Piękny dzień urugwajskiej siódemki

Niestety Urugwajczycy piękny mieli tylko jeden dzień – piątek. Sensacyjnie pokonali wtedy Fidżi i Nową Zelandię, ale w sobotę i niedzielę już przegrywali i rywalizację w turnieju SVNS w Perth skończyli na ósmym miejscu. Ostatecznie triumfowali Argentyńczycy i Australijki. A europejskie ligi spotkały się na jeden weekend przed przerwą z okazji najważniejszych europejskich rozgrywek – Pucharu Sześciu Narodów.

Top 14

Już po raz piętnasty spotkały się drużyny francuskiej Top 14. Na pierwszy plan wysunęły się heroiczne w zasadzie boje ostatniego w tabeli Vannes oraz Lyonu mierzącego się z liderem ligi.

RC Vannes – Stade Français 33:28. Można powiedzieć, że to był mecz o 8 punktów, a nie o 4 – mierzyły się dwa ostatnie zespoły w ligowej tabeli i porażka Vannes, tracącego do rywali aż 7 oczek, oznaczałaby prawdopodobnie pogrzebanie nadziei na utrzymanie w lidze. I początek meczu zwiastował takie zakończenie: pierwsze punkty zdobył dla paryżan z karnego Zack Henry, a już po 5 minutach gry Bretończycy zostali na boisku w czternastkę po czerwonej kartce Francisa Sailiego – czekało ich zatem 75 minut gry w osłabieniu. Nieoczekiwanie jednak to oni zdobyli pierwsze przyłożenie w meczu, wyszli na prowadzenie, a ostatecznie wygrali pierwszą połowę 23:13, zdobywając przyłożenie w ostatniej jej akcji, w której na dodatek żółtą kartkę zobaczył jeden z gości – i to był pierwszy z trzech ich kartoników, dzięki którym przez większość drugiej połowy siły na boisku były wyrównane. Paradoksalnie jednak, wtedy do głosu doszli paryżanie, którzy po powrocie na boisko trzykrotnie zmniejszali dystans do mniej niż 7 punktów, jednak losów spotkania nie zdołali odwrócić. Imponująca wygrana beniaminka odniesiona w ulewnym deszczu.

Union Bordeaux-Bègles – Lyon OU 20:22. Kolejny niesamowity mecz Lyonu i sensacja – pokonany lider ligowej tabeli. Co prawda Bordeaux zagrało bez reprezentantów w swojej niesamowitej formacji ataku (trzech z nich zasiadło tylko na ławce rezerwowych, w tym Mathieu Jalibert), ale mimo wszystko Lyonowi wiele szans nie dawano. Tymczasem już po czterech minutach było 0:10 – najpierw karny Léo Berdeu (w sumie zdobył 17 punktów z kopów), a moment później imponujące przyłożenie Dawita Niniaszwiliego (https://x.com/i/status/1883264663917617611) z podwyższeniem Berdeu. Gracze Bordeaux co prawda dzięki dwóm przyłożeniom wyszli do przerwy na czteropunktowe prowadzenie, ale w drugiej połowie stracili je po kolejnych karnych Berdeu. Na kwadrans przed końcem Lyon miał dwa punkty przewagi, a Bordeaux atakowało, aby zmienić wynik. Cóż z tego, skoro przegrywało auty na połowie rywali. Na trzy minuty przed końcem wreszcie dostało karnego, którego na trzy punkty zamienił Joey Carbery – jednak Lyon miał jeszcze szansę na jedną akcję i karnym odpowiedział Berdeu. Bordeaux wywalczyło jeszcze piłkę po wznowieniu, ale na połowie rywali straciło je na rzecz broniących z niesłychaną intensywnością gości i niespodzianka stała się faktem. Bordeaux pierwszy raz w tym sezonie przegrało na swoim boisku, a fotel lidera zachowało dzięki defensywnemu bonusowi.

Poza tym:

  • Stade Toulousain – Montpellier Hérault 27:17 (do przerwy 0:3 po karnym Stuarta Hogga, ale w drugiej połowie przez pół godziny koncert gry mistrzów Francji – 27 kolejnych punktów, które pogrążyły gości; Montpellier w ostatnich paru minutach odebrało jednak tuluzańczykom ofensywny punkt bonusowy zdobywając dwa przyłożenia; pod nieobecność francuskich gwiazd wyróżniali się zawodnicy z zagranicy – Jack Willis, Juan Cruz Mallía, Blair Kinghorn czy Ange Capuozzo);
  • Racing 92 – Castres Olympique 20:27 (fatalna seria paryżan trwa; ten mecz rozstrzygnął się w dużej mierze w pierwszej połowie, wygranej przez gości 27:6 – a prowadzenie mogło być wyższe, bo o włos od swojego drugiego przyłożenia był Santiago Arata; na początku drugiej połowy Stuart Lancaster opróżnił ławkę rezerwowych, ale choć Racing odrabiał straty i na trzy minuty przed końcem zmniejszył dystans do 7 oczek, na więcej w tym meczu nie zasłużył);
  • Section Paloise – ASM Clermont 20:14 (w Pau lało i deszcz nie pomagał; po pierwszej połowie, mimo dominacji na boisku gości, to gospodarze prowadzili 3:0; przyłożenia zaczęły padać po przerwie, obie drużyny zaliczyły po dwa, ale ostatecznie to Pau triumfowało dzięki lepszej skuteczności z karnych – a Clermont nie zdobyło nawet bonusa defensywnego);
  • USA Perpignan – Aviron Bayonnais 16:11 (zacięty pojedynek, w którym obie drużyny wymieniły po jednym przyłożeniu, a kopacze nie wykorzystali ponad połowy swoich licznych okazji; Katalończycy wspierani przez swoją publiczność ostatecznie byli górą, choć w ostatniej akcji, gdy stracili jednego gracza z żółtą kartką, rywale byli blisko wejścia na ich pole punktowe);
  • RC Toulonnais – Stade Rochelais 45:26 (zaczęło się od 0:17 po 20 minutach, ale potem przyłożenia zdobywali już tylko gospodarze, a uzbierali ich aż osiem; na boisku było sporo młodzieży, a wyróżnił się m.in. Gaël Dréan).

Na czeli tabeli nadal ta sama trójka, która nawet zwiększyła przewagę nad resztą stawki: Bordeaux, Tuluza i mający trzy punkty mniej Tulon. Największym ruchem w tabeli był spadek Racingu 92 z 9. na 12. miejsce – w ten sposób obie ekipy paryskie znalazły się w ostatniej trójce…

Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Union Bordeaux-Bègles1551
2.Stade Toulousain1551
3.RC Toulonnais1548
4. ↑Aviron Bayonnais1539
5. ↓ASM Clermont1538
6.Stade Rochelais1536
7. ↑Castres Olympique1535
8. ↓Montpellier Hérault1534
9. ↑Lyon OU1530
10. ↑Section Paloise1529
11. ↑USA Perpignan1528
12. ↓↓↓Racing 921526
13.Stade Français1524
14.RC Vannes1520

Po osiemnastej kolejce Pro D2 prowadzące w tabeli Grenoble z powrotem zwiększyło przewagę nad ścigającymi je drużynami do 10 punktów – wykorzystało porażki pozostałych ekip z podium. Samo wygrało 33:17 z Biarritz, m.in. dzięki hat-trikowi Kaminieliego Rasaku. Rywale zaliczyli czwartą porażkę z rzędu – w tym czasie spadli z czołowej trójki aż na dwunaste miejsce. Wicelider, Béziers, zachował drugie miejsce mimo przegranej 17:29 z Colomiers (nie pomogło 12 punktów Samuela Marquesa, gościom natomiast pomogło znakomite przyłożenie na samym początku spotkania jego kolegi z reprezentacji Portugalii, Rodrigo Marty: https://x.com/i/status/1883492323352584637), podobnie trzecia drużyna w tabeli, czyli Provence, która na wyjeździe uległa Aurillac 17:26 (16 punktów dla zwycięzców Tedo Abżandadze). Do niezwykle ważnego spotkania doszło także w dołach tabeli – starły się dwie ostatnie drużyny ligi, Valence Romans i Nicea. Obie drużyny postawiły na ofensywę, padło 13 przyłożeń, a ostatecznie wygrali gospodarze (i to z bonusem) 57:34 – pozostali przedostatni, ale zwiększyli przewagę nad Niceą do 14 punktów i beniaminek w praktyce chyba jest już skazany na powrót do Nationale. Poza tym Angoulême wygrało z Dax 46:23 (i awansowało na czwarte miejsce w tabeli; hat-trick George’a Tilsley’a, natomiast poważna kontuzja Petera Lydona, na którego liczył na pewno trener Holandii), Oyonnax pokonało Brive 34:16 (wykorzystując grę rywali w osłabieniu przez godzinę; Oyonnax kontynuuje zwycięską serię, ale wciąż jest tylko dziewiąte, natomiast Brive znowu obsunęło się o jedną pozycję w tabeli, na piąte miejsce), Mont-de-Marsan przegrało z Montauban 21:33 (gospodarze mają już tylko 3 punkty przewagi nad Valence Romans), a Nevers zwyciężyło Agen 29:28 (rozstrzygając mecz na swoją korzyść siedmiopunktową akcją tuż przed końcową syreną).

United Rugby Championship

Rundę rewanżową rozpoczęto w URC – rozegrano dziesiątą kolejkę spotkań, choć ekipom z RPA brakuje kilku meczów do kompletu.

Lions – Bulls 22:35. Jedyny mecz derbowy tej kolejki rozegrano w Johannesburgu. Faworytem byli goście i nie zawiedli, choć długo mecz nie układał się po ich myśli. Co prawda po kwadransie prowadzili 10:0, ale potem ich licznik stanął i do przerwy to Lions mieli jednopunktową przewagę. A po przerwie dzięki karnym utrzymywali ją przez kolejny kwadrans. Przyłożenie Jaspera Wiese zmieniło sytuację, ale i wtedy Lions zdołali niebezpiecznie zmniejszyć dystans. I dopiero ostatni kwadrans pozwolił Bulls potwierdzić zwycięstwo – dwa przyłożenia pozostały bez odpowiedzi gospodarzy, a na dodatek dały gościom ofensywny bonus. Przesądziła ławka rezerwowych ekipy z Pretorii, na której było kilku Springboków. A sporo uwagi przyciągnął David Kriel, który punktował zarówno poprzez przyłożenie, jak i z podstawki. W sumie – efektowne spotkanie, w którym sporo było szybkich akcji.

Leinster – Stormers 36:12. Nie ma znaczenia, ilu reprezentantów Irlandii gra w drużynie Leinsteru – tym razem było ich niewielu (zwracali uwagę wracający po kontuzji do gry Dan Sheehan i James Lowe), a mimo to pewnie wygrali z ekipą Evana Roosa i Maniego Libboka. Pierwsza połowa bliska remisu, aż do ostatniej akcji, w której przyłożenie Sheehana dało gospodarzom 10-punktową przewagę. Po przerwie dublińczycy tę przewagę już tylko zwiększali – kolejne przyłożenia zdobywali Jordie Barrett, drugi raz Sheehan i także drugi raz Jamie Osborne, dzięki czemu zrobiło się aż 36:7. W tej sytuacji przyłożenie Roosa na koniec spotkania nie miało już większego znaczenia. Kto wie, czy decydującym momentem meczu nie była 38. minuta, gdy z powodu kontuzji opuścił boisko reżyser gry gości, Libbok. Bez niego gra kapsztadczyków się posypała.

Poza tym:

  • Ospreys – Benetton Treviso 43:0 (Benetton na wyjeździe i właściwie bez trzonu składu – bodaj tylko 9 Włochów pozostało w składzie; mimo to mieli swoje szanse, ale żadnej nie wykorzystali; na niewiele zresztą im by się zdały – Walijczycy raz po raz rozrywali ich obronę);
  • Scarlets – Edinburgh 30:24 (cenna wygrana Scarlets i to pomimo faktu, że goście dominowali zdecydowanie w młydnie; Szkoci w trakcie meczu dwukrotnie niemal odrobili kilkunastopunktową stratę – na koniec pierwszej połowy zabrakło im punktu, a na koniec drugiej połowy – trzech; bardzo ładnie pokazali się po stronie zwycięzców Ioan Lloyd i Johnny Williams, pominięci w powołaniach Warrena Gatlanda);
  • Cardiff – Sharks 22:42 (aż 10 przyłożeń, z których pierwsze zdobyli gospodarze; potem goście odskoczyli wynikiem, ale ekipa z walijskiej stolicy starała się trzymać dystans i jeszcze na 10 minut przed końcem przegrywała tylko sześcioma punktami; wyróżnił się zaledwie 19-letni skrzydłowy gospodarzy Tom Bowen, który zaliczył dwa przyłożenia i imponujące statystyki indywidualne);
  • Dragons – Munster 19:38 (poniekąd obowiązkowa wygrana Munsteru, który po pięciu przyłożeniach w pierwszej połowie prowadził już 31:0; w drugiej połowie Walijczycy podnieśli głowy, ale choć zdobyli trzy przyłożenia, tak na prawdę nigdy nie zbliżyli się do myślenia o zmianie wyniku);
  • Glasgow Warriors – Connacht 22:19 (mecz przeniesiony na niedzielę z powodu oczekiwanych fatalnych warunków, i tak toczył się w ulewnym deszczu i przy silnym wietrze; pierwsze przyłożenie zdobyli Irlandczycy, ale potem na prowadzenie wyszli gospodarze, a goście wynik musieli gonić; kto wie, może bym im się udało, ale zbyt często w ataku piłka wypadała im z rąk lub leciała do przodu, w tym w dwóch świetnych sytuacjach; w ostatniej akcji Warriors odzyskali piłkę i ryzykowali próbując zdobyć czwarte przyłożenie – stopniowo jednak byli wypychani spod pola punktowego rywali i w końcu wykopali piłkę w aut);
  • Ulster – Zebre Parma 14:15 (fatalny mecz Ulsteru, który po 50 minutach przegrywał 0:15 – Włosi zaskoczyli gospodarzy intensywnością gry i przewagą w młynie; potem gospodarze zaczęli gonić wynik, ale dwie siedmiopunktowe akcje wystarczyły tylko do bonusa defensywnego; dla Zebre to trzecie zwycięstwo w sezonie).

Niepokonany Leinster nadal na czele stawki z dużą przewagą nad Glasgow Warriors, za którym po kolejnej sporej przerwie dwie ekipy z Afryki Południowej (mające zaległe derbowe mecze do rozegrania). W górnej połówce tabeli znalazł się z powrotem Munster, coraz niżej za to (już czternasty) Connacht. Na dnie wciąż Dragons, od którego odskoczyli Zebre.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Leinster1048
2.Glasgow Warriors1037
3. ↑Bulls830
4. ↑Sharks929
5. ↓↓Cardiff1029
6.Scarlets1027
7. ↑↑↑↑Munster1026
8.Edinburgh1024
9.Ulster1023
10. ↓↓↓Benetton Treviso1023
11. ↑↑↑Ospreys1022
12. ↓↓Stormers921
13. ↓Lions819
14. ↓Connacht1019
15.Zebre Parma1016
16.Dragons108

Premiership

Jedenasta runda spotkań odbyła się w angielskiej Premiership.

Harlequins – Northampton Saints 22:19. Choć grały dwie drużyny z dolnej połówki tabeli, mecz miał spore znaczenie – przegrana komplikowała marzenia o walce o miejsca w play-off (choć jeszcze nie zamykała drogi, bo różnice punktowe w tabeli nie są jeszcze bardzo duże). Przez niemal cały mecz, począwszy od 10. minuty, na prowadzeniu byli goście z Northampton. Nie byli jednak w stanie odskoczyć rywalom, bo na każde ich przyłożenie londyńczycy odpowiadali własnym, a nie zdołali doprowadzić do remisu jedynie z powodu słabszej skuteczności z podwyższeń (tylko raz trafił w tym meczu Jarrod Evans). Schemat został przełamany dopiero na kilka minut przed końcem meczu – przyłożenie wyprowadziło Quins na pierwsze w tym meczu prowadzenie. Co prawda Evans znowu chybił z podstawki, ale trzypunktowa przewaga została utrzymana do końca spotkania. Pod nieobecność reprezentantów Anglii błysnął zdobywca dwóch przyłożeń dla zwycięzców, młody Cassius Cleaves, a także Tyrone Green, którego pewnie do kadry chciałby powołać Steve Borthwick, ale musi na to jeszcze poczekać pół roku (nim minie 5-letni okres naturalizacji).

Poza tym:

  • Gloucester – Leicester Tigers 38:31 (trzykrotnie w pierwszej połowie na prowadzenie wychodzili Tigers, między innymi dzięki przyłożeniu w debiucie w ich barwach Adam Radwana, a na początku drugiej połowy prowadzili nawet 11 punktami; potem jednak nastąpiło zabójcze 10 minut w wykonaniu gospodarzy, którzy zdobyli 21 oczek; aż 18 punktów dla zwycięzców Argentyńczyka Santiago Carrerasa, a Max Llewellyn pokazał, że pominięcie go w kadrze Walii przez Warrena Gatlanda to nieporozumienie);
  • Exeter Chiefs – Saracens 31:22 (drugie zwycięstwo exeterczyków w tym sezonie i to odniesione w meczu z przeciwnikiem, nad którym wygrana dawała gospodarzom największą satysfakcję; zdecydowana większość punktów padła tu po przerwie, a decydujące były trzy przyłożenia gospodarzy w ostatnim kwadransie, dzięki którym 5-punktową stratę zamienili na 16-punktową przewagę);
  • Bristol Bears – Newcastle Falcons 55:35 (mało kto spodziewał się, że Newcastle Falcons postawią się wiceliderowi tabeli, zwłaszcza po stracie Adama Radwana; początkowo wszystko szło zgodnie z planem – po kwadransie było 21:0, ale potem Falcons zaczęli odrabiać stratę i nieoczekiwanie po godzinie gry zrobiło się tylko 31:28; jednak gdy jeden graczy gości zobaczył żółtą kartkę, Bears bezlitośnie to wykorzystali zdobywając w tym okresie trzy przyłożenia, a potem dorzucili jeszcze jedno na koniec meczu);
  • Sale Sharks – Bath 23:32 (początek spotkania na korzyść gospodarzy – mimo kłopotów z kopami prowadzili najpierw 8:0, a potem 16:5; jednak w drugiej połowie przebudzili się liderzy ligowej tabeli i zbudowali przewagę nie do odrobienia dla Sharks; znakomicie grał Finn Russell, który na dodatek karnym z ostatniej akcji odebrał gospodarzom bonus defensywny).

W tabeli ekipy z Bath i Bristol powiększyły przewagę nad rywalami. Na trzecie miejsce awansował Gloucester, który pierwszy raz w tym sezonie pojawił się w czołowej czwórce. Wypadli z niej natomiast (także pierwszy raz w tym sezonie) Saracens. O play-offach wciąż mogą marzyć ekipy do ósmego miejsca włącznie. Zwycięstwo przedostatnich Exeter Chiefs niewiele zmienia, ale zwiększa samotność ostatnich Newcastle Falcons.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Bath1146
2.Bristol Bears1140
3. ↑↑Gloucester1135
4.Leicester Tigers1135
5. ↓↓Saracens1134
6. ↑Harlequins1132
7. ↓Sale Sharks1129
8.Northampton Saints1126
9.Exeter Chiefs1115
10.Newcastle Falcons119

W Championship odbyła się dwunasta kolejka. Meczem weekendu było starcie Bedford Blues z Coventry, czyli dwóch drużyn z ligowego podium. Lepsi okazali się gospodarze, którzy pokonali niedawnego lidera 27:23, rozstrzygając mecz przyłożeniem pod sam koniec meczu. Emocji nie było za to w starciu prowadzących w tabeli Ealing Trailfinders z Cornish Pirates – londyńczycy zaliczyli 12 przyłożeń i pokonali Kornwalijczyków 84:29. Poza tym Nottingham wygrało z Doncaster Knights 43:18, Cambridge uległo Caldy 27:41 (druga z rzędu wygrana Caldy, dzięki której przeskoczyli w tabeli swoich rywali wydobywając się z ostatniego miejsca), London Scottish pokonali Hartpury University 39:14, a Chinnor uległ Ampthill 19:32.

SVNS

Po półtorej miesiąca przerwy wróciły rozgrywki SVNS – trzecie turnieje w tym sezonie rozegrano w australijskich Perth. Tym razem na powrót w klasycznej formule, bez ograniczania liczby meczów.

I już pierwszego dnia działy się rzeczy, w które trudno było uwierzyć. W męskim turnieju sensację sprawiła reprezentacja Urugwaju, która na start zmierzyła się z Fidżi. I choć przegrywała z wicemistrzami olimpijskimi 0:17, odwróciła losy meczu, zdobyła 4 przyłożenia (niesamowite pierwsze z nich, w wykonanie Dantego Soto) i nieoczekiwanie wygrała 24:17. A kilka godzin później sprawiła jeszcze większą sensację – pokonała pierwszy raz w historii Nową Zelandię 17:12 (pierwsze przyłożenie zaliczyła po 8 sekundach, po pierwszej połowie prowadziła 14:12, a pod koniec meczu przypieczętowała wygraną drop goalem). Piękna przygoda skończyła się drugiego dnia, gdy Urugwajczycy przegrali z nieporównanie słabszym rywalem, Kenią. Ale i tak awansowali do ćwierćfinału, natomiast nieoczekiwanie nie udało się to Nowozelandczykom, wysoko pokonanym na koniec gier grupowych przez Fidżi. W europejskiej grupie (wszystkie cztery ekipy z Europy trafiły do jednego „worka”) znowu brylowała Hiszpania, która odprawiała z kwitkiem kolejnych rywali, dopóki nie zagrała z mistrzami olimpijskimi z Francji. Ale i tak znów weszła do ćwierćfinału. A trzecią grupę mieliśmy chyba najbardziej wyrównaną, różnice punktowe były minimalne, niemal wszystkie mecze rozstrzygały się w końcówkach, a o losach dwóch z nich decydowały dogrywki (w pierwszej Argentyna pokonała Australię, niwecząc niesamowity powrót zawodników z antypodów, którzy wcześniej odrobili 21-punktową stratę, w drugiej Argentyńczyków pokonali Południowoafrykańczycy) – cierpieli gospodarze turnieju, którzy ostatecznie przegrywali i dopiero w ostatnim meczu pokonali Amerykanów 19:12, awansując do kolejnej fazy z trzeciego miejsca.

W ćwierćfinale spotkały się Urugwaj i Hiszpania i tym razem Urugwajczycy nie mieli zupełnie nic do powiedzenia – Hiszpanie wygrali 38:0. Odrodzili się też Australijczycy, którzy pokonali 24:12 Francję (mistrza olimpijskiego i jedyną niepokonaną ekipę fazy grupowej), pierwszy raz w tym sezonie awansując do czołowej czwórki. Grono półfinalistów uzupełniły Argentyna (27:14 z Wielką Brytanią, w każdym turnieju tego sezonu odpadającą na tym etapie) i Południowa Afryka (17:0 z Fidżi, którego pierwszy raz w tym sezonie zabrakło na podium). W półfinałach Argentyńczycy (hat-trick Marcosa Monety) nie dali żadnych szans Hiszpanom, gromiąc ich 40:5. W drugim spotkaniu tej fazy gospodarze turnieju na koniec meczu doprowadzili do remisu, a potem zdobyli złote punkty w dogrywce. W finale jednak nie było dyskusji – Argentyna wygrała z Australią aż 41:5 (tym razem hat-trick Matteo Graziano). Hiszpanie za to drugi raz stanęli na podium po wygranej w meczu o brąz nad Południową Afryką 14:5. Piąte miejsce dla Fidżi, szóste dla Francji, Urugwaj ostatecznie dopiero ósmy – po pięknym pierwszym dniu przegrał wszystkie swoje kolejne mecze.

W klasyfikacji generalnej mimo wpadki wciąż na czele Fidżi, ale identyczną liczbę punktów mają jeszcze Argentyna i Hiszpania. Cztery punkty mniej ma RPA, a kolejne cztery – Francja. Na ostatnich czterech miejscach, które zmuszą do walki o utrzymanie bez zmian – Kenia, Urugwaj, Stany Zjednoczone i mająca fatalny sezon Irlandia (w poprzednim sezonie niemal nie schodziła z podium, w tym ani razu nie awansowała nawet do ćwierćfinału).

W kobiecej rywalizacji w fazie grupowej znowu całkowitą dominację nad rywalkami prezentowały Australijki i Nowozelandki. Obie te ekipy wygrywały swoje mecze niezwykle wysoko, a rywalki mogły się cieszyć, jeśli zdobyły choćby jedno przyłożenie. Bilans punktowy Australijek wyniósł 114:12, a Nowozelandek aż 149:12. Za plecami Black Ferns zwróciła uwagę Japonia, która odrobinę nieoczekiwanie wygrała z Irlandią i z drugiego miejsca w grupie awansowała do ćwierćfinału (w wygranym meczu z Brazylią odrobiła 12-punktową stratę, powstałą po dwóch przyłożeniach Thalii Costy, która jako pierwsza Brazylijka w historii przekroczyła w tym meczu granicę 100 przyłożeń w SVNS; w kolejnych meczach tego turnieju doszła do 107). Z kolei w „australijskiej” grupie po jednym zwycięstwie awans wywalczyły z trzeciego miejsca pierwszy raz w tym sezonie Chinki. Trzecia drużyna z antypodów, Fidżi, nie radziła sobie tak dobrze jak dwie pozostałe – w jej grupie dominowały Amerykanki (ze świetną Nią Tolliver, którą warto obserwować) i Kanadyjki, choć z obiema tymi reprezentacjami Fidżyjki przegrały zaledwie dwoma punktami, prowadząc jeszcze na chwilę przed zakończeniem meczu. Na koniec już wyżej uległy Brytyjkom i zajęły ostatnie miejsce w grupie.

W ćwierćfinałach wygrywały faworytki – Brazylia i obie ekipy azjatyckie odpadły po wysokich przegranych (Nowa Zelandia – Chiny 29:0, Australia – Japonia 35:0, Kanada – Brazylia 27:5). Ciut trudniej było wskazać faworyta w meczu Stanów Zjednoczonych z Francją – tu wyraźnie przeważyły Francuzki, pewnie wygrywając 19:7. W półfinałach znowu bez zaskoczenia – Nowa Zelandia pokonała Francję 36:7 (pierwsze cztery przyłożenia w wykonaniu Michaeli Blyde, a właściwie, od kilku tygodni – Michaeli Brake), a Australia zwyciężyła Kanadę 24:17. Emocje były za to w finale, gdzie obie ekipy z antypodów wymieniały się ciosami. Zwyciężyły gospodynie, ale o włos – 28:26. Nowozelandkom brakło do doprowadzenia dogrywki skutecznego podwyższenia Risi Pouri-Lane po przyłożeniu zdobytym przez nią na koniec meczu. Zwycięstwo Australijek tym cenniejsze, że w finale nie było na boisku z powodu kontuzji Maddison Levi i Faith Natan – ich miejsce skutecznie zapełniły nastolatki, w tym wybrana najlepszą zawodniczką finału Heidi Dennis. Trzecie miejsce trzeci raz z rzędu dla Francuzek, które pokonały Kanadyjki 14:7. Na piątym miejscu Japonki, które turniej po turnieju wspinają się coraz wyżej.

W klasyfikacji generalnej Nowozelandki zachowały jeszcze dwa punkty przewagi nad Australią, trzecia jest oczywiście Francja. Nas najbardziej interesuje skład ostatniej czwórki – tu są Brazylijki, Chinki, Fidżyjki i Hiszpanki, przy czym te dwie pierwsze drużyny mają naprawdę niewielką stratę do ósmej Irlandii, która w Perth nieoczekiwanie zajęła ostatnie miejsce.

Z kraju

PZR podał miejsce i dokładną datę najbliższego (i jedynego wiosną) domowego meczu polskiej reprezentacji w ramach Rugby Europe Trophy – z Chorwacją. Gramy w Gdyni, która poniekąd zmonopolizowała mecze naszej reprezentacji (stanie się miastem-rekordzistą pod względem liczby domowych meczów naszej kadry – to będzie już 22. spotkanie tam rozegrane), a mecz odbędzie się 22 lutego, w sobotę, o godzinie 16:00.

Poznaliśmy też powołania Kamila Bobryka na obóz treningowy. W gronie 35 graczy jest aż 10 z Siedlec, 7 z Sochaczewa, po 5 z Łodzi, Krakowa i Sopotu, a ponadto „rodzynki” z Lublina, Gdyni i Gdańska. Uwagę zwraca obecność Bercho Bothy i Peeta Vorstera, powrót po kontuzjach braci Niedzwieckich i grupka młodych graczy z Juvenii.

Zmarł Grzegorz Gąsiorowski, ponad 40-krotny reprezentant Polski, w latach 70. gracz Polonii Poznań (pięciokrotny mistrz Polski z tym klubem), potem przez kilka lat Posnanii, a następnie przez dekadę francuskiego Albi.

Ze świata

W ramach przedsezonowych gier drużyn z Super Rugby Pacific odbyło się nietypowe starcie – Fiji Drua na swoim boisku zagrali z RFC Los Angeles, czyli ekipą z Major League Rugby (pierwszy mecz między drużynami z tych lig w historii). Fidżyjczycy wygrali 33:26, ale wygrana nie przyszła im łatwo.

W Japonii League One pauzowała, natomiast zakończył się finałowy turniej rozgrywek na czwartym poziomie ligowym, w którym uczestniczyły po dwie najlepsze drużyny z trzech lig regionalnych. W finale zagrały dwie drużyny zakwalifikowane z Top East A League – Tokyo Gas wygrało 43:33 z Maruwa Motomaro (choć wcześniej, w rozgrywkach ligowych, to Motomaro było o punkcik wyżej). Tokyo Gas powtórzyło w ten sposób sukces sprzed dwóch lat.

W środę w serwisie Netflix pojawi się drugi sezon serialu dokumentalnego Six Nations: Full Contact, kręconego przy okazji ubiegłorocznego Pucharu Sześciu Narodów. A zapewne w piątek – nasz rodzimy skarb kibica dla fanów tej imprezy ze skromnym udziałem niżej podpisanego. I tylko ogromny żal, że zdaje się pierwszy raz od dawna żaden nadawca w Polsce imprezy nie pokaże…

A w planach na Puchar Sześciu Narodów już zmiany. Szkoci stracili kolejnych zawodników, Scotta Cummingsa i Dylana Richardsona, a są obawy o występy Duhana van der Merwe. Ze składu Anglii wypadło aż pięciu graczy, w tym Alex Dombrandt, Jamie George (może wróci na ostatnie mecze) czy Jack van Poortvliet (szansę w to miejsce dostał m.in. Raffi Quirke). U Francuzów problemy ma spora grupka graczy, w tym dwóch świetnych skrzydłowych Bordeaux, Louis Bielle-Biarrey i Damian Penaud – jest jednak nadzieja, że krótkotrwałe. A Irlandczycy niepokoją się o Tadhga Furlonga, który zrobił sobie krzywdę podczas treningu. Do sztabu trenerskiego Walii dołączył Adam Jones, były filar reprezentacji tego kraju (na co dzień pracujący dla Harlequins), nieoczekiwanie odszedł natomiast trener ataku Alex King. Wciąż tęsknią za Louisem Reesem-Zammitem, którego przygoda z NFL w tym sezonie zakończyła się bez pojawienia się na boisku – Warren Gatland stwierdził, że znalazłoby się dla niego miejsce w składzie, gdyby chciał wrócić do rugby.

Niestety, organizatorzy Pucharu Sześciu Narodów zdecydowali się zastosować przepis testowy, pozwalający na pokazywanie 20-minutowych czerwonych kartek (obok definitywnych, na wzór przepisów testowanych w międzynarodowych meczach jesienią).

Bill Sweeney, dyrektor wykonawczy RFU, zapowiedział, że mimo wielu nawoływań do ustąpienia ze stanowiska, nie zamierza tego robić, ani zwracać otrzymanych nagród pieniężnych (których wysokość stanowi jeden z głównych elementów afery w angielskiej federacji). Uważa, że wykonuje dobrą robotę, sytuacja finansowa związku jest ustabilizowana, i wciąż ma sprawy, które chciałby pociągnąć dalej.

Z wieści transferowych:

  • odejście na emeryturę ogłosiła legenda argentyńskiego rugby, Nicolás Sánchez, który przez wiele lat grał w Europie, a ostatni sezon spędził w swoim rodzinnym Tucumán.
  • Adam Radwan, chyba najjaśniejszy element drużyny Newcastle Falcons, opuścił ją i to z efektem natychmiastowym – w ten weekend zdążył już zagrać dla Leicester Tigers;
  • kapitan reprezentacji Fidżi Waisea Nayacalevu podpisał kontrakt z Niceą – kto wie, czy w tej sytuacji w przyszłym sezonie, gdy tam trafi, nie będzie grać na trzecim poziomie ligowym we Francji;
  • trudno to nazwać transferem ale warto wspomnieć – były reprezentant Francji Yacoub Camara (ostatni raz grał na Pucharze Świata w 2019) ogłosił, że zmienia przynależność reprezentacyjną i zamierza grać dla Mali. Mały problem, w Mali toczy się wojna, a rugbowej reprezentacji tego kraju nie widzieliśmy na boiskach od 2017.

Zmarł Andy van der Watt, niezwykle szybki (poniżej 10 sekund na 100 jardów) skrzydłowy reprezentacji RPA na przełomie lat 60. i 70. XX wieku.

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia.

Anglia:

  • Tomasz Pozniak (Rams RFC, National League 1): zagrał cały mecz przeciwko Dings Crusaders, wygrany 26:17, który zresztą poniekąd „ustawił”, zdobywając w ciągu pierwszych pięciu minut dwa przyłożenia. Rams są wiceliderem ligi, ze stratą jednego punktu do lidera;
  • Jordan Tebbatt (Leicester Lions RFC, National League 1): rozegrał cały mecz z Sedgley Park, przegrany 10:25. Lions zajmują 12. miejsce w lidze;
  • Ross Cooke (Oxford Harlequins RFC, National League 2 East): zagrał cały mecz przeciwko Henley, przegrany 12:17. Harlequins pozostają na dwunastym miejscu w grupie;
  • Peter Hudson-Kowalewicz (Hull RUFC, National League 2 North): rozegrał cały mecz z Billingham, przegrany 17:34. Hull zajmuje jedenaste miejsce w grupie.

Francja:

  • Quentin Cieslinski (Stade Métropolitain, Nationale 2 – grupa 1): zagrał ostatnie 20 minut meczu z Servette Genewa, przegranego 30:31. Metro pozostało ósme w swojej grupie.

Irlandia:

  • Michal Haznar (Naas RFC, All-Ireland League D1B): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Nenagh Ormond, wygranym 27:21, i zdobył przyłożenie. Naas awansowało na siódme miejsce w lidze.

Szkocja:

  • Zenon Szwagrzak (Melrose Rugby, Premiership): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Selkirk, przegranym 29:35. Jego drużyna dała się wyprzedzić w tabeli rywalom z tego spotkania i spadła na szóste miejsce.

Walia:

  • Jake Wisniewski (Cross Keys RFC, Premiership): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Brecon, wygranym 30:20. Jego ekipa pozostała na piątym miejscu w lidze.

Zapowiedzi

Przed nami powrót rugby międzynarodowego, tym razem w najlepszym europejskim wydaniu. Rusza Puchar Sześciu Narodów z meczami Francji z Walią, Szkocji z Włochami i Irlandii z Anglią (grać będą też drużyny U20). Do tego pierwsza runda Rugby Europe Championship (cztery mecze grupowe) i pierwszy po Nowym Roku mecz REIC na poziomie Conference (Izrael – Andora).

13 komentarzy do “Piękny dzień urugwajskiej siódemki”

  1. Pobawiłem się trochę z chatem gbt i podał mi taką kolejność tegorocznego six nations:
    Francja, Irlandia, Szkocja, Anglia, Włochy, Walia. No, zobaczymy… 🙂

    Odpowiedz
  2. Dwie różne czerwone kartki to dobra droga by zniechęcić potencjalnych nowych kibiców, którzy oglądają rugby od wielkiego dzwonu jak 6 Nations.
    Ciekaw na to jeszcze World Rugby wpadnie w tym roku?

    Odpowiedz
      • Mieszkam w Anglii, więc jeszcze w tym roku obejrzę. Po tegorocznym 6N BBC i ITV wygasają prawa i prawdopodobnie mistrzostwa przejmie TNT Sports. Wtedy 6N będzie dostępne w płatnej subskrypcji, a nie jak teraz w wolnym dostępie.
        Jak na drugi najpopularniejszy sport w UK, to kiepsko jeśli chodzi o promowanie gry.

        Odpowiedz
  3. Szkoda że w szponach ani słowa o zgrupowaniu kobiet w Kenii oraz o rozegranych tam sparingach. Jak i o sparingu Pogoni. Widać nie jest to portal kibiców Polskiego rugby

    Odpowiedz
    • Sparing Pogoni z Niemcami miał być wspomniany, ale po prostu zapomniałem w niedzielę wieczorem. O tym, że Polki do Kenii jadą, było przed tygodniem, a co się tam działo, same „szpony” nie wiedzą. Sorry, to portal nie o polskim rugby, ale o rugby w ogóle, na dodatek jednoosobowe przedsięwzięcie i nie da się ogarnąć wszystkiego, zwłaszcza jeśli ktoś sam z siebie się nie chwali 🙂

      Odpowiedz
  4. Rzuciły mi się w oczy takie niedociągnięcia:
    „Glasgow Warriors – Connacht 22:19 (mecz przeniesiony na niedzielę z powodu oczekiwanych fatalnych warunków, i tak DOTYCZYŁ SIĘ w ulewnym deszczu (…)”,

    „Louisem Ressem-Zammitem” (Reesem).

    Odpowiedz
    • Dzięki wielkie. Niestety, takie wpadki redakcyjne zawsze będą – zawsze zczytuję tekst przed wypuszczeniem, ale czytanie po sobie samym, jeszcze często w środku nocy, nie jest w 100% skuteczne 🙂

      Odpowiedz
  5. Czyżby trener Bobryk całkowicie zrezygnował z powołań zagranicznych?
    Czy Peet Vorster i Bercho Botcha będą mogli grać w meczach oficjalnych?
    Pozdrawiam

    Odpowiedz
    • Nie spodziewam się zagranicznych graczy na krótkim spotkaniu treningowym, gdy ich ligi grają. Ale generalnie, jak jesień pokazała, zapewne w składzie na wiosenne mecze RET nie będzie ich wielu… Co do Vorstera i Bothy – reguły naturalizacji ostatnio najpierw zaostrzono (5 lat), a potem złagodzono (nie ma już limitów wyjazdu z nowego kraju, liczy się zgłoszenie do rozgrywek), więc zapewne oni już je spełniają…

      Odpowiedz

Dodaj komentarz