55 punktów

Na świecie perturbacje: w Premiership zawieszenie Wasps, w URC problemy żołądkowe wyeliminowały z gry dwie ekipy wizytujące Południową Afrykę. Jednak na boiskach też było ciekawie. W kraju dreszczowiec w Lublinie, w którym Budowlani wypuścili zwycięstwo z rąk w ostatniej chwili, a także bardzo smutny mecz w Gdyni, okraszony 55 punktami Pietera Steenkampa. Rekord to czy nie rekord?

Puchar Świata kobiet

Za nami ostatnia kolejka fazy grupowej kobiecego Pucharu Świata. A skoro ostatnia kolejka fazy grupowej, to i ostateczne rozstrzygnięcia, które pozwoliły nam poznać skład ćwierćfinałów. Te zobaczymy już na antenach Polsatu. Dwa sobotnie w Polsacie Sport, a dwa niedzielne w Polsacie Sport News.

Niespodzianek na koniec fazy grupowej nie było. W grupie A Nowozelandki w mocno rezerwowym składzie (na boisku zabrakło chociażby najskuteczniejszej dotąd w ich ekipie Portii Woodman, czy Ruby Tui) grały ze Szkocją i litości nie miały: pokonały Europejki aż 57:0. Black Ferns wyszły na prowadzenie błyskawicznie, po przyłożeniu Renee Holmes – zdobywczyni 22 punktów w tym spotkaniu (po tym przyłożeniu wykorzystała sześć podwyższeń, a na koniec meczu dorzuciła kolejne przyłożenie). Po kwadransie gospodynie miały na koncie cztery przyłożenia, do końca pierwszej połowy dorzuciły jeszcze trzy i wygrywały 45:0. W drugiej połowie przeciwniczki miały swoje momenty, ale nie zdobyły punktów, a gospodynie dobiły je dwoma kolejnymi przyłożeniami.

W drugim meczu tej grupy walka była znacznie bardziej wyrównana. Co prawda Australijki wygrały mecz, ale Walijki postawiły im trudne warunki, a wygrana była skromna, tylko 13:7. Ekipa z antypodów miała szczęście, bo komitet dyscyplinarny uznał, że jednej z dwóch ukaranych czerwonymi kartkami przed tygodniem młynarek nie należy się zawieszenie. Australijki już po paru minutach gry miały na koncie przyłożenie i prowadziły 7:0. Nie poszły jednak za ciosem, a Walijki wyrównały. Dopiero tuż przed przerwą Australijki wróciły na prowadzenie, choć dość skromne. W drugiej połowie miały przewagę, ale wynik wciąż był na styku – Walijki fantastycznie broniły (w sumie uzbierały w tym meczu 245 szarż, z czego tylko 18 niecelnych). Europejki nie potrafiły jednak zagrozić rywalkom nawet grając w końcówce przez 10 minut z przewagą liczebną – to Australijki nadal dominowały i w tym okresie zdobyły ostatnie punkty w tym meczu (i jedyne w drugiej połowie) z karnego.

Grupę A pewnie wygrała Nowa Zelandia (komplet zwycięstw bonusowych), drugie miejsce zajęła Australia, trzecie Walia (a defensywny punkt bonusowy za mecz z Australią zapewnił jej awans do ćwierćfinału), natomiast czwarte z kompletem porażek Szkocja.

W grupie B mieliśmy zapowiadające się najciekawiej spotkanie tej kolejki: pojedynek dwóch ekip z Ameryki Północnej, Kanady i Stanów Zjednoczonych. Górą z niego wyszły Kanadyjki, które dzięki temu zachowały status niepokonanych. Pierwsze przyłożenie w meczu już po paru minutach zdobyła dla Kanady Emily Tuttosi, dla której było to już szóste takie osiągnięcie w trzecim meczu tej imprezy. Po kwadransie było 12:0 i choć Amerykanki zmniejszyły stratę, Kanada ponownie odskoczyła i ostatecznie wygrała 29:14.

W drugim meczu tej grupy Włoszki pokonały Japonię, ale nie obeszło się bez emocji: Japonki dwukrotnie wyrównywały wynik meczu, najpierw po 30 minutach doprowadzając do remisu 5:5, a potem na początku drugiej połowy – 8:8. Potem Włoszki ponownie odskoczyły, ale dwa karne dały im tylko sześć punktów przewagi. Jeszcze w 78. minucie było 8:14 i Japonki mogły liczyć na odwrócenie losów meczu – jednak wtedy Włoszki postawiły kropkę nad „i” zdobywając przyłożenie z podwyższeniem. Ostatecznie wygrały 21:8.

W tabeli grupy na czele Kanada z kompletem bonusowych zwycięstw, drugie Włochy, trzecie Stany Zjednoczone (wszystkie trzy ekipy awansowały do ćwierćfinału, przy czym Włoszki pierwszy raz w historii weszły do play-off), a stawkę zamknęła Japonia z kompletem przegranych.

W grupie C z kolei wysokie i spodziewane zwycięstwa drużyn z Europy. W sobotę Francuzki grały z Fidżi i wygrały 44:0. Na boisku nie zobaczyliśmy jednej z ich liderek, Laure Sensus – kontuzjowana w poprzednim meczu (zerwane więzadło) 28-letnia łączniczka młyna nie wystąpi już w tym turnieju, a co więcej, ogłosiła zakończenie kariery. Mimo to Francuzki pewnie zwyciężyły, kontrolując spotkanie, zdobywając siedem przyłożeń i nie tracąc ani jednego punktu.

Angielki dały odpocząć części liderek, a i tak rozgromiły Południową Afrykę 75:0. 13 przyłożeń mówi samo za siebie, ale w ciągu pierwszych 20 minut można było mieć wątpliwości co do losu tego meczu – Angielki zdobyły co prawda szybko przyłożenie, ale długo utrzymywał się wynik 5:0. Aż dwie zawodniczki z Europy zanotowały hat-tricki: Rosie Galligan i Connie Powell. Miły obrazek po meczu – obie drużyny razem zatańczyły: https://twitter.com/i/status/1584079737869123584.

Grupę wygrały Angielki (jednak bez kompletu bonusów – nie zdobyły go tydzień temu po skromnym zwycięstwie z Francją), drugie miejsce zajęła Francja. Sklasyfikowane za plecami Francji Fidżi było najgorszą drużyną z trzecich miejsc i pożegnało się z imprezą, podobnie jak Południowa Afryka, która zdobyła zaledwie jeden bonus.

Skład ćwierćfinałów: Francja – Włochy, Nowa Zelandia – Walia (powtórka z fazy grupowej), Anglia – Australia i Kanada – Stany Zjednoczone (też powtórka z grupy, drugi mecz tych ekip tydzień po tygodniu). Każdy z pojedynków ma dość wyraźnego faworyta, choć może można liczyć na dostarczenie kibicom emocji przez Włoszki i Amerykanki. W półfinałach jest zaś spora szansa na bardzo ciekawy pojedynek Francji i Nowej Zelandii.

Ekstraliga

Przed weekendem nastąpiły zmiany w tabeli wynikające z decyzji Komisji Gier i Dyscypliny. Komisja potrzebowała ponad miesiąca aby wydać werdykt w sprawach dość prostych, a dotyczących wystawiania przez Posnanię i Skrę w meczach trzeciej i czwartej kolejki zbyt małej liczby młodzieży. Posnanii odjęto punkt za jeden mecz (wcześniej też się to jej zdarzyło), Skrze natomiast dwa punkty (bo dwa mecze, oba z najgroźniejszymi rywalami w walce o finał: Ogniwem i Orkanem). Posnania próbowała się bronić, tłumacząc się okolicznościami losowymi. Skra milczała i w jej przypadku okoliczności wskazują na działanie celowe, podyktowane chęcią odniesienia zwycięstw w kluczowych spotkaniach (lepsze zwycięstwo nawet za trzy punkty, niż porażka). Znamienne jest tu zachowanie przeciwników: Orkan, który w przypadku pierwszej takiej kary w tym sezonie proponował, aby Posnanii nie karać, w przypadku Skry tak wielkodusznej postawy już nie zajął i trudno mu się dziwić – nie dość, że rywal bezpośredni, to nawet pozorów przyzwoitości brak. Dwa odjęte punkty oznaczały już przed tą kolejką spadek Skry z drugiego na trzecie miejsce w lidze. Sytuacji Posnanii odjęty punkt znacząco nie zmienił, choć tu, w dole tabeli, każdy punkt może się liczyć w grze o uniknięcie barażu.

Cóż, mam wrażenie, że być może, aby dać szansę drużynom, które mają problem z brakiem młodzieżowców w składzie meczowym z przyczyn losowych (ot, tuż przed meczem wypadnie ze składu jeden z młodzieżowców), wypadałoby zmienić regułę i wskazać, że kluby mają wybór: albo młodzieżowiec, albo puste miejsce w protokole. Jeśli ta reguła nie zostanie zachowana, aby zapobiec celowym zagraniom, jest tylko jedno lekarstwo: karanie takich sytuacji walkowerem.

Na boisku najciekawiej miało być w dwóch meczach ekip celujących w medale i faktycznie emocji tam nie zabrakło. Szczególnie dużo było ich w pojedynku Edachu Budowlanych Lublin z Up Fitness Skrą Warszawa. Przed meczem delikatnym faworytem wydawała się celująca w złoty medal Skra, ale i lublinianie marzą o medalu, a na własnym boisku utarli nosa już w tym sezonie ekipom z Sochaczewa i Łodzi. Mecz w pierwszej połowie był dość wyrównany: obie drużyny miały okresy swojej przewagi, ale początkowo tylko gospodarze punktowali, zamieniając konsekwentnie karne na kopy na słupy, z których Nkululeko Ndlovu zdobył w ciągu pierwszy 20 minut 9 punktów. Potem Ndlovu spudłował, a tymczasem zarysowała się przewaga Skry, która zaczęła realizować taką samą taktykę i Paul Walters zmniejszył prowadzenie gospodarzy – do przerwy było 9:6 dla Budowlanych. Druga połowę gospodarze zaczęli od ataku, ale kontrę wyprowadził Daniel Gdula i to Skra zdobyła pierwsze przyłożenie w meczu wychodząc na prowadzenie (w transmisji niewiele było z tego widać, bo operator skoncentrował się na starciu bez piłki poza akcją). Chwilę potem Walters dorzucił karnego i było 14:9 dla gości. To prowadzenie odebrali im gospodarze po dwóch akcjach z twardą walką przy linii bramkowej, które kończyli przyłożeniami lubelscy filarzy i zrobiło się 21:14. Gospodarze przetrwali okresu naporu Skry i po kolejnym karnym prowadzili 24:14 na kilka minut przed końcem. Skra jednak ponownie zaatakowała, zdobyła przyłożenie i trudne podwyższenie i traciła już tylko trzy punkty. Budowlani mogli znowu odskoczyć, ale swoją szanse zmarnowali, a w ostatniej akcji stracili także i te trzy punkty przewagi: karny dla Skry na jej połowie (zresztą trochę bez sensu podarowany przez gospodarzy), został przesunięty za gadanie na połowę Budowlanych, co bezlitośnie wykorzystał zastępujący Waltersa Gdula. Po karnym było 24:24 i sędzia skończył mecz. Mieliśmy zatem drugi remis w tym sezonie w Lublinie.

Drugim szlagierem był mecz Master Pharmu Rugby Łódź z Ogniwem Sopot, a więc starcie, które w ostatnich latach wielokrotnie decydowało o złotym medalu mistrzostw Polski. A w tę sobotę było to starcie lidera ligi z wiceliderem (wszak Ogniwo przed weekendem wskoczyło na drugie miejsce po ukaraniu Skry). I właśnie lider fantastycznie zaczął mecz: po minucie gry aut 10 m od pola punktowego gości, świetnie oszukał rywali Aleksandr Szewczenko i zdobył pierwsze punkty w meczu – było 5:0 dla łodzian. Gospodarze nie mieli jednak w tym meczu więcej powodów do radości: przez kolejne 78 minut gry nie zdobyli już ani jednego punktu. A tymczasem sopocianie dominowali w młynach, konsekwentnie zamieniali karne na kopy, a Wojciech Piotrowicz wykorzystywał większość z nich. I tak jak w meczu Polski z Niemcami sprzed roku, zdobył w ten sposób wszystkie punkty swojej drużyny (15) i dał jej zwycięstwo. Łodzianie mieli swoje szansy, ale brakowało im skuteczności (także z kopów). Tuż przed końcem, już przy stanie 5:15, nadzieję mógł im dać arcyskuteczny w tym sezonie Witalij Kramarenko, który świetnie przedzierał się skrzydłem, ale w ostatniej chwili powstrzymał go Piotr Zeszutek. Po tym meczu Master Pharm Rugby Łódź straciło status niepokonanych w tym sezonie, a także fotel lidera. I tylko szkoda, że obie drużyny wystąpiły w tak podobnych do siebie strojach, bo na transmisji praktycznie nie dało się było odróżnić ich od siebie.

Poza tym pewne zwycięstwa faworytów: na początek kolejki Lechia grała w Gdańsku z Posnanią. Tu przed startem zapachniało pozaboiskową niespodzianką, bowiem brakowało zabezpieczenia medycznego. Nie powtórzyła się jednak sytuacja sprzed paru sezonów, karetka dotarła spóźniona tylko kilkanaście minut i mecz można było rozpocząć. I już na samym jego początku gdańszczanie zdobyli punkty, a pod koniec pierwszej połowy mieli na koncie już siedem przyłożeń (w tym trzy w wykonaniu Roberta Wójtowicza) i prowadzili 41:0. Dopiero wtedy Posnania odgryzła się przyłożeniem. Drugą połowę znów z impetem zaczęli gospodarze, którzy w ciągu niespełna dziesięciu minut zaliczyli kolejne trzy przyłożenia. Prowadzili 62:7 i chyba odrobinę odpuścili. Posnania w ostatnim fragmencie gry aż trzykrotnie przedarła się na pole punktowe Lechii i zmniejszyła rozmiary swojej porażki, na dodatek zdobywając punkt bonusowy. Ostatecznie Lechia wygrała 69:26. Warto zwrócić uwagę na debiut w barwach Lechii łącznika młyna z przeszłością w Currie Cup (grał dla Eastern Province), Sachina Toringa, który zdobył dwa przyłożenia i dorzucił dwa podwyższenia. Piękny jubileusz obchodził natomiast inny gracz gdańszczan, Marek Płonka, który zagrał w barwach Lechii swój 250. mecz (zaliczył przy tej okazji żółtą kartkę za udział w przepychance na boisku w drugiej połowie).

W Krakowie Juvenia grała z Pogonią Awentą Siedlce, która przyjechała do Krakowa z zaledwie trójką rezerwowych. Mimo to najsłabsza ekipa tego sezonu nieźle zaczęła to spotkanie: po pierwszych trzydziestu minutach na tablicy wyników był wynik 3:3, a przewagę na boisku miała właśnie nieoczekiwanie Pogoń (m.in. niezwykle bliski przyłożenia po szybkim rozegraniu karnego był Giorgi Maisuradze). Krakowscy kibice mogli przestać się niepokoić dopiero w końcówce pierwszej połowy. Około 30. minuty znakomitą akcją popisał się Arsenij Pastiuchow, który zdobył pierwsze przyłożenie dla krakowian, a w ślad za nim poszły dwa kolejne (jedno po maulu, a drugie po akcji iście piłkarskiej, którą znów wykończył Pastiuchow) i do przerwy było 22:3. Po przerwie długo wynik się nie zmieniał – Juvenia miała przewagę, ale nie zamieniała jej na punkty. Dopiero po 20 minutach gry znalazła drogę na pole punktowe gości i w tej ostatniej kwarcie gry dorzuciła do swojego dorobku kolejne trzy przyłożenia. Pogoń na pocieszenie skończyła mecz przyłożeniem Przemysława Rajewskiego.

A na koniec kolejki w niedzielę kolejny w tym sezonie smutny mecz: Arka Gdynia podejmowała Orkan Sochaczew i choć to goście byli zdecydowanym faworytem spotkania, rozmiar ich wygranej przerósł oczekiwania: padł wynik 5:115, co stanowi najwyższą porażkę Arki w jej ligowej historii. Sochaczewianie punktowali co i rusz, zaczynając już od pierwszej akcji meczu. Jedynym pozytywnym akcentem dla gospodarzy było przyłożenie zdobyte na początku drugiej połowy – już wtedy jednak przegrywali niemal 60 punktami. W 115-punktowym dorobku sochaczewian największy udział miał Pieter Steenkamp, który zaliczył aż 5 przyłożeń (spośród 17 swojej drużyny) i 15 podwyższeń – łącznie zdobywając 55 punktów. Rekord to czy nie rekord? Cóż, obiecuję to sprawdzić (ale może ktoś mnie uprzedzi). Tym meczem żegnał się z gdyńską publicznością Kazimierz Raszpunda, pamiętający mistrzowskie czasy Arki siedmiokrotny reprezentant kraju (w latach 2005–2009).

W tabeli na fotelu lidera zasiadło Ogniwo Sopot, zmieniając Master Pharm Rugby Łódź. Stracony karny w ostatnich sekundach meczu oznaczał utratę szansy lublinian na wejście do pierwszej trójki. Wysokie zwycięstwa Orkanu i Lechii nie zmieniły pozycji tych ekip w tabeli, ale pozwoliły im zmniejszyć dystans do czołowej czwórki.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. ↑↑Ogniwo Sopot729
2. ↓Master Pharm Rugby Łódź727
3. ↓Up Fitness Skra Warszawa726
4. Edach Budowlani Lublin723
5. Orkan Sochaczew720
6. Lechia Gdańsk720
7. ↑Juvenia Kraków712
8. ↓Arka Gdynia710
9. Posnania75
10. Pogoń Awenta Siedlce70

W I lidze czwarte zwycięstwo z rzędu odniosła Sparta Jarocin – tym razem wygrała na wyjeździe z AZS AWF Warszawa 45:21 (hat-trick przyłożeń zaliczył Maciej Brodzik). W drugim meczu Hegemon Mysłowice odniósł z kolei czwartą porażkę – przegrał z Arką Rumia 17:32 (tutaj trzema przyłożeniami wykazał się Damian Stawicki). I to gracze z Rumii po tym meczu wskoczyli na fotel lidera. Mają punkt przewagi nad Spartą, która jednak rozegrała jeden mecz mniej.

W II lidze Res Energy RT Olsztyn wygrał 8:3 z Rugby Ruda Śląska, Wataha Zielona Góra ograła 36:0 Midziowych Lubin, a Rugby Wrocław uległo rezerwom Budowlanych Lublin 12:53 (kończąc mecz w czternastkę po czerwonej kartce za wulgaryzmy wobec sędziego). W tabeli na czele jedyna niepokonana dotąd Wataha, a za jej plecami dwie drużyny z trzema zwycięstwami na koncie: lublinianie i olsztynianie.

Top 14

Ósmą kolejkę Top 14 zaczął mecz Racingu 92 z Montpellier. Obie drużyny dotąd spisywały się znacznie poniżej oczekiwań i ten mecz miał być szansą na przełamanie jednej z nich. Szansę wykorzystali paryżanie, którzy wygrali spotkanie 38:31 pogrążając obrońców tytułu w dolnej połówce tabeli (ponieśli czwartą porażkę z rzędu). Punktowanie w tym meczu zaczęło się od wymiany karnych. Po 20 minutach gry goście zaliczyli pierwsze przyłożenie, ale gdy w końcówce pierwszej połowy żółtą kartkę zobaczył Simon-Pierre Chauvac, stracili dwa błyskawiczne przyłożenia. Sytuacja powtórzyła się na początku drugiej połowy: w ciągu dwóch minut Racing zdobył dwa przyłożenia i prowadził już 32:10. Montpellier co prawda zabrało się do odrabiania strat, zdobyło trzy przyłożenia (w tym dwa w okresie gry w przewadze liczebnej), ale Racing utrzymał dystans dzięki kopom z karnych Finna Russella (w sumie 18 punktów z podstawki) – choć w końcówce było sporo napięcia.

W sobotni wieczór sporo emocji przeżywali kibice oglądający starcie Clermont z Bordeaux Bègles. Zacięta walka trwała od początku, krwawiąc schodzili z boiska m.in. Paul Jedrasiak i jego zmiennik Tomas Lavanini. Pierwsze punkty zdobyli z przyłożenia gospodarze po kwadransie gry, a chwile potem podwyższyli wynik i prowadzili 14:0. Goście pierwsze punkty zdobyli z karnego dopiero parę minut przed końcem pierwszej połowy, a dystans zmniejszyli przyłożeniem kończącym tę część spotkania (świetna akcja urodzonego w Kongo Madoshy Tambwe) – było 17:10. Po przerwie dwa karne Matthieu Jaliberta pozwoliły im zmniejszyć dystans do jednego punktu. Co prawda Clermont odpowiedziało karnym, ale na kwadrans przed końcem Tambwe zdobył swoje drugie przyłożenie (po przechwycie i rajdzie Jaliberta) i goście dzięki temu wyszli na trzypunktowe prowadzenie. Clermont wyrównało, a potem jeszcze obaj kopacze próbowali swoich sił, choć bez skutku: Anthony Belleau chybił z prawie 50-metrowego karnego, a Jalibert posłał z podobnej odległości zbyt krótkiego drop goala i mecz skończył się remisem 23:23.

Na koniec kolejki, w niedzielę, mieliśmy mecz na szczycie ligowej tabeli: lider grał z wiceliderem, czyli Tuluza z La Rochelle. Na starcie tych dwóch potęg można było ostrzyć sobie zęby. Ale zapewne bardzo duży wpływ na losy tego meczu miała sytuacja z zaledwie 12. minuty: Réda Wardi zaatakował barkiem w głowę Antoine’a Duponta i zobaczył czerwoną kartkę, co oznaczało, że przez prawie 70 minut roszelczycy grali w czternastkę. Tuluza mecz wygrała 26:17, choć paradoksalnie – zdobyła mniej przyłożeń niż goście (w tym elemencie gry było 1:2). Bezlitośnie wykorzystywała jednak przewinienia rywali i Thomas Ramos aż siedmiokrotnie punktował z karnych (w sumie zdobył wszystkie 26 punktów swojej drużyny, bo zapisał na swoje konto także jedyne przyłożenie). Goście w drugiej połowie zdobyli dwa przyłożenia i w obu przypadkach redukowali stratę do mniej niż 7 punktów.

Poza tym:

  • Lyon pokonał Pau 31:27 (zacięte spotkanie, w którym jeszcze na 10 minut przed końcem mieliśmy remis, a w ostatnich chwilach padły trzy przyłożenia; dwóch Gruzinów przykładało piłkę w tym meczu – znowu świetny Dawit Niniaszwili i Beka Gorgadze);
  • Bajonna wygrała z Perpignan 24:20 (Perpignan po dwóch przyłożeniach w końcówce pierwszej połowy prowadził 17:6, ale zwycięstwo stracił w ostatnich 10 minutach po dwóch przyłożeniach Basków; dla beniaminka to czwarte zwycięstwo w czwartym meczu u siebie w tym sezonie);
  • Tulon zwyciężył wicemistrzów z Castres 28:20 (pierwsze przyłożenie w meczu zdobyli gracze Castres, ale szybko odpowiedział Cheslin Kolbe i tulończycy nie oddali prowadzenia już do końca);
  • Stade Français upokorzyło Brive, wygrywając 27:0 (goście przyjechali w osłabionym składzie, z dwoma 18-latkami na pozycji łączników, a paryżanie pokazują swojemu właścicielowi, że potrafią wygrywać – na dodatek z bonusem dzięki trzem przyłożeniom).

Tuluza po wygranej z La Rochelle zwiększyła dystans nad resztą stawki do 9 punktów. Na pozycję wicelidera wspięło się świetnie radzące sobie ostatnio Stade Français. La Rochelle obsunęło się na trzecie miejsce. Odrobinę wspiął się Racing (choć nadal pozostaje w dolnej części tabeli), natomiast coraz niżej spada się Montpellier (już jedenaste).

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Tuluza832
2. ↑Stade Français823
3. ↓La Rochelle822
4. ↑Tulon821
5. ↑↑Lyon821
6. ↓↓Clermont820
7. ↓Castres817
8. ↑↑↑Racing 92817
9. ↑Bajonna817
10. ↓Bordeaux Bègles816
11. ↓↓↓Montpellier815
12. Brive811
13. Pau810
14. Perpignan810

W Pro D2 na czele tabeli Oyonnax, które odniosło zwycięstwo nad Béziers 28:22 – pierwsze wyjazdowe zwycięstwo liderów w tym sezonie. Wiceliderem jest natomiast Agen, które nieoczekiwanie pokonało Mont-de-Marsan aż 33:11 (przegrani spadli do dolnej połowy tabeli). Zwraca uwagę wynik meczu Montauban z Grenoble: gospodarze przegrali 33:34 i spadli na przedostatnią lokatę (dzięki świetnej skuteczności Tedo Abżandadze na kwadrans przed końcem prowadzili jeszcze 13 punktami, ale potem stracili dwa przyłożenia z podwyższeniami).

Premiership

I znów zaczynamy od tego, co poza boiskiem: w poniedziałek w Wasps został wprowadzony zarząd komisaryczny. Kontrakty zawodników rozwiązano – zresztą nie tylko ich, bo w sumie zwolniono aż 167 osób. Jeden z ewentualnych nabywców klubu wycofał się z rozmów po tym, gdy dostał wiadomość, że przedmiotem transakcji nie będą objęte przypisane do Wasps udziały serii „P” w Premiership Rugby Ltd. Władze RFU i PRL krytykowane są za brak przeciwdziałania kryzysowi i przedstawiciele tych instytucji zostali wezwani na „dywanik” – mają tłumaczyć się z kryzysu finansowego w lidze przed DCMS (brytyjskim ministerstwem zasobów cyfrowych, kultury, mediów i sportu).

A swoją drogą, na koniec poprzedniego sezonu Ealing Trailfinders i Doncaster Knights zostali uznani za niegotowych do gry w Premiership z jednego powodu: braku stadionu mieszczącego co najmniej 10 tys. widzów. A tymczasem co dzieje się w Premiership? Saracens też nie mogą wpuścić na swój obiekt takiej liczby oglądających z powodu braku odpowiednich certyfikatów bezpieczeństwa (a wracając do Premiership nie mieli gotowej jednej trybuny i dostali specjalną dyspensę). OK, sytuacja nieco inna (w przypadku Saracens to kwestia dwóch miejsc – 999 zamiast wymaganych 1001, w przypadku ekip z Championship chodziło o przebudowę stadionów), ale mimo wszystko można mieć wrażenie, że są równi i równiejsi… Zwłaszcza, że RFU odmówiło komentarza w tej sprawie uznając, że to sprawa klubu, tymczasem to przecież federacja ma nadzorować spełnianie przez kluby wymagań licencyjnych. Na dodatek zmuszanie ambitnych klubów z Championship do rozbudowy stadionów może być zmuszaniem ich do wyrzucania pieniędzy w błoto – rozważania nad ograniczeniem liczby drużyn w Premiership oraz obecne kłopoty ligi stawiają pod znakiem zapytania długoterminową opłacalność takich inwestycji.

Wobec wcześniejszego wykluczenia Worcester Warriors i zawieszenia Wasps w ten weekend rozegrano tylko cztery mecze ligowe. Największym hitem kolejki było starcie Exeter Chiefs z Saracens – dwóch ekip, które jeszcze niedawno niejako etatowo walczyły o mistrzostwo Anglii. Na początku meczu Saracens mieli kłopoty, gdy żółtą kartkę zobaczył Owen Farrell, z osłabienia wyszli jednak bez strat, a gdy wreszcie Chiefs wyszli na prowadzenie po niemal 50-metrowym karnym Henry’ego Slade’a, londyńczycy niemal natychmiast odpowiedzieli świetną akcją Elliota Daly’ego z Maxem Malinsem. Pod koniec pierwszej połowy jednak wynik się wyrównał: najpierw karne przyłożenie dla Chiefs (i żółta kartka dla Mako Vunipoli), potem karny Daly’ego i było 10:10. Po przerwie najpierw Farrell (który wkrótce zszedł z boiska ze wstrząśnieniem mózgu), a potem Daly punktowali z karnych i na dziesięć minut przed końcem londyńczycy prowadzili 19:10, ale przyłożenie z podwyższeniem i karny pozwoliły gospodarzom tuż przed końcem odrobić straty i wyjść na jednopunktowe prowadzenie. Jednak Saracens mieli czas na jeszcze jeden atak i ten skończyli punktami: rezerwowy Alex Goode kopnął karnego z 40 m i dzięki temu liderzy tabeli pozostali niepokonani i wygrali 22:20 (pierwszy raz w tym sezonie bez punktu bonusowego).

Druga niepokonana dotąd drużyna, Sale Sharks, znalazła swojego pogromcę – okazali się nimi londyńscy Harlequins. Zaczęło się od wymiany ciosów: najpierw Marcus Smith kopem otworzył drogę do pierwszego przyłożenia Nickowi Davidowi, chwilę potem zaś Raffi Quirke otworzył drogę między słupy Samowi Jamesowi i było 7:7. Parę minut później po dwóch karnych było 10:10. Na przerwę z prowadzeniem schodzili jednak Quins, dla których przyłożenie zdobył Smith. Po przerwie przyłożeń już nie było, a punkty padały wyłącznie z karnych. W tych brylował Smith, który dorzucił ich do swojego dorobku cztery i Harlequins wygrali 29:13. Mistrzowski występ Marcusa Smitha, który swój setny mecz w Premiership uczcił zdobywając 24 spośród 29 punktów swojej drużyny i dorzucił do tego asystę.

Poza tym:

  • London Irish przegrało po dreszczowcu z Gloucesterem 21:22 (po kwadransie prowadziło 10:0, potem 15:5, a na początku drugiej połowy 21:12 – jednak gospodarze wyszarpali zwycięstwo, a decydujące punkty zdobył Adam Hastings niesamowitym drop goalem z własnej połowy: https://twitter.com/i/status/1583561802402902017; zmartwieniem dla Anglików są kontuzje Henry’ego Arundella i Jonny’ego May’a – obaj padli ofiarami kolizji z Benem Loaderem);
  • Bath wygrało 27:14 z Northampton Saints (już po pierwszej połowie było 14:0; dla Bath to pierwsze zwycięstwo w sezonie i pierwsza wygrana pod wodzą Johanna van Graana).

Sezon trwa, ale wszyscy zastanawiają się co dalej. Wasps jeszcze figurują w tabeli, ale mało kto spodziewa się ich powrotu do gry w tym sezonie. Na czele Saracens, Sale Sharks tracą już pięć punktów, a trzeci Gloucester (choć z jednym meczem mniej na koncie) – dziewięć. Znaczące awanse zaliczyli Harlequins i w dole tabeli Bath. Na dno spadli London Irish.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Saracens629
2. Sale Sharks624
3. ↑Gloucester520
4. ↓Northampton Saints718
5. ↑↑↑Harlequins617
6. ↓Leicester Tigers616
7. ↓Bristol Bears616
8. ↓Exeter Chiefs515
9. ↑↑↑Bath710
10. ↓Wasps48
11. ↓Newcastle Falcons58
12. ↓London Irish58

W Championship cenne zwycięstwo Jersey Reds – kontynuują passę wygranych dzięki pokonaniu Doncaster Knights 19:17 (wygrali pierwszą połowę 19:0, w drugiej połowie stracili trzy przyłożenia, ale zdołali wygrać mecz). Druga niepokonana dotąd drużyna, Ealing Trailfinders, mierzyła się z czerwoną latarnią ligi, London Scottish, i pewnie wygrała 57:21.

United Rugby Championship

Szósta kolejka URC stanęła pod znakiem zawirowań wynikających z czynników chorobowych. Poszalał jednak nie covid, jak to bywało ostatnimi czasy, ale infekcje żołądkowo-jelitowe, które dotknęły masowo ekipy Ulsteru i Glasgow Warriors przebywające w Południowej Afryce (w ekipie z Belfastu zachorować miało 42 członków ekipy, w tym 29 zawodników). Z tego powodu odwołano mecze Lions – Glasgow Warriors i Sharks – Ulster. Na kiedy zostaną przełożone, nie wiadomo, jednak obie europejskie ekipy na pewno nie będą szczęśliwe, jeśli będą musiały lecieć na drugi koniec świata drugi raz w tym sezonie (obie miały wracać z Południowej Afryki po tym weekendzie). Nie jest pewne, czy te mecze w ogóle się w tej sytuacji odbędą. Południowoafrykańskie media podają, że przyczyną zarażeń mogły być kąpiele w zanieczyszczonej wodzie w Durbanie, gdzie od pewnego czasu poważny problem stanowią ścieki wpływające do oceanu.

Najbardziej wyczekiwanym spotkaniem kolejki były klasyczne derby Irlandii pomiędzy Leinsterem i Munsterem. Choć Leinster właściwie od początku przeważał na boisku, wynik długo tego nie oddawał. Pierwsze punkty w meczu zdobył Joey Carbery z karnego, a na jedyne przyłożenie dublińczyków odpowiedział kolejnym karnym i do przerwy Leinster prowadził tylko 7:6. Drugą połowę od swojego jedynego przyłożenia zaczęli gracze Munsteru, ale niemal natychmiast odpowiedzieli gospodarze i znów mieli jednopunktową przewagę. Mecz rozstrzygnęły dwa przyłożenia dublińczyków w ostatniej kwarcie meczu – ostatnie z nich, zdobyte parę minut przed końcowym gwizdkiem, dały gospodarzom także punkt bonusowy.

Sporą niespodziankę sprawiło Cardiff, które pokonało u siebie obrońców tytułu mistrzowskiego, niepokonanych dotąd w tym sezonie Stormers. Padł wynik 30:24, a głównym architektem zwycięstwa Walijczyków był ich łącznik ataku Rhys Priestland, który nie tylko z kopów z podstawki zdobył 20 punktów, ale też świetnymi kopami z gry na skrzydło otworzył drogę skrzydłowym swojej drużyny do dwóch przyłożeń. Spudłował z podstawki bodajże tylko dwa razy: raz z podwyższenia i raz na koniec pierwszej połowy z drop goala (trafił w poprzeczkę). Południowoafrykańczycy na dwa przyłożenia Cardiff odpowiadali swoimi czterema, ale to było za mało (tym bardziej, że podwyższenia towarzyszyły tylko dwóm z nich). Stormers na pocieszenie zapisali na swoje konto dwa punkty bonusowe. Kolejny kłopot dla Wayne’a Pivaca: kontuzja (już na początku meczu) Uilisi Halaholo.

Ciekawie było też w walijskich derbach ekip z dołu tabeli – Dragons grali w Newporcie z Ospreys. Już w pierwszej minucie goście znaleźli dziurę w obronie gospodarzy i George North zapisał na swoim koncie przyłożenie. Po 30 minutach gry Ospreys prowadzili 15:8, ale w końcówce pierwszej połowy w ciągu paru minut zobaczyli dwie żółte kartki i stracili karne przyłożenie. Na początku drugiej połowy Dragons wykorzystali najpierw podwójną, a potem pojedynczą przewagę i z 15:15 zrobiło się 27:15. Pod koniec meczu zanosiło się jednak na odmianę sytuacji: dla odmiany dwóch graczy Dragons zobaczyło żółte kartki i to Ospreys mieli podwójną przewagę. Cóż jednak z tego, skoro bohater meczu Rio Dyer (dwa przyłożenia i jedna znakomita akcja, po której zespołowi brakło naprawdę niewiele) przechwycił piłkę i podwyższył prowadzenie gospodarzy. Ostatecznie wygrali 32:25.

Poza tym:

  • Benetton przegrał z Bulls 22:44 (do przerwy mnóstwo błędów i punkty tylko z karnych, a Włosi prowadzili 9:3; po przerwie jednak ekipa z Południowej Afryki, grająca bez odesłanego do domu za naruszenie reguł Sbu Nkosiego, zdobyła pięć przyłożeń i Włosi ponieśli pierwszą porażkę na swoim stadionie od kwietnia – decydujące było ostatnie 10 minut, gdy Bulls zdobyli trzy przyłożenia i zamienili zaledwie 1 punkt przewagi na aż 22);
  • drugie zwycięstwo w sezonie odniósł Connacht, który pokonał Scarlets 36:14 (Irlandczycy wyszli na prowadzenie już w pierwszej minucie, ale o ich zwycięstwie zdecydowała druga połowa, którą rywale kończyli w podwójnym osłabieniu po żółtych kartkach – tę sytuację wykorzystał Mack Hansen do ostatniego przyłożenia po kopie Jacka Carthy’ego);
  • Zebre Parma wciąż bez zwycięstwa – tym razem uległo Edynburgowi 19:38 (fatalna pierwsza połowa Włochów, w której stracili cztery przyłożenia i MJ Pelsera z czerwoną kartką – do przerwy było 0:26; paradoksalnie, grając w osłabieniu, mieli lepszą drugą połowę).

W lidze mamy wciąż jedną niepokonaną drużynę – Leinster, który dzięki nieoczekiwanej pauzie Ulsteru i dwóch ekip z Południowej Afryki powiększył przewagę nad resztą stawki.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Leinster628
2. Ulster521
3. ↑↑↑Bulls619
4. ↓Stormers519
5. ↑↑↑↑Edynburg618
6. ↑↑Cardiff617
7. ↓↓↓Sharks415
8. ↓↓↓Lions515
9. ↓Benetton Treviso614
10. ↑Ospreys612
11. ↓Munster611
12. Glasgow Warriors510
13. ↑Dragons610
14. ↑Connacht69
15. ↓↓Scarlets69
16. Zebre Parma64

Z kraju

Chris Hitt ogłosił skład kadry narodowej na wyjazd na zgrupowanie do Walii. Spośród 32 zawodników, 18 gra na co dzień w Polsce, a 14 za granicą. Najwięcej graczy ma pojechać z Ogniwa Sopot – aż siedmiu. Zwracają uwagę pewne nieobecności, jednak zgrupowań w najbliższym czasie ma być aż cztery, więc być może niektórzy muszą oszczędzać urlopy. Jest kilku graczy z szansą na debiuty (choć nieoficjalne) w reprezentacji: z kraju Antoni Gołębiowski z Orkana, a z zagranicy Sean Cole, Dominik Morycki, Filip Nawrocki, Nick Tumelty i Emil Szydełko.

Trzeci turniej Polskiej Ligi Rugby 7 odbył się w Gietrzwałdzie. Drugi raz z rzędu triumfował Tytan Gniezno, który w finale pokonał drużynę Ogniwa Sopot – Politechniki Gdańskiej. Trzecie miejsce zajęli gospodarze – Rugby Biesal – po wygranej w meczu o brąz z Posnanią.

W Częstochowie rozegrano drugi turniej mistrzostw Polski dziewcząt do lat 16. W turnieju miało wziąć udział aż osiem drużyn (o jedną więcej niż ostatnio). Triumfowała Juvenia Kraków, która w finale pokonała gospodynie turnieju, RC Częstochowa. Właśnie częstochowianki wygrały w półfinale z triumfatorkami poprzedniego turnieju Biało-Zielonymi Ladies Gdańsk. Biało-Zielone przegrały też mecz o brąz z Amazonkami Budowlanymi Lublin. W klasyfikacji generalnej mistrzostw na pierwsze miejsce wspięły się kadetki z Krakowa.

Ze świata

Spośród czerech meczów Rugby Europe International Championships zaplanowanych na ten weekend najwięcej uwagi przyciągało pierwsze starcie na drugim szczeblu rozgrywek, Trophy, w którym debiutująca na tym poziomie Chorwacja podejmowała Ukrainę, rozgrywającą swój pierwszy mecz od rozpoczęcia inwazji Rosji. Mogę tylko przypuszczać, ile to spotkanie znaczyło dla zawodników z Ukrainy i jak cenna była wygrana. Ukraińcy szybko wyszli na prowadzenie i choć Chorwacja rychło wyrównała, potem punktowali głównie goście – do przerwy Ukraina prowadziła 24:10, a wkrótce po przerwie 27:10. W drugiej połowie Chorwacja jednak podjęła pogoń i na 10 minut przed końcem zredukowała stratę do tylko 5 punktów. Miała jeszcze szansę, ale punktów nie zdobyła i ostatecznie uległa Ukrainie 22:27.

Ponadto w grupie południowej Conference 1 Słowenia uległa Malcie 10:46 (odrodzenie Malty, która tydzień temu sensacyjnie przegrała u siebie z Bułgarią), a w grupie północnej Conference 2 Finlandia pokonała Norwegię 22:3 (to już druga wygrana Finów, którzy prowadzą w grupie). W grupie północnej Conference 1 nie odbył się natomiast mecz Łotwy z Luksemburgiem – Luksemburczycy nie pojechali na spotkanie. Perturbacji (być może spowodowanych kwestiami finansowymi) będzie więcej – Łotysze już zapowiedzieli, że nie pojadą na planowany za tydzień mecz do Mołdawii.

W ten weekend zaczęły się także kobiece rozgrywki europejskie. Pierwsze mecze rozegrano na Trophy: Finki w Helsinkach grając bezpośrednio przed wygranym meczem panów z Norwegią, rozgromiły Niemki 43:5. W drugim meczu pogrom jeszcze większy, ale zgotowany gospodarzom przez drużynę przyjezdną: Portugalki wygrały aż 71:5 w Brukseli z Belgią.

W kobiecym Pucharze Afryki zakończyły się rozgrywki grupy eliminacyjnej, której mecze odbywały się w Tunezji. We wtorek Madagaskar pokonał Senegal 34:25 i w tej sytuacji w weekend zmierzył się w spotkaniu decydującym o zwycięstwie z gospodyniami. I ponownie wygrał, tym razem 27:5, awansując do turnieju finałowego. Mecze były transmitowane na Facebooku i warto było rzucić okiem choćby po to, aby zobaczyć malgaski taniec Diha Menalamba przed meczem (w końcu mieszkańcy Madagaskaru też mają austronezyjskie korzenie: https://www.facebook.com/TunisiaRugby1972/videos/807020597191804/, zaczyna się ok. 7:20). W turnieju finałowym miejsce mają już oprócz Malgaszek zawodniczki Południowej Afryki. Już za parę dni zaczyna się rywalizacja w kolejnej grupie eliminacyjnej z udziałem Ugandy, Kenii i Zambii, a na początku listopada – w ostatniej (Kamerun, Wybrzeże Kości Słoniowej i Burkina Faso).

W turnieju Americas Rugby Trophy w ten weekend Chile XV pokonało Kanadę A 36:25. Składy niby rezerwowe, ale sporo w nich było podstawowych graczy reprezentacji – tym cenniejsze zwycięstwo Chilijczyków. Uwagę zwraca aż 9 żółtych kartek (Chile prawie 10 minut grało w trzynastkę – mimo to zdobywając przyłożenie – a przez moment nawet w dwunastkę).

Zakończyły się wielkimi finałami prowincjonalne rozgrywki ligowe w Nowej Zelandii. W elicie czyli NPC w finale zmierzyły się ekipy Wellington i Canterbury. Górą okazała się być ekipa stołeczna, która wygrała 26:18. Przed sezonem mało kto na nich stawiał, jednak Wellington z TJ Perenarą w składzie zasłużenie zwyciężył. Z kolei w finale Heartland Championship (drugiego poziomu rozgrywek prowincji w kraju) wygrało South Canterbury – w powtórce finału sprzed roku drużyna ta ponownie pokonała Whanganui. Padł wynik 47:36, a warto zaznaczyć, że South Canterbury wygrało wszystkie swoje mecze w sezonie.

Rozegrano przedostatnią kolejkę fazy grupowej Rugby Europe Super Cup. W grupie zachodniej bez niespodzianek – pewne zwycięstwa odniosły drużyny z Półwyspu Iberyjskiego, obie grające na wyjeździe. W Holandii Delta uległa hiszpańskim Iberians 17:40, natomiast w Belgii Brussels Devils zostali wręcz rozgromieni przez portugalskich Lusitanos – 14 przyłożeń dla gości i ich wygrana bez straty punktu aż 95:0 (drugi mecz tych ekip w tym sezonie i drugi raz identyczny wynik). W grupie wschodniej też zgodnie z przewidywaniami: Tel-Aviv Heat pokonał Batumi 25:8 (debiut w Super Cup zanotował Anton Szaszero), a Wolves z Bukaresztu przegrali z Black Lion 6:49.

W szkockiej lidze Super6 rozegrano półfinały. Niespodzianek nie było – obie drużyny dominujące w fazie zasadniczej pokonały swoich przeciwników. W derbach Edynburga Watsonians pokonali Heriot’s 31:12, natomiast Ayrshire Bulls wygrali z Boroughmuir Bears 17:0.

Na Litwie rozegrano finał Baltic Top League. Po kilkuletniej przerwie tytuł odzyskała ekipa Vairas z Szawli, która w decydującym meczu wygrała 38:20 z łotewską Livonią (dla Łotyszy to i tak wielki sukces – dotąd żadna ekipa z tego kraju nie grała w finale). Brąz przypadł innej szawelskiej drużynie, Baltrexowi, która pokonała kowieńskich Ąžuolas.

Zakończyła się seria Toyota Challenge. W ostatnich meczach Cheetahs pokonali Griquas 27:20 (mimo gry przez większość spotkania w czternastkę), a mistrzowie Currie Cup, Pumas, wygrali z USA Falcons 33:15.

Rozgrywki rugbowych mistrzostw Oceanii organizowane w Papui-Nowej Gwinei miały rozpocząć się w ubiegłym tygodniu, ale ich start przełożono na 2 listopada. Zgodnie z oficjalnym komunikatem: z powodu kłopotów z podróżowaniem. W stawce będą gospodarze, Wyspy Salomona i Vanuatu.

W Tajlandii odbyły się pierwsze turnieje w ramach cyklu Asia Rugby Sevens. W męskim turnieju sporą niespodzianką było wyeliminowanie Chińczyków już w fazie grupowej (przegrali nie tylko z Hongkongiem, ale i sensacyjnie ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi). W finale Hongkong pokonał Japonię, a trzecie miejsce zajęła Korea Południowa po zwycięstwie nad ZEA. W turnieju kobiet zgodnie z oczekiwaniami sprawę zwycięstwa rozstrzygnęły między sobą Japonki i Chinki – górą były te ostatnie, w finale wygrały 21:17. Trzecie miejsce zajęły gospodynie, którym na zdrowie wyszły treningi w Japonii – w meczu o brąz pokonały Hongkong.

Trudno napisać o wszystkich składach ogłoszonych na listopadowe testy. Jednak warto zwrócić uwagę na garść ciekawych informacji:

  • w reprezentacji Anglii szansę na seniorski debiut ma Cadan Murley, brak natomiast m.in. Henry’ego Slade’a;
  • w ekipie Francji zwraca uwagę powrót po dłuższej nieobecności świetnego ostatni Aliveretiego Raki. W 42-osobowej grupie sporo jest graczy, którzy czekają na debiut w reprezentacji, w tym Thomas Laclayat z drugoligowego Oyonnax. W ostatniej chwili szansę spowodowaną kontuzją Melvyna Jamineta dostał Anthony Bouthier;
  • aż sześciu debiutantów mają w składzie Irlandczycy (m.in. Ciaran Frawley), a po kontuzji wraca do drużyny Jacob Stockdale;
  • w reprezentacji Szkocji pojawił się Jack Dempsey – „podkradziony” zgodnie z regułą birthplace transfer Australijczykom, dla których grał kilkanaście razy (w tym podczas Pucharu Świata w Japonii). Powołania nie dostał natomiast Finn Russell (jego miejsce na boisku zapewne zajmie Blair Kinghorn), a opaskę kapitana od Stuarta Hogga ma przejąć Jamie Ritchie (czy Russell i Hogg wciąż płacą za niedozwolony wypad na miasto podczas tegorocznego Pucharu Sześciu Narodów?);
  • Walijczycy znów pokiereszowani kontuzjami (braknie m.in. Dana Biggara), ale z trójką zawodników wracających do kadry po długiej nieobecności właśnie z powodów zdrowotnych (Leigh Halfpenny, Justin Tipuric i Ken Owens). Do tego pięciu graczy bez doświadczenia w reprezentacji;
  • także Australijczycy mają w składzie pięciu ewentualnych debiutantów (część zawodników wykorzystała szansę w postaci meczów drużyny A w Japonii). Dave Rennie nie wykorzystał wszystkich miejsc dostępnych dla zawodników grających na co dzień za granicą – jest ich tylko dwóch (Bernard Foley i Will Skelton). Wraca Michael Hooper, który niedawno wyjechał ze zgrupowania kadry w Argentynie;
  • w ekipie All Blacks zwraca uwagę powrót po kontuzji i zaledwie jednym rozegranym meczu w NPC Antona Lienerta-Browna. Nie ma ani jednego debiutanta, ale tacy zdarzają się w składzie drugiej drużyny, Nowej Zelandii XV, gdzie grać będą u boku takich gwiazd jak Damian McKenzie czy TJ Perenara. Wśród nich jest gracz Moana Pasifika, Levi Aumua, który mógłby grać dla Samoa – ten krok jest krytykowany, jednak na szczęście występy w All Blacks XV nie zablokują mu możliwości gry dla swego wyspiarskiego kraju;
  • główny problem Południowej Afryki to obsada pozycji łącznika ataku i wobec kontuzji Pollarda, czy wykluczenia z reprezentacji Jantjiesa, szansę ma dostać Johan Goosen (tu jednak mowa dopiero o składzie treningowym).

Wywołane wycofaniem Worcester Warriors i Wasps z rozgrywek luki w kalendarzu drużyn Premiership wypełniają Barbarians – oprócz All Blacks XV i zapowiedzianych tydzień temu Northampton Saints, ich rywalami będą także Bath i Harlequins. A ujawniono kolejne nazwiska do składu (obok Zacka Mercera): Camille Chat, George Bridge i Josua Tuisova. Niezagospodarowany w tym okienku ma być Finn Russell – może Scott Robertson i Ronan O’Gara też go zaproszą?

Nieoczekiwana informacja (choć niepewna) z europejskich pucharów: Yann Roubert (prezes Lyonu i reprezentant LNR we władzach EPCR) powiedział w wywiadzie prasowym, że EPCR rozważa dwa rozwiązania dotyczące problemu z wycofaniem Worcester Warriors i Wasps. Jedno: walkowery dla przeciwników. Drugie, znacznie ciekawsze: zastąpienie Anglików drużynami z Rugby Europe Super Cup. To byłaby świetna informacja dla rugbowej Europy, ale ja wciąż obawiam się, że w ostatniej chwili dwie drużyny z drugiego europejskiego szeregu zamienią się w kolejne dwie ekipy z Południowej Afryki…

Brytyjski Sąd Najwyższy wydał werdykt, który pozwala na przebudowę jednego z najbardziej symbolicznych stadionów rugby na świecie – Recreation Ground (potocznie zwykle The Rec) w Bath.

Odrobina egzotyki z Mongolii: po raz dziewiąty rozstrzygnięto mistrzostwa tego kraju (po dwuletniej przerwie). Cztery drużyny, krótki format. W finale Khan Uul wygrało z Hunt Lions 36:19, zdobywając czwarty tytuł w historii, a trzeci z rzędu. Druga w klasyfikacji pod względem liczby tytułów drużyna (trzy w latach 2016–2018), Pioneer Wolves, była czwarta, co oznacza spadek na drugi poziom rozgrywek.

Z wieści transferowych:

  • ponad 40-krotny kapitan reprezentacji Anglii i ikona Harlequins, Chris Robshaw, ogłosił zakończenie kariery zawodniczej (ostatnio grał w amerykańskim San Diego Legion, gdzie jednak trapiły go kontuzje ramienia).

W Pucharze Świata w Rugby League na początku ubiegłego tygodnia dokończono pierwszą kolejkę meczów grupowych: Francja pokonała Grecję 34:12, Tonga Papuę-Nową Gwineę 24:18, a Wyspy Cooka Walię 18:12. W weekend druga kolejka rozpoczęła się od pogromu jaki Australia zgotowała Szkocji – 84:0. W sobotę także wysokie zwycięstwa faworytów: Fidżi z Włochami 60:4, Anglii z Francją 42:18 oraz Nowej Zelandii z Jamajką 68:6. W niedzielę zaś Liban pokonał Irlandię 32:14, a Samoa rozgromiło Grecję 72:4. Wygrana Libanu oznacza kłopot dla drużyny rugby union Argentyny: trenerem obu reprezentacji jest Michael Cheika (Australijczyk o libańskich korzeniach). Po tej wygranej niemal pewny jest awans Libanu do ćwierćfinału imprezy, który ma być rozegrany na początku listopada – a zaledwie dwa dni później Argentyna zagra pierwszy test w jesiennym okienku (z Anglią na Twickenham).

Przed tygodniem zakończyły się rozgrywki Pucharu Świata w Rugby na Wózkach. W obu meczach o medale wyniki na styku: złoto zdobyła Australia (mistrzowie paraolimpijscy) po zwycięstwie 58:55 nad Stanami Zjednoczonym, brąz natomiast przypadł Japonii po wygranej 61:57 nad Danią.

Do poczytania: Robert Kitson w Guardianie proponuje wykorzystać okazję i zacząć podpisywać ze zwolnionymi z Wasps reprezentantami Anglii centralne kontrakty (czyli między zawodnikiem a RFU, na wzór irlandzki, czego kluby angielskie bardzo nie chcą) – Jack Willis offers RFU chance to test whether central contracts can work.

No i na koniec wiadomość z pogranicza rozrywki: Netflix ponoć przymierza się do dokumentu przedstawiającego Puchar Sześciu Narodów „od podszewki”. Kamery do szatni mają wpuścić Anglicy i Walijczycy. Ponoć to efekt sukcesu innej produkcji, dotyczącej Formuły 1.

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:

Anglia:

  • Ethan Sikorski (North Walsham, National League 2 East): cały mecz przeciwko Barnes, przegrany 10:36. Jego ekipa nadal jest przedostatnia w lidze;
  • Ross Cooke (Tynedale, National League 2 North): wszedł z ławki rezerwowych na ostatnie 10 minut meczu przeciwko Wharfedale, wygranego 29:22. Jego drużyna awansowała w lidze na szóste miejsce;
  • Sam Stelmaszek (Sedgley Park, National League 2 North): wszedł na boisko w 53. minucie meczu z Blaydon, wygranego 42:15. Na uwagę zasługuje osiągnięcie jego kolegi z drużyny, Rhysa Hendersona – 5 przyłożeń. Wciąż niepokonane Sedgley Park wciąż zajmuje drugą lokatę w lidze;
  • Jakub Kijak (Bournville, National League 2 West): grał całą pierwszą połowę, a potem od 54. minuty w meczu Clifton przegranym 28:57. Bournville wciąż z kompletem porażek i wciąż przedostatnie w lidze;
  • Eryk Łuczka (Hornets): zagrał 80 minut i zdobył przyłożenie w meczu przeciwko Exeter University, przegranym 40:48. Hornets są na jedenastym miejscu w stawce 14 drużyn.

Francja:

  • Andrzej Charlat (Nevers, Pro D2): chyba pierwszy raz w tym sezonie w składzie, zagrał cały mecz przeciwko Colomiers. Bolesna porażka – po karnym z ostatniej akcji 19:21. USON zajmuje jedenaste miejsce w lidze;
  • Aleksander Nowicki (Hyères-Carqueiranne-Le Crau, Nationale 1): na boisku przez cały mecz przeciwko Bourg-en-Bresse, przegrany 11:31. RCHCC zajmuje dwunaste miejsce w stawce czternastu drużyn;
  • Kamil Bobryk (Vienne, Nationale 1 – grupa 1): od 49. minuty na boisku w meczu z Aubenas, wygranym 23:10. Jego drużyna zajmuje czwarte miejsce w tabeli;
  • Mateusz Bartoszek (Bassin d’Arcachon,Nationale 2 – grupa 2): wyszedł w podstawowym składzie, ale grał tylko do 37. minuty w meczu z Floirac, przegranym 9:12. RCBA jest ostatnie w lidze, ich przeciwnik z weekendu – przedostatni;
  • Quentin Cieslinski (Lavaur, Fédérale 1 – grupa 3): w meczu z Lombez-Samatan, przegranym 23:25, wszedł z ławki rezerwowych na boisko w 52. minucie meczu, a chwilę potem zobaczył żółtą kartkę. Lavaur spadło z siódmego na dziewiąte miejsce;
  • Jędrzej Nowicki (Pontarlier, Fédérale 2 – grupa 1): rozegrał cały mecz przeciwko Lons le Saunier, wygrany 20:13. CAP awansowało z ósmego na piąte miejsce w grupie.

Szkocja:

  • Ronan Seydak (Heriot’s, Super6): cały mecz przeciwko Watsonians, przegrany 21:29. Heriot’s skończyli fazę zasadniczą na czwartym miejscu i w półfinale ligi zmierzą się ponownie z Watsonians;
  • Zenon Szwagrzak (Selkirk, Premiership): w podstawowym składzie w meczu z Marr, wygranym 28:19. Po siódmej kolejce gier Selkirk awansował na czwarte miejsce w lidze.

Szwajcaria:

  • Kacper Ławski (Yverdon, LNA): w podstawowym składzie w meczu przeciwko Stade Lausanne, wygranym 55:9 – zdobył jedno z ośmiu przyłożeń swojego zespołu. Yverdon jest na drugim miejscu w lidze, ze stratą dwóch punktów do lidera.

Walia:

  • Jakub Małecki (Ebbw Vale, Premiership): na ławce rezerwowych zaczął mecz przeciwko Bridgend przegrany 27:29. Dla rywali była to pierwsza wygrana w sezonie, a Ebbw Vale spadło z piątego miejsca na szóste;
  • Dawid Rubaśniak (Cross Keys, Championship): w podstawowym składzie w meczu w ramach rozgrywek o puchar Championship przeciwko Cardiff Met, wygranym 32:26.

Zapowiedzi

Za tydzień w rugbowym świecie między innymi:

  • ćwierćfinały kobiecego Pucharu Świata,
  • dziewiąta kolejka gier w Top 14 (ostrzę sobie zęby na mecze Brive z Racingiem 92 i Bajonny z Tuluzą – obie ekipy gospodarzy są niezwykle groźne na swoich boiskach),
  • ósma kolejka Premiership (m.in. mecz na szczycie Saracens z Sale Sharks),
  • siódma kolejka URC (tu irlandzkie derby Ulsteru z Munsterem, a także południowoafrykańskie: Lions – Stormers i Bulls – Sharks),
  • przygrywka do jesiennego okienka międzynarodowego: mecze Japonii z Nową Zelandią i Szkocji z Australią,
  • trzy mecze Rugby Europe International Championships, w tym na poziomie Trophy pojedynek beniaminków – Szwecji z Chorwacją,
  • start kolejnych grup eliminacyjnych kobiecego Pucharu Afryki,
  • ostatnia runda fazy grupowej Rugby Europe Super Cup,
  • finał szkockiej Super6,
  • ciąg dalszy Pucharu Świata w Rugby League.

W kraju zaplanowano trzeci turniej mistrzostw Polski kobiet w rugby 7 oraz ósmą kolejkę Ekstraligi (Up Fitness Skra Warszawa – Master Pharm Rugby Łódź, Lechia Gdańsk – Edach Budowlani Lublin, Ogniwo Sopot – Arka Gdynia, Orkan Sochaczew – Juvenia Kraków i Posnania – Pogoń Awenta Siedlce). Ale czy ta ostatnia odbędzie się zgodnie z planem, skoro kadra zgodnie z zapowiedzią na stronie PZR ma spotkać się w Gdańsku przed wylotem do Walii już w czwartek?

10 komentarzy do “55 punktów”

  1. Wg komunikatu powołania na kadrę były w uzgodnieniu z klubami. I oprócz Ogniwa, podzielone są „w miarę” równo, a sopocianie mają teoretycznie dwa łatwiejsze mecze więc może się na to zgodzili. Gorzej z ostatnią kolejką w tym roku, bo dojdą jeszcze powołania juniorów i tu już niektórzy mogą mieć krótko.

    Odpowiedz
    • Z przesłanej dziś przez PZR rozmowy z Piotrem Zeszutkiem wynika, że najbliższa kolejka odbędzie się normalnie, a gracze wrócą do klubów na mecze (i zgadzam się z nim, że to dziwne, a na dodatek niebezpieczne, skoro mają potem grać w środę i piątek). Wyjątek to mecz Ogniwa z Arką, który przełożono na 12 XI. Z kolei co do ostatniej kolejki, to w sobotę na meczu Juvenii ogłaszali, że ostatni mecz sezonu może być przełożony na 19 XI. Ale nie wiem, czy cała kolejka, czy akurat Juvenia z Ogniwem…

      Odpowiedz
  2. Niestety nie wiedziałem o transmisji rugby kobiet w Afryce. Czy transmisje na fb są wcześniej zapowiadane? Jak można się o nich dowiedzieć?

    Odpowiedz
  3. I dodam tylko, że Sacha jest również ze Stormers, zatem cała trójka potencjalnych 10-tek w reprezentacji mistrza świata (Willemse, Libbok i Mngomezulu) jest z jednego klubu!

    Odpowiedz
  4. Dzięki za dobrą lekturę.
    Jeden z tematów już się zdezaktualizował – czyli problem 10-tki w RPA. Johan Goosen złapał kontuzję i zastąpi gracz, o którego powołaniu mówiło się od miesięcy, ale jakoś trener kadry bronił się przed tym rękoma i nogami, czyli Mannie Libbok ze Stormersów. A dodatkowo szanse na debiut dostanie były kapitan kadry juniorów, grający na pozycjach 10/12 – Sacha Mngomezulu.
    Pozdrawiam

    Odpowiedz

Skomentuj Grzegorz B Anuluj pisanie odpowiedzi