Za nami pierwszy w tym sezonie weekend europejskich pucharów. Wyjątkowy, bo pierwszy z udziałem drużyn z Afryki Południowej, a te swoje starty zaczęły z przytupem – obie ekipy grające na swoim boisku w Champions Cup odniosły zwycięstwa po dramatycznych meczach. W World Rugby Sevens Series odrobinę niespodziewany triumf Samoańczyków. A w kraju świętowano z okazji stulecia uprawiania rugby w naszym kraju.
Heineken Champions Cup
W ten weekend ruszyły europejskie puchary. W mediach przed ich startem najwięcej mówiło się o europejskim debiucie drużyn z Południowej Afryki. M.in. Antoine Dupont rozpętał małą burzę twierdząc, że trudno zrozumieć decyzję o ich dopuszczeniu do tych rozgrywek i że puchary nie są już więcej „europejskimi”. Na pewno europejskie kluby nie są zadowolone z konieczności wyjazdu na pojedyncze mecze na drugi koniec świata. Jednak to w spotkaniach dwóch drużyn z Południowej Afryki (obie grały na swoich boiskach) zobaczyliśmy jedne z najciekawszych spektakli tego weekendu.
Takim świetnym widowiskiem był rozegrany w Durbanie mecz Sharks z Harlequins. W sumie padło w nim dziesięć przyłożeń, po pięć w każdej części spotkania. Zaczęli punktować londyńczycy, potem serią trzech przyłożeń popisali się gospodarze (dwa z nich zaliczył w świetnym stylu Makazole Mapimpi), a na koniec goście zmniejszyli prowadzenie Sharks do stanu 22:14. Po przerwie to durbańczycy jako pierwsi zdobyli przyłożenie, ale krótko potem dostali kilka bolesnych ciosów: w 57. minucie Bongi Mbonambi zobaczył żółtą kartkę, moment później czerwoną obejrzał Ox Nché, a Harlequins zaczęli odrabiać straty: podczas gry w podwójnej przewadze przyłożenie zdobył dla nich André Esterhuizen, chwilę potem dorzucił drugie, a na pięć minut przed końcem Quins zmniejszyli stratę do zaledwie jednego punktu. Grali z przewagą jednego zawodnika, ale gospodarze nie tylko obronili wygraną, ale na koniec zaprezentowali najładniejszą akcję meczu: https://twitter.com/i/status/1601592748359880705. Sharks wygrali 39:31.
Drugi mecz pełen emocji i aż 11 przyłożeń zafundowali widzom w Pretorii gracze Bulls i Lyonu (grającego bez Niniaszwiliego). Tu jednak scenariusz był inny: po 25 minutach grający efektownie gospodarze mieli na koncie już 4 przyłożenia i prowadzili 28:0. Pod koniec pierwszej połowy Francuzi odpowiedzieli, ale do przerwy i tak Bulls mieli przewagę 28:12 (a mogli mieć większą, bo Morné Steyn spudłował dość prostego karnego, a z drop goala trafił w słupek). Drugą połowę gospodarze zaczęli od kolejnej pięknej akcji, ale Francuzi niemal natychmiast odpowiedzieli, a parę minut później dorzucili swoje czwarte przyłożenie. Po karnym na 20 minut przed końcem tracili już tylko 6 punktów. Co prawda Bulls ponownie odskoczyli, ale na 5 minut przed końcem Lyon znów zmniejszył stratę do 6 oczek. Do końca meczu cisnął, aby zdobyć zwycięskie przyłożenie z podwyższeniem, jednak bez skutku: Bulls wygrali spotkanie 42:36.
Jednym z hitów weekendu miało być starcie Racingu 92 z Leinsterem (rozgrywane nietypowo, bo w Hawrze, gdzie miejscowy klub obchodzi 150-lecie istnienia – choć głównym powodem przeniesienia spotkania był koncert w Paris La Défense Arena). Tymczasem było to jednostronne widowisko. W pierwszej połowie gospodarze bodajże dopiero w ostatniej akcji weszli na pole 22 m gości, którzy w tym momencie prowadzili już 21:3 (mając na koncie m.in. taką akcję, zakończoną przyłożeniem przez Garry’ego Ringrose’a: https://twitter.com/i/status/1601577444497969153). Co prawda Leinster kilkakrotnie tracił piłki w przegrupowaniach, jednak Racing nie potrafił zbudować z tych przechwytów platformy do skutecznych ataków. Drugą połowę paryżanie zaczęli z animuszem, ale choć byli bliscy przyłożenia, swoich szans nie wykorzystali, a w ostatnich dwudziestu minutach kolejne trzy przyłożenia do swego dorobku dorzucili dublińczycy (dwa z nich zdobył Josh van der Flier, uznany niedawno najlepszym rugbystą na świecie). Na pocieszenie Racingowi pozostało przyłożenie Christiana Wade’a w końcówce, ale przegrali z kretesem – Leinster wygrał aż 42:10. Warto zwrócić uwagę, że w składzie Leinsteru pojawił się Cian Healy – panel dyscyplinarny URC uznał, że jego czerwona kartka w meczu z Ulsterem była zbyt pochopna i nie zawiesił Irlandczyka.
Innymi wielkimi markami, które los zestawił ze sobą w pierwszej rundzie rozgrywek, były Munster i Tuluza. Rozgrywany we mgle mecz nieźle zaczęli Irlandczycy – co prawda Joey Carbery nie zdobył punktów z karnego, ale moment później miał na koncie przyłożenie z podwyższeniem. Francuzi wyrównali po punktach zdobytym po świetnym maulu autowym, a do przerwy było 10:10 (kolejnego karnego dorzucił Carbery). W przerwie Ange Capuozzo został zastąpiony przez Lucasa Tauzina i ten ostatni niemal natychmiast po starcie tej części spotkania zdobył przyłożenie po kolejnym maulu autowym, z którym nie poradzili sobie gospodarze, i świetnej asyście Antoine’a Duponta. Francuzi odtąd dominowali na boisku, ale więcej przyłożeń nie zdobyli. Thomas Ramos wykorzystał jedną z dwóch szans z karnego i prowadzili 18:10. Na pięć minut przed końcem Carbery po karnym zmniejszył ich prowadzenie do stanu 18:13, a najlepszy na boisku Dupont zobaczył żółtą kartkę – jednak Munster przewagi liczebnej nie wykorzystał i wynik się już nie zmienił.
Poza tym:
- London Irish przegrali z Montpellier 27:32 (świetny kwadrans w końcówce pierwszej połowy londyńczyków, po którym prowadzili 24:6 – jednak w jego trakcie stracili z czerwoną kartką Agustína Creevy’ego, a potem zaczęli tracić przyłożenia; Creevy moment przed opuszczeniem boiska zanotował asystę w fantastycznej akcji: https://twitter.com/i/status/1601320133288349696);
- w innym angielsko-francuskim starciu scenariusz odwrotny: Gloucester wygrał z Bordeaux 22:17, choć do 75. minuty przegrywał (po pierwszej połowie było 5:17, ale w drugiej połowie goście nie zdobyli ani jednego punktu, a od 60. minuty gospodarze zaczęli powrót do meczu);
- Clermont pokonało jedyną południowoafrykańską drużynę grającą w ten weekend w Champions Cup w Europie, Stormers, 24:14 (do przerwy 3:14, ale po przerwie tylko gospodarze punktowali; 14 punktów z kopów zdobył Jules Plisson);
- obrońcy pucharu, La Rochelle, wysoko pokonali Northampton Saints 46:12 (zwycięstwo w imponującym stylu: po 50 minutach na tablicy wyników było 46:0, a dopiero w ostatnich 10 minutach, podczas gry w przewadze, Saints uratowali honor);
- Castres uległo Exeter Chiefs 12:27 (przed meczem najwięcej mówiło się o staraniach Francuzów aby zmienić jego godzinę – mecz nakładał się na ćwierćfinałowe spotkanie Anglii z Francją w piłkarskich mistrzostwach świata; na boisku w przyłożeniach 0:4);
- Sale Sharks wygrało z Ulsterem 39:0 (to miał być jeden z hitów kolejki, tymczasem widzieliśmy niezwykle bolesną porażkę belfastczyków – ekipa z Manchesteru całkowicie zdominowała gości; ci ostatni swoją drogą mieli poważne problemy z pojawieniem się na czas w Manchesterze);
- Saracens wrócili do Champions Cup wygrywając z Edynburgiem 30:26 (emocji tu nie brakowało: do 50. minuty to Szkoci przez większość czasu prowadzili, potem londyńczycy zyskali 11 punktów przewagi, ale w końcówce mimo osłabienia po żółtej kartce Edynburg zdobył przyłożenie i zostały mu już tylko cztery punkty straty – moment później jednak został na boisku w trzynastkę i nie zdołał zmienić wyniku; swoją drogą Edynburg zagrał bez Darcy’ego Grahama, który z powodu kontuzji może pauzować aż do wiosny);
- walijski rodzynek w Champions Cup, Ospreys, zaczął swoją turniejową przygodę od porażki 17:23 z mistrzami Anglii, Leicester Tigers (zacięty mecz, Walijczycy prowadzili do przerwy, a w drugiej połowie też zagrozili rywalom; ozdobą spotkania była ta akcja Anthony’ego Watsona: https://twitter.com/i/status/1602014889215549440; Walijczycy nie tylko przegrali, ale stracili kontuzjowanego George’a Northa).
Cieszy, że coraz więcej rugby można oglądać w Polsce. Niedawno do swojej oferty sieć Viaplay włączyła mecze ligi URC (po wykupieniu PremierSports), a w ten weekend okazało się, że do pokazywania europejskich pucharów wrócił Polsat Sport.
European Rugby Challenge Cup
Druga europejska pucharowa liga jak zwykle nie przyciąga większej uwagi (a wiele francuskich klubów ją raczej lekceważy, koncentrując się na walce ligowej). Tutaj też wystartowały pierwszy raz w historii ekipy z Południowej Afryki (Lions z URC i wyrzuceni z tej ligi Cheetahs). I tu chyba też najciekawiej było w Południowej Afryce – w Johannesburgu, gdzie Lions grali z walijskimi Dragons. W tym meczu wymieniano cios za cios: w pierwszej połowie padło pięć przyłożeń, a jedno więcej mieli na koncie goście, którzy prowadzili 24:17. W drugiej połowie dwa szybkie przyłożenia z rzędu zdobyli gospodarze (oba po ciekawych akcjach zaliczył Edwill van der Merwe) i wyszli na 7-punktowe prowadzenie. Po 60 minutach Dragons wyrównali i w tym momencie wynik stanął. Obie drużyny miały szanse na przeważenie szali na swoją korzyść: Walijczycy nie wykorzystali 10 minut gry w przewadze, Sam Davies spudłował drop goala na dwie minuty przed końcem (swoją drogą, od jego pudła z drop goala ten mecz także się zaczął), a z kolei w ostatnim akordzie meczu Jordan Hendrikse spudłował karnego z połowy boiska. Mecz skończył się remisem 31:31 i tylko szkoda, że został rozegrany przy praktycznie pustych trybunach.
Poza tym:
- Stade Français wygrał z Benettonem Treviso 24:14 (w pierwszej połowie tylko karne i prowadzenie Włochów 9:3; w drugiej połowie wreszcie padły przyłożenia, a paryżanie odwrócili losy meczu);
- Perpignan przegrało z Bristol Bears 5:19 (wszystkie punkty w meczu padły w pierwszej połowie; w drugiej Katalończycy atakowali, ale Anglicy twardo się bronili);
- Pau uległo południowoafrykańskim Cheetahs 16:21 (o zwycięstwie gości zadecydowały dwa karne kopane w ostatnich minutach meczu);
- Bath przegrało z Glasgow Warriors 19:22 (Bath dwukrotnie odrabiało straty i doprowadzało do remisu – na karnego Duncana Weira z końcówki meczu nie zdołało już jednak odpowiedzieć);
- Cardiff upokorzyło czerwoną latarnię ligi francuskiej, Brive, aplikując jej aż 7 przyłożeń i nie tracąc ani jednego punktu – mecz skończył się wynikiem 41:0 (Francuzi zapewne w tym sezonie potraktują Challenge Cup jako kwiatek do kożucha – dla nich absolutnym priorytetem jest walka o utrzymanie w Top 14);
- Connacht pokonał Newcastle Falcons 22:8 (ozdobą meczu było to przyłożenie Adama Byrne’a: https://twitter.com/i/status/1601643218772238336, a przy jedynym przyłożeniu Falcons pokazał się Adam Radwan, fantastycznie chwytając w powietrzu wysoko zawieszoną piłkę);
- Zebre Parma przegrało z Tulonem 21:24 (mimo wszystko niezły występ Włochów, którzy w lidze od dawna tylko przegrywają – tu mocno postraszyli ekipę z Lazurowego Wybrzeża, m.in. wychodząc na prowadzenie po takim przyłożeniu: https://twitter.com/i/status/1601692933345853440; w barwach francuskiej ekipy zadebiutował Dan Biggar, który trafił dopiero ostatni z trzech kopów z podstawki, a jedno z przyłożeń dla Tulonu zdobył przeciwko swoim rodakom weteran Sergio Parisse);
- Scarlets dopełnili niezłego występu walijskich drużyn w Challenge Cup i pokonali wysoko Bajonnę 39:7 (już po 10 minutach było 12:0, ale znowu – prawdopodobnie dla beniaminka ligi francuskiej ważniejsze są jednak występy w Top 14).
World Rugby Sevens Series
W Kapsztadzie rozegrano kolejne dwa turnieje cyklu World Rugby Sevens Series. Mężczyźni spotkali się po raz trzeci w tym sezonie, a kobiety – po raz drugi.
W męskim turnieju już w jednym z pierwszych meczów turnieju mieliśmy ogromną niespodziankę: Hiszpania pokonała 14:10 Nową Zelandię. To jednak nie wystarczyło Hiszpanom do wyjścia z grupy – potem m.in. zremisowali z Kenią 5:5, podczas gdy Nowozelandczycy wygrali oba swoje spotkania i to oni wraz z Argentyną awansowali do ćwierćfinału. Inną sensację sprawił Urugwaj, czyli tegoroczny beniaminek serii: w swoim drugim grupowym meczu pokonał Irlandię. Co więcej, awansował do ćwierćfinału dzięki zwycięstwu nad Japonią, a Irlandczykom pozostała tylko walka o dziewiąte miejsce w turnieju. Podobny los spotkał zwycięzców cyklu z poprzedniego sezonu, Australię – w ostatniej akcji straciła przyłożenie, które kosztowało ją porażkę z Wielką Brytanią, a w ostatnim meczu grupowym ze Stanami Zjednoczonymi w ostatniej akcji doprowadziła przyłożeniem do wyrównania, ale do zwycięstwa brakło skutecznego podwyższenia. Z kompletem zwycięstw fazę grupową skończyła tylko jedna drużyna – Południowa Afryka, choć w grupie za rywali miała m.in. Fidżi i Francję.
W ćwierćfinale skończyła się piękna przygoda Urugwaju – napotkał Nową Zelandię i przegrał 0:50. O niespodziankę postarali się za to Amerykanie, którzy pokonali mistrzów olimpijskich, Fidżyjczyków (17:7). Grono półfinalistów uzupełniły Samoa i Południowa Afryka (dzięki punktom z ostatniej minuty pokonała 21:14 Wielką Brytanię). W półfinale Amerykanów nie był już stać na sprawienie niespodzianki i ulegli Nowej Zelandii mimo tak fantastycznej akcji Perry’ego Bakera: https://twitter.com/i/status/1601937060679495685. Natomiast niespodziankę sprawili Samoańczycy, którzy dzięki rzutowi karnemu w dogrywce awansowali do finału kosztem gospodarzy turnieju. A w finale poszli za ciosem i pokonali Nowozelandczyków 12:7 dzięki przyłożeniu z podwyższeniem w ostatniej akcji meczu – to zaledwie czwarty ich triumf turniejowy w historii WRSS, poprzedni odnieśli w 2016, a w finale nie grali od 2019. W meczu o brąz Amerykanie pokonali gospodarzy 22:14. Piąte miejsce zajęło Fidżi.
W klasyfikacji generalnej na prowadzeniu z identyczną ilością punktów Samoa i Południowa Afryka, a po trzy punkty straty mają Nowa Zelandia i Stany Zjednoczone. Mistrzowie olimpijscy z Fidżi chwilowo poza czwórką, która zdobywa awans do kolejnych igrzysk, ale tracą do miejsc premiowanych awansem tylko cztery punkty.
Kobiety spotkały się na turnieju drugi raz w tym roku i tutaj specjalnych niespodzianek w fazie grupowej nie było. Mógł za to podobać się mecz dwóch świetnych ekip, Nowej Zelandii i Fidżi, wygrany przez tę pierwszą ekipę 26:21 (najładniejsza akcja, z Reapi Ulinisau w roli głównej: https://twitter.com/i/status/1601539179187503104 – warto oglądać nawet wtedy, gdy już jest na polu punktowym). Gospodynie, zaproszone do tego turnieju, zaczęły go od dwóch bolesnych porażek z Australią i Irlandią, ale w ostatnim meczu grupowym mocno postraszyły Hiszpanki. Australijki natomiast w meczach grupowych zanotowały fantastyczny bilans punktowy 119:0.
Z ekip, na których dobrych występach nam zależy, w ćwierćfinale ponownie odpadły niestety Brytyjki (przegrały aż 0:38 z Australijkami), ale do czołowej czwórki turnieju awansowały Irlandki po zwycięstwie w zaciętym meczu nad Francuzkami. Amerykanki powtórzyły osiągnięcie swoich kolegów i także pokonały w ćwierćfinale Fidżi. Oprócz tego awans do półfinału wywalczyła Nowa Zelandia po zdecydowanej wygranej nad Kanadą. W półfinale swoje mecze wygrały Nowa Zelandia i Australia (Maddison Levi zaliczyła kolejny swój hat-trick w WRSS) i obie ekipy spotkały się w finale po raz drugi w sezonie – tu po znakomitej pierwszej połowie (16 punktów Tyli Nathan-Wong) tym razem wygrały Nowozelandki, 31:14. Trzecie miejsce zajęły Amerykanki (drugi raz w tym sezonie), a czwarte Irlandki.
W klasyfikacji generalnej na czele Australia i Nowa Zelandia. Mają sześć punktów przewagi nad Stanami Zjednoczonymi, 12 nad Francją i 14 nad Irlandią, która awansowała na miejsce premiowane awansem na igrzyska w Paryżu.
Przy okazji wieści o kolejnym sezonie, w którym cykl ma zostać „przeformatowany”: w nowozelandzkich mediach pojawiły się informacje, że ten kraj będzie pominięty przy rozdziale miejsc rozegrania turniejów WRSS w kolejnym sezonie (turniejów męskich będzie znacznie mniej – z jedenastu ma pozostać ich tylko siedem).
Z kraju
Poznaliśmy nazwisko następcy Dariusza Komisarczuka w Arce Gdynia – został nim Łukasz Szostek, były gracz tego klubu i Ogniwa Sopot, wielokrotny reprezentant Polski, a potem trener drużyn młodzieżowych w Gdyni.
Chris Hitt powołał zawodników na kolejne zgrupowanie reprezentacji Polski zaplanowane w Gdańsku od czwartku. Skład bardzo podobny dla tego, który niedawno spotkał się w Cetniewie, ponownie tylko zawodnicy z klubów krajowych. Nową twarzą jest Kamil Zieliński z Sochaczewa.
W sobotę także w Gdańsku spotka się szeroka kadra reprezentacji Polski kobiet w rugby 7. Szeroka, bo zaproszono na to tę krótką konsultację 21 zawodniczek z czterech klubów (najwięcej oczywiście z Biało-Zielonych Ladies Gdańsk – aż 14).
Biało-Zielone rozbiły bank w wyborach najlepszych sportowców Gdańska roku 2022. Zostały najlepszą drużyną miasta, a Natalia Pamięta i Janusz Urbanowicz zgarnęli indywidualne nagrody dla najlepszego trenera i najlepszego sportowca.
A w sobotę odbyła się w Warszawie gala stulecia polskiego rugby. Odrobinę szkoda, że jubileuszu nie zorganizowano w inny sposób, z szansą na większe uczestnictwo kibiców i szerszy rozgłos – ot, choćby przy okazji jakiegoś meczu reprezentacji Polski. Podoba mi się za to pomysł zebrania pamiątek i informacji o historii polskiego rugby w „wirtualnym muzeum”, o którym napisano na stronie PZR: https://pzrugby.pl/news/aktualnosc/ProjektMuzeumRugby,9038 – byłoby fantastycznie, gdyby jak najwięcej takich informacji było dostępnych w sieci dla przeciętnego miłośnika tego sportu. Marzyłoby mi się też internetowe archiwum „Rugbusia”, chyba jedynego rugbowego czasopisma w naszym kraju.
Ze świata
Trzy spotkania międzynarodowe. Wśród mężczyzn Kajmany pokonały Meksyk 35:14 (do pewnego czasu to cyklicznie powtarzane spotkanie), a Madagaskar zremisował z Reunionem 40:40 (szalony wynik, to spotkanie chętnie bym obejrzał). Z kolei wśród kobiet w pierwszym spotkaniu dwumeczu o mistrzostwo Azji Hongkong pokonał Kazachstan 17:31. Za tydzień rewanż, także w Hongkongu.
Top 14 pauzowała, ale grała druga liga francuska – Pro D2. Solidarne zwycięstwa odniosła dwójka czołowych drużyn: lider z Oyonnax i wicelider z Biarritz. Na trzecie miejsce wysforowało się Mont-de-Marsan, które po kiepskim okresie teraz wciąż zwycięża – tym razem w pokonanym polu pozostawiło drużynę przed tą kolejką będącą na podium, Grenoble. Warte uwagi jest jednopunktowe zwycięstwo Béziers nad Agen, odniesione dzięki karnemu w doliczonym czasie gry, kopniętemu z niemal połowy boiska w padającym deszczu (Agen straciło przez to szansę na trzecie miejsce).
Podobnie w Anglii: kluby Premiership grały w europejskich pucharach, natomiast rozgrywano drugoligowe zawody w Championship. Wygrali swoje mecze niepokonani dotąd Ealing Trailfinders i Jersey Reds, choć ci ostatni mieli trudną przeprawę z Nottinghamem – zwyciężyli 31:22, ale przeważyli dopiero w ostatnim kwadransie meczu. Oba zespoły zwiększyły swoją przewagę nad resztą stawki: solidarnie przegrały cztery kolejne ekipy z tabeli. Trzecie Coventry utrzymało swoją pozycję, ale w tej kolejce uległo Hartpury University. Swoje drugie zwycięstwo w sezonie odniósł beniaminek, Caldy – pokonał trudnego przeciwnika, Cornish Pirates, 15:14.
W Irlandii półmetek miała osiągnąć tamtejsza liga All-Ireland League. Z pięciu spotkań dziewiątej kolejki fazy zasadniczej rozegrano tylko dwa – resztę przełożono z powodu warunków atmosferycznych. Podobny los spotkał finał kobiecej All-Ireland League – spotkanie Blackrock College z Railway Union (obrończyniami tytułu) nie mogło się odbyć z zmrożonego boiska. Mecz przełożono na przyszły tydzień. W męskiej lidze na prowadzeniu Tenerure College, które w ten weekend doznało pierwszej porażki w sezonie (z Young Munster), na drugim miejscu obrońcy tytułu – Clontarf.
W Rumunii tydzień po finale mistrzostw rozegrano decydujące spotkanie o puchar Rumunii. Spotkały się w nim drużyny, które w poprzedni weekend przegrały w meczach o medale – Timișoara (uległa w grze o brąz) zmierzyła się ze Steauą Bukareszt (wicemistrzem kraju). Po dramatycznym meczu stołeczna ekipa wygrała 25:23 – i to mimo że od 60. minuty po czerwonej kartce grała w czternastkę, a chwilę potem została na 10 minut zredukowana do trzynastu graczy. W ostatniej akcji Timișoara (która też już była wtedy na boisku w czternastkę) była o włos od przyłożenia, które dałoby jej puchar. Mecz był ostatnim meczem w karierze legendy rumuńskiego rugby, jednego z nielicznych graczy, który w międzynarodowych spotkaniach przekroczył barierę tysiąca punktów – Florina Vlaicu. Zdobył w tym spotkaniu 13 punktów, ale tuż przed końcem spudłował karnego, który mógł dać jego ekipie zwycięstwo.
Dwie zmiany trenerów na samych szczytach rugbowego świata, na niespełna rok przed Pucharem Świata – ostatnie porażki przypieczętowały los selekcjonerów reprezentacji Walii i Anglii, Wayne’a Pivaca i Eddiego Jonesa. Faworytem do objęcia obu tych ról był Warren Gatland, ale oczywiście dwóch srok za ogon nie mógł chwycić. Ostatecznie wrócił do reprezentacji Walii, którą prowadził do 2019. Natomiast następcą Eddiego Jonesa w kadrze Anglii ma zostać trener mistrza tego kraju, Steve Borthwick (rozmowy z nim i jego klubem są finalizowane, Tigers ponoć zażądali od RFU za zwolnienie trenera z kontraktu aż pół miliona funtów), przez wiele lat asystent Jonesa w reprezentacji Anglii. Pojawiają się informacje o tym, że Borthwick mógłby zabrać ze sobą z Leicester kilku swoich asystentów – to oznaczałoby ogromną rewolucję w klubie. A co dalej z Eddiem Jonesem? Media spekulują, że wróci do Australii, kto wie czy nie do NRL, chce go też zatrudnić francuskie Castres. Póki co pewne, że w maju poprowadzi ekipę Barbarians w meczu na Twickenham przeciwko drużynie World XV (już raz to zrobił, w 2019 przeciwko Fidżi).
Rozważania o zmianie trenera też w Nowej Zelandii, ale tu nie chodzi o gwałtowne ruchy, ale o znalezienie zastępstwa dla Iana Fostera po przyszłorocznym Pucharze Świata. Faworytem mediów jest trener Crusaders Scott Robertson, ale ponoć nie wszyscy w centrali go lubią.
O tym, że w Azji na serio myślą o nowej zawodowej lidze międzynarodowej świadczy filmik wrzucony na Twittera przez szefa federacji z tego kontynentu Qaia Al-Dhalaia. Jednak poza nazwą (Grand League) – absolutne zero konkretnych informacji.
W zmaganiach o awans do rozgrywek Junior World Trophy w kategorii U20 kilka nowych wyników: w Ameryce Południowej kwalifikację zdobyła drużyna Urugwaju po zwycięstwie nad Chile 62:14. W turnieju zwyciężyła Argentyna, która wysoko pokonała obie ekipy (w meczu z Chile niemal pękła setka – było 99:0), ale ta ekipa występuje poziom wyżej, w mistrzostwach świata. Kuriozum natomiast w Azji: do rywalizacji o awans wśród czterech drużyn miała przystąpić Korea Południowa. Okazało się jednak, że World Rugby zmieniło reguły kwalifikowalności zawodników do drużyn (musieli urodzić się nie po 1 stycznia 2003, ale po 14 grudnia 2003 – czyli równe 19 lat przed startem turnieju), czego Koreańczycy nie byli świadomi i okazało się, że większość graczy ich reprezentacji nie może w turnieju wziąć udziału. Inne kraje nie zgodziły się na udział takiej drużyny powołując się na względy bezpieczeństwa i w efekcie Korea wycofała się z turnieju. Zagrają w nim Malezja, Hongkong i Tajwan.
Sbu Nkosi, reprezentant Południowej Afryki, o którego zaginięciu ostatnio informowano, został zlokalizowany po kilku tygodniach w domu swojego ojca. Sam Nkosi poinformował, że nie wytrzymywał presji związanej z zawodowym graniem w rugby.
Wpadka dopingowa w reprezentacji Namibii – w czerwcu, podczas meczów Pucharu Afryki, na dopingu został przyłapany reprezentant tego kraju Desiderius Sethie. Tłumaczył się przepisanym lekarstwem, niezgłoszonym do WR. Ukarano go 3 miesiącami zawieszenia (kara niezwykle symboliczna, skończyła się zanim na stronie WR opublikowano decyzję). Co ciekawe, Namibia z nim w składzie zdobyła kwalifikację na Puchar Świata – i WR w ogóle do tego faktu w swojej decyzji się nie odniosła. Odrobinę to niezrozumiałe, skoro Hiszpanów zdyskwalifikowano za udział nieuprawnionego zawodnika.
Stojący na czele federacji Nowej Zelandii Stewart Mitchell opuści swoje stanowisko wraz z nowym rokiem. Na jego miejsce wybrano pierwszą w historii kobietę: Patsy Reddy. Jej zastępcami będzie kolejna kobieta, Farah Palmer, a także Bailey Mackey.
Także w Nowej Zelandii rozdano nagrody dla najlepszych rugbystów. Najlepszą parą zawodników zostali Ardie Savea oraz mistrzyni świata i zarazem najlepsza zawodniczka tego roku na świecie Ruahei Demant. Trenerem roku został (bez zaskoczenia) trener kobiecej kadry, Wayne Smith.
Z wieści transferowych:
- oficjalnie potwierdzono, że Ronan O’Gara przedłużył kontrakt z La Rochelle – szkoleniowiec francuskiego klubu, ostatnio przymierzany przez media do zajęcia się reprezentacją Anglii, podpisał nową, aż pięcioletnią umowę;
- Gary Gold zwolnił stołek trenera reprezentacji Stanów Zjednoczonych po porażce w kwalifikacjach do przyszłorocznego Pucharu Świata;
- Stade Français oficjalnie ogłosiło transfer od nowego sezonu Joe’go Marchanta z Harlequins;
- w MLR zagra jedna z gwiazd nowozelandzkich siódemek, Kurt Baker – został grającym asystentem trenera w ekipie Old Glory DC.
A na koniec absolutnie wyjątkowa zapowiedź meczu Premiership pomiędzy Harlequins i Bristol Bears – organizowanego co roku przez Quins na stadionie Twickenham Big Game. W roli głównej Joe Marler i misie: https://twitter.com/i/status/1600807411215835142. Bears nie byli dłużni, choć nieco mniej to dopracowane i wysmakowane: https://twitter.com/i/status/1600843929716678657.
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:
Anglia:
- Ethan Sikorski (North Walsham, National League 2 East): cały mecz przeciwko Sevenoaks, wygrany 42:27. Sikorski zdobył dwa przyłożenia (po jednym w każdej połowie), ale North Walsham mimo trzeciego zwycięstwa w sezonie pozostali na przedostatnim miejscu w tabeli.
Francja:
- Quentin Cieslinski (Lavaur, Fédérale 1 – grupa 3): od początku do 50. minuty meczu z Valence-d’Agen, przegranego 12:67. Lavaur nadal przedostanie w swojej grupie;
- Jędrzej Nowicki (Pontarlier, Fédérale 2 – grupa 1): w pierwszym składzie, do 55. minuty meczu z Saint Claude, przegranego 33:45. Pontarlier zachowało szóstą lokatę.
Irlandia:
- Kacper Palamarczuk (Westport, Cawley Cup): w finałowym meczu rozgrywek pucharowych zagrał w wyjściowej piętnastce – jego drużyna przegrała z Connemarą 19:41.
Walia:
- Jakub Małecki (Ebbw Vale, Premiership Cup): w ostatnim meczu fazy grupowej rozgrywek pucharowych zaczął na ławce rezerwowych mecz z RGC, przegrany 17:35. Ebbw Vale zajęło w grupie drugie miejsce, za RGC. Jeśli format rozgrywek pozostał niezmieniony w porównaniu z ubiegłym rokiem, Ebbw Vale awansowało do ćwierćfinału.
Zapowiedzi
Za tydzień w rugbowym świecie między innymi:
- druga kolejka fazy grupowej europejskich pucharów (w Champions Cup m.in. Harlequins zagrają z Racingiem 92, Tuluza z Sale Sharks, Ulster z La Rochelle a Gloucester z Leinsterem; w Challenge Cup m.in. starcia Lions ze Stade Français czy Tulonu z Bath),
- finał Rugby Europe Super Cup (w Tbilisi Black Lion zagra z Tel-Aviv Heat),
- rewanżowe spotkanie dwumeczu o kobiece mistrzostwo Azji (Hongkong – Kazachstan),
- start nowego sezonu ligi japońskiej.
A mnie ciekawi że jakoś tutaj nikt nie ma problemu żeby latać na mecze aż do RPA, podczas gdy lot do Gruzji na Puchar Sześciu Narodów (gdyby ją w końcu zasłużenie do tego pucharu dopuszczono), to za daleko i w ogóle nie opłacalne 🤷
Niedawno do swojej oferty sieć Viaplay włączyła mecze ligi URC (po wykupieniu PremierSports)
Panie puścili tylko jeden mecz a w następnym tygodniu już była tylko premiership
Fakt. Na angielskim są transmisje w rozkładzie na świąteczny weekend, na polskim nie widać…
Pisałem do nich czy jest możliwość na pokazanie więcej meczy z URC ale mnie olali😂
Dzięki za dobrą lekturę i cieszę się, że ekipy z RPA dają radę:)