Pech Blaira Kinghorna i Patryka Chaina

W Ekstralidze dwa niezwykle emocjonujące spotkania, rozstrzygane w końcówkach – górą z nich wyszli Up Fitness Skra Warszawa i Edach Budowlani Lublin. W Anglii ostatecznie wykluczono z ligi Wasps, a we Francji sypnęło niespodziankami. Rugbowy świat myśli jednak przede wszystkim o jesiennym okienku testowym, do którego przygrywkę mieliśmy już w ten weekend.

Puchar Świata kobiet

W ćwierćfinałach kobiecego Pucharu Świata bez niespodzianek, z wysokimi zwycięstwami faworytów.

Na początek Francja grała z Włochami i choć w światowym rankingu drużyny te znajdują się na sąsiadujących miejscach, stawiano na Francuzki. Na dodatek Włoszki musiały się obejść bez jednej ze swych najlepszych zawodniczek, Sary Tounesi, która została zdyskwalifikowana aż na 12 tygodni za ugryzienie reprezentantki Japonii. Francuzki już po dwóch minutach gry miały na koncie przyłożenie Joanny Grisez, ale do przerwy prowadziły tylko 10:3. Pod koniec pierwszej połowy jedna z Włoszek zobaczyła żółtą kartkę, ale Francuzki dorzuciły do swego dorobku tylko 3 punkty (dwukrotnie przyłożenia odbierało im TMO). Worek z przyłożeniami rozsypał się między 60. i 70. minutą, gdy Francuzki zdobyły karne przyłożenie, znów jedna Włoszek opuściła boisko na 10 minut i w efekcie w ciągu kolejnych paru minut rywalki dorzuciły trzy kolejne przyłożenia. Joanna Grisez dopełniła hat-tricka ustalając wynik na 39:3.

Przed drugim meczem było jeszcze mniej wątpliwości co do tożsamości przyszłego półfinalisty: gospodarz turnieju, Nowa Zelandia, podejmował Walię. Zanim jednak rozbrzmiał pierwszy gwizdek, cały kraj rozgorzał wskutek niefortunnego dobrania terminów meczów – bowiem na mecz Black Ferns nałożył się towarzyski mecz All Blacks z Japonią. Nowozelandzcy kibice rugby byli rozdarci, a minister sprawiedliwości Kiri Allan była tak oburzona, że nazwała ten zbieg terminów „haniebnym”. Nowa Zelandia z Walią grały ze sobą już w fazie grupowej i wtedy wysoko wygrały Nowozelandki. Nie inaczej było i tym razem: gospodynie zwyciężyły aż 55:3. Zdecydowanie dominowały na boisku, zdobyły cztery przyłożenia w pierwszej połowie i pięć po przerwie. A Portia Woodman, która w tym meczu dwukrotnie przykładała piłkę na polu punktowym rywalek, została samodzielną rekordzistką wszechczasów kobiecych Pucharów Świata właśnie pod względem przyłożeń – ma ich już na koncie 20 i wyprzedziła Angielkę Sue Day, która zebrała ich 19.

Mecz Anglii z Australią też nie miał wielkiej historii – faworytki całego turnieju z Albionu pewnie wygrały 41:5, aplikując rywalkom siedem przyłożeń (w tym pięć w wykonaniu zawodniczek trzeciej linii młyna). Punktowanie zaczęła rozgrywająca swój 138. międzynarodowy mecz kapitan drużyny Sarah Hunter, a aż trzy przyłożenia zaliczyła w tym meczu rwacza Marlie Packer. To 29. z rzędu zwycięstwo w międzynarodowym meczu reprezentacji Anglii.

W ostatnim półfinale mieliśmy powtórkę z meczu grupowego sprzed zaledwie tygodnia: Kanada grała ze Stanami Zjednoczonymi. Tydzień temu Kanadyjki zwyciężyły 29:14, i teraz było podobnie – padł wynik 32:11. Co prawda pierwsze przyłożenie w meczu zdobyły Amerykanki, ale Kanadyjki odpowiedziały dwoma i do przerwy były na skromnym prowadzeniu 12:8 (tuż przed przerwą reprezentantki Stanów cieszyły się z przyłożenia, które jednak po długim TMO zostało unieważnione). Natychmiast po przerwie Kanadyjki zdobyły trzecie przyłożenie, Amerykanki odpowiedziały punktami z karnego, ale na więcej nie było już ich stać – Kanadyjki dorzuciły jeszcze jedno przyłożenie i dwa karne i pewnie wygrały.

Pary półfinałowe: Nowa Zelandia – Francja (tu spodziewamy się emocji) i Anglia – Kanada.

Ekstraliga

W ramach ósmej kolejki Ekstraligi rozegrano cztery spotkania. Mimo, że w czwartek rozpoczęło się w Trójmieście zgrupowanie kadry, w ligowych meczach zagrali reprezentanci kraju – kluby podobno wywalczyły w PZR możliwość powrotu reprezentantów na sobotę i wystąpienia w tej kolejce. Trochę to szalone, bo kadrę już w środę i piątek czekają dwa mecze w Walii, a to oznacza wielkie obciążenie dla zawodników. Przełożono na 13 listopada jedynie mecz Ogniwa z Arką (z Ogniwa pochodzi największa grupa kadrowiczów). Z kolei odnośnie ostatniej kolejki, zaplanowanej za tydzień (czyli tuż po powrocie kadry seniorskiej i w momencie rozpoczęcia młodzieżowych mistrzostw Europy), PZR wydał komunikat o przeniesieniu jej na weekend 19/20 listopada – chyba że drużyny umówią się inaczej.

Niewątpliwym hitem tego weekendu było starcie Up Fitness Skry Warszawa z Master Pharmem Rugby Łódź, czyli ekip z trzeciego i drugiego miejsca tabeli, walczących o awans do finału mistrzostw Polski. Nie obyło się bez kontrowersji – w warszawskiej piętnastce znalazło się miejsce dla Bercho Bothy (podobnie jak tydzień temu w Lublinie), który w październiku został ukarany przez KGiD zawieszeniem na trzy mecze – tymczasem wrócił do gry już przed tygodniem, po zaledwie jednym weekendzie przerwy. Dlaczego? Pewnie niejeden kibic rubgy w Polsce chętnie by się tego dowiedział, bo trudno uwierzyć w to, że Skra narażała się na ewidentny walkower.

Na boisku zaś działy się rzeczy godne miana „hitu kolejki” – to był naprawdę niezły mecz. Łodzianie bardzo mocno zaczęli i już w pierwszej jego akcji zdobyli przyłożenie. Skra próbowała odpowiedzieć, ale długo się nie mogła przebić, a wyrównała w końcu po kwadransie starań. Łodzianie jednak natychmiast zdobyli przewagę, a jej efektem było po kilku minutach przyłożenie Witalija Kramarenki po sprytnie rozegranym aucie. Paul Walters zmniejszył straty dzięki karnemu, ale niemal natychmiast odpowiedział Polomea Kata Finau drop goalem (rzadki widok w Ekstralidze – w tym sezonie zdobył punkty w ten sposób tylko Nkululeko Ndlovu). Warszawiacy odpowiedzieli przyłożeniem pod koniec pierwszej połowy i do przerwy mieliśmy remis 17:17. W drugiej połowie długo czekaliśmy na punkty, ale po 20 minutach Walters najpierw kopnął karnego, a chwilę potem fantastycznie przeszedł przez obronę łodzian i otworzył drogę do przyłożenia Martinowi Mangongo. Skra miała już 10 punktów przewagi (27:17), ale łodzianie walczyli do końca: na jakiś kwadrans przed końcem powtórzyli zaskakujące rozegranie autu z pierwszej połowy i znowu skończyło się punktami Witalija Kramarenki (szesnaste przyłożenie w sezonie!). Do odrobienia pozostały im trzy punkty, ale Skra zwiększyła dystans do sześciu po karnym Daniela Gduli. Jednak pod sam koniec ekipa z Łodzi miała zwycięstwo na wyciągnięcie ręki: po kopie Finaua piłka oszukała najpierw jego kolegę, ale potem przeciwnika i padło przyłożenie, po którym Skra prowadziła już tylko 30:29. Podwyższenie kopał wcześniej niemylący się przy takich okazjach Patryk Chain – próbował dwa razy i dwa razy niecelnie (za pierwszym razem spadła mu piłka i próbował kopnąć z drop goala – sędzia uznał, że atak warszawiaków po spadnięciu piłki z podstawki był przedwczesny). Mecz jeszcze został wznowiony, ale Skra nie dała już gościom szansy na odrobienie straty i wygrała 30:29. Master Pharm Rugby Łódź poniosło drugą porażkę w sezonie i zarazem drugą z rzędu. Niepokoi ich niezwykle krótka ławka rezerwowych i kontuzja Oleksandra Szewczenki – czyżby łodzian miały dopaść demony z poprzedniego sezonu?

W innym spotkaniu drużyn aspirujących do medali Lechia Gdańsk grała z Edachem Budowlanymi Lublin. I tu również były emocje. W pierwszej połowie drużyny początkowo wymieniały się cios za cios i zmieniały na prowadzeniu: karny Nkululeku Ndlovu na początku meczu i 0:3, chwilę potem przyłożenie dla gospodarzy zdobył Sachin Toring i 5:3 (po zaledwie trzech minutach gry), potem kop Ndlovu, szczęśliwe odbicie piłki i przyłożenie Panashe Dube i 5:10, wreszcie za moment kolejna skuteczna akcja gdańszczan i 12:10. Schemat przełamała wtedy Lechia, która jeszcze przed końcem pierwszej połowy dorzuciła kolejne przyłożenie i prowadziła już 19:10 (choć lublinianie byli niezwykle bliscy zmniejszenia strat, a Maciej Grabowski i Grzegorz Szczepański chyba po prostu przekombinowali w znakomitej sytuacji). Po przerwie goście bardzo szybko zdobyli przyłożenie, dzięki któremu zmniejszyli dystans do czterech punktów, ale gdańszczanie nie dawali się dogonić, a po kwadransie gry dwa kolejne karne dały im przewagę już 10 oczek. Lublinianie znów zaliczyli przyłożenie, ale gdańszczanie znów odskoczyli – jednak po karnym mieli już tylko sześć punktów przewagi. I kolejne przyłożenie lublinian po dłuższym naporze w końcówce meczu i żółtej kartce Grzegorza Buczka wyprowadziło ich na jednopunktowe prowadzenie. Sędzia nie zakończył jeszcze meczu, Lechia mogła mieć szansę, ale za gadanie zamiast wznowienia mieliśmy karnego ze środka boiska, którego Ndlovu wykorzystał (w sumie zdobył 17 punktów w tym meczu). Ostatecznie Lechia kontynuuje kiepską passę – przegrała 28:32, choć blisko było zupełnie odwrotnego obrotu spraw.

W Sochaczewie Orkan podejmował Juvenię Kraków, która przyjechała na Mazowsze z bardzo krótką ławką rezerwowych (do licznych absencji doszła kolejna – najskuteczniejszego zawodnika drużyny, Riaana van Zyla). Początek spotkania zapowiadał łatwe zwycięstwo Orkana: w ciągu 20 minut sochaczewianie zdobyli trzy przyłożenia, prowadzili 21:0 i zanosiło się na kolejny pogrom. Jednak Juvenia odpowiedziała świetnym przyłożeniem. Potem Orkan znów odskoczył po kolejnych dwóch przyłożeniach (pierwsze po świetnym przekopie na skrzydło Dawida Plichty), ale Juvenia pod koniec pierwszej połowy znowu odpowiedziała i do przerwy było 33:12. W drugiej połowie długo punktów nie było, a nieoczekiwanie bliżej przyłożenia była Juvenia. W końcu jej się udało i zapisała na swoje konto trzecie przyłożenie, a walczyła o więcej i przynajmniej defensywny punkt bonusowy (bardzo bliski był Peet Vorster). O zwycięstwie nie mogła jednak marzyć – Orkan trzymał dystans, szybko odpowiedział przyłożeniem, a w samej końcówce dorzucił kolejne dwa i w efekcie wygrał 52:19. Po meczu Orkan podziękował za sześć lat gry w jego barwach Arturowi Fursence, który tym razem wystąpił przeciwko sochaczewianom. A tych muszą niepokoić kontuzje kluczowych zawodników – Dawida Plichty i Pietera Steenkampa.

Na koniec kolejki, w niedzielę, mieliśmy spotkanie Posnanii z Pogonią Awentą Siedlce. Dla dwóch najsłabszych drużyn w lidze było to arcyważne spotkanie – wszak walczą o uniknięcie konieczności gry o utrzymanie w barażu. Porażka byłaby szczególnie bolesna zwłaszcza dla gości, którzy przy takim obrocie rzeczy traciliby już do rywali 9 czy nawet 10 punktów, co trudno byłoby odrobić wiosną. Tego losu jednak uniknęli: wygrali z poznaniakami 36:10. Siedlczanie zaczęli od przyłożenia Przemysława Rajewskiego, ale Posnania szybko odpowiedziała i nawet wyszła na prowadzenie 10:7. Więcej punktów jednak już w tym meczu nie zdobyła – jeszcze w pierwszej połowie straciła dwa przyłożenia i do przerwy przegrywała 10:22. Po przerwie dwukrotnie błędy gospodarzy wykorzystał Kacper Skup (w sumie zdobył trzy przyłożenia) i przypieczętował wygraną Pogoni 36:10.

Arka nie wyszła na boisko (mecz z Ogniwem przełożony), ale po ubiegłotygodniowej niezwykle bolesnej porażce z Orkanem Sochaczew trenerzy zespołu, Dariusz Komisarczuk i Paweł Dąbrowski, ogłosili swoją rezygnację i odejście po zakończeniu rundy jesiennej.

W tabeli zmiany na szczycie i na dnie. Liderem została Skra Warszawa, jednak ma tylko jeden punkt przewagi nad Ogniwem, które swój mecz tej kolejki zagra za dwa tygodnie. Bonusowe zwycięstwa lublinian i sochaczewian pozwoliły im skrócić dystans do czołówki. Na dnie tabeli Posnania i Pogoń Siedlce zrównały się liczbą punktów.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. ↑↑Up Fitness Skra Warszawa830
2. ↓Ogniwo Sopot729
3. ↓Master Pharm Rugby Łódź828
4. Edach Budowlani Lublin828
5. Orkan Sochaczew825
6. Lechia Gdańsk821
7. Juvenia Kraków812
8. Arka Gdynia710
9. ↑Posnania85
10. ↓Pogoń Awenta Siedlce85

Mecze towarzyskie

Jesienne okienko międzynarodowe zaczyna się na całego za tydzień, ale reprezentacje są już zebrane, a już w ten weekend mieliśmy dwa spotkania wielkich rugbowego świata. Zaczęło się od meczu Nowej Zelandii z Japonią – All Blacks w podróży do Europy zatrzymali się w Tokio i przyciągnęli na trybuny ponad 65 tysięcy widzów. Na dodatek widowisko było emocjonujące, bo gospodarze nie byli przysłowiowymi chłopcami do bicia. Goście od początku dominowali na boisku i mimo zaciętej obrony Japończyków w ciągu nieco ponad pół godziny zdobyli trzy przyłożenia i prowadzili 21:3. To chyba ich nieco uśpiło, bo w ciągu pięciu ostatnich minut tej części spotkania stracili dwa przyłożenia i zrobiło się już tylko 21:17. Po przerwie Nowozelandczycy odskoczyli dzięki szybkiemu przyłożeniu, ale po kwadransie gry znów były tylko 4 punkty różnicy (bohaterem był Warner Dearns, który pięknie nakrył kop rywala: https://twitter.com/i/status/1586258913145786368). Chwilę potem Hoskins Sotutu znów powiększył przewagę, ale czerwona kartka Brodiego Retallicka za brzydkie czyszczenie dała gospodarzom nadzieję. Przewagę liczebną wykorzystali dopiero pod sam koniec meczu, po przyłożeniu Kazuki Himeno zrobiło się 35:31, ale ostatnie słowo należało do gości – Richie Mo’unga wykorzystał karnego i Nowa Zelandia wygrała 38:31. Jej kibice spodziewali się jednak znacznie większej różnicy między drużynami, z kolei Japończycy przypomnieli, że z nimi naprawdę trzeba się liczyć. Kontuzję odniósł kapitan All Blacks, Sam Cane. I ciekawostka: to spotkanie przerwało serię 87 meczów All Blacks z przynajmniej jednym Barrettem w składzie.

W drugim meczu tego weekendu Szkocja podejmowała Australię i tu gra o zwycięstwo toczyła się do ostatniej sekundy gry. Przed meczem wszyscy zastanawiali się, co to będzie za Szkocja bez pominiętego w powołaniach Finna Russella i jak sobie poradzi zastępujący go Blair Kinghorn. I choć jego pudło z podstawki przesądziło o końcowej porażce (i ono właśnie najczęściej pojawia się w nagłówkach relacji), to właśnie Kinghorn był chyba najlepszym szkockim graczem. Już w 10. minucie pięknym offloadem obsłużył debiutującego na Murrayfield Olliego Smitha i choć spudłował potem wydawałoby się łatwe podwyższenie, Szkocja prowadziła 5:0. Potem był bliski kolejnej świetnej asysty – zawiódł jednak Sione Tuipulotu, który wypuścił piłkę z rąk przed linią bramkową. Australijczycy punktowali natomiast z karnych Bernarda Foley’a, które dały im prowadzenie 6:5 (czas wykonania drugiego z nich – blisko półtorej minuty po gwizdku – był przedmiotem wielu komentarzy kibiców). Drugą połowę świetnie zaczął znowu Kinghorn: dopadł na swojej połowie do zgubionej przez rywali piłki i dzięki dwóm kopnięciom i niesamowitemu sprintowi zdobył przyłożenie (https://twitter.com/i/status/1586411770238816258). Podwyższył, dorzucił karnego i było 15:6. Jednak wkrótce Australijczycy odpowiedzieli jedynym swoim przyłożeniem, Foley dołożył 5 punktów z podstawki i to goście prowadzili 16:15. Ostatnim akcentem meczu był karny w wykonaniu Kinghorna – nie dopełnił jednak niemal doskonałego występu kopem przesądzającym o zwycięstwie swojej drużyny – chybił.

Top 14

W dziewiątej kolejce Top 14 pod nieobecność reprezentantów kraju szykujących się do międzynarodowej jesieni byliśmy świadkami kilku sporych niespodzianek.

Zdecydowani liderzy ligowej tabeli z Tuluzy pojechali na mecz do Bajonny – stadion Jeana Daugera pozostał jednak niezdobytą twierdzą baskijskiego beniaminka. Bajonna w ciągu pierwszego kwadransa meczu zdobyła dwa przyłożenia i prowadziła 17:0, a pierwszą połowę wygrała 23:3. Goście, będącymi przecież faworytami do zdobycia mistrzostwa kraju, przebudzili się w drugiej połowie, gdy na boisko wszedł Cyril Baille (powrót po długiej kontuzji) i zdobyli trzy przyłożenia – dwa ostatnie z nich padły jednak w ostatnich minutach (trzecie – w ostatniej akcji meczu), za późno by odwrócić losy meczu. Starczyło jedynie do zdobycia bonusa defensywnego – Bajonna wygrała 26:22. Jasne, nieobecność reprezentantów solidnie osłabiła drużynę gości, jednak to i tak bardzo cenne zwycięstwo Basków.

Swoje mecze wygrały też dwie ostatnie drużyny z tabeli. Najlepsza drużyna Europy, La Rochelle, uległa przedostatniemu w lidze Pau 21:38. W pierwszej połowie długo czekaliśmy na punkty, a potem mieliśmy wymianę ciosów: Pau zdobywało przyłożenie, La Rochelle doskakiwało, a dzięki karnemu z końcówki pierwszej połowy Pau prowadziło 17:14. Drugą połowę Pau zaczęło od szybkich dwóch przyłożeń, a roszelczycy odpowiedzieli tylko jednym. Zamiast potem zniwelować 8 punktów straty, pozwolili pod koniec meczu gościom jeszcze powiększyć przewagę dzięki trzem karnym Zacka Henry’ego i przegrali ostatecznie 21:38.

Także i katalońskie Perpignan, dotąd ostatnie w tabeli, sięgnęło po 4 punkty: pokonało Lyon 28:21. Po niespełna 10 minutach wyszło na prowadzenie 3:0 i mimo żółtej kartki pozostało bez strat. Prowadzenia nie oddało zresztą już do końca meczu, choć do końca nie mogło być pewne zwycięstwa. Co prawda tuż przed końcem pierwszej połowy prowadziło 15 punktami, a po kilku minutach gry w drugiej połowie – osiemnastoma, to Lyon dwoma przyłożeniami zmniejszył straty do czterech oczek. W końcówce jednak jego gracze już nie zdołali przedrzeć się przez katalońską obronę, a Tristan Tedder (w sumie 18 punktów, w tym przyłożenie) ustalił dorzucił kolejne trzy oczka dla Perpignan ustalając wynik meczu. Sporo kontrowersji wzbudziła sytuacja z początku meczu, gdy gospodarzom uszedł na sucho (tak w tej sytuacji należy potraktować żółtą kartkę) szarża, która odesłała na HIA Dawita Niniaszwiliego: https://twitter.com/i/status/1586444000151900161.

Pytanie, czy o niespodziance można mówić w meczu Montpellier ze Stade Français: gospodarze przerwali passę porażek i pokonali nieustannie zwyciężających ostatnio wiceliderów tabeli 23:19 – z drugiej strony jednak to był mecz obrońców tytułu z ekipą, która w poprzednich sezonach okupowała dolne rejony ligowej tabeli. Mistrzowie prowadzili przez cały mecz począwszy od przyłożenia Alexandre’a Bécognée w pierwszych minutach gry, jednak ich przewaga nigdy nie przekroczyła 14 punktów. W ostatnich minutach ekipa z Paryża odrabiała straty, ale w ostatniej akcji poszła w minimalizm: przy prowadzeniu gospodarzy 23:16 miała karnego na połowie rywali. Mogła grać o remis, ale zdecydowała się na kop między słupy, który dał jej defensywny punkt bonusowy.

Spodziewałem się, że Racing 92 będzie miał trudną przeprawę na boisku Brive i faktycznie – było ciekawie. Co prawda Racing dość szybko wyszedł na prowadzenie i nie oddał go już do końca, ale przeżył chwile strachu. Do przerwy prowadził 16:10, w ciągu 20 minut po przerwie zrobiło się 29:17. Potem nadszedł fatalny okres dla gospodarzy – w ciągu dwóch minut stracili dwa przyłożenia i było już 43:17. Zdobywca ostatniego z nich, Antoine Gibert, zobaczył moment później żółtą kartkę i przewagę liczebną briwijczycy zaczęli wykorzystywać: w ciągu ostatnich 10 minut zdobyli trzy przyłożenia i wydawałoby się pewna przewaga paryżan zmniejszyła się do zaledwie pięciu punktów. Jednak choć piłka po ostatnim z nich jeszcze wróciła do gry, Brive nie zdołało zrobić ostatniego kroku. Zwraca uwagę postawa Finna Russella: aż 23 punkty z kopów (4 podwyższenia i 5 karnych). A ozdobą meczu było to przyłożenie paryżan: https://twitter.com/i/status/1586761858278735873.

Poza tym:

  • Castres pokonało Clermont 26:22 (19 punktów dla zwycięzców zdobył Benajmin Udrapilleta, który jednak w tym meczu pierwszy raz w tym sezonie spudłował z kopu z podstawki; w ostatniej akcji Clermont mogło grać o remis, zdecydowało się jednak na kop z karnego, aby zapewnić sobie bonus defensywny; znów świetnie pokazał się Urugwajczyk Santiago Arata czwarty raz w tym sezonie wybranym najlepszym zawodnikiem zespołu, który jednak okupił ten występ kontuzją kciuka i ominą go listopadowe testy reprezentacji);
  • na koniec kolejki Bordeaux pokonało Tulon po prawdziwym dreszczowcu 27:26 (drużyny wielokrotnie zmieniały się na prowadzeniu, ostatni raz kilka minut przed końcem po karnym Zacka Holmesa – przed wybiciem 80. minuty gospodarze mieli piłkę w ręku, ale nieoczekiwanie oddali ją rywalom – ci jednak nie wykorzystali ostatniej szansy; znów przyłożeniem zaznaczył na boisku swoją obecność Madosh Tambwe).

Mimo porażki Tuluza utrzymała przewagę nad kolejnymi drużynami w tabeli – jej najgroźniejsi konkurenci także przegrywali (porażki odniosły wszystkie drużyny, które przed tą kolejką były na miejscach od pierwszego do szóstego). W efekcie tabela niezwykle się spłaszczyła – ekipy z miejsc od 3. do 11. mieszczą się na dystansie trzech punktów. Na dno tabeli osunęło się Brive.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Tuluza933
2. Stade Français924
3. La Rochelle922
4. Tulon922
5. ↑↑Castres921
6. Clermont921
7. ↑Racing 92921
8. ↓↓↓Lyon921
9. Bajonna921
10. Bordeaux Bègles920
11. Montpellier919
12. ↑Pau914
13. ↑Perpignan914
14. ↓↓Brive912

W Pro D2 spora niespodzianka: beniaminek spod Paryża, Massy, wygrał trzeci raz tej jesieni, tym razem 23:17 z Mont-de-Marsan czyli czołową drużyną poprzedniego sezonu (od paru tygodni jednak mającą kłopoty). Massy pozostało przedostatnie, a Mont-de-Marsan spada w dolnej połówce tabeli. Na czele ligi Oyonnax, które wygrało z Carcassonne, a wiceliderem jest odradzające się po kilku latach kryzysu Agen – w ten weekend pokonało niedawnego lidera z Vannes 17:3. W czołówce też wciąż inna drużyna z północy, Rouen-Normandie, które tym razem pokonała Basków z Biarritz 12:9 (punkty padały tylko z karnych, a decydujący padł w ostatniej akcji).

Premiership

W ósmej kolejce Premiership także mecze bez reprezentantów Anglii i znów tylko cztery – te planowane z udziałem Worcester Warriors oraz Wasps oczywiście zostały odwołane. Tę ostatnią drużynę spotkał w ubiegłym tygodniu nieunikniony los, szczególnie bolesny w przypadku tak utytułowanej marki: RFU ogłosiło wykluczenie drużyny z Coventry z ligi i jej degradację do Championship. Z tabeli ubyła zatem kolejna drużyna i wymazano wyniki meczów z jej udziałem. Pojawiła się jednak nadzieja na dalszą przyszłość – zarządcy klubu zaakceptowali ofertę jego zakupu złożoną przez grupę inwestorów obejmującą m.in. byłych zawodników drużyny (niestety, nieobejmującą drużyny kobiecej). Oczywiście, do finalizacji transakcji droga jeszcze daleka, ale jest światełko w tunelu. W Worcester też wybrano konsorcjum, które miałoby kupić klub, kierowane przez byłego prezesa klubu Jima O’Toole’a.

W piątkowym meczu Gloucesteru z Exeter Chiefs znów błysnął młody reprezentant Walii, Louis Rees-Zammit. Już po paru minutach gry po świetnej kontrze otworzył wynik meczu. Goście co prawda odpowiedzieli i wyszli na prowadzenie, ale wtedy Rees-Zammit znakomicie oszukał Stuarta Hogga i zanotował asystę. Był też w pierwszej połowie o włos od swojego drugiego przyłożenia w tym meczu. Gloucester co prawda do przerwy prowadził tylko 19:17, ale w drugiej połowie odskoczył, w czym udział miał znowu Walijczyk, który zanotował kolejną asystę. Mecz skończył się zwycięstwem Gloucesteru 38:22.

W sobotę mieliśmy derby Londynu między Harlequins i London Irish – pełno emocji okraszonych kontrowersjami na sam koniec. Pierwsza połowa na korzyść Irish: prowadzili 14:0 po dwóch przyłożeniach zdobytych podczas gry w przewadze. Jednak w drugiej połowie Quins zaczęli pogoń: Tommaso Allan zdobył przyłożenie, a Exiles zostali w czternastkę po czerwonej kartce. Mimo osłabienia zaraz potem z powrotem mieli 14 punktów przewagi, ale w ciągu kolejnych minut gospodarze doprowadzili do wyrównania po przyłożeniach Alexa Dombrandta (wracającego po kontuzji) i znowu Allana. Jednak i oni zobaczyli czerwoną kartkę i ostatnie 20 minut obie ekipy grały w 14-osobowych składach. Irish byli bliscy zwycięstwa: po karnym prowadzili 24:21, a w ostatniej akcji meczu, zakończonej przyłożeniem Harlequins sędzia dwukrotnie podjął kontrowersyjne decyzje na korzyść gospodarzy – najpierw nie podyktował karnego dla Irish za atak na zawodnika w powietrzu, a potem podyktował karnego dla Quins za zawalenie młyna, choć to Quins mieli w nim poważne problemy. Efektem był maul autowy i przyłożenie, po którym gospodarze wygrali 26:24.

W meczu na szczycie ligi niepokonani dotąd Saracens grali z Sale Sharks, którzy swoją pierwszą porażkę ponieśli przed tygodniem. W ten weekend musieli pogodzić się z kolejną: londyńczycy kontynuowali swoją passę zwycięstw i wygrali 33:22. Co prawda to goście z Manchesteru dwukrotnie w pierwszej połowie wychodzili na prowadzenie, a przez niemal pół godziny grali z przewagą liczebną (trzy żółte kartki Saracens, na moment zostali na boisku nawet w trzynastkę), jednak pod koniec pierwszej połowy gospodarze zdobyli przewagę punktową i już nie pozwolili sobie jej odebrać. Błyszczał zwłaszcza weteran Alex Goode, który zaliczył pierwsze przyłożenie swojej drużyny, asystę przy ostatnim, które przesądziło o wyniku meczu, a do tego 7 punktów z kopów (a to wszystko przy okazji pobicia klubowego rekordu występów – zagrał dla Saracens 339. raz).

Poza tym Northampton Saints pokonali Bristol Bears 45:31 (zadecydowała świetna pierwsza połowa Saints – cztery przyłożenia Bears w drugiej połowie pozwoliły im tylko zmniejszyć stratę).

W tabeli kolejne zamieszanie wynikające z wymazania wyników Wasps (większość drużyn ma po 6 lub 7 meczów zaliczonych, ale dwie tylko 5 – Gloucester i Newcastle). Przewaga Saracens nad resztą ekip rośnie. Do czołowej czwórki wrócili Harlequins (byli tam w tym sezonie tylko po pierwszej kolejce), coraz niżej osuwają się zaś Bristol Bears.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Saracens734
2. Sale Sharks724
3. ↑↑Harlequins722
4. ↓Gloucester520
5. ↓Northampton Saints718
6. Leicester Tigers616
7. ↑Exeter Chiefs615
8. ↓Bristol Bears613
9. Bath69
10. ↑↑London Irish69
11. Newcastle Falcons58

W Championship bez większych niespodzianek – za taką można uznać jedynie zwycięstwo Richmond nad mającymi ostatnio niezłą passę Bedford Blues. Ci w efekcie spadli z trzeciego na czwarte miejsce, na czym zyskało Coventry. Na dwóch pierwszych miejscach nieodmiennie niepokonane ekipy Ealing Trailfinders (63:33 z Nottingham) i Jersey Reds (27:17 z Hartpury University).

United Rugby Championship

W siódmej kolejce URC najwięcej uwagi przyciągały spotkania derbowe. To irlandzkie, między Munsterem i Ulsterem, miało niecodzienny przebieg: po pierwszej połowie Ulster prowadził 15:3 mając na koncie trzy przyłożenia i ani jednego podwyższenia. W drugiej połowie belfastczycy nie zdobyli już ani jednego punktu, natomiast Munster gonił wynik. Jack Crowley kopnął dwa karne, a na kwadrans przed końcem Shane Daly zdobył przyłożenie: trafienie w poprzeczkę odebrało jednak Crowley’owi i Munsterowi dwa punkty z podwyższenia i ostateczne to Ulster wygrał 15:14. Trzecie derby Munsteru w tym sezonie i trzecia porażka.

Dwa inne pojedynki wewnątrzkrajowe mieliśmy w Południowej Afryce. W Johannesburgu Lions przegrali z obrońcami tytułu, Stormers, 22:31. Co prawda do przerwy 22:10 prowadzili gospodarze, którzy punktowali głównie z karnych (najpierw Jordana Hendrikse, a gdy ten zobaczył żółtą kartkę – Sanele Nohamby). Jednak w drugiej połowie swój dorobek powiększali już tylko goście, którzy zgarnęli też bonus za cztery przyłożenia. W Pretorii dla odmiany wygrali gospodarze – Lions Bulls pokonali Sharks 40:27. Długo w tym meczu nie oglądaliśmy przyłożeń, a Lions Bulls wyszli na prowadzenie dzięki karnym Calvina Chrisa Smitha. Po przerwie to goście wyszli na czoło o jeden punkt, ale potem świetne 10 minut mieli gospodarze: między 65. i 75. minutą zdobyli trzy przyłożenia i wypracowali 20-punktową przewagę, której goście nie byli w stanie już odrobić (choć skończyli mecz przyłożeniem).

Poza tym:

  • Ospreys przegrali z Connachtem 19:22 (Walijczycy po 10 minutach prowadzili 12:0, ale 10 minut dobrej gry to było za mało; kluczowy dla losów meczu okazał się drop goal Jacka Carty’ego);
  • Scarlets ulegli Leinsterowi 5:35 (Irlandczycy potrzebowali 40 sekund do zdobycia pierwszego przyłożenia; dominacja gości była ewidentna, a jej efektem były m.in. dwa karne przyłożenia w drugiej połowie; paradoksalnie Walijczycy chyba najlepszy okres na boisku mieli, gdy grali w trzynastkę);
  • Glasgow Warriors ewidentnie doszli do siebie po chorobowych historiach sprzed tygodnia – pokonali włoski Benetton aż 37:0 (całkowita dominacja Szkotów, ale kiepska skuteczność z kopów; Warriors wzięli rewanż za porażkę w pierwszej rundzie ligowych meczów),
  • Dragons rozbili inną włoską ekipę, Zebre Parma, 47:7 (stuprocentowa skuteczność z kopów i 22 punkty Sama Daviesa, do tego pięć przyłożeń jego kolegów z drużyny; to jedyne zwycięstwo Walijczyków w tej kolejce),
  • Cardiff przegrał z Edynburgiem 17:25 (choć do przerwy to gospodarze prowadzili 17:15).

W tabeli bez zmian w czołówce – nadal prowadzi Leinster przed Ulsterem oraz Bulls i Stormers. W niższej części tabeli spory awans zanotowali Glasgow Warriors (z 12. na 7. miejsce). Natomiast znów na niemal samo dno tabeli (14. miejsce) spadł irlandzki Munster.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Leinster733
2. Ulster625
3. Bulls724
4. Stormers624
5. Edynburg722
6. Cardiff717
7. ↑↑↑↑↑Glasgow Warriors615
8. ↓Sharks515
9. ↓Lions615
10. ↑↑↑Dragons712
11. ↓↓Benetton Treviso714
12. ↑↑Connacht713
13. ↓↓↓Ospreys713
14. ↓↓↓Munster712
15. Scarlets79
16. Zebre Parma74

Przedstawiciele ligi przyznają, że rozegranie dwóch zaległych spotkań odwołanych przed tygodniem (Glasgow Warriors i Ulster miały je zagrać w Południowej Afryce) może się nie udać. Ekipy z Europy czekałaby w takim razie ponowna wyprawa na południe, na dodatek prawdopodobnie w terminie zarezerwowanym dla reprezentacji. Co, jeśli spotkania się nie odbędą? Prawdopodobnie walkowery dla Lions i Sharks.

Z kraju

W Łodzi odbył się trzeci turniej mistrzostw Polski kobiet w rugby 7. A w nim spora niespodzianka. Co prawda pierwsze dwa miejsca zgodnie z oczekiwaniami: Biało-Zielone Ladies Gdańsk i Legia Warszawa swoim zwyczajem gromiły przeciwniczki, a w finale ponownie wygrały gdańszczanki (choć Legia tym razem im zagroziła – prowadziła po pierwszej połowie, a ostatecznie przegrała 17:22 i niewiele jej brakło do sukcesu). Sensacja jednak w zmaganiach o trzecie miejsce: Black Roses Posnania pokonały co prawda w fazie zasadniczej Bestie z Krakowa, ale w spotkaniu o brąz uległy im 10:12 i spadły z Ekstraligi. Ostatni raz poza turniejową trójką były zdaje się w 2016, a więc bardzo dawno temu (poza jednym turniejem, w którym nie wystąpiły). Spory sukces krakowianek, które z turnieju na turniej awansowały i choć nie były w stanie podjąć walki z gdańszczankami i Legią, namieszały w czołówce. Pierwszą ligę wygrały rezerwy Legii, które w finale wygrały z Diablicami Ruda Śląska, ale to Diablice awansują do Ekstraligi w miejsce poznanianek. Do drugiej ligi spada natomiast Arka Gdynia, a jej miejsce zajmie AZS AWF Warszawa. Organizatorów, BBRC Łódź, trzeba pochwalić za transmisję z komentarzem z całych zawodów.

Reprezentacja Polski w rugby 7 kobiet w środę wyjeżdża do Stiges na wspólny z kadrą hiszpańską (stałym uczestnikiem WRSS) obóz treningowy. Znów mamy nowe nazwiska w kadrze i to spoza składu Biał0-Zielonych: Katarzynę Frąckowiak z Black Roses Posnanii oraz Monikę Pietrzak z Legii Warszawa. W planie cztery dni wspólnych treningów.

Poznaliśmy też skład reprezentacji Polski U20, która będzie uczestniczyć przez cały przyszły tydzień w młodzieżowych mistrzostwach Europy. Jesteśmy tam kwalifikantem, na medal trudno liczyć (tym bardziej, że już w pierwszej rundzie – ćwierćfinale – spotykamy się z Portugalią). W ekipie Grzegorza Kacały najwięcej zawodników pochodzi z Sochaczewa i Łodzi. Obok graczy Budowlanych Łódź w kadrze znalazło się miejsce dla innego zawodnika z drugoligowego klubu – świetnie pokazującego się w barwach AZS AWF Warszawa Santiago Brzezinskiego.

W Krakowie obóz odbywała reprezentacja Polski U16. Młodzi zawodnicy spotkali się ze swoimi równolatkami z Niemiec i Czech i rozegrali w ciągu weekendu dwa mini-turnieje (każdy z każdym, grane 2×20 minut). W piątek najlepsi byli Czesi, którzy pokonali Polaków 12:5 i Niemców 34:12, a nasza reprezentacja zajęła drugie miejsce po wygranej 9:7 nad Niemcami. W sobotę kolejność identyczna: Czechy wygrały z Niemcami 12:7 i z Polską 26:7, a Polska pokonała Niemcy 19:5. Porażki z Czechami (także niedawno w kwalifikacjach do mistrzostw Europy U18) powinny nam dać do myślenia.

PZR w grudniu organizuje galę z okazji stulecia polskiego rugby. Żadnych szczegółów poza datą nie podano.

Do poczytania: bardzo fajny wywiad Jacka Wierzbickiego ze Zbigniewem Kasińskim – https://pzrugby.pl/news/aktualnosc/KasinskiRugbytrzebazyc,8995. Dziś o wygranych z Hiszpanami możemy tylko marzyć.

Ze świata

W Rugby Europe International Championships odbył się drugi w tym sezonie mecz na poziomie Trophy – starcie beniaminków, Szwecji i Chorwacji. Chorwaci ponieśli drugą porażkę w swoim drugim meczu na tym poziomie, tym razem wyraźną – 17:37. Drugi mecz weekendu rozegrano na poziomie Conference 2, w grupie południowej, gdzie wszystkie cztery drużyny mają już teraz na koncie po dwa rozegrane spotkania i wiosną czeka je już tylko po jednym pojedynku. Tu Czarnogóra poniosła drugą porażkę, przegrywając 18:20 z Bośnią i Hercegowiną. Bośniacy zrównali się w liczbie zwycięstw z Serbami – o wygranej w grupie zdecyduje bezpośredni pojedynek tych drużyn na koniec kwietnia.

Rozpoczęły się rozgrywki kolejnej grupy eliminacyjnej do kobiecego Pucharu Afryki. W pierwszym meczu gospodynie turnieju, Uganda, wygrały z Zambią 36:17 (26 punktów zdobyła Charlotte Thereza Mudoola). W drugim meczu, w sobotę, Zambijki przegrały tym samym stosunkiem punktów z Kenijkami. O awansie zdecyduje ostatni mecz turnieju, między Kenią i Zambią.

Mecze rezerw w Ameryce Południowej: Argentyna XV zremisowała z Urugwajem XV 26:26 dzięki karnemu przyłożeniu zdobytemu w doliczonym czasie gry, podczas gdy w Brazylii Chile XV pokonało Kanadę A 36:25. W ostatnim meczu Americas Rugby Trophy Canada XV pokonała Brazylię XV 31:14, dzięki czemu zajęła drugie miejsce w turnieju, za Chile. Swoją drogą, pierwsza reprezentacja Chile w jesiennym okienku zagra m.in. z Leinsterem.

Zakończyła się faza grupowa Rugby Europe Super Cup. W ostatniej kolejce bez niespodzianek: na zachodzie Lusitanos pokonali Deltę 47:10 (Holendrom nie pomogła krótka ławka i gra w trzynastkę w końcówce), a Iberians wygrali z Devils 29:10 (również i Belgowie przyjechali bez kompletu 23 zawodników). Na wschodzie w gruzińskich derbach Black Lion nie dał żadnych szans Batumi i wygrał 37:0 (w barwach Batumi pierwszy raz w podstawowym składzie Anton Szaszero), a Tel-Aviv Heat pewnie ograł rumuńskich Wolves 55:5 (wygląda na to, że Rumuni nie wzięli rozgrywek na poważnie). Pary półfinałowe: Lusitanos – Tel-Aviv Heat oraz Black Lion – Iberians.

W szkockich rozgrywkach Super6 poznaliśmy zwycięzcę. W finale zmierzyli się obrońcy tytułu, Ayrshire Bulls, i trzeci w poprzednim sezonie Watsonians. W fazie zasadniczej obie ekipy wygrały po jednym spośród bezpośrednich pojedynków. Finał rozstrzygnął rywalizację na korzyść ekipy z Edynburga, która wygrała w swoim mieście 43:24. Dla Watsonians to dopiero drugi tytuł w szkockich rozgrywkach w ich historii – poprzednio wygrali Premiership (wówczas jeszcze Super6 nie było) w 1998.

W składach na listopadowe testy rotacje wymuszone kontuzjami. M.in. u Anglików – ze składu wypadli Owen Farrell, Jonny May i Henry Arundell. W to miejsce powołano potencjalnego debiutanta Toma Roebucka, a ponadto Henry’ego Slade’a (którego pierwotna nieobecność w kadrze była tematem wielu komentarzy) i Adama Radwana. Z kolei kapitanem kadry Walii wobec kontuzji Dana Biggara zostanie Justin Tipuric. A komentatorzy zastanawiają się, czy Finn Russell jeszcze kiedykolwiek zagra dla Szkocji.

Ogłaszane są terminy testów przed Pucharem Świata 2023. Wśród nich kilka prawdziwych hitów, m.in. mecze Irlandii z Anglią (w Dublinie) oraz Nowej Zelandii z Południową Afryką (na Twickenham).

Potwierdziły się przypuszczenia co do nowego sezonu amerykańskiej Major League Rugby. LA Giltinis i Austin Gilgronis, dwie drużyny należące do Adama Gilchrista, które nie ukończyły poprzedniego sezonu wskutek dyskwalifikacji, w 2023 już w stawce się nie pojawią. Na starcie stanie 12 drużyn, w tym jedna nowa, której jednak jeszcze nie ujawniono (prawdopodobnie chodzi tu o ekipę z Chicago, która byłaby przyporządkowana do konferencji zachodniej).

W Irlandii niedawno wprowadzono program zawodowych kontraktów dla zawodniczek (uzupełniając wcześniej wprowadzone analogiczne umowy dla siódemkowiczek). Kontraktów miało być 43 (niektóre łączone – i siódemki, i piętnastki), kilka z nich w wysokości 30 tys. euro rocznie (plus dodatki za grę i premie), reszta w wysokości 15 tys. euro (także powiększane o dodatki). Nieoczekiwanie spora grupa zawodniczek odmówiła podpisania umów. Powodem może być umiejscowienie drużyny w Dublinie (dla zawodniczek z innych miejsc dochodzą koszty najmu mieszkań) oraz fakt, że niektóre reprezentantki grają zawodowo w Anglii, co może być dla nich bardziej atrakcyjne finansowo.

A przy okazji z Irlandii dochodzą szczegóły dotyczące planowanego kobiecego Pucharu Celtyckiego (Celtic Cup). W styczniu ma ruszyć pierwsza edycja, w której weźmie udział po jednej drużynie z każdego kraju (Irlandia, Walia i Szkocja). W kolejnej mają już być po dwie drużyny.

Najlepszym rugbystą w Irlandii w ostatnim roku został Josh van der Flier. Otrzymał nagrodę przyznawaną przez irlandzkich dziennikarzy rugbowych. Wśród nagrodzonych jest także znana nam Amee Leigh Murphy-Crowe (najlepsza siódemkowiczka, najlepszym siódemkowiczem został Terry Kennedy), a najlepszym klubem zostało Enniscorthy RFC, którego zawodnikiem jest jeden z naszych nowych kadrowiczów, Dominik Morycki.

Z wieści transferowych:

  • wreszcie wiemy, gdzie trafi Dan Biggar – kontuzjowany obecnie kapitan reprezentacji Walii odchodzi z Northampton Saints i okazuje się, że jego nowym domem zostanie Tulon. Co więcej, jego kontrakt ma być rozwiązany wcześniej niż planowano i ma trafić do Francji już w najbliższych dniach;
  • Brad Shields, były reprezentant Anglii, przez ostatnie lata gracz Wasps, podpisał kontrakt z USA Perpignan,
  • dwóch kolejnych graczy Wasps, Paolo Odogwu (grał w młodzieżówkach Anglii) i reprezentant Południowej Afryki, mistrz świata Vincent Koch, trafi do innego francuskiego klubu, Stade Français,
  • inny Springbok, Wilco Louw, po tym sezonie opuści londyńskich Harlequins i wróci do ojczyzny – będzie grać dla Bulls,
  • reprezentant Australii Rory Arnold opuści Tuluzę i zagra w Japonii,
  • Willi Heinz (ostatnio w Worcester Warriors) wraca do Crusaders, dla których grał w latach 2010–2015,
  • David Ellis, przez wiele lat trener obrony klubów Top 14 i reprezentacji Francji, w ostatnich latach jednak raczej na bocznym torze, dołączył do sztabu trenerskiego reprezentacji Rumunii.

W Pucharze Świata w Rugby League na zakończenie drugiej rundy meczów grupowych Tonga pokonało Walię 32:6, a Papua-Nowa Gwinea zwyciężyła z Wyspami Cooka 32:16. W ten weekend rozegrano większość spotkań ostatniej rundy (na dziś pozostał już tylko jeden mecz). W grupie A pozostała niepokonana Anglia (w ostatniej kolejce aż 94:4 z Grecją), a o drugie miejsce walczyły Francja i Samoa – górą byli wyspiarze, 62:4. W grupie B bez porażki Australia (na koniec 66:6 z Włochami), a drugie miejsce dla Fidżi, które wygrało ze Szkocją 30:14. Grupę C z kompletem zwycięstw wygrała Nowa Zelandia (48:10 z Irlandią), a drugie miejsce zajął Liban (który pokonał Jamajkę 74:12). W grupie D znamy zwycięzcę – Tonga wygrało z Wyspami Cooka 92:10 i pozostało niepokonane. Do rozegrania pozostał jeszcze jeden mecz tej grupy, Papui-Nowej Gwinei z Walią i on zadecyduje o tym, kto zajmie drugie miejsce i awansuje do ćwierćfinału. Znane już pary ćwierćfinałowe to: Australia – Liban, Nowa Zelandia – Fidżi i Tonga – Samoa. Na poznanie przeciwnika czeka Anglia.

Tragiczne informacje z boisk rugbowych: w Argentynie zmarł zawodnik klubu Universitario de Santa Fe, 42-letni Javier Cardoso – podczas meczu upadł i dostał drgawek, zmarł w szpitalu. W nowozelandzkiej Ruatorii podczas meczu w ramach obchodów stulecia tamtejszego klubu jeden z graczy doznał ataku serca i także następnie zmarł.

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:

Anglia:

  • Ethan Sikorski (North Walsham, National League 2 East): cały mecz przeciwko Tonbridge Juddians, przegrany 7:45. Jego ekipa nadal jest przedostatnia w lidze;
  • Ross Cooke (Tynedale, National League 2 North): cały mecz przeciwko Chester, przegrany 14:21. Tynedale spadło w tabeli o jedno miejsce, na siódme;
  • Sam Stelmaszek (Sedgley Park, National League 2 North): cały mecz przeciwko Rotherham Titans, wygrany 25:17. Sedgley Park wciąż z kompletem zwycięstw i wciąż na pozycji wicelidera, trzy punkty za Fylde;
  • Jakub Kijak (Bournville, National League 2 West): od początku meczu do 38. minuty, a potem od 73. minuty do końca w spotkaniu z Leicester Lions, przegranym 14:57. Bournville ma na koncie siedem porażek i siedem punktów bonusowych – jest nadal przedostatnie w lidze;
  • Eryk Łuczka (Hornets): niemal cały mecz na boisku (zszedł na kilka minut podczas żółtej kartki kolegi) przeciwko Clifton, przegrany 17:63. Jego drużyna nadal jedenasta w tabeli.

Francja:

  • Andrzej Charlat (Nevers, Pro D2): cały mecz przeciwko swojej dawnej drużynie, Provence, wygrany 26:9. W tabeli awans USON na ósme miejsce;
  • Kamil Bobryk (Vienne, Nationale 1 – grupa 1): wyszedł na boisko jako kapitan swojej drużyny, grał do 59. minuty i w pierwszej połowie zdobył przyłożenie. Vienne przegrało jednak 17:24 z La-Seyne-sur-Mer i zamieniło się z przeciwnikami miejscami w tabeli (spadło z czwartego na piąte);
  • Quentin Cieslinski (Lavaur, Fédérale 1 – grupa 3): cały mecz przeciwko Saint-Sulpice-sur-Lèze, przegrany 12:26. No, prawie cały, bo w drugiej połowie zobaczył żółtą kartkę. Lavaur spadło na przedostatnie miejsce w lidze;
  • Jędrzej Nowicki (Pontarlier, Fédérale 2 – grupa 1): cały mecz przeciwko Metzowi, wygrany 27:16. Zapisał się w protokole białą kartką, a CAP znów awansowało, tym razem o jedno miejsce – na czwarte.

Szkocja:

  • Ronan Seydak (Heriot’s, Super6): grał do 51. minuty przeciwko Watsonians w półfinale ligi, przegranym 21:31;
  • Zenon Szwagrzak (Selkirk, Premiership): zagrał w podstawowym składzie w meczu z Currie Chieftains, przegranym 20:29. Selkirk zachował czwarte miejsce, ale stracił dystans do czołowej trójki.

Szwajcaria:

  • Kacper Ławski (Yverdon, LNA): w podstawowym składzie w meczu przeciwko Avusy, wygranym 15:8. Yverdon nadal drugie w lidze.

Walia:

  • Dawid Rubaśniak (Cross Keys, Championship): w podstawowym składzie w meczu z Glamorgan Wanderers wygranym 41:27. Jego drużyna zachowała czwarte miejsce w lidze.

Rzuciłem też okiem na potencjalnych debiutantów z kadry. W ubiegły weekend znalazłem Nicholasa Tumelty’ego zaczynającego na ławce rezerwowych mecz Burnage z Macclesfield (24:43, liga Regional 1 North West w Anglii) i Emila Szydełko w podstawowym składzie Chard na mecz z Sherborne (15:7, liga Regional 2 Tribute South West w Anglii).

Zapowiedzi

Za tydzień w rugbowym świecie między innymi:

  • półfinały kobiecego Pucharu Świata (z niezwykle ciekawie zapowiadającym się pojedynkiem Nowozelandek z Francuzkami),
  • ruszają na całego międzynarodowe testy, a wśród nich: Irlandia – Południowa Afryka, Francja – Australia, Walia – Nowa Zelandia, Anglia – Argentyna, Szkocja – Fidżi, Włochy – Samoa, Gruzja – Urugwaj, Rumunia – Chile, Hiszpania – Tonga, Irlandia A – All Blacks XV, Leicester Tigers – Włochy A, Namibia – Griquas,
  • pierwsza runda walki o ostatnie miejsce na przyszłorocznym Pucharze Świata – w Dubaju zagrają Stany Zjednoczone z Kenią a Portugalia z Hongkongiem,
  • dziesiąta kolejka Top 14 (tu m.in. mecz na szczycie Tuluzy ze Stade Français),
  • dziewiąta kolejka Premiership (m.in. mecz Sale Sharks z Gloucesterem),
  • trzy mecze Rugby Europe International Championships (w grupie Trophy Litwa gra z Ukrainą, a Szwecja ze Szwajcarią),
  • mecz kobiecych mistrzostw Europy na poziomie Trophy Niemek z Czeszkami,
  • podobno mają ruszyć mistrzostwa Oceanii (mecze Papui-Nowej Gwinei z Vanuatu oraz Papui-Nowej Gwinei z Wyspami Salomona),
  • kolejne mecze w grupach eliminacyjnych kobiecego Pucharu Afryki (Uganda – Kenia i Kamerun – Wybrzeże Kości Słoniowej),
  • męskim turniejem w Hongkongu rusza nowy sezon World Rugby Sevens Series,
  • ciąg dalszy Pucharu Świata w Rugby League (turniej zaczynają kobiety, u mężczyzn zaczyna się faza play-off).

W kraju (albo w związku z krajem):

  • w tygodniu dwa sparingi reprezentacji Polski podczas zgrupowania w Walii – z dwoma klubami Championship, Cross Keys i Cardiff Met,
  • pierwsza runda mistrzostw Europy U20 w Portugalii z udziałem naszej reprezentacji – pojedynek z gospodarzami imprezy,
  • czwarty turniej mistrzostw Polski w rugby 7 kobiet,
  • czwarty turniej Polskiej Ligi Rugby 7,
  • mecze I i II ligi.

12 komentarzy do “Pech Blaira Kinghorna i Patryka Chaina”

    • W TV w naszym kraju zapewne nigdzie (jeszcze jakiś czas temu Eurosport pokazywał jesienne mecze Francji, ale to raczej już się skończyło). Natomiast w programie Viaplay na rugby na ten weekend widzę pięć spotkań: Włochy – Samoa, Szkocja – Fidżi, Irlandia – Południowa Afryka, Francja – Australia, Anglia – Argentyna. Z tych „większych” nie widać tylko Walii z Nową Zelandią. Na Gruzinów liczę, że pokażą swój mecz na FB, ale pewności nie mam.

      Odpowiedz
  1. Zgadza się
    Dziwnie to zabrzmi, ale pod względem ilości transmisji z meczów rugby Polska bije Walię na głowę.
    Ciężko zobaczyć walijskie rozgrywki mieszkając poza tą częścią Wielkiej Brytanii
    Niestety ja też nie liczę że cokolwiek uda się zobaczyć, no chyba że Kajetan Cyganik bedzie transmitował z drona😉

    Odpowiedz
    • U nas transmisje zaczęły się na szerszą skalę zdaje się podczas pandemii – gdy można było grać, ale nie można było wpuszczać kibiców. Walijczycy takiego impulsu nie mieli – u nich po prostu nie grali, a jak już zaczęli, to z kibicami 🙂

      Odpowiedz
    • Jeśli Jarosław Nowicki ma rację, to będzie kolejna wpadka KGiD (wskazanie w orzeczeniu tylko meczów, a nie tygodni). Zwykle jeden mecz zawieszenia w XV równa się jednemu turniejowi w 7…

      Odpowiedz

Skomentuj Michał Dudek Anuluj pisanie odpowiedzi