Na starcie Nowej Zelandii z Południową Afryką czekali rugbowi kibice na całym świecie. Niespełna dwa miesiące przed startem Pucharu Świata All Blacks pokonali swoich arcyrywali w znakomitym stylu, całkowicie ich tłamsząc w pierwszym kwadransie meczu. W drugim spotkaniu The Rugby Championship było ciekawie i skończyło się niespodzianką – Argentyńczycy pokonali Australię, podkopując pozycję Eddiego Jonesa.
The Rugby Championship
Na jeden z pojedynków tego weekendu czekał cały rugbowy świat – chodziło o starcie potęg tego sportu, Nowej Zelandii i Południowej Afryki w Auckland w ramach The Rugby Championship. W składzie gospodarzy Ian Foster dokonał pięciu zmian w stosunku do meczu z Argentyną. Chyba najważniejszą z nich było zastąpienie Damiana McKenziego przez Richiego Mo’ungę na pozycji łącznika ataku (McKenzie w ogóle nie znalazł się w meczowym zestawieniu, nawet na ławce). Do wyjściowej piętnastki wrócił też Brodie Retallick, a debiut w czarnej koszulce zaliczył zaczynający na ławce filar Crusaders, Tamaiti Williams. W składzie przeciwników było znacznie więcej rotacji, ale to już wcześniej zapowiadał Jacques Nienaber. Aż dziewięciu zawodników z podstawowej piętnastki poleciało do Nowej Zelandii już przed meczem z ubiegłego tygodnia z Pretorii, dziesiąty z tej grupy, Malcolm Marx, zaczął mecz w Auckland na ławce rezerwowych. Jeden z graczy z tej grupy, Eben Etzebeth, był kapitanem drużyny i to w wyjątkowym momencie – kilka dni po śmierci ojca. Było jednak też kilku zawodników, którzy grali w Pretorii, choć bez najskuteczniejszego w drużynie Kurta-Lee Arendse (był za to m.in. Mannie Libbok). Zwracała uwagę obecność aż sześciu graczy z japońskiej League One.
Na boisku znacznie lepszym zespołem okazała się Nowa Zelandia, która zaprezentowała swoje najlepsze akcenty, a jednocześnie potrafiła przeciwstawić się rywalowi w tych elementach gry, które były jego najmocniejszą stroną. All Blacks mieli świetne otwarcie – absolutnie zdominowali rywali, w ciągu niespełna 20 minut wyszli na prowadzenie 17:0 i to ustawiło całe spotkanie. Punktowanie już w piątej minucie zaczął Aaron Smith po akcji rozpoczętej przez świetnego Beaudena Barretta długim podaniem do Willa Jordana, który fantastycznie przebił obronę gości (https://twitter.com/i/status/1680118014853758978). Drugie przyłożenie zdobył Shannon Frizell, który także rozegrał znakomite spotkanie. Było 17:0 i dopiero wtedy Springboks powstrzymali ataki gospodarzy, a i sami stworzyli sobie świetną okazję – powietrzna walka Beaudena Barretta z Cheslinem Kolbe na polu punktowym All Blacks skończyła się decyzją sędziego o braku przyłożenia dla Południowej Afryki (chyba słuszną: https://twitter.com/i/status/1680123416391581696). Pierwsza połowa skończyła się wynikiem 20:3, a więc nadal 17-punktową przewagą gospodarzy. Na początku drugiej połowy All Blacks byli blisko rozstrzygnięcia meczu, ale szarża Kolbego na Jordanie w ostatniej chwili uratowała Springboków. Ci zaczęli wreszcie prezentować swoje dobre strony (z ławki weszło kilku bohaterów poprzedniego spotkania z Australią – du Toit, Snyman, Vermeulen, do tego Marx) i zaczęli odrabiać straty (przyłożenia Malcolma Marxa i najlepszego w swojej drużynie Kolbego). Jednak robili to zbyt wolno, szczególnie że Richie Mo’unga nie mylił się z podstawki. Zmniejszyli stratę do 0śmiu punktów, ale w końcówce przebudzili się All Blacks – na 10 minut przed końcem swoje przyłożenie zdobył wreszcie Jordan, parę minut później kolejne dorzucił Mo’unga, koronując w ten sposób swój świetny występ. Przyłożenie Kwaggi Smitha na sam koniec spotkania niewiele już zmieniło – Nowa Zelandia wygrała 35:20.
Ciekawostka: po meczu południowoafrykańska prasa zabrała się za krytykę sędziego Mathieu Raynala, a w jego obronie stanął nie kto inny, jak Rassie Erasmus (cóż, fajna okazja, żeby dla odmiany zarobić kilka plusów w WR). Powiedział jednak chyba samą prawdę: „Jego występ był znacznie lepszy niż nasz”.
W drugim meczu w Sydney Australijczycy podejmowali Argentyńczyków. W składzie Australii były zmiany w stosunku do ubiegłego weekendu, ale nie rewolucje. Eddiego Jonesa bolała zapewne kontuzja kapitana drużyny Michaela Hoopera. W podstawowym składzie został Quade Cooper, a swój pierwszy start w wyjściowej piętnastce odnotował Richie Arnold, który debiutował z ławki przed tygodniem. W składzie Argentyny podobnie – największą zmianą był debiut w reprezentacyjnej piętnastce siódemkowej gwiazdy, Rodrigo Isgró, który zagrał na pozycji skrzydłowego.
Mecz był bardzo wyrównany, a drużyny kilkakrotnie zmieniały się na prowadzeniu. Zaczęło się od pudła z karnego Emiliano Bofellego. Pierwsi na prowadzenie wyszli gospodarze po przyłożeniu Lena Ikitau. Chwilę potem było już 10:0. Ikitau jednak już wkrótce musiał zejść z boiska (odniósł kontuzję zdobywając pięć punktów i będzie pauzować dłuższy czas), do przerwy Argentyńczycy doprowadzili do remisu 10:10, a na domiar złego żółtą kartkę zobaczył Arnold. W rezultacie po przerwie to goście wyszli na prowadzenie. Przyłożenie Nica White’a pozwoliło gospodarzom wyrównać, ale na 10 minut przed końcem Argentyńczycy znów mieli 10 punktów przewagi. Australijczycy te 10 minut wykorzystali do zdobycia dwóch przyłożeń (drugie z nich – po przechwycie Marka Nawaqanitawase) i wyjścia na prowadzenie, ale ostatnie słowo w ostatniej akcji należało do Argentyńczyków: pięć punktów zdobył Juan Martín González i Argentyna wygrała 34:31. Sporo emocji, kilka razy drużyny były o włos od kolejnych przyłożeń. Efektem jest niespodzianka, a start Eddiego Jonesa w roli selekcjonera reprezentacji Australii wypada słabo (i chyba nie był zadowolony z obrotu spraw podczas tego spotkania: https://twitter.com/i/status/1680178379654348800).
Grupa C francuskiego Pucharu Świata wygląda coraz bardziej kuriozalnie: najwyżej notowana drużyna w rankingu World Rugby w niej to Australia, która w poniedziałek chyba spadnie na ósme miejsce…
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. ↑ | Nowa Zelandia | 2 | 9 |
2. ↓ | Południowa Afryka | 2 | 5 |
3. | Argentyna | 2 | 4 |
4. | Australia | 2 | 1 |
Z kraju
W Pradze w ten weekend rywalizowali juniorzy i juniorki na najwyższym poziomie mistrzostw Europy w rugby 7 w tej kategorii wiekowej. Nas interesował głównie turniej dziewcząt, gdzie rywalizowała nasza drużyna, która rok temu wywalczyła w Ząbkach awans na ten poziom. Nasze dziewczęta już w pierwszym etapie trafiły na trudne rywalki – rywalizowały z Irlandkami (0:52) i Angielkami (7:33). Cieszyły podania na offloadzie, ładnie zaczynane niekiedy akcje (choć z numerem 4 niestety nie było Małgorzaty Kołdej – ale w meczu z Angielkami Karolina Krawczyk po ładnej akcji zdobyła wreszcie przyłożenie), jednak było też sporo błędów. Brakowało doświadczenia po szarży, były błędy podań i chwytu piłki, luki w obronie przy szybszym ataku rywalek. W drugiej fazie grupowej kolejne dwie porażki – bolesne 0:36 z Czeszkami (żal zmarnowanych szans) i 12:26 ze Szkotkami (przyłożenia Doroty Krawczyk i Kamili Stawickiej). W efekcie graliśmy z Ukrainą o miejsce ósme i na szczęście na tym etapie wreszcie przyszedł czas na zwycięstwo, które oznacza utrzymanie w grupie Championship. Tym razem to Polki były drużyną zdecydowanie lepszą, raz po raz punktowały i ostatecznie wygrały 43:0 po siedmiu przyłożeniach, zdobywanych często po indywidualnych akcjach (w tym trzykrotnie Kamili Stawickiej). To był dobry akcent na koniec turnieju i być może dobry prognostyk na turniej za rok. Przydałyby się jednak jakieś rozgrywki U18 w kraju. Ja też jestem ciekaw, dlaczego nie było najlepszej zawodniczki naszej drużyny z ubiegłorocznego turnieju, Susanny Schützmann, która przecież jest z rocznika 2005.
W turnieju dziewcząt triumfowały ostatecznie Francuzki. W finale pokonały Hiszpanki, a nasze południowe sąsiadki, Czeszki, zaimponowały zajmując trzecie miejsce na podium po wygranej nad Angielkami. W turnieju chłopców także górą Francja. Tu drugie miejsce zajęła Irlandia, a trzecie Portugalia.
Rugby Europe ogłosiło siódemkę najlepszych zawodniczek turniejów Rugby Europe Sevens w grupie Championship. W tym znakomitym gronie umieściło m.in. Natalię Pamiętę.
Ze świata
Zakończyły się mistrzostwa świata w kategorii U20. W decydującym o złocie pojedynku spotkały się reprezentacje Irlandii i Francji. Zdecydowanie górą byli Francuzi, którzy zwyciężyli 50:14 i zdobyli tytuł mistrzowski w tej kategorii wiekowej po raz trzeci z rzędu (choć po przerwie – poprzednie złote medale zdobyli w 2018 i 2019). Mecz był wyrównany w pierwszej połowie, w której Irlandczycy dwukrotnie wychodzili na prowadzenie i którą przegrali tylko 14:17. O ostatecznym wyniku zdecydowało jednak pierwsze 10 minut drugiej połowy, gdy Irlandczycy grali w osłabieniu – stracili wtedy 14 punktów i tej straty już nie nadrobili. Przeciwnie, w ostatnim kwadransie meczu to Francuzi zdobyli kolejne trzy przyłożenia i wysoko wygrali. Zrewanżowali się w ten sposób Irlandczykom za porażkę w ostatnim młodzieżowym Pucharze Sześciu Narodów. Warto zobaczyć akcję, po której Francuzi zdobyli swoje pierwsze przyłożenie: https://twitter.com/i/status/1679903516976984069.
Brązowy medal zdobyła Południowa Afryka, która wygrała z Anglią 22:15 – wszystkie punkty w tym meczu padły w pierwszej połowie, a w drugiej, choć obie drużyny miały szanse, wynik się już nie zmienił (najładniejsze przyłożenie meczu zdobyli Anglicy: https://twitter.com/i/status/1679869339414016002, akcję fantastycznie zaczął skrzydłowy Cassius Cleaves, a skończył pięknym sprintem młynarz Craig Wright). Piąte miejsce po festiwalu przyłożeń w meczu z Walią zdobyła Australia (wygrała 57:33). W meczu o siódmą lokatę też zwyciężyła ekipa z antypodów – Nowa Zelandia pokonała Gruzję 50:26 (choć Gruzini mieli znakomity koniec pierwszej i początek drugiej połowy, gdy ze stanu 0:33 po katastrofalnym początku meczu doprowadzili do stanu 26:33, wykorzystując m.in. 20 minut gry z przewagą jednego zawodnika i zdecydowanie dominując w maulach). Mniej szczęścia miało Fidżi, które w meczu o dziewiąte miejsce przegrało z Argentyną 22:43 (zdecydowała pierwsza połowa i pięć przyłożeń Argentyńczyków z rzędu). W meczu o jedenastą lokatę Włochy wygrały z Japonią 45:27 i to Japończyków za rok zobaczymy na poziomie Trophy.
A kto awansuje na ich miejsce? O tym przekonamy się już wkrótce – w ten weekend w Kenii zaczęły się mistrzostwa świata U20 w grupie Trophy (a więc na drugim poziomie). Za nami początek fazy grupowej (w dwóch czterozespołowych grupach gra się każdy z każdym; na koniec pierwsze drużyny obu grup zagrają o złoto, drugie o brąz itd.). W grupie A młodzi Szkoci pokonali Zimbabwe 64:33 (zdecydowała pierwsza połowa wygrana przez Europejczyków 31:0, a na początku drugiej prowadzili już nawet 50:0), a Urugwaj wygrał ze Stanami Zjednoczonymi 33:31 (dla odmiany bardzo zacięty mecz i kolejna porażka zadana Amerykanom przez Urugwaj). W grupie B Samoa wygrała z Kenią 34:25 (skrzydłowy samoański William Hunt biega setkę w 10,7 sekundy: https://twitter.com/i/status/1680308251152269314), a Hiszpania rozgromiła Hongkong 53:0.
Mecze towarzyskie w strefie Pacyfiku. W Nuku’alofie Tonga podejmowała Australię A i wygrała 27:21. Tym fajniejszy to wynik, że tym spotkaniem Tongijczycy chcieli uczcić 50-lecie historycznego zwycięstwa nad Australią. No i nie grali przeciwko słabej drużynie – kapitanem Australijczyków był Bernard Foley, a w składzie znalazło się kilka innych gwiazd (Folau Fainga’a, wracający po kontuzji Taniela Toupou). Jednak i Samoa miała w składzie potężne działa (m.in. Chalres Piutau czy Israel Folau), a swój debiut dla jej barw rozegrał tego dnia kolejny przechwycony gracz, były reprezentant Nowej Zelandii, Pita Akhi z Tuluzy. Samoańczycy świetnie rozpoczęli ten mecz – po 10 minutach mieli na koncie dwa przyłożenia, a pierwszą połowę wygrali 24:0, kilkakrotnie wykorzystując błędy rywali. W drugiej połowie Australijczycy gonili wynik, ale zdobyli tylko trzy przyłożenia, a gospodarze dorzucili kolejnego karnego.
Grała też Japonia z All Blacks XV. Japończycy w silniejszym składzie niż tydzień temu i przez pierwsze pół godziny mocno rywalizowali (od stanu 3:12 doprowadzili do 13:12). Jednak w ostatnich 10 minutach pierwszej połowy i pierwszych dziesięciu minutach drugiej Nowozelandczycy odjechali do stanu 41:13. I choć w pozostałej półgodzinie punktowali już tylko gospodarze, przegrali 27:41. Japończycy narzekają na obronę – stracili sześć przyłożeń, z których aż cztery zdobył Billy Proctor, a 16 punktów zebrał na swoje konto Stephen Perofeta (w tym przyłożenie).
W ostatniej kolejce kobiecej Pacific Four Series przez moment pachniało sensacją. W piątkowym meczu Stanów Zjednoczonych z Nową Zelandią Amerykanki już na samym początku zdobyły pierwsze przyłożenie, a do przerwy prowadziły 17:5. Po przerwie jednak nie miały już nic do powiedzenia i punktowały już tylko Nowozelandki, które wygrały spotkanie 39:17 i zajęły pewnie pierwsze miejsce w całym turnieju. Warto wspomnieć, że Black Ferns zagrały tu w stosunkowo młodym składzie i na dodatek niemal całe 80 minut grały w czternastkę po czerwonej kartce w drugiej minucie meczu. Drugie miejsce w turnieju zapewniły sobie grające przed własną publicznością Kanadyjki (oba mecze ponownie rozegrano w Ottawie), które pokonały Australijki aż 45:7 (najlepszą zawodniczką meczu była Tyson Beukeboom, która w swoim 60. występie dla reprezentacji zdobyła hat-trick przyłożeń, a Sophie de Goede zaliczyła aż 20 punktów – po 10 z przyłożeń i podwyższeń).
Towarzysko zagrały Hiszpanki z Japonkami. Spotkanie było znacznie bardziej wyrównane niż to sprzed tygodnia, jego losy ważyły się do ostatnich minut, ale górą ponownie były Azjatki – tym razem wygrały 27:19.
W stolicy Jamajki rozegrano turniej piętnastek kobiecych z Ameryki Północnej. W nietypowym formacie – grano 2×20 minut (finał zdaje się 2×30). Wśród pięciu uczestniczących drużyn najlepsza okazała się ekipa USA South, która w finale wygrała z Trynidadem i Tobago 30:0. W meczu o trzecie miejsce Meksyk pokonał Kajmany 15:11. Ostatnie miejsce zajęły gospodynie.
Wygląda na to, że Zjednoczone Emiraty Arabskie w przyszłym roku powiększą stawkę na najwyższym poziomie Rugby Asia Championship – tak przynajmniej wynika ze słów prezesa Asia Rugby Qaisa Al-Dhalaia (cytowanego w portalu asiarugby.com). W tej sytuacji rozgrywki będą liczyły cztery drużyny: obok ZEA także Korea Południowa, Hongkong i Malezja.
Simon Halliday, który niedawno stanął na czele angielskiej Championship (czyli drugiego poziomu rozgrywek ligowych) ostrzega RFU, że liga jest na krawędzi upadku i w 2025, gdy RFU przymierza się do przekształcenia jej w Premiership 2, może nie być komu w niej grać. W ciągu trzech lat RFU obcięło finansowanie klubów do ok. 20% poziomu sprzed pandemii i pieniędzy nie starcza na prowadzenie prawdziwie zawodowego klubu. Kluby też nie mogą zdobyć wielu pieniędzy z zewnątrz, bo nie ma powodu inwestowania w nie, skoro Premiership odcina je od awansu. Krytykuje główny argument Premiership w niedopuszczaniu klubów Championship – wymóg stadionu na 10 tys. miejsc – i pokazuje, że jedyna ścieżka jego spełnienia, czyli dzielenie obiektu, to droga do upadku, czego przykładem są London Irish. Sporo gorzkich słów pod adresem polityki RFU: https://www.telegraph.co.uk/rugby-union/2023/07/12/rfu-told-championship-clubs-on-brink/.
Ogłoszono kalendarz nowego sezonu United Rugby Championship. Startuje pod koniec października, a chyba najistotniejsza zmiana to redukcja liczby podróży między półkulami w sezonie zasadniczym – w poprzednim sezonie europejskie drużyny leciały na południe raz, a południowoafrykańskie do Europy trzykrotnie. W nadchodzącym sezonie liczba podróży ekip z Południowej Afryki na stary kontynent ma być zredukowana do dwóch (jedna z wizyt obejmie cztery spotkania).
Wśród ogłaszanych na przyszły sezon kalendarzy rozgrywek jeden jest szczególnie ciekawy – dotyczy Premiership Rugby Cup, w którym wezmą udział zarówno zespoły Premiership, jak i Championship. W planie zatem sporo starć między zespołami z tych lig: w pierwszej rundzie transmisję w TNT Sports ma zapewnione spotkanie Ealing Trailfinders z Northampton Saints, a w drugiej Bath z Jersey Reds. Z kolei Bristol Bears rozmawiają o przeniesieniu swojego ligowego pojedynku z Gloucesterem na stadion do Cardiff – cóż, ma niemal trzykrotnie większą pojemność niż ten bristolski, a lokalne derby powinny przyciągnąć sporo kibiców.
Niedawno informowałem o zakończeniu rozgrywek niemieckiej Bundesligi. Pojawiają się pogłoski, że w kolejnym sezonie możemy zobaczyć zupełnie odmienioną ligę, ze znacznie zmniejszoną liczbą drużyn (obecnie jest ich na najwyższym poziomie aż 16). To podobno efekt rygorystycznego podejścia do wymagań licencyjnych, które mogą wyeliminować nawet połowę stawki.
Wreszcie jakaś dobra informacja dla walijskiej federacji: siedmiocyfrowy zastrzyk gotówki po podpisaniu kontraktu reklamowego z firmą Go.Compare – której nazwa pojawi się na plecach koszulek reprezentacji. A już dziś zmiana władzy w federacji: Ieuana Evansa zastępuje niezależny przewodniczący Richard Collier-Keywood (z bogatym doświadczeniem w biznesie), poszukiwany jest tez nowy dyrektor wykonawczy (mówi się o tym, że ma to być kobieta).
Irlandczycy wciąż w niepewności – w ubiegłym tygodniu odbyło się przesłuchanie Jonathana Sextona w związku z jego karygodnym zachowaniem wobec sędziego podczas finału Champions Cup. Ponoć trwało sześć godzin, a mimo że minęło dobrych parę dni, orzeczenia panelu dyscyplinarnego wciąż nie ma. UPDATE: Tuż po publikacji „szponów”, w niedzielny wieczór, werdykt został ogłoszony: trzy mecze zawieszenia dla Sextona, 7500 funtów grzywny dla Leinsteru (w zawieszeniu). To oznacza, że kluczowego gracza reprezentacji Irlandii nie zobaczymy na boisku przed Pucharem Świata – wystąpi w tej imprezie prosto po półrocznym rozbracie z grą spowodowanym najpierw kontuzją, a teraz tą aferą…
Z wieści transferowych:
- koniec kariery ogłosiła legenda reprezentacji Południowej Afryki, François Steyn, który ostatnio grał w Cheetahs;
- Marvin Orie, wspieracz reprezentacji Południowej Afryki, przechodzi ze Stormers do francuskiego Perpignan;
- wyjaśniła się przyszłość Cory’ego Hilla, który niedawno zrezygnował z udziału w kadrze walijskiej – pozostanie w Japonii, podpisał kontrakt z Secom Rugguts, drużyną pozostającą poza strukturami Japan Rugby League One (występuje na czwartym poziomie rozgrywek w tym kraju, ale ponoć chce przyłączyć się do trzeciego poziomu League One);
- Freddie Burns po rocznym pobycie w Highlanders wraca do Japonii (gdzie już kiedyś chwilę grał) – podpisał kontrakt z Toyota Shuttles Aichi;
- reprezentant Walii, Rhys Patchell, zagra w Super Rugby Pacific – podpisał kontakt z Highlanders;
- nie tylko Alun Wyn Jones podpisał krótki kontrakt z Tulonem – podobnie uczynił Australijczyk Noah Lolesio;
- Pasolo Tuilagi, chyba najgorętsze nazwisko zakończonych młodzieżowych mistrzostw świata, przedłużył kontrakt z Perpignan do 2026.
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:
Australia:
- Brandon Olow (Perth Bayswater RUC, Premier Grade w Zachodniej Australii): wyszedł w podstawowym składzie w przegranym 19:36 meczu z Associates. W 30. minucie zobaczył czerwoną kartkę. Bayswater spadło na szóste miejsce w ligowej tabeli.
Zapowiedzi
W nadchodzącym tygodniu niewiele rugby – nawet w The Rugby Championship robią sobie weekend przerwy przed ostatnią kolejką. Coś jednak grane będzie – m.in.:
- mecze Fidżi z Tonga i Japonii z Samoa w ramach Pacific Nations Cup,
- towarzyskie spotkanie kobiet między Włochami i Hiszpanią,
- druga kolejka fazy grupowej mistrzostw świata U20 w grupie Trophy,
- turnieje mistrzostw Europy w rugby 7 juniorów na poziomie Trophy w podwarszawskich Ząbkach (z udziałem naszej męskiej reprezentacji).