W czternastkę, z 19-punktową stratą? Co z tego?

Niezły weekend dla rugby rodem z Południowej Afryki: Blitzboks wrócili do wygrywania w World Rugby Sevens Series, a wszystkie cztery ich drużyny w URC pokonały swoich walijskich rywali. Największe wrażenie zrobił jednak irlandzki Leinster, który 3/4 meczu grał w czternastkę, przegrywał już 19 punktami, a jednak w meczu na szczycie URC zdołał wyrwać cenne, derbowe zwycięstwo nad Ulsterem.

Top 14

Weekendowe wieczory francuscy kibice spędzili oglądając dwa mecze dwunastej kolejki Top 14: w sobotę Stade Français z La Rochelle, a w niedzielę Tulonu z Racingiem 92. Sobotnie spotkanie niezwykle mocno zaczęła drużyna La Rochelle: już po minucie gry miała na koncie przyłożenie, a chwilę potem prowadziła 8:0. Co prawda paryżanie odpowiedzieli przyłożeniem, ale roszelczycy utrzymywali się na prowadzeniu niemal do końca pierwszej połowy dzięki dwóm kolejnym karnym. Wtedy jednak przebudziło się Stade Français, które zdobywało przyłożenia, nie pozwalając rywalom na zaliczenie ani jednego punktu. Co prawda do ostatniej minuty roszelczycy mogli marzyć o odwróceniu losów spotkania, ale na sam koniec meczu paryżanie zdobyli przyłożenie, które dało im punkt bonusowy – ostatecznie wygrali 27:14.

W niedzielny wieczór w Tulonie pierwsza połowa nie porywała – pojedynek toczyli kopacze, a z trzema punktami więcej wyszedł z niego łącznik ataku gości, Antoine Gibert (brakło na boisku Finna Russella). Ciekawiej zrobiło się w drugiej połowie, gdy kibice wreszcie zobaczyli przyłożenia. Zaczął Teddy Iribaren, gospodarze odpowiedzieli, ale wkrótce potem przyłożeniem po ładnej akcji zapisał się do protokołu meczowego Olivier Klemenczak i paryżanie odbudowali przewagę. Końcówka meczu należała do nich – tuż przed upływem 80 minut zdobyli trzecie przyłożenie, a walczyli jeszcze o czwarte, które dałoby im punkt bonusowy. Tym razem jednak bez skutku, niemniej wygrali 31:14. Przed meczem z kibicami w Tulonie przywitał się Dan Biggar, który jednak jeszcze nie zagrał.

Poza tym:

  • Clermont pokonał 19:14 Montpellier (cenne zwycięstwo Clermont, które nie wygrało w lidze od połowy października; w pierwszej połowie dominowała obrona, w drugiej prowadzenie mistrzom kraju dał debiutujący w ich barwach Nowozelandczyk George Bridge, jednak chwilę potem swoim przyłożeniem odpowiedzieli gospodarze i dowieźli wygraną do końca; ozdobą meczu było przyłożenie zdobyte przez gospodarzy po 22-metrowym maulu: https://twitter.com/i/status/1599393449748201472);
  • Bordeaux nie dało żadnych szans czerwonej latarni ligi, Brive i wygrało 33:13 (obie ekipy miały ostatnio kiepski okres, a przełamanie zaliczyli gospodarze, którzy wygrali z punktem bonusowym – briwijczycy przyłożeniem odpowiedzieli dopiero na koniec meczu, gdy zmiana wyniku leżała już poza ich zasięgiem);
  • Bajonna odniosła kolejne, szóste już zwycięstwo na swoim boisku w tym sezonie – pokonała Lyon 19:7 (w meczu padły tylko dwa przyłożenia, ale Bajonna dołożyła do tego dwa karne i dwa drop goale Camille’a Lopeza – w sumie zdobył 14 punktów; już po 10 minutach opuścić boisko musiał kontuzjowany gruziński obrońca Lyonu, rewelacyjny w ostatnich meczach Davit Niniaszwili);
  • Tuluza pokonała Perpignan 34:13 (wyrównane pół godziny, po którym na tablicy wyników było 6:6 – ale jeszcze w pierwszej połowie Tuluza zdobyła dwa przyłożenia, po przerwie dorzuciła dwa kolejne i pewnie wygrała; pierwszy raz w barwach Tuluzy zagrał od początku meczu Jack Willis, który w tym meczu zdobył pierwsze przyłożenie dla swojej nowej drużyny; wart uwagi jest też powrót do gry po dyskwalifikacji Antoine’a Duponta – karę mu skrócono z czterech do dwóch tygodni);
  • Castres pokonało Pau 26:22 po bardzo zaciętym meczu (wicemistrzom kraju zwycięstwo dało przyłożenie z podwyższeniem zdobyte w ostatniej akcji meczu; to 27. ich zwycięstwo z rzędu w Top 14 na własnym boisku – jednak przy okazji w tym sezonie seryjnie przegrywają na wyjazdach).

W tabeli nadal na prowadzeniu Tuluza. Na drugie miejsce awansował Racing 92, a na trzecie inna paryska drużyna – Stade Français. Z podium wypadło La Rochelle. Poza tym bez większych zmian. W dole tabeli po zwycięstwie Castres coraz trudniejszą sytuację ma Brive, a i przedostatni Perpignan nie ma powodów do zadowolenia.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Tuluza1240
2. ↑Racing 921235
3. ↑↑↑Stade Français1232
4. ↓↓La Rochelle1231
5. Montpellier1229
6. ↓↓Lyon1229
7. ↑Bajonna1229
8. ↓Tulon1226
9. ↑↑Bordeaux Bègles1226
10. Clermont1226
11. ↓↓Pau1225
12. Castres1225
13. Perpignan1218
14. Brive1213

W Pro D2 na prowadzeniu nadal Oyonnax, choć zwycięstwo nad beniaminkiem z Angoulême (20:15) nie przyszło liderowi tabeli łatwo. W meczu dwóch drużyn z czołówki (po tej kolejce na drugim i trzecim miejscu) Grenoble zremisowało z Biarritz 13:13 – Baskowie mieli w ostatniej akcji karnego z dogodnej pozycji, który mógł dać im zwycięstwo. Na miejsca premiowane awansem do play-off wróciło Mont-de-Marsan po drugim zwycięstwie z rzędu (tym razem wyjątkowo cennym nad Vannes, 17:12)

Premiership

W dwunastej kolejce Premiership brakło starć między ekipami ze szczytu tabeli, a dwie najlepsze, Saracens i Sale Sharks, w ogóle pauzowały. Najciekawsze widowisko zafundowały kibicom ekipy przedostatnich dotąd Bristol Bears i obrońców mistrzowskiego tytułu Leicester Tigers. W drużynie Bears po kilku miesiącach przerwy pojawił się na boisku Semi Radradra i właśnie on otworzył wynik meczu zdobywając przyłożenie po zaledwie paru minutach gry. Freddie Burns odpowiedział dwoma karnymi, Charles Piutau dał z powrotem Bears prowadzenie przyłożeniem, ale chwilę potem Radradra powędrował na ławkę kar, a Tigers zdobyli w ciągu 10 minut trzy przyłożenia – do przerwy to oni prowadzili 23:12. Po przerwie długo nikt punktów zdobyć nie potrafił, dopiero po 20 minutach Freddie Burns podniósł prowadzenie gości o 3 punkty z karnego. Chwilę potem jednak zaczął się powrót Bears: Bryan Byrne zdobył przyłożenie, a przy tej okazji czerwoną kartkę zobaczył rezerwowy filar Tigers Francois van Wyk. Bears dominowali na boisku i zdobyli jeszcze jedno przyłożenie – dało im remis 26:26, co jest sporym sukcesem po serii sześciu ligowych porażek i w meczu z mistrzami kraju.

Poza tym:

  • po trzech kolejnych ligowych zwycięstwach swojego pogromcę znalazło Bath – przegrało z Harlequins 13:19 (Bath miało wielką szansę na wyszarpanie zwycięstwa – pod koniec meczu dwukrotnie TMO eliminowało przyłożenia jego graczy, w ostatnich minutach docisnęło londyńczyków do ich pola punktowego, a ci grali w osłabieniu po dwóch żółtych kartkach; Joe Marler w pomeczowym wywiadzie stwierdził, że jego drużyna w drugiej połowie zrobiła wszystko co w jej mocy, aby meczu nie wygrać; Quins grali bez Marcusa Smitha, który wrócił z kadry z kontuzją kostki i w tym roku już na boisku się nie pojawi);
  • Gloucester pokonał Northampton Saints 34:19 (dobry start Saints, dla których dwa przyłożenia zdobył Tommy Freeman, ale potem ekipa z zachodu odjechała gościom, w czym spory udział miał Santiago Carreras, który zdobył w sumie 19 punktów – w klubie rzadko grał dotąd na pozycji łącznika ataku, ale pokazał się ze świetnej strony w tej roli w reprezentacji Argentyny);
  • London Irish odniosło cenne zwycięstwo w walce o miejsca na dole tabeli: pokonało Newcastle Falcons 39:17 (dopiero druga wygrana w dorobku Irish; w ich składzie nie było Henry’ego Arundella, który w wyniku kontuzji podczas gry dla kadry musiał przejść operację).

Na czele tabeli niewiele zmian: nadal na prowadzeniu Saracens przed Sale Sharks i Harlequins. Z tej trójki tylko ostatni grali w ten weekend i zmniejszyli dystans do Sharks do 2 punktów (Saracens na razie poza zasięgiem). Do czołowej czwórki awansował Gloucester, który wypchnął z niej pokonanych przez siebie Northampton Saints. Ciekawie zrobiło się na dole tabeli, gdzie kilka nieoczekiwanych wyników bardzo wyrównało stawkę – a raczej byłoby ciekawie, gdyby komukolwiek w tym rejonie cokolwiek groziło, tymczasem z Premiership znów nikt nie spadnie.

A od następnej kolejki (ostatniej rundy jesiennej) w Premiership już nie po cztery, ale po pięć spotkań co weekend.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Saracens943
2. Sale Sharks932
3. Harlequins930
4. ↑↑↑Gloucester926
5. Leicester Tigers924
6. ↓↓Northampton Saints1024
7. ↓Exeter Chiefs921
8. Bath918
9. Newcastle Falcons917
10. ↑London Irish917
11. ↓Bristol Bears917

W Championship kolejne, już ósme zwycięstwa niepokonanych od początku sezonu dwóch ekip: Ealing Trailfinders (25:12 nad Cornish Pirates, choć do przerwy przegrywali 0:12) i Jersey Reds (34:19 nad Richmond). Ealing wyraźnie wyrasta nad resztę stawki – nie dość, że ma na koncie komplet zwycięstw, to jeszcze wszystkie z bonusem ofensywnym.

United Rugby Championship

Hitem dziewiątej kolejki United Rugby Championship miał być mecz na szczycie ligowej tabeli i zarazem irlandzkie derby: Leinster grał z Ulsterem. Po 20 minutach było 3:3 i wtedy czerwoną kartkę zobaczył filar Leinsteru Cian Healy. Ulster błyskawicznie przewagę wykorzystał: w ciągu niespełna kwadransa zdobył trzy przyłożenia. Zrobiło się 22:3 i zanosiło się na pierwszą porażkę dublińczyków w sezonie. Ci jednak jeszcze przed przerwą zmniejszyli straty, a potem zdominowali drugą połowę. Wpuścili na boisko siedzących na ławce Taidhga Furlonga i Caelina Dorisa i po kwadransie gry w drugiej części spotkania zaczęli odrabiać straty. Dwa pierwsze przyłożenia w tej części spotkania zaliczył w odstępie paru minut Garry Ringrose znakomicie oszukując obronę gości, a przy okazji obu tych akcji dwóch belfastczyków zobaczyło żółte kartki (jedna z tych akcji: https://twitter.com/i/status/1599149353699987456). Dublińczycy gry w przewadze 14 na 13 nie wykorzystali, ale nawet grając z mniejszą liczbą zawodników od rywali zdobyli w ostatnich 10 minutach dwa kolejne przyłożenia, pieczętując wspaniały powrót do zwycięstwa. Przyłożenie Ulsteru na sam koniec meczu dało gościom tylko pocieszenie w postaci ofensywnego punktu bonusowego.

Warto też zwrócić uwagę na inne spotkanie z udziałem Irlandczyków: Edynburg grał z Munsterem i ekipa ze szmaragdowej wyspy odniosła swoje pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie. Co prawda po pierwszym kwadransie było 12:0 dla Szkotów (m.in. przechwyt i przyłożenie Darcy’ego Grahama, który jednak chwilę potem złapał kontuzję i musiał opuścić boisko) i goście musieli gonić wynik, a do przerwy wciąż przegrywali trzema punktami, jednak w drugiej połowie zdobyli trzy przyłożenia z podwyższeniami, dorzucili karnego, nie pozwolili edynburczykom na zdobycie ani jednego punktu i ostatecznie wygrali 38:17. Aż 18 punktów zdobył Joey Carbery, który do kompletu 5 podwyższeń i karnego dorzucił przyłożenie w ostatniej akcji meczu.

Pojedynki południowoafrykańsko-walijskie stały pod znakiem zwycięstw gospodarzy z południowej półkuli. Ci mieli przewagę: do ich drużyn dołączyli Springbokowie, którzy grali tydzień temu z Anglią, podczas gdy reprezentanci Walii nie lecieli na te pojedyncze mecze na drugi koniec świata zapewne dlatego, że zaraz potem musieliby wracać (no, jeszcze tydzień zostają Dragons – w Challenge Cup zagrają z Lions w Johannesburgu). I tak:

  • Sharks, którzy tydzień temu zanotowali blamaż z Cardiff i w efekcie stracili trenera, pokonali Ospreys 25:10 (jeszcze na niespełna kwadrans przed końcem przewaga gospodarzy została zmniejsza do 1 punktu, ale w ostatnich pięciu minutach zdobyli 14 punktów);
  • Stormers pokonali Dragons 34:26 (zabójczy początek kapsztadczyków, którzy tuż przed przerwą prowadzili 28:0 – potem Dragons odpowiedzieli swoimi czterema przyłożeniami, ale dwa karne Maniego Libboka zagwarantowały wygraną gospodarzom; Libbok błysnął w pierwszej połowie takim przyłożeniem: https://twitter.com/i/status/1599035019258798082; Stormers bez Evana Roosa, który złamał żebro w meczu z Anglią, a potem zemdlał na lotnisku w Johannesburgu);
  • Bulls pomścili przegraną Sharks sprzed tygodnia i rozgromili Cardiff aż 45:9 (w przyłożeniach 6:0, pierwsze dwa z nich zdobyli wracający z reprezentacji Canan Moodie i Kurt-Lee Arendse);
  • Lions wygrali ze Scarlets 32:15 (decydujące roli grali Vincent Tshituka – dwa przyłożenia i Jade Hendrikse – także 10 punktów, tyle że z kopów).

Poza tym:

  • Zebre Parma przegrało z Glasgow Warriors 17:45 (do przerwy było nieoczekiwanie tylko 7:10, ale w drugiej połowie Szkoci zdobyli pięć przyłożeń; Włosi przebudzili się pod koniec spotkania, gdy dwa przyłożenia Jacques’a du Toit dały im nadzieję przynajmniej na punkt bonusowy – czwartego przyłożenia jednak zabrakło);
  • Connacht pokonał Benettona 38:19 (niezły występ Irlandczyków, prowadzonych przez Jacka Carty’ego, a ozdobą meczu było przyłożenie Nialla Murray’a: https://twitter.com/i/status/1599066864969129984).

Na półmetku fazy zasadniczej (z zastrzeżeniem, że trzy drużyny mają jeszcze mecze zaległe) na prowadzeniu umocnił się Leinster. Porażka Ulsteru w meczu na szczycie kosztowała belfastczyków spadkiem z drugiego na czwarte miejsce – wyprzedziły go dwie drużyny z Południowej Afryki. Ulster ma jednak sporą przewagę nad kolejną w stawce drużyną z południa, Lions. Do górnej połówki tabeli (na razie tylko na ósme miejsce) pierwszy raz w tym sezonie awansował Munster. W ostatniej czwórce aż trzy spośród czterech drużyn walijskich, które wyprzedzają jedynie włoskie Zebre, wciąż czekające na pierwsze zwycięstwo.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Leinster943
2. ↑Bulls934
3. ↑Stormers834
4. ↓↓Ulster831
5. ↑↑Lions824
6. ↓Edynburg923
7. ↓Cardiff922
8. ↑Munster922
9. ↑Glasgow Warriors820
10. ↑↑Sharks719
11. ↑↑Connacht919
12. ↓↓↓↓Benetton Treviso919
13. ↓↓Dragons916
14. Ospreys914
15. Scarlets99
16. Zebre Parma94

World Rugby Sevens Series

Ciekawie było na turniejach z cyklu World Rugby Sevens Series rozgrywanych w Dubaju. Mężczyźni spotkali się po raz drugi w tym sezonie, a w gronie 16 drużyn znalazła się zaproszona Uganda. I choć ta zajęła ostatnie miejsce, w pierwszym swoim meczu postraszyła mocno Francję. Niezwykle ciekawie było w dwóch grupach pierwszej fazy rozgrywek. W pierwszej z nich los zestawił ze sobą dwóch ostatnich zwycięzców cyklu, Południową Afrykę i Australię, a ponadto Wielką Brytanię i Kenię. Nic tu nie było oczywiste, Kenijczycy zremisowali i z Australią, i z Wielką Brytanią (w meczach z obiema drużynami tracąc 14-punktowe przewagi), a Brytyjczykom awansu nie dało nawet zwycięstwo nad Południową Afryką – Blitzboks zapewnili sobie awans zwycięstwem w ostatnim meczu nad Australią, dzięki przyłożeniu i podwyższeniu zdobytym w doliczonym czasie gry. W drugiej bardzo ciekawej grupie grały Argentyna, Nowa Zelandia i Fidżi – a więc wszyscy trzej medaliści z Tokio. Ktoś musiał odpaść i padło nieoczekiwanie na mistrzów olimpijskich z Fidżi – wszystkie trzy drużyny odniosły po dwa zwycięstwa i jednej porażce i decydowały małe punkty. Z pierwszego miejsca wyszła Argentyna, która w swoim pierwszym meczu pokonała Nową Zelandię 31:28. Fidżyjczykom brakło do awansu jednego przyłożenia. Honor Europy ratowały Francja i Irlandia (ta ostatnia w grupie odrobinę nieoczekiwanie zremisowała z Hiszpanią), do play-off awansowały też Stany Zjednoczone i Samoa.

W ćwierćfinale nastąpił pogrom półfinalistów z ostatniego turnieju z Hongkongu – już wcześniej odpadli Fidżyjczycy, a na tym etapie nie podołali rywalom także Amerykanie, Francuzi i Samoańczycy. Mieliśmy zatem całkowicie nowy skład finałowej czwórki, choć to nie znaczy, że składał się z drużyn gorszych i że mieliśmy wielkie niespodzianki. No, do pewnego stopnia niespodzianką był awans Irlandii do finału – ale jest to ekipa, która ostatnio pnie się do góry i w finale grała już w poprzednim sezonie w Tuluzie. Oba zwycięstwa w drodze do finału odniosła dzięki przyłożeniom zdobywanym w samych końcówkach – tak było w ćwierćfinale przeciwko Argentynie (19:14) i półfinale przeciwko Stanom Zjednoczonym (12:7). W finale ulegli jednak wyraźnie reprezentacji Południowej Afryki, która wróciła na podium cyklu po niemal rocznej przerwie – ta jednak drogę do finału też miała trudną i awans zawdzięczała przyłożeniom zdobywanym w ostatnich akcjach meczu (najpierw 24:19 z Samoa, potem 26:19 w świetnym pojedynku z Nową Zelandią). Trzecie miejsce dla Nowozelandczyków. Fidżi, walczące tylko o 9. miejsce, całkowicie zdominowało rywali w dolnej połówce drabinki, ale wynik na pewno był poniżej oczekiwań.

Wśród drużyn kobiecych zaproszone były tym razem Chinki, ale nie odegrały większej roli w turnieju (zajęły przedostatnie miejsce po wygranej z Brazylią). Wielkich niespodzianek w fazie grupowej tu nie było: swoje grupy wygrały Australijki, Nowozelandki i Irlandki. Gwiazdą pierwszego dnia była reprezentantka tego pierwszego kraju, Maddison Levi, która w trzech spotkaniach zdobyła siedem przyłożeń, z czego cztery przeciwko Stanom Zjednoczonym. Małą niespodzianką było pokonanie przez Hiszpanki Fidżyjek, ale obie ekipy zdołały awansować do play-off.

W fazie pucharowej jak burza szła najlepsza drużyna poprzedniego sezonu – Australia. Wysokie zwycięstwa nad Fidżi (choć tu pierwsza połowa jeszcze była wyrównana) i Francją dały jej awans do finału, w którym potwierdziła swoją dominację na świecie wygrywając 26:19 z Nową Zelandią. Maddison Levi do siedmiu piątkowych przyłożeń w trzech sobotnich meczach dołożyła cztery kolejne – imponujący występ. Trzecie miejsce przypadło Amerykankom (pierwsze podium od styczniowego turnieju w Maladze), a czwarte – Francuzkom. Nas interesują przede wszystkim występy Irlandek i Brytyjek, którym życzymy jak najlepiej – jeśli znajdą się w czołowej czwórce cyklu, będzie nam łatwiej w olimpijskich kwalifikacjach. Tym razem obie te ekipy odpadły w ćwierćfinałach (Irlandki po niecodziennym starciu ze Stanami Zjednoczonymi – przegranym 0:5) i zajęły odpowiednio piąte i szóste miejsce.

Za tydzień kolejny podwójny turniej – w Kapsztadzie. Wśród mężczyzn zaproszoną ekipą będą ponownie Ugandyjczycy, natomiast wśród kobiet –gospodynie turnieju.

Przed turniejem World Rugby ogłosiło oficjalne zmiany na przyszły sezon, o których plotki już krążyły: w turniejach w męskim cyklu będzie brało udział po 12 zamiast 16 drużyn, a zatem identycznie jak w turniejach kobiecych i turnieju olimpijskim. Odbywać się ma po siedem podwójnych turniejów w sezonie (dla mężczyzn to redukcja), a ostatni z nich, „wielki finał” w innym formacie: z udziałem najlepszych dotąd ośmiu drużyn, podczas gdy cztery ostatnie zagrają z czterema kolejnymi drużynami z rankingu o utrzymanie/awans. Szczegółów spadku/awansu w tym sezonie (gdy męską stawkę będą musiały opuścić cztery drużyny) nie podano. Nie wiadomo też, czy będzie zachowana formuła zaproszeń po jednym zespole, ale to prawdopodobne.

W nagłówku informacji na ten temat, World Rugby pisze o potrzebie wzrostu liczby fanów i wielkości przychodów. Ja mam wrażenie, że prawda jest tylko w tym ostatnim. Zmniejszenie liczby drużyn oznacza mniej szans dla drużyn z drugiego szeregu i przyciągnięcie nowych widzów. Zmniejszenie liczby turniejów – zapewne „zakonserwowanie” cyklu w stałych lokalizacjach, także bez szans na wielkie zmiany w popularności (miejsca nie są wymienione, ale można spodziewać się Hongkongu, Dubaju, Kapsztadu, Stanów Zjednoczonych – LA lub Las Vegas, a trzech pozostałych podzielonych między Londyn, Paryż, Sydney i Nową Zelandię). Czy to wszystko zwiększy liczbę fanów? Wątpię.

Z kraju

Na zgrupowaniu w Cetniewie zebrała się reprezentacja kraju przygotowująca się do występów w Rugby Europe Championship. Powołani na czterodniowe treningi zostali wyłącznie gracze krajowi. Zwracają uwagę nazwiska zawodników, których niedawno widzieliśmy na portugalskich boiskach na mistrzostwach Europy w kategorii U20 – kapitan tamtej drużyny Dominik Mohyła, a także Arsenij Pastiuchow, Sylwester Gąska (który w pierwszej reprezentacji zresztą już grał) czy dwóch siedlczan – Łukasz Korneć i Kacper Skup. Najbardziej chyba zaskoczyło powołanie Bartłomieja Szczukockiego z Budowlanych Commercecon Łódź.

Federacja Litwy podała, że podczas kongresu Rugby Europe w Paryżu pojawił się pomysł zorganizowania w sierpniu meczu pomiędzy zwycięzcą Ekstraligi a mistrzem Baltic Top League. Zainteresowali się też Szwedzi. Cóż, ja czekam na informacje o udziale w Super Cup, choć to też sympatyczna inicjatywa. Oczywiście, jeśli cokolwiek z tego wyniknie, bo na razie nie ma tu żadnych konkretów, a jedynie pomysł.

Małgorzata Kołdej i Natalia Pamięta były w tym roku jedynymi Polkami na boiskach Dubaju. W barwach amerykańskiej drużyny San Clemente Rhinos wzięły udział w turnieju w kategorii Open. Ich drużyna wygrała pewnie wszystkie trzy mecze grupowe (w tym z reprezentacją Kazachstanu), w ćwierćfinale wysoko pokonała Gruzję, w półfinale wygrała z brytyjskimi Akuma Beavers, a w decydującym meczu uległa 7:24 Burraneer Rays z Sydney.

Ze świata

Poznaliśmy finalistów Rugby Europe Super Cup – w niedzielę rozegrano dwa półfinały, a w obu górą okazały się ekipy ze wschodniej grupy rozgrywek, pokonujący rywali z Półwyspu Iberyjskiego. Obrońcy tytułu, gruziński Black Lion, pokonali hiszpańskich Iberians z Valladolid. Zdobyli 6 przyłożeń, nie stracili żadnego i wygrali wysoko 41:9. Zdecydowała druga połowa – w pierwszej Hiszpanie dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, a do przerwy przegrywali tylko 4 punktami. Drugą zaczęli od karnego, który zmniejszył ich stratę do jednego oczka, ale potem mecz zdominowali Gruzini. Hat-trick przyłożeń zaliczył Akaki Tabucadze, wyjątkowo skuteczny i w reprezentacji, i w Super Cup. W drugim półfinale portugalscy Lusitanos na własnym boisku ulegli drużynie Tel-Aviv Heat 22:30. Choć to gospodarze zdobyli więcej przyłożeń, zgubiły ich faule i konsekwentnie egzekwowane przez drużynę z Izraela karne. Goście szybko wyszli na prowadzenie 11:0 i ani razu nie pozwolili gospodarzom się prześcignąć na tablicy wyników.

W Rumunii zakończyły się rozgrywki narodowego czempionatu – Liga Națională de Rugby. W finale mieliśmy powtórkę sprzed roku – Știința Baia Mare grała ze Steauą Bukareszt i pokonała ją, sięgając po swój dziewiąty w historii, a czwarty z rzędu tytuł mistrzowski. W pierwszej połowie jedyne przyłożenie zdobyła ekipa stołeczna, ale prowadziła do przerwy tylko jednym punktem. Drugą połowę wygrali obrońcy tytułu. W sumie sędzia pokazał w tym meczu aż sześć żółtych kartek, a na początku drugiej połowy na boisko mogło wybiec tylko 27 graczy. Trzecie miejsce na podium zajęła druga ekipa z Bukaresztu, Dinamo, po wysokim zwycięstwie nad Timișoarą 44:18. Kolejność w czołowej czwórce więc identyczna jak przed rokiem.

W Malezji zakończyły się mistrzostwa kraju, rozgrywane przez drużyny z poszczególnych prowincji (ale nie tylko). Po Agong Cup sięgnęła pierwszy raz w historii ekipa z terytorium Putrajaya, która pokonała prowincję Terengganu 18:15. Terengganu bronili trofeum, które ostatni raz wręczone było w 2019 (potem rozgrywki wstrzymano z powodu covidu). Trzecie miejsce dla drużyny policji, która pokonała reprezentację armii 35:34.

Swego czasu obiegły świat informacje, że Australia grozi odejściem z Super Rugby Pacific. Tak się ostatecznie nie stało – właśnie ogłoszono podpisanie nowej umowy pomiędzy Australijczykami i Nowozelandczykami dotyczącej organizacji tych rozgrywek, która ma obowiązywać od 2024 do 2030. W informacjach prasowych była też mowa o dalszym udziale drużyn z wysp Pacyfiku (Moana Pasifika i Fijian Drua), ale ani słowa o jakiejkolwiek szansie dla Japonii. Co cenne, zapowiedziano stworzenie nowego transtasmańskiego formatu dla drużyn żeńskich (z australijskiej ligi Super W i nowozelandzkiej Super Rugby Aupiki). W pakiecie jest zupełnie nowy model zarządzania ligą, ale w oficjalnych komunikatach brakło informacji o kwestiach finansowych – a to właśnie dysproporcje w dochodach z kontraktów telewizyjnych były problemem dla Australijczyków. Paul Cully na łamach nowozelandzkiego Stuff podejrzewa, że Austrlaijczykom nie udało się wytargować równego podziału zysków z transmisji, ale być może federacja nowozelandzka zwiększy środki, jakie przekazuje Australijczykom (obecnie to ok. 5 mln dolarów rocznie).

Wieści także z ligi SLAR (a raczej Super Rugby Americas), choć wciąż nieoficjalne. Dołączy nowa drużyna argentyńska z siedzibą w Córdobie, której trenerem będzie ubiegłoroczny szkoleniowiec kolumbijskich Cafeteros Pro (którzy niestety nie przystąpią do rozgrywek), Nicolás Galatro. A dwoma pierwszymi drużynami z Ameryki Północnej mają być American Raptors (dawna drużyna MLR, zresztą zgodnie z oczekiwaniami; jej trenerem jest Brad Moaar, do niedawna asystent trenera All Blacks) oraz mieszana kanadyjsko-amerykańska ekipa z siedzibą w Kolumbii Brytyjskiej (Vancouver lub okolice).

Z kolei z Azji dochodzą wieści o planach tamtejszej federacji zorganizowania zawodowej ligi na wzór SLAR. Miałaby ruszyć w 2024. Już wcześniej pojawiały się plotki o zawodowej franczyzie w Hongkongu, która miałaby starać się dołączyć do japońskiej Top League. Kto wie, który z tych planów wypali. Jeśli faktycznie w Azji pojawi się zawodowa liga, jedynym kontynentem, który pozostanie bez takich rozgrywek będzie Afryka (i tam się nie zanosi na coś podobnego, jedynie na drugim poziomie Currie Cup gra kilka drużyn spoza Południowej Afryki). Ja mam tylko nadzieję, że jeśli te azjatyckie rozgrywki dojdą do skutku, tamtejsze drużyny będą wyglądały nieco inaczej niż te z czasów Global Rapid Rugby (franczyzę z Hongkongu tworzyli wówczas głównie gracze z Nowej Zelandii, a malezyjską – niemal wyłącznie Południowoafrykańczycy; podobnym tropem obecnie idzie zresztą w Europie Tel-Aviv Heat).

Rassie Erasmus opublikował w mediach społecznościowych kolejny filmik. Tym razem jednak nie atakuje sędziów, ale opowiada dlaczego w ogóle używa tych środków komunikacji i zachęca do tego graczy – aby mieć kontakt z kibicami i pomóc im zrozumieć rugby. Cóż, jego ostatnie „występy” raczej wykraczały poza to, o czym teraz mówi.

Wciąż nierozstrzygnięte są losy Wayne’a Pivaca, a w tym tygodniu będzie się ważyć też przyszłość Eddiego Jonesa. Obaj zanotowali kiepściutkie jesienne okienko testowe, obaj są też krytykowani od dawna. Faworytem do zastąpienia obu tych trenerów jest dla mediów Warren Gatland. Cóż, dwóch stołków naraz nie obejmie.

World Rugby rozważa zmianę w organizacji spotkań. Podobno w przyszłym roku można się spodziewać wprowadzenia zegara odmierzającego czas przy kopach z podstawki, młynach i autach. A w Anglii zapowiedziano wprowadzenie w rozgrywkach pucharowych od przyszłego sezonu wyjątkowo dziwacznej zmiany (pośród kilku innych, może nieco bardziej sensownych): kapitan każdej drużyny będzie mógł w czasie meczu raz wskazać zawodnika drużyny przeciwnej, który opuści na 10 minut boisko. Naprawdę, nie tędy droga…

W strefie Oceanii rozstrzygnęła się kwestia awansu do światowych zawodów U20 Trophy. W decydującym spotkaniu w Nuku’alofa Samoa pokonała Tonga 8:5, niwelując minimalną stratę z pierwszego spotkania (19:20). Trwają też zmagania w Ameryce Południowej z udziałem Urugwaju, Argentyny i Chile. O awans walczą Urugwaj i Chile, natomiast turniej zaczął się od zwycięstwa Argentyny nad Urugwajem.

Kobieca reprezentacja Nowej Zelandii, która niedawno obroniła tytuł mistrzyń świata, rusza w dwutygodniowy Aotearoa Tour czyli triumfalną podróż po kraju. W planach 12 miast i różne publiczne okazje z przyjęciem w parlamencie w Wellingtonie na czele i paradami ulicznymi.

Policja w Południowej Afryce odebrała zgłoszenie o zaginięciu Sbu Nkosiego, reprezentanta kraju i gracza Bulls. Od trzech tygodni nie miał z nim kontaktu nikt z klubu, ani najbliższa rodzina.

Z wieści transferowych:

  • pierwszy reprezentant Brazylii, Wilton Rebolo, podpisał kontrakt w Super Rugby – znalazł się w składzie australijskiego Western Force (ostatnio zdobył mistrzostwo MLR z New York Rugby);
  • po fatalnej porażce Sharks z Cardiff zmiana trenera ekipy z Durbanu. Miejsce Seana Everitta do końca sezonu zajął dyrektor rugby, Neil Powell, były wieloletni trener Blitzboks;
  • Luke Cowan-Dickie ma wyjechać z Exeter Chiefs i grać w kolejnym sezonie we francuskim Montpellier (ból głowy dla trenera reprezentacji Anglii, ktokolwiek nim będzie);
  • Walijczyk Will Rowlands ma opuścić Dragons i od przyszłego sezonu zagrać dla Racingu 92 (choć w plotkach wiązano go także z Bath). To swoją drogą być może efekt zamieszania w federacji walijskiej – tamtejsze drużyny wciąż nie mają informacji o kwocie dotacji z WRU w przyszłym sezonie i nie są w stanie oferować kontraktów graczom, ci ostatni wystosowali nawet specjalne oświadczenie w tej sprawie;
  • inne pogłoski transferowe z Francji: Ronan O’Gara ma przedłużyć kontrakt z La Rochelle, co oznaczałoby koniec spekulacji o objęciu przezeń posady trenera Anglii (zresztą, sam w wywiadzie potwierdził wolę pozostania we Francji i stwierdził, że tematu reprezentacji Anglii po prostu nie ma), Semi Radradra może wrócić z Bristolu do Bordeaux w przyszłym sezonie, uznany właśnie za najlepszego gracza jesiennych testów Damian Penaud może przenieść się z Clermont do Tuluzy (kolejna gwiazda w ataku tej drużyny), a z kolei Clermont ma rozmawiać z Pitą Gusem Sowakulą z Chiefs (w tym roku zadebiutował w reprezentacji Nowej Zelandii – taki transfer odciąłby mu ścieżkę do All Blacks);
  • trenerem reprezentacji Japonii U20 został Rob Penney, który w przeszłości prowadził m.in. Canterbury, Munster, Waratahs czy młodzieżową reprezentację Nowej Zelandii;
  • z kategorii działaczy: Ben Morel, od 2018 prezes 6 Nations, po tym sezonie ustąpi z tej funkcji.

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:

Anglia:

  • Ethan Sikorski (North Walsham, National League 2 East): cały mecz przeciwko wiceliderom z Dorking, przegrany aż 0:59. North Walsham przedostanie w lidze, bez widoków na szybką zmianę;
  • Edward Krawiecki (Bournville, National League 2 West): cały mecz przeciwko Stourbridge, wygrany 34:29. Bournville przeskoczyło swoich rywali w tabeli i awansowało na dwunaste miejsce.

Francja:

  • Andrzej Charlat (Nevers, Pro D2): niemal cały mecz z Mont-de-Marsan, przegrany 19:22. Nevers spadło na przedostatnie miejsce w lidze.
  • Aleksander Nowicki (Hyères-Carqueiranne-La Crau, Nationale 1): cały mecz przeciwko aspirującemu do awansu do Pro D2 zespołowi z Dax, przegrany 13:46. RCHCC pozostało na dwunastym miejscu w lidze;
  • Kamil Bobryk (Vienne, Nationale 2 – grupa 1): tym razem z ławki rezerwowych od 47. minuty w spotkaniu z Graulhet, przegranym 6:34. Vienne spadło na ósme miejsce w lidze;
  • Quentin Cieslinski (Lavaur, Fédérale 1 – grupa 3): na ławce rezerwowych zaczął mecz z Castelnaudary, przegrany 18:26. Lavaur zajmuje przedostanie miejsce w tabeli;
  • Jędrzej Nowicki (Pontarlier, Fédérale 2 – grupa 1): praktycznie cały mecz przeciwko XV de la Dombes, przegrany 16:25. Nowicki zobaczył białą kartkę, a jego drużyna jest szósta w lidze.

Szkocja:

  • Zenon Szwagrzak (Selkirk, Premiership): w podstawowym składzie drużyny na mecz z Jed-Forest, wygrany 28:19. Selkirk wciąż czwarte w lidze.

Szwajcaria:

  • Kacper Ławski (Yverdon, Puchar Szwajcarii): w podstawowym składzie drużyny w ćwierćfinale rozgrywek pucharowych (i ostatnim meczu jesieni) przeciwko Genève Plan-les-Ouates, wygranym 28:27 dzięki drop goalowi w doliczonym czasie gry. Wiosną półfinał ze Stade Lasusanne.

Walia:

  • Jakub Małecki (Ebbw Vale, Premiership): zaczął na ławce rezerwowych mecz z Carmarthen Quins, wygrany 38:7. Ebbw Vale zajmuje piątą lokatę w ligowej klasyfikacji.

Zapowiedzi

Za tydzień w rugbowym świecie między innymi:

  • ruszają europejskie puchary (w pierwszej turze Champions Cup m.in. ciekawe starcia Racingu 92 z Leinsterem, Sale Sharks z Ulsterem czy Munsteru z Tuluzą),
  • kolejne turnieje World Rugby Sevens Series, tym razem w Kapsztadzie,
  • zagrają Kajmany z Meksykiem,
  • pierwsze spotkanie dwumeczu o mistrzostwo Azji kobiet rozegrają Kazachstan i Hongkong.

6 komentarzy do “W czternastkę, z 19-punktową stratą? Co z tego?”

  1. Leinster i Ulster to zespoły z dwóch różnych krajów, więc nie wiem czy można nazwać rywalizację pomiędzy nimi derbami. Myślę, że to temat do jakichś politycznych przepychanek 😉

    Odpowiedz
      • To prawda, ale kraje inne….

        Trudno powiedzieć… W pewnym sensie jakiś tam rodzaj derbów to jest. Ciekaw jestem czy w Polsce ktokolwiek nazwałby derbami mecz drużyny z Lwowa z Juvenią, albo Wilna ze Skrą? A Ryga z Wilnem to derby? Mają wspólną ligę. W krykiecie, hokeju na trawie i różnych rodzajach rugby zawodnicy grają pod jedną flagą. W innych dyscyplinach sportu już nie. Cos jak Korea Północna i Południowa, które tez czasami występują pod jedną flagą. Jakiś historyk powinien się na ten temat wypowiedzieć 😉

        Co do tego przepisu z Anglii o wyrzucaniu rywali z boiska to jakaś paranoja 😛 Cyrk…

        Odpowiedz
        • No to jako historyk mogę się chyba wypowiedzieć. 🙂 Moim zdaniem jak najbardziej takie spotkanie można nazwać derbami, choćby patrząc na to jako na derby Irlandii jako wyspy. W przypadku ewentualnego meczu Juvenii z drużyną ze Lwowa, już absolutnie nie, bo raczej nikt (może poza skrajnymi przypadkami), nie mówi, że Lwów leży w Zachodniej Polsce. Polska, Ukraina i Litwa, to jednak zupełnie osobne byty, których łączy może do pewnego stopnia, ale jest zupełnie inna tożsamość narodowa, inaczej niż w wypadku Irlandii. 🙂

          Odpowiedz
        • Irlandia to inna historia. Tam w rugby granicy nie ma – mają głęboką wspólną tradycję, reprezentacja nieraz rozgrywała w Belfaście swoje domowe mecze, grają pod inną flagą. Zresztą, jak patrzymy na drużynę Ulsteru – granica prowincji nie pokrywa się z granicami Irlandii Północnej: 6 hrabstw należy do Wielkiej Brytanii, a 3 do Irlandii (https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Ulster_counties.svg) 🙂

          Odpowiedz

Skomentuj Grzegorz B Anuluj pisanie odpowiedzi