Świąteczna pogoń za jajem

W domach pożeraliśmy jaja, a tradycyjnie rugbyści gonili za jajem na boiskach. W kraju robili to gracze naszej Ekstraligi, a na świecie najwięcej uwagi przyciągały ćwierćfinały europejskich pucharów (z których na tym etapie odpadły wszystkie ekipy z Południowej Afryki). Święto w Treviso i Glasgow – tamtejsze ekipy awansowały do europejskich półfinałów pierwszy raz w swojej historii (ba, w przypadku Benettona – pierwszy raz w historii włoskiego rugby).

Ekstraliga

Na początek o kolejnej decyzji KGiD – Skra Warszawa została zdegradowana z Ekstraligi, a wszystkie jej mecze w rundzie wiosennej zweryfikowane jako walkowery na korzyść rywali (i przy okazji każdy po –10 punktów na koncie Skry). Wyniki jesiennych meczów stołecznej drużyny pozostawiono bez zmian.

Na boisku tym razem odwrotnie niż przed tygodniem – zamiast trzech ciekawych meczów i jednego pogromu, w większości spotkań padły bardzo wysokie wyniki. Wyjątkiem był mecz w Aleksandrowie Łódzkim, gdzie Budo 2011 grało z Juvenią. Gospodarze, liderzy ligowej tabeli, byli zdecydowanym faworytem spotkania i ostatecznie wygrali, ale goście nie poddali się łatwo. Łodzianie dość szybko w tym meczu prowadzili 14:0 po dwóch przyłożeniach, potem dołożyli kolejne dwa i wygrywali do przerwy 24:6. Juvenia wyprowadziła kilka ciekawych akcji, ale jedynym jej dorobkiem był drop goal (na stronie PZR przypisany Arturowi Fursence, a na stronie Juvenii Arsenijowi Pastiuchowowi) i karny. Początek drugiej połowy to okres przewagi Juvenii – co prawda znów ładna, szybka akcja została powstrzymana tuż przed linią bramkową, ale potem wreszcie przyszły przyłożenia. Najpierw krakowianie zmniejszyli stratę do 11 punktów, a parę minut później, po stracie przyłożenia i zdobyciu własnego po kolejnej ładnej akcji – było już tylko 20:29. W końcówce jednak to Budo punktowało, dorzuciło dwa przyłożenia i ostatecznie wygrało 41:20. Kolejne dwa przyłożenia do swojego dorobku dołożył Witalij Kramarenko, który ma już ich na koncie w tym sezonie aż 21.

Przed weekendem wydawało się, że najciekawiej będzie w Gdańsku, gdzie walcząca o doszlusowanie do czołówki Lechia grała z Orkanem Sochaczew. Początek meczu należał do sochaczewian, którzy szybko wyszli na prowadzenie 7:0, ale potem mecz się wyrównał. Wynik jednak się nie zmieniał, i dopiero pod koniec pierwszej odsłony punktowe ciosy wyprowadzili gracze Orkana, którzy do przerwy prowadzili już 21:0. Po przerwie dominacja obrońców tytułu mistrzowskiego była coraz wyraźniejsza – do swojego dorobku dorzucili kolejne cztery przyłożenia i zadali Lechii niezwykle bolesną porażkę 49:0. Warto zwrócić uwagę na 19 punktów (i stuprocentową skuteczność z podwyższeń) Pietera Steenkampa, który dzięki temu zapisał na swoim koncie już dwusetny punkt w tym sezonie. W ekipie z Sochaczewa debiutował sprawdzany niedawno w reprezentacji Polski, grający dotąd w Anglii Emil Szydełko, zagrał też w niej Cyprian Majcher, który jesienią był w składzie Skry Warszawa.

W drugim meczu w Trójmieście padł wynik jeszcze wyższy – Arka Gdynia grała z Posnanią i pokonała ją aż 94:7, zdobywając aż 14 przyłożeń. Poznaniacy na pewno liczyli na bardziej wyrównane starcie z rywalem z dolnej części tabeli, jednak na boisku istnieli właściwie tylko gospodarze. Nim ruszyła spóźniona o parę minut transmisja już zdobyli dwa przyłożenia, a do przerwy mieli na koncie ich osiem i prowadzili 54:0 (goście mieli w tym czasie tylko jedną, choć doskonałą okazję). Po przerwie obraz meczu niewiele się różnił – gdynianie dorzucili kolejne sześć przyłożeń, a poznaniacy mogli się cieszyć tylko z jednego, honorowego, na początku drugiej połowy. Ekipa z Poznania zdaje się ma kłopoty kadrowe, bo na boisku w pierwszej połowie zobaczyliśmy jej trenera, Dominika Machlika. Po stronie Arki Gdynia aż 29 punktów zaliczył Dawid Banaszek, a hat-tricki przyłożeń – Eujaan Botha i Adam Litwińczuk.

W Lublinie rozegrano derby ściany wschodniej i choć można było po cichu liczyć na ciekawy pojedynek po ostatnich niezłych występach Pogoni Awenty Siedlce i kłopotach Edachu Budowlanych Lublin, tym razem siedlczanie grali na wyjeździe, a lublinianie u siebie i ostateczny wynik był zdecydowanie na korzyść gospodarzy, kandydujących przecież do medalu – Budowlani wygrali aż 78:17. Lublinianie potrzebowali tylko trzech minut do wjechania maulem autowym na pole punktowe rywali. Siedlczanie w odpowiedzi zaatakowali, ale dłuższy okres przewagi dał im tylko 3 punkty z karnego, a Budowlani zrewanżowali się przyłożeniem. I znów: ataki Pogoni zakończone tym razem przyłożeniem (i zredukowanie strat do 4 punktów), a potem znów przyłożenie Budowlanych. Atak siedlczan (tym razem bez punktów), szybka kontra lublinian i 28:10. Po wyrównanej pierwszej połowie w drugiej przewaga lublinian już tylko rosła. Co prawda Pogoni zdarzały się okresy jej ataków, ale tylko raz przyniosły punkty, natomiast lublinianie punktowali raz po raz – w tej części spotkania zdobyli aż osiem przyłożeń. Indywidualne dokonania to przede wszystkim trzy przyłożenia Piotra Wiśniewskiego oraz 21 punktów Nkululeko Ndlovu.

W tabeli bez wielkich zmian. Porażka Lechii, nawet biorąc pod uwagę, że pozostaje jej zaległy mecz z Arką i będzie miała dopisane pięć punktów za mecz ze Skrą, to poważny cios w ich nadzieje na walkę o medale – coraz wyraźniejszą przewagę mają cztery czołowe zespoły. Na dole tabeli co prawda Posnania awansowała na przedostatnie miejsce, ale stało się tak dzięki ujemnym punktom Skry.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Budo 2011 Aleksandrów Łódzki1357
2. Ogniwo Sopot1354
3. Edach Budowlani Lublin1350
4. Orkan Sochaczew1345
5. Lechia Gdańsk1231
6. Juvenia Kraków1318
7. Arka Gdynia1215
8. Pogoń Awenta Siedlce1314
9. ↑Posnania135
10. ↓Up Fitness Skra Warszawa13–22

Heineken Champions Cup

Po 1/8 finału Champions Cup sporo mówiło się o atucie własnego boiska – wszystkie mecze przed tygodniem wygrali gospodarze. W ten weekend, w ćwierćfinałach, było dokładnie tak samo. Z rywalizacji odpadły obie ekipy z Południowej Afryki (które tym razem stanęły przed wyzwaniem w postaci kolejnej podróży do Europy, na dodatek w okresie intensywnego, przedświątecznego ruchu, czego efektem były przesiadki i oddzielne podróże), a także dwie z trzech drużyn angielskich – awansowali faworyci, Leinster i Tuluza (którzy zmierzą się w niesamowicie zapowiadającym się półfinale), obrońcy tytułu z La Rochelle oraz jedyna pozostała angielska ekipa Exeter Chiefs.

Na początek weekendu, w piątek w Dublinie jeden z głównych faworytów rozgrywek, Leinster, zmierzył się z mistrzami Anglii – Leicester Tigers. Gospodarze, choć bez Sextona i van der Fliera, już po kwadransie i dwóch przyłożeniach świetnego Garry’ego Ringrose’a (warte uwagi zwłaszcza pierwsze: https://twitter.com/i/status/1644416927719391232) prowadzili 14:3. Anglicy zdołali stworzyć sobie pierwszą dobrą sytuację na przyłożenie dopiero pod koniec pierwszej połowy i zmniejszyli stratę do 7 punktów. Druga odsłona meczu toczyła się jednak ponownie pod dyktando dublińczyków – zdobywali kolejne przyłożenia (przy pierwszym z nich, zdobytym mimo osłabienia po żółtej kartce Dorisa, asystę zaliczył Ringrose) i na 20 minut przed końcem było już 41:10. W ostatnim kwadransie nic już zmienić się nie mogło, linie obrony się rozluźniły, w efekcie czego obie ekipy zaliczyły po dwa przyłożenia. Leinster pewnie wygrał 55:24.

Równie dobrze poradziła sobie najbardziej utytułowana w historii rozgrywek Tuluza, która mierzyła się z południowoafrykańskimi Sharks (pozbawionymi kontuzjowanych Ebena Etzebetha i Jadena Hendrikse – obaj mają pauzować około trzech miesięcy). Jednak tu długo Sharks mogli liczyć na zupełnie inny wynik meczu. Gospodarze nie weszli dobrze w spotkanie – zaczęło się od żółtej kartki Juana Cruza Mallíi, a po 30 minutach przegrywali 3:10 (pierwsze przyłożenie w meczu zdobyli goście po niesamowitej akcji łączników Curwina Boscha i Granta Williamsa: https://twitter.com/i/status/1644711317813739524). Wyszli na prowadzenie w końcówce pierwszej odsłony, gdy ten sam Mallía zdobył pierwsze przyłożenie dla Francuzów, Thomas Ramos dorzucił kopy z podstawki i zrobiło się 14:10. W drugiej połowie Sharks utrzymywali długo kontakt (po przyłożeniu Ramosa, który skończył piękną akcję połowy drużyny, odpowiedzieli własnym przyłożeniem, po drugim przyłożeni Mallíi odpowiedzieli karnym i było tylko 26:20), ale w ostatnim kwadransie gospodarze zadali Sharks ostateczny cios – a raczej aż cztery ciosy (z czego w trzech przypadkach asysty zaliczył Antoine Dupont, a czwarty zadał po świetnych zwodach Romain Ntamack: https://twitter.com/i/status/1644731103079460864), dzięki którym wygrali 54:20. Aż 29 punktów zdobył Thomas Ramos (2 przyłożenia, 5 podwyższeń i 3 karne – a w pierwszej połowie zdobył jeszcze jedno przyłożenie, unieważnione jednak po TMO, i ratował swoją drużynę przed stratą przyłożenia z tak stoickim spokojem: https://twitter.com/i/status/1644706032151568384).

Znacznie mniej do powiedzenia miała druga południowoafrykańska ekipa, mistrzowie URC Stormers, którzy musieli radzić sobie w meczu z Exeter Chiefs bez kontuzjowanej gwiazdy sprzed tygodnia, Deona Fouriego. W Exeterze już po półgodzinie gospodarze prowadzili 21:0, a na początku drugiej połowy 28:0 – momentami wchodzili w obronę gości jak w masło. Dwa przyłożenia kapsztadczyków dały im tylko 10 punktów (Mannie Libbok dwukrotnie spudłował podwyższenia), a w końcówce Chiefs dorzucili kolejne dwa swoje przyłożenia i ostatecznie wygrali pewnie 42:17, po chyba najlepszym swoim meczu w tym sezonie.

Na koniec pucharowego weekendu La Rochelle grało z liderem Premiership, Saracens. Gospodarze musieli obejść się bez Georgesa-Henriego Colombe – przed tygodniem co prawda uniknął czerwonej kartki za paskudne czyszczenie w rucku, ale panel dyscyplinarny zawiesił go na cztery tygodnie (uniewinnił za to Zacha Mercera, ale to Montpellier w pucharach już nie pomoże). Roszelczycy zaczęli od kopów z karnego Antoine’a Hastoy’a (pierwsze dwa w ciągu pięciu pierwszych minut), a pod koniec pierwszej połowy zdobyli przyłożenie (piękna kombinacja Grégory’ego Alldritta i Tawery Kerra Barlowa), po którym prowadzili 16:3. Anglicy w tym czasie mieli długie okresy przewagi, ale nic z tego nie wynikło poza jednym kopem z karnego Owena Farrella (a na dodatek stracili kontuzjowanego Billy’ego Vunipolę). Po przerwie goście znów atakowali, ale to gospodarze zdobyli kolejne przyłożenie (znów Kerr Barlow) i choć Anglicy odpowiedzieli tym samym, nigdy nie zmniejszyli straty do mniej niż 11 punktów, a ostatecznie La Rochelle wygrało 24:10. To był mecz, w którym decydowała twarda, fizyczna obrona.

W parach półfinałowych mamy przedwczesny finał – starcie Leinsteru z Tuluzą – oraz mecz La Rochelle z Exeter Chiefs. Każda z tych drużyn w ciągu ostatnich pięciu edycji rozgrywek sięgała po końcowe trofeum – która z nich zrobi to tym razem? Najdłużej czeka Leinster, na dodatek finał ma być rozegrany na Aviva Stadium w Dublinie…

European Rugby Challange Cup

W najciekawszym ćwierćfinale Challenge Cup mieliśmy rewanż za finał tej samej rywalizacji sprzed roku – Tulon grał z Lyonem i pomścił porażkę sprzed kilku miesięcy z Marsylii, wygrywając 48:23. Początek meczu to zacięta walka i punkty zdobywane z karnych – ale w ostatnich dziesięciu minutach Tulon zaliczył aż trzy przyłożenia i wyszedł na prowadzenie 20:6. Po przerwie kontynuował budowanie przewagi i na 20 minut przed końcem prowadził 34:9. Dopiero wtedy Lyon zaczął odpowiadać, ale to był już okres radosnego rugby i obie ekipy wymieniły się dwoma przyłożeniami (ostatnim – odrobinę niecodziennym: https://twitter.com/i/status/1644697339158822912).

W piątek Scarlets grali z Clermont (gdzie wrócił do składu po kontuzji Paul Jedrasiak). Już po kwadransie (i przyłożeniach Leigh Halfpenny’ego i Sama Costelowa) Walijczycy prowadzili 15:3. Potem co prawda Francuzi zdobyli przyłożenie, ale zaraz potem zostali w czternastkę po czerwonej kartce. Paradoksalnie, od tego momentu przeważali, dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, w czym spory udział miały przyłożenia Aliveretiego Raki i kwadrans przed końcem mieli osiem punktów przewagi. Nie wystarczyło – kilka minut przed końcem gospodarze przyłożeniem wyrównali, a podwyższenie Costelowa spod linii bocznej dało im zwycięstwo 32:30. To oznacza pierwszy półfinał europejskich pucharów dla walijskiej drużyny od pięciu lat.

Nie udało się awansować drugiej walijskiej ekipie – Cardiff grało w Treviso z Benettonem i przegrało po zaciętym meczu 23:27. Ekipy kilkakrotnie zmieniały się tutaj na prowadzeniu. Pierwsze przyłożenie w meczu zdobyli Włosi i prowadzili po 20 minutach 13:3, ale na początku drugiej połowy to Walijczycy zdobyli przewagę i było 13:20. Włosi doprowadzili do remisu, potem znów mieli stratę trzech punktów, ale na 10 minut przed końcem Marcus Watson zdobył decydujące przyłożenie. Cardiff walczyło do końca, ale wyniku nie zmieniło. Dla Benettona to historyczny sukces – pierwszy w dziejach europejskich pucharów awans włoskiej drużyny do półfinału rozgrywek.

Podobnie pierwszy europejski półfinał w historii osiągnęła drużyna Glasgow Warriors (choć innej szkockiej drużynie, Edynburgowi, zdarzyło się to już w historii rozgrywek, choć tylko dwukrotnie). Szkoci dość szybko wyszli na prowadzenie 14:0 i tym wynikiem skończyła się pierwsza połowa. W drugiej rywale dwukrotnie redukowali stratę do siedmiu oczek, ale za każdym razem Szkoci odskakiwali na większy dystans i na kilka minut przed końcem mieli już 17 punktów przewagi. Przyłożenie zdobyte przez Lions pod koniec spotkania niewiele już zmieniło – Glasgow Warriors wygrali 31:21.

W półfinałach jedna para wyspiarska (Scarlets – Glasgow Warriors), druga kontynentalna (Tulon – Benetton).

Super Rugby Pacific

W świąteczny weekend w Super Rugby Pacific zaplanowano rozegranie tylko czterech spotkań. Chyba najciekawiej zapowiadały się nowozelandzkie derby, w których Highlanders grali z Hurricanes – obie ekipy przystępowały do tego starcia z seriami trzech zwycięstw na koncie. O końcowym wyniku zdecydował początek drugiej połowy – Hurricanes przystępowali do niej z przewagą tylko jednego punktu, ale w ciągu paru minut zdobyli dwa przyłożenia i zwiększyli prowadzenie do 15 oczek. Potem dorzucili kolejne przyłożenie i ostatecznie wygrali 29:14.

Poza tym:

  • Crusaders pokonali Moana Pasifika 38:21 (wyspiarze dwukrotnie w pierwszej połowie wychodzili na prowadzenie po świetnych akcjach, do przerwy wygrywali 21:17, a jeszcze 20 minut przed końcem przegrywali trzema punktami i byli bliscy remisu, a parę minut przed końcem mogli znów zmniejszyć stratę do trzech oczek; Crusaders dali odpocząć części podstawowych graczy, ale bardzo ważną rolę na boisku odegrał Richie Mo’unga, grający w barwach swojej drużyny po raz setny);
  • Reds ulegli Brumbies 24:52 (dla Brumbies to pierwsza wygrana w Brisbane od ośmiu lat; już na początku meczu Reds osłabiła czerwona kartka dla Angusa Blytha po szokującym ataku na Corey’a Toole’a – trudno zrozumieć, dlaczego Blyth początkowo zobaczył tylko żółtą kartkę, która została dopiero „poprawiona” przez TMO);
  • w Melbourne Rebels ulegli Blues 17:54 (mimo prowadzenia po pierwszej połowie 17:13 – w drugiej połowie stracili jednak siedem przyłożeń, a sami nie zdobyli ani jednego punktu; Blues nie przeszkodziła nawet kiepska dyspozycja Beaudena Barretta w kopach z podstawki, znakomitego jednak w innych elementach gry).

Hurricanes wykorzystali pauzę niepokonanych dotąd Chiefs i wyszli na prowadzenie w tabeli. Tylko oczko mniej od obu nowozelandzkich ekip mają australijscy Brumbies. Poza tym w tabeli bez żadnych zmian.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. ↑Hurricanes727
2. ↓Chiefs627
3. Brumbies726
4. Crusaders723
5. Blues721
6. Highlanders714
7. Fijian Drua613
8. Reds711
9. Rebels710
10. Western Force69
11. Waratahs68
12. Moana Pasifika72

World Rugby Sevens Series

W Singapurze rozegrano dziewiąty z jedenastu zaplanowanych w tym sezonie męskich turniejów World Rugby Sevens Series. W fazie grupowej niesamowite zestawienie dostaliśmy w grupie A – los zetknął ze sobą Nową Zelandię, Południową Afrykę i Australię. Bez szans w rywalizacji z tymi potęgami był zaproszony kolejny raz Hongkong, ale i spośród tuzów ktoś musiał odpaść. Padło na Blitzboks, którzy drugi raz w tym sezonie nie zakwalifikowali się do ćwierćfinału, po bolesnej porażce z Australią (bez ani jednego zdobytego punktu) i zaciętym meczu z Nową Zelandią (przegranym tylko 7:12). Kiepski występ zaliczyli też Irlandczycy, którzy nie tylko trzeci raz w sezonie nie awansowali do czołowej ósemki, ale przegrali w grupie nawet z Japonią, a w zmaganiach o niższe miejsca przegrali oba swoje mecze i ostatecznie sklasyfikowano ich wraz z Hongkongiem na piętnastym miejscu. Błysnął za to Urugwaj (zmagania zaczął od wygranej 24:21 ze Stanami Zjednoczonymi po rzucie karnym na koniec meczu i ostatecznie kosztem Amerykanów awansował do ćwierćfinałów – Stany miały szansę na awans po minimalnym zwycięstwie nad Kenią, ale w ostatnim spotkaniu tylko zremisowali z Francją), a także Samoa, która skończyła rywalizację w grupie z kompletem zwycięstw dzięki imponującej wygranej nad Fidżi (28:7).

W ćwierćfinale wygrywały drużyny z południowej półkuli. Z tych z Oceanii odpadła tylko Australia pokonana przez Argentynę, ale resztę stawki w półfinale stanowiły ekipy z tego regionu: Nowa Zelandia, Fidżi i Samoa. W półfinale zacięty mecz stoczyły Samoa i Argentyna: wyspiarze prowadzili krótko przed końcem siedmioma punktami, ale ostatecznie przegrali 19:24 po decydującym przyłożeniu Marcusa Monety. Mecze o medale były zacięte: po zwycięstwo w turnieju trzeci raz z rzędu (i piąty raz w sezonie) sięgnęła Nowa Zelandia po wygranej zaledwie 19:17 nad Argentyną, a trzecie miejsce przypadło Fidżi, które zrewanżowało się Samoa za przegraną z fazy grupowej i choć przegrywało 12 punktami, w ostatniej fazie drugiej połowy zdominowało rywali i wygrało 24:19.

W klasyfikacji generalnej w pierwszej trójce bez zmian i dokładnie tak samo jak w Singapurze: na czele Nowa Zelandia przed Argentyną i Fidżi. Nowozelandczykom nawet już matematyka nie będzie w stanie odebrać awansu na igrzyska w Paryżu. Różnice na czołowych miejscach są na tyle duże, że wszystkie trzy ekipy mają szanse utrzymać swoje pozycje do końca cyklu. Czwarta jest Francja, a zaciętą walkę o ostatnie premiowane awansem na igrzyska miejsce toczą Australia, Samoa i Południowa Afryka – tym razem zyskały te dwie pierwsze ekipy (odpowiednio piąta i czwarta w Singapurze), a stracili Blitzboks (którzy w Singapurze byli dopiero na jedenastym miejscu po porażce nawet z Hiszpanią). Na dole tabeli coraz więcej wskazuje na to, że w kolejnym sezonie nie zobaczymy Japonii, a Kanada i Kenia zagrają w barażu. Trzecim jego uczestnikiem będzie Hiszpania lub Urugwaj. Reszcie drużyn nic już nie grozi.

Z kraju

Trener Przemysław Pustkowski powołał reprezentację Polski U18 na mecz kwalifikacji do mistrzostw Europy w tej kategorii wiekowej, jaki za tydzień zostanie rozegrany w Krakowie. W 30-osobowym składzie najliczniejsze grupy zawodników pochodzą z Juvenii Kraków, Budowlanych Łódź i Arki Gdynia.

W Łodzi grała centralna liga kadetów czyli rozgrywki o mistrzostwo Polski w kategorii U16. Przy tej okazji minął półmetek fazy zasadniczej, a najlepiej przed świętami poradzili sobie niepokonani dotąd chłopcy z Orkana Sochaczew. Na drugie miejsce w generalnej klasyfikacji wspięła się dzięki dwóm zwycięstwom Lechia Gdańsk (w tym po przyłożeniu w ostatniej akcji nad Juvenią Kraków, która w ten weekend zanotowała dwie porażki i spadła na trzecią lokatę).

Jacek Wierzbicki uczcił dwustulecie biegania za jajem wyprawą do kolebki tego sportu. Efektem są imponujące fotorelacje na jego profilu facebookowym, a także krótka recenzja zdobytej tam pozycji jubileuszowej, do przeczytania na stronie PZR: https://pzrugby.pl/news/aktualnosc/PodajSwinskiPecherz,9537.

Ze świata

W Pro D2 w najciekawszej parze zmierzyły się ze sobą drużyny z drugiego i trzeciego miejsca w tabeli – Grenoble i Mont-de-Marsan. W 7. minucie meczu goście wyszli na prowadzenie i pozostawali na nim niemal do samego końca. Niemal, bo gospodarze zaliczyli piorunującą końcówkę – mając wcześniej na koncie tylko 12 punktów z karnych, w ostatnich kilku minutach zdobyli trzy przyłożenia i wygrali 31:21, umacniając się na drugim miejscu w tabeli. Nieco zbliżyli się do lidera z Oyonnax, bo ten w mocno rezerwowym składzie przegrał z Aurillac 25:27 – przewaga Oyonnax w tabeli jednak jest już tak duża, że nic nie odbierze mu pierwszego miejsca przed play-off. Wygrywały solidarnie ekipy z miejsc 4–6, solidnie zwiększając swoje szanse na zachowanie miejsc w czołowej szóstce na koniec sezonu zasadniczego: Vannes, Nevers i Agen. Siódme Provence (też zwycięskie przed weekend) traci do szóstego miejsca na trzy kolejki przed końcem 7 punktów. Szanse na awans do play-off i powrót do Top 14 pogrzebało już chyba bezpowrotnie Biarritz, przegrywając z Béziers aż 17:42. Ze strefy spadkowej wygrzebało się Montauban, a na przedostatnie miejsce spadło Carcassonne (ostatnie, skazane na degradację, jest Massy).

W angielskiej Championship rozegrano dwa mecze zaległe. Jersey Reds pokonali na wyjeździe Doncaster Knights 52:24 i dzięki temu zredukowali do tylko jednego punktu stratę w ligowej tabeli do lidera, Ealing Trailfinders. Na trzecim miejscu dzięki wygranej 45:21 nad Ampthill umocniło się Coventry.

W Japan Rugby League One na dwie kolejki przed końcem sezonu zasadniczego już niemal wszystko jasne. Do play-off awansują Saitama Wild Knights (25:12 z BlackRams Tokyo), Kubota Spears (55:17 z Hanazono Kintetsu Liners – cztery przyłożenia skrzydłowego Haruto Kidy) i Tokyo Sungoliath (25:17 z Kobelco Kobe Steelers), a o czwarte miejsce walczą Yokohama Canon Eagles i Toshiba Brave Lupus Tokyo (póki co Ealges mają pięć punktów przewagi). Na dole tabeli bez szans na poprawę pozycji Liners (wciąż bez zwycięstwa) i Green Rockets Tokatsu – szansę na uniknięcie barażu mają już tylko Mitsubishi Sagamihara Dynaboars, którym do bezpiecznego miejsca brakuje czterech punktów.

W południowoafrykańskim Currie Cup pierwszą porażkę ponieśli obrońcy tytułu i zarazem liderzy, Pumas. Ulegli Sharks 19:12, mimo że ostatnie pół godziny grali z liczebną przewagą, z czego 10 minut nawet dwuosobową (jednak już do przerwy przegrywali 0:16). Za to pierwszą wygraną w rozgrywkach odnieśli Bulls – wzmocnieni Cananem Moodiem czy Kurtem-Lee Arendsem pokonali Griquas aż 40:3. W tabeli na prowadzeniu Pumas i Cheetahs (ci ostatni zrównali się z Pumas punktami dzięki wygranej 52:15 z Lions).

W Mzansi Challange namibijscy Welwitschias przegrali z Valke 24:48, na boisku nie pojawili się kenijscy Simbas i zimbabwijscy Goshawks, natomiast pierwszy raz na boisko wybiegli Rhinos, tym razem już z podobno pięcioma Meksykanami w składzie (w sumie gracze aż z ośmiu krajów; zwraca uwagę dwóch graczy Mauritiusu, którzy niedawno grali w teście przeciwko Reunionowi) – przegrali z SWD Eagles 26:28.

W Major League Rugby na prowadzeniu na wschodzie umocnili się New England Free Jacks – bostończycy pokonali Chicago Hounds 31:19. Na drugie miejsce awansowali New York Ironworkers po wygranej 29:27 nad Toronto Arrows. Na zachodzie mieliśmy mecz na szczycie, w którym mierzyło się dwóch faworytów ligi – zwycięsko z konfrontacji wyszedł San Diego Legion, który pokonał ostatnią dotąd niepokonaną drużynę Seattle Seawolves 23:20. Legion awansował na prowadzenie w konferencji, drudzy są Seawolves, a punkt mniej mają Houston SaberCats, którzy w ten weekend nieoczekiwanie ulegli na swoim boisku Utah Warriors 24:30.

W gruzińskiej lidze Didi 10 rozegrano pierwszą z czterech faz tamtejszego skomplikowanego play-off. W ten weekend odpadły z niego dwie drużyny, które awansowały do niego z najniższych miejsc ligowej tabeli: AIA Kutaisi pokonało Aresa Kutaisi 16:6, a w rewanżu za finał sprzed roku Batumi wygrało z Bolnisi Koczebi 17:13 i zachowało szansę na obronę mistrzowskiego tytułu.

W najciekawszym meczu weekendu w rumuńskiej Liga Națională de Rugby obrońcy tytułu, Știința Baia Mare, przegrali ze Steauą Bukareszt 14:20 – stołeczna ekipa wzięła rewanż za przegrany finał z poprzedniego sezonu. W drugim spotkaniu najlepszej grupy Dinamo Bukareszt pokonało Alba Iulia 31:20.

W Wielką Sobotę rozegrano finał Pucharu Włoch. Rywalizowali w nim zwycięzcy dwóch grup eliminacyjnych i Petrarca z Padwy pokonała Emilię 51:42.

W świąteczny weekend odbył się najstarszy siódemkowy turniej na świecie, Melrose Sevens. I doszło do niespodzianki – rywalizację wygrała drużyna Monaco Impi’s założona przed sześciu laty, która zgodnie ze słowami jej trenera, jeszcze nigdy i nigdzie nie awansowała do finału – tymczasem w Melrose w decydującym spotkaniu pokonała Samurai 26:12. W kobiecej rywalizacji, rozgrywanej tu po raz pierwszy, w finale Lionesses pokonały Hearts and Balls.

W Super W, czyli kobiecych rozgrywkach w Australii, mieliśmy starcie na szczycie i rewanż za ubiegłoroczny finał. Faworytki turnieju, Waratahs, pomściły porażkę sprzed roku i pokonały Fijiana Drua 31:5. W tabeli są na czele, ale komplet zwycięstw i identyczną liczbę punktów jak Waratahs mają też Reds.

Super Rugby Americas w świąteczny weekend pauzowało, ale swoje tournée po Ameryce Południowej zaczął gruziński Black Lion. Zaczął imponująco – od pogromu zgotowanego w Montevideo argentyńskim Dogos 75:19 (do przerwy 58:0). Oprócz tego grali Cobras – w Stanach pokonali rozwojową ekipą Hawks 43:14.

W ten weekend międzynarodowych spotkań nie było, ale z tej okazji informacja o meczu sprzed ponad dwóch tygodni, wcześniej w szponach niewspominanym – Reunion pokonał Mauritius 27:10, a spotkanie można obejrzeć tutaj: https://app.veo.co/matches/20230322-22-mars-2023-a-204657-195d3949/.

Rugby Europe ogłosiło najlepszą piętnastkę tegorocznego Rugby Europe Championship. Niespodzianek nie ma: po pięciu Gruzinów (w tym Wasyl Łobżanidze, Tedo Abżandadze i skuteczny skrzydłowy Akaki Tabucadze) i Portugalczyków (z Rodrigo Martą i Nuno Sousą Guedesem na czele; brakło tu świetnego Samuela Marquesa, który przegrał rywalizację z Łobżanidze), trzech Rumunów (tu zwraca uwagę środkowy Taylor Gontineac) i dwóch Hiszpanów (w tym Joshua Peters). Z naszej reprezentacji doceniono (umieszczając na „ławce”) Piotra Zeszutka i Rossa Cooke’a.

Do pozwów przeciwko organom zarządzającym rozgrywkami rugby dołączyła kolejna była gwiazda, cierpiąca na choroby wywołane urazami głowy – Dafydd James, były reprezentant Walii i British & Irish Lions.

Z wieści transferowych:

  • grający w Waratahs reprezentant Fidżi Nemani Nadolo ogłosił zakończenie kariery po tym sezonie;
  • reprezentant Południowej Afryki Courtney Skosan po tym sezonie wróci do ojczyzny – z Northampton Saints przejdzie do Stormers;
  • podobny krok podejmie Włoch Giosuè Zilocchi, który z London Irish przejdzie do Benettona;
  • Joe Hawkins, który niedawno debiutował w reprezentacji Walii, wyjeżdża z kraju i będzie grać w Exeter Chiefs (niby tuż za granicą, ale wyeliminuje to go z powołań do kadry);
  • nie tylko wielkie gwiazdy All Blacks wyjeżdżają do Japonii – także jedna z ich koleżanek, Sarah Hirini, będzie grać w tym kraju przez kilka miesięcy latem tego roku w siódemkowej drużynie Mie Pearls (po turnieju WRSS w Tuluzie);
  • krążą plotki, że Maro Itoje i Marcus Smith rozważają wyjazd z Anglii (kierunek: Francja lub Japonia);
  • Nigel Owens po długich rozmowach ostatecznie odrzucił ofertę dołączenia do sztabu Springboks.

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:

Anglia:

  • Ethan Sikorski (North Walsham RFC, National League 2 East): cały mecz przeciwko Sevenoaks, zakończony niezwykle cennym zwycięstwem 24:23. North Walsham po miesiącach spędzonych na przedostatnim miejscu w lidze awansowało o jeden szczebel, na lokatę dwunastą.

Francja:

  • Aleksander Nowicki (RC Hyères Carqueiranne La Crau, Nationale 1): zagrał ostatnie 10 minut meczu z Rennes, wygranego 30:15. RCHCC awansowało o jedno miejsce, na jedenaste;
  • Kamil Bobryk (CS Vienne Rugby, Nationale 2 – grupa 1): grał 56 minut w meczu z Graulhet, wygranym 25:22. Vienne awansowało na czwartą pozycję w lidze i jest pewne gry w fazie play off Nationale 2;
  • Mateusz Bartoszek (RC Bassin d’Arcachon, Nationale 2 – grupa 2): rozegrał cały mecz przeciwko Auch, wygrany 22:6. RCBA nadal dziewiąte w tabeli, ale już chyba bezpieczne nad strefą spadkową;
  • Jędrzej Nowicki (CA Pontarlier, Fédérale 2 – grupa 1): zagrał 50 minut w spotkaniu z Saint Claude, wygranym 24:23. CAP pozostało na siódmym miejscu w lidze, a dzięki zwycięstwu utrzymało jeszcze skromne szanse na awans do czołowej szóstki.

Irlandia:

  • Dominik Morycki (Enniscorthy RFC, All-Ireland League D2B): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Wanderers, przegranym 7:24. Po tym spotkaniu Enniscorthy wróciło na ostatnie miejsce w lidze.

Szkocja:

  • Zenon Szwagrzak (Selkirk RFC): w podstawowym składzie w ćwierćfinałowym meczu Pucharu Szkocji przeciwko Ayr, przegranym 13:49.

Szwajcaria:

  • Kacper Ławski (RC Yverdon, LNA): w podstawowym składzie swojej drużyny w meczu z Hermance, wygranym 41:9. Yverdon nadal drugie w tabeli.

Zapowiedzi

Za tydzień wraca międzynarodowe kobiece granie: trzecia runda Pucharu Sześciu Narodów oraz mecz Rugby Europe Trophy między Niemcami i Portugalią.

W decydującą fazę wchodzą rozgrywki najsilniejszych lig Europy. W 22. kolejce Top 14 zmagać się będą m.in. Racing z Bordeaux i Tuluza z Lyonem. W także 22. rundzie Premiership uwagę przyciągają starcia Northampton Saints z Saracens i Leicester Tigers z Exeter Chiefs. W URC kolejka przedostatnia – tu największa stawka będzie chyba w meczach Sharks z Benettonem i Cardiff z Connachtem, ciekawie zapowiada się też mecz Lions z Leinsterem. W ósmy weekend Super Rugby znów tylko cztery spotkania (ale w tym Hurricanes z Chiefs i Brumbies z Fijian Drua).

W kraju odpoczywa Ekstraliga, natomiast rozegrany zostanie finałowy turniej mistrzostw Polski seniorów w rugby 7. Odbędą się też mecze I ligi (w tym ciekawie zapowiadające się starcie Budowlanych Commercecon Łódź ze Spartą Jarocin) i II ligi. Oprócz tego siódmy turniej mistrzostw Polski w rugby 7 kobiet, a także mecz reprezentacji Polski juniorów o awans na mistrzostwa Europy – w sobotę o szesnastej na stadionie Juvenii w Krakowie zagramy ze Szwajcarią.

1 komentarz do “Świąteczna pogoń za jajem”

Dodaj komentarz