Nowozelandzkie i australijskie Super Rugby z nowymi zasadami

Ponoć na Litwie zaczęto już grać w rugby, ale to Nowa Zelandia i Australia przyciągają uwagę całego świata. W Nowej Zelandii Super Rugby Aotearoa rusza już za tydzień. W obu tych krajach planowane jest wprowadzenie pewnych zmian w zasadach gry. Transferowy hit tygodnia też jest związany z Nową Zelandią: to wieść o zakontraktowaniu Dana Cartera przez Blues. Na północnej półkuli wieści mniej optymistyczne: we Francji ostatecznie zrezygnowano z dokończenia sezonu, a Anglicy celują we wznowienie rozgrywek w połowie sierpnia.

Drobne

Top 14

Komitet Zarządzający Ligue Nationale de Rugby ogłosił zakończenie rozgrywek Top 14 i Pro D2 w tym sezonie. Nie będzie przyznany tytuł mistrzowski, nie będzie także spadków i awansów zarówno między tymi dwoma ligami, jak i między Pro D2 a Fédérale 1. Decyzja ta musi zostać potwierdzona jeszcze przez Walne Zgromadzenie LNR i Komitet Zarządzający FFR. Jednocześnie ogłoszono plan powrotu do rugby: pozwolono na treningi indywidualne, a cały proces ma trwać około 13 tygodni.

Oprócz tego poinformowano o działaniach mających na celu zmniejszyć skutki kryzysu finansowego dla francuskich klubów zawodowych. Władze ligi zamierzają zaciągnąć pożyczkę gwarantowaną przez państwo, a także dogadały się z telewizją Canal+ w sprawie wypłaty wynagrodzenia za prawa telewizyjne w tym sezonie (z komunikatu wynika, że telewizja zrekompensuje sobie to w dalszym okresie obowiązywania kontraktu).

Hitem transferowym tygodnia jest powrót do Stade Français trenera Gonzalo Quesady, który pracował już w tym klubie do 2017, a od 2018 trenował Jaguares (z którymi dotarł w ubiegłym roku do finału Super Rugby). Pod wodzą Quesady paryska drużyna zdobyła swoje ostatnie mistrzostwo Francji, a zmiany są potrzebne – zakończenie sezonu bez spadków to duże szczęście dla ekipy, która nie mogła wydobyć się z dna ligowej tabeli.

Poza tym do Castres przechodzi z angielskich Harlequins reprezentant Fidżi Semi Kunatani. Skrzydłowy reprezentacji Francji, Vincent Rattes, przenosi się z La Rochelle do Montpellier, gdzie podpisał trzyletni kontrakt. A Pau zwolniło po czterech latach byłego gracza All Blacks, Toma Taylora, który bez zgody klubu opuścił Francję i po zawieszeniu rozgrywek wyjechał do Nowej Zelandii. Ponad 30-krotny reprezentant Francji, filar Bordeaux, Jefferson Poirot ogłosił koniec kariery reprezentacyjnej w wieku 27 lat – chce skupić się na grze w klubie i na rodzinie.

Premiership

Professional Game Board zapaliła zielone światło dla treningów w Premiership i Championship, ale wyłącznie bezkontaktowych, z zachowaniem dystansu między zawodnikami. Bath zamierza zacząć ten etap 15 czerwca. Nie wiadomo jeszcze kiedy będą możliwe treningi obejmujące elementy kontaktowe. Natomiast rządowa agencja HMRC wypowiedziała się w kwestii cięcia wynagrodzeń zawodników i stwierdziła, że po przejściu do drugiego etapu treningów (kontaktowego), płace powinny wrócić do pierwotnej wysokości. Ba, istnieje możliwość, że nawet w pierwszym etapie kluby nie będą miały zgody na cięcia płac – wszystko zależy od sposobu organizacji zajęć.

Władze Premiership ogłosiły, że planowany termin wznowienia rozgrywek ligi to 15 sierpnia. Sezon ma być dokończony, choć w skróconej formule, a ostateczna decyzja o jego kształcie nie została jeszcze podjęta. Daily Mail zwrócił przy tej okazji uwagę na problemy, jakie mogą spotkać Saracens i Newcastle Falcons. Saracenom, którzy po tym sezonie będą zdegradowani do Championship, teoretycznie mogą się nałożyć na siebie kalendarze dokańczanego sezonu Premiership i nowego Championship (tutaj obecny sezon nie będzie wznowiony, a zatem nowy może zacząć się wcześniej – choć też istnieją wątpliwości, czy warto będzie grać na pustych stadionach, gdy nie ma sensownych pieniędzy z kontraktu telewizyjnego), a do tego dochodzi jeszcze Champions Cup, gdzie we wrześniu mają grać w ćwierćfinale przeciwko Leinsterowi. Z kolei Newcastle Falcons, którzy awansują z Championship, prawdopodobnie bardzo długo poczekają na pierwszy mecz, bo nowy sezon Premiership wystartuje z opóźnieniem. A to poważny problem finansowy.

Kluby Premiership przyjęły jednogłośnie wszystkie rekomendacje z raportu lorda Mynersa, dotyczące doprecyzowania zasad związanych z limitem wynagrodzeń dla zawodników. To jednak dopiero pierwszy krok, a teraz należy przystąpić do opracowywania szczegółowych regulacji. A diabeł może tkwić w szczegółach, np. w sposobie realizacji rekomendacji dotyczącej przeglądu zasad dotyczących zawodników, których wynagrodzenia są wyłączone z limitu.

Gloucester traci nie tylko trenera, ale także dyrektora rugby, Davida Humphreysa, który był ostatnio odpowiedzialny za znalezienie nowego szkoleniowca. Po dziewięciu latach spędzonych w Saracens łącznik młyna Ben Spencer (uczestnik ostatniego Pucharu Świata) podpisał trzyletni kontrakt z Bath. Polski akcent: Adam Korczyk przedłużył na kolejny sezon swój kontrakt z Ealing Trailfinders (gra tam od stycznia).

Super Rugby

Zapowiedziano zmiany w regułach gry, które będą obowiązywać w Super Rugby Aotearoa. Nie chodzi tu o epidemiczne propozycje World Rugby, tylko o coś zupełnie innego. Nowozelandczycy chcą ograniczyć remisy. W przypadku rezultatu remisowego po 80 minutach będzie dogrywka: maksymalnie 10 minut, gra do „złotego” punktu. Druga zmiana to złagodzenie skutków czerwonych kartek: po dwudziestu minutach od odesłania zawodnika z boiska skład drużyny będzie mógł zostać uzupełniony (nowym zawodnikiem, nie tym odesłanym). Trzecia zmiana to konieczność szybszego rozgrywania elementów związanych z szarżą: odłożenia piłki i odtoczenia się szarżującego. Z nich wszystkich tylko trzecia trafia mi do przekonania, choć rozumiem też argument dotyczący tego, że czerwona kartka może zdecydować o wyniku meczu – tym niemniej chyba łagodzenie sankcji to nie najlepsza droga. A remisy czasami bywają sprawiedliwe 🙂

Super Rugby Aotearoa zyskała jeszcze jeden element, który przyciągnie widzów: Blues zakontraktowali na te rozgrywki legendę rugby Dana Cartera. Carter przez wiele lat grał dla Crusaders, jednak przez ostatnie pięć lat grał na półkuli północnej: najpierw we Francji, potem w Japonii. W Blues spotka się z obecną gwiazdą All Blacks, Beaudenem Barrettem.

I jeszcze jedna dobra informacja z Nowej Zelandii: w tym kraju epidemia została właściwie zduszona i rozgrywki przyciągną widzów nie tylko przed telewizory, ale i na stadiony. Dziś obniżono stopień zagrożenia epidemią do poziomu, w którym możliwe jest zapełnienie trybun.

Wyjątkowo złośliwy okazał się trener reprezentacji Anglii, Eddie Jones. Podczas wywiadu w telewizji Sky zapytano go, co sądzi o nowozelandzkich drużynach Super Rugby. Odpowiedział (w luźnym tłumaczeniu): „Ach. Macie tak wielu młodych graczy. Nie wiem, jak wy to tam robicie. A właściwie wiem. Bo macie trzy największe akademie na świecie: Fidżi, Samoa i Tonga”. Powiedziane ze śmiechem, ale bardzo złośliwe, bo i chyba prawdziwe…

O możliwej zmianie reguł mówi się też w Australii. Podobno w Super Rugby AU zostanie wprowadzona testowana przez World Rugby reguła „50:22” (aut przyznawany jest drużynie atakującej, jeśli piłka wyjdzie po koźle w aut na połowie rywali po kopie z własnego pola 22 m lub gdy wyjdzie po koźle w aut na polu 22 m rywali po kopie z własnej połowy). Inna planowana zmiana ma dotyczyć postępowania w przypadku przyłożenia obronnego: wykop piłki miałby następować nie zza linii 22 m, ale zza linii bramkowej (z pola punktowego). Mowa jest także o włączeniu takiej zasady dotyczącej czerwonych kartek, jak zapowiedziana w Super Rugby Aotearoa. Do tego dochodzi planowana nowinka techniczna, czyli zegar odmierzający czas rozpoczęcia młyna.

Powoli pojawiają się sygnały o odchodzeniu zamorskich zawodników z Sunwolves, których przygoda z Super Rugby definitywnie się skończyła. Wśród nich jest informacja o byłym reprezentancie Anglii i Lwów, Benie Te’o, który postanowił zmienić kody i grać w rugby league w składzie Broncos (australijska liga NRL). Wraca poniekąd do korzeni, bo przed ośmiu laty właśnie z Broncos przeszedł do Leinsteru.

Coraz więcej sygnałów wskazujących na możliwość zmian w Super Rugby w przyszłości. Południowoafrykański tygodnik Rapport poinformował o rozmowach franszyz z tego kraju z Pro14 i wskazał konkretne daty przejścia do tej ligi (najpóźniej w 2023, ale możliwy jest już 2021). Z kolei federacja argentyńska miała przekazać graczom Jaguares informację, aby przyjmowali kontrakty w innych klubach, jeśli mają taką możliwość. Wśród pierwszych, którzy opuszczają ten okręt jest wspomniany powyżej trener ekipy, Gonzalo Quesada.

A przy okazji – federacja południowoafrykańska ogłosiła wyniki finansowe za 2019. Osiągnęła kilkumilionowy zysk, który zapewne pozwoli złagodzić skutki obecnego kryzysu. Na dodatek w przyszłym roku ma w perspektywie imprezę przynoszącą naprawdę duże pieniądze: British & Irish Lions.

Ekstraliga

Adam Mauks, dobrze zorientowany w pomorskich sprawach, przekazał na Mojej stronie rugby informację, że w Trójmieście zamierzają zacząć grać już 20 czerwca. Co prawda bez publiczności i na razie bez większego celu (choć może turniej zostanie uznany za kwalifikację do planowanego Pucharu Polski – podobny turniej miałyby rozegrać też Juvenia, Pogoń i Budowlani Lublin), ale mimo to fajnie, że granie się zacznie. I może nawet będzie dało się je gdzieś obejrzeć.

Redaktor Mauks wymienił trzy drużyny trójmiejskie, bez Arki Rumia, o której pierwotnie też wspominano w kontekście takiego turnieju. Ale tę nieobecność tłumaczy inna nowina. W zielonogórskich mediach pojawiła się informacja, że także 20 czerwca ruszają z powrotem rozgrywki I ligi.

Szczerze mówiąc spodziewałem się, że pierwsze wrócą siódemki, w tej sytuacji będą musiały poczekać. Do kiedy?

Major League Rugby

W ubiegłym tygodniu ogłoszono oficjalnie nazwę klubu z Dallas, który będzie trzynastą drużyną MLR w przyszłym sezonie. Będą grać pod szyldem Dallas Jackals. Co ciekawe, ekipa z Dallas miała być wśród drużyn, które zapoczątkowały MLR, zatrudniła nawet wówczas trenera Mike’a Forda (który stał się bohaterem mediów w ostatnim tygodniu z powodu kłótni o powody porażki Anglii na Pucharze Świata w 2015).

Nie milkną echa ogłoszenia wejścia do MLR LA Giltinis – w mediach pojawiły się głosy wskazujące na problem poważniejszy niż tylko nazwa i logo. Wygląda na to, że Adam Gilchrist będzie kontrolować dwa kluby w lidze, co jest raczej kiepskim pomysłem – daje możliwość pewnych manipulacji. Zresztą, nawet i w kontekście nazwy głosy są poważne – owszem, nie można odmówić pewnych skojarzeń rugby z alkoholem, ale tutaj mamy do czynienia z krokiem raczej niezgodnym z kulturą rugby. Autorzy pomysłu zasłaniają się zamiarem wprowadzenia na rynek bezalkoholowej wersji drinku.

A już za tydzień ma odbyć się pierwszy w historii MLR draft dla zawodników z amerykańskich college’ów. Co ciekawe, nie są do niego dopuszczeni kandydaci z kanadyjskich uczelni.

A swoją drogą, Amerykanie mimo kłopotów finansowych, wciąż myślą o zorganizowaniu Pucharu Świata w 2027 lub 2031. Potencjał komercyjny Stanów Zjednoczonych powoduje, że jest to opcja realna. Jednak decyzja w tej sprawie zostanie prawdopodobnie przesunięta na 2022.

Mecze towarzyskie

W Australii i Nowej Zelandii nie tylko szykują się do wznowienia rozgrywek ligowych, ale także poważnie myślą o jesiennych test meczach. W Australii myślą o zorganizowaniu skróconych The Rugby Championship w całości rozgrywanych w tym kraju. Oprócz tego planowana jest czteromeczowa seria Bledisloe Cup czyli spotkań All Blacks i Australii (po dwa mecze w każdym kraju). Z kolei w Nowej Zelandii myślą cały czas o rozegraniu jesienią testów zaplanowanych na lipiec, a także o meczach z reprezentacją wysp Pacyfiku.

W Europie planem awaryjnym na wypadek braku możliwości konfrontacji z ekipami z południa jest turniej z udziałem uczestników Pucharu Sześciu Narodów, rozgrywany w formacie mecz i rewanż (takie samo rozwiązanie jako awaryjne jest też możliwe w 2021), choć w sobotę Daily Mail napisał też o jesiennym święcie rugby w Londynie z udziałem uczestników Pucharu Sześciu Narodów, Afryki Południowej i Japonii.

Powoli trwają przymiarki do przyszłorocznego składu Lwów. Mający ich poprowadzić trener Warren Gatland wskazał, że najbardziej prawdopodobnym kapitanem ekipy jest gracz Saracens, Maro Itoje.

Inne

Martin Anayi, prezes Pro14, zapytany w wywiadzie dla Gazzetta dello Sport o możliwość wprowadzenia do ligi trzeciej franszyzy z Włoch, wspomniał o planach Rugby Europe stworzenia klubowych rozgrywek europejskich dla krajów z zaplecza 6 Narodów. Wymienił Gruzję, Hiszpanię, Niemcy i Rumunię, a jako możliwą datę startu podał 2021.

Rugby Afrique ogłosiła anulowanie wszystkich oficjalnych rozgrywek zaplanowanych w bieżącym roku. Dotąd żadna inna kontynentalna organizacja nie zdecydowała się na tak drastyczny krok. Nie jest wykluczone, że w przypadku łagodniejszego rozwoju epidemii w Afryce odbędą się jakieś towarzyskie zawody. Z kolei w Azji ogłoszono anulowanie oficjalnych rozgrywek na razie do końca września.

Na liście bestsellerów książkowych w zakresie rugby znajdują się wspomnienia Bena Mercera, Fringes: Life on the Edge of Professional Rugby. Nie jest to historia z gry na poziomie elit – autor grał w niższych ligach Anglii i Francji. W recenzji w brytyjskim BBC podkreślony jest zwłaszcza kontrast w brutalności gry między tymi dwoma krajami. Ponoć we Francji, gdy dojdzie do jakiejś awantury na boisku, kamerzyści odwracają kamery, aby złagodzić wymiar późniejszych kar dla zawodników. Ciekawe, co na takie dictum Francuzi…

Zapowiedzi

Tego działu dawno w „szponach” nie było, a jego powrót budzi wyjątkową radość. Inna sprawa, że póki co zapowiedź jest tylko jedna, a mecze dwa. Rusza Super Rugby Aotearoa. W sobotę o siódmej rano naszego czasu Highlanders grają przeciwko Chiefs, a w niedzielę o piątej rano naszego czasu starcie braci Barrettów czyli Blues kontra Hurricanes (te godziny spotkań mają być zresztą stałe dla turnieju). W pierwszym meczu faworytem są goście, w drugim trudniej o takie wskazanie, bo obie drużyny świetnie radziły sobie przed zawieszeniem rozgrywek (w bezpośrednim starciu na początku marca górą byli Blues). Ale wszelkie przewidywania po tak długiej przerwie są trochę jak wróżenie z fusów.

O innych ligach: Rumunia

Rumunia to dwunasty i ostatni na razie kraj opisywany w tym cyklu (mamy komplet krajów z Pucharu Sześciu Narodów oraz Rugby Europe Championship). Trzymiesięczna posucha się kończy, wyżej pojawiły się już zapowiedzi, więc wracamy do poprzednich priorytetów. Do cyklu opisującego inne ligi być może uda mi się jednak od czasu do czasu wrócić.

Rugby w Rumunii pojawiło się jeszcze przed I wojną światową dzięki bardzo bliskim związkom kulturalnym tego kraju z Francją. Młodzi wyjeżdżali na studia do Paryża, a stamtąd przywozili nie tylko wiedzę, ale także i zamiłowanie dla popularnego tam sportu. W 1919 reprezentacja zagrała pierwszy mecz międzypaństwowy, a w 1924 wystąpiła na Igrzyskach Olimpijskich. Potrzebowała czterech dni w trzeciej klasie aby dotrzeć na miejsce, przegrała wysoko oba mecze (z Francją i Stanami Zjednoczonymi), ale wywiozła z Paryża brązowe medale (startowały tylko trzy drużyny). W 1931 powstała federacja, która w 1934 została jednym z członków-założycieli FIRA, a w 1936 wzięła udział w pierwszym ogólnoeuropejskim turnieju organizowanym przez tę instytucję.

Po drugiej wojnie światowej mimo komunizmu rugbowa Rumunia nie popadła w izolację. W 1954 przyjechała tu walijska Swansea i przywiozła na Zachód bardzo dobrą opinię o tutejszych rugbystach, co zaowocowało licznymi kontaktami sportowymi ze światem Zachodu. Rumuni świetnie się w nich prezentowali, na początku lat 60. dwukrotnie pokonali Francję. Stawali na podium w niemal każdej edycji Pucharu Narodów organizowanego od 1965 przez FIRA (tylko raz im się nie udało w 1985). Wygrywali tę imprezę trzykrotnie, za każdym razem pozostawiając w pokonanym polu Francję. Szczyt to chyba koniec lat 80, gdy pokonali także Walię i Szkocję. Jeszcze w 1990 Rumunia pokonała Francję w Auch 12:6 (a rok później w Bukareszcie Szkocję), ale zmiany ustrojowe spowodowały kryzys wywołany brakiem funduszy.

Reprezentacja zaczęła przegrywać z rezerwami Francji i z Włochami, których wcześniej pokonywała. Gdyby Puchar Pięciu Narodów został poszerzony do sześciu parę lat wcześniej, zapewne to Rumunia byłaby faworytem do dołączenia do stawki, ale w 1995 to Włosi byli atrakcyjniejsi sportowo i finansowo. Rumunia jednak nadal liczyła się w rozgrywkach na zapleczu elity, turnieje FIRA wygrywała w ciągu ostatnich 20 lat pięciokrotnie, a poza podium znalazła się w tym okresie tylko dwukrotnie, w tym w 2018, po aferze z nieuprawnionymi zawodnikami z wysp Pacyfiku. Afera ta przerwała też pasmo regularnych występów w Pucharze Świata i Rumunów zabrakło w Japonii. Wcześniej w ośmiu występach odnieśli sześć zwycięstw. Ten sezon był nieszczególny: oprócz absencji na Pucharze Świata Rumuni w REC, na kolejkę przed końcem, zajmują ostatnie miejsce, choć wciąż zwycięstwo nad Belgią może dać podium.

Pierwszym klubem rugby w tym kraju był założony w 1910 w Bukareszcie Tennis Club Român (Rumuński Klub Tenisowy). To właśnie ten klub zdobył pierwsze mistrzostwo kraju w 1914 (podobnie jak we Francji – o pierwszy tytuł walczyły tylko dwie drużyny, obie ze stolicy). Rok temu tytuł mistrzowski przyznano po raz setny. W lidze bardzo długo zdecydowanie dominowały drużyny z Bukaresztu – pierwsza ekipa spoza stolicy zagrała na najwyższym poziomie rozgrywek dopiero w 1939, a pierwszy raz tytuł mistrzowski trafił gdzie indziej dopiero w 1972. Spośród 12 drużyn sięgających po tytuł, dziewięć jest z Bukaresztu, spośród 100 tytułów w stolicy pozostało aż 82. Rekordzistą jest Steaua z 24 na koncie, za jej plecami Dinamo z 16 i Grivița z 12. Najstarszy klub Rumunii, RCT, zdobył 9 mistrzostw, przy czym ostatnie jeszcze przed II wojną światową. Inna sprawa, że w ostatnich 10 sezonach to dwie drużyny spoza Bukaresztu zdominowały rozgrywki: Timișoara Saracens i Știința Baia Mare. Obie zdobyły w tym okresie po pięć mistrzostw, a w sumie każda z nich ma po sześć. Podobny dorobek ma poza Bukaresztem też Farul Constanța.

Sto pierwsza edycja rozgrywek, noszących obecnie nazwę SuperLigi, została przerwana z powodu epidemii po ośmiu kolejkach sezonu zasadniczego (spośród czternastu zaplanowanych). W lidze brało udział siedem drużyn (przed sezonem rozwiązano ósmą, CSM z Bukaresztu). Formuła przewidywała sezon ligowy (każdy z każdym, mecz i rewanż) oraz play-off w modelu francuskim: ćwierćfinały dla drużyn z pozycji 3–6, potem półfinały, w których zwycięzcy ćwierćfinałów mierzą się z drużynami z pozycji 1 i 2, a następnie finał. Rok wcześniej, gdy w lidze grało osiem drużyn, zorganizowano odrębne play-off dla lepszej czwórki i play-out dla gorszej. Do momentu przerwania sezonu zdecydowanie dominowali obrońcy tytułu, Știința Baia Mare, mający komplet zwycięstw. Drugie miejsce zajmowała Steaua Bukareszt, a trzecie Timișoara Saracens. Reszta stawki nieco już od tej trójki odstawała, a ostatnie miejsce zajmowali z zaledwie jednym punktem Tomitanii z Konstancy. Już wiadomo, że nie tylko względy sportowe będą decydowały o składzie ligi w kolejnym sezonie: niedawno ogłoszono rozwiązanie sekcji rugby (a także siatkarskiej) przez superligową Glorię Buzău.

Plany na przyszłość Rumuni mają nietypowe. Wciąż liczą na ukończenie obecnego sezonu, być może zaczynając na nowo grę dopiero we wrześniu. Oczywiście w ograniczonym już do sześciu ekip składzie. W przyszłym sezonie awansowałyby do ligi dwie drużyny z drugiego poziomu, a sezon zostałby rozegrany w formule wiosna–jesień. Federacja ponoć ma pomysł zorganizowania obozu w lecie dla dużej grupy zawodników z ligi.

Drugi poziom ligowy nosi nazwę Divizia Națională de Seniori. W tym sezonie rywalizowało tu osiem drużyn. Na tym poziomie pojawiają się pierwsze drużyny z Mołdawii, nieobecnej na najwyższym poziomie rozgrywek (choć jeszcze niedawno w elicie grała Politehnica z Jass), ale nie wiodą tu prymu: Bucovina z Suczawy i RC Gura Humorului także z Bukowiny zajmują dwa ostatnie miejsca, jedynie Bârlad jakoś sobie radzi i zajmował czwarte miejsce. Drużyny rozegrały zaledwie połowę z zaplanowanej fazy ligowej (7 z 14 spotkań – runda jesienna skończyła się w listopadzie, wiosenna miała zacząć się w kwietniu) i na prowadzeniu była z kompletem zwycięstw siedmiogrodzka Știința Petroșani, zaś za jej plecami z podobnym dorobkiem punktowym były CSM Galați (czyli po naszemu Gałacz) i CS Năvodari spod nadmorskiej Konstancy.

Jeszcze niedawno poniżej DNS mieliśmy trzeci poziom noszący nazwę Divizia A. Przestał jednak istnieć w 2018. Postanowiono wówczas połączyć go z DNS w jeden poziom, liczący 12 drużyn podzielonych na dwie grupy. Jednak już w sezonie 2018/2019 z tych 12 drużyn pozostało tylko 9. Wygląda więc na to, że liczbowo liga rumuńska wygląda ubożej od polskiej – stan na dzień dzisiejszy to zaledwie 14 drużyn. Jednak warto zwrócić uwagę, że w kilku najlepszych klubach z elity w gruncie rzeczy można już mówić o profesjonalizmie, a Timișoara Saracens niedawno wzięli udział w Challenge Cup (choć pewnie zapamiętany będzie przede wszystkim komplet wysokich porażek i walkower z powodu opadów śniegu w rumuńskim mieście).

Swoją drogą, ciekawym przypadkiem jest klub Spartan Oradea, który kilkanaście lat temu opuścił rumuńską ligę (grał wówczas na trzecim poziomie) i przyłączył się do węgierskiej. Granica krajów biegnie w pobliżu Oradei, zapewne koszty były niższe, a szanse na sukces większe. Jednak i ten eksperyment nie przetrwał.

W Rumunii mamy też rozgrywki pucharowe. W tym sezonie w Pucharze Rumunii brały udział drużyny SuperLigi, podzielone w fazie wstępnej na dwie grupy. Ich zwycięzcy zagrali mecz finałowy jeszcze w listopadzie ubiegłego roku: Steaua Bukareszt pokonała Timișoara Saracens 22:19.

Kobiece piętnastki w Rumunii istniały. Wszak reprezentacja przed kilkunastu laty wystąpiła kilkakrotnie na arenie europejskiej. Nie ma jednak śladu po piętnastkowej lidze w tym kraju. W siódemkach Rumunki grały w zeszłym roku na drugim poziomie rozgrywek organizowanych przez Rugby Europe, zajęły w nich drugie miejsce i awansowały poziom wyżej. W tym roku więc powinny mierzyć się z Polkami.

Dodaj komentarz