Te trzy ciekawe mecze i jeden smutny pogrom to podsumowanie ostatniego weekendu w Ekstralidze. W europejskich pucharach zwracają uwagę zwycięstwa drużyn z Południowej Afryki na swoich boiskach i porażki na wyjazdach (w ćwierćfinałach wszystkie trzy, które awansowały, zagrają w Europie). Poza tym Nowa Zelandia triumfuje w WRSS w Hongkongu, Polki poznały grupowe przeciwniczki na turnieju tego cyklu w Tuluzie, a debiut międzynarodowy zanotowało Kosowo.
Ekstraliga
Dwunasta kolejka Ekstraligi zaczęła się meczem Posnanii z Ogniwem Sopot. Niespodzianki nie było – przeciwnie, gospodarze ponieśli najbardziej dotkliwą z wszystkich dotkliwych porażek w tym sezonie i przegrali aż 0:108, tracąc szesnaście przyłożeń. Po trzy przyłożenia zaliczyli Kacha Kawtaradze i Dwayne Burrows, a 26 punktów zapisał na swoje konto Keith Chiwara, który przejął obowiązek kopów na bramkę od Wojciecha Piotrowicza – etatowy kopacz naszej reprezentacji zszedł z boiska w przerwie meczu. Debiut w tym spotkaniu zaliczył w barwach Ogniwa zawodnik z Francji, Lucas Scherrer (polskiego pochodzenia, w przeszłości powoływany do naszych młodzieżówek).
Drugie sobotnie spotkanie, Arki Gdynia z Budo 2011 Aleksandrów Łódzki, zaczęło się nietypowo – żółte kartki zobaczyli gracze obu ekip (na szczęście takich atrakcji więcej już nie było). Faworytami byli goście, ale długo na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis, a po 30 minutach gry to Arka wyszła na prowadzenie po karnym Dawida Banaszka. Jednak ostatnie 10 minut to pokaz siły Budo 2011: trzy przyłożenia w tym krótkim czasie dały gościom prowadzenie 21:3. Drugą połowę Arka zaczęła od błyskawicznej odpowiedzi, ale nie udało się pójść za ciosem, a jedyne punkty w pozostałej części meczu zaliczyli łodzianie – czwarte przyłożenie dało im wygraną 28:10 i punkt bonusowy. Mimo wszystko gdynianie pozostawili po sobie dobre wrażenie – to było znacznie bardziej wyrównane spotkanie, niż można było tego oczekiwać przed meczem.
W niedzielnych spotkaniach było bardzo ciekawie. Pogoń Awenta Siedlce grała z Lechią Gdańsk i siedlczanie liczyli na powtórkę niespodzianki, jaką sprawili przed dwoma kolejkami wygrywając z inną drużyną z wybrzeża, Ogniwem Sopot. Już na początku meczu przycisnęli gości i prowadzili 7:0 po przyłożeniu Przemysława Rajewskiego. Potem jednak to Lechia przeważała, czego efektem były trzy przyłożenia (najładniejsze chyba drugie z nich, po akcji zapoczątkowanej przez Roberta Wójtowicza i zakończonej przez Zaviena Klaasena). Pod koniec pierwszej części spotkania znów przycisnęli gospodarze, zdobyli przyłożenie i do przerwy przegrywali tylko 12:17. Początek drugiej połowy to okres zdecydowanej przewagi Lechii, która jednak nie dała jej punktów. Po kwadransie gry Rajewski po przechwycie przeniósł grę na połowę rywali i nieoczekiwanie Pogoń doprowadziła do remisu. Chwilę potem jednak Lechia była znów na skromnym prowadzeniu. Przeważała, wreszcie zdobyła przyłożenie, potem po karnym Pawła Boczulaka (w sumie 15 punktów tego zawodnika) podniosła wynik do stanu 30:17. Dopiero wtedy Pogoń zdołała stworzyć zagrożenie, ale skończyło się niczym, a było za późno na powtórkę. Sporo emocji, a Pogoń pokazuje, że powoli się odradza. Fajny pomysł gospodarzy, którzy zaprosili do komentowania transmisji po jednej osobie związanej z każdym klubem.
Największe emocje ekstraligowe były na koniec kolejki – w niedzielne popołudnie Juvenia Kraków grała z Edachem Budowlanymi Lublin. Faworytem spotkania byli goście, celujący w tym sezonie w medal i wzmocnieni wracającym Marzuq’iem Maarmanem. Początek meczu znakomity dla lublinian: przyłożenie Piotra Psuja po ataku na skrzydle, do tego żółta kartka dla skrzydłowego Juvenii. Jednak w tej części spotkania to krakowianie przeważali (nawet w okresie osłabienia), ale popełniali błędy, przegrywali własne auty, a wreszcie Nkululeko Ndlovu wyprowadził szybką akcję zakończoną przyłożeniem Grzegorza Szczepańskiego i zrobiło się 0:12. Juvenia przyłożeniem zwieńczyła dobrą pierwszą połowę dopiero na sam jej koniec – gdy goście zostali na boisku w trzynastkę po dwóch żółtych kartkach, po szerokim rozrzuceniu Riaana van Zyla do Rafała Lewickiego i do przerwy gospodarze przegrywali 10:15. A po przerwie poszli za ciosem – znakomita indywidualna akcja van Zyla, który potem sam podwyższył swoje przyłożenie, dała im prowadzenie 17:15. Na kwadrans przed końcem na jednopunktowe prowadzenie wrócili goście po karnym Ndlovu i choć Juvenia w końcówce przycisnęła, znów miała kłopoty w stałych fragmentach gry i swoje szanse zmarnowała, a mecz skończył się skromnym zwycięstwem Budowlanych: 17:18.
W tabeli bez zmian – wygrywały drużyny z górnej połówki tabeli i dystans pomiędzy „górną” i „dolną” piątką się powiększył. Na czele nadal Budo 2011 z trzema punktami przewagi nad Ogniwem i siedmioma nad Budowlanymi. Orkan miał grać ze Skrą, więc pewnie uzupełni swój dorobek o pięć punktów w najbliższym czasie i zmniejszy nieco dystans do czołówki.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Budo 2011 Aleksandrów Łódzki | 12 | 52 |
2. | Ogniwo Sopot | 12 | 49 |
3. | Edach Budowlani Lublin | 12 | 45 |
4. | Orkan Sochaczew | 11 | 35 |
5. | Lechia Gdańsk | 11 | 31 |
6. | Juvenia Kraków | 12 | 18 |
7. | Arka Gdynia | 11 | 10 |
8. | Pogoń Awenta Siedlce | 11 | 9 |
9. | Up Fitness Skra Warszawa | 10 | 8 |
10. | Posnania | 12 | 5 |
W I lidze po wpadce sprzed tygodnia do wygrywania wróciła Sparta Jarocin – pokonała Legię Warszawa 21:7. Przez blisko godzinę mieliśmy tu bezbramkowy remis, a Sparta kilka razy ratowała się przed utratą punktów na linii bramkowej. Wygrali także depcący po piętach jarocinianom w tabeli Budowlani Commercecon Łódź – na wyjeździe pokonali Arkę Rumia 36:13, a przyłożenia w swoich debiutach w łódzkiej drużynie zdobyli reprezentanci Polski Jake Wiśniewski i Kacper Palamarczuk (ten aż dwa). W mecz ekip z dołu tabeli Hegemon Mysłowice uległ AZS AWF Warszawa 5:62. Nie dość, że wysoko przegrał, to jeszcze pod koniec meczu na sędziów zaczął krzyczeć Marek Odoliński i skończyło się czerwoną kartką. W tabeli na czele Sparta z trzema punktami przewagi nad Budowlanymi – ciekawie zapowiada się mecz tych drużyn w następnej kolejce, za dwa tygodnie. Na trzecim miejscu Białystok, czwarta Legia.
Udaną inaugurację drugoligowej wiosny mieli liderzy, rezerwy Budowlanych Lublin – z bonusem (28:8) wygrali z Res Energy RT Olsztyn. Zwyciężyli też wiceliderzy – Wataha Zielona Góra pokonała Rugby Wrocław 10:3, a Miedziowi Lubin awansowali na trzecie miejsce po wysokiej wygranej 60:5 nad Rugby Ruda Śląska, wciąż czekającym na pierwszą wygraną w sezonie.
Heineken Champions Cup
Najciekawiej w pierwszej fazie play-off Champions Cup (1/8 finału) zapowiadały się irlandzkie derby pomiędzy Leinsterem i Ulsterem. Leinster grał bez Jonathana Sextona (przeszedł operację i już w tym sezonie dla Leinsteru nie zagra – kto wie zatem, czy nie pożegnał się z tą drużyną już ostatecznie, bo wielu spodziewa się, że po Pucharze Świata zawiesi buty na kołku), ale mimo to pewnie pokonał lokalnych rywali 30:15. To belfastczycy w ulewnym deszczu pierwsi wyszli na prowadzenie 3:0, ale gospodarze zaraz potem wyrównali, a po paru minutach zdobyli przyłożenie i wyszli na prowadzenie, na którym pozostali do końca. Co prawda Ulsterczycy walczyli (m.in. ozdobą meczu było to przyłożenie po kopie Billy’ego Burnsa: https://twitter.com/i/status/1642212278568370177), ale w ostatniej półgodzinie osłabieni po kolejnych dwóch żółtych kartkach dali się dublińczykom zdystansować – ostatecznie Leinster wygrał 30:15.
Kolejna irlandzka drużyna, Munster, potwierdziła, że wyjazdy do Południowej Afryki są niewygodne dla ekip z Europy – po meczu, w którym padło aż 12 przyłożeń przegrała z Sharks 35:50. Pierwsza połowa była wyrównana, obie ekipy zdobyły po dwa przyłożenia, a dzięki karnemu gospodarze prowadzili 17:14. Po przerwie Sharks znacznie zwiększyli dystans – w ciągu 20 minut zdobyli cztery przyłożenia (dwa pierwsze z nich, zdobyte po maulach autowych, zapisał na swoje konto młynarz Bongi Mbonambi) i zrobiło się 43:14. Co prawda Irlandczycy w końcówce odpowiedzieli trzema przyłożeniami, ale ta pogoń była już spóźniona – a kropkę nad i postawił Makazole Mapimpi (który wcześniej, w pierwszej połowie popisał się piękną akcją i asystą: https://twitter.com/i/status/1642133365846601728; swoją drogą Jaden Hendrikse w tej akcji przyłożenie okupił kontuzją). Warto zwrócić uwagę, że w tym meczu w drużynie Munsteru zobaczyliśmy pierwszy raz po ponad rocznej przerwie wywołanej kontuzją reprezentanta Południowej Afryki, RG Snymana.
Nie powiodła się też wyprawa do Południowej Afryki londyńskim Harlequins. W Kapsztadzie Stormers wyszli na prowadzenie po błyskawicznym przyłożeniu Deona Fouriego i choć Quins zaraz potem wyrównali dzięki przyłożeniu Alexa Dombrandta, przez kolejne 70 minut punkty zdobywali tylko gospodarze (m.in. w tak niesamowity sposób przyłożył piłkę Damian Willemse: https://twitter.com/i/status/1642190982169915414). Londyńscy mistrzowie powrotów punkty w tym meczu zaczęli zdobywać z powrotem dopiero w ostatnich pięciu minutach gry – zaliczyli wtedy trzy przyłożenia, ale było za późno, by odrobić straty i Stormers wygrali 32:28. Paradoksalnie w wielu statystykach meczowych Quins w tym meczu mieli przewagę – ale nie w tej najważniejszej.
W niedzielę najciekawiej było w starciu Exeter Chiefs z Montpellier, zakończonym remisem po dogrywce. Francuzi zaczęli mecz od dwóch przyłożeń w ciągu pierwszych kilku minut i prowadzenia 12:0. Potem jednak ich licznik się zatrzymał, zaczęli natomiast punktować gospodarze. Dwa przyłożenia przed przerwą, dwa po przerwie (w tym to fantastyczne w wykonaniu młodego obrońcy Toma Wyatta: https://twitter.com/i/status/1642512208256176128), dały im prowadzenie, choć niezbyt imponujące, bo Montpellier trzymało dystans dzięki karnym Paolo Garbisiego. Grało jednak w czternastkę po czerwonej kartce Zacha Mercera (pokazanej zresztą w kontrowersyjnych okolicznościach i szeroko komentowanej) i tym bardziej imponujący jest fakt, że w końcówce zmniejszyło straty do trzech punktów. Garbisi wówczas pomylił się z podwyższenia, ale moment później, w doliczonym czasie gry, karnym z niemal połowy boiska doprowadził do remisu i dogrywki. W dogrywce Montpellier wyszło na prowadzenie dzięki przyłożeniu Louisa Carbonela, podwyższonemu przez Garbisiego, ale na sam koniec dogrywki Chiefs doprowadzili do kolejnego remisu. A ponieważ w meczu zdobyli więcej przyłożeń (w tej klasyfikacji było 5:4), to właśnie oni cieszyli się na koniec z awansu.
Poza tym:
- Leicester Tigers wygrali z Edynburgiem 16:6 (sporo błędów w kiepskiej pogodzie, do przerwy zaledwie trzy punkty z karnego, a po przerwie jedyne przyłożenie meczu w wykonaniu Cobusa Wiese: https://twitter.com/i/status/1641898357751951361);
- La Rochelle pokonali Gloucester 29:26 (obrońcy tytułu, choć przeważali na boisku, byli bliscy odpadnięcia z rozgrywek – jeszcze pięć minut przed końcem przegrywali z Anglikami, ale uratowało ich drugie w tym meczu przyłożenie Teddy’ego Thomasa);
- Tuluza pokonała Bulls 33:9 (do przerwy bez przyłożeń – Francuzi dzięki karnym Thomasa Ramosa prowadzili 12:6; po przerwie trzy przyłożenia – wszystkie w wykonaniu gospodarzy);
- Saracens wyeliminowali walijskiego rodzynka, Ospreys, dzięki zwycięstwu 35:20 (przez chwilę zanosiło się na niespodziankę – po 20 minutach było 3:14, jednak na koniec pierwszej połowy londyńczycy zmniejszyli stratę do 1 punktu, a po przerwie dorzucili trzy przyłożenia, w czym swój udział miał Rhys Webb, na własnej połowie rozgrywając szybki aut i podając wprost w ręce rywala).
Pary ćwierćfinałowe imponujące: Leinster – Leicester Tigers, Tuluza – Sharks, Exeter Chiefs – Stormers i La Rochelle – Saracens. Cieszą się Anglicy, którzy mają aż trzy drużyny na tym etapie rozgrywek.
European Rugby Challange Cup
Jednym z najciekawszych spotkań 1/8 finału Challenge Cup miał być piątkowy mecz Bristol Bears z Clermont. Na początku meczu dwa razy po karnych AJ MacGinty’ego na prowadzenie wychodzili bristolczycy, ale Francuzi odpowiedzieli dwoma przyłożeniami i prowadzili po 30 minutach 17:6. Przed przerwą zdążyli stracić prowadzenie i je odzyskać i do szatni schodzili przy wyniku 22:20. Po przerwie przez długi czas tylko oni punktowali, a gospodarze odpowiedzieli zaledwie dwoma karnymi. Ostatecznie Bears przegrali 26:33. No, ale jak się pozwala Damianowi Penaud robić takie rzeczy: https://twitter.com/i/status/1641889412715012096 i https://twitter.com/RugbyPass_FR/status/1641904485826953221 (wybaczcie, z tej drugiej sytuacji, zresztą kuriozalnej, widziałem filmik, ale potem gdzieś mi go wcięło i trzeba zadowolić się zdjęciami – one zresztą są wystarczająco wymowne).
Sporo obiecywałem sobie też po francuskim pojedynku Stade Français z Lyonem. Obie ekipy są w czołówce Top 14 i żadna raczej nie planowała odpuszczać Challenge Cup, jak to zdarza się czasami we Francji. W pierwszej połowie padło tylko jedno przyłożenie – karne, które zapisali na swoje konto paryżanie. Do przerwy prowadzili tylko 10:9, ale zaraz po niej dorzucili dwa karne i kolejne przyłożenie i było już 21:9. Wtedy jednak goście odwrócili losy meczu – zaczęli od karnego przyłożenia, a po kolejnych paru minutach wyszli na skromne prowadzenie. Paryżanie odgryźli się karnym, ale na 10 minut przed końcem na czele znów byli gracze z Lyonu. Między ekipami było 5 punktów różnicy i mecz mógł skończyć się różnie, ale ostatecznie to goście dobili gospodarzy dwoma przyłożeniami w paru ostatnich minutach i wygrali 41:24. Niepokojąca dla nich jest jednak na pewno kontuzja Dawita Niniaszwiliego.
Boleśnie skończyła się przygoda Racingu 92 z europejskimi pucharami w tym sezonie. Paryżanie nie zakwalifikowali się do fazy pucharowej w Champions Cup, a w Challenge Cup odpadli już na pierwszej przeszkodzie. Racing 92 musiał pojechać do Południowej Afryki i tam poniósł w meczu z Lions bolesną, wysoką przegraną, na dodatek mimo gry przez ponad godzinę z przewagą jednego zawodnika. Już po 10 minutach było 12:0 dla gospodarzy, ale paryżanie odpowiedzieli przyłożeniem, a po czerwonej kartce Emmanuela Tshituki ich kibice mogli liczyć na to, że zdobędą przewagę. Tymczasem to gospodarze nadal zdobywali przyłożenia i Racing tylko kilkakrotnie skracał dystans do 6 punktów. Ostatni raz na pół godziny przed końcem meczu – potem Lions odjechali rywalom i wygrali 51:28. Warto jednak zauważyć, że Racing pojechał na południową półkulę w osłabionym składzie, bez Russella, Fickou i Wade’a.
Poza tym:
- Scarlets pokonali Brive 19:7 (w pierwszej połowie 20 minut przewagi liczebnej Walijczyków i ich prowadzenie 9:0; po przerwie Francuzi zdobyli przyłożenie, ale gospodarze odpowiedzieli dwoma);
- Tulon skończył europejską przygodę Cheetahs, pokonując ekipę z Południowej Afryki 36:21 (już do przerwy było 19:0);
- Benetton pokonał Connacht 41:19 (świetny początek Connachtu, który po nieco ponad kwadransie prowadził 12:0, potem jednak stracił aż sześć przyłożeń, w tym m.in. takie: https://twitter.com/i/status/1642172788277665793);
- Glasgow Warriors rozgromili walijskich Dragons 73:33 (11 przyłożeń zwycięzców, z czego aż pięć zdobył młynarz Johnny Matthews – który grał zaledwie 46 minut; Dragons, choć zdobyli pięć przyłożeń, cały czas jednak byli w tyle, a na pewno nie ułatwiała im sprawy czerwona kartka jednego z graczy jeszcze w pierwszej połowie; ozdobą meczu był ta błyskawiczna akcja Szkotów z drugiej połowy: https://twitter.com/i/status/1642226160749903873);
- Cardiff po zaciętym pojedynku wygrało z Sale Sharks 28:27 (świetny wynik Walijczyków, znacznie lepiej radzących sobie w pucharach niż w lidze; po przyłożeniach Corey’a Domachowskiego i dwóch Josha Evansa prowadzili do przerwy, potem prowadzenie stracili, ale karny Jarroda Evansa w końcówce pozwolił im jednak wywalczyć zwycięstwo).
Zestawienie par ćwierćfinałowych: Scarlets – Clermont (Walijczycy znów zagrają z francuskim przeciwnikiem, ale tym razem znacznie bardziej wymagającym), Tulon – Lyon (dla Lyonu to kolejny derbowy pojedynek), Benetton – Cardiff i Glasgow Warriors – Lions (ekipa z południa tym razem bez atutu swojego boiska).
Super Rugby Pacific
W szóstej kolejce Super Rugby Pacific najwięcej uwagi przyciągało nowozelandzkie starcie Chiefs z Blues. Gospodarze już po dwudziestu paru sekundach gry zdobyli pierwsze przyłożenie i jak się okazało te siedem punktów zrobiło decydująca różnicę: do przerwy było 17:10, po przerwie ekipy wymieniły się punktami z karnych, a potem przez pół godziny nikt punktów zdobyć nie potrafił i ostatecznie Chiefs wygrali 20:13. Kiepsko zagrał Beauden Barrett, który nie tylko pudłował z podstawki, ale popełniał inne błędy, w tym zmarnował praktycznie pewne przyłożenie dając się zaszarżować na polu punktowym: https://twitter.com/i/status/1642148618680385536. Dla Chiefs to szósta kolejna wygrana – takiego początku w Super Rugby nie mieli jeszcze nigdy.
Dużo emocji było w australijskich derbach, w których zmierzyły się ekipy Brumbies i Waratahs. Gospodarze mieli dobry początek sezonu, goście za to kiepściutki, do tego Brumbies wygrali ostatnie 10 bezpośrednich starć, więc faworyt wydawał się oczywisty. Tymczasem na boisku działo się naprawdę sporo, a przez zdecydowaną większość czasu to Waratahs byli na prowadzeniu. To oni zaczęli od 14:0 po 20 minutach, a potem ilekroć Brumbies udało się stratę zredukować, znowu odskakiwali (świetnie pokazali się m.in. Mark Nawaqanitawase i Max Jorgensen). Dopiero na kwadrans przed końcem ekipa z Sydney wreszcie objęła prowadzenie, ale po karnym to znów Waratahs mieli przewagę 1 punktu. Nie udało im się jej utrzymać – ostatnie przyłożenie w meczu, kilka minut przed końcem zdobył Corey Toole (wcześniej w tym meczu powstrzymany w ostatniej chwili przez Jorgensena) i Brumbies wygrali 40:36. To mecz z gatunku takich, z których warto obejrzeć co najmniej skrót: https://youtu.be/6-ujlCSBa0M.
Poza tym:
- Crusaders (bez Sevu Reece’a, którego kontuzja wyeliminuje go z Pucharu Świata, za to z młodym łącznikiem młyna Noahem Hothamem) pokonali queenslandzkich Reds 25:12 (kto wie, mimo przewagi Nowozelandczyków może Australijczykom poszłoby lepiej, gdyby nie kiepska skuteczność z kopów);
- Moana Pasifika przegrała kolejny raz, tym razem z Highlanders 17:45 (wyrównana pierwsza połowa, w drugiej natomiast znów mizeria wyspiarzy – 26 punktów straconych bez jakiejkolwiek odpowiedzi);
- w lepszych nastrojach inna ekipa wyspiarska – Fijian Drua pokonała w Suvie Rebels 38:28 (już po pierwszej połowie było 33:7, a melbournczycy zabrali się do odrabiania strat ciut za późno);
- a na koniec weekendu Hurricanes pokonali Western Force 45:42 (wbrew wynikowi ekipa z Wellington dość komfortowo prowadziła przez cały mecz, Australijczycy zredukowali straty dopiero dzięki trzem przyłożeniom na sam koniec spotkania).
W tabeli w wszystkie pięć nowozelandzkich drużyn w czołowej szóstce – na czele nadal niepokonani Chiefs, a do reszty krajowych ekip doszlusowali Highlanders, którzy odrabiają straty po fatalnym początku sezonu. Na czołowych ośmiu miejscach, które dają awans do play-off już tylko dwie drużyny australijskie. Moana Pasifika wciąż na końcu bez zwycięstwa.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Chiefs | 6 | 27 |
2. | Hurricanes | 6 | 23 |
3. | Brumbies | 6 | 21 |
4. ↑ | Crusaders | 6 | 19 |
5. ↓ | Blues | 6 | 16 |
6. ↑↑ | Highlanders | 6 | 14 |
7. ↑↑ | Fijian Drua | 6 | 13 |
8. ↓↓ | Reds | 6 | 11 |
9. ↓↓ | Rebels | 6 | 10 |
10. | Western Force | 6 | 9 |
11. | Waratahs | 6 | 8 |
12. | Moana Pasifika | 6 | 2 |
World Rugby Sevens Series
Drugi raz w tym sezonie w Hongkongu spotkali się uczestnicy cyklu World Rugby Sevens Series – jesienią przyjechali tam tylko mężczyźni (była to swego rodzaju rekompensata za odwołane turnieje z poprzedniego sezonu), teraz zaś zarówno mężczyźni, jak i kobiety, które rozgrywały tam już przedostatni turniej swojego sezonu.
Wśród mężczyzn z fazie grupowej największą niespodzianką był brak awansu do fazy play-off Australii – obrońcom tytułu mistrzowskiego zdarzyło się to w tym sezonie po raz drugi i stanowiło poważny cios w nadzieje na bezpośredni awans na igrzyska w Paryżu. Kosztem Australii awansowała Hiszpania – co prawda przegrała bezpośrednie starcie, ale niespodziewanie wygrała ze Stanami Zjednoczonymi, a Amerykanie wysoko pokonali Australijczyków. W czołowej ósemce brakło też dwóch innych czołowych ekip, Samoa i Irlandii, ale rywalizowały one w grupach, w których spotkały się po trzy świetne drużyny i ktoś odpaść musiał. Blisko awansu byli Urugwajczycy – stracili go w doliczonym czasie meczu z Francją.
W ćwierćfinałach niespodziankę sprawili Brytyjczycy pokonując Amerykanów i pierwszy raz w tym sezonie awansując do czołowej czwórki (choć Stany Zjednoczone w ostatnich turniejach miały problemy). W półfinale znalazła się też druga europejska drużyna – Francja, po nieoczekiwanie ciężkiej przeprawie w spotkaniu z Hiszpanami (19:14 po przyłożeniu zdobytym na sam koniec meczu). Oprócz tego do półfinału awansowały dwie drużyny z Oceanii: Nowa Zelandia pokonała Argentynę, a Fidżi wygrało 10:7 z Południową Afryką. W europejsko-oceanicznych pojedynkach w półfinałach górą były ekipy z antypodów – obie wygrane nie przyszły jednak im łatwo: Nowa Zelandia wygrała z Francją tylko 12:7, a Fidżi do wygranej z Wielką Brytanią potrzebowało dogrywki.
W finale Nowa Zelandia pokonała Fidżi 24:17 odnosząc trzeci triumf w sezonie i umacniając się na pierwszym miejscu cyklu, a jednocześnie gwarantując sobie awans na igrzyska olimpijskie. Trzecie miejsce, znów dzięki przyłożeniu na koniec spotkania, zajęli Francuzi po zwycięstwie nad Wielką Brytanią 19:17. Ciekawy był mecz o piątą lokatę: w zmaganiach Argentyny i Południowej Afryki bardzo długo było 0:0 i dopiero w końcówce obie ekipy wymieniły się przyłożeniami, a wygrali Argentyńczycy 7:5 (Blitzboks do dogrywki brakło skutecznego podwyższenia na koniec, a gdy jeszcze wznowili grę, piłkę za boisko jeden z Argentyńczyków wybił głową).
W walce o niższe miejsca warto zwrócić uwagę na wyniki zaproszonej do turnieju ekipy gospodarzy – Hongkong wywalczył trzynastą lokatę dzięki wygranym nad Kenią, a następnie Kanadą.
W klasyfikacji generalnej cyklu na czele Nowa Zelandia – praktycznie pewna nie tylko awansu na igrzyska, a także bliska końcowego triumfu w cyklu. Także Argentyna zapewne pojedzie do Paryża, a bardzo bliskie kwalifikacji jest też trzecie Fidżi, które toczy walkę o miejsce na podium cyklu w Francją (dzieli je zaledwie punkt różnicy). Na piątym miejscu, ostatnim premiowanym awansem do Paryża, jest Południowa Afryka, ale tuż za jej plecami jest Australia (dała się wyprzedzić po fatalnej wpadce w tym turnieju), a nie można też skreślać Samoa.
W kobiecym turnieju w fazie grupowej niespodzianek nie było, choć bardzo bliskie awansu do ćwierćfinału były Japonki – do kwalifikacji zabrakło im zaledwie trzech małych punkcików (korespondencyjnie rywalizowały z Kanadą, która m.in. została rozgromiona przez Nową Zelandię aż 46:0).
W ćwierćfinale pierwszy raz w tym sezonie odpadły Amerykanki (dotąd zawsze na trzecim miejscu), które uległy Fidżyjkom (dla odmiany pierwszy awans do półfinału w tym sezonie) 14:19 – wyspiarki wygrały dzięki znakomitej końcówce, w końcówce zdobyły 12 punktów. Pierwszy raz w czołowej czwórce znalazły się też Brytyjki, które dzięki przyłożeniu z ostatniej minuty pokonały 5:0 Francuzki (to zresztą był drugi taki wynik Brytyjek – w fazie grupowej w identycznym stosunku punktowym wygrały z Kanadą). Grono półfinalistek dopełniły Nowozelandki i Australijki po pewnych zwycięstwach odpowiednio nad Kanadą i Irlandią.
I właśnie Australia i Nowa Zelandia awansowały do finału (spośród pięciu dotychczasowych turniejów tylko raz skład decydujące pojedynku był inny). Ich pojedynek skończył się jak zdecydowana większość dotychczasowych – górą były Nowozelandki (kraj ten ustrzelił więc w Hongkongu dublet), które zwyciężyły po emocjonującym spotkaniu 26:17. Trzecie miejsce dla Brytyjek, które walczyły do końca, aby pokonać Fidżyjki 22:19.
W klasyfikacji generalnej kobiecego cyklu praktycznie wszystko jasne – tylko katastrofa mogłaby zmienić kolejność na podium, tak duże są różnice punktowe. Trzy czołowe drużyny są także pewne awansu na igrzyska olimpijskie: Nowa Zelandia, Australia i Stany Zjednoczone. Czwarte miejsce zajmuje Francja, a niestety ciekawie zrobiło się za jej plecami – co prawda Irlandia pozostała piąta, ale ósme miejsce w Hongkongu spowodowało, że strata goniących ich w klasyfikacji Fidżyjek zmalała do zaledwie dwóch punktów. W Tuluzie okaże się, czy tę piątą lokatę utrzymają i czy dzięki temu ubędą nam najgroźniejsze europejskie rywalki w walce o igrzyska w Paryżu.
Z kraju
W Lublinie rozegrano szósty już w tym sezonie turniej mistrzostw Polski w rugby 7 kobiet. Już na starcie cieszył fakt, że w stawce pojawiła się dodatkowa drużyna – podobnie jak Legia, która od pewnego czasu wystawia dwie ekipy, postąpiła druga drużyna stołeczna, AZS AWF. Po awansie do I ligi przed tygodniem, w ten weekend akademiczki wystawiły drużyny zarówno w I, jak i w II lidze.
A na szczytach bez zmian: turniej wygrały Biało-Zielone Ladies Gdańsk (z Natalią Pamiętą wybraną najlepszą zawodniczką zawodów) przed Legią Warszawa. Trzecie miejsce zajęły Black Roses Posnania, wracając do wyników z początku sezonu. Z ekstraligi spadły zawodniczki Budowlanych Łódź, a na ich miejsce awansowały Diablice Ruda Śląska. W I lidze również jak zwykle najlepsze były rezerwy Legii Warszawa, ale nie mogą grać na tym samym poziomie co pierwsza drużyna. Trzecie były Bestie z Krakowa, a spadek poziom niżej zaliczył AZS AWF Warszawa, który w I lidze zostanie zastąpiony przez Atomówki z Łodzi.
W klasyfikacji generalnej oczywiście na czele Biało-Zielone przed Legią. Na trzecie miejsce awansowały Black Roses, które mają jednak tylko cztery punkty przewagi nad Diablicami – losy brązowego medalu mistrzostw w praktyce rozstrzygną się już zapewne na kolejnym turnieju.
Reprezentantki Polski w rugby 7 poznali swoje przeciwniczki na turnieju World Rugby Sevens Series w Tuluzie, do udziału w którym zostały zaproszone. Czekają je nie lada przeciwniczki – zmierzą się w grupie z Nowozelandkami, Amerykankami i Kanadyjkami. Te ostatnie już raz nasze reprezentantki pokonały i ten sezon też nie mają najlepszy, ale o awans do ćwierćfinału Polkom będzie niezwykle trudno.
W centralnej lidze juniorów (w której – przypomnijmy – grają zaledwie cztery drużyny), dotarłem do wyników dwóch spotkań, które odbywały się w ten weekend w Łodzi: Juvenia pokonała wysoko zarówno Budowlanych Lublin, jak i Arkę Gdynia. Miały się odbyć też dwa turnieje drugoligowe – w jednym zwyciężył Orkan Sochaczew, a drugi zdaje się odwołano.
Przed weekendem Ogniwo Sopot opublikowało wyrok Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu uniewinniający klub w sprawie Władysława Grabowskiego. Cóż, Roma locuta, causa finita (chyba że ktoś odwoła się do Lozanny), ale brak mi w tym uzasadnieniu jakiegokolwiek odniesienia do zapisów regulaminu Ekstraligi, wymagającego uprawnienia do reprezentowania kraju, a nie statusu zawodnika krajowego nadanego przez Komisję Licencyjną.
W wywiadzie z Dariuszem Olszewskim opublikowanym na stronie PZR pojawiła się informacja o planie, aby nasza piętnastkowa reprezentacja zagrała jakiś mecz testowy latem. Świetnie, tego potrzebujemy, pytanie tylko z jakim przeciwnikiem. No i dobrze byłoby, gdyby to nie był tylko jeden mecz.
Ze świata
W drugiej rundzie kobiecego Pucharu Sześciu Narodów bardzo pewne zwycięstwa faworytek: Francuzki rozgromiły na wyjeździe Irlandki 53:3 (i to pomimo faktu, że godzinę grały w czternastkę po czerwonej kartce jednej z zawodniczek przy prowadzeniu 10:0), a Angielki wygrały w Northampton z Włoszkami 68:5 (hat-trick Jess Breach, a aż cztery przyłożenia Abby Dow). W najbardziej wyrównanym spotkaniu Szkotki grały z Walijkami. Zawodniczki z Walii zaraz na początku meczu wyszły na prowadzenie i nie oddały go już do końca. Gospodynie, choć trzykrotnie zmniejszały swoje straty do zaledwie dwóch oczek, przegrały ostatecznie 22:34. Filar ekipy Walii, Sisila Tuipulotu, która zdobyła dwa przyłożenia, została wybrana najlepszą zawodniczką meczu drugi tydzień z rzędu. W tabeli na czele mające po dwa zwycięstwa Anglia, Walia i Francja – kolejna runda za dwa tygodnie i pewnie wówczas z grona niepokonanych wypadną Walijki, bo mierzyć się będą z wicemistrzyniami świata.
W Rugby Europe Championships przede wszystkim rozegrano dwa ostatnie w tym sezonie mecze na poziomie Trophy. Na swoim terenie, w Szawlach, drugi tydzień z rzędu grała reprezentacja Litwy i znowu nieoczekiwanie przegrała z beniaminkiem na tym poziomie – tym razem uległa Szwedom 15:18. Do przerwy Litwini zdobyli więcej przyłożeń od rywali, ale i tak przegrywali 12:13. Po przerwie Szwedzi dorzucili swoje drugie przyłożenie. Litwini zmniejszyli stratę do trzech oczek dzięki karnemu 20 minut przed końcem, a potem walczyli o wygraną. Byli bliscy przyłożeń, a w ostatniej akcji meczu zdecydowali się zamienić karnego na kop na słupy ze stosunkowo łatwej pozycji (wewnątrz pola 22 m, blisko osi boiska), ale Donatas Vilimavicius spudłował. Warto zwrócić uwagę, że na boisku mieliśmy polską międzynarodową trójkę sędziowską (jak donosi Tomasz Jarowicz – pierwszą w historii): Łukasz Jasiński, Dominik Jastrzębski i Bartłomiej Gwozdecki.
W drugim spotkaniu na tym poziomie kompletu zwycięstw dopełnili Szwajcarzy, którzy na pięknie położonym stadionie w Makarskiej pokonali Chorwatów 32:22. Mieli jednak w tym meczu najtrudniejszą jak dotąd przeprawę, a do przerwy przegrywali 10:17. Dopiero w końcówce odskoczyli na dystans większy niż 7 punktów, a ostatecznie wygrali 32:22. Zwyciężyli więc tegoroczny RET, ze sporą, dziesięciopunktową przewagą nad Ukrainą i Szwecją. Niespodziewanie niskie, czwarte miejsce Litwy (mimo aż trzech meczów na własnym terenie), a piąte dla Chorwatów (którzy jednak pozostawili po sobie lepsze wrażenie, niż wskazuje na to lokata w tabeli).
Na poziomie Conference 1 nie grano, natomiast dwa kolejne mecze w grupie północnej odwołano i zamieniono na walkowery – rywalizacja w tej grupie jest coraz bardziej kuriozalna. Dotąd rozegrano tylko dwa mecze i pozostały do rozegrania też tylko dwa. Luksemburg nie rozegra w tym sezonie ani jednego meczu (bilans walkowerów 2:2). W grupie prowadzą Czechy (dwie wygrane na boisku i jeden walkower), a dogonić mogą ich już tylko Łotysze (tracą 9 punktów i mają do rozegrania dwa mecze, w tym jeden z Czechami – jednak dotąd nie zagrali ani razu, ale zarobili 5 punktów na walkowerze za mecz z Luksemburgiem, a sami bez gry oddali starcie z Mołdawią).
Wystartował za to najniższy poziom rozgrywek, Development, gdzie zaplanowano tylko dwumecz Kosowa z Austrią. W ten weekend odbyło się pierwsze z tych spotkań, w Prisztinie, stanowiące zarazem pierwszy w historii występ reprezentacji Kosowa. Debiut się nie udał – Kosowo przegrało 7:51. Tu też polski sędziowski akcent – spotkanie poprowadził Tomasz Stępień. Rewanż za trzy tygodnie w Wiedniu.
Nietypowo, bo w Madrycie, rozegrano pierwsze spotkanie kobiecego Pacific Four Series. Kanada pokonała w nim wyraźnie Stany Zjednoczone 50:17. Do przerwy Kanadyjki prowadziły 26:3, a w drugiej połowie „nieco zdjęły nogę z gazu”, jak stwierdziła ich kapitan Sophie de Guede. Kolejny mecz w tej rywalizacji (służącej także jako eliminacje do nowych ogólnoświatowych rozgrywek WXV) dopiero w czerwcu. A w rozegranym przy tej okazji towarzyskim meczu Hiszpanii z Południową Afryką (te drużyny stanowiły sparringpartnerów ekip z Ameryki Północnej przed tygodniem) gospodynie przegrały 20:35. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, że po stronie hiszpańskiej zagrała bardzo młoda drużyna, ze średnią wieku w granicach 22 lat.
W najciekawszym spotkaniu drugiej francuskiej ligi, Pro D2, lider z Oyonnax grał z inną ekipą z czołówki, Agen. W 45. minucie spotkania gospodarze prowadzili 34:3 i wydawało się, że dojdzie do pogromu. Wtedy jednak Agen zaczęło odpowiadać i gdyby nie karny Oyonnax z ostatnich minut, kto wie jak mecz by się skończył – Oyonnax zdołało wygrać, ale tylko 37:29. Niełatwą przeprawę miała też trzecia ekipa ligowej tabeli, Mont-de-Marsan, która pokonała Colomiers tylko 33:26 (jedno z przyłożeń zwycięzców: https://twitter.com/i/status/1641787442582765575). Uwagę przyciągają wygrane ekip walczących o utrzymanie: Angoulême, Carcassonne (te dwie nad walczącymi o awans do play-off Provence i Biarritz) i Montauban. W tle gier dwie nieciekawe informacje: skrzydłowy Agen Baptiste Lafond został aresztowany pod zarzutem gwałtu (miał go dokonać jeszcze jako gracz Bajonny), a łącznik młyna Provence Jonathan Ruru został wyrzucony z klubu za uderzenie żony jednego z kolegów z drużyny podczas imprezy sylwestrowej.
Na angielskim drugim froncie, w Championship, w najciekawszym meczu lider tabeli, Ealing Trailfinders, pokonał czwartą ekipę ligi, Bedford Blues, 40:31. Na drugim miejscu nadal Jersey Reds, którzy wygrali z Nottingham 52:10, a na trzecim umocniło się Coventry po wysokim zwycięstwie nad Hartpury University.
W Currie Cup w meczu niepokonanych dotąd drużyn górą byli obrońcy tytułu: Pumas pokonali Cheetahs 61:21 (aż 9 przyłożeń zwycięzców). Pierwszą wygraną w sezonie (i pierwszą w historii Currie Cup nad tym przeciwnikiem) odniósł beniaminek rozgrywek – Griffons wygrali z Bulls 32:22. Niecodzienny przebieg miał mecz Western Province z Griquas – kapsztadczycy do przerwy prowadzili 13:0, ale drugą połowę przegrali w ubiegłorocznymi wicemistrzami 0:32. W tabeli Pumas przed Cheetahs i Lions. Bez wygranej wciąż Bulls.
Wiadomo już co stało za odwołaniem meczu Valke z San Clemente Rhinos w Mzansi Challange – okazało się, że na pozór amerykańska ekipa (według wcześniejszych doniesień – partnerstwo kalifornijskich Rhinos z federacją meksykańską) w praktyce miała być południowoafrykańską – w składzie na mecz z Valke znalazło się 18 zawodników Naka Bulls i tylko trzech „prawdziwych” Rhinos. Rhinos z jednej strony tłumaczą się problemami wizowymi, z drugiej strony Naka Bulls chwalą się z przełamywania barier (czuć w tym próbę wejścia do rozgrywek tylnymi drzwiami). W ten weekend rozegrano tylko dwa mecze: namibijscy Welwitschias przegrali z Eagles 22:31, a Valke pokonało Border Bulldogs 64:17. Mecz Simbas z Boland Cavaliers przełożono (czyżby też kłopoty Kenijczyków? – pierwsze ich „domowe” mecze zaplanowano w Kapsztadzie).
Niespodzianka w południowoafrykańskich rozgrywkach uniwersyteckich – Varsity Cup. Sezon tam jeszcze nie dobiegł końca, ale już wiadomo, że bardzo smutny los spotka Tuks z Pretorii. Ekipa, która rok temu wygrała te rozgrywki po raz pierwszy w swojej historii spadnie poziom niżej, do Varsity Shield. Na kolejkę przed końcem sezonu zasadniczego (ostatnia runda dzisiaj) pewna zwycięstwa na tym etapie jest ekipa Eagles z uniwersytetu w Potchefstroom (NWU).
Ponad rok na swoją pierwszą wygraną w Major League Rugby czekała ekipa Dallas Jackals – w swoim drugim sezonie, po 22 porażkach, mimo że w Toronto długo zepchnięta była do obrony, wygrała z tamtejszymi Arrows 14:11. Poza tym liderzy ze wschodu, New England Free Jacks ulegli Utah Warriors 24:26; liderzy z zachodu, niepokonani dotąd Seattle Seawolves, pokonali NOLA Gold 36:35 (mecz zaczął się od przyłożenia już po paru sekundach: https://twitter.com/i/status/1642606404170293248; o wygranej ekipy z północnego zachodu zdecydowało 26 punktów z rzędu w drugiej połowie); a dopiero drugą wygraną w sezonie odnieśli obrońcy tytułu z Nowego Jorku (31:20 nad Rugby ATL).
W Super Rugby Americas osiągnięto półmetek fazy zasadniczej. Przy tej okazji pierwszą porażkę ponieśli obrońcy tytułu – argentyńscy Pampas pokonali urugwajski Peñarol po zaciętym meczu 20:19. Kiepsko radzą sobie ubiegłoroczni wicemistrzowie – chilijski Selknam poniósł kolejną porażkę, tym razem z paragwajską drużyną Yacare. Znów w Glendale przegrali American Raptors – 40:43 z Cobras. Przy okazji – w mediach pojawiły się informacje o możliwości wejścia do Super Rugby Americas od przyszłego nowej drużyny z Ameryki Środkowej – Panama Eagles. Ma to być prywatna inicjatywa przy współpracy z panamską federacją – trudno jednak uwierzyć w sens takiej drużyny na rugbowej niemalże pustyni (raczej można wietrzyć skład wypełniony wyłącznie Argentyńczykami lub zawodnikami z Południowej Afryki).
W gruzińskiej lidze Didi 10 koniec fazy zasadniczej. Najlepszą drużyną tej części sezonu zostało Lelo Tblisi, pragnące wrócić do sukcesów sprzed lat (ostatni raz mistrzem było w 2016). Drugie miejsce dla Charebi Rustawi, a trzecie dla AIA Kutaisi – tu kolejność mogła być odwrotna, ale w ostatniej kolejce AIA uległa walczącemu o utrzymanie Chwamli Tbilisi. Dopiero na czwartym i piątym miejscu ubiegłoroczni finaliści: Batumi (po fatalnym początku sezonu potem było lepiej) i Bolnisi Koczebi, a grono ekip walczących w skomplikowanym play-off uzupełnił Ares Kutaisi.
W Gruzji sezon zmierza do końca, natomiast w Rumunii się zaczyna. Liga Națională de Rugby rozpoczęła rozgrywki w zmienionej formule i zmienionym składzie (odpadła drużyna z Alba Iulia, natomiast w rywalizacji znów pojawiła się ekipa z Konstancy). W pierwszej części sezonu, wiosennej, podział na trzy grupy (najlepsza z pięcioma zespołami, druga z kolejnymi pięcioma i najsłabsza z czterema). Każdy z każdym, mecz i rewanż. Jesienią znów podział na trzy grupy, ale w pomieszanych składach, a na koniec sezonu planowane półfinały i finał. W grupie najlepszych wyraźnie będzie odstawać drużyna z Klużu i dowiódł tego już pierwszy mecz – Steaua wygrała z nią 63:6. W jedynym spotkaniu, w którym zmierzyły się drużyny celujące w tytuł, Timișoara pokonała Dinamo Bukareszt 22:3.
Rozpoczynają się australijskie rozgrywki w poszczególnych stanach. Chyba jako pierwsza, już kilka tygodni temu, ruszyła Australia Zachodnia, natomiast w ten weekend rozpoczęła się rywalizacja w najwyższej klasie rozgrywkowej Nowej Południowej Walii – Shute Shield. Od porażek sezon zaczęły aż trzy z czterech najlepszych drużyn sprzed roku, w tym obaj finaliści: Sydney University przegrało z Northern Suburbs 20:37, a Gordon uległ Southern Districts 7:16.
W Tulonie rozegrano coroczny mecz między drużynami marynarek wojennych Wielkiej Brytanii i Francji. Marine Nationale pokonała Royal Navy 28:6, ale najwięcej mówi się o bójce graczy podczas meczu.
Rozegrano też mecz kwalifikacyjny do mistrzostw Europy U20 – Szwajcaria pokonała Bułgarię 60:0.
Najlepszym graczem niedawno zakończonego Pucharu Sześciu Narodów został Antoine Dupont – zdobył tę nagrodę po raz trzeci (poprzednio w 2020 i 2022), wyrównując rekord Briana O’Driscolla. W najlepszej piętnastce turnieju aż dziesięciu Irlandczyków, ponadto trzech Francuzów (oprócz Duponta Flament – jedyny nieirlandzki gracz młyna – i Penaud) oraz dwóch Szkotów (obaj środkowi – Tuipulotu i Jones).
W Walii wreszcie doszło do podpisania umowy między federacją a czterema zawodowymi ekipami (kontrakty zawarto na sześć lat i znacznie ograniczają finansowanie drużyn, zakładają też wprowadzenie salary cap od kolejnego sezonu).
Jednak tę długo wyczekiwaną informację nieco przyćmiły wieści z jednego z najbardziej znanych walijskich klubów, Llanelli RFC, czterokrotnego mistrza kraju od czasu uruchomienia rozgrywek ligowych przed niespełna ćwierć wieku i zarazem pogromcę All Blacks z 1972. Ogłosił, że w przyszłym roku nie przystąpi do rozgrywek walijskiej Premiership. Wskazuje na zbyt wiele gier (30 meczów w sezonie) przy jednoczesnej konieczności wsparcia Scarlets, które przez część sezonu nie będzie mogło korzystać ze swoich zawodników powołanych na Puchar Świata. W klubie zamierzają skupić się na rozwoju graczy, w najbliższym sezonie nie uczestniczyć w żadnych regularnych rozgrywkach, natomiast proponują powołanie bardziej kompaktowej (8 zespołów), półzawodowej struktury ligowej od 2024 (coś pewnie na kształt Super 6 w Szkocji). Obecnie klub zajmuje ostatnie miejsce w lidze (podobnie było w poprzednim), ale zamierza dokończyć sezon.
Nadchodzą zmiany w London Irish – to jeden z klubów Premiership z dużymi problemami finansowymi (w odpowiedzi na doniesienia prasowe musiał wydać oświadczenie, że nie zalega z żadnymi wypłatami dla członków drużyny i pracowników). Podobno sprzedaż klubu ma nastąpić w najbliższych dniach, a do zawarcia umowy z inwestorem ze Stanów Zjednoczonych brakuje tylko zgody ze strony władz Premiership.
Simon Massie-Taylor, szef Premiership, przyznał, że są prowadzone rozmowy na temat zmniejszenia liczby drużyn w lidze do dziesięciu. Pewne jest jednak, że za rok w lidze pozostanie jeszcze 11 ekip.
Wielkie kontrowersje budzi kontrakt podpisany przez australijską federację z młodą gwiazdą z NRL, Joseph-Aukuso Suaalii. Zaangażowano weń niezwykle wysokie kwoty, niewspółmierne do zarobków jakiegokolwiek rugbysty w tym kraju, które zdaniem wielu lepiej opłacałoby się zainwestować w szkolenie młodych graczy i popularyzowanie sportu; co więcej – tak wysokie wynagrodzenie to cios dla młodych gwiazd Super Rugby wychowanych w rugby union (jak Max Jorgensen), dostających niepomierne mniejsze wypłaty. Z drugiej strony, zwolennicy tego kontraktu wskazują, że Suaalii będzie magnesem przyciągającym do rugby union, wielką gwiazdą i jego obecność będzie miała wielką wartość marketingową. Oby tak było – mówimy przecież o 19-latku.
Eddie Jones powołał swoją pierwszą reprezentację Australii na kwietniowe treningi. Suaalii jeszcze jest w niej nieobecny, ale jest za to jeden z tegorocznych debiutantów w Super Rugby, wspomniany wyżej zaledwie 18-letni Max Jorgensen. Spośród znanych nazwisk zwraca uwagę pominięcie Noaha Lolesio.
Wiele wskazuje na to, że w tegorocznych mistrzostwach Azji wystąpi na wszystkich poziomach tylko 10 drużyn (tuż przed pandemią było ich 19). Ma zabraknąć m.in. Chin i Tajlandii (skupiających się w tym roku na siódemkach) czy Sri Lanki. W tej sytuacji Azjaci zapewne zrezygnują z czwartego poziomu rozgrywek. Na pierwszym mają zagrać Hongkong, Korea i Malezja, na drugim Filipiny, Pakistan, Singapur i ZEA (impreza ma się odbyć w Pakistanie, który właśnie awansował na ten poziom), a na trzecim Indie, Katar i Kazachstan.
Kłopoty w Maroku. Kraj, którego reprezentacja biła się kiedyś z najlepszymi ekipami z Europy (no, z drugiego poziomu), rywalizował w Afryce z sukcesem z Namibią, zawieszony w strukturach Rugby Afrique, został także zawieszony w prawach członka World Rugby.
Z wywiadu udzielonego przez wiceprezesa hiszpańskiej federacji wynika, że planują tam nie tylko budowę nowego rugbowego stadionu w stolicy (na 15 tys. widzów), ale także myślą o organizacji Pucharu Świata w 2035. W bliższej perspektywie – podobno w Hiszpanii ma zostać zorganizowany jesienią turniej z udziałem Stanów Zjednoczonych, Kanady i Brazylii (a zatem ekip, które ominął awans na Puchar Świata).
Z wieści transferowych:
- zaledwie 30-letni Stuart Hogg, który podczas Pucharu Sześciu Narodów świętował swój setny występ w reprezentacji, ogłosił, że po Pucharze Świata w Rugby przejdzie na sportową emeryturę;
- reprezentant Anglii Ollie Hassell-Collins po tym sezonie przejdzie z London Irish do Leicester Tigers;
- Jack Willis przedłużył kontraktu z Tuluzą, co zamyka mu drogę do reprezentacji Anglii – być może już na Pucharze Świata nie będzie mógł wystąpić (dotąd korzystał z wyjątku związanego z koniecznością szukania pracodawcy po upadku swojego poprzedniego klubu).
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:
Anglia:
- Ethan Sikorski (North Walsham RFC, National League 2 East): cały mecz przeciwko Dorking, przegrany 19:48. Jego ekipa jest nieustająco przedostatnia w lidze;
- Jakub Kijak (Bournville RFC, Natonal League 2 West): godzina na boisku w meczu ze Stourbridge, wygranym 34:33. Bournville jest dwunaste w stawce czternastu drużyn.
Francja:
- Aleksander Nowicki (RC Hyères Carqueiranne La Crau, Nationale 1): na ławce rezerwowych zaczął mecz z Blagnac, przegrany 20:33. RCHCC zajmuje dwunaste miejsce w czternastozespołowej lidze;
- Kamil Bobryk (CS Vienne Rugby, Nationale 2 – grupa 1): zagrał drugą połowę w meczu z liderami ligi z Nîmes, przegranym 20:24. Vienne zajmuje piąte miejsce w lidze;
- Mateusz Bartoszek (RC Bassin d’Arcachon, Nationale 2 – grupa 2): rozegrał cały mecz przeciwko Niort, przegrany 6:15. RCBA jest dziewiąte w tabeli;
- Quentin Cieslinski (ASV Lavaur, Fédérale 1 – grupa 3): zagrał ostatnie pół godziny spotkania z Castelnaudary, zremisowanego dzięki karnemu przyłożeniu z ostatniej akcji 25:25. Lavaur zajmuje dziesiątą lokatę w grupie;
- Jędrzej Nowicki (CA Pontarlier, Fédérale 2 – grupa 1): również remis w meczu drużyny Jędrzeja Nowickiego, który zagrał ostatnie 20 minut przeciwko XV de la Dombes. Padł wynik 16:16, a CAP jest w środku ligowej stawki, na siódmym miejscu.
Irlandia:
- Dominik Morycki (Enniscorthy RFC, All-Ireland League D2B): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Malahide, wygranym 17:10. Dzięki temu zwycięstwu Enniscorthy awansowało z ostatniego na przedostatnie miejsce w lidze.
Szkocja:
- Zenon Szwagrzak (Selkirk RFC): zaczął na ławce rezerwowych mecz drugiej rundy pucharu Szkocji, wygrany 38:7 z Musselburgh. Selkirk awansowało do ćwierćfinału, gdzie zmierzy się z Ayr;
Szwajcaria:
- Kacper Ławski (RC Yverdon): w podstawowym składzie swojej drużyny w pierwszym meczu w rundzie wiosennej ligi przeciwko Grasshopper Club Zurich, zremisowanym 19:19. Yverdon pozostało drugie w tabeli, wyprzedzane tylko przez swoich rywali z tego weekendu.
Zapowiedzi
Za tydzień weekend świąteczny. Na międzynarodowej arenie kolejny turniej World Rugby Sevens Series, męski w Singapurze. W Europe w decydującą fazę wchodzą europejskie puchary – w ten weekend zostaną rozegrane ćwierćfinały Champions Cup i Challenge Cup. W Super Rugby w święta tylko cztery spotkania.
W kraju trzynasta kolejka Ekstraligi (Arka Gdynia – Posnania, Budowlani Lublin – Pogoń Siedlce, Budo 2011 Aleksandrów Łódzki – Juvenia Kraków i Lechia Gdańsk – Orkan Sochaczew).
Ps.
Do poczytania dla odmiany o szponach do redakcji „Prosto z autu”: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=pfbid0Y5RSCzF5SfU7CqJAwtoKC7CFwpobmvp8HYnieoeGkkFqV6XG2jbezUsJsBBWmQ1Nl&id=100077554836370 🙂
Dzięki za dobrą lekturę i cieszę się, że mogłem Cię czymś zaskoczyć:)
Tu jest drugie przyłożenie Penaud: https://twitter.com/ChallengeCup_/status/1641904389953839104
Tak, kuriozalna sytuacja.
Właśnie, dzięki wielkie 🙂