W Siedlcach wygrywa koronawirus, a w Wellington rugby

Pierwszym międzynarodowym meczem po paru miesiącach epidemicznej przerwy miało być spotkanie u nas, w Polsce, przeciwko Ukrainie. Nie udało się – wśród naszych zawodników znalazła się grupa zarażonych COVID-19 i odwołano nie tylko mecz, ale i całe rugby w kraju w ostatni i najbliższy weekend. W tej sytuacji pierwszym testem po miesiącach czekania był mecz między Nową Zelandią i Australią – i był to powrót w fantastycznym stylu.

Reprezentacja Polski / Rugby Europe International Championships

Mecz w Siedlcach z Ukrainą miał być nie tylko zakończeniem ostatniego sezonu Rugby Europe Trophy, ale także pierwszym międzynarodowym meczem w rugby union po wielomiesięcznym zawieszeniu rozgrywek. Mimo to World Rugby długo w ogóle go nie zauważało – dopiero w środę po południu pojawił się w wykazie planowanych rozgrywek, gdzie wcześniej na pierwszym miejscu dumnie prezentował się pierwszy mecz o Bledisloe Cup. Być może mieli jakieś przeczucie, bo wieczorem tego samego dnia mecz odwołano z powodu wykrycia kilku przypadków COVID-19 w naszej reprezentacji. Cóż, na stronie Rugby Europe nie ma jeszcze nowego wyniku, ale niezależnie od tego, czy będzie to walkower dla Ukrainy, czy remis 0:0 (specjalnych szans na kolejny termin nie widzę, skoro za niespełna trzy tygodnie mamy grać z Ukrainą dla odmiany w nowym sezonie), oznacza to dla nas ostatnie miejsce w Rugby Europe Trophy 2019/2020. Na szczęście spadki odwołano.

Mecze towarzyskie

Ponieważ w Siedlcach nie grano, pierwszy międzynarodowy mecz po lockdownie odbył się w nowozelandzkim Wellington. I to był fantastyczny start na najwyższym poziomie, na dodatek przy niemal wypełnionych trybunach. Dla kapitana Wallabies Michaela Hoopera był to setny występ w reprezentacji (i 47. w roli kapitana) – dostał z tej okazji specjalny prezent od kapitana rywali. Z kolei Nowa Zelandia zagrała bez awizowanego wcześniej Beaudena Barretta, który musiał pauzować z powodu kontuzji. A obie ekipy wystąpiły pierwszy raz pod kierownictwem nowych trenerów. Mecz skończył się remisem 16:16. I choć Australia sprawiła sporą niespodziankę, przerwała aż 19-letnią passę porażek z All Blacks na Nowej Zelandii, to pozostał w jej ekipie niedosyt. Bo Wallabies zagrali naprawdę bardzo dobry mecz, w którym wyraźnie przeważali i chyba zasłużyli na coś więcej niż remis. Niestety, popełniali też błędy. Na pierwszą połowę schodzili przegrywając 3:8, a niewiele brakowało by było to 3:15 – w ostatniej akcji tej części spotkania All Blacks właśnie po podaniu w próżnię przejęli piłkę na swojej połowie i błyskawiczną akcją dotarli na pole punktowe rywali – byłoby to fantastyczne przyłożenie, gdyby nie kończący akcję Rieko Ioane, który przykładając piłkę bez jakiejkolwiek presji ze strony rywali, wypuścił ją z ręki (tak, chciał to efektownie zrobić jedną ręką…). To co nie udało się Nowozelandczykom w końcu pierwszej połowy, powiodło im się na początku drugiej i prowadzili już 13:3. Jednak wreszcie zaczęli odpowiadać goście: dwa przyłożenia w narożnikach boiska i na kwadrans przed końcem był remis 13:13. Swoją drogą, żadne z czterech przyłożeń w meczu nie zostało podwyższone, ale wszystkie kopy były wykonywane tuż spod linii bocznych. W ostatnich minutach Wallabies po karnym wyszli nawet na prowadzenie, ale All Blacks odpowiedzieli tym samym. A sama końcówka była dramatyczna. W 83. minucie Australijczycy wykonywali karnego z własnej połowy (na moje oko to było jakieś 55 m). Kręcący wiatr, ulewny deszcz. Reece Hodge, który pojawił się na boisku parę minut wcześniej, kopnął potężnie na słupy, ale brakło mu centymetrów – trafił w słupek. Jedno z najpiękniejszych pudeł w rugbowej historii. To nie był jednak koniec meczu, to był początek szaleństwa. Piłka pozostała w boisku i niesamowicie odzyskali ją Australijczycy. Nie zdołali tego wykorzystać mimo kilkunastu faz gry na piątym metrze. Mimo że 80 minut upłynęło, piłka jeszcze kilka razy przeszła z rąk do rak, a w 89. minucie to Nowozelandczycy byli o włos od linii pola punktowego rywali. Dlaczego nikt nie spróbował drop goala? Jeśli kolejne trzy spotkania o Bledisloe Cup będą prezentować podobny poziom, nie żal będzie wstawać w niedzielę o piątej rano.

Chris Robshaw, który pożegnał się z Harlequins i reprezentacją Anglii, a za chwilę wybiera się do Stanów, dostanie jeszcze jedną szansę występu na Twickenham. Tym razem jednak w biało-czarnym stroju stanie na przeciw reprezentacji Anglii – 25 października zagra w składzie Barbarians. Świetne pożegnanie byłego kapitana angielskiej kadry, szkoda tylko że bez tłumów na trybunach.

World Rugby wydała komunikat, w którym podkreśliła, że rozmowy na temat nowego globalnego kalendarza międzynarodowego nadal trwają. Rekomendacje w tym zakresie mają być omówione na spotkaniu Rady World Rugby w maju 2021. Cóż, zobaczymy co z tego wyniknie, choć rozpad Super Rugby i planowane przejście najlepszych franszyz Południowej Afryki do rozgrywek ligowych na północy może dawać nieco większe nadzieje na wypracowanie jakiegoś kompromisowego rozwiązania.

Premiership

Nadzieje Sale Sharks na półfinały Premiership zostały pogrzebane w środowe przedpołudnie. Po 19 ubiegłotygodniowych pozytywnych testach na obecność koronawirusa, kolejny cios przyniosły wtorkowe badania, od których powodzenia uzależnione było rozegranie wstępnie przełożonego z niedzieli meczu przeciwko Worcester Warriors. Osiem kolejnych przypadków pozytywnych (w tym sześć wśród graczy) oznaczało walkower dla Warriors i wielką ulgę dla Bath, które po remisie z Saracens było tą drużyną, którą Sale mogli z czołowej czwórki wyrzucić. Nadal trwa kontrola RFU przyczyn powstania ogniska w Sale, która w przypadku stwierdzenia naruszenia protokołów bezpieczeństwa może skutkować karnym odebraniem im punktów w tabeli. Sprawę badają też brytyjskie organy rządowe. Stwierdzono też pierwsze zarażenie u Northampton Saints, którzy grali przeciwko Sale w przedostatniej kolejce ligowej – to reprezentant Anglii Piers Francis (z graczy powołanych przez Eddiego Jonesa na krótki obóz treningowy wykruszyło się już trzech). Łącznie w poprzednim tygodniu wykryto 12 nowych przypadków COVID-19 w Premiership.

Długo jednak nie milkły echa decyzji umożliwiającej przeniesienie meczu – zadano m.in. pytanie, dlaczego gracze z Northampton musieli poddać się izolacji po meczu przeciwko Sale, tymczasem koledzy graczy z pozytywnym wynikiem z tej samej drużyny nie zostali do tego zmuszeni, mimo że na co dzień z nimi trenują… Tłumaczenie ze strony Premiership Rugby Ltd., że waga spotkania Sale z Worcester była znacznie większa dla losu rozgrywek i dlatego zdecydowała się zrobić wszystko, aby spotkanie można było rozegrać, jest nieco kuriozalne, skoro w grę wchodzi zdrowie zawodników. Temat podjęła chyba cała prasa angielska. I tam, gdzie The Guardian czy The Times po prostu krytykują (dziennikarze tego ostatniego posuwają się do stwierdzenia, że sezon nie powinien w ogóle być wznawiany, a afera z Sale uderzyła również w rugby amatorskie), brukowy Daily Mail nie przebiera w słowach i w jednym nagłówku ujmuje „głupotę”, „szaleństwo” i opinię, że osoby, które kierują ligą, zupełnie się do tego nie nadają. One oczywiście mają na ten temat inne zdanie.

W półfinałach spotkały się zatem Exeter Chiefs z Bath i Wasps z Bristol Bears. W obu zdecydowanie wygrały drużyny, które były gospodarzami spotkań. Exeter Chiefs nie dali żadnych szans Bath. Jeszcze w pierwszej połowie goście odpowiadali na przyłożenia Exeter karnymi, ale Chiefs nie pozwolili im na nic więcej, w drugiej połowie nie było już żadnych odpowiedzi i gospodarze wygrali 35:6. Więcej punktów padło w meczu Wasps z Bristol Bears: tu zwycięzcy także zdobyli pięć przyłożeń, ale przegrani odgryźli im się czterema. Długo Wasps prowadzili, do przerwy było 21:5, ale po niej Bears zbliżyli się na 9 punktów. Jednak między 60. a 67. minutą Wasps zdobyli trzy przyłożenia po trzech błyskawicznych akcjach i te 21 punktów definitywnie rozstrzygnęły o ich zwycięstwie. W ostatnich minutach Bears zdobyli dwa przyłożenia, ale one nie mogły już nic zmienić. Skończyło się wynikiem 47:24. Ogromne pochwały zbiera zwłaszcza zawodnik trzeciej linii młyna Wasps, Jack Willis. Za dwa tygodnie w finale na Twickenham spotkają się zatem Exeter Chiefs (którzy jak chyba nikt inny zasługują na mistrzostwo kraju po paru tytułach sprzątniętych im sprzed nosa przez łamiących zasady Saracens) z Wasps.

A w klubach, które już odpadły z rywalizacji znowu mowa o pieniądzach. Gloucester i Leicester Tigers prawdopodobnie skorzystają z programu pomocowego państwa działającego do końca października wysyłając graczy na urlopy.

Ruszyła też kobieca Premier 15s. Ze skróconymi do 70 minut meczami i paroma innymi zmianami w regułach gry. Niestety bez meczu Bristol Bears – Wasps, bo w szeregach dziewczyn z Bristolu stwierdzono jeden przypadek koronawirusa, a 21 innych osób z zespołu (w tym 19 zawodniczek) z tego powodu musiało zostać odizolowanych. Imponujące zwycięstwo odniosły dziewczyny z Harlequins, które pokonały Durham Sharks 103:0. Porażki poniosły nowe drużyny w stawce (mimo imponujących transferów): Exeter Chiefs i Sale Sharks.

Pro14

Tu też pojawił się koronawirus, jednak pojedyncze przypadki stwierdzone w obozach Munsteru, Scarlets i Ulsteru (tu pozytywny wynik testu dotyczył jednego z graczy głównego zespołu) nie skutkowały odwołaniem meczów.

Ospreys, którzy tydzień temu pokonali półfinalistę z poprzedniego sezonu, Edynburg, tym razem podejmowali finalistę, Ulster. Belfastczycy odnieśli pewne zwycięstwo prowadząc od siódmej minuty meczu. Spory udział w zwycięstwie miał John Cooney, który zdobył 14 z 24 punktów swojej drużyny (przyłożenie, trzy podwyższenia i karny). Ulster świetnie bronił, nie pozwalając rywalom na zdobycie ani jednego przyłożenia. Końcowy wynik: 12:24. Porażka na pewno nieco przyćmiła ogłoszoną właśnie wiadomość o przyznaniu Alunowi Wynowi Jonesowi tytułu Oficera Orderu Imperium Brytyjskiego. A z kolei nazwisko Cooney’a pojawia się w prasie w kontekście największej pomyłki selekcjonera Irlandii przed jesiennymi testami – gracza Ulsteru zabrakło w kadrze.

W meczu Benettona z mistrzami z Dublina obie drużyny długo oddawały sobie cios za cios. W 45. minucie gospodarze przegrywali tylko 18:20 (i to tylko z powodu pierwszego spudłowanego w tym meczu podwyższenia). W 75. minucie zdołali doprowadzić wynik do stanu 25:30. Walczyli o zwycięstwo, które byłoby niewątpliwie sensacją, ale już trzy minuty później Irlandczycy rozwiali ich nadzieje czwartym, bonusowym przyłożeniem. Ostatecznie Benetton uległ Leinsterowi 25:37.

Trzecie zwycięstwo drużynom irlandzkim dał Munster, który w meczu pomiędzy półfinalistami poprzedniego sezonu podejmował Edynburg. Tu emocje były od początku do końca. W pierwszej połowie Szkoci zaliczyli dwa przyłożenia, ale nie pozwalał im odskoczyć regularny jak metronom bohater poprzedniego spotkania Munsteru, Ben Healy. Było 12:14. W drugiej części spotkania kolejne dwa karne Healy’ego dały przewagę Munsterowi, Edynburg odpowiedział tym samym, ale ostatnie słowo należało do Irlandczyków: przyłożenie w samej końcówce zdobył CJ Stander i Munster wygrał 25:23. Dla Edynburga to druga porażka w drugim meczu sezonu.

Poza tym Dragons pokonali Zebre 26:18, a gwiazdą spotkania był wielokrotny reprezentant Walii Jamie Roberts, który niedawno dołączył do Dragons: zdobył swoje pierwsze przyłożenie dla nowej drużyny, a przy kolejnych dwóch odegrał kluczową rolę. Connacht tym razem nie dopełniło czterech zwycięstw drużyn irlandzkich, ponieważ dało się dość zdecydowanie pokonać Cardiff Blues (7:29). A Glasgow Warriors pokonali Scarlets 20:7, w czym na pewno pomogła im czerwona kartka dla jednego z przeciwników na samym początku drugiej połowy, choć paradoksalnie, ostatnie dziesięć minut to oni grali z jednym zawodnikiem mniej od rywali po dwóch żółtych kartonikach.

Poz.DrużynaM.Pkt.Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Leinster2101. Cardiff Blues28
2. Ulster292. ↑Munster28
3. ↑Glasgow Warriors253. ↓Connacht24
4. ↑↑Dragons254. Scarlets21
5. ↓↓Ospreys245. ↑Edynburg21
6. ↓Zebre206. ↓Benetton20

Top 14

Rugbowy tydzień w Top 14 zaczął się już w poniedziałek od ostatniego, opóźnionego starcia trzeciej kolejki, w którym zmierzyły się dwie najlepsze drużyny poprzedniego sezonu: Lyon podejmował Bordeaux Bègles. Gospodarze niemal całkowicie zdominowali spotkanie. W pierwszej połowie po przyłożeniu i czterech karnych prowadzili 19:0, a Bordeaux poważniejszą szansę (na dodatek niewykorzystaną) miało dopiero w ostatnich minutach. W drugiej połowie gra nieco się wyrównała, ale Lyon kontrolował mecz i wygrał 27:10. Zwycięstwo przypieczętował przyłożeniem w ostatniej akcji.

A w ten weekend, w czwartej kolejce, nowe komplikacje koronawirusowe. Castres już tydzień temu nie grało i w ten weekend również nie mogło wyjść na boisko przeciwko Brive – w zespole stwierdzono 11 przypadków choroby. Z kolei trzy przypadki w Bordeaux Bègles spowodowały wykreślenie z harmonogramu meczu tej drużyny przeciwko Clermont, jednego z najciekawiej zapowiadających się w tej kolejce.

W paryskim Racingu 92 pozytywny wynik testu uzyskał Juan Imhoff, bohater półfinału Champions Cup, właśnie został powołany do reprezentacji Argentyny na The Rugby Championship. Jednak tutaj testy zespołu, który zajął cały hotel pod Paryżem, wypadły nadspodziewanie dobrze. Zagrali więc z Tuluzą, a był to mecz tych dwóch francuskich drużyn, które niedawno awansowały do najlepszej czwórki w Europie. Racing 92 grał w zestawieniu odrobinę rezerwowym, natomiast Tuluza nie oszczędzała największych gwiazd – i Cheslin Kolbe zdobył czwarte przyłożenie w czwartym meczu w sezonie. Mimo to Racing miał szansę wygrać ten mecz, a ekipy kilka razy zmieniały się na prowadzeniu. Jednak ostatecznie to Tuluza była górą 30:24.

W meczu dwóch potentatów finansowych Tulon pokonał Montpellier 25:21. Tulończycy zdobyli pierwsze przyłożenie w tym meczu, ale zwycięstwo zapewniły im skuteczne kopy na bramkę Louisa Carbonela (20 punktów – sześć karnych i podwyższenie). W ostatnich minutach Montpellier grało z przewagą jednego zawodnika, ale nie zdołało tego wykorzystać (zresztą, podobnie jak Tulon przez 20 minut w pierwszej połowie).

Dużo emocji było w Pau, gdzie zawitali wiceliderzy z ubiegłego sezonu, Lyon. Już po pięciu minutach goście prowadzili 10:0 i choć Pau odrobiło część strat kopami z karnych, nadal traciło dystans. Na dziesięć minut przed końcem goście mieli bezpieczną wydawałoby się przewagę 29:15. Ostatnie minuty meczu przyniosły jednak Lyonowi katastrofę: dwie żółte kartki i dwa stracone przyłożenia z podwyższeniami, ostatnie w 80. minucie meczu. Efektem jest remis, pierwszy w tym sezonie ligi francuskiej.

Poza tym Bajonna długo walczyła jak równy z równym z La Rochelle, ale w końcówce pierwszej połowy straciła z żółtą kartką zawodnika i dwa przyłożenia i ostatecznie przegrała 19:36. A Agen uległo Stade Français 3:20 po meczu, który można byłoby nazwać rozczarowującym, gdyby nie fakt, że grały dwie najsłabsze drużyny z poprzedniego sezonu.

Tabela Top 14 jest obecnie nieco myląca – zbyt wiele spotkań się nie odbyło, niektóre drużyny rozegrały ich o połowę mniej od rywali, a łącznie tych, które mają zaległości jest więcej od tych, które rozegrały wszystko. Mimo wszystko zaskakuje wysoka pozycja Pau oraz kiepskie wyniki dwóch najlepszych ekip poprzedniego sezonu: Bordeaux i Lyonu. Nie ma już drużyn niepokonanych, a z kompletem porażek pozostają Montpellier i Agen.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. ↑Tuluza413
2. ↑↑↑Pau410
3. ↑↑↑↑↑↑↑↑La Rochelle39
4. ↓Racing 9239
5. ↓↓↓↓Clermont39
6. ↓↓Brive39
7. Tulon49
8. ↓↓Bajonna48
9. ↓Stade Français38
10. ↑↑Lyon47
11. ↓↓Castres24
12. ↓↓Bordeaux Bègles24
13. Montpellier32
14. Agen41

Spotkanie ostatniej szansy pomiędzy FFR i LNR w sprawie rozwiązania konfliktu o ilość spotkań międzynarodowych jesienią nie dało żadnego efektu. Także zgodnie z oczekiwaniami odrzucona została jedna z dwóch skarg złożonych przed francuskimi sądami. Jednak nie jest wykluczone, że kluby po prostu nie wypuszczą graczy na pierwszy mecz reprezentacji. Ale front klubów Top 14 podobno nieco się łamie – wspólny list do Laporte’a podpisało tylko 13 z nich, nie zrobiło tego Montpellier (cóż, dopiero co szefa FFR Laporte’a i właściciela Montpellier Altrada przesłuchiwano w tej samej sprawie…).

Drobne

Ekstraliga / Mistrzostwa Polski rugby 7 mężczyzn / Mistrzostwa Polski rugby 7 kobiet

Ponieważ powodem odwołania meczu reprezentacji było stwierdzenie koronawirusa u kilku zawodników w polskiej kadrze, a kadrowicze pochodzili z ośmiu różnych klubów Ekstraligi i już spędzili trochę czasu ze sobą, cóż… natychmiast podjęto decyzję o odwołaniu wszelkich krajowych rozgrywek z wyjątkiem turniejów dzieci i młodzieży – do 18 października włącznie. W ten weekend oznacza to rezygnację z turniejów mistrzostw Polski siódemek, zarówno wśród kobiet, jak i mężczyzn. W przyszłym z rozgrywek Ekstraligi i II ligi. Nie odbywają się też turnieje siódemek kadetek oraz mecze centralnej ligi juniorów i kadetów w piętnastkach. Mamy dwa weekendy bez rugby, a co dalej? Dziewczyny z Juvenii Kraków wybrały mniejsze zło: zamiast nie grać w ogóle, zagrały w turnieju piłkarskim (i wygrały).

Rugby zawieszone, ale zielony stolik działa. Środowisko czekało na decyzję w sprawie przerwanego meczu I ligi między Legią i Posnanią. Oczywiście, mamy walkower dla Posnanii. Poza tym: pięć tygodni wykluczenia dla byłego już trenera Legii (z decyzji wynika, że wtargnął na boisko, ale to nie on „naruszył nietykalność sędziego”), 5000 zł kary i zakaz rozgrywania trzech najbliższych domowych meczów w Warszawie dla Legii (cóż, ktoś, kto wybiegł z jej ławki uderzył sędziego – a Legia odmówiła podania personaliów tej osoby i w tej sytuacji nie wiem, czy kara nie powinna być surowsza) i wreszcie zalecenie dla Kolegium Sędziów PZR o „bardziej odpowiedzialne dobieranie obsady sędziowskiej” (sędzia pochodził z Poznania). Cóż, niedzielny mecz Bledisloe Cup sędziował Nowozelandczyk. I choć są kontrowersje – np. przed pierwszym przyłożeniem Nowozelandczyków Ioane nadepnął na linię i nikt tego nie zauważył – nie widzę sugestii, aby narodowość arbitra miała z tym związek.

Polacy za granicą

W uzupełnieniu wiadomości sprzed tygodnia – dwa przyłożenia Katarzyny Paszczyk w meczu przeciwko Stade Français pojawiły się w międzyczasie na profilu klubu w serwisie YouTube: https://youtu.be/OWtpmk9Uyes (akcje rozpoczynające się od 0:04 i 1:13, obie w stylu iście siódemkowym – rajdy przez pół boiska). Teraz jednak jej ekipa zaczęła kilkutygodniową przerwę od rozgrywek ligowych.

Andrzej Charlat grał niemal cały mecz w piątej kolejce Pro D2. Niestety jego Provence przegrało u siebie z Colomiers 15:23.

W Fédérale 1 chyba wszyscy trzej Polacy są zadowoleni. Wygrały drużyny Kamila Bobryka (CS Vienne nad Mâcon 16:10) i Aleksandra Nowickiego (RCHCC nad Toac Toec 30:8 – dotąd niepokonani liderują w swojej grupie), a obaj wybiegli w podstawowych składach. Przegrało RCBA z Mateuszem Bartoszkiem (12:30 z Niort), ale tu sukcesem jest powrót drużyny na boisko po pladze COVID-19 (na szczęście ominął naszego reprezentanta).

Także w Fédérale 2 drużyny Polaków wygrywały. Najlepszy humor mógłby mieć pewnie Tomasz Hebda, którego Lourdes odniosło pierwsze zwycięstwo w sezonie (28:23 nad Pont Long), a Polak zdobył jedyne przyłożenie dla swojej drużyny. Problem w czerwonej kartce, którą zobaczył tuż przed końcem meczu (razem z rywalem). Poza tym Servette Genewa pokonało 43:37 Saint Claude (powrót Grzegorza Jańca po dwóch meczach przerwy, zapewne z powodu czerwonej kartki), Pontarlier wygrało z Boulogne Billancourt 29:22 (Jędrzej Nowicki na dziewiątce), a Chartres pokonało Domont 42:27, ale Daniel Kornath w tym meczu nie zagrał.

A szwajcarskie Yverdon odniosło trzecie zwycięstwo w sezonie i pozostaje jedyną niepokonaną drużyną w stawce. Kacper Ławski w spotkaniu wygranym 44:0 nad LUC zaliczył przyłożenie, a Patryk Reksulak przysłużył się przy dwóch kolejnych.

Ps. Komentarz redakcyjny: „Polacy za granicą” nie będą niestety pojawiać się co tydzień, tak jak się to obecnie złożyło. Wszystko zależy od czasu w poniedziałek 🙂

Super Rugby

Po dwóch tygodniach spotkań towarzyskich w Południowej Afryce ruszył ostatni z tegorocznych turniejów pod szyldem Super Rugby – Super Rugby Unlocked. Zainaugurowało go starcie dwóch ekip z Super Rugby: Sharks z Durbanu i Lions z Johannesburga. W niedokończonym sezonie na wiosnę (a raczej tamtejszą jesień) zdecydowanie lepiej radzili sobie Sharks, którzy prowadzili w tabeli, podczas gdy Lions znajdowali się pod jej koniec z zaledwie jednym zwycięstwem na koncie. Niespodzianki nie było, ale emocji nie zabrakło. Faworyci wyszli na prowadzenie po pięknej akcji skrzydłem już po pięciu minutach, a po pierwszej połowie prowadzili 10:3. Jednak końcowy wynik to zaledwie 19:16. Lions w fantastycznym stylu (po kopie przez niemal całą szerokość boiska w jego narożnik) zdobyli przyłożenie na początku drugiej połowy, na 10 minut przed końcem doprowadzili do remisu, ale Sharks odzyskali prowadzenie po karnym z ponad 40 m. W końcówce Lions byli jednak bliscy co najmniej remisu: najpierw kop na pole punktowe, gdzie milimetrów brakło do wyprzedzenia obrońcy, parę minut przed końcem kop z karnego w słupek, a w ostatniej akcji karny na pięciu metrach zamieniony na młyn. Bez powodzenia – młyn się zawalił, a sędzia jako winnych wskazał Lions. Mecz zresztą wyglądał nietypowo: wyraźną przewagę w posiadaniu piłki mieli Lions, ale spotkanie toczyło się głównie na ich połowie i długimi fragmentami nie mogli wyjść ze swojej strefy obrony. Jednak końcówka wyglądała z ich strony naprawdę nieźle.

Poza tym prawdziwy pokaz siły dali Cheetahs, którzy tuż po rozpoczęciu drugiej połowy prowadzili z Pumas już 48:3. Potem w ich szeregi wkradło się rozluźnienie i rywale zdołali zdobyć cztery przyłożenia, ale Cheetahs pewnie wygrali 53:31. Trzy przyłożenia zdobył Malcolm Jaer. W drugim sobotnim meczu Bulls grali z Griquas i choć ekipa z Super Rugby zwyciężyła 30:23, to miała w tym meczu bardzo dużo kłopotów. Griquas prowadzili przez niemal trzy czwarte meczu. Dopiero w końcówce Bulls wyszli na prowadzenie i już go nie oddali, choć wygrali tylko 30:23 i do końca niżej notowani rywale mogli mieć nadzieję na zwycięstwo.

A w Australii kolejne dwa znakomite transfery w Western Force. Korzystając z rozpadu Jaguares Forrest ściągnął do swojego klubu dwóch kilkudziesięciokrotnych reprezentantów Argentyny – łącznika młyna Tomása Cubelliego (kiedyś już grał w Australii, dla Brumbies) i młynarza Juliána Montoyę. Z kolei do nowozelandzkich Highlanders dołączy japoński trzecioliniowec, Kazuki Himeno, dotąd grający w ojczyźnie.

Puchar Sześciu Narodów

Niezależnie od działań World Rugby zmierzających do ustalenia globalnego kalendarza podobno rozważane jest przesunięcie przyszłorocznego Pucharu Sześciu Narodów – wszystko po to, aby uniknąć grania bez publiczności, bo takie mecze będą stanowić dotkliwy cios dla zaplanowanych na 2021 przychodów federacji zaplanowanych.

Pod coraz większym znakiem zapytania stoi też inwestycja CVC w tę imprezę (ponoć przed epidemią bliska finalizacji). Federacje na Wyspach starają się o pomoc finansową od rządu Wielkiej Brytanii. Sprzedaż udziałów CVC oznaczałaby zastrzyk gotówki, po którym rząd zapewne zażądałby natychmiastowego zwrotu takiej pomocy. Pojawiają się spekulacje, że CVC zamiast kupowania udziałów w 6N mógłby zwiększyć swoje zaangażowanie w Premiership i Pro14.

The Rugby Championship

Zakończył się też konflikt o terminarz The Rugby Championship. Wyjście znaleziono salomonowe: mecz Australii z Nową Zelandią, który miał kończyć imprezę 12 grudnia, zainauguruje imprezę o tydzień wcześniej niż jej początek planowano. Turniej potrwa przez to tydzień dłużej (12 grudnia pozostaje zaplanowany wcześniej pojedynek Argentyny z Południową Afryką), jednak dla każdej drużyny nadal to będzie sześć kolejnych weekendów. Gracze z Nowej Zelandii nie będą musieli rezygnować z wyjazdu z powodu kwarantanny, która uniemożliwi im spędzenie świąt z rodziną, co było głównym problemem. Z drugiej strony, zapewne kompromis zawdzięczamy faktowi, że Australijczycy zgodzili się na skrócenie kwarantanny dla członków zespołów Australii i Nowej Zelandii, które przecież 18 października grają mecz w Auckland i potem muszą przelecieć do Australii. Czyli robią ustępstwo, na które nie chciały się zgodzić władze Nowej Zelandii.

Japonia

Zanosi się kolejny hit transferowy z Japonią jako miejscem docelowym. Na południu pojawiły się plotki, że o krok od podpisania kontraktu z DoCoMo Red Hurricanes jest znakomity łącznik młyna z Nowej Zelandii, ponad 60-krotny reprezentant All Blacks, TJ Perenara.

Gruzja

Od środy do piątku trwała pierwsza kolejka nowego sezonu Didi 10 (tym razem w 12-zespołowym zestawieniu). Swoje mecze przegrali wszyscy medaliści ostatnich ukończonych mistrzostw, z 2019. Mistrzowie z Batumi ulegli na wyjeździe beniaminkowi, Aresowi Kutaisi 15:17.

Australia

Powoli zbliżają się do końca regionalne rozgrywki w Australii (przynajmniej tam, gdzie są rozgrywane, bo w będącej epicentrum epidemii Wiktorii w rugby chyba się nie gra). W ten weekend rozegrano finał turnieju w Australii Zachodniej: w starciu dwóch tradycyjnych rywali z Perth Cottesloe zaledwie jednym punktem przeważyło nad Associates (22:21), broniąc w ten sposób tytuł sprzed roku. Mecz można obejrzeć tutaj: https://wa.rugby/videos?id=5B7BA151-53EB-482B-8F78-12F3FC03DE85.

Szkocja

W Szkocji jeszcze niedawno zapowiadano powrót klubowego rugby na poziomie niższym niż Pro14 w końcu października. Teraz jednak federacja zmieniła zdanie i rozgrywki ligowe (Super 6 i niższe poziomy) na pewno nie rozpoczną się w tym roku.

Przepisy

World Rugby opublikowało wreszcie rekomendacje dotyczące udziału osób transpłciowych w rozgrywkach rugby. Wyłączono na poziomie międzynarodowym uczestnictwo transkobiet (czyli mężczyzn uważających się za kobiety) w rozgrywkach żeńskich. Na poziomie krajowym jest to jedynie rekomendacja dla federacji. Wszystko z powodu niebezpieczeństwa, jakie może rodzić dla kobiet starcie z graczami, którzy fizycznie są mężczyznami. W drugą stronę obostrzeń nie ma – jak widać WR uznało, że transmężczyźni chcący grać z mężczyznami są świadomi ryzyka, które biorą na siebie. Część środowiska LGBT ograniczeniami wprowadzonymi przez WR jest rozczarowana, ale wydaje się, że decyzja ma sens.

Rugby league

Po raz drugi w historii przyznano nieoficjalne mistrzostwo Polski w rugby league. Poprzednio (w 2017) zdobyły je Sroki Łódź. W ten weekend w finale mistrzostw rozegranym w Bełchatowie ulegli Warsaw Tritons. Warszawiacy wygrali 20:18.

Zapowiedzi

W Polsce przymusowa przerwa, patrzymy zatem przede wszystkim na zachód i na południe.

Zachodnie ligi w większości pauzują, ale za to mamy spotkania finałowe europejskich pucharów. W piątek finał Challenge Cup Tulon – Bristol Bears, a w sobotę Champions Cup: Exeter Chiefs – Racing 92. Sędzią najważniejszego pojedynku klubowego w Europie będzie Nigel Owens. Z kolei finał Challenge Cup, choć rozgrywany we Francji, gdzie widzów na stadiony się wpuszcza (choć w bardzo ograniczonej liczbie), odbędzie się za zamkniętymi drzwiami.

Po raz piąty w tym sezonie zagra liga francuska. Nie odbędzie się na pewno spotkanie, w którym mieli zmierzyć się finaliści europejskich pucharów: Racing 92 – Tulon. Z pozostałych sześciu chyba najciekawiej zapowiadają się starcia Brive z Tuluzą i Pau z Bordeaux.

W Auckland drugi z serii testów o Bledisloe Cup i miejmy nadzieję widowisko podobnie emocjonujące jak w tę niedzielę. Inne atrakcje międzynarodowe to pierwsza kolejka mistrzostw Ameryki Południowej w Montevideo (biorą w nich udział cztery drużyny: Urugwaj, Brazylia, Chile i druga ekipa Argentyny – pierwsza drużyna z tego kraju jest już na kwarantannie w Australii przed The Rugby Championship).

W Południowej Afryce druga kolejka Super Rugby Unlocked (m.in. spotkania Stormers z Lions i Cheetahs z Bulls – Cheetahs będą mieli pierwszą szansę aby udowodnić, jak bardzo zostali skrzywdzeni przez federację).

13 komentarzy do “W Siedlcach wygrywa koronawirus, a w Wellington rugby”

    • Prawa na Polskę ma serwis rugbypass.com, z miesięcznym dostępem w cenie 10$ (obecnie w pakiecie są wszystkie ważniejsze rozgrywki międzynarodowe i klubowe z półkuli południowej + Top League z Japonii i MLR ze Stanów). Alternatywa to pirackie streamy na żywo (sporo jest tego w internecie) lub liczenie na szczęście (ktoś w którejś z polskich grup rugbowych na facebooku podawał linki do całego meczu na Youtube, ale chyba jeszcze tego samego dnia pojawił się komentarz, że materiał usunięto…).

      Odpowiedz
    • Ja będę oglądał na digitaldirecttv. Transmisja będzie na SkySports Arena. Godzina straszna, ale po poprzednim meczu tych drużyn to wstanę o każdej porze żeby to zobaczyć na żywo:)

      Odpowiedz
  1. Za dużo rozstrzygnięć w tym sezonie zapada przy zielonym stoliku, ale z drugiej strony w tym roku kluby (zwłaszcza jeden) za bardzo sobie folgują.

    Ciekawe czy jest jakaś szansa aby w tym roku rozegrać jeszcze chociaż jedną kolejkę naszej Ekstraligi…

    Odpowiedz
  2. No nieźle.

    Wynik meczy Skry z Pogonią został zweryfikowany jako walkower dla Pogoni na podstawie obrazu telewizyjnego!!!

    Oj może być z tego afera w naszym piekiełku;)

    Odpowiedz
    • W regulaminie nie ma ograniczenia dowodów i nie pierwsza to sprawa rozstrzygana na podstawie zapisu video, który zresztą po to się sporządza 🙂 A awantura może się zdarzyć, ale raczej nie o orzeczenie KGiD, które chyba jest takie, jak oczekiwano (choć „niemal trzy minuty” to sformułowanie, które nieszczęśliwie przyciąga uwagę), ale o zapisy regulaminu o młodych i obcych 🙂

      Odpowiedz

Skomentuj Michał Dudek Anuluj pisanie odpowiedzi