Niestety, pierwszy raz od lat nie ma Pucharu Sześciu Narodów w ofercie żadnego polskiego nadawcy. W tej sytuacji niejako „przez szybkę” obserwowaliśmy, jak Francuzi potwierdzili ambicje powrotu na europejski tron. Zwyciężali też Szkoci i Irlandczycy, zatem mieliśmy komplet wygranych faworytów. Podobnie było w Rugby Europe Championship (tym razem bez udziału naszej reprezentacji).
Puchar Sześciu Narodów
Za nami pierwsza kolejka Pucharu Sześciu Narodów – niespodzianek w niej nie było. Niestety, zawiedli nas nadawcy w naszym kraju, którzy turnieju pierwszy raz od lat nie pokazują. Skazali większość z nas na VPN-y czy nielegalne streamy… Nie zawiedliśmy natomiast (przynajmniej mam taką nadzieję) my – autorzy corocznego skarbu fana, przygotowanego jak zwykle pod redakcją Tomka Płosy. Jest dostępny pod adresem https://drive.google.com/file/d/1JGvtPHcPl8CXSDMKN7tRz7BLOpvHb5YK/view i mam nadzieję, że choć odrobinę uprzyjemni przeżywanie turnieju.
Francja – Walia 43:0. Mecz otwarcia tegorocznego Pucharu miał zdecydowanego faworyta i ten nie zawiódł. Przeciwnie – rozmiar zwycięstwa nawet przerósł oczekiwania. Francuzi zgodnie z przewidywaniami zagrali bez Damiana Penaud, udało się jednak wykurować Louisa Bielle’a-Biarrey’a. Zwracała uwagę nieobecność w składzie Mathieu Jaliberta. Z kolei Walijczycy wyszli na boisko z wracającymi do kadry Liamem Williamsem i Joshem Adamsem, za to bez Taulupe Faletau, który nie ozdrowiał na czas. Już na początku meczu stracili kolejnego z bardziej doświadczonych graczy, Aarona Wainwrighta i o mało co nie stracili przyłożenia po ataku Antoine’a Duponta (tuż po znakomitym 50/22 Thomasa Ramosa na otwarcie). Pierwsze akcje gospodarzy nie przyniosły efektu – jednak po kwadransie punkty zaczęły padać. Już w pierwszej połowie dwaj skrzydłowi, zastępujący Penaud Théo Attisogbé oraz Bielle-Biarrey, zdobyli po dwa przyłożenia (trzy z nich przy dużej pomocy i asystach niesamowitego Duponta, choć jedna z nich chyba była do przodu). Po przerwie przyłożenia padały już rzadziej, ale nadal tylko dla Francuzów, którzy ostatecznie zatrzymali się na siedmiu (ostatnie, tuż przed końcem, zdobył Grégory Alldritt, znowu uznany najlepszym zawodnikiem w meczu Pucharu Sześciu Narodów). Niestety, kiepsko zapamięta mecz Romain Ntamack – przy niemal 40-punktowym prowadzeniu tej drużyny zaszarżował rywala w sposób, który zagwarantował mu czerwoną kartkę (pierwszą 20-minutową w historii turnieju, aczkolwiek to 20 minut nie miało już znaczenia, bo do końca meczu pozostało mniej czasu). W efekcie czeka go zawieszenie. Cóż, szansę dostanie Jalibert, czy jednak Fabien Galthié postawi na Ramosa? Warren Gatland, który oglądał trzynastą z rzędu porażkę prowadzonej przez siebie drużyny dostrzegł w jej grze dobre strony. Statystyki też w większości aspektów wskazują na wyrównany mecz. Jednak co z tego, skoro ataki Walijczyków w zasadzie nie prowadziły do większego zagrożenia?
Szkocja – Włochy 31:19. Mieli kłopoty Szkoci, ale mimo wszystko dość pewnie wygrali. Brakowało im w składzie Sione Tuipulotu, ale i tak to właśnie gracz z pozycji środkowego został uznany najlepszym graczem meczu – Huw Jones, który zaliczył w tym meczu hat-tricka. Szkoci od początku atakowali, wykorzystywali luki w obronie rywali i już po dziesięciu minutach było 14:0 (m.in. swoje pierwsze przyłożenie zaliczył Jones po świetnej akcji skrzydłem Duhana van der Merwe). Dopiero wtedy przebudzili się Włosi, ale ich jedyny groźniejszy atak nie przyniósł przyłożenia, a w kolejnych sytuacjach decydowali się na kopy na słupy, które wykorzystywał Tommaso Allan, zmniejszając straty. Do przerwy było 19:9, a tuż po niej Włosi doprowadzili do remisu – najpierw kolejny karny Allana, a potem przechwyt Nacho Brexa (cóż, można powiedzieć, że Finn Russell podał prosto w jego ręce). Zapachniało sensacją. Ale gospodarze pozbierali się, fantastyczną akcję zaprezentował Darcy Graham, a wykończył ją Jones, który chwilę potem zaliczył też swoje trzecie przyłożenie. Na 10 minut przed końcem było 31:19. Włosi, którzy wcześniej rzadko kiedy wchodzili w pole 22 m gospodarzy, w końcówce się w nim zadowolili. Gdy jednak parę minut przed końcem w świetnej sytuacji wypuścili piłkę z rąk, nadzieje na odwrócenie losów meczu uleciały. Do końca walczyli, ale wyniku już nie zmienili.
Irlandia – Anglia 27:22. Mecz w Dublinie zapowiadał się najciekawiej z tych w pierwszej kolejce. Tym bardziej, że mieliśmy zobaczyć odmienioną reprezentację Anglii – m.in. z debiutantem Cadanem Murley’em i parą bliźniaków po obu stronach młyna – Tomem i Benem Currymi (w Guardianie nazwanymi twin peaks). Na pozycji łącznika zagrał Marcus Smith, a zmiennikiem był Fin Smith. Irlandczycy postawili na tej samej pozycji na młodego Sama Prendergasta (z Jackiem Crowley’em jako zmiennikiem), do składu załapał się też wracający po kontuzji do gry Dan Sheehan (jako zmiennik). Mecz nieoczekiwanie lepiej zaczęli Anglicy, a efektem okresu ich przewagi było przyłożenie jedynego debiutanta na boisku, Murley’a. Potem do ataku rzucili się Irlandczycy. Mimo presji nie zdobywali jednak punktów, a tymczasem Anglicy potrafili zaprezentować groźne kontry. Sędzia unieważnił przyłożenie Ronana Kellehera, kolejnych kilka szans Irlandczycy zmarnowali i dopiero na krótko przed końcem pierwszej połowy 0 z tablicy wyników zmazał Jamison Gibson-Park po akcji zainicjowanej przez świetnego Jamesa Lowe’a – ale i tak to Anglia prowadziła do przerwy 10:5. Dopiero w drugiej połowie przewaga Irlandczyków zaczęła się przekładać na punkty, w czym zresztą pomagali błędami w obronie Anglicy (kilka bolesnych błędów popełnił m.in. Murley). Gospodarze zdobyli trzy przyłożenia (pierwsze po świetnym przeboju Bundee Akiego, który pokonał trzech rywali; dwa kolejne po akcjach z decydującym udziałem Lowe’a) i wyszli na prowadzenie 27:10. Dopiero na sam koniec spotkania Anglicy przebudzili się, wykorzystali rozluźnienie gospodarzy mających pewne zwycięstwo bonusowe w ręku, i zdobyli dwa przyłożenia (drugie już w doliczonym czasie gry) na wagę defensywnego punktu bonusowego. Sporo dobrego Irlandczykom przyniosły zmiany (m.in. Sheehan, który zdobył ostatnie przyłożenie swojej drużyny, czy Crowley za Prendergasta, który miał problemy z kopami z podstawki oraz podaniami do kolegów), podczas gdy w przypadku Anglii raczej zespół osłabiły.
Pierwsze mecze wskazują na to, że znowu Irlandia i Francja będa walczyć o wygraną w turnieju – Francuzi wręcz roznieśli w strzępy znacznie słabszego przeciwnika, natomiast Irlandczycy wygrali pierwszy z wielkich klasyków turnieju. Szkoci też zwyciężyli za pięć punktów, ale ich wygrana nie była nazbyt przekonująca.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Francja | 1 | 5 |
2. | Szkocja | 1 | 5 |
3. | Irlandia | 1 | 5 |
4. | Anglia | 1 | 1 |
5. | Włochy | 1 | 0 |
6. | Walia | 1 | 0 |
Jednocześnie toczyła się rywalizacja drużyn U20. Tutaj Irlandia przegrała z Anglią 3:19 (jedyne punkty dla gospodarzy zdobył z karnego zawodnik o swojsko brzmiącym nazwisku, Sam Wisniewski; mieliśmy tu po kwadransie gry 20-minutową czerwoną kartkę dla jednego z Anglików i wielu obserwatorów nie może zrozumieć, dlaczego ona nie była pełna), Szkoci ulegli Włochom 10:22, a jedyną ekipą jaka powtórzyła sukces seniorów była Francja – pokonała Walię 63:19.
Rugby Europe International Championships
Wrócił nie tylko Puchar Sześciu Narodów, ale i Rugby Europe Championship. Niestety, bez udziału Polaków, a jest to tym bardziej bolesne, że rywalizacja w tym roku pełni także funkcję kwalifikacji do Pucharu Świata w Australii i nowych rozgrywek ogólnoświatowych (awans zdobywają cztery najlepsze drużyny, piąta zagra w barażu).
Rumunia – Niemcy 48:10. Niemcy zagrali z Erikiem Marksem z Vannes i Timem Menzelem z Valence Romans (oraz trzema debiutantami – m.in. Howardem Packmanem, który ponad dekadę temu sięgał z reprezentacją Anglii po mistrzostwo świata U20). Rumuni w składzie w dużej mierze krajowym, z 6 zawodnikami z Francji (Pro D2 lub Nationale) i debiutantem w osobie Iliesy Tiqe. Pierwsza połowa niezbyt porywająca – sporo głupich błędów, karnych. Nieoczekiwanie dwukrotnie Niemcy wychodzili na prowadzenie, najpierw 3:0 po pierwszych punktach w meczu (przy okazji Rumunii stracili już na początku meczu kontuzjowanego kapitana, Ovidiu Cojocaru), a potem 10:3 po pierwszym przyłożeniu. Mogli zresztą wygrywać wyżej, ale w pierwszych minutach Bader Pretorius chybił dwa karne. Pierwszą połowę Rumuni wygrali tylko 13:10. Dopiero w drugiej połowie Rumuni udowodnili, że są lepszą drużyną – zdobyli cztery przyłożenia i nie oddali ani jednego punktu, dzięki czemu zwyciężyli wysoko.
Gruzja – Szwajcaria 110:0. Mecz mistrza z beniaminkiem raczej nie mógł się inaczej skończyć, choć rozmiary wygranej imponują. Gruzini zagrali z ośmioma zawodnikami Black Lion w wyjściowej piętnastce i resztą składu pochodzącą z Top 14 i Pro D2 (w tym czterema debiutantami). Bez oszczędzania się, choć brakło Wasyla Łobżanidze, a Dawit Niniaszwili siadł tylko na ławce. Mimo to przykładali piłkę raz za razem – w pierwszej połowie sześciokrotnie, a w drugiej aż dziesięciokrotnie. Szwajcarzy nie mieli absolutnie nic do powiedzenia. Dublety zaliczyli debiutujący w składzie skrzydłowy Szalwa Apciauri, Luka Iwaniszwili, Gela Aprasidze i niezawodny Akaki Tabucadze (zaimponował najbardziej piękną akcją i asystą przy przyłożeniu kolegi: https://twitter.com/i/status/1885670798263717972), a ostatnie przyłożenie zdobył kolejny debiutant, zaledwie 19-letni Giorgi Chaindrawa. 21 punktów zdobył niemylący się z podwyższeń Luka Matkawa, a 14 punktów dorzucił grający przez zaledwie pół godziny Dawit Niniaszwili, który przy okazji zaliczył przynajmniej trzy asysty. Szwajcarzy walczyli, kilka razy byli w polu 22 metrów rywali, ale nieodmiennie piłkę tracili.
Portugalia – Belgia 40:30. Rok temu Portugalczycy sensacyjnie ulegli Belgom. W tym roku powtórki nie było – pewnie wygrali mając w składzie m.in. Samuela Marquesa (najlepszego gracza ostatniego sezonu Pro D2, który przecież z kadrą już się żegnał) i Rodrigo Martę, za to bez Raffaele Stortiego, który ostatnio w Paryżu nie ma wielu szans do grania. Już po 10 minutach prowadzili 14:0 po przyłożeniach Jorisa Moury (zaledwie drugi występ młodego łącznika ataku w podstawowej piętnastce Os Lobos) i niezawodnego Marty. Co prawda Belgowie zmniejszyli stratę do 1 oczka, ale kolejne dwa przyłożenia znowu pozwoliły zbudować przewagę gospodarzom. I historia się powtórzyła – przyłożenie Belgów, do przerwy 6 punktów różnicy, a po niej przyłożenia Marty i Moury. Belgowie walczyli do końca, ponownie zmniejszyli straty, ale od zwycięstwa byli daleko.
Hiszpania – Holandia 53:24. Tu również rok temu było więcej emocji, niż tym razem. Ale nic dziwnego, że sytuacja się zmieniła – lista hiszpańskich zawodników z Top 14 była całkiem spora (wśród nich Jon Zabala z Pau, który znalazł się w najlepszej piętnastce ostatniej kolejki tej ligi według Midi-Olympique, a także Joel Merkler z Tuluzy). A i widzów, aby ich obserwować wielu – ponad 12-tysięczny Estadio Nacional Complutense został całkowicie wyprzedany. Holendrzy podobnych dział nie wytoczyli – w zdecydowanej większości skład był krajowy (a z powodu kontuzji sprzed tygodnia wypadł Peter Lydon). Pierwsze punkty w meczu co prawda zdobyli z karnego goście, ale wkrótce potem Hiszpanie wyszli na prowadzenie po karnym przyłożeniu i odtąd poszło im już z górki. Zbudowali aż 38-punktową przewagę (m.in. absolutnie rozbijając rywali maulami), nieco tylko zredukowaną przez rywali w końcówce meczu. Po dwa przyłożenia zaliczyli dwaj rugbyści o argentyńskich korzeniach – młynarz Santiago Ovejero i łącznik młyna Estanislao Bay.
Wyraźna przewaga czołowych czterech drużyn, które można typować jako pewniaków do awansu do półfinałów i na Puchar Świata – i pewnie sprawa będzie przesądzona już za tydzień. O piąte miejsce prawdopodobnie zawalczą Belgia z Holandią, ale kluczowe dla Belgów grupowe spotkanie z Niemcami odbędzie się w niemieckim Kassel i kto wie, czy nasi zachodni sąsiedzi nie skorzystają z przewagi własnego boiska. Aczkolwiek będzie to trudne zadanie.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. | Poz. | Drużyna | M. | Pkt |
1. | Gruzja | 1 | 5 | 1. | Rumunia | 1 | 5 |
2. | Hiszpania | 1 | 5 | 2. | Portugalia | 1 | 5 |
3. | Holandia | 1 | 0 | 3. | Belgia | 1 | 0 |
4. | Szwajcaria | 1 | 0 | 4. | Niemcy | 1 | 0 |
Odbył się też pierwszy w tym roku mecz na poziomie Conference, w którym jako ostatnia drużyna w tym sezonie wszedł do gry Izrael (który nie grał od 2023). Przegrał na wyjeździe z prowadzącą właściwie przez całe 80 minut Andorą 28:31.
Z kraju
Informacja sprzed tygodnia – przygotowania do nowego sezonu Ekstraligi zaczęła Pogoń Siedlce, która zagrała w Heidelbergu sparing przeciwko reprezentacji Niemiec. Cieszy nie tylko wygrana 33:21 (albo 29:19 wedle niemieckiego źródła), ale także fakt, że udział w tym spotkaniu wzięła spora grupa kadrowiczów, którzy za trzy tygodnie będą mieli szansę grać z Chorwacją. Grano podobno 4 x 25 minut.
Do poczytania: o kobiecym rugby (a szczególnie krakowskich Bestiach) w „Polityce”: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/spoleczenstwo/2287325,1,polki-ktore-graja-w-rugby-ludzie-myla-to-z-futbolem-a-jest-rzucanie-kopanie-kontakt.read.
Ze świata
Wróciła po krótkiej przerwie Japan Rugby League One. Wciąż niepokonani pozostają Saitama Wild Knights, którzy tym razem grali z najsłabszą drużyną ligi, wciąż czekającymi na pierwsze zwycięstwo Uruyasu D-Rocks, i wygrali 53:26 (przegranym nie pomogło przyłożenie Jaspera Wiese – to były pierwsze punkty jego drużyny, zdobyte przy stanie już 29:0; wynik byłby znacznie wyższy, gdyby nie dwa przyłożenia beniaminka w ostatnich paru minutach). Pozycję wicelidera zachowała drużyna Brave Lupus Tokyo, która pokonała na wyjeździe Mie Heat 35:12 (do przerwy wygrana nie była taka oczywista, ale cztery przyłożenia obrońców tytułu w drugiej połowie załatwiły sprawę). Drugie kolejne zwycięstwo odniosła ekipa Tokyo Sungoliath, która jednak wciąż pozostaje w dolnej połówce tabeli – wygrała także na wyjeździe z nadspodziewanie dobrze radzącymi sobie w tym sezonie Shizuoka Blue Revs 33:14. Poza tym Toyota Verblitz przegrał po zaciętym pojedynku z Yokohama Eagles 20:24 (ponad 16 tys. widzów, bohaterem meczu był Jesse Kriel, który miał wkład przy wszystkich przyłożeniach zwycięzców), Sagamihara Dynaboars ulegli Spears Funabashi Tokyo-Bay 12:40, a Kobe Steelers wygrali 44:15 z Black Rams Tokyo.
W ten weekend odbył się także finał mistrzostw Japonii kobiet. Trzeci raz w historii (i trzeci raz z rzędu) po tytuł mistrzowski sięgnęła ekipa Tokyo Sankyu Phoenix, która w powtórce ubiegłorocznego finału pokonała Mie Pearls 13:5. Kobiecy sezon w Japonii wciąż jest dość krótki (ligi regionalne + faza finałowa), ale w planach jest utworzenie ogólnokrajowej ligi.
Przy okazji – do przeczytania tekst japońskiego komentatora z portalu asierugby.com (niestety francuskojęzycznego) o problemach japońskiego rugby (League One: Les voyants sont au rouge). Narzeka na spadek udziału miejscowych graczy zarówno w klubach, jak i w reprezentacji kraju (coraz więcej naturalizowanych zawodników), związane z kosztami sprowadzania graczy z zagranicy kłopoty finansowe niektórych klubów League One, brak własnych stadionów, co utrudnia przyciąganie widzów, kanibalizm klubów rywalizujących o widownię w Tokio, uzależnienie budżetów czołowych klubów od korporacji oraz słabnącą popularność rugby (cóż, w naszych warunkach pewnie dziwnie brzmi stwierdzenie o kryzysie ligi uniwersyteckiej, skoro finał przyciągnął 20 tys. widzów, a nie 60 tys. jak w przeszłości, a na finale szkolnego finału Hanazono było tylko 3 tys. ludzi, podczas gdy na piłkarskim 50 tys.).
W zaległym meczu Pro D2 grały dwie ekipy z dolnych rejonów tabeli, plasujące się tuż nad strefą spadkową. Aurillac przegrało w nim 21:43 z Mont-de-Marsan. Bez gry 4 punkty zdobyło Biarritz – a raczej odzyskało je dzięki odwołaniu od grudniowej decyzji o odjęciu pięciu oczek w ligowej tabeli za nieprzekazanie w terminie dokumentów władzom ligi.
Kolejne ciekawe spotkanie w ramach przygotowań do Super Rugby Pacific – Reds polecieli na drugi koniec świata, aby zmierzyć się z Bristol Bears. Wygrali 82:21, zdobywając aż 12 przyłożeń.
Bristolczycy zresztą zaliczyli dwa spotkania w weekend, bowiem grali też z Ampthill w Premiership Rugby Cup. Tu zagrali silniejszym składem i wygrali 74:14. Wyniki zresztą zdecydowanie na korzyść ekip z Premiership – z dziesięciu ich starć z drużynami z Championship wygrały dziewięć. Jedyny wyjątek stanowiło zwycięstwo lidera Championship, Ealing Trafilfinders, w derbach Londynu nad Saracens – było 50:29 (swoją drogą, Ealing drugi raz wygrali z tym rywalem w tym sezonie). W pięciu grupach tych rozgrywek, niemal wszędzie dwa pierwsze miejsca zajmują drużyny z Premiership – wyjątek stanowią własnie Trailfinders (prowadzą, z identyczną liczbą punktów co Harlequins) oraz Coventry (też na pierwszym miejscu, w ten weekend wysoko wygrało nad drugoligowym rywalem z Nottingham). I tylko te dwie drużyny z Championship w praktyce zachowały szanse na awans do rundy finałowej.
Jak zwykle w Paris la Défense Arena rozegrano finał Supersevens, czyli mistrzostw Francji w rugby 7. W rywalizacji wzięło osiem drużyn, zakwalifikowanych na podstawie łącznych wyników trzech turniejów eliminacyjnych z ubiegłego roku. Już w ćwierćfinale mieliśmy pojedynek dwóch ostatnich mistrzów – broniący tytułu Barbarians pokonali w nim Monaco. Francuscy Baabaas jak burza przeszli przez półfinał (43:0 z Racingiem 92), a w finale mieliśmy powtórkę sprzed roku – zmierzyli się z Pau. I znowu wygrali, 21:19. Trzecie miejsce zajęło Bordeaux. To już trzeci tytuł Barbarians w tych rozgrywkach, odbywających się po raz piąty. W rozgrywanym pierwszy raz finale turnieju kobiet wzięły udział cztery ekipy. Tytuł wywalczyła drużyna Bobigny 93, która w finale wygrała z ASM Clermont 17:12.
A jednak Melbourne będzie jednym z miast gospodarzy Pucharu Świata w Rugby w 2027. Włodarze stanu Wiktoria, podobno inspirowani przez działaczy Melbourne Cricket Club (dysponujących 100-tysięcznym stadionem) wrócili do negocjacji z World Rugby i ich efektem jest ulokowanie w tym mieście dziewięciu pucharowych spotkań. Ostateczna lista miast-gospodarzy liczy 7 miast (i 9 stadionów, bowiem w Sydney i Melbourne mecze mają toczyć się na dwóch arenach). Mecz otwarcia z udziałem gospodarzy (a także 4 inne mecze grupowe i 2 mecze 1/8 finału) odbędzie się w Perth, jedynym mieście na zachodnim wybrzeżu. Finał, oba półfinały i mecz o brąz (do tego 5 meczów grupowych, 2 z 1/8 finału i 2 ćwierćfinały) zostaną rozegrane zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami w Sydney. Poza tym gospodarzami będą Brisbane (6 meczów grupowych, 2 mecze 1/8 finału i 2 ćwierćfinały), wspomniane Melbourne (7 meczów grupowych i 2 mecze 1/8 finału), a także Adelajda, Newcastle i Townsville (wyłączenie mecze grupowe). Co ciekawe, nie będzie meczów w Canberrze – stolica zdecydowała się nie składać swojej oferty.
W Stanach Zjednoczonych ogłoszono skład nowej, półzawodowej kobiecej ligi piętnastkowej w Stanach Zjednoczonych – Women’s Elite Rugby. Liga ruszy w marcu, a zagra w niej sześć drużyn: Boston Banshees, New York Exiles, Chicago Tempest, Twin Cities Gemini (z aglomeracji Minneapolis/Saint Paul), Denver Onyx i Bay Breakers (z San Francisco).
Hiszpańska agencja EFE podała informację, potwierdzającą wcześniejsze przypuszczenia: World Rugby rezygnuje z Pucharu Świata w Rugby 7, przerywając trwającą od 1993 historię. Cóż, włodarze światowego rugby tną koszty w siódemkach. Ponoć zwycięzca zredukowanego ostatnio cyklu SVNS ma przyjmować tytuł mistrza świata. Wytłumaczeniem ma być zwiększenie znaczenia turnieju rugby 7 na igrzyskach i trudności z kalendarzem. Nie ma jeszcze oficjalnego potwierdzenia, ale to chyba nieuniknione. Na dodatek zbiega się w czasie z wyłączeniem rugby 7 z programu Igrzysk Wspólnoty Brytyjskiej. Co jak co, ale mi podobał się format tej imprezy i możliwość mierzenia się drużyn spoza elity z tymi najlepszymi. I szkoda, bo miałem cichutkie marzenie, aby ta impreza zawitała kiedyś do Krakowa.
Od dawna trwają przepychanki w Południowej Afryce związane ze znalezieniem inwestora, któremu oddana zostanie część udziałów w komercyjnym ramieniu federacji. Na sobotnim spotkaniu komitetu wykonawczego SARU nieoczekiwanie podobno głównym punktem obrad było nie to, z kim rozmawiać na temat sprzedaży udziałów, ale czy nie porzucić całego tego pomysłu. Tymczasem pojawiają się kolejni chętni do udziału w przedsięwzięciu.
Na platformie Netflix pojawił się drugi sezon dokumentu Six Nations: Full Contact. Cieszmy się nim, bo włodarze Pucharu Sześciu Narodów oficjalnie potwierdzili, z trzeciego sezonu już nie będzie. Choć, szczerze mówiąc, mi udało się obejrzeć pół odcinka i chyba ciężko będzie się zmusić do reszty. Jasne, podobnych rugbowych atrakcji jest niewiele, ale jako dokument to mi się po prostu nie sprawdziło.
Z wieści transferowych:
- Stuart Lancaster został zwolniony z posady trenera Racingu 92 po serii złych wyników. Podobno ma zastąpić go były trener Montpellier, Patrice Collazo;
- z zawodowej kariery rezygnuje irlandzki sędzia
MattChris Busby (był jednym z asystentów w meczu Francji z Walią). Szalę goryczy przelał niedawny atak Macka Hansena, oskarżającego Busby’ego o stronniczość po meczu ligowym; - reprezentant Zimbabwe Cleopas Kundiona przechodzi z Nevers do Northampton Saints.
Do pooglądania: zdjęcia wybrane w dorocznym konkursie na najlepsze rugbowe fotografie roku przez redakcję The Rugby Journal – https://www.therugbyjournal.com/winners. Nie wszystkie wybrane fotografie do mnie przemawiają, ale i tak warto rzucić okiem.
Podczas wieczornego wyjścia zawodników francuskiego Biarritz doszło do scysji. Efektem jest areszt reprezentanta Fidżi Masivesiego Dakuwaqi i 20 szwów na policzku jego kolegi z drużyny, Pierre’a Pagès (ponoć próbował rozdzielić walczących, a pijany Dakuwaqa skierował swoją agresję przeciwko niemu i pogryzł go).
Zmarł Arnaldo Gruarin, filar Tulonu i reprezentacji Francji w latach 60. i na początku 70., m.in. uczestnik drużyny, która w 1968 zdobyła pierwszego francuskiego wielkiego szlema w Pucharze Pięciu Narodów.
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia.
Anglia:
- Tomasz Pozniak (Rams RFC, National League 1): zagrał cały mecz przeciwko Leicester Lions, wygrany 36:19. Rams przeskoczyli Richmond i zostali liderem ligi;
- Jordan Tebbatt (Leicester Lions RFC, National League 1): w tym samym spotkaniu był na boisku przez 53 minuty, tyle że po przegranej stronie. Lions spadli na trzynaste (przedostatnie) miejsce w lidze;
- Ross Cooke (Oxford Harlequins RFC, National League 2 East): zagrał cały mecz przeciwko Westcombe Park, w którym zdobył 6 punktów z podwyższeń – mecz jednak przegrany, 28:55. Harlequins pozostają na dwunastym miejscu w grupie;
- Ethan Sikorski (Barnes RFC, National League 2 East): zagrał ostatnie pół godziny w spotkaniu z Worthing, wygranym 41:19. Jego drużyna jest wiceliderem grupy;
- Peter Hudson-Kowalewicz (Hull RUFC, National League 2 North): rozegrał cały mecz z Wharfedale, wygrany 32:19. Hull awansowało na dziewiąte miejsce w grupie.
Francja:
- Quentin Cieslinski (Stade Métropolitain, Nationale 2 – grupa 1): zagrał cały mecz przeciwko Rumilly, wygrany 32:9. Jego ekipa awansowała na siódme miejsce w swojej grupie.
Irlandia:
- Jakub Wojtkowicz (Sligo RFC, All-Ireland League D2B): wrócił do gry i wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Clogher Valley, przegranym 6:11. Sligo jest na dziewiątym, przedostatnim miejscu w lidze.
Szkocja:
- Zenon Szwagrzak (Melrose Rugby, Premiership): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Glasgow Hawks, w którym padł remis 33:33. Melrose pozostało na szóstym miejscu w stawce.
Walia:
- Jake Wisniewski (Cross Keys RFC, Premiership): zaczął na ławce rezerwowych mecz z Neath, wygrany 30:14. Jego ekipa pozostała na piątym miejscu w lidze.
Zapowiedzi
W najbliższy weekend w drugiej rundzie Pucharu Sześciu Narodów zagrają Anglia z Francją, Szkocja z Irlandią i Włochy z Walią. Z kolei w drugiej kolejce Rugby Europe Championship zmierzą się Gruzja z Holandią, Szwajcaria z Hiszpanią, Portugalia z Niemcami i Belgia z Rumunią. Do tego finałowe starcie kwalifikacji do tegorocznego Pucharu Afryki pomiędzy Marokiem i Tunezją.
Wydaje mi się, że Belgia krok po kroku czyni stałe postępy i właściwie już nam odjechała, podobnie może być z Niemcami. Nie chcę tu „januszować”, ale prawdopodobne, że jeśli nawet awansujemy do REC, to nasza przygoda mooże okazać się jeszcze bardziej bolesna niż ostatnim razem.
Ogromne dzięki i ukłony za opracowanie prwodnika po 6nations. Szacunek dla wstkich zaangażowanych.
Dzięki!
Cóż, gdybyśmy grali z Gruzją, nie wiem, czy pękłaby setka, ale piękna statystyka zostałaby popsuta (dotąd bilans mamy 2:0). Niemniej, żeby się rozwijać sportowo, trzeba grać z lepszymi, a to na zawsze początku boli 🙂 Belgowie idą do przodu, ale o Niemcach nie wiem jeszcze co myśleć – pytanie, czy regres zatrzymali. Mecz z Rumunią niewiele mówi, bo mam wrażenie, że tam też są teraz kłopoty…