Dobry i zły początek krakowskich igrzysk

Witam serdecznie Państwa z trybun Stadionu im. Henryka Reymana… Wróć, to nie transmisja na żywo, ale „szpony” dziś faktycznie wędrują w eter w sporej mierze napisane właśnie na arenie zmagań polskich drużyn w czasie Igrzysk Europejskich. Znalazł się jednak czas na napisanie także kilku słów o finale Super Rugby Pacific, mistrzostwach świata w kategorii U20 czy siódemkowym graniu w innych zakątkach świata.

Igrzyska Europejskie / Reprezentacje Polski w rugby 7

Na stadionie Wisły w Krakowie ruszyły wczoraj turnieje rugby 7 w ramach Igrzysk Europejskich. Ich stawką są nie tylko medale tej imprezy, ale też coś, co jest jeszcze cenniejsze – awans do igrzysk olimpijskich w Paryżu, który wywalczą zwycięzcy obu turniejów (drugie i trzecie drużyny pojadą natomiast do Monako zagrać w barażu międzykontynentalnym o ostatnie miejsce na największej sportowej imprezie świata).

Liczyliśmy oczywiście na nasze reprezentantki, które nieźle pokazały się niedawno w Algarve i dzięki tamtemu dobremu wynikowi miały całkiem niezły układ przeciwniczek grupowych. Niestety, nadal grały bez Karoliny Jaszczyszyn, a na dodatek brakło innej zawodniczki wyrastającej na jedną z liderek drużyny – Ilony Zaiszliuk (przed imprezą mówiło się o braku polskiego obywatelstwa, potem jednak brakło jej w składzie, mimo że była awizowana i polski paszport podobno dostała).

Polki zaczęły od meczu z najsłabszymi z grupowych przeciwniczek – Turczynkami. Pierwsze chwile meczu spędziły na połowie rywalek, ale bez piłki w rękach (nawet własny młyn zmarnowały). Ale po świetnej interwencji Katarzyny Paszczyk w obronie wynik otworzyła piękną indywidualną akcją Sylwia Witkowska, chwilę potem skrzydłem pomknęła Anna Klichowska, a potem padały kolejne przyłożenia: po kopie Julii Druzgały sprintem pokazała się Małgorzata Kołdej, błąd rywalek wykorzystała Natalia Pamięta, kolejne 5 punktów zdobyła Paszczyk i do przerwy było 33:0. W przerwie Janusz Urbanowicz wpuścił zmienniczki i choć Turczynki zawzięcie walczyły o honorowe przyłożenie, nie sprawiły większego zagrożenia, a Polki dorzuciły kolejne punkty do swego dorobku (Julianna Schuster, Martyna Wardaszka, Hanna Maliszewska) i wygrały 50:0.

W drugim meczu zadanie było trudniejsze – rywalkami były Portugalki, które wcześniej minimalnie wygrały z Niemkami. I znów na początku były dwie minuty, gdy to rywalki miały piłkę w rękach, ale na swojej połowie. Nasze zawodniczki wreszcie zmusiły je do błędu i siedem punktów na swoje konto zapisała Natalia Pamięta. A potem było już tylko lepiej: kolejne przyłożenia zdobyły Anna Klichowska i Małgorzata Kołdej (obiegając rywalkę skrzydłem). Dopiero pod koniec połowy Polki wypuściły rywalki ze swojej połowy, ale wyprowadziły jeszcze kontrę i przyłożenie dorzuciła Sylwia Witkowska – do przerwy było 26:0. W przerwie znów mieliśmy sporo zmian, a po przerwie Portugalki nabrały wiatru w żagle. Nie zdobyły jednak punktów, ale ponieważ większość tej części spotkania Polki się broniły, wynik się już nie zmienił. Choć pod sam koniec świetna kontra Julii Druzgały niemal dała sukces.

Poza tym po pierwszym dniu: w grupie A po dwie wygrane mają Brytyjki (chyba faworytki turnieju) i Czeszki, w grupie C podobny dorobek mają Hiszpanki i Belgijki, natomiast w „polskiej” grupie B po jednej wygranej mają na koncie Portugalki i Niemki. Polki są pewne awansu do ćwierćfinału, ale czekamy na więcej.

Męski turniej interesował nas nieco mniej – Polacy w nim grali, ale to etap nauki, a nie walki o najwyższe laury, jeden z pierwszych turniejów w mocno odmłodzonym składzie i z nowym trenerem. I na dodatek w fazie grupowej z mocnymi przeciwnikami. Już pierwsze starcie, z jedną z czołowych drużyn świata, Irlandią (z Jordanem Conroy’em, Terry’m Kennedy’m czy Markiem Roche’m w składzie), pokazało nam miejsce w szeregu: o meczu przegranym aż 0:66 nie ma wiele do pisania. Seryjnie przegrywane wznowienia, dziury w obronie, właściwie bez piłki w rękach, a im dalej, tym było gorzej. Niewiele lepiej było w spotkaniu z Niemcami (dostającymi szansę w WRSS) – przegraliśmy 0:47, a dopiero w końcówce dłużej mieliśmy piłkę na połowie rywali.

W grupie A prowadzi z dwoma zwycięstwami Irlandia, w grupie B po dwie wygrane mają Hiszpania i Gruzja, a w grupie C dominują Wielka Brytania i Portugalia.

Super Rugby Pacific

Na wyprzedanym do ostatniego miejsca FMG Stadium Waikato w Hamiltonie rozegrano finał Super Rugby Pacific. Miejscowi Chiefs, najlepsza drużyna fazy zasadniczej, mierzyli się z rywalem z Wyspy Południowej, Crusaders, którzy od 2017 wygrywali wszystko co mogli (wyjątkiem był tylko turniej Super Rugby Trans-Tasman w 2021 – gdy mimo kompletu zwycięstw w fazie zasadniczej nie awansowali do finału). W sezonie zasadniczym Chiefs dwukrotnie Crusaders pokonali. W decydującym meczu sezonu jednak górą znowu byli Crusaders. Last dance Scotta Robertsona, który po niesamowitych siedmiu latach w Christchurch odchodzi przejąć reprezentację Nowej Zelandii, miał po zwycięstwie dosłowny wymiar – jak zwykle po triumfie w Super Rugby „Razor” zaprezentował wygibasy na murawie boiska (choć tym razem część show skradł mu Richie Mo’unga, zresztą też żegnający się z Crusaders).

Emocji nie brakło. Pierwsze punkty zdobył dla Crusaders Richie Mo’unga z karnego. Crusaders przeważali, rywale darowali im karne, ale wynik się nie zmieniał. Chiefs przetrwali bez szwanku 10 minut osłabienia po żółtej kartce Antona Linerta-Browna (zresztą niezwykle szczęśliwej – zachowanie zarówno sędziego Bena O’Keefe’a jak i TMO było tu co najmniej zaskakujące), a potem zdobyli pierwsze przyłożenie w meczu i wyszli na prowadzenie 10:3. Chwilę potem jednak znów zostali na boisku w czternastkę (tym razem za linię boczną powędrował Luke Jacobson) i Crusaders bezlitośnie to wykorzystali – zdobyli dwa przyłożenia (Codie Taylor po maulu autowym, a potem Richie Mo’unga) i do przerwy było 10:15. Początek drugiej połowy przyniósł kolejną zmianę na prowadzeniu – przez 10 minut 10 punktów (w tym chyba najładniejsze przyłożenie meczu: https://twitter.com/i/status/1672520115957399553) zdobyli Chiefs i teraz to oni mieli pięć oczek przewagi. I taki wynik utrzymywał się bardzo długo, choć Chiefs byli bliscy zwiększenia przewagi (sędzia po TMO unieważnił ich przyłożenie). Zmiana nastąpiła dopiero w ostatnich minutach meczu – po bardzo długim okresie presji Crusaders na połowie Chiefs, żółtą kartkę zobaczył kapitan tych ostatnich Sam Cane, a Codie Taylor wyrównał wynik zdobywając swoje drugie przyłożenie w tym meczu (znów po maulu; swoją drogą wygrał dzięki temu statystykę graczy z największą liczbą przyłożeń w tym sezonie). Mo’unga podwyższył dając dwa punkty przewagi Crusaders, Damian McKenzie (swoją drogą, jeden z najlepszych graczy na boisku) zmarnował szansę odzyskania przez Chiefs przewagi nie wykorzystując bardzo dalekiego karnego, a ostatnim akordem meczu było przypieczętowanie przez Mo’ungę z karnego zwycięstwa Crusaders – wygrali ostatecznie 25:20.

Z kraju

Ostatnim akcentem ligowych rozgrywek piętnastek w kraju był mecz grupy play-out I ligi. Legia Warszawa podejmowała Hegemona Mysłowice i pokonała go 29:17, m.in. dzięki hat-trickowi przyłożeń rwacza Saby Charaiszwiliego. Dzięki temu Legia zapewniła sobie 6 miejsce w łącznej klasyfikacji I ligi i byt na tym poziomie, a Hegemon dopełnił kompletu ligowych porażek (jedynym wyjątkiem był walkower za mecz z Arką Rumia) i zajął ostatnie miejsce, które powinno oznaczać spadek do II ligi.

W Łodzi rozegrano ostatni, trzeci turniej z cyklu mistrzostw Polski juniorów w rugby 7. Zmian w generalnej klasyfikacji nie przyniósł – w finale, podobnie jak w dwóch poprzednich, Budowlani Łódź pokonali Juvenię Kraków (tym razem 24:12). Dla łodzian to piąty w historii i drugi z rzędu tytuł mistrzowski w tej kategorii. A brązowe medale zgarnęli Budowlani Lublin po zdobytym po raz drugi trzecim miejscu w turnieju. Ich główni rywale do tego miejsca, Arka Gdynia, na finałowym turnieju się nie pojawili. W czołówce znalazła się także druga krakowska drużyna – czwarte miejsce w turnieju i klasyfikacji ogólnej zajęła Nowa Huta RK. W sumie sklasyfikowano dziewięć drużyn, z czego pięć uczestniczyło w komplecie turniejów.

W tym sezonie pozostał już tylko jeden komplet medali do rozdania – w kategorii kadetów (U16) w rugby 7. O podium mistrzostw Polski rozstrzygnie turniej w ramach Ogólnopolskiej Olimpiady Młodzieży zaplanowany za dwa tygodnie w Rudzie Śląskiej, w ten weekend natomiast turniejami w Poznaniu i Łodzi zakończyły się kwalifikacje do finałowego wydarzenia sezonu. W obu grupach swoją dominację potwierdzili zwycięzcy pierwszych turniejów: Lechia Gdańsk i Orkan Sochaczew.

No i na koniec wieść o książce, o której od dawna się mówiło, a która wreszcie przeszła w wymiar realny. Pojawiła się biografia Andrzeja Kopyta, człowieka o niezwykle bogatej rugbowej (i nie tylko) biografii. Ponoć jest do kupienia pod stadionem Wisły w Krakowie – będę dzisiaj szukać.

Ze świata

W podkapsztadzkich miejscowościach Paarl i Stellenbosch ruszyły mistrzostwa świata w rugby w kategorii U20 (wróciły po trzyletniej przerwie spowodowanej pandemią). 12 drużyn i sporo emocji. W grupie A spacerek mieli Francuzi, którzy rozgromili Japończyków aż 75:12. Nadspodziewanie ciekawie było za to w drugim meczu, w którym Nowa Zelandia grała z najsłabszą ekipą ostatniego młodzieżowego Pucharu Sześciu Narodów – Walią. Bardzo nieoczekiwanie to Walijczycy do przerwy prowadzili 19:5 – po stracie przyłożenia zaczęli grać bardzo dobrze, wykorzystywać błędy rywali i zdobyli trzy przyłożenia. Po przerwie All Blacks wzięli się do roboty i z kolei oni wyszli na prowadzenie 27:19. Jednak w końcówce znów Walijczycy ruszyli do ataków. Tuż przed upływem 80. minuty zdobyli przyłożenie (zresztą powtarzane dwukrotnie – pierwsze sędzia unieważnił po TMO, więc Walijczycy maula powtórzyli i ten sam zawodnik zdobył pięć punktów bliżej bramki, dzięki czemu powtórzone podwyższenie tym razem był trafione) i zrobiło się tylko 27:26. Jednak szansy na kolejne punkty zawodnicy z Europy już nie dostali – wznowienie piłki wygrali Nowozelandczycy i wykopali piłkę za boisko.

W grupie B dwa bardzo interesujące mecze. Australia grała z Fidżi i mecz niezwykle długo był na styku. W 55. minucie Australia prowadziła 29:27 i straciła z czerwoną kartką jednego z graczy. W ciągu kolejnych 10 minut Fidżyjczycy zdobyli 10 punktów i mieli osiem punktów przewagi, ale mimo liczebnej przewagi tego prowadzenia do końca nie dowieźli. Fidżyjczycy opadli z sił, Australijczycy w ostatnim kwadransie zdobyli 17 punktów i wygrali 46:37. Jeszcze ciekawiej było w starciu Anglii z Irlandią – zdobywcy wielkiego szlema w ostatnim Pucharze Sześciu Narodów U20, Irlandczycy, zdobywali przyłożenia, ale Sam Prendergast długo pudłował z podwyższeń (choć zapisał na swoje konto też przyłożenie, znakomitą asystę z przekopu w narożnik boiska i kilka świetnych akcji w obronie). W drugiej połowie po serii trzech przyłożeń wyszli na prowadzenie 34:24, ale w ostatnich minutach Anglicy odrobili straty, a Irlandczycy natomiast zostali osłabieni po czerwonej kartce (ukarany nią Hugh Cooney chyba sam najbardziej ucierpiał z powodu swojego zagrania). I skończyło się remisem 34:34.

W grupie C chyba najspokojniej. Argentyńczycy pokonali Włochów 43:15, a gospodarze turnieju wygrali z Gruzją 33:23. W tym drugim spotkaniu były jednak emocje – na kwadrans przed końcem Gruzini (którzy przecież ostatnio grali jak równy z równym z Anglikami) przegrywali tylko dwoma punktami.

W Anglii poznaliśmy mistrza kobiecych rozgrywek Premier 15s – pierwszy raz w historii w finale zagrała ekipa Gloucester Hartpury. Była gospodarzem tego meczu i z tej okazji jej zawodniczki postanowiły zmienić nazwę stadionu w Gloucester z Kingsholm na Queensholm. Bardzo adekwatnie – dość komfortowo pokonały Exeter Chiefs 36:19 i zostały mistrzyniami Anglii. Swoją drogą, to pierwszy przypadek w historii, gdy tytuł mistrzyń Anglii trafia poza Londyn.

Z kolei w finale południowoafrykańskiego Currie Cup grały ekipy Cheetahs i Pumas. Ubiegłoroczni mistrzowie, Pumas, nie zdołali obronić tytułu – Cheetahs wygrali 25:17 i wznieśli trofeum po raz siódmy w historii. Ich lider, Ruan Pienaar właśnie przedłużył kontrakt z Cheetahs o rok, co oznacza, że będzie grał po tym, jak wybije mu czterdziestka. Zwycięzcami niższego poziomu, First Division, została drużyna Boland Cavaliers. Zanosi się na to, że ta ekipa będzie miała nowych właścicieli, którzy przymierzają się do budowy silnej ekipy, gotowej walczyć z najlepszymi w Południowej Afryce.

W Stanach Zjednoczonych w ten weekend rozegrano półfinały konferencji Major League Rugby. Na zachodzie Seattle Seawolves wygrali z Houston SaberCats 37:26 (w finale zagrają z San Diego Legion). Na wschodzie natomiast obrońcy mistrzowskiego tytułu, New York Ironworkers, ulegli waszyngtońskiej drużynie Old Glory DC 33:37 (stołeczna drużyna przeważyła szalę na swoją stronę w drugiej połowie; zagra w finale konferencji z bostońskimi New England Free Jacks).

W siódemki o kwalifikacje olimpijskie grano nie tylko w Krakowie, ale także na Mauritiusie. No, to w zasadzie były afrykańskie prekwalifikacje – walczono o awans do właściwego turnieju kwalifikacyjnego. W stawce było 12 drużyn, a awans do dalszego etapu rozgrywek wywalczyły ekipy Algierii, Nigerii (w finale Algieria wygrała 24:5) oraz Wybrzeża Kości Słoniowej (w meczu o trzecie miejsce pokonało Ghanę 28:10). Ghańczycy zresztą zmarnowali prezent od losu otrzymany w ćwierćfinale – prowadzili 22:19 z Senegalem i w momencie upływu regulaminowego czasu przegrali własny młyn. Senegalczyk, który wznawiał grę z rzutu wolnego zamiast wyprowadzić jeszcze jedną akcję, która mogłaby zmienić wynik meczu, ku rozpaczy swoich kolegów wykopał piłkę w aut…

Jeszcze jedna podobna do krakowskiej impreza zaczęła się w niedzielę w mieście San Salvador – stolicy Salwadoru. Trwają tam Igrzyska Ameryki Środkowej i Karaibów, w ramach których po raz czwarty w historii rozgrywane są turnieje rugby 7. Faworytami zmagań są ekipy z Kolumbii (obie zdobywały złote medale na dwóch poprzednich edycjach imprezy) – w pierwszych trzech meczach zwyciężały i są w tym momencie jedynymi drużynami z kompletem zwycięstw. W stawce jest sześć drużyn kobiecych i siedem męskich.

Kolejne wieści na temat składów treningowych przed Pucharem Świata. Fabien Galthié do kadry Francji powołał m.in. kilku doświadczonych graczy, którzy ostatnimi czasy zaliczali rozbrat z reprezentacją – są to Brice Dulin, Baptiste Serin i gnębiony w ostatnich latach kontuzjami Arthur Vincent. Jest czterech potencjalnych debiutantów: Thomas Laclayat z Oyonnax (beniaminka Top 14), Paul Boudehent z La Rochelle, a także dwóch zawodników kadry U20 (Emilien Gailleton z Pau i Louis Bielle-Biarrey z Bordeaux). Nie ma natomiast Emmanuela Meafou, na którego Francuzi liczyli, ale który zbyt mieszka jest w tym kraju. Z kolei Steve Borthwick uzupełnił kadrę Anglii o zawodników, których kluby przegrały w półfinałach Premiership (bardzo licznie reprezentowane – ośmiu graczy z dawnego klubu Borthwicka, Leicester Tigers, w tym Dan Cole i Ben Youngs, oraz siedmiu z Northampton Saints, w tym Courtney Lawes). Bardzo ciekawy jest skład chilijski: na 46 graczy tylko trzech pochodzi z zagranicy, a aż 43 z drużyny Selknam. Nie umywa się Urugwaj, gdzie w takiej samej liczbie zawodników z Peñarolu pochodzi 29 (do tego grupka z reprezentacji siódemek). W składzie Namibii kilku zawodników znanych nam z polskich boisk – wciąż w Polsce grający Danco Burger i Pieter Steenkamp, a także Pieter Diergaardt, który przewinął się jesienią w Krakowie.

Eddie Jones powołał kadrę Australii na nadchodzące The Rugby Championship. Na pewno cieszy się, że może skorzystać z pięciu, a nie tylko trzech graczy z klubów zagranicznych – oprócz „pewniaków” (Quade Cooper, Marika Koroibete, Will Skelton) w tym gronie znalazł się potencjalny debiutant, Ritchie Arnold na co dzień grający w Tuluzie. Z kolei do sztabu Springboks na TRC dołączył czołowy południowoafrykański sędzia Jaco Peyper – Rassie Erasmus ściągnął go po tym, jak odmówił mu Nigel Owens.

Odbyło się losowanie fazy grupowej kolejnego sezonu europejskich pucharów. W Champions Cup uwagę zwraca grupa 4, w której znalazły się same tegoroczne potęgi (La Rochelle, Stade Français, Leicester Tigers, Stormers, Leinster Rugby, Sale Sharks – wszyscy w tym roku grali fazach play-off swoich lig, większość w finałach, a La Rochelle i Leinster spotkali się w finale ubiegłorocznego Champions Cup). To poniekąd efekt braku podziału na koszyki – tylko mistrzów lig i La Rochelle wyodrębniono do osobnego koszyka, pozostałych 20 drużyn nie było podzielonych. Ciekawie jest też w grupie 2, gdzie los zetknął m.in. Tuluzę, Racing 92, Harlequins i Ulster. W Challenge Cup siłą rzeczy aż tak buzujących zestawień w grupach nie ma, ale na pewno warto zwrócić uwagę na grupę 3, gdzie zapewne nikt odpuszczać nie będzie (a są tam drużyny, które liczą na odbicie po poprzednim słabym sezonie – Clermont, Gloucester, Edynburg, Scarlets). Niestety, nadal nie wiemy, kim będą dwie drużyny zaproszone do tego turnieju. Gruzini wciąż liczą na to, że będzie wśród nich Black Lion – do poczytania wypowiedzi trenera reprezentacji i prezesa federacji: https://www.cityam.com/georgia-rugby-bosses-we-deserve-place-in-challenge-cup-more-than-anyone/ (także w temacie odcięcia się elity od słabszych drużyn przez World League oraz o Pucharze Sześciu Narodów).

Zanosi się na to, że Antoine Dupont w najbliższym sezonie nie będzie grał w barwach Tuluzy (a może nawet nie zobaczymy go też w Pucharze Sześciu Narodów). Najlepszemu rugbyście świata z 2021 marzy się występ na igrzyskach olimpijskich i dogaduje ze swoim klubem w sprawie odpuszczenia kolejnego roku, aby mógł trenować z siódemkową reprezentacją Francji.

Z Walii dobiegła kolejna informacja o przymiarkach do ograniczenia liczby profesjonalnych drużyn – po pogłoskach dotyczących likwidacji jednej z drużyn, połączenia Scarlets i Ospreys, przejęcia Ospreys przez londyńskich Ealing Traiflinders, teraz mowa jest o wstępnych rozmowach na temat połączenia Cardiff i Ospreys. Od jakiegoś czasu mówi się też o powołaniu nowej półzawodowej ligi, do której weszłoby 10 spośród 14 drużyn Premiership. Tymczasem federacja zaakceptowała rekomendowane przez World Rugby zmiany przepisów dotyczące wysokości szarży – mają obowiązywać przez dwa najbliższe lata na każdym poziomie krajowych rozgrywek.

World Rugby ogłosiło już wszystkie miejsca, w których w tym roku będą rozegranie pierwszej turnieje poszczególnych poziomów WXV – nowych ogólnoświatowych rozgrywek kobiecych piętnastek. Wcześniej już podano, że elita zagra w Nowej Zelandii, a drugim poziom w Kapsztadzie. Ostatnio natomiast poinformowano, że najniższy, trzeci poziom, swoje spotkania rozegra w Dubaju. Eliminacje do WXV wciąż trwają.

W piątek rozpoczął się w Londynie proces wytoczony RFU, WRU i World Rugby przez ponad 200 byłych rugbystów, którzy obwiniają organy zarządzające rugby o uszkodzenia mózgu.

Z wieści transferowych:

  • Jonathan Sexton, najlepszy gracz świata z 2018, oficjalnie potwierdził odejście na emeryturę po Pucharze Świata we Francji;
  • były trener Fidżi Vern Cotter ma zostać nowym szkoleniowcem Blues.

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:

Australia:

  • Brandon Olow (Perth Bayswater RUC, Premier Grade w Zachodniej Australii): zagrał całe mecz przeciwko ekipie Palmyra, zremisowany 29:29 (wyciągnięty ze stanu 3:26). Bayswater pozostało piąte w tabeli.

Zapowiedzi

Dziś i jutro wciąż grają siódemki w ramach Igrzysk Europejskich na stadionie im. Henryka Reymana w Krakowie (podobnie uczestnicy igrzysk środkowamerykańskich w Salwadorze).

A nadchodzący weekend to chyba najspokojniejszy rugbowy weekend roku. Ligowe rozgrywki już się praktycznie skończyły, a międzynarodowe mecze rozgrzewkowe przed Pucharem Świata ruszą dopiero za dwa tygodnie. W czwartek zobaczymy drugą kolejkę meczów grupowych mistrzostw świata w kategorii U20 w Południowej Afryce, a w weekend finały konferencji w Major League Rugby i finał niemieckiej Bundesligi.

1 komentarz do “Dobry i zły początek krakowskich igrzysk”

Dodaj komentarz