Ostatni weekend fazy grupowej europejskich pucharów zapisze się w pamięci przede wszystkim dzięki pogromom zgotowanym silnym rywalom przez dwie czołowe francuskie ekipy – Bordeaux i Tuluzę. Obie skończyły rywalizację na tym etapie niepokonane, w czym dorównał im tylko Leinster. Na drugim biegunie drużyny z Południowej Afryki – żadna z trzech nie przeszła do 1/8 finału elitarnych rozgrywek.
Champions Cup
Za nami ostatnia, czwarta kolejka fazy grupowej Champions Cup. Fazy, której format jest ciut skomplikowany, a efektem jest awans do kolejnej rundy aż 16 z 24 uczestniczących w niej drużyn. Kolejne cztery zresztą też grają dalej, tyle że w Challenge Cup, zatem zaledwie 4 ekipy po czterech weekendach zmagań pozostały z niczym.
W grupie A niewiadomych przed tym weekendem było niewiele – pewny awans miały już Bordeaux, Tuluza i Leicester Tigers. Paradoksalnie, pozostające bez zwycięstwa Ulster i Exeter Chiefs wciąż mogły liczyć na wyprzedzenie Sharks i kwalifikację do kolejnego etapu.
- Ulster – Exeter Chiefs 52:24 (z dwóch drużyn z kompletem porażek do tej pory Ulster zrobił więcej, aby powalczyć o awans do 1/16 finału – choć po kwadransie trochę nieoczekiwanie przegrywał 0:12, a po półgodzinie 12:17, potem zdominował rywali, zdobył aż osiem przyłożeń, z czego połowę w ostatnim kwadransie; aby jednak awansować musiał liczyć na 28-punktową porażkę Sharks; w Ulsterze hat-trick Cormaca Izuchukwu, a w drużynie Chiefs fatalna defensywa);
- Union Bordeaux-Bègles – Sharks 66:12 (ekipie z Południowej Afryki wystarczyło do awansu nie przegrać tego meczu więcej niż 27 punktami; zaczęła mecz w sposób, który wskazywał, że mogą osiągnąć nawet coś więcej – po 7 minutach prowadzili 12:0, a przy obu przyłożeniach znakomicie pokazał się środkowy Jurenzo Julius; jednak potem licznik Sharks się zatrzymał, a koncert ofensywnej gry dali gracze Bordeaux, którzy zdominowali rywali, zaaplikowali rywalom aż 10 przyłożeń; aż sześć z nich na swoje konto zapisał zabójczy Damian Penaud, bijąc w ten sposób rekord liczby przyłożeń w meczu Champions Cup – zaliczył po hat-tricku w każdej połowie, a do tego dorzucił jeszcze dwie asysty);
- Stade Toulousain – Leicester Tigers 80:12 (drugi francuski pogrom na koniec fazy grupowej zgotowała rywalom Tuluza, która zdobyła jeszcze więcej przyłożeń niż Bordeaux – 12; szaleli zwłaszcza Antoine Dupont i Ange Capuozzo, którzy zdobyli po dwa przyłożenia i mieli spory wkład w kilka innych).
Pewny awans z kompletem zwycięstw wywalczyły dwie francuskie ekipy, Bordeaux i Tuluza. Do tego kwalifikację wywalczyły Leicester Tigers i Ulster – ten ostatni z zaledwie jedną wygraną na koncie. W Challenge Cup zagrają Sharks, odpadli Exeter Chiefs.
W grupie B tylko jedna drużyna miała pewny awans – mający komplet zwycięstw (jako jedyna ekipa spoza Francji) Leinster. Tylko matematyka mogła odebrać kwalifikację La Rochelle. Pozostałe cztery drużyny dzieliło naprawdę niewiele.
- ASM Clermont – Bristol Bears 36:29 (niezwykle zacięty pojedynek o bardzo wysokiej stawce – zwycięzca awansował, przegrany odpadał; zwycięzcą okazali się być gospodarze; po pierwszej połowie było 12:0 dla Clermont, a po godzinie gry 19:7; jednak wtedy zaczął się rollercoaster – w ciągu paru minut goście doprowadzili do remisu, na pięć minut przed końcem karne przyłożenie dało z powrotem prowadzenie gospodarzom, zaraz potem mimo osłabienia po żółtej kartce goście znowu remisowali, ale w ostatniej akcji spotkania, już po kilku doliczonych minutach Clermont wyszarpało wygraną; efektem jest awans do 1/8 finału, a bristolczykom dwa bonusowe punkty nie pozwoliły opuścić ostatniej lokaty w grupie – musieli liczyć na wysoką porażkę Benettona, a tej się nie doczekali);
- Benetton Treviso – Stade Rochelais 32:25 (nadzieje Bears pogrzebała wygrana Benettona, odrobinę nieoczekiwana; obie drużyny szły łeb w łeb, wymieniając się punktami, których większość gospodarze zdobywali z karnych wykonywanych przez Tomása Albornoza i Rhyno Smitha; na 20 minut przed końcem to La Rochelle prowadziło 3 punktami, a jeden z Włochów zobaczył żółtą kartkę – jednak grając w osłabieniu Benetton zapisał na swoje konto 10 oczek, a w ostatnich minutach przetrwał napór gości);
- Leinster – Bath 47:21 (najbardziej wyczekiwany pojedynek weekendu, pomiędzy liderami URC i Premiership, trzymał w napięciu przez godzinę; goście z Bath zaczęli spotkanie wyśmienicie – dwa przyłożenia w ciągu 8 minut dały im prowadzenie 14:0; ale kolejne 8 minut przyniosło odpowiedź Leinsteru, dla którego dwa przyłożenia zdobył Robbie Henshaw; do przerwy Bath prowadziło, ale tylko dwoma oczkami, 21:19; po przerwie to Leinster wyszedł na prowadzenie, ale sprawa nie była przesądzona aż do 60. minuty gry, gdy za drugą żółtą kartkę wyleciał z boiska Beno Obano, Irlandczycy zaraz po tym zdobyli swoje piąte przyłożenie po wyśmienitej akcji Sama Predergasta wykończonej przez Gary’ego Ringrose’a, a z gości uleciała para; ostatecznie Leinster podtrzymał swoje miano niepokonanych, natomiast Bath, które nie zdobyło po przerwie ani jednego punktu, nie zrealizowało żadnego ze swych celów – wygrana dałaby mu awans do 1/8 finału, a chociaż jeden punkt bonusowy – dalszą grę w Challenge Cup…).
Zdecydowane pierwsze miejsce w grupie dla Leinsteru, który jako jedyny wygrał wszystkie spotkania. Poza nim awans do 1/8 finału wywalczyły drużyny z bilansem gier 2:2 – La Rochelle, Benetton i Clermont. Awans Benettona do fazy grupowej Champions Cup to wyczyn historyczny – jeszcze nigdy żadna włoska drużyna tego nie osiągnęła. Wyeliminowane zostały obie ekipy angielskie, tak dobrze radzące sobie w rozgrywkach ligowych – przy czym Bristol Bears Bath zagra przynajmniej jeszcze w Challenge Cup, natomiast wicelider Premiership skończył już definitywnie swoją pucharową przygodę w tym sezonie.
W grupie C po trzech kolejkach niepokonanych drużyn nie było, ale i tak znaliśmy już jednego pewnego uczestnika 1/8 finałów – Northampton Saints. Bliskie awansu były też drużyny Munsteru i Saracens, bez szans byli natomiast pozostający z zerowym dorobkiem punktowym Bulls.
- Bulls – Stade Français 48:7 (Bulls uratowali honor, wysoko wygrywając w ostatnim spotkaniu, a przy okazji zapewniając sobie dalszą grę w europejskich pucharach, choć już tylko w Challenge Cup; zaczęli od karnego przyłożenia na samym początku spotkania i do przerwy prowadzili już 36:7; Francuzi jednak wystawili mocno rezerwowy skład, oszczędzając najlepszym graczom podróży na drugi koniec świata przed walką w Top 14; po stronie zwycięzców znakomity mecz Camerona Hamekona);
- Northampton Saints – Munster 34:32 (niełatwe zwycięstwo pozwoliło potwierdzić Saints pierwsze miejsce w grupie; Munster na prowadzeniu był tylko między 20. i 40. minutą po dwóch przyłożeniach skrzydłowego Calvina Nasha; na początku drugiej połowy stracił jednak trzy przyłożenia z rzędu i potem musiał gonić wynik; dwukrotnie zmniejszał dystans do dwóch oczek, za drugim razem tuż przed końcowym gwizdkiem, ale brakujących punkcików nie zdołał odrobić – w ostatniej akcji dał sobie odebrać piłkę w rucku na połowie gospodarzy; Munster przegrywa, ale z podniesioną głową i dwoma punktami bonusowymi);
- Saracens – Castres Olympique 24:32 (przed tym meczem obie drużyny już były pewne kwalifikacji do 1/8 finału – stawką meczu było jedynie rozstawienie w kolejnej fazie i prawo gry na własnym boisku; i nieoczekiwanie londyńczycy polegli w starciu z Francuzami, którzy wystawili skład daleki od optymalnego – gospodarze dwukrotnie wychodzili na prowadzenie i dwukrotnie je stracili; przy ostatnim przyłożeniu Castres decydującą rolę znakomitym przełamaniem odegrał Urugwajczyk Santiago Arata; no i sympatyczny polski akcent – dzieciaki z akademii Juvenii Kraków uczestniczyły w pokazowym meczyku podczas przerwy tego spotkania).
Awansowały ekipy Northampton Saints, Castres (zagrają w fazie pucharowej Champions Cup pierwszy raz od ponad dwóch dekad), Munsteru i Saracens. Na zapleczu Pucharu Mistrzów zagrają Bulls, a odpadło definitywnie Stade Français.
W grupie D wyraźnie na prowadzeniu były dwie ekipy, pewne już kwalifikacji do 1/8 finału – niepokonany Tulon i mający jeden punkt mniej na koncie Glasgow Warriors. Pozostałe cztery drużyny miały na koncie po jednej wygranej i czekała je zażarta walka o awans.
- Harlequins – Glasgow Warriors 24:7 (zasłużone zwycięstwo londyńczyków, którzy szybko wyszli na prowadzenie 17:0 i regularnie w tym meczu testowali obronę gości; co prawda najładniejsze przyłożenie zdobyli w tym spotkaniu gracze ze Szkocji po efektownej 70-metrowej akcji, ale niewiele ono zmieniło; do pełni szczęścia Quins brakło czwartego przyłożenia, które dałoby im punkt bonusowy; dla Glasgow Warriors ta porażka niewiele zmieniła – i tak zagrają u siebie na pierwszym etapie gier pucharowych – ale o wiele bardziej niepokoi kontuzja Sione Tuipulotu odniesiona na podzas przygotowań do spotkania);
- Racing 92 – Stormers 31:22 (na La Défense Arena zwycięstwo gospodarzy; z wyjątkiem paru minut na początku spotkania cały czas byli na prowadzeniu – co prawda jeszcze na 4 minuty przed końcem to prowadzenie było zaledwie dwupunktowe, jednak na koniec meczu przypieczętowali zwycięstwo; wyróżniły się dwa przyłożenia Maxa Springa, ale grę paryżan napędzał przede wszystkim Owen Farrell; dla Stormers porażka oznaczała odpadnięcie z rywalizacji);
- Sale Sharks – RC Toulonnais 33:7 (Tulon wyjazdowego meczu nie odpuścił, ale nie udało mu się kontynuować serii samych zwycięstw – wygrali gospodarze, potrzebujący do awansu bonusowego zwycięstwa; długo do wygranej, a tym bardziej bonusowej było daleko – pierwsze przyłożenie Sharks zdobyli dopiero na koniec pierwszej połowy, ale po dwudziestu minutach drugiej mieli już na koncie wymarzone cztery przyłożenia i prowadzili 26 punktami; mecz pełen błędów po obu stronach);
W 1/8 finału z tej grupy zobaczymy Tulon, Glasgow Warriors, Sale Sharks i Harlequins. Challenge Cup będzie musiał wystarczyć Racingowi 92, a pucharową przygodę kończą Stormers.
Pary 1/8 finału: Bordeaux – Ulster, Leinster – Harlequins, Northampton Saints – Clermont, Tulon – Saracens, Tuluza – Sale Sharks, Castres – Benetton, Glasgow Warriors – Leicester Tigers, La Rochelle – Munster. W rywalizacji pozostało aż sześć drużyn francuskich (z czego pięć zagra jako gospodarze), pięć angielskich, trzy irlandzkie, a także po jednej szkockiej i włoskiej. Faworytami wydają się być Tuluza, Bordeaux i Leinster. Zwraca uwagę odpadnięcie wszystkich trzech drużyn z RPA – zapewne znów odezwie się sporo głosów, że ich udział w tych rozgrywkach to pomyłka, nie tylko logistyczna (z czym trudno dyskutować), ale i sportowa. W każdym razie wygląda na to, że franczyzom z RPA wciąż doskwiera brak głębokości składów wystarczającej do rywalizacji na pełnym gazie w Europie.
Challenge Cup
Ostatnie rozstrzygnięcia fazy grupowej zapadły też na drugim europejskim froncie, w Challenge Cup.
W grupie A przed ostatnim weekendem pewny awansu do 1/8 finału był Connacht, a o pozostałe trzy miejsce rywalizowało pięć pozostałych drużyn, z których najmniejsze szanse miało Zebre Parma, z kompletem porażek do tej pory:
- Cardiff – Connacht 19:28 (czwarta wygrana Irlandczyków, którzy dzięki kompletowi bonusowych zwycięstw zdobyli rozstawienie z nr 1 przed fazą pucharową; obie ekipy długo szły łeb w łeb – na przyłożenia Connachtu Cardiff odpowiadał swoimi – ale w końcówce goście odskoczyli)
- Lyon OU – Cheetahs 68:21 (tym razem Lyon nie odpuścił; co prawda pierwsze przyłożenie zdobyli Cheetahs, ale zaraz potem Dawit Niniaszwili odpowiedział niesamowitą 60-metrową indywidualną akcją, a potem jego koledzy dorzucili jeszcze dziewięć przyłożeń);
- Zebre Parma – USA Perpignan 21:39 (Zebre walczyło o pierwsze zwycięstwo w grupie, ale bez skutku; mimo atutu własnego boiska przegrało z Katalończykami – dwukrotnie w drugiej połowie redukowało stratę do trzech punktów, ale goście zakończyli mecz mocnym akcentem).
Awans Connachtu, Lyonu, Perpignan i Cardiff. Odpadli Cheetahs i Zebre.
W grupie B pewne awansu było Montpellier, a raczej tylko matematyczne ryzyko jego utraty miały ekipy Pau i Ospreys. Z kolei jedynie matematyczne szanse na awans mieli Newcastle Falcons pozostający z zerowym dorobkiem punktowym.
- Newcastle Falcons – Montpellier Hérault 7:26 (z kompletem zwycięstw kończy fazę grupową Montpellier – po pewnej wygranej w meczu, którego żadna z drużyn nie potraktowała całkiem poważnie i nie wystawiła w nim podstawowych graczy; do przerwy remis, po przerwie trzy przyłożenia Francuzów);
- Section Paloise – Ospreys 28:31 (niby obaj uczestnicy niemal pewni awansu, ale spotkanie zacięte i walka o wygraną do ostatniego gwizdka; do przerwy prowadzili gospodarze, po przerwie na chwilę prowadzenie stracili, potem je odzyskali, ale Walijczycy na koniec meczu dwukrotnie przyłożyli i wygrali, gospodarzom pozostawiając jednak dwa punkty bonusowe);
- Lions – Dragons 60:10 (kibice walijscy raczej nie liczyli na sukces na południowej półkuli – Lions wygrali niezwykle pewnie, aplikując rywalom dziewięć przyłożeń, już do połowy mając na koncie punkt bonusowy, a jedyne punkty tracąc dopiero po 50 minutach gry).
Montpellier awansowało do 1/8 finału jako druga drużyna z kompletem zwycięstw obok Connachtu. Poza tym z tej grupy awans wywalczyli Ospreys, Pau i Lions. Odpadły (i to żadna niespodzianka) ekipy Dragons i Newcastle Falcons (ta ostatnia bez ani jednego punktu na koncie, najsłabsza w całej stawce w tym pucharze).
Grupa C zapowiadała się w ten weekend najciekawiej – pewien awansu był tylko Edynburg, a wszystkie pozostałe drużyny mogły wciąż liczyć na dołączenie do niego.
- Scarlets – RC Vannes 38:28 (jako pierwsi kwalifikację do kolejnej fazy wywalczyli Walijczycy, pokonując ambitnego francuskiego beniaminka; o zwycięstwie w tym meczu zadecydowała pierwsza połowa, w której gospodarze zdobyli pięć przyłożeń i prowadzili 31:0 – wykorzystali przewagę w maulach autowych i świetną dyspozycję Blaira Murray’a, który zaliczył dwa imponujące rajdy; po przerwie Francuzi walczyli, ale dystans był już za duży; Vannes odpada, ale pozostawia po sobie niezłe wrażenie – pierwsza połowa sobotniego meczu była jednak najsłabsza w ich wykonaniu w tym turnieju);
- Aviron Bayonnais – Gloucester 55:17 (Gloucester zaczął mecz na trudnym baskijskim terenie od przyłożenia, ale potem na boisku dominowali gospodarze – zaliczyli kolejne osiem przyłożeń i bardzo pewnie wygrali);
- Edinburgh – Black Lion 36:15 (niespodzianki nie było, Black Lion przegrał i odpadł z rozgrywek; było to już niemal pewne po pierwszej połowie przegranej 3:24 – niemal, bo na pięć minut przed przerwą jeden z graczy gospodarzy zobaczył czerwoną kartkę; jednak Gruzini zaliczyli w drugiej połowie dwie żółte kartki, już na jej początku stracili kolejne dwa przyłożenia i dopiero w ostatnim kwadransie zdobyli dwa przyłożenia, pierwsze z nich przy grze czternastu na trzynastu).
Z tej grupy awansowali Edynburg, Bajonna, Scarlets i Gloucester. Odpadli gracze Vannes i niestety Black Lion – drugi raz Gruzini nie zdołali przejść fazy grupowej. Oby za rok było lepiej.
Pary 1/8 finału (uwzględniające cztery drużyny z Champions Cup, które tam zajęły piąte miejsca w swoich grupach): Connacht – Cardiff (powtórka z tego weekendu), Montpellier – Gloucester, Edynburg – Lions, Ospreys – Scarlets (walijskie derby), Lyon – Sharks, Bajonna – Bulls, Pau – Bath, Perpignan – Racing 92. Mamy zatem sześć drużyn francuskich, trzy walijskie i południowoafrykańskie (żadna z tych ostatnich nie zagra na swoim boisku, co w tym przypadku ma spore znaczenie), dwie angielskie, a po jednej irlandzkiej i szkockiej.
Z kraju
Nasza reprezentacja kobiet w rugby 7 będzie oswajać się z afrykańskimi klimatami przed pierwszą fazą kwalifikacji do SVNS, która ma się odbyć na początku marca w Południowej Afryce – nasze panie wyruszyły na tygodniowe zgrupowanie do Nairobi.
Ze świata
W piątej kolejce Japan Rugby League One pierwszą porażkę ponieśli obrońcy mistrzowskiego tytułu, Brave Lupus Tokyo – grali na wyjeździe z trzecią drużyną ligowej tabeli, Shizuoka Blue Revs, i nieoczekiwanie przegrali 28:34. Blue Revs mogli wygrać wyżej, gdyby lepiej ustawiony celownik miał Kenta Iemura – skuteczność z podstawki miał 2/8. Mistrzom nie pomogło, że już w 4. minucie wyszli na prowadzenie po przyłożeniu Richiego Mo’ungi. Liderem tabeli pozostali Saitama Wild Knights, którzy dzięki wyjazdowej wygranej 38:22 nad Toyota Verblitz zwiększyli przewagę na drugą drużyną w tabeli do pięciu punktów. Dwa przyłożenia dla zwycięzców zdobył Damian de Allende. Pierwsze zwycięstwo w sezonie (po dwóch porażkach i dwóch remisach) wreszcie odniosła ekipa Tokyo Sungoliath – na wyjeździe wygrała 27:19 z Mie Heat (m.in. przyłożenie Cheslina Kolbego). Poza tym Yokohama Eagles wygrali z Sagamihara Dynaboars 47:21 (i pozostali na czwartej lokacie), Spears Funabashi Tokyo-Bay zwyciężyli Black Rams Tokyo 26:18 (mimo przyłożenia TJ Perenary na początku meczu dla gości), a Kobe Steelers wygrali z wciąż czekającymi choćby na pierwszy punkt Uruyasu D-Rocks 50:22.
Zakończyły się uniwersyteckie mistrzostwa Japonii. Swój trzynasty tytuł (w ich 61. edycji, a warto pamiętać, że rozgrywki regionalne mają tradycję przedwojenną), a czwarty z rzędu wywalczyła drużyna uniwersytetu Tekiyo. W finale, który oglądało niemal 20 tys. widzów, pokonała uniwersytet Waseda 33:15. W półfinale Waseda pokonała inną ikonę uniwersyteckiego rugby, uniwersytet Meiji (34:26). Teraz najlepsi gracze uniwersyteckich rozgrywek podpisują kontrakty z klubami Japan Rugby League One (m.in. kaptian zwycięskiej ekipy Keito Aoki związał się z Toyota Verblitz, a na Yoshitakę Yazakiego z Wasedy, który debiutował już w kadrze Eddiego Jonesa, zęby ostrzą sobie Saitama Wild Knights).
Siedemnastej kolejki francuskiej ligi Pro D2 nie udało się rozegrać w całości – nie doszedł do skutku mecz Aurillac z Mont-de-Marsan, a powodem było zbyt zmrożone boisko (a właściwie jego niewielka część). W najciekawszym pojedynku weekendu czwarta drużyna ligowej tabeli, Provence, podejmowała lidera z Grenoble – i wygrała 24:18 (ma komplet zwycięstw na swoim terenie). Zadecydowało 14 punktów z kopów Julesa Soulana. Grenoble pozostało pierwsze, choć jego przewaga nad resztą stawki zmalała; Provence awansowało za to na podium. Porażkę poniósł też wicelider, Brive – sensacyjnie uległ na własnym boisku Nevers, czyli drużynie z dolnej połówki tabeli (i przerwał przy okazji już blisko roczną serię wygranych na własnym stadionie). Wynik ważył się tu do ostatniej sekundy spotkania, kończonego zresztą przez obie drużyny w czternastkę, ale karny w ostatniej akcji dał gościom wygraną 23:22. Brive wypadło z trójki, a na drugie miejsce wskoczyło Béziers, które na wyjeździe pokonało Angoulême 32:13. Poza tym Agen wygrało z Biarritz 39:26 (mimo czerwonej kartki już w 23. minucie; Biarritz oprócz przegranej zaliczyło też czterech kontuzjowanych), Colomiers wygrało z Dax 43:16 (21 punktów zwycięzców w ciągu ostatnich 7 minut meczu), Montauban ograło Valence Romans 25:23 (goście mieli w ostatnich minutach dwa karne, w tym jednego już w doliczonym czasie gry, ale nieskuteczne; dla Valence Romans to bolesna porażka, bo oznacza pozostanie w strefie spadkowej), a najsłabsza w lidze Nicea uległa Oyonnax 15:33 (czwarta kolejna wygrana spadkowicza z Top 14, który powoli pnie się w górę tabeli – jest dziewiąty)
Jedenasta kolejka w angielskiej Championship zaczęła się od pewnego zwycięstwa zdecydowanych liderów ligi – Ealing Trailfinders pokonali na wyjeździe Chinnor 28:8 (ciekawostka: w drużynie Trailfinders zagrał Craig Hampson, trener Chinnor). 13 punktów do Trailfinders tracą Bedford Blues i Coventry. Ci pierwsi pewnie wygrali z Ampthill 45:24, natomiast Coventry wróciło do wygrywania po trzech porażkach, ale z trudem – zwyciężyło Doncaster Knights 24:23, przeżywając trudne chwile w końcówce spotkania. Od czołówki odpadła ekipa Nottingham, która nieoczekiwanie przegrała na wyjeździe z Caldy 22:27, tracąc tuzin punktów w ostatnich 10 minutach meczu (dla Caldy to było dopiero drugie zwycięstwo w sezonie i mimo jego odniesienia pozostało ostatnie w lidze). Poza tym Cambridge uległo London Scottish 26:48, a Hartpury University pokonało 34:10 Cornish Pirates, kładąc kres serii zwycięstw Kornwalijczyków.
Półmetek rozgrywek osiągnięto we włoskiej Serie A Elite. Na czele ligowej tabeli są wicemistrzowie sprzed roku, Viadana – w ten weekend wręcz rozgromili inną drużynę z czołówki, czwartą Emilię, 48:0. Mają cztery punkty przewagi nad obrońcą tytułu, Petrarcą Padwa (pokonała 36:14 Rangers Vicenza) oraz mistrzem sprzed dwóch lat, Rovigo, który nieoczekiwanie uległ Mogliano Veneto 12:19. Viadana w tym sezonie przegrała tylko raz – w powtórce ubiegłorocznego finału, z Petrarcą, 20:28.
W poprzednich „szponach” temu wspominałem o składzie Włochów, a w ostatnim tygodniu ogłoszono składy wszystkich pozostałych uczestników Pucharu Sześciu Narodów. I tak:
- Anglia: główną nowiną z Anglii jest nazwisko nowego kapitana drużyny – będzie nim Maro Itoje (co wskazuje na to, że Jamie George może nie odgrywać pierwszoplanowej roli w pierwszej linii młyna). Jest sporo młodych graczy, a wśród nich dwóch takich, którzy jeszcze w kadrze nie grali (obaj z Harlequins – Oscar Beard i Cadan Murley). Zwraca obecność znakomitego Toma Willisa, który jesienią nie grał w kadrze. Nie ma za to 37-letniego Dana Cole’a – cóż, wiecznie w kadrze grać nie mógł;
- Francja: do składu na Puchar wracają Antoine Dupont i Romain Ntamack. Fabien Galthié jak zwykle w 42-osobowym zestawieniu zapewnił spory dopływ świeżej krwi, w tym sześciu graczy bez reprezentacyjnego doświadczenia (m.in. Noah Nene z drugoligowego Dax, Gaël Dréan z Tulonu, czy Joshua Brennan, syn byłego reprezentanta Irlandii Trevora Brennana). Zaskoczył za to mocno powołując 35-letniego Rabaha Slimaniego z Leinsteru (po którym prędzej spodziewano się emerytury, a w kadrze nie było go od 5 lat). Sporą uwagę zwraca pojawienie się w kadrze dwóch zawodników mających ostatnio problemy z prawem w Argentynie, Oscara Jegou i Hugo Auradou, a także obecność Mathieu Jaliberta, który jesienią opuścił kadrę po odmowie gry jako zmiennik;
- Irlandia: tu jeden potencjalny debiutant, Jack Boyle z Leinsteru. Czterech kolejnych będzie na zgrupowaniu, ale nie w składzie. Jest kilku młodych zawodników, którzy debiutowali jesienią, z Samem Predergastem na czele, który może odegrać w imprezie sporą rolę. Zaskoczeniem jest obecność Dana Sheehana, którego powrotu do zdrowia przed Pucharem mało kto się spodziewał. Wśród Irlandczyków zwraca też uwagę fakt, że powołującym jest nie Andy Farrell, ale Simon Easterby – ale o tym zastępstwie na stanowisku trenera, związanym z prowadzeniem przez Farrella British & Irish Lions w tym roku, było już wiadomo od dawna;
- Szkocja: opaska kapitańska ma zostać u Sione Tuipulotu, ale szkockich kibiców niepokoi doniesienie o jego kontuzji odniesionej w ostatnich dniach (póki co nie wiadomo, jak poważnej). Potencjalnych debiutantów jest dwóch: Jack Mann z Glasgow Warriors i przyciągający bardzo dużo uwagi Fergus Burke z Saracens, który równie dobrze mógł wybrać Anglię, a miał prawo do gry także dla All Blacks (zresztą, grał nawet dla Nowej Zelandii U20). Choć wrócił do klubowego grania, w kadrze nadal jest nieobecny Stuart Hogg. Wrócił za to po dwóch latach Jonny Gray. Nie ma Kyle’a Steyna, ale Gregor Townsend liczy na to, że będzie mógł w trakcie turnieju na niego liczyć;
- Walia: Warren Gatland znowu zmaga się z niekończącą się falą kontuzji swoich reprezentantów. Cóż, zadanie przed nim trudne, a impreza zapewne będzie jego „być albo nie być” w kadrze Walii. Wśród kontuzjowanych jest kapitan Dewi Lake, ale opaskę przejmie inny młody zawodnik z doświadczeniem w tej roli, Jac Morgan. Jest kilku bardzo doświadczonych graczy, których rok temu wyeliminowały urazy (Josh Adams, Taulupe Faletau czy Liam Williams), ale jest też dwóch, którzy reprezentacyjnego prochu nie wąchali (Dan Edwards i Ellis Mee). Zaskakuje obecność Sama Parry’ego, który w ubiegłym roku obraził się na Gatlanda i zrezygnował z występów.
Być może nawet cały nadchodzący sezon Super Rugby Pacific straci uznany odkryciem roku przez World Rugby Wallace Sititi – zawodnik Chiefs ma kontuzjowane kolano i niewykluczona jest operacja.
Za tydzień wraca cykl SVNS, natomiast na łamach nowozelandzkiej gazety New Zealand Herald pojawiła się informacja, że od momentu przekształcenia rozgrywek World Rugby Sevens Series i ich centralizacji w 2023, przynoszą one World Rugby ogromne straty – mowa o kwocie rzędu kilkudziesięciu (20–30) milionów euro w ciągu niespełna półtorej sezonu. Zwrócono uwagę na duże koszty personelu WR, podróżującego pierwszą klasą na wszystkie turnieje. Cóż, to chyba tłumaczy ograniczanie liczby etatów i szukanie pieniędzy, nie tłumaczy jednak umieszczania turniejów w miejscach, które tłumów nie przyciągną… Choć ja tam cieszę się, że Challenger znów będzie w Krakowie.
Nowa liga rugby (choć liga to w tym przypadku dużo powiedziane) w Ameryce Południowej – 15 lutego ma ruszyć Liga de Rugby del Pacífico z udziałem trzech klubów z Chile, Peru i Boliwii. Format ligowy, mecz i rewanż, ma trwać do sierpnia. Drużyny dobrały się geograficznie – chilijska Arica i peruwiańska Arequipa leżą przy styku granic tych trzech krajów (z Ariki do Arequipy jest co prawda 400 km, ale z Ariki do Santiago jest 2000 km, a z Arequipy do Limy 1000 km).
Ciekawa nowina odnośnie lipcowych testów: według jednego z włoskich portali reprezentacja Italii ma w drodze do Południowej Afryki zagrać mecz z Zimbabwe. Niecodziennym spotkaniem ma być też mecz Brazylii z Rumunią.
Z wieści transferowych:
- nieoczekiwanie po ponad roku z emerytury wraca na boisko Australijczyk Michael Hooper – ma zastąpić kontuzjowanego Pietera-Stepha du Toita w japońskiej ekipie Toyota Verblitz. Podobno na dłuższą metę (w kolejnym sezonie) miejsce du Toita ma w Toyocie zająć inny gracz z Południowej Afryki, Jacques Vermeulen, który ma opuścić Exeter Chiefs;
- inny Australijczyk, Tom Hooper, po najbliższym sezonie Super Rugby Pacific opuści Brumbies i przeniesie się do Anglii, do Exeter Chiefs;
- Shaun Stevenson opuszcza ze skutkiem natychmiastowym Chiefs i zagra w Japonii dla Spears Funabashi Tokyo-Bay (choć to tylko krótkoterminowa przygoda);
- Cobus Reinach po tym sezonie wraca z Francji do ojczyzny – opuści Montpellier i przeniesie się do Stormers;
- koniec kariery ogłosił 30-letni skrzydłowy Leicester Tigers i reprezentacji Anglii, Anthony Watson. Powodem są względy zdrowotne.
Kiepska informacja z rugbowego internetu: wygląda na to, że swoją blisko 16-letnią historię kończy portal scrumqueens.com – przez lata podstawowe źródło informacji o kobiecym rugby, zaglądające na każde boisko, na którym mierzyły się kobiece reprezentacje. Tekst wyglądający jak pożegnanie opublikował John Birch – główny współpracownik założycielki portalu. Może to i koniec, ale warto docenić historię tego portalu – nie tylko w roli niezrównanej kroniki, ale także za niekwestionowany udział w rozwoju kobiecego rugby.
W wieku 83 lat zmarł Peter Brown, reprezentant Szkocji w latach 60. i na początku 70. XX w., kapitan tej drużyny (m.in. w trzech wygranych nad Anglią) i jej rekordzista w liczbie zdobytych punktów przez gracza młyna (był przy okazji kopaczem).
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia.
Anglia:
- Ross Cooke (Oxford Harlequins RFC, National League 2 East): zagrał cały mecz przeciwko Bury St. Edmunds, wygrany 38:31. Harlequins zajmują dwunaste miejsce w grupie;
- Ethan Sikorski (Barnes RFC, National League 2 East): zagrał prawie całą drugą połowę w meczu z Colchester, wygranym 57:28. Jego drużyna jest wiceliderem ligi.
Francja:
- Quentin Cieslinski (Stade Métropolitain, Nationale 2 – grupa 1): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Mâcon, wygranym 25:22. Metro jest ósme w swojej grupie.
Irlandia:
- Michal Haznar (Naas RFC, All-Ireland League D1B): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Old Belvedere, przegranym 10:23. Naas jest ósme w lidze;
- Dominik Morycki (Enniscorthy RFC, All-Ireland League D2C): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Monkstown, wygranym 16:10. Scorthy awansowało na trzecie miejsce w lidze.
Zapowiedzi
W europejskich pucharach będziemy mieć teraz przerwę aż do początku kwietnia. Wracają ligi europejskie, aczkolwiek tylko na jeden weekend, bo już za dwa tygodnie rusza Puchar Sześciu Narodów. We Francji piętnasta kolejka Top 14 (m.in. Tuluza – Montpellier, Tulon – La Rochelle), do tego dziesiąta runda URC (m.in. Leinster – Stormers, Cardiff – Sharks) oraz jedenasta kolejka angielskiej Premiership (m.in. Harlequins – Northampton Saints).
Oprócz tego odbędą się trzecie turnieje cyklu SVNS – tym razem w australijskim Perth.
Chyba wkradł się błąd. Bath gra dalej, a Bristol Bears odpadli.
Tak, dzięki za zwrócenie uwagi. Dalej, w zestawieniu par Challenge Cup było już dobrze 🙂