Do Paryża przez Monako

Nie udało się reprezentantkom Polski w rugby 7 wygrać turnieju rugby na Igrzyskach Europejskich. W finale imprezy zdecydowanie lepsze okazały się Brytyjki. Cieszy jednak, że Polki (mimo braku Jaszczyszyn i Zajszliuk) pozostawiły po sobie dobre wrażenie, a zdobyte srebrne medale dały przepustkę do jeszcze jednej szansy na wyjazd do Paryża. Na świecie zwraca uwagę 6:0 w starciach Europy z resztą świata w drugiej kolejce fazy grupowej mistrzostw świata U20.

Igrzyska Europejskie / Reprezentacje Polski w rugby 7

Na początku tygodnia w Krakowie kończyli rywalizację rugbyści w turnieju igrzysk europejskich, stanowiącym kwalifikacje do igrzysk olimpijskich w Paryżu. Piękna okazja dla polskich kibiców, która pewnie szybko się nie powtórzy.

Nasze panie w drugim dniu turnieju dokończyły demolowania rywalek grupowych – starły się z Niemkami, które niedawno wysoko pokonały w ćwierćfinale turnieju w Algarve. I zaczęły ostro – już w pierwszej minucie świetnym przełamaniem szarży i samotnym rajdem Katarzyny Paszczyk. Parę minut później Polki znakomicie otwarły skrzydło i po pięć punktów popędziła Małgorzata Kołdej. Wznowienia nam nie wychodziły, ale rywalki były wypychane w aut, a po nich rozwijały się ataki naszej drużyny. W pierwszej połowie Kołdej skompletowała hat-tricka – raz po lewej, raz po prawej i do przerwy było 24:0. Druga połowa, w której znów trener Urbanowicz dokonał wielu roszad w składzie, zaczęła się od wygranego wznowienia i podobnie jak pierwsza – od przyłożenia w pierwszej minucie Paszczyk. Potem nasze zawodniczki oddały inicjatywę Niemkom, które kilka minut naporu zakończyły wreszcie przełamaniem i przyłożeniem. To były jednak honorowe punkty – pod koniec spotkania znów zobaczyliśmy przyłożenia Polek (Martyna Wardaszka i Klaudia Respondek), które wygrały mecz 43:7 i pewnie awansowały z pierwszego miejsca w grupie do ćwierćfinału.

W ćwierćfinale rywalkami Polek były Włoszki. Nasze zawodniczki zaczęły od mocnych wejść (Natalia Pamięta, Małgorzata Kołdej, potem Katarzyna Paszczyk), ale Włoszki za każdym razem zdołały je ostatecznie powstrzymać i odepchnąć. Dopiero po kilku minutach ich obrona pękła: najpierw Kołdej pomknęła prawym skrzydłem, a chwilę potem piłkę przejęła Julia Druzgała, a znakomicie przez obronę przedarła się myląc rywalki Pamięta. Co prawda potem mimo powrotu Kołdej Włoszki zdobyły przyłożenie, ale jeszcze przed przerwą Pamięta świetnie znalazła drogę z połowy boiska i do przerwy było 19:5. Zaledwie pół minuty po przerwie Polki znakomicie rozprowadziły rywalki, które zostawiły mnóstwo miejsca na naszym lewym skrzydle i kolejne przyłożenie zdobyła Kołdej obsłużona przez Paszczyk. Znów mieliśmy sporo zmian w zespole, Włoszki mocno przycisnęły, ale kolejne punkty padły łupem naszych zawodniczek – po świetnym odzyskaniu piłki przez Annę Klichowską, 95-metrowy rajd przeprowadziła Julianna Schuster. W końcówce Polki straciły dwa przyłożenia, gdy otwierały rywalkom prawą stronę boiska, ale to już nie zagroziło awansowi do półfinału – nasze zawodniczki wygrały 33:15.

W innym ćwierćfinale niespodziankę sprawiły Czeszki, które wyeliminowały z turnieju Hiszpanki, stałą ekipę World Rugby Sevens Series. I we wtorek w południe właśnie z Czeszkami Polki grały o wejście do finału turnieju. Pamiętaliśmy porażkę ze Stellenbosch, ale wpadki nie powtórzyliśmy. Początek na połowie rywalek, ale odrobinę nerwowy. I dopiero po wygranym aucie wrzucanym przez Czeszki Małgorzata Kołdej obiegła rywalki po prawej stronie boiska. A chwilę potem padły kolejne przyłożenia: Anny Klichowskiej po presji po wznowieniu i sprincie przy linii, i Sylwii Witkowskiej po świetnym przejściu linii obrony przez Julię Druzgałę. Czeszki weszły na naszą połowę dopiero na sam koniec pierwszej części spotkania i do przerwy było 15:7. Drugą połowę od świetnego przeboju zaczęła Katarzyna Paszczyk, ale punktów nie było. Kolejne pięć minut to zacięta walka na połowie rywalek, które próbowały wyjść spod presji. I gdy wreszcie trochę odepchnęły Polki od pola punktowego, straciły piłkę i przyłożenie zdobyła Witkowska. A chwilę potem bezpańską piłkę opanowała Julianna Schuster i dorzuciła kolejne pięć oczek. Ostatecznie Czeszki w tej części spotkania ani razu nam nie zagroziły i Polki wygrały mecz 29:7.

W finale rywalkami naszych pań były faworytki turnieju – Brytyjki. Ich droga do finału została okraszona niecodzienną sytuacją – w pierwszej połowie półfinału trzeba było przerwać mecz na ponad godzinę (płachta zasłaniająca scenę na południowej trybunie stadionu została poderwana przez wiatr, osiadła na czubkach słupów i sytuację ratowali gigantycznym bosakiem strażacy). Swoją drogą na boisku też było ciekawie – w pierwszej połowie Belgijki dwukrotnie wychodziły na prowadzenie, dopiero po przerwie Brytyjki rozstrzygnęły mecz na swoją korzyść. Mecze finałowe oglądały pełne trybuny udostępnione dla kibiców (cóż, przed samą sesją finałową sprawdzałem serwis biletowy z myślą o zabraniu córki i biletów nie było) czyli 4 tysiące ludzi. Pięknie brzmiał Mazurek Dąbrowskiego i doping dla naszych dziewczyn. Te zaczęły z werwą, ale dwie minuty ataku w polu 22 m rywalek skończyły się zamiast punktami, to stratą i pogonią Małgorzaty Kołdej za Emmą Uren – piękną i skuteczną, ale Brytyjka po szarży wstała i pierwsze punkty położyła. W tej połowie Polki już nie wyszły ze swojej połowy (poza jednym autem po karnym, zresztą przegranym) – za to jeszcze raz Uren uciekła Kołdej, a tuż przed przerwą rywalki zdobyły trzecie przyłożenie i było 0:19. Drugą połowę Polki znów zaczęły nieźle, ładnym zespołowym atakiem, ale kończąca go Katarzyna Paszczyk została dogoniona przez rywalki. Niestety chwilę potem przy akcji rywalek to ona popełniła błąd, który skończył się żółtą kartką. Dwie minuty liczebnej przewagi rywalki wykorzystały bezbłędnie zdobywając dwa kolejne przyłożenia i ustalając wynik na 33:0.

Cóż, wynik finału trochę smutny, ale występ Polek generalnie na plus. Pięć wygranych spotkań, drugie miejsce, w które mogliśmy wątpić po porażkach z Belgijkami czy Czeszkami na początku sezonu, awans do międzykontynentalnego barażu, który za rok zagramy w Monako… Tam nie będzie Hiszpanek (odpadły w ćwierćfinale), Belgijek (sensacyjnie pokonanych przez Czeszki w meczu o brąz) – ale silnych rywalek nie braknie (będą zapewne albo Chiny, albo Japonia, do tego Czeszki, które właśnie pokazały, jak bardzo są groźne i będą miały przed sobą rok na dalszy rozwój). Cóż, igrzyska olimpijskie to wielkie marzenie naszych zawodniczek i pozostaje tylko życzyć im, aby Monako przyniosło szczęście.

Niestety, występ panów podobnie pozytywnych emocji nie przyniósł. Po dwóch bardzo wysokich niedzielnych porażkach grupowych z Irlandią i Niemcami, poniedziałek przyniósł kolejną – i kolejną bez zdobytych punktów, a nawet właściwie bez stworzenia zagrożenia dla rywali (0:50, przy czym w końcówce straciliśmy punkty nawet grając z przewagą jednego gracza). Pierwsze przyłożenie w turnieju Polacy zdobyli dopiero w czwartym spotkaniu – w półfinale zmagań o miejsca 9–12 mierzyli się z rosnącymi ostatnio w siłę Litwinami (w ich składzie znalazł się m.in. mistrz Polski z Tytanem Gniezno, Kęstutis Karbauskas). Niestety, mimo prób ataków w pierwszej połowie, do przerwy nasi zawodniczy przegrywali 0:19. Jednak na początku drugiej połowy najpierw przyłożenie zdobył Santiago Brzeziński po akcji Mateusza Kolasa, a potem Bartłomiej Sadowski po ładnym zespołowym rozegraniu. Niestety, kolejne punkty znowu zdobywali Litwini i nasza drużyna przegrała 10:33. Polakom pozostał zatem tylko mecz o przedostatnie, jedenaste miejsce w turnieju, w którym przeciwnikiem byli Rumuni (także mający dotąd komplet porażek na koncie). I wreszcie jakiś mecz naszym panom zaczął się po ich myśli – dwa przyłożenia zdobyte (jedno po ładnej, szybkiej akcji zespołu zakończone przez Santiago Brzezinskiego, potem Daniela Trybusa) i było 14:0. Jednak Rumuni na początku drugiej połowy doprowadzili do remisu. Na szczęście Polacy wykorzystali okres gry z przewagą liczebną i Michał Łaszcz ponownie dał nam prowadzenie. W ostatniej akcji co prawda Rumuni odpowiedzieli, ale brakło im skutecznego podwyższenia i to Polska wygrała 21:19.

Wśród panów złote medale zdobyli Irlandczycy, którym w tym turnieju nie zagroził właściwie nikt, a w finale ograli Wielką Brytanię 26:12. Oprócz Brytyjczyków do Monako pojadą Hiszpanie, którzy w meczu o brąz rozgromili Portugalczyków.

Z kraju

Przed rozgrywkami Ekstraligi zaczynają pojawiać się informacje o roszadach personalnych. Pogoń Siedlce pożegnała się ze swoim gruzińskim łącznikiem młyna, Mamuką Czanczibadze. Z kolei Budowlani Lublin ogłosili, że przychodzący do ich klubu Stanisław Powała-Niedźwiecki nie tylko będzie tam powoli kończyć karierę na boisku, ale także zastąpi Andrzeja Kozaka na stanowisku trenera pierwszej drużyny.

Pojawiły się też propozycje ewentualnych zmian w Ekstralidze ze strony dyrektora sportowego PZR Jose Gorrotxategi. Kilka mi się podoba, m.in. sugestia przejścia na system bonusów używany w REC (co będzie oznaczało mniejszą liczbę i zarazem większe znaczenie bonusów ofensywnych, przyznawanych w przypadku zdobycia trzech przyłożeń więcej od rywali). Niepokoją pomysły na limit obcokrajowców – choć rozumiem motywy, to obawiam się, że powiązanie liczby obcokrajowców z liczbą drużyn młodzieżowych w klubie oraz ich limity meczowe na poszczególnych pozycjach mogą prowadzić do sporego zamieszania i powiększenia liczby spraw przy zielonym stoliku.

Z tego samego materiału wynika też, że Posnania rozważa możliwość przystąpienia do gry w kolejnym sezonie w I lidze.

Trenerzy siódemkowych kadr narodowych powołali reprezentacje na nadchodzące turnieje Rugby Europe Sevens. Wśród kobiet nie ma rewolucji, ale brakuje Katarzyny Paszczyk, natomiast na liście pojawiają się Karolina Jaszczyszyn (od dłuższego czasu niegrająca z powodu kontuzji) i Ilona Zajszliuk (której nie było na boisku w Krakowie, a szkoda). W gronie panów zmian w porównaniu do poprzednich dwóch turniejów więcej, m.in. pojawił się spory zaciąg z Juvenii Kraków z Arturem Fursenko na czele. Znamy też przeciwników w fazach grupowych: panie zagrają ze świetnymi Irlandkami, a także Portugalkami i Włoszkami. Panowie zmierzą się na początek z walczącą o awans do Championship Ukrainą, a ponadto z Łotwą i Bułgarią. A w tych siódemkowych zmaganiach zobaczymy nie tylko nasze reprezentacje, ale także sędziego Adriana Pawlika, którego czeka wyprawa do Hamburga na turnieje grupy Championship.

Ze świata

Najciekawsze zdarzenia w rugbowym świecie mają ostatnio miejsce pod Kapsztadem, gdzie odbywają się mistrzostwa świata w kategorii U20. W tym tygodniu grano w czwartek, w intensywnych opadach deszczu, i był to dzień triumfu Europy – we wszystkich sześciu meczach europejskie drużyny pokonały rywali z innych zakątków świata.

W grupie A dwie dość wysokie wygrane. W hicie kolejki Francja pewnie pokonała Nową Zelandię 35:14 (najwyższa porażka All Blacks w historii tej imprezy), na początku drugiej połowy prowadząc już 28:0. Błysnął zdobywając dwa przyłożenia niemal 150-kilowy Pasolo Tuilagi, który w pierwszym meczu Francji nie mógł zagrać z powodu kłopotów z wizą (najlepsze momenty tego gracza z tego meczu: https://youtu.be/ZHQOo4OiU7k, w mediach społecznościowych okrzyknięto już go Obeliksem). Kłopoty mieli Walijczycy w meczu z Japonią – zaczęli od prowadzenia 10:0, ale pierwszą połowę przegrali 15:19. Na początku drugiej jeden z Japończyków zobaczył czerwoną kartkę (w zasadzie żółtą, podwyższoną przez TMO do czerwonej) – na kwadrans przed końcem Walijczycy wyszli na jednopunktowe prowadzenie, a w kilku ostatnich minutach przypieczętowali wygraną trzema przyłożeniami (wygrali 41:19). W tabeli na czele niepokonana Francja, a po jednej wygranej na koncie mają Walia i Nowa Zelandia (Europejczycy mają jednak o dwa punkty bonusowe więcej).

W grupie B pewne wygrane drużyn z Europy. Irlandczycy co prawda do przerwy prowadzili z Australią tylko jednym oczkiem, ale w drugiej połowie nie pozwolili rywalom z antypodów zdobyć ani jednego punktu i wygrali 30:10. Minusem jest na pewno kolejna w tym turnieju czerwona kartka dla irlandzkiego gracza (w samej końcówce meczu), a kilka innych zagrań graczy z zielonej wyspy wzbudziło kontrowersje (przed komitetem dyscyplinarnym stanie dwóch z nich). Z kolei Anglicy nie dali szans Fidżyjczykom i wygrali 53:7. W tabeli na czele Anglia i Irlandia, które mają po osiem punktów.

W grupie C najciekawiej. Włosi odnieśli pierwsze w historii i całkowicie zasłużone zwycięstwo nad gospodarzami turnieju, Południową Afryką – 34:26. Furorę robi w sieci filmik nie z najlepszej akcji, ale z mowy motywacyjnej kapitana włoskiej reprezentacji: https://twitter.com/i/status/1674454947155390478. Choć na to przyłożenie Damiana Markusa dla RPA też warto spojrzeć: https://twitter.com/i/status/1674441145642889216. W drugim spotkaniu Gruzini pokonali Argentyńczyków i to bez straty ani jednego punktu – 20:0. Tu stawka jest niezwykle wyrównana i wszystkie drużyny mają po jednym zwycięstwie – ostatnia kolejka zapowiada się tu niezwykle ciekawie.

A stan boisk po drugiej kolejce rozgrywek w Paarl był taki, że organizatorzy postanowili, że całą trzecią kolejkę rozegrają w Stellenbosch.

W seniorskim rugby po dłuższej przerwie wróciła Pacific Four Series – w Brisbane Nowozelandki (z sześcioma debiutantkami w składzie) rozgromiły Australijki 50:0, odnosząc nad rywalkami zza Morza Tasmańskiego 24. zwycięstwo z rzędu.

Zebrała się reprezentacja Rosji – z planów meczów z rywalami z Południowej Afryki póki co nic nie wyszło, ale zagrała z rosyjskimi Barbarians (głównie albo wyłącznie drużyną z obcokrajowców występujących w tamtejszej lidze). Rosja przegrała 14:57.

W Stanach Zjednoczonych rozegrano finały konferencji Major League Rugby. Oba dość jednostronne. Na wschodzie New England Free Jacks nie dali żadnych szans waszyngtońskim Old Glory DC – po 20 minutach prowadzili 15:0, na 10 minut przed końcem 25:0 i dopiero wtedy honorowe punkty zdobyli goście. Ostatecznie bostończycy wygrali 25:7. Na zachodzie San Diego Legion pokonało dwukrotnych mistrzów ligi, Seattle Seawolves, 32:10. Punktowanie w tym spotkaniu zaczął od drop goala Ma’a Nonu, legenda nowozelandzkiego rugby. W finale w Chicago zmierzą się zatem dwie bez wątpienia najlepsze ekipy tego sezonu. Żadna z nich mistrzostwa ligi jeszcze nie zdobyła.

W ten weekend poznaliśmy mistrza niemieckiej Bundesligi – trzeci raz z rzędu (a dziewiąty w historii) została nim ekipa SC Frankfurt 1880, która w finale wygrała z SC Neuenheim 30:16. Frankfurtczycy przeszli przez sezon niepokonani, notując tylko jeden remis w fazie zasadniczej (na wyjeździe z Neuenheimem). W lidze zdecydowanie dominuje grupa południowo-zachodnia – to stąd pochodziło trzech spośród czterech półfinalistów ligi, a ostatni raz mistrzostwo w ręce ekip z północnego wschodu trafiło aż 18 lat temu.

W Salwadorze podobnie jak w Krakowie – we wtorek rozegrano finałowe mecze turnieju rugby 7 podczas Igrzysk Ameryki Środkowej i Karaibów. Złote medale zgarnęły drużyny Kolumbii, powtarzając sukces z dwóch poprzednich takich imprez (na pierwszej, na której rugby 7 było w programie, Kolumbia w tej dyscyplinie nie wystartowała). Wśród mężczyzn Kolumbia w finale pokonała Jamajkę 28:7 (hat-trick przyłożeń zaliczył Jhon Arley Urrutia), a brąz zgarnął Meksyk po wygranej 26:7 z Wenezuelą. Wśród kobiet Kolumbijki wygrały w meczu o złoto z Meksykankami 15:7, a Wenezuelki pokonały w meczu o trzecie miejsce Jamajki 10:5.

W Lusace rozegrano afrykańskie prekwalifikacje olimpijskie drużyn kobiecych. Podobnie jak przed tygodniem wśród mężczyzn – także i tu wyłaniano trzy drużyny, które dołączą do stawki we właściwych kwalifikacjach. Na starcie stanęło 10 ekip. W finale gospodynie, Zambia, pokonały Ghanę 26:5. W meczu o trzecie miejsce górą było Zimbabwe, które wygrało z Senegalem 10:7. W jeden wynik aż trudno uwierzyć – w ostatnim meczu grupowym Burkina Faso zremisowało z Wybrzeżem Kości Słoniowej 0:0 (punktów nie było nawet mimo czterech minut gry Burkina Faso z przewagą jednej zawodniczki i blisko dwóch minut z przewagą dwóch zawodniczek Wybrzeża Kości Słoniowej).

6 Nations i SANZAAR wydały oświadczenie o uruchomieniu w 2026 ogólnoświatowych rozgrywek (roboczo w mediach nazywanych World League). Rozgrywane co dwa lata, na dwóch poziomach. Niestety, konserwujące dominację rugbowej elity nad resztą świata i odcinające takie kraje jak Gruzja, Portugalia czy Hiszpania od szans gry z lepszymi od siebie. O tym jednak pisałem więcej wczoraj w nadzwyczajnym wydaniu „szponów”: Początek końca rugby?

Na stronie federacji serbskiej pojawiła się informacja o formacie rozgrywek na poziomie Conference w Rugby Europe International Championships w przyszłym sezonie. Z zamieszczonej tabeli wynika, że nie będzie podziału na poziomy 1 i 2, ale jeden poziom Conference z podziałem na cztery grupy. Wygląda na to, że podział jest na gruncie terytorialnym, a więc ma na celu ograniczenie kosztów podróży, które w tym roku dla wielu ekip były problemem (nadal ewenementem jest obecność Andory w grupie z ekipami skandynawskimi, a ciekawostką trzyzespołowa grupa śródziemnomorska z Izraelem, Maltą i Cyprem – zapewne Turcja nie znalazła się w niej z powodów politycznych). Wygląda też na to, że Chorwaci nie spadli z grupy Trophy, której liczebność po awansie Czech zwiększy się do sześciu drużyn. Na poziom Conference wraca Austria.

Gruziński profil facebookowy Free Rugby podał, że zaproszenia do gry w Challenge Cup otrzymały drużyny Cheetahs (którzy grali w tym turnieju przed rokiem) i gruziński Black Lion. EPCR jednak oficjalnie tego nie potwierdziło. Podobno o tę szansę walczyła też południowoafrykańska zbieranina pod izraelskim szyldem Tel-Aviv Heat, a plany ekip z angielskiej Championship miało zastopować RFU.

Kolejny bardzo doświadczony zawodnik wypadł z układanki Warrena Gatlanda przed Pucharem Świata – w reprezentacji Walii może nie zagrać z powodu kontuzji Ken Owens, który czerwoną koszulkę zakładał już ponad 90-krotnie. Z kolei do grona kontuzjowanych na południowej półkuli dołączył łącznik ataku reprezentacji Południowej Afryki, Handrè Pollard – nie zagra w nadchodzącym The Rugby Championship.

Steve Borthwick ogłosił, że na Pucharze Świata kapitanem reprezentacji Anglii będzie Owen Farrell. Ze składu treningowego selekcjoner usunął natomiast Zacha Mercera.

Odsuwa się w czasie moment wydania decyzji w sprawie zachowania Jonathana Sextona podczas finału Champions Cup – panel dyscyplinarny ma wysłuchać go dopiero 13 lipca, a więc ewentualne zawieszenie może odebrać mu szansę na grę nawet na początku Pucharu Świata.

Tydzień temu rozegrano finał Premier 15s, najwyższego stopnia rozgrywek kobiecych w Anglii, a przed tym weekendem ogłoszono, że w kolejnym sezonie rozgrywki będą toczyły się pod szyldem Premiership. Powołano specjalny organ do zarządzania ligą (Premiership Women’s Rugby), ale tak naprawdę to wszystko to trochę mało jak na „nową erę” zapowiadaną przez RFU – bo w praktyce wielkich zmian nie widać.

A kto wie, czy druga angielska męska liga Championship za jakiś czas nie zostanie przemianowana na Premiership 2 – w RFU trwają rozmowy nad przyszłością ligi oraz wyrzuconych w ostatnim roku klubów Premiership. Być może dostaną one szansę od 2025 w nowej Premiership 2. Póki co to tylko gadanie, ale trzeba cieszyć się z uruchomienia w przyszłym sezonie zapowiedzianego już wcześniej Premiership Rugby Cup z udziałem klubów z Championship.

Walijscy Dragons wrócą pod skrzydła prywatnych właścicieli – już jakiś czas temu kontrolę nad franczyzą przejęło WRU, ale właśnie ogłoszono, że klub sprzedano ponownie prywatnym właścicielom.

Kolejne fakty w sadze Mohameda Haouasa. Po tym jak został skazany za przemoc wobec żony na rok więzienia, Clermont, z którym właśnie miał rozpocząć kontrakt, nie chciało go w swoich szeregach. Haouas wywalczył jednak przed sądem, że klub powinien mimo wszystko respektować kontrakt, ale ostatecznie w nim nie zagra – chwilę potem podpisał kontrakt na dwa lata z drugoligowym Biarritz. Jednak czy Haouas go wypełni? Nie dość, że wspomniany wyrok więzienia wciąż nad nimi wisi (Haouas pozostaje na wolności do momentu rozpatrzenia apelacji), to w ubiegłym tygodniu usłyszał kolejny wyrok więzienia, tym razem dziewięciomiesięczny za swoje wybryki z 2014. Ale tu także zamierza składać apelację.

Po wyborze Floriana Grilla na prezesa francuskiej federacji z władz tej organizacji odchodzą kolejni stronnicy poprzednika Grilla, Bernarda Laporte’a, oskarżonego o korupcję. Ze stanowiska wiceprzewodniczącego zrezygnował Serge Simon, a ze stanowiska członku zarządu odpowiedzialnego za rugby amatorskie rywal Grilla w wyborach, Patrick Buisson. Zdaje się spełnia się zapowiedź środowiska Laporte’a o braku współpracy z Grillem w przypadku jego wyboru.

Ciekawa zapowiedź dotycząca Cheetahs – drużyna wygryziona niedawno z Pro14 przez inne południowoafrykańskie franczyzy rozpaczliwie szuka innych okazji do międzynarodowego grania. W ubiegłym roku grała w European Rugby Challenge Cup i wszyscy spodziewają się, że to się powtórzy. Co więcej, tegoroczny zdobywca Currie Cup jesienią ma rozegrać cztery mecze z drużyną z Super Rugby Pacific – Western Force (dwa w Bloemfontein i dwa w Perth).

Z wieści transferowych:

  • reprezentant Południowej Afryki Warrick Gelant po roku opuszcza Racing 92 i podobno wraca do ojczyzny. Z tego samego klubu odchodzi też łącznik ataku Ben Volavola;
  • do Racingu 92 trafi natomiast młoda gwiazda upadających London Irish, Henry Arundell;
  • niemal stukrotny reprezentant Argentyny Agustín Creevy wobec upadku London Irish zagra dla Sale Sharks;
  • Sbu Nkosi porozumiał się z Bulls w sprawie wcześniejszego zakończenia kontraktu – gdzie odchodzi, jeszcze nie wiadomo, ale kto wie, może dołączy do Blitzboks?;
  • walijski obrońca Liam Williams zagra w japońskiej drużynie Kubota Spears, a Rhys Webb w drugoligowym francuskim Biarritz (podobnie jak wspomniany wyżej Mohamed Haouas);
  • w Japonii zobaczymy Mike’a Blaira, dotychczasowego trenera Edynburga, który będzie asystentem Dave’a Renniego w Kobelco Steelers;
  • łączniczka ataku reprezentacji Anglii Holly Aitchison przenosi się z Saracens do Bristol Bears;
  • Taine Plumtree z Blues podpisał kontrakt ze Scarlets. Ponieważ urodził się w Walii od razu pojawiły się spekulacje o możliwości powołania go do kadry Walii;
  • gruziński filar Wachtang Abaładze opuszcza Leinster i przechodzi do francuskiego Brive.

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:

Australia:

  • Brandon Olow (Perth Bayswater RUC, Premier Grade w Zachodniej Australii): zagrał do 50. minuty i zdobył przyłożenie w spotkaniu z Southern Lions wygranym 68:15. Bayswater powoli pnie się w górę tabeli – awansowało na czwarte miejsce.

Szwajcaria:

  • Kacper Ławski (RC Yverdon, Coupe Swisse): zaczął na ławce rezerwowych ostatni mecz sezonu – finał pucharu Szwajcarii, wygrany z drużyną Avusy 18:11.

Zapowiedzi

Najbliższy rugbowy tydzień zacznie się już we wtorek – wtedy uczestnicy mistrzostw świata w kategorii U20 skończą fazę grupową, natomiast w weekend zagrają półfinały (tak, tu nie ma ćwierćfinałów, do walki o medale awansują tylko zwycięzcy grup i najlepsza drużyna z drugich miejsc).

W kolejny weekend nas najbardziej interesować będą rozgrywki Rugby Europe Sevens z udziałem naszych reprezentacji – w Hamburgu w serii Championship o obronę tytułu mistrzyń Europy zagrają Polki, a w Budapeszcie w serii Trophy o nieco lepsze miejsce niż ostatnio powalczą Polacy.

Sporo grania międzynarodowego w piętnastkach. Międzynarodowy lipiec u mężczyzn zaczną pierwsze mecze The Rugby Championship (Południowa Afryka – Australia i Argentyna – Nowa Zelandia), starcie Japonii XV z All Blacks XV oraz rozgrywki drugiego poziomu Asia Rugby Championship (czyli dwumecz Pakistanu i ZEA, we wtorek i niedzielę). U kobiet dwa mecze Pacific Four Series (Stanów Zjednoczonych z Australią i Kanady z Nową Zelandią), w Południowej Ameryce dwumecz zagrają Kolumbia z Brazylią (pierwsze spotkanie w środę, drugie w sobotę), a Hiszpania zagra z Japonią.

Z klubowego grania – finał Major League Rugby.

Oprócz tego w kraju zostanie rozdany ostatni komplet medali mistrzostwo Polski – w siódemkach wśród kadetów.

1 komentarz do “Do Paryża przez Monako”

  1. Jako fan Leicester Tigers czekam na kobiecy debiut w PWR. To jest rugby dobrej jakości za niewielką cenę. Mam nadzieję, że nowy zarząd będzie skutecznie promował ligę i przyciągnie więcej kibiców.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz