przed zaczynającym się za dwa tygodnie Pucharem Świata w Nowej Zelandii. Kanadyjki lecące do Nowej Zelandii zatrzymały się po drodze na Fidżi i wygrały z gospodyniami 24:7. Z kolei w Auckland na Eden Park przed meczem męskich piętnastek, w którym All Blacks rozgromili Australię, kobieca reprezentacja Nowej Zelandii wręcz rozniosła Japonki 95:12. Black Ferns zdobyły aż 15 przyłożeń, z czego aż 7 (siedem!) zaliczyła gwiazda kobiecego rugby, Portia Woodman. Niesamowite dokonanie.

W Rugby Europe Super Cup osiągnęliśmy półmetek fazy grupowej – i w trzeciej jej kolejce zobaczyliśmy interesujące, w większości dość wyrównane spotkania. Najciekawiej zapowiadało się starcie drużyn z Półwyspu Iberyjskiego: hiszpańskich Iberians z portugalskimi Lusitanos. Faworytami wydawali się ubiegłoroczni wicemistrzowie turnieju, ale zwycięstwo w Valladolid nie przyszło im łatwo: co prawda po dwóch szybkich akcjach już po 20 minutach prowadzili 14:3, ale na początku drugiej połowy Hiszpanie wykorzystali ich osłabienie po żółtej kartce i zniwelowali straty do jednego oczka. Lusitanos ponownie odskoczyli na 22:13, ale pięć minut przed końcem karne przyłożenie dla Iberians znów dało gospodarzom kontakt. Mieli przewagę jednego zawodnika, ale w doliczonym czasie przegrali własny aut na połowie rywali i ostatecznie ulegli 20:22. W drugim meczu grupy zachodniej zmierzyły się ekipy z Holandii i Belgii. Tu również było ciekawie: kilka minut przed końcem Devils z Brukseli zmniejszyli stratę do 7 punktów, jednak w końcówce Delta nie dała im szans na doprowadzenie do remisu i wygrała 21:14. Na wschodzie jedna niespodzianka: w niemiłosiernym błocie i ulewnym deszczu beniaminek z Batumi odniósł pierwsze zwycięstwo w turnieju, pokonując Tel Aviv Heat 19:11 (duże znaczenie miał okres gry izraelskiej ekipy w drugiej połowie w podwójnym osłabieniu: z 0:6 zrobiło się 14:6 dla Gruzinów). W drugim meczu wszystko przebiegło zgodnie z planem: broniący tytułu gruziński Black Lion wygrał z beniaminkiem z Bukaresztu 43:21 (choć do przerwy walka była wyrównana). Na półmetku rywalizacji na wschodzie sporą przewagę nad resztą stawki ma Black Lion, a resztę drużyn dzielą tylko dwa punkty. Na zachodzie faworytami do awansu są Lusitanos (jedyna drużyna w stawce z kompletem zwycięstw) i Iberians.

Powoli dobiega końca runda zasadnicza nowozelandzkich mistrzostw prowincjonalnych – NPC. W przedostatniej kolejce hitem było starcie dwóch potęg, Canterbury i Aucklandu. Ósme zwycięstwo w dziewięciu meczach tego sezonu odniosła ekipa z Christchurch, która pokonała rywali z północy 38:20. Auckland miało niezły początek, po kwadransie prowadziło 10:0, ale potem w ciągu kilku ostatnich minut pierwszej połowy, grając w osłabieniu po żółtej kartce, straciło aż 21 punktów. Drugą połowę lepiej zaczęło Canterbury, a gwoździem do trumny Auckland była w końcówce czerwona kartka Niko Jonesa (zwożonego zresztą wtedy z boiska po zderzeniu głowami): Canterbury wygrało 38:20 i ma już 16 punktów przewagi nad drugim w tabeli jego grupy Auckland. Gwiazdą meczu był młody Alex Harford, który zdobył 15 punktów, w tym 3 po drop goalu z niemal połowy boiska. Poza tym Wellington w starciu na szczycie pierwszej grupy pokonał Waikato 34:6 (zdecydował ostatni kwadrans, w którym stołeczna ekipa zdecydowanie dominowała), a niezwykle cenne dla walki o awans do play off zwycięstwa odniosły Tasman, North Harbour, Otago i Bay of Plenty (20:14 z Hawke’s Bay, które w ten sposób wypadło z czołowej czwórki swojej grupy). Stuprocentowo pewni awansu do ćwierćfinałów są tylko liderzy grup, Wellington i Canterbury. Tylko katastrofa mogłaby odebrać kwalifikację Bay of Plenty, Waikato i North Harbour. W grupie „Odds” zażartą walkę o awans toczą Otago i Hawke’s Bay, które mają identyczną liczbę punktów i niezwykle trudnych przeciwników za tydzień. W grupie „Evens” jedynym zagrożeniem dla Auckland i Tasman jest Northland, który ma sześciopunktową stratę do czwartego miejsca, ale do rozegrania jeszcze dwa spotkania (musi oba wygrać i liczyć na potknięcie rywali).

Zakończyła się faza zasadnicza w Baltic Top League. W ostatniej kolejce mieliśmy starcie dwóch dotąd niepokonanych drużyn: po emocjonującym meczu kowieńscy Ąžuolas pokonali Baltrex Szawle 23:20 i zajęli pierwsze miejsce w ligowej tabeli. Baltrex był drugi, pozostałe dwa miejsca w półfinałach przypadły zaś innej ekipie z Szawli, Vairasowi, i jednej z dwóch łotewskich drużyn w stawce, Livonii (w derbach Łotwy, w ten weekend, pokonała Miesnieki 27:10). Start play-off za tydzień.

Na Ukrainie zorganizowano pierwsze rugbowe seniorskie zawody od wybuchu wojny: w Chmielnickim odbył się turniej o puchar Ukrainy w rugby 7. Uczestniczyło 9 drużyn z zachodu kraju oraz Kijowa. Wygrała Podillia Chmielnicki, która w finale pokonała Sokiła Lwów. Niestety, były gracz tej ostatniej drużyny, Artem Tołoczko, jest kolejną ofiarą wojny ze środowiska rugbowego – zginął niedawno w walkach pod Charkowem.

Trwa proces Bernarda Laporte’a, Moheda Altrata i kilku innych działaczy związanych z francuskim rugby. Prokuratorzy zażądali dla Laporte’a trzech lat więzienia i dodatkowo dwóch lat odsunięcia od spraw związanych z francuskim rugby, zaś dla Altrada – dwuletniego zakazu prowadzenia biznesu.

Kłopoty ma też gracz Munsteru, Chris Farrell, który został oskarżony o współudział gwałtu dokonanego w Bordeaux w 2017 (był świadkiem gwałtu dokonywanego przez kolegów z drużyny i nie zapobiegł). Farrell był wówczas graczem francuskiego Grenoble.

Z wieści transferowych:

  • były trener reprezentacji Anglii, a przez ostatnie lata członek sztabu Leinsteru, Stuart Lancaster, w kolejnym sezonie zostanie nowym trenerem Racingu 92 (zastąpi Laurenta Traversa, który prowadzi zespół od 2013);
  • do Francji za rok podąży też inny Anglik, Sam Simmonds z Exeter Chiefs – podpisał kontrakt z Montpellier, gdzie ma zająć miejsce Zacha Mercera (dla odmiany wracającego do Albionu). Komentatorzy widzą w tym efekt zmniejszonego salary cap w Premiership (a pewnie i niewielkiego zainteresowania Eddiego Jonesa usługami świetnego wiązacza);
  • Clermont awaryjnie ściągnęło gruzińskiego, 36-letniego filara, reprezentanta kraju, Dawita Kubriaszwiliego.

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:

Anglia:

  • Ethan Sikorski (North Walsham, National League 2 East): wszedł z ławki rezerwowych w 56. minucie meczu przeciwko Old Albanians (drużynie Kay’a Minkiewicza, którego na boisku nie było). North Walsham przegrało 14:31, wciąż nie ma żadnego punktu i jest na przedostatnim miejscu w tabeli;
  • Ross Cooke (Tynedale, National League 2 North): w pierwszym składzie w meczu z Sheffield Tigers, wygranym 41:34. Zszedł z boiska już po niespełna połowie godziny – czyżby kontuzja? Tynedale z kompletem zwycięstw pozostało na trzecim miejscu w lidze;
  • Sam Stelmaszek (Sedgley Park, National League 2 North): wszedł z ławki rezerwowych na ostatnie pół godziny meczu z Preston Grasshoppers, wygranego 50:8. Jego drużyna także ma komplet zwycięstw i awansowała na drugie miejsce w tabeli.

Francja:

  • Kamil Bobryk (Vienne, Nationale 2 – grupa 1): wszedł z ławki rezerwowych na ostatni kwadrans meczu z Marcq-en-Baroeul, wygranego 24:18. Vienne awansowało na czwarte miejsce w tabeli;
  • Mateusz Bartoszek (Bassin d’Arcachon,Nationale 2 – grupa 2): w podstawowym składzie w meczu z Anglet, przegranym 13:42 (zszedł z boiska 20 minut przed końcem). RCBA spadło na przedostatnie miejsce w tabeli;
  • Quentin Cieslinski (Lavaur, Fédérale 1 – grupa 3): w podstawowym składzie w meczu z Pamiers, przegranym 3:9 (zszedł z boiska 20 minut przed końcem). Lavaur spadło na 9. miejsce w lidze;
  • Jędrzej Nowicki (Pontarlier, Fédérale 2 – grupa 1): wszedł z ławki rezerwowych na ostatnie pół godziny meczu z Nantuą, przegranego 11:16. Jego drużyna spadła na 5. miejsce w tabeli.

Irlandia:

  • Kacper Palamarczuk (Westport): w podstawowym składzie w meczu w ramach Cawley Cup przeciwko ekipie Tuam, wygranym 24:14. W czterozespołowej grupie Westport zajęło drugie miejsce i awansowało do półfinału rozgrywek.

Szkocja:

  • Ronan Seydak (Heriot’s, Super6): w podstawowym składzie w meczu z Southern Kings, wygranym 31:21. Seydak zanotował 30. występ w barwach Heriot’s. Jego drużyna jest na czwartym miejscu w sześciozespołowej stawce;
  • Zenon Szwagrzak (Selkirk, Premiership): w podstawowym składzie w meczu z Musselburgh, wygranym 29:8. Jego drużyna zajmuje trzecie miejsce w tabeli;
  • Daniel Tomanek (Stirling County, Division 1): w podstawowym składzie w meczu z Ayr, przegranym 10:18. Jego drużyna jest siódma w lidze.

Szwajcaria:

  • Kacper Ławski (Yverdon, LNA): w podstawowym składzie w meczu z Grasshopper Club Zurich, przegranym 17:22. Yverdon po drugiej kolejce jest czwarte w tabeli. Klub poinformował w tym tygodniu o odejściu Patryka Reksulaka, który z kolei pojawił się w systemie PZR w składzie Up Fitness Skry Warszawa.

Walia:

  • Jakub Małecki (Ebbw Vale – nowy klub, w poprzednim sezonie grał w Burry Port): z ławki rezerwowych w meczu o puchar ligi (Premiership Cup) przeciwko Carmarthen Quins, wygranym 34:14.

Zapowiedzi

Najbliższy weekend to przede wszystkim cisza przed burzą: żadna kobieca reprezentacja nie będzie grać, ale za dwa tygodnie rusza Puchar Świata w Nowej Zelandii. Będą mecze testowe mężczyzn, ale nie wśród elity: Rugby Europe International Championship zaczną się od trzech spotkań na poziomach Conference, a w Afryce zapowiedziano rewanżowy mecz Konga z Demokratyczną Republiką Konga.

Na całego grają europejskie ligi. Piąta kolejka w Top 14 (dwa bardzo ciekawie zapowiadające się starcia La Rochelle z Racingiem 92 i Montpellier z Tuluzą), czwarta w Premiership (też dwa hity, Saracens zagrają z Leicester Tigers, a Harlequins z Northampton Saints) i trzecia w URC (m.in. szlagierowe irlandzkie derby Ulster – Leinster). Poza tym ruszają ligi włoska i hiszpańska, a faza zasadnicza kończy się w nowozelandzkiej NPC.

W kraju po krótkiej przerwie wraca Ekstraliga. Najciekawiej zapowiadają się derby Trójmiasta pomiędzy Lechią Gdańsk i Ogniwem Sopot. Ciekawie też być powinno w starciach Edachu Budowlanych Lublin z Orkanem Sochaczew i Arki Gdynia z Juvenią Kraków. Poza tym zapewne zobaczymy pewne zwycięstwa gospodarzy w meczach Up Fitness Skry Warszawa z Posnanią i Master Pharm Rugby Łódź z Pogonią Awentą Siedlce. Ponadto gra I liga (tu mecz niepokonanych dotąd drużyn: Budowlanych Commercecon Łódź z Arką Rumia, i ciekawe starcie Legii Warszawa ze Spartą Jarocin), odbędzie się drugi turniej Polskiej Ligi Rugby 7, a mistrzostwa Polski rozpoczną turniejem w Lublinie kadetki.

10 komentarzy do “Woodman, Niniaszwili, Capuozzo”

  1. Dzięki za dobrą lekturę.
    Uwagi dziś czysto australijskie:
    1. wydaje mi się, że James Slipper był kapitanem Wallabies już we wcześniejszych meczach.
    2. Myślę, że zarówno samo zachowanie Darcy Swaina, jak i późniejsze jego federacji świadczy o fatalnej kondycji moralnej tego środowiska. To, co oni robią w ostatnich tygodniach, w tym opisywane przez Ciebie zachowania Foleya czy White’a powodują, że kibice wybierają AFL i NRL kosztem Rugby XV, bo wolą męską walkę a nie pajacowanie. Oczywiście fatalne wyniki też robią swoje…

    Odpowiedz
    • Fakt. W Wikipedii wspomnieli, że Slipper pierwszy raz był kapitanem w 2015, więc mogło się nawet parę uzbierać 🙂 Co do kondycji… 6 tygodni wskazuje na kondycję moralną panelu dyscyplinarnego SANZAR 🙂 Ani NRL, ani AFL nie oglądam i nie śledzę, więc nie wiem, gdzie diabeł siedzi. Gdyby grzebać w aferach, to cokolwiek dzieje się teraz, pewnie nie przebije sprawy Folaua. Ale myślę, że spore znaczenie oprócz wyników mógł mieć fakt, że długo stawiali wyłącznie na płatną telewizję (jeśli się nie mylę, konkurencja zostawiała pakiet w otwartej telewizji, włącznie z finałami) – gdyby nie było konkurencji, ludzie by cierpieli i płacili, ale gdy konkurencja jest, to trzeba walczyć o widza…

      Odpowiedz
      • Cześć,
        Slipper był kapitanem kilka lat temu, a teraz przez cały turniej, od pierwszego meczu z Argentyną również. Co do sprawy Folau, to już nawet nie chciałem wracać, skupiłem się tylko na ostatnim miesiącu i tym co odwalali mecz po meczu (i po samych meczach). Do tego się zastanawiam nieco nad ich przygotowaniem fizycznym, bo takiej ilości kontuzji to nie było chyba od czasów gdy Arka Gdynia przeniosła się na sztuczną murawę.
        Kwestii telewizyjnych nie poruszę, bo nie znam. Natomiast podali, że oglądalność „na stadionie” jednak przy porównywalnych meczach jest sporo niższa (60%), a nawet jeden mecz z All-Blacks musieli przesunąć, ze względu na AFL (chyba). To o czymś świadczy.
        Oczywiście po sprawie Folau mi ich nie żal, ale…takie przemyślenia mnie naszły, gdy po oczach uderzył fragment „Tu kapitanem pierwszy raz był filar James Slipper”.
        Pozdrawiam.

        Odpowiedz
        • Tak, zaplanowali mecz z NZ w Melbourne na weekend półfinałów AFL. A Wiktoria to matecznik footy’stów… A ze Slipperem wpadka 🙂

          Odpowiedz
          • Wszystko jasne. Dodam, że Rugby Australia tak bardzo zależało na tym by w Melbourne coś było z Rugby XV, że gdy musieli zmniejszyć ilość drużyn w Super Rugby woleli wywalić ekipę Western Force, która była w tych rozgrywkach znacznie dłużej i była jedyną ekipą na Zachodniej części wyspy niż kiepskie i stosunkowo nowe Rebels. Skutek pozytywny był taki, że Force się nie poddało, zrobili własne rozgrywki, przetrwali i wrócili do Super Rugby, gdy ekipy z RPA powędrowały grać w Europie.

            Odpowiedz
  2. Super tekst

    Dodam tylko, że zagraniczne występy Polaków można też oglądać w internecie. Super 6 oraz niektóre mecze Federale 1 i Federale 2 można bezpłatnie na yt. Swoją drogą chętnie wymieniłbym spostzrerzenia na temat poziomu rugby w meczach Federale 1 i Federale 2 z kimś kto te ligi ogląda.

    Odpowiedz
      • Transmitują Federale co tydzień 😉 Ogląda to około 6-10 osób na mecz 😛 Transmisja jest dość profesjonalna, ze studiem przedmeczowym i komentatorami, ale stadiony takie wiejskie strasznie. Poziom meczów bardzo mizerny… Myślę że niższy niż Ekstraliga. Zainteresowanie kibiców zerowe… W Polsce tworzy się legendy że nasi zawodnicy przenoszą się do niskich lig francuskich aby się rozwijać ale wg mnie liga włoska, portugalska, hiszpańska czy holenderska to dużo wyższy poziom. No i ogląda to znacznie więcej osób. Niestety mecze nie są wcześniej zapowiadane, tylko o transmisjach w Federale dowiaduję się dopiero w momencie gdy się rozpoczną więc nie wspominam o nich na fb.

        Odpowiedz

Skomentuj Tomek Anuluj pisanie odpowiedzi