Gruzja, Hiszpania, Portugalia i Rumunia z awansem na RWC

Znamy pierwszych czterech wygranych kwalifikacji do Pucharu Świata w 2027 – w rozgrywkach REC niespodzianek nie było i pewniacy pewnie zwyciężali. Walka jednak toczy się dalej, a Belgowie mają chrapkę na wejście do międzykontynentalnego barażu. W Pucharze Sześciu Narodów Włosi pogrążyli Gatlanda, Anglicy nieoczekiwanie wyszarpali zwycięstwo na Twickenham w Le Crunch, a Szkoci ulegli Irlandczykom tracąc w jednej akcji Darcy’ego Grahama i Finna Russella.

Puchar Sześciu Narodów

Za nami drugi tydzień zmagań w ramach tegorocznego Pucharu Sześciu Narodów, z niespodzianką na Twickenham.

Włochy – Walia 22:15. Takie czasy nastały, że to Włosi byli faworytem tego pojedynku. I nie zawiedli, dorzucając swoje trzy grosze do podkopywania stołka Warrena Gatlanda. Gospodarze postawili na doświadczoną drużynę, z zaledwie jedną zmianą w wyjściowej piętnastce w porównaniu do meczu sprzed tygodnia. Natomiast goście cieszyli się z powrotu do składu Taulupe Faletau – nie grał w reprezentacji od ponad roku, ostatni raz występując wtedy, gdy odniosła ona swoje ostatnie zwycięstwo. Brakło za to kontuzjowanego Owena Watkina (zastąpił go niedoświadczony Eddie James). Walijczycy groźnie zaczęli, już w pierwszej akcji wypuszczając kopem przy lewej linii bocznej Josha Adamsa – skrzydłowemu jednak się nie powiodło, podobnie jak potem w podobnej sytuacji pod koniec pierwszej połowy. Punktowanie zaczęli Włosi od karnego Tommaso Allana, Walijczycy odpowiedzieli tym samym (zdobywając swoje pierwsze punkty w turnieju), ale potem tylko gospodarze zwiększali swój dorobek – Ange Capuozzo wykorzystał znakomity kop Paolo Garbisiego poprzedzony pięknym zwodem łącznika ataku (miał kilka świetnych zagrań w meczu), Allan dorzucał kolejne karne i zrobiło się 16:3. Po przerwie Włosi mogli prowadzenie poważnie zwiększyć, ale trzy razy spudłowali z karnych (m.in. świetny poza tym Martin Page-Relo z własnej połowy trafił w poprzeczkę) i dopiero po 20 minutach gry Allan skalibrował na powrót celownik i zwiększył przewagę swojej drużyny do 16 punktów. W końcówce Walijczycy zdobyli wreszcie dwa przyłożenia (pierwsze na raty, po unieważnieniu pierwszej próby przez TMO), ale po pierwszym Allan znowu skutecznie kopnął, a drugie, karne, zdobyli tuż przed końcem. Mieli jeszcze piłkę w rękach, 7 punktów do odrobienia i tylko trzynastu rywali przeciwko sobie (po dwóch żółtych kartkach), ale nawet nie weszli na połowę Włochów i pozostali tylko z defensywnym punktem bonusowym w rękach. Cóż, nie był to piękny mecz, pogoda nie pomagała. Walijczycy mieli kłopoty z dyscypliną, bracia Cannone szaleli w ruckach i gospodarze zasłużenie wygrali, a Walijczycy pobili kolejny niechlubny rekord (14 porażek z rzędu) i w rankingu World Rugby spadli poniżej Gruzji.

Anglia – Francja 26:25. Na Twickenham mieliśmy najbardziej prestiżowe starcie kolejki, Le Crunch. W składzie gospodarzy najwięcej uwagi przyciągało umieszczenie na boisku przez Steve’a Borthwicka obu Smithów – Fina jako łącznika ataku (pierwszy raz w wyjściowej piętnastce w reprezentacji) i Marcusa jako obrońcy. Zmian zresztą było więcej (zamiast kontuzjowanego Cadana Murley’a pojawił się Ollie Sleightholme, do składu wskoczył też Tom Willis zamiast jednego z braci Currych). Francuzi musieli obejść się bez Romaina Ntamacka, który po czerwonej kartce został ukarany ostatecznie dwutygodniowym zawieszeniem. W tej sytuacji łącznikiem ataku został Mathieu Jalibert, do składu wrócił też Damian Penaud. To goście byli faworytem spotkania, ale choć od początku meczu przeważali, popełniali błędy niweczące ich najlepsze szanse (bodaj trzy razy wypuszczali piłkę w kluczowych momentach, a Thomas Ramos dorzucił pudło z karnego). A gdy wreszcie Louis Bielle-Biarrey zdobył przyłożenie, Anglicy moment później odpowiedzieli tym samym i do przerwy był remis 7:7. Początek drugiej połowy to znowu tracone szanse przez gości, którzy co prawda wyszli na prowadzenie, ale tylko dzięki dwóm karnym Ramosa. Dopiero potem zaczęły padać przyłożenia. Zaczęli Anglicy, którzy zmniejszyli stratę do jednego oczka, Francuzi odskoczyli po akcji zakończonej przez Penauda (niepodwyższonej jednak przez Ramosa). Potem goście powstrzymali kilka akcji gospodarzy, ale w końcu ulegli i tym razem to Anglia znalazła się na jednopunktowym prowadzeniu. Wydawało się, że Francuzi jednak przeważą, gdy Bielle-Biarrey ukoronował pięcioma punktami fantastyczny kontratak kilka minut przed końcem. Jednak Anglicy mieli jeszcze jedną szansę, wykorzystali ją (w roli głównej Elliot Daly, który pojawił się na boisku chwilę wcześniej), a Fin Smith podwyższeniem dał im jednopunktowe zwycięstwo. I znowu – nie był to piękny mecz. Ale emocji nie brakło. Zwycięzcy sporo zawdzięczają obronie, zmarnowanym szansom rywali oraz w sporej mierze Finowi Smithowi, który wykorzystał szansę gry na dziesiątce.

Szkocja Irlandia 18:32. Na Murrayfield dla odmiany niespodzianki nie było. W wyjściowej piętnastce Szkotów doszło do trzech zmian – pojawił się m.in. Tom Jordan jako wypełniacz luki po Sione Tuipulotu (póki co daremnie czeka na szansę inny gracz pochodzący z Nowej Zelandii, Fergus Burke). W ekipie gości zwracał uwagę powrót do drużyny byłego jej kapitana Petera O’Mahony’ego i kolejna szansa mimo słabszego występu przed tygodniem dla Sama Predergasta (jednego z dwóch graczy w składzie zdecydowanie odstających doświadczeniem od pozostałej grupy). Irlandczycy od początku mieli przewagę, a długi okres naporu i kolejne karne dały im prowadzenie po przyłożeniu Calvina Nasha. Ten sam zawodnik był blisko drugiego przyłożenia po kopie nakrytym przez Sama Predergasta, został jednak nielegalnie powstrzymany przez Duhana van der Merwe. Sędzia karnego przyłożenia nie przyznał, ale szkocki skrzydłowy zobaczył żółtą kartkę. Irlandczycy próbowali wykorzystać przewagę, ale dwukrotnie piłka została przez Szkotów utrzymana nad polem punktowym. Gospodarze cieszyli się ze skutecznej obrony, ale stracili po nieszczęśliwym zderzeniu głowami dwie swoje gwiazdy, Darcy’ego Grahama i Finna Russella. A Irlandcycy napierali i w końcu, po fragmencie gry, w którym dwukrotnie nakryli kopy gospodarzy, Caelan Doris wyprowadził ich na prowadzenie 17:0. Dopiero w ostatnich pięciu minutach pierwszej połowy Szkoci poważniej zaatakowali, a efektem było akrobatyczne przyłożenie w narożniku van der Merwe – wciąż jednak ich strata była duża. Po przerwie to Szkoci lepiej zaczęli, ale po 6 punktach z karnych Blaira Kinghorna moment nieuwagi wystarczył do kontry gości. Efektem była akcja zakończona punktami Jamesa Lowe’a. Irlandczycy odtąd kontrolowali spotkanie, dorzucali kolejne punkty i wypracowali aż 21-punktową przewagę. Dopiero w końcówce Szkoci zmniejszyli rozmiar porażki, ale nie wywalczyli nawet punktu bonusowego. Prendergast, który tydzień temu zawiódł, tym razem był zdecydowanie wyróżniającym się zawodnikiem.

Jedyną drużyną z szansą na wielkiego szlema pozostała Irlandia. Rozczarowani są Francuzi, choć zachowali drugie miejsce, w grze o wygraną w turnieju są też Anglicy. Szkoci chyba już szansę pogrzebali. A Walia musi walczyć o uniknięcie kolejnej drewnianej łyżki i łatwo jej nie będzie.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. ↑↑Irlandia210
2. ↓Francja26
3. ↑Anglia26
4. ↓↓Szkocja25
5.Włochy24
6. Walia21

W rozgrywkach młodzieżowych (U20) Włosi trzykrotnie wychodzili na prowadzenie w meczu z Walią, aby ostatecznie jednak przegrać 18:20 (gospodarze mogli zasłużenie wygrać, ale Roberto Fasti spudłował karnego w ostatniej akcji meczu), Anglicy odrobinę nieoczekiwanie ograli Francję 27:10, a Szkoci ulegli Irlandii 15:33 (hat-trick gracza akademii Leinsteru, Charliego Molony’ego). W tej rywalizacji dwie wygrane mają już tylko Anglicy, z bilansem 1:1 pozostają Francuzi, Włosi, Irlandczycy i Walijczycy, a tabelę bez punktu zamykają Szkoci.

Rugby Europe International Championships

W drugiej kolejce Rugby Europe Championship nie było żadnych niespodzianek – cztery czołowe drużyny pewnie odniosły swoje drugie zwycięstwa i wszystkie zagwarantowały sobie awans na Puchar Świata, który odbędzie się w 2027 w Australii. Rumunia zagra na tej imprezie po raz dziesiąty, Gruzja po raz siódmy (i zarazem – siódmy z rzędu), Portugalia po raz trzeci, a Hiszpania dopiero drugi raz (i pierwszy od 1999) – przy czym przy dwóch ostatnich imprezach awans miała już zapewniony, ale traciła go przy zielonym stoliku z uwagi na udział w kwalifikacjach zawodników nieuprawnionych. Oby tym razem takich zwrotów akcji nie było. Awans Hiszpanów jest szczególnie ważny, bo to chyba największy rugbowy rynek poza krajami uczestniczącymi w Pucharze Sześciu Narodów i gra w Australii może dać mocny impuls do dalszego jego rozwoju. A w przyszłości – kto wie, może organizacji RWC? Z pewnością gdyby to Hiszpania, a nie Gruzja pukała do bram 6N, jej właściciele mogliby patrzeć na nią przychylniejszym okiem (w końcu tam rządzą pieniądze, a rynek gruziński jest skromny). Szkoda tylko jednego – że te kwalifikacje trwały tak krótko, z udziałem tak nielicznych drużyn i w zasadzie nie zbudowały żadnego napięcia.

Gruzja – Holandia 40:7. Gruzini tym razem ze skromniejszą wygraną niż przed tygodniem – Holendrzy okazali się mocniejszym przeciwnikiem od Szwajcarów, stracili tylko po trzy przyłożenia w każdej połowie. Mimo to nie było tu mowy o szansie na jakąkolwiek niespodziankę – dość wspomnieć, że ostatnie trzy przyłożenia Gruzini zdobyli grając przez ostatnie pół godziny w czternastkę po czerwonej kartce Beki Gorgadzego. A Holendrzy honorowe punkty zdobyli dopiero na sam koniec meczu, w doliczonym czasie gry. Błysnął znowu Dawit Niniaszwili świetną akcją i asystą przy przyłożeniu Wasyla Łobżanidze (https://x.com/i/status/1888184439986954508), kłopotem dla Gruzinów może być natomiast kontuzja młodego łącznika ataku Luki Matkawy (zwłaszcza że z kadrą nie ma Tedo Abżandadze, który także się kuruje).

Belgia – Rumunia 14:31. To miało być najbardziej wyrównane spotkanie tego weekendu i faktycznie tak było – chociaż ostatecznie faworyzowani Rumuni wygrali. Jako jedyni ze zwycięzców REC z ostatnich dni nie zdobyli jednak ofensywnego punktu bonusowego (w przyłożeniach było 3:2 – większość punktów Rumuni zdobyli z kopów). Niespodzianką pachniało w pierwszej połowie, przez której większość na prowadzeniu po pierwszym przyłożeniu w meczu byli gospodarze (przy jego okazji stracili jednak z kontuzją łącznika ataku Juliena Bergera, byłego gracza La Rochelle). Rumuni wrócili na czoło dopiero pod koniec pierwszej części spotkania, a w drugiej stopniowo powiększali przewagę (kluczowe przyłożenie po przechwycie na własnej połowie zaliczył Taylor Gontineac). Belgowie nie wykorzystali szansy nawet w ostatnich 10 minutach, gdy po żółtych kartkach grali z przewagą dwóch zawodników i zamiast odrabiać straty, stracili jeszcze dodatkowe trzy oczka z kolejnego karnego. Cieszył widok pełnych trybun w Mons.

Szwajcaria – Hiszpania 13:43. Hiszpanie oszczędzali swoje największe gwiazdy, jednak Szwajcarzy i tak mogą mówić o szczęściu, że zdobyli pierwsze punkty w REC. Nie zagrozili poważniej gościom, ale w pierwszej połowie zaliczyli sześć punktów z karnych, a po przerwie – nawet przyłożenie. Hiszpanie zapisali ich na swoje konto jednak znacznie więcej (siedem), a wśród punktujących wyróżnił się Estanislao Bay z dubletem na koncie. Szalał też Martiniano Cian, który do przyłożenia dorzucił efektowną asystę, oraz obrońca Silvio Casteglioni (po dwóch ładnych indywidualnych akcjach asysta i przyłożenie). Sporo żółtych kartek (sześć, przy czym przynajmniej jedna chyba za niska), a nietypowy obrazek stanowił sędzia główny komunikujący się z TMO za pomocą telefonu.

Portugalia – Niemcy 56:14. Portugalczycy, inaczej niż Hiszpanie, wytoczyli większość swoich najcięższych dział (brakowało Samuela Marquesa, za to Raffaele Storti pojawił się na ławce rezerwowych). Zwyciężyli pewnie, pięć ze swoich ośmiu przyłożeń zdobywając jeszcze w pierwszej połowie, wygranej 35:0 (dublety zaliczyli zaledwie 20-letni Hugo Camacho oraz Nicolas Martins). Po przerwie punktowali już nieco rzadziej (jako trzeci dublet ustrzelił młody obrońca Simão Bento), Niemcom udało się odgryźć, ale już bez nadziei na zmianę ostatecznego rozstrzygnięcia.

Czołowa czwórka ma już pewny awans do Pucharu Świata, do nowych rozgrywek organizowanych przez World Rugby (niestety, tylko na drugi ich poziom, co Gruzinom nie da specjalnych szans na pokazanie, co potrafią), a także do półfinałów tegorocznego REC. Za ich plecami toczy się gra o piąte miejsce w imprezie, które pozwoli walczyć jeszcze o wyjazd do Australii w barażu międzykontynentalnym. Za tydzień kolejka, w której należy spodziewać się znacznie bardziej wyrównanych meczów niż dotychczas, a zwycięstwa będą miały znaczenie – dadzą przewagę własnego boiska na start fazy pucharowej, w półfinałach 1–4 i 5–8.

Poz.DrużynaM.Pkt.Poz.DrużynaM.Pkt
1. Gruzja2101. ↑Portugalia210
2. Hiszpania2102. ↓Rumunia29
3. Holandia203. Belgia20
4. Szwajcaria204. Niemcy20

Z kraju

PZR opublikował informację z ostatniego wyjazdu naszej reprezentacji kobiet w rugby 7 do Kenii. W ramach wyjazdu rozegrano trzy mecze z gospodyniami, z których Polki wygrały jedno, a Kenijki – dwa. Teraz okazało się, że ekipa Kenii za chwilę ponownie stanie na drodze naszej drużyny – w pierwszym turnieju kwalifikacji do SVNS zaplanowanym na początek marca w Kapsztadzie rywalkami grupowymi naszej ekipy będą właśnie Kenijki oraz Samoanki. Przypomnijmy, że z Kenią Polki dwukrotnie mierzyły się w decydującym turnieju ubiegłorocznego challengera w Krakowie – najpierw nasze zawodniczki przegrały 19:21, ale potem w półfinale zwyciężyły 21:15. Samoa w tej rywalizacji jeszcze nie uczestniczyła.

Informacja sprzed tygodnia – międzynarodowy sparing rozgrywała drugoligowa pierwszoligowa Posnania, która gościła gruzińską drużynę Aragvelebi. Niestety wynik przyćmiły inne wydarzenia – rywalizacji nie ukończono wskutek bijatyki. Zgodnie z doniesieniami prasowymi była ona skutkiem wtargnięcia niezadowolonych z sędziowania zagranicznych kibiców na boisko. Poszkodowanym został trener poznańskiej drużyny Dominik Machlik. Sprawcy uciekli.

A w ten weekend międzynarodowy sparing grała Juvenia Kraków – zmierzyła się w Brnie z tamtejszym Dragonem. Krakowianie wygrali.

Ze świata

Nie tylko w Europie toczyła się walka o awans na Puchar Świata – także w Afryce, gdzie rozegrano finałowe spotkanie kwalifikacji do tegorocznego Pucharu Afryki. Mierzyły się w nim reprezentacje dwóch krajów z Maghrebu, Maroka i Tunezji. Wygrali Marokanie 26:12 i to oni wracają do afrykańskiej elity. Dość szybko zdobyli dwa przyłożenia, potem Tunezyjczycy zredukowali stratę do dwóch oczek, ale w drugiej połowie punktowali już tylko gospodarze. Wygląda na to, że będą mieli trudne zadanie – jeśli zostanie utrzymany format z poprzednich lat, w pierwszej rundzie zagrają z broniącym mistrzostwa kontynentu Zimbabwe. A najciekawiej w ćwierćfinale zapowiada się pojedynek Ugandy (która będzie gospodarzem rywalizacji) z Kenią.

W lidze URC rozegrano zaległe spotkanie pierwszej kolejki, południowoafrykańskie derby między Stormers i Bulls. Ciekawostką był występ na pozycji łącznika ataku gości niezwykle doświadczonego reprezentacyjnego obrońcy, Williego le Roux. I le Roux ten egzamin zdał, prowadząc drużynę do wygranej, choć minimalnej – 33:32. Emocji było sporo, drużyny siedmiokrotnie zmieniały się na prowadzeniu. Na 10 minut przed końcem 6 punktów przewagi zdobyli Bulls, ale o mało co jej nie stracili – gospodarze zaliczyli tuż przed końcem przyłożenie, ale pomylił się z podwyższenia Clayton Blommetjies. Bulls dzięki wygranej umocnili się na trzecim miejscu tabeli i zbliżyli się na dwa punkty do Glasgow Warriors, a Stormers dzięki dwóm punktom bonusowym podskoczyli w dolnej części tabeli o dwa miejsca.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Leinster1048
2.Glasgow Warriors1037
3.Bulls935
4.Sharks929
5.Cardiff1029
6.Scarlets1027
7.Munster1026
8.Edinburgh1024
9.Ulster1023
10. ↑↑Stormers1023
11. ↓Benetton Treviso1023
12. ↓Ospreys1022
13.Lions819
14.Connacht1019
15.Zebre Parma1016
16.Dragons108

Ciekawie było w Japan Rugby League One, gdzie emocji dostarczył nie tylko mecz na szczycie. W tym zmierzyli się niepokonani dotąd Saitama Wild Knights z obrońcami mistrzowskiego tytułu Brave Lupus Tokyo. 11 tys. widzów oglądało spotkanie, w którym ostatecznie padł remis 28:28. Trzecie miejsce na podium było stawką meczu Yokohama Eagles ze Spears Funabashi Tokyo-Bay – Eagles przegrali 22:30, dając sobie wyrwać zwycięstwo z rąk w ostatnich 20 minutach, gdy dwa z trzech swoich przyłożeń zdobył młody skrzydłowy Halatoa Vailea (w sumie 19 punktów). Pierwsze zwycięstwo w sezonie zaliczył beniaminek (wciąż jednak pozostający na ostatnim miejscu w ligowej tabeli) – Uruyasu D-Rocks pokonali Mie Heat 31:26 w obecności 13 tys. widzów. Poza tym Black Rams Tokyo przegrali z Shizuoka Blue Revs 24:32 (dla zwycięzców znów przyłożył niezawodny Malo Tuitama), Kobe Steelers ulegli Tokyo Sungoliath 29:31 (trzecia wygrana z rzędu ekipy ze stolicy, mimo pogoni gospodarzy za wynikiem w drugiej połowie), a Sagamihara Dynaboars nieoczekiwanie pokonali finansowych potentatów, Toyota Verblitz, 44:40 (Dynaboars po sześciu przyłożeniach z pierwszej połowy pod jej koniec prowadzili nawet 40:7, a mimo to musieli w końcówce drżeć o zwycięstwo). Verblitz w kolejnym sezonie poniżej oczekiwań – spadł już na dziewiąte miejsce w tabeli.

Po dziewiętnastej kolejce gier w Pro D2 bez zmian na szczycie tabeli – trzy czołowe drużyny wygrały swoje mecze i zachowały status quo. Wciąż aż 10-punktową przewagę ma lider z Grenoble, który pokonał na wyjeździe Colomiers 36:24 (aż 21 punktów zawdzięczał kopom Walijczyka Sama Daviesa) – i to mimo 11 punktów straty po półgodzinie, długiego okresu naporu gospodarzy w końcówce i 27 lat bez sukcesu w Colomiers. Drugie Béziers przerwało serię zwycięstw Oyonnax, wygrywając 26:15 (16 punktów Samuela Marquesa, który tym razem zagrał w lidze zamiast w reprezentacji), a trzecie Provence bez problemu wygrało z Nevers 36:21, zdobywając 6 przyłożeń, z czego 3 w pierwszym kwadransie.

Poza tym mające ostatnio fatalny okres Biarritz uległo Mont-de-Marsan aż 0:27 (piąta przegrana Basków z rzędu, na dodatek ta bez ani jednego zdobytego punktu; pierwszy mecz po aferze w drużynie spowodowanej bójką między graczami), Nicea przegrała z Aurillac 18:29 (to już szesnasta przegrana beniaminka), Montauban wskoczyło do czołowej szóstki po wygranej 36:14 nad Agen (hat-trick jeszcze w pierwszej połowie Yvana Reilhaca), z kolei z czołówki wypadło Dax po nieoczekiwanej przegranej 17:23 z walczącym o utrzymanie Valence Romans (mimo świetnego początku meczu i prowadzenia jeszcze przed ostatnią akcją, w której goście odwrócili losy meczu), a na koniec kolejki Brive ograło Angoulême 24:0 (wygrało po serii trzech przegranych i awansowało na czwarte miejsce; jedno z przyłożeń zdobył Courtney Lawes).

Ciekawie w piątej (przedostatniej) kolejce fazy grupowej Premiership Rugby Cup – pierwszego dnia kilka drużyn z Championship pokąsało ekipy z angielskiej elity. Zaczęło się od remisu Glocucesteru z Hartpury University (7:7), a w ślad za tym poszły zwycięstwa Bedford Blues nad Bristol Bears (23:14) i Doncaster Knights nad Sale Sharks 20:19 (i to na wyjeździe). Potem było jednak gorzej, a nawet i te wyniki niewiele zmieniły w tabelach grupowych – zwycięskie drużyny z Championship i tak nie mają już szans na awans lub szanse te są czysto matematyczne. Na dodatek z pierwszego na trzecie miejsce w swojej grupie spadło Coventry, prowadzenie w swojej stracili też Ealing Trailfinders po porażce z Harlequins. I realnie patrząc, chyba tylko ta jedna drużyna z Championship może pojawić się w drugiej fazie rywalizacji.

Kolejny zagraniczny mecz przedsezonowy australijskich Reds – po wysokiej wygranej w Bristolu (nad rezerwami Bears) tym razem zmierzyli się w Belfaście z Ulsterem i zwyciężyli po ciekawym pojedynku 38:31. Zaliczyli więc w wyprawie na Wyspy dwa zwycięstwa. Pytanie tylko, czy podróż na drugi koniec świata była najszczęśliwszym pomysłem tuż przed startem sezonu?

Jak co roku zimą pojawiają się liczne głosy za daniem szansy Gruzji na grę w Pucharze Sześciu Narodów. Tym razem moją uwagę zwróciły opinie Jonathana Daviesa, który dołączył do Sama Warburtona (obaj to walijskie gwiazdy) i stwierdził, że Gruzja powinna dostać szansę w play-off z najsłabszą drużyną Pucharu (którą może być właśnie Walia). Żaden z nich pewnie nie chciałby widzieć Walii poza tym turniejem, ale nie potrafią nie docenić wzrostu poziomu Gruzji. Cóż, póki co z takich opinii nic nie będzie, ale kropla drąży skałę…

Po miesiącach negocjacji w Walii pozostał już tylko krok do zawarcia Professional Rugby Agreement – podobno ustalone zostały już wszystkie kluczowe sprawy. Nowe porozumienie ma obowiązywać do 2030 i zakładać zarówno zwiększenie finansowania czterech ekip występujących w URC, jak i limitu wynagrodzeń w nich obowiązującego (z 5,1 mln funtów obecnie do 6,8 mln funtów w 2029). Walijska federacja w zamian za pakiety udziałów w drużynach (ale nie kontrolne) przejmie ich długi wobec tamtejszego rządu. W praktyce zdobędzie spory wpływ na sposób działania drużyn. Powołane będą nowe instytucje – Professional Rugby Committee, Centre of Excellence (z udziałem trenera reprezentacji) i National Contracting Panel. Mają one mieć wpływ na zarządzanie zawodnikami będącymi w orbicie zainteresowania trenera reprezentacji, włącznie z żądaniem zmian barw klubowych w razie potrzeby (o ile sam zawodnik wyrazi na to zgodę), wybór trenerów, zagraniczne kontrakty czy liczbę walijskich zawodników na boisku.

Chwilowo odłożone zostały plany znalezienia instytucji, która zainwestowałaby w południowoafrykańskie rugby. Po fiasku oferty złożonej przez Ackerley Sports Group, odrzuconej przez większość prowincjonalnych związków, postanowiono zacząć cały proces niejako od początku – a pierwszym etapem ma być wyłonienie niezależnej instytucji, która oceni stan finansów i określi rolę, jaką ewentualny prywatny inwestor mógłby odegrać. A po stronie zainteresowanych inwestycją doszło do nieoczekiwanej wolty – zawiązało się The Rainbow Consortium, w którym uczestniczą rywalizujące dotąd strony: właściciele Bulls, Sharks i Stormers oraz zagraniczni inwestorzy zaangażowani w ofertę ASG (w razie sukcesu zamierzają dzielić się udziałami 50/50).

Nieciekawe wieści ze Sri Lanki. 31 stycznia bezskutecznie minął wyznaczony przez globalną federację termin uporządkowania spraw w tamtejszej federacji, w tym wyboru nowych władz. Tymczasem zaplanowane na 21 stycznia wybory nie odbyły się zgodnie z decyzją sprawującego kontrolę nad federacją po odwołaniu poprzednich władz ministerstwa sportu. Podobno przyczyną ich odwołania była interwencja Asia Rugby w związku z niedopuszczeniem do wyborów jednego z kandydatów. W związku toczy się walka dwóch frakcji; jedna opiera się na związkach prowincjonalnych, druga na ośmiu czołowych klubach. Kluby chciały zmian w statucie federacji i odzyskania kontroli nad związkiem. Związki prowincjonalne sprzeciwiły się temu i uzyskały sądowy zakaz zmiany statutu do czasu wybrania nowych władz. Naruszenie terminu 31 stycznia może skutkować ponownym zawieszeniem federacji i pogrzebaniem poza boiskiem szans lankijczyków na walkę o awans na Puchar Świata.

Za tydzień startuje nowy sezon Major League Rugby, a przed ostatnim weekendem ogłoszono, że liga zawarła kontrakt telewizyjny z ESPN – część spotkań będzie pokazywana na ESPN2, część na ESPN+. Jednocześnie liga nie opuści The Rugby Network – mecze będą trafiać tam z poślizgiem.

Z wieści transferowych:

  • trener Joe Schmidt ogłosił, że zostawi reprezentację Australii po tegorocznym The Rugby Championship. To fatalna wieść dla kibiców rugby w tym kraju, bo drużyna przezeń prowadzona wlała nieco otuchy w serca fanów po coraz gorszych latach pod wodzą jego poprzedników i liczyli na to, że pociągnie ją do kolejnego Pucharu Świata. Powodem rezygnacji Nowozelandczyka jest ciężka choroba jego syna;
  • Dawit Niniaszwili potwierdził w wywiadzie plotki łączące go z transferem z Lyonu do La Rochelle. Gruzin stwierdził, że chce grać w klubie, który ma szansę na mistrzostwo Francji;
  • Henry Arundell wraca do Anglii – nie wypełni do końca kontraktu i po tym sezonie przejdzie z Racingu 92 do Bath;
  • Jamie Ritchie, ponad 50-krotny reprezentant Szkocji, po latach gry w Edynburgu zmienia klimat i podpisał kontrakt z USA Perpignan;
  • w przerwie letniej barwy klubowe zmieni Argentyńczyk Santaigo Carreras – skrzydłowy przejdzie z Gloucesteru do Bath, gdzie podpisał trzyletni kontrakt;
  • na emeryturę odchodzi były reprezentant Nowej Zelandii, mistrz Super Rugby z Chiefs, ostatnio zawodnik Montpellier – Karl Tu’inukuafe.

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia.

Anglia:

  • Tomasz Pozniak (Rams RFC, National League 1): zagrał godzinę w meczu przeciwko Sale FC, przegranym 22:25. Rams pozostali liderem ligi;
  • Jordan Tebbatt (Leicester Lions RFC, National League 1): zagrał cały mecz (z wyjątkiem 10 minut, gdy odpoczywał za żółtą kartkę) przeciwko Plymouth Albion, przegrany 17:22. Lions pozostali na trzynastym (przedostatnim miejscu w lidze) i w najbliższym czasie nie zanosi się na zmianę tego stanu;
  • Peter Hudson-Kowalewicz (Hull RUFC, National League 2 North): rozegrał cały mecz z Leeds Tykes, przegrany 24:33. Hull spadło na dziesiąte miejsce w grupie.

Walia:

  • Jake Wisniewski (Cross Keys RFC, Premiership): wyszedł w podstawowym składzie na mecz z Newbridge, przegrany 8:14. Jego ekipa pozostała na piątym miejscu w lidze.

Zapowiedzi

W najbliższy weekend przerwa w rozgrywkach Pucharu Sześciu Narodów. W tej sytuacji głównym punktem międzynarodowego rugby będzie trzecia, ostatnia kolejka fazy grupowej Rugby Europe Championship. Zmierzą się w niej Hiszpania z Gruzją, Rumunia z Portugalią, Holandia ze Szwajcarią i Niemcy z Belgią. Zacznie być ciekawie.

Pod nieobecność gier czołowych reprezentacji do gry wrócą niektóre czołowe ligi europejskie. Szesnastą kolejkę rozegrają zawodnicy francuskiej Top 14 (ciekawie zapowiadają się mecze Bajonny z Bordeaux, Lyonu z La Rochelle czy Clermont z Tuluzą). Z kolei jedenasta runda odbędzie się w United Rugby Championship (tu na pierwszym planie południowoafrykańskie derby Bulls z Sharks i Lions ze Stormers). Ponadto do gry wejdzie czołowa liga południowej półkuli – Super Rugby Pacific (i tu na pierwszy rzut mamy nowozelandzkie derby Crusaders z Hurricanes i Blues z Chiefs). Wystartują też rozgrywki lig amerykańskich – Major League Rugby i Super Rugby Americas.

5 komentarzy do “Gruzja, Hiszpania, Portugalia i Rumunia z awansem na RWC”

  1. Gatland zrezygnował z posady w trakcie trwania 6 Nations. Jest szok i niedowierzanie. Po przegranej z Włochami drewniana łyżka raczej gwarantowana dla Walii. Ciekawe czy strata Gatlanda im pomoże czy bardziej pogrąży (o ile się w ogóle bardziej da)?

    Odpowiedz
  2. Mała korekta tabeli. O ile się nie mylę to Szkocja powinna być czwarta z pięcioma punktami, a Włochy piąte z czteroma. 🙂

    Odpowiedz

Dodaj komentarz