Szanse na granie ligowe w niedalekiej przyszłości pozostają już tylko w Australii i Nowej Zelandii oraz być może Anglii. Jednak dziś najwięcej o reelekcji Beaumonta na przewodniczącego World Rugby i oczekiwanych oraz obiecywanych zmianach, w tym o powrocie do pomysłu cyklicznych, ogólnoświatowych rozgrywek reprezentacyjnych z systemem spadków i awansów.
w starej prasie
Przed wyborami w World Rugby
W świecie rugby jest trochę tak jak wokół nas: najwięcej mówi się o epidemii, straconych pieniądzach i nadchodzących wyborach. Tych ostatnich jednak nikt nie planuje przekładać, tyle tylko, że liczba głosujących da się policzyć na palcach zawodników formacji młyna (i to takiego z rugby 7), a głosowanie odbędzie się elektronicznie. Kampania wyborcza też trwa w najlepsze, choć podobnie jak i w życiu – jak na mój gust trochę za mało w niej konkretów. A w szranki staje dwóch kandydatów: stanowiska przewodniczącego World Rugby broni Bill Beaumont, a jego konkurentem jest aktualny wiceprzewodniczący Agustín Pichot.
Pierwsza (finansowa) ofiara epidemii w świecie rugby
Pierwszą finansową ofiarą pandemii w świecie rugby okazała się federacja Stanów Zjednoczonych, która ogłosiła upadłość. To tym bardziej bolesne, że to chyba najszybciej rozwijający się rynek rugby na świecie. Topór wisi nad potęgą – Australią. W kraju też bolesna informacja: PZR poinformował o odwołaniu obecnego sezonu Ekstraligi bez przyznania tytułu mistrzowskiego. Nikt nie gra, natomiast gdzie się obejrzymy, jest szansa obejrzeć w internecie mnóstwo starszych spotkań, począwszy od Pucharu Świata do naszej Ekstraligi…
Po zawieszaniu – odwoływanie
Na boiskach pusto, a w wiadomościach po ubiegłotygodniowym wysypie informacji o zawieszeniu rozgrywek zaczynają dominować wieści o całkowitym anulowaniu aktualnych sezonów (zaczęło się na półkuli zachodniej, ale podobne wieści dotarły już też z Anglii i Irlandii) i cięciu wynagrodzeń. Ponieważ rugby, o którym zwykle piszę w „szponach”, przestało się odbywać, tym razem oprócz garści pozaboiskowych bieżących informacji, rzut oka na pierwsze z europejskich podwórek, o którym zwykle nie piszę – angielskie za plecami Premiership. Tam co prawda także się nie gra (i w tym sezonie już nie będzie się grać), ale nie będzie o tym, co działo się w ten weekend, ale o tym, jak to wszystko wygląda. W kolejnych tygodniach pewnie będę zaglądać do kolejnych krajów.