40-punktowa porażka na starcie występów Polski w REC może nie przyniosła wielkiego wstydu dzięki trzem zdobytym przyłożeniom, ale na pewno była bolesna i pokazała ogromne braki w obronie. W pierwszej kolejce REC brakło emocji, za to w Pucharze Sześciu Narodów było ich pełno: Duhan van der Merwe dał Szkotom trzecie z rzędu zwycięstwo nad Anglią, a Włosi byli bliscy sprawienia sensacji w meczu z Francją.
Reprezentacja Polski / Rugby Europe International Championships
Meczem na Arcul de Triumf Polacy zaczęli nową rugbową przygodę – udział w Rugby Europe Championship czyli grę na najwyższym poziomie rozgrywek międzynarodowych organizowanych przez Rugby Europe. Awans zapewniło nam drugie miejsce w Rugby Europe Trophy przed rokiem i poszerzenie stawki drużyn w REC z sześciu do ośmiu.
Poszerzenie i udział czterech drużyn zdecydowanie mocniejszych od reszty stawki oznaczało, że w pierwszej kolejce spodziewano się wysokich wyników. Szef rozgrywek Rugby Europe Philippe Tuccelli zapytany przed weekendem o cele poszerzenia REC tłumaczył na przykładzie Polski, że chodzi o impuls do zmian organizacyjnych, długoterminowego rozwoju, utworzenia półzawodowych rozgrywek w kraju. I stwierdził właśnie, że w pierwszym sezonie będzie sporo nierównych spotkań, ale w kolejnych latach to powinno się zmienić. Podkreślił przy okazji rolę Super Cup jako platformy pozwalającej zwiększyć głębokość reprezentacyjnego zaplecza, dawać szansę zawodnikom na profesjonalny trening i ogrywanie się. Piękne słowa, piękne plany, ale rzeczywistość czasami jest z nimi nieco na bakier – RE chce sprzedawać produkt, centralizuje produkcję telewizyjną, tymczasem np. w Rumunii praw do transmisji w telewizji nikt nie kupił (podobnie w Niemczech).
Nasza reprezentacja w meczu z Rumunią należała do tych skazywanych na wysoką porażkę. Niespodzianki nie sprawiła, przegrała wysoko, ale zebrała cenną lekcję, miała dobre momenty i zdobyła największą liczbę punktów w historii naszych spotkań z tym rywalem. Chris Hitt postawił na skład ze sporą liczbą młodych graczy i zaledwie szóstką (w całym zestawieniu meczowym), która miała na koncie więcej niż 10 występów w kadrze. W podstawowej piętnastce było aż czterech debiutantów (trzech z Wysp Brytyjskich – Jake Wiśniewski, Dominik Morycki i Peter Hudson-Kowalewicz, oraz gracz Lechii Gdańsk, Robert Wójtowicz). Kolejny debiutant, Arthur Klis, siadł na ławce rezerwowych. Także piątkę graczy bez występów w kadrze na koncie mieli w składzie Rumuni. W podstawowej piętnastce było jednak tylko dwóch, w tym debiutant odrobinę fałszywy – bardzo doświadczony Andrei Mahu z francuskiego Perpignan, który w przeszłości grał w reprezentacji, tyle że Mołdawii.
Mecz zaczęliśmy fatalnie: błędy na własnej połowie zaowocowały dwoma przyłożeniami rywali w ciągu pięciu minut (pierwsze już po 90 sekundach). Ledwo minął kwadrans i straciliśmy kolejne dwa przyłożenia i przegrywaliśmy 0:24. Dopiero wtedy pojawił się przebłysk dobrej gry z naszej strony – Ross Cooke odkupił częściowo błędy z początku spotkania przechwytem, Robert Wójtowicz zapoczątkował piękną, szybką akcję znakomitym przebiciem się skrzydłem, a przyłożeniem akcję skończył jeden z debiutantów, Hudson: https://twitter.com/i/status/1621851060334731269. W pierwszej połowie straciliśmy jednak jeszcze dwa przyłożenia, Dawid Banaszek zaliczył trzy punkty z karnego i do przerwy przegrywaliśmy 10:38. Druga połowa zaczęła się bardzo podobnie do pierwszej: po dwóch minutach stracone pierwsze przyłożenie, po pięciu minutach – drugie. Rumuni prowadzili już 50:10 i dokonali sporej liczby zmian, wpuszczając na boisku kilku debiutantów. Wkrótce potem my mogliśmy cieszyć się z drugiego przyłożenia (w wykonaniu Toma Fidlera), ale kolejne trzy przyłożenia zdobyli gospodarze, znów powiększając przewagę (mimo kolejnego karnego Banaszka). Ostatni akcent meczu był miły dla nas – Tomasz Pozniak przechwycił piłkę na naszej połowie i pomknął przez całe boisko, aby zdobyć trzecie przyłożenie naszej ekipy.
Wynik końcowy to 67:27 – różnica punktów oddaje bardzo dobrze to, co działo się na boisku. Każde przyspieszenie rumuńskiej drużyny oznaczało zagrożenie i powstawanie dziur w naszej obronie. A ta była wyjątkowo nieskuteczna, o czym świadczy absolutnie fatalna statystyka – na 122 szarże wykonane w tym meczu aż 51 było nieskutecznych (swoją drogą cieszy fakt, że w REC jest dostęp do takich informacji). Także zbyt często sami prezentowaliśmy piłkę Rumunom po kopach (jak tym wyjątkowo schrzanionym z samego początku meczu). Nie potrafiliśmy wykorzystać momentów, w których zmuszaliśmy rywali do błędu (zanotowaliśmy więcej przechwytów niż rywal). Brakowało cierpliwości, wchodzenia w kontakt, rozgrywając akcję faza za fazą raczej się cofaliśmy niż szliśmy do przodu. Cieszyła za to postawa w autach – nie tylko nie przegrywaliśmy własnych, ale zdarzało nam się przejąć piłkę po wrzucie rywali. Były przebłyski ładnych akcji, ale to zdecydowanie za mało by nawiązać wyrównaną walkę z takim przeciwnikiem jak Rumunia. Cóż, miejmy nadzieję, że takie lekcje gry w rugby pozwolą nam nieco zmniejszyć dystans do rywali. Pytanie tylko, ile czasu nam to zajmie. Na pewno cudów nie spodziewamy się za tydzień, gdy czeka nas przeciwnik równie wymagający jak w sobotę – Portugalia, która zrobiła w ostatnich latach niesamowity progres i imponuje znakomitym atakiem.
W drugim meczu naszej grupy Portugalia grała z Belgią i tu też niespodzianki nie było: Portugalczycy wygrali 54:17. Podobnie jak w Bukareszcie – po 20 minutach gospodarze mieli na koncie 4 przyłożenia i prowadzili 26:0. Co prawda Belgowie pod koniec pierwszej połowy zdobyli 10 punktów, jednak po przerwie znów dominowali gospodarze, którzy dorzucili do swego dorobku kolejne cztery przyłożenia i pozwolili rywalom na odpowiedź dopiero pod koniec meczu. A dodajmy, że w składzie gospodarzy brakło jednej z ich gwiazd – Raffaele Stortiego.
W grupie A rywalizację zaczął mecz Gruzji z Niemcami. Obie ekipy przystąpiły do gry osłabione. Wśród Niemców brakowało chociażby najlepszego ich gracza z ubiegłorocznego meczu w Gdyni, Timo Vollenkempera. Gruzini oszczędzali dużą grupę swoich gwiazd (był za to po latach przerwy Łasza Malaghuradze, chyba tylko po to, aby mógł zaliczyć setny występ w reprezentacji). Mimo to gospodarze zdecydowanie mecz wygrali, aplikując rywalom aż 11 przyłożeń. Sześć zdobyli do przerwy (trzy z nich Ataki Tabucadze) i w połowie meczu prowadzili 42:0. Dopiero w drugiej połowie Niemcy zdołali się odgryźć dwoma przyłożeniami, ale Gruzini zdobyli kolejne pięć, a drugim zawodnikiem z hat-trickiem (też zebranym w jednej części spotkania) został Giorgi Cuckiridze. Ostatecznie Gruzja wygrała 75:12, a sporo pochwał po meczu zebrał młody łącznik ataku Luka Matkawa..
W ostatnim meczu weekendu grały dwie ekipy występujące rok temu w REC, Hiszpania i Holandia. Faworytem byli gospodarze (nieco przebudowujący kadrę po pozaboiskowym niepowodzeniu w poprzednim REC i rezygnacji kilku doświadczonych graczy) i wygrali dość pewnie, choć wynik do końca nie oddaje obrazu meczu: Hiszpanie przeważali (choć czasami popełniali proste błędy), a zwyciężyli tylko 28:20. W pierwszej połowie zdobyli tylko dwa przyłożenia i prowadzili 20:6. Drugą połowę zaczęli od trzeciego przyłożenia, ale Holendrzy odpowiedzieli świetną indywidualną akcja Wolfa van Dijka (https://twitter.com/i/status/1622218910027186176). Obie drużyny przez ostatnie pół godziny miały kłopoty ze zdobyciem punktów, Hiszpanie dorzucili tylko trzy oczka z karnego, a Holendrzy zaliczyli drugie przyłożenie – zbyt późno jednak, aby marzyć o wyrwaniu zwycięstwa gospodarzom.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. | Poz. | Drużyna | M. | Pkt |
1. | Gruzja | 1 | 5 | 1. | Rumunia | 1 | 5 |
2. | Hiszpania | 1 | 4 | 2. | Portugalia | 1 | 5 |
3. | Holandia | 1 | 0 | 3. | Belgia | 1 | 0 |
4. | Niemcy | 1 | 0 | 4. | Polska | 1 | 0 |
Organizatorzy wreszcie podali szczegóły dotyczące fazy play-off. Półfinały mają być rozegrane na boisku drużyny z wyższego miejsca w fazie grupowej (a więc gospodarzami będą ekipy, które zajmą pierwsze i trzecie miejsca w grupach – jeśli chcemy liczyć na trzeci mecz u nas w kraju, trzeba pokonać Belgię). W kwestii finałów potwierdziły się plotki – ustalono z góry, że mecze o złoto i brąz odbędą się w Badajoz (w Hiszpanii, ale bliżej tam z Lizbony niż Madrytu), a o piąte i siódme miejsce w Amsterdamie. Cieszy fakt zgrupowania tych meczów w „superniedzielę” (cztery mecze jeden po drugim), a choć sam fakt wyznaczenia dwóch lokalizacji może budzić wątpliwości, wybrano je tak, że powinny przyciągnąć kibiców z aż pięciu krajów. Ciekaw tylko jestem, co RE by zrobiło, gdyby Holandia ograła w niedzielę Hiszpanię…
Puchar Sześciu Narodów
Puchar Sześciu Narodów fatalnie rozpoczęli dwaj trenerzy, którzy prowadzili swoje reprezentacje po raz pierwszy po objęciu funkcji (i to obaj przed własną publicznością) – Warren Gatland, którego Walia przegrała sromotnie z Irlandią, i Steve Borthwick, którego Anglia odrobinę nieoczekiwanie uległa Szkocji. Wygrywali faworyci turnieju, Irlandia i Francja, choć ta ostatnia miała nadspodziewanie duże kłopoty z pokonaniem Włoch.
Imprezę rozpoczął mecz w Cardiff pomiędzy Walią i Irlandią. W składzie gospodarzy mieliśmy mieszankę doświadczenia z młodością (na skrzydłach Josh Adams i Rio Dyer, w środku George North i Josh Hawkins), a w ostatniej chwili wypadł ze składu Leigh Halfpenny. Irlandia zagrała w niezwykle silnym zestawieniu – choć brakowało Tadhga Furlonga i Robbiego Henshawa, a w ostatniej chwili Jamisona Gibsona-Parka zastąpił Conor Murray. Już pierwsza akcja przyniosła przyłożenie gościom – kolejne fazy ataku zakończył punktami znakomity Caelan Doris. Kilka minut później nastąpiła powtórka, a tym razem zapunktował James Ryan. Gospodarze bliscy byli odpowiedzi, ale uznany potem najlepszym graczem meczu Hugo Keenan powstrzymał Rio Dyera. Gdy Walijczycy ponownie zbierali się do ataku, przechwyt na własnej połowie zaliczył James Lowe i Irlandia prowadziła po 20 minutach już 24:3. Na przerwę schodziła z przewagą 27:3 (mogła wygrywać wyżej, ale w ostatniej chwili został powstrzymany Keenan). Drugą połowę od przyłożenia zaczęli wreszcie Walijczycy – zdobył je Liam Williams, który w ostatniej chwili wskoczył do piętnastki w miejsce Halfpenny’ego. Gospodarze kontynuowali napór, ale zmarnowali kilka dogodnych szans. A pod koniec meczu żółtą kartkę zobaczył Williams i Irlandczycy to wykorzystali – najlepszy rugbysta świata z poprzedniego roku, Josh van der Flier, dał im czwarte, bonusowe przyłożenie. Ostatecznie Irlandia wygrała wysoko 34:10 – odnosząc pierwsze zwycięstwo w Cardiff od dekady. Gatland po meczu stwierdził, że widział w grze swojego zespołu dobre strony – i faktycznie, gdyby odciąć od tego spotkania pierwsze pół godziny, toczyli wyrównaną walkę z jednym z faworytów całej imprezy.
Również w sobotę stoczono pojedynek o Calcutta Cup – trofeum przyznawane od 143 lat zwycięzcom meczów Anglii ze Szkocją. Na Twickenham zobaczyliśmy o wiele bardziej emocjonujące widowisko niż to z Cardiff – i to pomimo tego, że obie drużyny wyszły ze sporą liczbą wymuszonych kontuzjami zmian w składzie (w ekipie Anglii debiutował Ollie Hassell-Collins na skrzydle, a po ponad trzech latach wrócił do kadry Dan Cole). Pierwsze punkty w tym meczu padły po kwadransie gry – Huw Jones dał prowadzenie gościom. Kilka minut później odpowiedział Max Malins, który moment wcześniej popisał się piłkarskimi umiejętnościami zdobywając dla Anglii kilkadziesiąt metrów. Szkoci pozostali jednak na dwupunktowym prowadzeniu, a chwilę potem podwyższyli je do 9 oczek dzięki fantastycznemu przyłożeniu Duhana van der Merwe, który dostał piłkę na własnej połowie, a następnie pomknął między słupy rywali przełamując z nadzwyczajną łatwością aż pięć szarż przeciwników: https://twitter.com/i/status/1621927466477539331. Znów odpowiedział Malins po świetnej akcji, a Owen Farrell, który wcześniej spudłował dwa podwyższenia, dorzucił karnego dając Anglikom prowadzenie 13:12. Drugą połowę tym razem Anglicy otwarli przyłożeniem, ale Szkoci niemal natychmiast odpowiedzieli i znów mieliśmy tylko jednopunktową różnicę na tablicy wyników. Przez kolejne 20 minut, choć Szkoci mieli wyśmienitą szansę na przyłożenie, wynik zmieniały tylko karne i na kilka minut przed końcem Anglia wciąż miała punkt przewagi. Decydujący cios zadał Duhan van der Merwe – znów fantastycznie przebijając się przez szarże przeciwników i zdobywając przyłożenie, które dało Szkotom nieoczekiwane zwycięstwo 29:23. Nieoczekiwane, choć przecież już trzecie z rzędu – takiej serii Szkoci nie mieli od ponad pół wieku (ostatni raz w latach 1970–1972). Znamienne: portal RugbyPass ułożył piętnastkę tej rundy turnieju i znalazł w niej miejsce dla aż siedmiu Szkotów (cóż, nie znalazł w niej miejsca dla Duponta czy Dorisa, więc chyba odrobinę przesadził).
Na koniec weekendu Włochy podejmowały Francję. Gospodarze zagrali bez Paola Garbisiego (w jego miejsce zagrał jak zwykle Tommaso Allan). Francuzi wystawili mocny skład, w którym znalazło się miejsce dla debiutanta Ethana Dumortiera. Miał wrócić do kadry po kontuzji Gabin Villière, ale nic z tego – złapał kolejną, czeka go operacja. Mecz zaczął się zgodnie z przewidywaniami: Francuzi od samego początku mieli przewagę. Co prawda Damian Penaud na samym początku nie wykorzystał świetnej szansy, ale moment później goście zdobyli pierwsze przyłożenie (Thibaud Flament po nakrytym kopie Stephena Varney’a), a chwilę potem byli niezwykle bliscy kolejnego po podobnym błędzie Włochów. Co się odwlecze to nie uciesze – kolejne przyłożenia były kwestią czasu, najpierw Thomasa Ramosa (po kontrowersyjnym ataku Damiana Penaud na Ange Capuozzo w powietrzu), a potem debiutanta Dumortiera (po wspaniałym kopie na skrzydło Romaina Ntamacka) i było 6:19. Wydawało się, że Włosi są skazani na klęskę, tymczasem moment po trzecim przyłożeniu gości Ange Capuozzo przebił się ze zwodem na skrzydle i dał nadzieję swojej drużynie. Do przerwy gospodarze przegrywali już tylko 14:19, a na początku drugiej połowy, choć szybko stracili 3 punkty z karnego, rychło po fatalnym zachowaniu Charlesa Ollivona zdobyli karne przyłożenie i zrobiło się już tylko 21:22 (nota bene – żółta kartka Ollivona to pierwsza taka kara dla Francuzów od ponad roku). Po karnym Włosi wyszli nawet na prowadzenie, ale Matthieu Jalibert moment po pojawieniu się na boisku z powrotem wyprowadził Francję na prowadzenie. Mieliśmy niezwykle emocjonującą końcówkę, a w ostatniej akcji gospodarze mieli aut w pobliżu pola punktowego Francji – zmarnowali jednak tę szansę i ostatecznie przegrali 24:29. Jednak to był świetny występ Włochów, którzy byli bliscy przerwania ponad rocznej serii zwycięstw Francuzów. I znów znamienne: jeśli porównać oceny zawodników z tego spotkania przyznawane przez portal planetrugby.com, na zdecydowanie wyższe zasłużyli właśnie Włosi.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Irlandia | 1 | 5 |
2. | Szkocja | 1 | 5 |
3. | Francja | 1 | 5 |
4. | Włochy | 1 | 1 |
5. | Anglia | 1 | 1 |
6. | Walia | 1 | 0 |
W cieniu rozgrywek seniorskich ruszył też turniej U20. I na początek tu też mieliśmy trzy zacięte spotkania. Włosi po prawdziwym dreszczowcu ulegli Francji 27:28 (prowadzili niemal całą pierwszą połowę, na koniec meczu byli zaś bliscy zwycięstwa – brakło skutecznego podwyższenia po przyłożeniu w doliczonym czasie). Anglia z problemami pokonała Szkocję 41:36 (po półgodzinie Anglicy prowadzili już 31:10, a pierwsze trzy przyłożenia dla nich zdobył w ciągu pierwszych 14 minut podkradziony Walijczykom Josh Hathaway, ale z tego prowadzenia na 10 minut przed końcem zrobiło się przegrywanie 31:36 i gospodarze potrzebowali dobrej końcówki do zwycięstwa). W trzecim meczu wynik najwyższy, ale tu też Walia i Irlandia długo szły łeb w łeb i o przegranej Walii 27:44 zadecydowało kiepskie ostatnie 20 minut.
Top 14
W cieniu Pucharu Sześciu Narodów, bez reprezentantów kraju, kontynuuje rozgrywki Top 14. W siedemnastej kolejce najciekawiej zapowiadało się starcie z samego dołu tabeli, pomiędzy Brive i Perpignan. Ekipy okupujące dwa ostatnie miejsca w lidze stworzyły emocjonujące widowisko. Po wymianie przyłożeń w pierwszej połowie Brive budowało przewagę dzięki kopom (3 karne, 2 drop goale). Jednak w drugiej połowie Katalończycy zdobyli najpierw karne przyłożenie, a potem na kilka minut przed końcem, kolejne – a dzięki skutecznemu podwyższeniu wygrali 24:22.
Dwa ważne zwycięstwa odniosły inne drużyny z dolnych rejonów tabeli. Clermont grało z wicemistrzami kraju z Castres i odniosło zwycięstwo 41:26. Mecz długo był wyrównany, a wynik pozostawał na styku. Po pierwszej połowie gospodarze prowadzili tylko 17:14 (dzięki przyłożeniu zdobytemu tuż przed przerwą). Po przerwie Peceli Yato, który zaledwie przed tygodniem wrócił do gry po kontuzji, pozwolił Clermont zwiększyć przewagę, ale na kwadrans przed końcem znów różnica między ekipami wynosiła 3 punkty. Końcówka należała jednak do gospodarzy – Peceli Yato skompletował hat-tricka, wykorzystując grę w przewadze (najpierw żółta, a tuż przed końcem czerwona kartka dla graczy Castres).
Cenną wygraną odniosło też Pau, które pokonało aż 38:19 jedną z czołowych drużyn ligi, Racing 92. Co prawda to paryżanie szybko zdobyli pierwsze przyłożenie (Antoine Gibert po przechwycie piłki), ale gospodarze odpowiedzieli dwoma szybkimi przyłożeniami i prowadzenia nie oddali już do końca (w sumie aż sześciokrotnie meldowali się na polu punktowym rywali, z czego dwukrotnie czynił to Gruzin Beka Gorgadze).
Poza tym:
- Tuluza, mimo braku swoich gwiazd z reprezentacji kraju, pokonała Bajonnę 21:16 (jedno z przyłożeń zdobył Jack Willis; Baskowie cieszą się z bonusu defensywnego);
- La Rochelle uległo na swoim boisku Lyonowi 16:20 (druga porażka roszelczyków z rzędu);
- Montpellier po zaciętym meczu przegrało z Tulonem 18:20 (zdecydowało jedno spudłowane podwyższenie – poza nim drużyny szły łeb w łeb i siedmiokrotnie zmieniały się na prowadzeniu; dla tulończyków to pierwsze zwycięstwo w Montpellier od 2012 roku);
- a na koniec weekendu Stade Français pokonało Bordeaux Bègles 12:6 (mecz bez ani jednego przyłożenia, najpierw było 0:6 po karnych Zacka Holmesa, a potem z nawiązką zrewanżował się Joris Segonds).
W tabeli nadal wyraźnie na czele Tuluza przed Stade Français. Na trzecie miejsce awansował Lyon – wygrał i wykorzystał potknięcia aż czterech drużyn, które poprzedzały go bezpośrednio. Na dnie tabeli Brive i Perpignan zrównały się punktami i zanosi się na zażartą walkę o utrzymanie do końca sezonu.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Tuluza | 17 | 58 |
2. | Stade Français | 17 | 50 |
3. ↑↑↑↑ | Lyon | 17 | 44 |
4. ↓ | La Rochelle | 17 | 43 |
5. ↓ | Racing 92 | 17 | 42 |
6. | Bajonna | 17 | 41 |
7. ↓↓ | Bordeaux Bègles | 17 | 40 |
8. | Montpellier | 17 | 39 |
9. | Tulon | 17 | 39 |
10. ↑ | Clermont | 17 | 36 |
11. ↓ | Castres | 17 | 32 |
12. | Pau | 17 | 32 |
13. | Brive | 17 | 26 |
14. | Perpignan | 17 | 26 |
W Pro D2 pogrom drużyn z czołówki tabeli – przegrały ekipy z pierwszych czterech miejsc, choć trzy najlepsze z nich zachowały swoje miejsca w ligowej stawce. Na dodatek, poza Agen, przegrywały z ekipami z dolnej połówki tabeli – Oyonnax doznało drugiej porażki z rzędu, tym razem z Rouen-Normandie (13:17), Mont-de-Marsan uległo Provence 12:28 (kończyło mecz w trzynastkę, ale 16 punktów straty miało jeszcze przed czerwoną kartką), a Colomiers uległo Montauban 19:25. Nieco mniej zaskakująca była przegrana Agen z Grenoble 16:20 (zwycięzcy awansowali do czołowej szóstki). Wpadkę Colomiers wykorzystało Biarritz, które awansowało na czwartą lokatę po wygranej nad Vannes 19:13. Zwraca uwagę też szósta w sezonie wygrana beniaminka z Massy – tym razem 22:17 nad Carcassonne (trzecia wygrana w czwartym meczu w tym roku).
Z kraju
Pod koniec stycznia nasza kobieca reprezentacja siódemkowa trenowała w świetnym towarzystwie – spędziła kilka dni na wspólnych zajęciach z reprezentantkami Francji w Marcoussis. Odrobinę szkoda, że najlepsze z naszych rywalek na europejskiej arenie w tym samym czasie przebywały na antypodach biorąc udział w turniejach WRSS (m.in. wywalczyły w Sydney drugie miejsce), ale to i tak na pewno była świetna okazja do budowania formy przed kwalifikacjami olimpijskimi. Przed Polkami w najbliższych tygodniach wyjazdy na obozy do Tunezji i Hiszpanii.
Kolejny transfer ujawniła Juvenia Kraków: ma nowego zawodnika z Namibii, Odericha Moutona. Przedstawia go jako wiązacza, ale w swoich kilku występach w reprezentacji kraju grał jako skrzydłowy.
Ze świata
W United Rugby Championship rozegrano zaległy mecz pierwszej kolejki pomiędzy Sharks i Stormers. Gospodarze ponieśli bolesną porażkę 19:46, a mogło być jeszcze gorzej – po godzinie gry przegrywali już 7:43. Gwiazdą spotkania był Mannie Libbok, który zdobył 19 punktów (14 z kopów i ostatnie przyłożenie swojej drużyny). Stormers dzięki wygranej umocnili się na drugim miejscu tabeli ligowej, ale wciąż tracą do prowadzącego i niepokonanego dotąd Leinsteru spory dystans. Swoją drogą, choć Południowa Afryka nie bierze udziału w Pucharze Sześciu Narodów, drużyny URC z tego kraju będą musiały obejść się przez ponad miesiąc bez reprezentantów – w związku z planowanym w tym roku Pucharem Świata zawodnicy, którzy zapewne znajdą się w kadrze, mają dostać odpoczynek (początkowo planowano go tylko na luty, teraz okazuje się, że potrwa dłużej).
W Japan Rugby League One siódma runda i znów zwycięstwa medalistów sprzed roku, powiększających powoli przewagę nad resztą stawki w ligowej tabeli. Saitama Wild Knights, mimo oszczędzania części graczy, rozgromili Green Rocket Tokatsu 45:0. Pozostałe dwie czołowe drużyny miały cięższe przeprawy: Kubota Spears pokonali Toyotę Verblitz 44:34 (wysoko prowadzili po pierwszej połowie, ale w drugiej rywale zdobyli cztery przyłożenia i byli bliscy odwrócenia wyniku meczu), a Tokyo Sungoliath wygrali z Toshiba Brave Lupus Tokyo 40:34 (w drugiej połowie drużyny kilkakrotnie zmieniały się na prowadzenia i gra o zwycięstwo trwała do końca). Pozostałe wyniki: Yokohama Canon Eagles – BlackRams Tokyo 34:13 (po niespełna 30 minutach gry boisko opuścił z kontuzją Faf de Klerk), Mitsubishi Sagahimara Dynaboars – Kobelco Kobe Steelers 30:49, Hanazono Kintetsu Liners – Shizuoka BlueRevs 14:34 (druga wygrana gości w sezonie i druga z rzędu, gospodarze wciąż z kompletem porażek).
Afera w drugiej lidze – swojego meczu nie rozegrali Hino Red Dolphins, gdzie władze klubu zawiesili całą drużynę do odwołania. Zawodników oskarżono o burzliwą imprezę, podczas której pijani mieli zniszczyć lokal, rozbierać się i molestować kelnerki. A na koniec mieli podać właścicielowi lokalu inny klub, aby uniknąć odpowiedzialności. Już zapłacili ponad 20 tys. dolarów, a właściciel lokalu oczekuje jeszcze drugiego tyle.
Pierwszy mecz kobiecego Rugby Europe Trophy w tym roku rozegrały reprezentantki Portugalii i Finlandii. Termin spotkania niewątpliwie faworyzował gospodynie i te wygrały niezwykle pewnie, 39:0.
W styczniu ruszyły rozgrywki Celtic Challenge – kobiecych rozgrywek z udziałem trzech drużyn z krajów celtyckich. Pierwsze mecze niezwykle wyrównane: The Thistles (Szkotki) przegrały z WRU Development (Walijkami) 25:27, a Walijki uległy Irish Combined Provinces 26:27. W ten weekend natomiast Irlandki pokonały Szkotki aż 45:12 i prowadzą w tabeli na półmetku. Przed paniami runda rewanżowa.
Echa meczu barażowego o udział w Barthés Trophy, czyli mistrzostwach Afryki w kategorii U20. Przed tygodniem w Senegalu gospodarze ulegli Wybrzeżu Kości Słoniowej po przyłożeniu straconym na koniec spotkania. Senegalczycy jednak głośno protestują przeciwko błędowi sędziego: pod koniec meczu gospodarze wykopali piłkę z karnego w aut, ale grę wznowili (szybkim wrzutem) goście i w wyniku przeprowadzonej wówczas akcji zdobyli dające im zwycięstwo przyłożenie. Trudno oczekiwać zmiany wyniku, ale sędzia może mieć kłopoty.
Eben Etzebeth został uznany najlepszym graczem Południowej Afryki w 2022 (a parę dni później się ożenił). Odkryciem roku został Canan Moodie, a najlepszym trenerem Jack Dobson prowadzący Stormers (zresztą – uznanych za najlepszą drużynę).
EPCR opublikowało listę 15 zawodników nominowanych do nagrody najlepszego zawodnika sezonu w europejskich pucharach. W stawce jest po czterech graczy Leinsteru i Sharks, trzech zawodników Tuluzy i po jednym graczu czterech innych drużyn (La Rochelle, Munster, Saracens i Ospreys). 5 Irlandczyków, po 4 Południowoafrykańczyków i Francuzów, zaledwie po jednym Angliku i Walijczyku, ani jednego Szkota.
EPCR ogłosiło także drabinkę fazy pucharowej Champions Cup i Challenge Cup. Wygląda na to, że trójka faworytów Champions Cup znalazła się w jednej połówce drabinki – już w ćwierćfinale mają szansę spotkać się Tuluza i Sharks, a w półfinale zwycięzca tego pojedynku może zagrać z Leinsterem. Najtrudniejszą przeszkodą w drodze obrońców tytułu do finału, La Rochelle, mogą być Saracens w ćwierćfinale.
Niedawno ogłoszono zmiany składu kobiecej angielskiej ligi, Premier 15s. Spotkały się z krytyką głównie z powodu wycięcia z ligi drużyn z północnej Anglii. Ponadto w ostatnim okresie kobieca drużyna Worcester Warriors uniezależniła się od męskiej i wydobyła się z kłopotów finansowych. W efekcie RFU złożył warunkowe oferty powrotu do ligi Worcester Warriors i Sale Sharks. Jest zatem szansa, że za rok będziemy mieli w tej lidze 10 drużyn, a nie 8, jak zakładano.
Z kolei męska drużyna Worcester Warriors znalazła nowego właściciela (konsorcjum z udziałem byłego prezesa klubu, Jima O’Toole’a oraz byłego rugbysty, którego karierę przerwała kontuzja, Jamesa Sandforda – prezesa firmy Atlas Sportstech). RFU wyznaczyło 14 lutego jako termin na unormowanie spraw w klubie, aby dopuścić go do gry w przyszłym sezonie Championship, ale z obrotu spraw nie jest zadowolone: transakcję sfinalizowano bez informowania federacji i bez odpowiedniej analizy z jej strony.
W Południowej Afryce ogłoszono szczegóły tegorocznego Currie Cup. Wystartuje później niż w ostatnich latach, bo w marcu. W Premier Division weźmie udział osiem drużyn (do dotychczasowych siedmiu dołączą zwycięzcy First Division z ostatniego roku, Griffons). First Division wystartuje już w lutym z udziałem sześciu pozostałych południowoafrykańskich ekip (tu nie będzie play-off). Po zakończeniu sezonu drużyny z First Division wezmą udział w nowym turnieju o nazwie Mzansi Challenge, które ruszy pod koniec marca. Tutaj dołączą do nich ekipy spoza granic RPA: kenijscy Simbas, zimbabwijscy Goshawks, namibijscy Welwitschias (powrót po kilku latach), hiszpańscy Diables (są duże wątpliwości, na ile ta drużyna będzie tak naprawdę hiszpańska) i największa niespodzianka – enigmatyczni meksykańscy Rhinos (początkowo miał być Tel-Aviv Heat, ale jego zaproszenie wzbudziło kontrowersje i ostatecznie je wycofano). Nie ma gruzińskiego Black Lion, który miał gościć w Currie Cup znacznie dłużej niż jeden sezon (ale w tym jednym rozegranym kilkakrotnie odwoływał mecze). Tu zostanie rozegrana jedna runda każdy z każdym, a następnie play-off.
Plany stworzenia Asia Rugby Grand League są coraz bardziej konkretne – federacja przekazała kolejne informacje, z których wynika, że zawodowa liga ruszy w 2024 z udziałem co najmniej 10 drużyn (z Japonii – zapewne młodzież, Hongkongu, Korei Południowej, Malezji, Filipin, Tajlandii, Singapuru, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Kazachstanu i Pakistanu – dwa ostatnie to największe zaskoczenia). Zainteresowane są też federacje z Mongolii i Tajwanu.
Tworzą się struktury z myślą o kolejnych Pucharach Świata. W Australii (imprezy w 2027 i 2029 – męska i kobieca) na czele rady dyrektorów stanął Rod Eddington, mający wielkie biznesowe doświadczenie (News Corp., JP Morgan, British Airways). W Anglii (Puchar kobiecy w 2025) bliźniacze stanowisko objęła Gill Whitehead, również mająca bogate CV.
Nowym prezesem 6 Nations po Benie Morelu zostanie Tom Harrison, były zawodowy krykiecista i wieloletni szef angielskiej federacji krykieta (opuścił to stanowisko w ubiegłym roku po oskarżeniach jakie spotkały go za wysokie premie wypłacone w 2022 dla kierownictwa, mimo że wcześniej podczas pandemii zwolniono ponad 60 osób).
Ronan O’Gara, trener La Rochelle, dopiero co wrócił z kolejnego już, tym razem 9-tygodniowego zawieszenia za złe traktowanie sędziów, a tymczasem na ten tydzień został wezwany do ponownego stawienia się przed komisją dyscyplinarną. Nawet z trybun potrafił nabroić (chodzi o wiadomość wysłaną do szefa francuskich sędziów po meczu sprzed tygodnia).
Z federacji francuskiej: tymczasowo zarządzać federacją będzie jej dotychczasowy skarbnik, Alexandre Martinez, były prezes klubu Lavaur. Mowa jest o wyborach na przełomie czerwca i lipca, mimo dymisji wielu związanych z opozycją wobec Bernarda Laporte’a członków władz federacji. Także minister sportu Amélie Oudéa-Castéra wzywa do przyspieszonych wyborów, jeszcze w marcu. A kroi się nowa afera – ponoć zlecenia na oprogramowanie do gromadzenia statystyk meczowych zostały udzielone niezgodnie z prawem.
Walijska federacja postanowiła zabronić wykonywania na meczach reprezentacji niezwykle popularnej wśród walijskich kibiców piosenki Toma Jonesa Delilah. Poniekąd tekst tej piosenki może budzić wątpliwości, zwłaszcza w kontekście ostatniej afery związanej z dyskryminacją we władzach federacji (opowiada o zabójstwie niewiernej żony przez zazdrosnego męża) – głosy za jej zakazaniem pojawiały się już kilkakrotnie w ostatnich latach. Jednak chyba w punkt trafił Louis Rees-Zammit w niezwykle lakonicznym komentarzu do tej decyzji: „Tyle rzeczy mają do zrobienia i tą zajmują się pierwszą…” – walijska federacja pogrążona jest w organizacyjnym kryzysie, który m.in. paraliżuje walijskie drużyny zawodowe. Na marzec zaplanowane jest walne zgromadzenie, które ma debatować m.in. nad zmianami organizacyjnymi (wśród nich jest zapewnienie parytetu w organach zarządzających dla kobiet, których obecnie jest tam jak na lekarstwo).
Z wieści transferowych:
- reprezentacja Fidżi na kilka miesięcy przed Pucharem Świata straciła trenera Verna Cottera (odszedł z powodów osobistych) – to bolesny cios dla tej kadry;
- koniec kariery ogłosiła 40-letnia legenda australijskiego rugby, Matt Giteau (w ubiegłym roku grał dla LA Giltinis);
- Semi Radradra wraca z Anglii do Francji – po sezonie odejdzie z Bristol Bears i będzie występować w Lyonie, gdzie ma podpisać dwuletni kontrakt;
- reprezentant Fidżi Peni Ravai odchodzi z Clermont i będzie grać w nowym sezonie Super Rugby Pacific w barwach Reds,
- wydawałoby się wieczny włoski gracz Tulonu, Sergio Parisse, ogłosił, że po tym sezonie zawiesi buty na kołku (marzy mu się jeszcze jeden występ na Pucharze Świata, ale nie dostał powołania do reprezentacji już od paru lat),
- Roger Tuivasa-Sheck, który w 2021 przerzucił się z rugby league na rugby union i marzył o wyjeździe na Puchar Świata we Francji, jest łączony z powrotem do swojej dawnej dyscypliny i dawnego klubu (Sydney Roosters).
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:
Anglia:
- Ethan Sikorski (North Walsham, National League 2 East): zaczął w podstawowym składzie, zszedł w 50. minucie i wrócił na boisko po kwadransie w meczu z Barnes, przegranym 19:38. Zdobył pierwsze przyłożenie swojego zespołu. Jego ekipa pozostała przedostatnia w lidze;
- Jakub Kijak (Bournville, National League 2 West): wszedł na boisko na ostatnie 20 minut w meczu z wiceliderami tabeli, Clifton, przegranym 40:64. Bournville także zajmuje przedostatnią lokatę w swojej grupie;
- Craig Bachurzewski (Alnwick, Regional 1 North West): na ławce rezerwowych zaczął mecz z Scunthorpe, wygrany 43:22. Alnwick nadal jest wiceliderem grupy.
Francja:
- Kamil Bobryk (Vienne, Nationale 2, grupa 1): zagrał ponad 60 minut w meczu z Rumilly, wygranym 30:24. Vienne pozostało piąte w lidze;
- Mateusz Bartoszek (Bassin d’Arcachon, Nationale 2, grupa 2): zagrał cały mecz z Limoges, przegrany 3:18. RCBA ponownie spadło na jedenaste miejsce w grupie;
- Quentin Cieslinski (Lavaur, Fédérale 1, grupa 3): w podstawowym składzie zaczął spotkanie z Castelsarrasin, przegrane 13:23. Lavaur zajmuje jedenastą lokatę w grupie;
- Jędrzej Nowicki (Pontarlier, Fédérale 2, grupa 1): grał do 47. minuty w mecz z Le Creusot, przegranym 26:42. Pontarlier pozostało siódme w grupie.
Irlandia:
- Kacper Palamarczuk (Westport): o meczach irlandzkiego Westport trudno znaleźć informacje (a szczególnie składy), ale tym razem Kaprowi Palamarczukowi poświęcono sporo miejscu na stronie regionu: https://www.connachtrugby.ie/my-goal-is-to-win-the-cup-with-westport-and-make-it-to-the-world-cup-with-poland/.
Szkocja:
- Zenon Szwagrzak (Selkirk, Premiership): zagrał w podstawowej piętnastce w meczu z Edinburgh Accies, przegranym 13:15. Selkirk jest w tabeli ligowej piąte;
- Dan Tomanek (Stirling County, National League Division 1): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Biggar, przegranym 10:25. Stirling zajmuje dziesiąte miejsce w stawce dwunastu drużyn.
Zapowiedzi
Za tydzień Polska reprezentacja zagra w Gdyni z kolejnym arcytrudnym rywalem – Portugalią. Mecz w sobotę o godzinie 11:45 na Narodowym Stadionie Rugby, transmisja w otwartym kanale TVP Sport. Poza tym w Rugby Europe Championship mecze Belgii z Rumunią, Niemiec z Hiszpanią i Holandii z Gruzją – we wszystkich spotkaniach REC faworytami są goście.
W Pucharze Sześciu Narodów arcyciekawy mecz, który może rozstrzygać o zwycięstwie w całej imprezie – w Dublinie Irlandia zagra z Francją. Oprócz tego mecze Szkocji z Walią i Anglii z Włochami.
Oprócz tego ruszają rozgrywki kobiecego Rugby Europe Championship (mecz Holandii ze Szwecją), a w kalendarzu federacji azjatyckiej jest mecz czwartego poziomu mistrzostw kontynentu (dywizja 3, grupa zachodnia) – choć tam różnie bywa z realizacją takich planów. Iran i Katar są jedynymi uczestnikami tej grupy i mecz ma zadecydować o awansie do turnieju, którego stawką będzie miejsce w dywizji 2.
Jak Tom Harrison został prezesem P6N to możemy już zapomnieć o jakimkolwiek poszerzeniu listy uczestników tego turnieju.
Lekcja bolesna, ale trzy przyłożenia są. Obrona do poprawy. Z Portugalią łatwo nie będzie.
Kluczowy chyba będzie mecz z Belgią.
Czy terminy meczy są terminami oficjalnymi?
Jeżeli tak to dlaczego kluby nie pozwalają na przyjazd zawodników? (Bartoszek)
A potem gra w lidze. Są jakieś przepisy które to regulują czy wolna amerykanka?
Są w planach jakieś wzmocnienia z mocniejszych lig?
Pozdrawiam
Tak, REC gra w oficjalnym okienku międzynarodowym. Kluby powinny graczy zwalniać (choć nie jestem pewien, jak te wszystkie porozumienia odnoszą się do gry amatorskiej). M. Bartoszek po kontuzji i ma być na Belgię – parę dni temu pokazał się wywiad w „Fakcie” (?!): https://sport.fakt.pl/inne-sporty/mateusz-bartoszek-nie-zagra-z-rumunia-rugbista-mial-klopoty-ze-zdrowiem/jy746h6 (choć do końca nie rozumiem tego argumentu, że mecz z Rumunią miał być ostrzejszy niż mecz w lidze francuskiej, która z łagodności raczej nie słynie ;))
Lekcja bolesna, ale panowie pokazali że drzemie w nich potencjał.(trzy przyłożenia)
Z Portugalią nie będzie łatwiej. Obrona do poprawy. Kluczowy będzie mecz chyba z Belgią.
Czy terminy meczy są terminami oficjalnymi? Jeżeli tak, to czemu kluby nie pozwalają na przyjazd zawodników? Nie ma jakiś przepisów które to regulują? (M. Bartoszek)
I pytanie najważniejsze czy możemy się wzmocnić zawodnikami lig mocniejszych?
Czy są prowadzone jakieś rozmowy w tym temacie?
Pozdrawiam,
Dzięki za dobrą lekturę!