Dubliński sen rozwiany: po porażce w półfinale URC przyszła przegrana w finale Champions Cup. Francuskie La Rochelle odwróciło losy meczu i odrobinę nieoczekiwanie obroniło główne trofeum w europejskim klubowym rugby. I właśnie roszelczycy zachowali szansę na podwójną koronę. Poza tym Biało-Zielone trzynasty raz z rzędu zostały mistrzyniami kraju, a kibice ostrzą sobie zęby na ogłoszony właśnie na 17 czerwca mecz naszej męskiej reprezentacji z Gruzją.
Ekstraliga
W Ekstralidze rozegrano przedostatnią kolejkę rundy zasadniczej. Wielkiej stawki już nie było – nikt zapewne z ligi nie spadnie, a ekipy z czołówki walczą wyłącznie o to, aby zapewnić sobie rozgrywanie meczów fazy play-off na swoim boisku. I żadna z nich nie zamierza pozostawiać nic przypadkowi – wszystkie w ten weekend wygrały (no, Budo 2011 walkowerem, bo miało grać ze Skrą) i układ tabeli pozostał niezmieniony.
W sobotę odbyło się tylko jedno spotkanie, pomiędzy dwoma najsłabszymi drużynami ligi. W Siedlcach Pogoń Awenta podejmowała Posnanię i nie dała gościom najmniejszych szans. Gospodarze zdobyli 12 przyłożeń, z czego aż pięć zapisał na swoje konto obrońca Kacper Skup, który punktowanie zaczął po zaledwie jednej minucie gry, a w czwartej minucie zaliczył drugie przyłożenie (oba po szybkich kontrach). Zdobył też trzecie przyłożenie swojej ekipy, a dopiero wtedy odpowiedzieli poznaniacy szybkim atakiem po przechwycie Jesusa Canizalesa. Do przerwy było już jednak 42:7. Początek drugiej połowy Skup zaczął od piątego przyłożenia, a im bliżej końca, tym punkty dla Pogoni padały częściej (przerwał tę serię tylko Bartosz Kubalewski). Choć w ostatnich 10 minutach grali w trzynastkę, a czerwoną kartkę zobacyzł Kacper Boruc. Skończyło się rezultatem 82:12. Warto zwrócić uwagę, że jeden z kopów z podwyższeń wykonał dla siedlczan młynarz, Adrian Chróściel.
W niedzielnych meczach wygrane faworytów, choć dalekie od pogromów. W Lublinie Edach Budowlani grali z Lechią Gdańsk, która wciąż czeka na wygraną z którymś z zespołów czołówki. Początek meczu był wyrównany, nawet z lekkim wskazaniem na gdańszczan. Co prawda klarownych sytuacji do przyłożeń nie było, ale obie ekipy atakowały i miały szansy z karnych – tylko jedną wykorzystał Paweł Boczulak i długo wynik brzmiał 0:3. Dopiero w końcówce pierwszej połowy pojawiły się przyłożenia – oba zdobyli lublinianie i do przerwy prowadzili 12:3. Po przerwie gospodarze nadal atakowali i zaowocowało to pięcioma punktami Grzegorza Szczepańskiego po indywidualnym przeboju. Chcieli zdobyć czwarte przyłożenie, ale kilka ataków zakończyło się niepowodzeniem, a tymczasem przyłożeniem odpowiedzieli gdańszczanie i przy dłuższym pobycie pod polem punktowym lublinian byli bliscy kolejnego. Lublinianie wyszli jednak spod presji, a pod sam koniec meczu zdobyli wreszcie bonusowe przyłożenie – lechistom czasu starczyło na szybki atak zakończony pięcioma punktami Roberta Wójtowicza i mecz skończył się wynikiem 24:15 dla gospodarzy.
Budowlani zrobili swoje i mogli liczyć na potknięcie Orkana Sochaczew w Krakowie. Jednak obrońcy tytułu mistrzowskiego w pierwszej połowie meczu z Juvenią zdominowali gospodarzy, pokazywali ładne, szybkie ataki, nie pozwalali krakowianom na stworzenie jakiegokolwiek zagrożenia, zdobyli cztery przyłożenia (trzy na początku spotkania, czwarte tuż przed przerwą; podobać się mogła zwłaszcza akcja Jonathana O’Neilla, po której punkty zdobył Andre Meyer), i tylko kłopotom Pietera Steenkampa z podstawki przy silnym wietrze Juvenia zawdzięczała, że przegrywa tylko 0:24. Po przerwie sochaczewianie dorzucili piąte przyłożenie, ale wtedy przebudziła się Juvenia. Zaczął Riaan van Zyl ładną indywidualną akcją, a potem krakowianie walczyli o kolejne przyłożenia – przeważali na boisku, zwłaszcza dominowali w młynach dyktowanych. Ostatecznie zdobyli trzy przyłożenia, a na koniec wynik spotkania w jednej z nielicznych akcji sochaczewian w tej części spotkania ustalił Pieter Steenkamp – Juvenia przegrała z Orkanem 21:36.
A w Trójmieście mieliśmy derby – Arka Gdynia grała z Ogniwem Sopot. I tu również pierwsza połowa ułożyła się po myśli faworytów – szybko zdobyli pierwsze przyłożenie (świetne zwody Keitha Chiwary) i choć gdynianie odpowiedzieli dwoma karnymi Dawida Banaszka, Ogniwo chwilę potem znów odskoczyło po dwóch błyskawicznych akcjach. Po niewiele ponad kwadransie było 6:19, a pierwsza połowa skończyła się wynikiem 6:29. Ogniwo już w tym momencie właściwie zrealizowało swój plan – było praktycznie pewne zwycięstwa i to z bonusem za cztery przyłożenia. Na dodatek drugą połowę meczu zaczęło od kolejnego, piątego przyłożenia i miało już 30 punktów przewagi. Oddało inicjatywę w grze gdynianom i ci to wykorzystali do zdobycia aż trzech przyłożeń (pierwsze po nieoczekiwanym błędzie sopocian przy rozegraniu autu). Jednak losów meczu nie byli w stanie przechylić na swoją korzyść i przegrali 23:39. Szkoda tylko, że nieco kłopotliwie było z oglądaniem transmisji tego spotkania z powodu podobnych koszulek obu zespołów.
W ligowej tabeli w zasadzie bez zmian.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Ogniwo Sopot | 17 | 74 |
2. | Budo 2011 Aleksandrów Łódzki | 17 | 72 |
3. | Orkan Sochaczew | 17 | 60 |
4. | Edach Budowlani Lublin | 17 | 60 |
5. | Lechia Gdańsk | 16 | 41 |
6. | Juvenia Kraków | 17 | 33 |
7. | Arka Gdynia | 16 | 20 |
8. | Pogoń Awenta Siedlce | 17 | 19 |
9. | Posnania | 17 | 10 |
10. | Up Fitness Skra Warszawa | 17 | –62 |
Heineken Champions Cup
Najważniejszym rugbowym pojedynkiem tego weekendu na świecie był niewątpliwie finał Heineken Champions Cup – pojedynek Leinsteru i La Rochelle, którego stawką było miano najlepszej klubowej ekipy Europy. Leinster miał przewagę swojego boiska, na dodatek Leo Cullen nie tylko wpuścił na boisko tych graczy, którym tam nieszczęśliwie pozwolił odpoczywać przed tygodniem (aż 13 zmian w porównaniu z meczem z Munsterem), ale mógł też skorzystać z wracającego po kontuzji Jamesa Lowe’a. Ronan O’Gara aż tak głębokiego składu nie miał, ale i tak to on był górą w tym pojedynku, a La Rochelle zostało piątą drużyną w historii rozgrywek, która potrafiła obronić puchar mistrzów.
Początkowo jednak na sukces La Rochelle się nie zanosiło. Już w pierwszej minucie gry Leinster po maulu autowym zdobył przyłożenie, a po niewiele ponad 10 minutach miał ich na koncie już trzy (dwa z nich zdobył Dan Sheehan) i prowadził 17:0. Ross Byrne zawodził z podwyższeń, ale zrehabilitował się w dalszej części drugiej połowy, gdy jego karne pomogły Irlandczykom utrzymać przewagę nad Francuzami – ci zdobyli dwa przyłożenia i do przerwy gospodarze prowadzili 23:14. Na początku drugiej połowy drużyny wymieniły się karnymi – zrobiło się 26:20 i ten wynik trwał dłuższy czas. Roszelczycy zwiększali presję, aż wreszcie po wielu fazach gry przy polu punktowym gospodarzy zdobyli przyłożenie. Podwyższenie dało im jednopunktową przewagę, a na dodatek z boiska zszedł z żółtą kartką Ronan Kelleher. Moment później siły się wyrównały – żółty kartonik zobaczył Jonathan Danty, a Leinster zagościł w polu 22 m La Rochelle. I parł do przyłożenia, wydawało się ono nieuniknione, ale fatalny błąd w czyszczeniu w rucku popełnił Michael Ala’alatoa, znokautował przeciwnika i zobaczył czerwoną kartkę, a sędzia podyktował karnego dla La Rochelle. Zostały niespełna dwie minuty gry, Leinster piłki już nie zdołał odzyskać i skończył mecz porażką 26:27. Zbyt wiele kosztowały go karne popełniane pod koniec meczu, a ponadto po świetnym początku pozwolił na zbyt wiele rywalom.
Kapitan La Rochelle, Grégory Alldritt został wybrany nie tylko najlepszym zawodnikiem tego spotkania, ale został też drugim Francuzem, który sięgnął po tytuł najlepszego gracza sezonu EPCR – warto pamiętać, że pierwszą taką nagrodę, przed trzynastu laty (choć wtedy przyznaną nie za sezon, ale za pierwsze piętnaście sezonów europejskich pucharów) zdobył Irlandczyk Ronan O’Gara, obecnie trener roszelczyków.
Podobno przy okazji finału omawiano format turnieju na kolejny sezon. Jest propozycja porzucenia dziwacznego formatu fazy grupowej z dwoma grupami po 12 zespołów. Zastąpić je mają cztery grupy po sześć drużyn, w których każda ekipa grałaby po cztery mecze (nie zagrałaby jedynie z przeciwnikiem pochodzącym z tej samej ligi). Nadal niestety ma być zachowana zasada, że i tak większość drużyn (16) awansuje do play-off. W Challenge Cup miałyby być trzy grupy po 8 ekip (a więc tu format nadal byłby dziwny), a do 12 drużyn awansujących do play-off dołączyłyby cztery z Champions Cup. Jeśli taka liczba drużyn okazałaby się prawdziwa, przekraczałaby liczbą drużyn z Premiership, URC i Top 14, a więc byłaby szansa na miejsce dla ekip z drugiego szeregu. Jest jednak omawiane także zmniejszenie liczby drużyn w Champions Cup do 18 (w dalszej perspektywie, od 2024), zmiana podziału miejsc między ligi (liczba drużyn w Premiership nieustannie spada i mało kto tam nie awansuje do najbardziej elitarnych rozgrywek w Europie) i wreszcie pomysł rozgrywania finałów w Stanach Zjednoczonych (oferty na finały w 2025 i 2026 ponoć pochodzą z 12 różnych krajów).
European Rugby Challenge Cup
W finale pucharu o niższej randze, Challenge Cup, po swoje pierwsze trofeum na tym poziomie sięgnął francuski Tulon (nieco pewnie łagodząc żal po niemal już całkiem straconej szansie na play-off we francuskiej lidze). W Dublinie gracze z Lazurowego Wybrzeża zaczęli od mocnego uderzenia, w ciągu pierwszych dwudziestu paru minut zdobywając trzy przyłożenia i wychodząc na prowadzenie 21:0. I to pomimo utraty już po kilku minutach gry Dana Biggara. Jego obowiązki w zakresie kopów przejął łącznik młyna Baptiste Serin, który nie tylko pewnie wykonywał podwyższenia, ale i zapisał na swoje konto dwa przyłożenia (w tym pierwsze w meczu: https://twitter.com/i/status/1659639392393220096). Trzecie ze zdobytych przez tulończyków było dziełem włoskiej legendy, Sergio Parisse – to był jego ostatni mecz w barwach Tulonu i kto wie, czy nie w ogóle ostatni w karierze (wciąż liczy na szansę na szósty występ na Pucharze Świata, ale zanosi się na to, że może jej nie dostać). Glasgow Warriors przebudzili się pod koniec pierwszej połowy, ale mimo długiej presji, punktów nie zdobyli. W drugiej połowie najpierw TMO uratowało ich przy przyłożeniu Charlesa Ollivona, a potem nadzieję dało im przyłożenie Kyle’a Steyna zdobyte po kwadransie gry. Ale Szkoci nie poszli za ciosem, natomiast Francuzi, mimo braku na boisku kontuzjowanego Serina (a stracili też kilku innych graczy wskutek HIA), dorzucili kolejne przyłożenia, grzebiąc nadzieje graczy z Glasgow na sukces. Przyłożeń pod koniec meczu było zresztą sporo, a ostatecznie Tulon wygrał 43:19. A znakomity występ zaliczył nie tylko Serin, ale także wybrany najlepszym zawodnikiem spotkania Cheslin Kolbe (świetny zarówno w ataku, jak i w obronie).
Super Rugby Pacific
W trzynastej kolejce Super Rugby Pacific najciekawiej zapowiadało się spotkanie liderów, Chiefs, z trzecimi Hurricanes. Na zwycięskie drogi wrócili po niespodziewanej przegranej sprzed tygodnia gracze z Hamiltonu, którzy wygrali ten mecz 23:12. Trochę przeszkadzał ulewny deszcz, a lepiej poradzili sobie z nim gospodarze, którzy w pierwszej połowie zdobyli dwa przyłożenia i do przerwy prowadzili 10:0. Po przerwie powiększyli przewagę do 17 punktów, a choć stołeczna ekipa, osłabiona brakiem odpoczywających reprezentantów kraju, odpowiedziała świetnym przyłożeniem Josha Moorby’ego (https://twitter.com/i/status/1659843529886015489), Damian McKenzie kopami utrzymał przewagę gospodarzy.
Australijscy Reds nie poszli za ciosem i nie pokonali drugiej z rzędu nowozelandzkiej drużyny, mimo że wrócili na swoje boisko. Grali w ten weekend z Blues i mimo że kontuzji nabawił się kolejny gracz gości, Beauden Barrett (na początku drugiej połowy, natomiast pod koniec pierwszej zdążył zdobyć przyłożenie, a przy pierwszym swojej drużyny zaliczył kluczowe podanie), przegrali 26:45. Dużo o tym spotkaniu mówi jedna statystyka: aż 31 chybionych szarż w wykonaniu graczy ekipy z Queenslandu.
Poza tym:
- Moana Pasifika była bez szans w starciu z Crusaders, przegranym 7:41 (już do przerwy było 0:29);
- Higlanders wygrali z Rebels 20:17 (Nowozelandczycy byli bliscy utraty kolejnych punktów w starciu drużynami australijskimi, ale karny w doliczonym czasie gry dał im zwycięstwo);
- Waratahs przesądzili o swoim awansie do play-off wygrywając czwarty mecz z rzędu, tym razem z Fijian Drua 32:18 (emocjonujący mecz, rozstrzygnięty w końcówce; znów błyszczał młody australijski obrońca Max Jorgensen, a ozdobą meczu była ta fantastyczna akcja Tahs: https://twitter.com/i/status/1659880950325542912; nieco gorzej z ciut inną akcją – za ten atak na Michaela Hoopera sędzia tylko podyktował karnego: https://twitter.com/i/status/1659869284246622211);
- a na koniec kolejki Western Force niespodziewanie wygrało z Brumbies 34:19 (jednak Brumbies przyjechali do Perth bardzo osłabieni; gospodarze prowadzili już po 25 minutach 21:0 i choć potem ekipa z Canberry odrabiała straty, rozstrzygnęli spotkanie dorzucając 10 punktów w końcówce meczu).
Do rozegrania pozostały już tylko dwie kolejki. Sześć drużyn jest pewnych awansu do play-off (cztery nowozelandzkie i dwie australijskie), a o pozostałe miejsca walkę toczy pięć ekip (bez szans jest tylko ostatnia Moana Pasifika). Po tym weekendzie najbliżej awansu z tej grupy są Reds i Western Force.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Chiefs | 12 | 50 |
2. ↑↑ | Crusaders | 12 | 42 |
3. ↓ | Brumbies | 12 | 41 |
4. ↑ | Blues | 12 | 38 |
5. ↓↓ | Hurricanes | 12 | 37 |
6. | Waratahs | 12 | 31 |
7. | Reds | 12 | 23 |
8. | Western Force | 12 | 22 |
9. ↑↑ | Highlanders | 12 | 19 |
10. ↓ | Fijian Drua | 12 | 17 |
11. ↓ | Rebels | 12 | 16 |
12. | Moana Pasifika | 12 | 3 |
World Rugby Sevens Series
Ostatni turniej sezonu rozegrano w Londynie w formacie odbiegającym od poprzednich i dającym przedsmak tego co nas czeka w przyszłym sezonie – o punkty WRSS walczyło tylko 12 stałych uczestników serii – 11 najlepszych w klasyfikacji po ostatnim turnieju w Tuluzie oraz ostatnia Japonia (która już została zdegradowana). W oddzielnej grupie o utrzymanie w serii walczyły ekipy z miejsc od 13. do 15. – były to Urugwaj, Kenia i Kanada, a do rywalizacji z nimi włączona została reprezentacja Tonga, która wygrała challengera ze Stellenbosch. Tongijczycy już po dwóch porażkach pierwszego dnia stracili szansę na awans do WRSS, pozostałe trzy ekipy odniosły po dwa zwycięstwa. Najgorszy stosunek punktowy miał z nich Urugwaj, więc w finale zagrała Kenia z Kanadą. Lepsza okazała się Kanada, która wygrała 12:7 decydujące przyłożenie zdobywając na koniec spotkania. Kenia opuszcza WRSS po 20 latach stałej obecności na tym poziomie.
Zwycięzca cyklu był już wcześniej znany (Nowa Zelandia zaklepała sobie pierwszą lokatę, Argentyna zaś praktycznie już drugą), toczyła się natomiast walka o trzecie miejsce (Francja rywalizowała z Fidżi) oraz o piąte, ostatnie spośród tych dających awans na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Już w fazie grupowej jedna z zagadek została rozwiązana – szanse na awans do Paryża z WRSS stracili Blitzboks, którzy w swojej grupie (niezwykle silnej, z Nowozelandczykami, Brytyjczykami i Amerykanami) zajęli trzecie miejsce, na dodatek najgorsze spośród trzecich drużyn w grupach i nie awansowali do ćwierćfinału w przeciwieństwie do rywalizujących z nimi o kwalifikację olimpijską Australijczyków i Samoańczyków. Samoa i Australia dalej konkurowały – nadzieję Samoańczykom dała wygrana w ćwierćfinale nad Brytyjczykami przy jednoczesnej porażce Australijczyków z Fidżi. Samoa ostatecznie w półfinale uległa tylko trzema punktami Argentynie, a w meczu o brąz pokonała pewnych już triumfu w całym cyklu Nowozelandczyków 24:19 (decydujące przyłożenie zdobywając na koniec meczu). Do zrównania się Australijczykami, którzy ostatecznie zajęli siódme miejsce w turnieju, brakło im jednak jednego punktu i to Wallabies zdobyli kwalifikację na igrzyska do Rio.
Po trzecie miejsce w cyklu, za plecami Nowej Zelandii i Argentyny, sięgnęli mistrzowie olimpijscy z Fidżi. Po wygranych z Australią i Nową Zelandią (19:17 po emocjonującym meczu z szaloną końcówką: https://twitter.com/i/status/1660279014890835968) w finale ulegli Argentynie 14:35. Ich rywale do podium w cyklu, Francuzi, przegrali już w ćwierćfinale (dla odmiany 17:19 z Nową Zelandią, do dogrywki brakło im skutecznego podwyższenia na koniec meczu – urugwajski sędzia odgwizdał koniec spotkania uznając, że Francuz za długo zwlekał z kopem, ale Francuz czekał, aż rywale przestaną chodzić w obszarze między nim a bramką) i zajęli piąte miejsce.
Argentyna po raz trzeci wygrała turniej w tym sezonie – w ostatnich ośmiu z nich dzieliła się zwycięstwami tylko z Nową Zelandią.
World Rugby Sevens Series zapada teraz w letni sen, wróci jesienią w zmienionym formacie (po 12 zespołów wśród kobiet i mężczyzn, ponadto po 7 turniejów – a więc w przypadku mężczyzn sporo mniej niż obecne jedenaście), natomiast w najbliższym czasie miłośnicy siódemek będą emocjonować się mistrzostwami kontynentów i kwalifikacjami olimpijskimi.
Z kraju
Ogromne wyzwanie stanie przed piętnastkową reprezentacją Polski – PZR ogłosił, że 17 czerwca w Łodzi Polacy zagrają z Gruzją. Święto dla rugby w naszym kraju i to niezależnie od tego, czy będziemy mieli do czynienia z oficjalnym testem czy nie.
Ostatni turniej mistrzostw Polski kobiet w rugby 7 rozegrano w Warszawie. Medale były rozdane już w praktyce wcześniej, ale mimo to (a może właśnie dlatego?) zobaczyliśmy chyba najciekawszy turniej w sezonie. Biało-Zielone Ladies Gdańsk, które w tym sezonie nie przegrały ani jednego spotkania, a w tym turnieju gromiły Black Roses Posnanię i Budowlane Łódź odpowiednio 61:0 i 68:0, nieoczekiwanie w fazie grupowej uległy Legii Warszawa i to aż 7:24. Obie te ekipy spotkały się ponownie w finale turnieju i znów to legionistki początkowo przeważały – do przerwy prowadziły 10:0, a mogły wyżej (spudłowane dwa podwyższenia na wprost słupów). Po przerwie jednak gdańszczanki dominowały, szybko zdobyły dwa przyłożenia i wyszły na prowadzenie 12:10. Do końca gra toczyła się już na połowie warszawianek, i choć Biało-Zielone więcej punktów nie zdobyły, dowiozły wygraną do końca i zwycięstwem w turnieju niejako przypieczętowały swoje mistrzostwo – trzynaste z rzędu. Srebro zdobyła Legia Warszawa, brąz zaś Black Roses Poznania (czyli kolejność taka sama jak dwóch poprzednich latach). Poznanianki w ten weekend zajęły zresztą czwarte miejsce, dwukrotnie przegrywając z Budowlanymi Łódź. I ligę w warszawskim turnieju ponownie wygrała Legia II Warszawa (w finale wygrała z krakowskimi Bestiami), a II ligę Atomówki z Łodzi.
W ostatniej kolejce rundy zasadniczej II ligi toczył się korespondencyjny bój o drugie miejsce w lidze, dające awans do finału. Watasze Zielona Góra do osiągnięcia tego celu wystarczył choćby punkt bonusowy, ale grała z najlepszą drużyną ligi, rezerwami Budowlanych Lublin. Do celu zielonogórzanom brakło niewiele, Wataha przegrała 19:28. Swoją szansę wykorzystało natomiast Rugby Wrocław, które pokonało Rugby Ruda Śląska 61:0 i wskoczyło na drugie miejsce, dające prawo gry w finale. Świetna końcówka sezonu wrocławian, którzy przecież bardzo długo byli w lidze na przedostatnim miejscu (a z kolei Wataha aż do tego ostatniego weekendu była nieustannie na jednym z dwóch pierwszych miejsc). W ostatnim meczu kolejki Res Energy RT Olsztyn pokonało Miedziowych Lubin 67:0 – lubinanie przyjechali do Olsztyna zaledwie w piętnastu, a zwraca uwagę 26 punktów (w tym 4 przyłożenia) Karola Stryjka. W finałowym dwumeczu ligi zagrają rezerwy Budowlanych z Rugby Wrocław. W niedawnym spotkaniu tych drużyn, rozgrywanym w Lublinie, górą byli wrocławianie.
W Łodzi rozdano medale mistrzostw Polski juniorów. Po raz czwarty z rzędu i dwudziesty drugi w historii po złoto sięgnęli Budowlani Łódź (to zarazem ich czterdziesty medal w tych rozgrywkach), którzy w finale pokonali (podobnie jak rok temu) Juvenię Kraków 17:8. Brąz przypadł Arce Gdynia, która rozgromiła 70:5 Budowlanych Lublin.
Ze świata
Zanim ruszą kobiece mistrzostwa Oceanii (rozgrywane w Gold Coast), towarzyskie spotkanie rozegrały kobiece reprezentacje Australii i Fidżi. Mecz ten był okazją do pożegnania się z rugby kapitan drużyny Wallaroos, Shannon Perry, złotej medalistki olimpijskiej z Rio de Janeiro. I było to pożegnanie zwycięskie – choć Fidżyjki liczyły na rewanż za ubiegłoroczną porażkę, od początku meczu Australijki miały przewagę, do przerwy po dwóch przyłożeniach prowadziły 10:0, a ostatecznie wygrały 22:5.
Rozegrano też dwa pierwsze mecze kobiecych mistrzostw Afryki (rozgrywane systemem kołowym w Antananarywie). W pierwszej kolejce Południowa Afryka rozgromiła Kamerun 87:0, natomiast gospodynie uległy Kenijkom 20:29 (z trybun Stade Makis wspomagał Malgaszki prezydent kraju). Następne kolejki spotkań w środę i niedzielę.
W półfinałach francuskiej ligi Pro D2 wygrały ekipy, które lepiej zakończyły sezon zasadniczy i w tych spotkaniach miały przewagę swojego boiska. Zdecydowanie najlepsza drużyna fazy ligowej, Oyonnax, pokonała Vannes 26:21, choć bretończycy o zwycięstwo walczyli do samego końca. Z kolei Grenoble po zaciętym spotkaniu pokonał Mont-de-Marsan 36:27. Poznaliśmy też drużyny, które w Pro D2 zajmą miejsce zdegradowanych Massy i Carcassonne. Z Nationale 1 awansują Dax (mimo porażki w rewanżu dwumeczu z Blagnac – zaliczka z pierwszego spotkania wystarczyła) i Valence Romans (dwukrotnie wygrało z Albi).
W finale Japan Rugby League One niespodzianka: Kubota Spears nie tylko pierwszy raz zagrali w finale mistrzostw kraju, ale także pierwszy raz w historii po to mistrzostwo sięgnęli, mimo że zdecydowanym faworytem spotkania wydawała się ekipa obrońców tytułu, liczących na trzecie złoto z rzędu, Saitama Wild Knights. Ponad 40 tys. widzów na Stadionie Narodowym w Tokio obserwowało zwycięstwo ekipy z Tokyo-Bay 17:15. Do przerwy punkty padały tylko z karnych, a Bernard Foley dał prowadzenie Spears 9:3. W drugiej połowie przyłożenia zaczęli zdobywać Wild Knights i na kwadrans przed końcem wyszli na prowadzenie 15:12. Spears odpowiedzieli swoim jedynym przyłożeniem w meczu, a potem do końca spotkania bronili wyniku. Brąz przypadł Yokohama Canon Eagles (także największy sukces drużyny w historii), którzy po wyrównanym meczu pokonali Tokyo Sungholiath 26:20 (jedno z przyłożeń zaliczył Faf de Klerk). A przy okazji obrazek z półfinału sprzed tygodnia – w roli głównej Yu Tamura z Yokohama Canon Eagles: https://twitter.com/i/status/1658434622970032131.
W walijskiej Premiership na koniec sezonu niespodzianka: zwycięzca sezonu zasadniczego i obrońca tytułu mistrzowskiego, Cardiff, w finale play-off musiał uznać wyższość ekipy z maleńkiego Llandovery (nieco ponad 2 tys. mieszkańców), które sięgnęło po tytuł mistrzów Walii po raz pierwszy w historii. Stołeczna ekipa przegrało na Cardiff Arms Park 8:24.
W finale ligi belgijskiej Dendermonde pokonało La Hulpe 36:27. Odzyskało tytuł mistrzowski po pięcioletniej przerwie (w tym okresie dwa razy go nie przyznano, a dwa razy zgarnęło go La Hulpe) po świetnym sezonie, w którym poniosło tylko jedną porażkę (w ostatnim meczu rundy zasadniczej, właśnie z La Hulpe).
Mistrzem czeskiej Extraligi trzeci raz z rzędu (a dziesiąty w historii) została drużyna RC Říčany, która w finale wygrała ze Spartą Praga 16:9. Po tym sezonie Extraligę czeka reorganizacja: liczba drużyn spadnie z ośmiu do sześciu. Dwie ostatnie ekipy w tym sezonie (Slavia Praga i Zlín) żegnają się z elitą, a te z miejsc piątego i szóstego (Dragon Brno i Praga) czekają w najbliższym czasie baraże o utrzymanie z dwoma najlepszymi zespołami zaplecza ekstraklasy – a są nimi Přelouč i austriacki Donau Wiedeń.
A w ten weekend Donau Wien grał mecz o mistrzostwo Austrii. Przegrał z Vienna Celtic 14:39. Z kolei mistrzostwo Węgier po rocznej przerwie odzyskała najbardziej utytułowana ekipa w tym kraju, Esztergomi Vitézek. Ostrzychomczycy pokonali w finale obrońców tytułu sprzed roku, Gorillák Szeged, 36:32, a triumfowali w lidze po raz szesnasty.
W portugalskiej Divisão de Honra znów nie będzie obrony tytułu mistrzowskiego – ostatni raz zdarzyło się to w 2016, a od tego czasu sześcioma mistrzostwami podzieliło się aż pięć drużyn. W półfinałach ubiegłoroczny mistrz, Belenenses, nawet nie zagrał, bo w ćwierćfinale nieoczekiwanie uległ Benfice. W finale zmierzą się Direito (trzeci finał z rzędu, w półfinale pokonał Benfikę 28:11) i Cascais (pokonało Agronomię 32:23, na mistrzostwo czeka od lat 90.).
W pierwszych meczach decydującej fazy holenderskiej Ereklasse Eemland z Utrechtu pokonało Haarlem 31:25, a Haagsche wygrało z 't Gooi 31:24. W grupie walczących o utrzymanie uratował ligowy byt DIOK, który zdobył dwa ostatnie mistrzostwa i fatalnie zaczął sezon.
Rozpoczęła się wreszcie pucharowa faza rozgrywek w hiszpańskiej División de Honor. W niedzielę rozegrano ćwierćfinały, a górą z nich wyszli w każdym przypadku gospodarze, wyżej klasyfikowani po drugiej fazie ligowej. Z grona ubiegłorocznych półfinalistów w tym roku do czołowej czwórki awansował tylko jeden – obrońcy tytułu, Santboiana. W ten weekend pokonali Barcelonę 38:31 w najbardziej zaciętym z wszystkich ćwierćfinałów (jeszcze wraz z wybiciem 80. minuty na tablicy wyników był remis). W półfinale zmierzą się z Ciencias z Sewilli, które wyeliminowało jedną z czołowych ekip ostatnich lat, El Salvador. W drugim półfinale VRAC, marzące o odzyskaniu tytułu mistrzowskiego po roku przerwy, zagrają w kastylijskim pojedynku z Burgos. Na drugim froncie ligowym rozegrano pierwsze spotkanie finałowego dwumeczu – Alcobendas, karnie zdegradowane z ligi przed rokiem, pokonało Independiente Santander, ale tylko 30:28. W rewanżu zagra jednak na własnym boisku.
W Currie Cup bezpośrednie pojedynki zespołów z czołowej czwórki i porażki tych wyżej notowanych. Western Province pokonało Pumas 22:14, a Sharks wygrali z Cheetahs 35:23. W efekcie Sharks zrównali się punktami z Cheetahs, a trzeci Pumas mają już tylko cztery punkty przewagi nad ekipą z Kapsztadu. Poza tym wygrane Griquas i Bulls (tu zaledwie jednym punktem, 33:32, nad Lions). W Mzansi Challenge m.in. drugie zwycięstwo kenijskich Simbas – tym razem wygrali z zimbabwijskimi Goshawks 48:7.
W Major League Rugby w piątek i sobotę niespodzianki. Najpierw kanadyjscy Toronto Arrows, którzy dotąd tylko raz wygrali i raz zremisowali, po zaciętym meczu zremisowali z wiceliderem konferencji wschodniej, Old Glory DC 29:29 (a byli bliscy zwycięstwa – tuż przed upływem 80. minuty wyrównali przyłożeniem, ale podwyższenie, które mogło dać im drugą wygraną w sezonie, było chybione), a potem Dallas Jackals wygrali drugi raz w tym sezonie – nad inną z czołowych ekip wschodu, Rugby ATL. Ponadto w ciekawym pojedynku na zachodzie Utah Warriors pokonali Houston SaberCats 34:28 i dzięki temu awansowali na trzecie miejsce w konferencji, spychając z niego swoich rywali – rywalizacja pomiędzy tymi drużynami o to, kto wystąpi w play-off, będzie zacięta (mają identyczną liczbę punktów). Na drugim miejscu umocnili się natomiast Seattle Seawolves po wysokim zwycięstwie nad Chicago Hounds. Lider z zachodu, San Diego Legion, w ten weekend pauzował, ale przerwa nie zagroziła jego prowadzeniu. Z kolei lider ze wschodu, New England Free Jacks rozgromił NOLA Gold i umocnił się na prowadzeniu (aż 10 punktów przewagi nad waszyngtończykami i jedno spotkanie rozegrane mniej).
W przedostatniej kolejce etapu ligowego Super Rugby Americas najciekawiej zapowiadał się mecz w Montevideo, gdzie obrońcy tytułu i zarazem liderzy ligowej tabeli, miejscowy Peñarol, grali z trzecią drużyną ligi, argentyńskimi Pampas. W ulewnym deszczu ekipa z Buenos Aires okazała się lepsza – wygrała 16:10. Peñarol w tym sezonie przegrał dotąd tylko dwa mecze i oba to były starcia z Pampas. Poza tym Selknam pożegnał się z szansami na play-off przegrywając z paragwajskim Yacare 19:20, a na pierwsze miejsce wrócili Dogos po wygranej z Raptors 40:32. Dogos jednak skończyli już sezon zasadniczy, w ostatniej kolejce będą pauzować.
W rumuńskiej Liga Națională de Rugby wyraźnie do formy wracają obrońcy tytułu mistrzowskiego. Po trzech porażkach z rzędu na początku sezonu, teraz odnieśli trzecią wygraną z kolei – Știința Baia Mare pokonała wiceliderów najlepszej grupy, Dinamo Bukareszt, 36:27. Pozostała na czwartym miejscu w grupie, ale dorobek punktowy wygląda już zupełnie inaczej niż parę tygodni temu. W drugim meczu najsilniejszej grupy Universitatea Kluż (której tym razem udało się zebrać skład) przegrała z Timișoarą 20:55. Na czele tabeli tej grupy nadal Steaua Bukareszt, która w ten weekend pauzowała.
Jutro zaczynają się rozgrywki kobiecego Asia Rugby Championship. W turnieju w Ałmatach miały wziąć udział cztery drużyny, ale w harmonogramie spotkań znalazły się tylko trzy – Hongkong i Kazachstan mają zagrać w półfinale, a w niedzielnym finale na zwycięzcę pierwszego spotkania czekać będzie Japonia. Wszystko wskazuje na to, że nie pojawią się awizowane wcześniej Chinki. Oprócz mistrzostwa kontynentu stawką są dwa miejsca w nowym formacie światowych rozgrywek kobiet WXV: mistrz zagra na drugim poziomie, a wicemistrz na trzecim.
Dwóch niezwykle doświadczonych reprezentantów Walii, Alun Wyn Jones (rugbysta z największą liczbą rozegranych meczów międzynarodowych na koncie na świecie) i Justin Tipuric ogłosili zakończenie swoich międzynarodowych karier. Nie pojadą zatem na Puchar Świata we Francji, mimo wyboru do treningowego składu przez Warrena Gatlanda. Nie wieszają jednak butów na kołku do końca, zamierzają nadal występować na arenie klubowej.
Najlepszym graczem United Rugby Championship (w głosowaniu kibiców) został Mannie Libbok ze Stormers. W sumie nic dziwnego – najlepiej punktujący zawodnik i prawdziwy lider swojego zespołu, ze znakomitym występem także w półfinale. Kto wie, być może to obecnie najlepszy wybór Springboków na dziesiątkę na Pucharze Świata.
Graczem roku w Irlandii wybrano zawodnika Leinsteru, 25-letniego trzecioliniowca Caelana Dorisa. To obecnie jeden z najlepszych rugbystów na świecie. Nagroda też dla Jaspera Wiese z Leicester Tigers – został graczem roku w Anglii według RPA (Rugby Players’ Association).
Fatalne wieści z Anglii nie mają końca. Tamtejsza federacja, RFU, wyznaczyła London Irish termin do 30 maja na zrealizowanie zapowiadanego przejęcia przez oczekiwanych inwestorów (włącznie z uzyskaniem aprobaty RFU) lub wyprostowanie sytuacji finansowej w inny sposób (co jest jednak nieprawdopodobne). Co jeśli Exiles tego nie dokonają? Czeka ich zawieszenie w Premiership na kolejny sezon. Póki co klub ratują zastrzyki gotówki od obecnego właściciela Micka Crossana, który jednak od dłuższego czasu chce sprzedać klub, a tymczasem jego długi rosną (mówi się o 30 mln funtów).
Na domiar złego RFU cofnęło udzieloną wcześniej zgodę na występu Wasps w kolejnym sezonie w Championship. Ekipa wydawała się dźwigać po upadku, ale nie spełniła warunków związanych z finansami i organizacją, określonych w dopuszczeniu do ligi. To oznacza degradację na dno ligowej drabinki. Wasps zaś wskazali, że trudno o inwestycje, jeśli RFU przemyśliwuje o przedłużeniu braku awansów do Premiership. To może być koniec jednej z najbardziej utytułowanych drużyn w kraju (sześciokrotny mistrz Anglii, dwukrotny zdobywca Pucharu Heinekena).
Co to wszystko mówi o kondycji ligi? O jej włodarzach tylko pudrujących problemy pozornymi działaniami? Jaki sens ma odcinanie się ekip z Championship tylko z tego powodu, że nie dysponują 10-tysięcznymi stadionami (a w samej Premiership mamy klub, w którym rekordowa widownia w tym sezonie liczyła nieco ponad 6 tys. widzów)? A na dodatek trwa spór między pozostałymi klubami o podniesienie salary cap – z 5 mln do 6,4 mln funtów (od sezonu 2024/25). Ten krok wspierają kluby z bogatymi właścicielami, ale wypadałoby najpierw budować możliwości dochodów, a potem mówić o wydatkach, a nie iść na skróty i tylko sięgać do kiesy krezusów z kaprysem inwestowania w rugby. Czy nowe zdarzenia wstrząsną RFU i skłonią do podejmowania jakichś bardziej aktywnych działań? Trudno w to uwierzyć.
Z kolei w Południowej Afryce SARU podjęło decyzję o podniesieniu salary cap dla franczyz z tego kraju grających w URC. Obecnie limit wynagrodzeń wynosi 67 mln randów, w przyszłym sezonie ma być o 18 mln randów wyższy, a w kolejnym – o następne 10 mln. Na dodatek wprowadzono marquee players (czyli graczy, których kontrakty nie są wliczane do limity) – po czterech na drużynę.
Kieran Crowley powołał pierwszy szeroki skład reprezentacji Włoch do przygotowań do Pucharu Świata. Brak w nim Sergio Parisse, jest natomiast pięciu graczy bez międzynarodowego doświadczenia, w tym Paolo Odogwu, który był kiedyś powołany do reprezentacji Anglii na Puchar Sześciu Narodów, ale ostatecznie w niej nie zagrał. Są oczywiście młode wschodzące gwiazdy z Capuozzo czy Menoncello na czele.
Znamy już niemal całe składy na szlagierowo zapowiadające się spotkanie pomiędzy Barbarians i World XV, które zaplanowane jest na Twickenham w najbliższy weekend. W drużynie Barbarians prowadzonej przez Eddiego Jonesa zagrają m.in. Alun Wyn Jones, Taulupe Faletau, Steven Luatua, Quade Cooper, Samu Kerevi, Tevita Li, a także Adam Radwan (Jones musiał odpuścić jednak kilku reprezentantów Anglii, których do swojej dyspozycji chciał mieć Steve Borthwick). Zaproszenie Steve’a Hansena do World XV przyjęli m.in. Wyn Jones, Israel Folau, Marika Koroibete, Sbu Nkosi, Charles Piutau i Semi Radradra.
Smart ball – to nowinka techniczna, która będzie testowana podczas mistrzostw świata w kategorii U20. To kolejne testy na tym poziomie przed Pucharem Świata we Francji (oprócz nich są to nowe przepisy dotyczące pokazywania czerwonych kartek po analizie TMO podczas gry). Komunikacja piłki z rozmieszczonymi wokół boiska bikonami ma pozwolić ustalić położenie piłki, wykryć podania do przodu, krzywe auty, stwierdzić czy piłka przekroczyła linię bramkową albo gdzie przekroczyła linię boczną. Dane ma dostawać TMO. Cóż, zobaczymy, jak elektronika sobie poradzi i czy przyłożenia nie będą nazbyt często anulowane w wyniku aptekarskich przodów i bezduszności elektroniki.
Tydzień temu World Rugby informowało o przyjęciu trzech nowych członków (poniekąd z Azji). W tym tygodniu wiadomość nieco gorsza: zawieszono w prawach członka World Rugby federację Sri Lanki. Kłopoty tamtejszego związku rozpoczęły się wraz z kryzysem w kraju i już rok temu nie wzięła udziału w mistrzostwach Azji. Już ponad rok temu minister sportu (członek rządzącego krajem klanu Rajapaksów, obalonego podczas ubiegłorocznych protestów) odwołał władze federacji i wyznaczył nowe. Data podjęcia decyzji, 17 maja, chyba nie jest przypadkowa – dokładnie 11 lat wcześniej prezydent Mahinda Rajapaksa kazał porwać i zabić rugbystę Wasima Thajudeena po kłótni tego ostatniego o dziewczynę z synem prezydenta, także rugbystą Yoshithą Rajapaksą (śmierć upozorowano na wypadek samochodowy).
Pierwsza część dokumentu, którego nieobecnym bohaterem jest Israel Folau, odsłania nieznane dotąd szerzej fakty na temat jego konfliktu z Rugby Australia. Podobno Folau był bardzo bliski porozumienia z federacją, ale pod wpływem swojego ojca odstąpił od niego i doszło do całkowitego zerwania. A obecność Folaua na meczu na Twickenham za tydzień ma być impulsem do wyrażenia wsparcia na trybunach dla społeczności LGBT.
Z wieści transferowych:
- koniec kariery ogłosił były środkowy reprezentacji Francji Mathieu Bastareaud – zdobył właśnie z Tulonem Challenge Cup i przed nim już tylko chyba jedna szansa na zawodowy występ, w ostatniej kolejce rundy zasadniczej Top 14;
- wiadomo, gdzie trafi Charles Piutau z Bristol Bears – podpisał kontrakt z japońskim klubem Shizuoka BlueRevs;
- Montpellier oficjalnie potwierdziło podpisanie kontraktu z Samem Simmondsem;
- dwóch graczy przenosi się z Australii do francuskiego Bordeaux: reprezentant Włoch Monty Ioane wraca do Europy z Rebels, a z Brumbies przenosi się gracz Wallabies Pete Samu;
- do Europy podąży także z Nowej Zelandii reprezentant tego kraju Sam Weber – opuści Chiefs i prawdopodobnie też zagra we Francji;
- były reprezentant Walii Cory Hill ma kończy japońską przygodę z Yokohama Canon Eagles i wraca do Europy – mówi się o ofertach z Walii oraz Francji;
- Aaron Mauger po tym sezonie ustąpi ze stanowiska trenera Moana Pasifika;
- plotki krążą o nowym składzie trenerskim reprezentacji Południowej Afryki po Pucharze Świata – do roli głównego trenera podobno wróci Rassie Erasmus, natomiast trenerem obrony miałby zostać Duane Vermeulen, który w tej sytuacji powiesiłby buty na kołku.
Dwa filmiki sprzed tygodnia. Pierwszy z ostatniej akcji najciekawszego ubiegłotygodniowego meczu Top 14 między Stade Français i Bajonną – w roli głównej Beka Saginadze, który znakomicie przeniósł grę na połowę rywali, a potem Baskowie nie pozwolili na wykopanie piłki i odzyskali ją po to, aby dzięki rzutowi karnemu wyrównać: https://twitter.com/i/status/1657858892230008834. Wart uwagi moment sprzed tygodnia także z Gruzji, w wykonaniu Marvina Fredericksa – drop goal z własnej połowy: https://twitter.com/i/status/1659211053430091778.
Zmarł zaledwie 33-letni Bill Guyton, łącznik młyna Tasman, Blues i Māori All Blacks. Karierę przerwał już kilka lat temu z powodu dolegliwości spowodowane uszkodzeniami mózgu.
Po tym, jak Francja wycofała się z organizacji kolejnego Pucharu Świata w rugby league (francuskie władze i rugby league widać bardzo się nie lubią – w czasie II wojny światowej w praktyce zakazały rugby league, a teraz uznały, że impreza będzie nieopłacalna i one się do tego nie dorzucą). W efekcie pojawiają się nowe kandydatury, a najbardziej egzotyczną złożył Katar – cóż, niewykluczone, że kupi i ten turniej, a w rugby league chyba łatwiej niż w wielu innych sportach przyjdzie mu kupić reprezentację.
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:
Australia:
- Brandon Olow (Perth Bayswater RUC, Australia Zachodnia – Premier Grade): wyszedł w podstawowym składzie na wygrany 75:0 mecz z Kalamundą i zdobył cztery spośród 11 przyłożeń swojej drużyny (w tym trzy w pierwszych 30 minutach). Bayswater awansowało na piątą lokatę w lidze.
Francja:
- Kamil Bobryk (CS Vienne, Nationale 2): wyszedł w podstawowym składzie i grał do 57. minuty rewanżowego meczu ćwierćfinału ligi przeciwko Nîmes, przegranego 13:31 – jednak wygrana 41:10 z pierwszego spotkania wystarczyła do awansu do półfinału ligi, gdzie rywalem będzie Saint Jean de Luz;
- Sean Cole (Stade Niçois, Espoirs Accession): grał do 63. minuty w meczu z Hyères Carqueiranne La Crau, przegranym 12:17. Na kolejkę przed końcem jego drużyna jest piąta w stawce sześciu drużyn;
- Aleksander Nowicki: jego pozyskanie ogłosiło grające na poziomie Fédérale 2 AS Monaco (rugbowa sekcja klubu znanego przede wszystkim z drużyny piłkarskiej).
Szkocja:
- Craig Bachurzewski (Southern Knights, Super Series Sprint): grał do 64. minuty, a potem wrócił na boisko w końcówce meczu ze Stirling Wolves, przegranego 11:36. Southern Knights z kompletem porażek są ostatni w stawce;
- Ronan Seydak (Heriot’s RC, Super Series Sprint): wyszedł w podstawowym składzie i odznaczył się w swojej drużynie w meczu z Ayrshire Bulles, zremisowanym 26:26. Heriot’s po tym meczu zajmuje czwarte miejsce w gronie sześciu drużyn.
Szwajcaria:
- Kacper Ławski (RC Yverdon, LNA): wyszedł w podstawowym składzie w ostatnim meczu sezonu zasadniczego przeciwko LUC, przegranym 34:35. Zespół Polaka pozostał jednak na drugim miejscu w lidze i 3 czerwca zagra w finale mistrzostwa kraju przeciwko Avusy.
Zapowiedzi
W najbliższym tygodniu ligowe emocje na najwyższym poziomie – finały angielskiej Premiership oraz United Rugby Championship. Ale przyćmić je może impreza z gruntu towarzyska – mecz o Killik Cup pomiędzy Barbarians i World XV. Poza tym ostatnia kolejka ligowa Top 14 (najciekawiej zapowiada się mecz Lyonu z Bajonną) i przedostatnia kolejka Super Rugby Pacific. Do tego mecze międzynarodowe – w REIC finał poziomu Conference 1 (Czechy – Izrael), a kobiety będą grały o mistrzostwo Azji, Afryki i Oceanii. No i decydujące mecze ligowe – finały francuskiej Pro D2, ligi włoskiej, portugalskiej i holenderskiej, półfinały ligi hiszpańskiej.
W kraju ostatnia kolejka rundy zasadniczej Ekstraligi (Budowlani – Posnania, Lechia – Budo 2011, Juvenia – Ogniwo i Pogoń – Orkan), półfinały i pierwszy mecz grupy play-out w I lidze, finały centralnej ligi kadetów, start siódemkowych rozgrywek juniorów, a także kolejny siódemkowy turniej kadetek.