Za nami weekend, w którym wiele gwiazd europejskiego rugby nie zobaczyliśmy na boisku. Były jednak wyjątki – świetnie zaprezentowali się Farrell (który poruszył całą rugbową Anglię kontraktem z paryskim Racingiem 92) i Dupont, a bolesną wpadkę zaliczył Russell. Poza tym Portugalczycy szaleli w Pro D2, co kiepsko wróży naszej reprezentacji, a Irlandki pierwszy raz w historii wygrały turniej w cyklu SVNS.
Top 14
Drużyny uczestniczące w Top 14 zameldowały się na półmetku fazy zasadniczej. Brakło najlepszych francuskich zawodników, co z pewnością bolało część trenerów, ale taki jest urok Top 14 – tutaj rozgrywek całkiem przerwać w okresie Pucharu Sześciu Narodów się nie da.
Union Bordeaux-Bègles – Stade Français 26:30. Ekipa Bordeaux, pozbawiona niemal całego ataku, który pewnie będzie stanowić o sile reprezentacji Francji, została wreszcie w lidze powstrzymana. Gracze z południa dwukrotnie wychodzili w tym meczu na prowadzenie, a po półgodzinie gry wygrywali nawet 21:6. Przyłożenia młodziutkiego Sergo Abramiszwiliego i Jeremy’ego Warda pozwoliły paryżanom wrócić do gry. Na początku drugiej połowy zdobyli niewielką przewagę, ale stracili ją po trzecim przyłożeniu gospodarzy. Ci przeważali, ale na kilka minut przed końcem pozwolili rywalom na przechwyt i Stéphane Ahmed zdobył przyłożenie, które dało zwycięstwo gościom.
RC Toulon – Stade Rochelaise 25:23. W pierwszej połowie na tablicę wyników wpisywało się tylko dwóch graczy – łącznik młyna gości, Teddy Iribaren, i zwolniony z kadry Francji na weekend obrońca gospodarzy, Melvyn Jaminet. Po dwunastu minutach, przyłożeniu (po zablokowanym kopie rywala) i trzech kopach pierwszego z wymienionych, La Rochelle prowadziło 13:0. Potem jednak Jaminet zaczął dostawać szanse z karnych i bezlitośnie je wykorzystywać, dzięki czemu Tulon zmniejszył stratę i do przerwy przegrywał tylko 12:16. W drugiej połowie pojawiło się urozmaicenie – przyłożenie Bena White’a (który okupił je kontuzją) pozwoliło gospodarzom wyjść na prowadzenie, a kolejne punkty dokładał znowu Jaminet. Co prawda La Rochelle dzięki karnemu przyłożeniu z powrotem wyszło na czoło, ale ostatnie słowo należało do Jamineta – karnym w 80. minucie rozstrzygnął losy meczu na swojej drużyny (a na swoje konto zapisał w sumie 20 punktów przy stuprocentowej skuteczności z kopów).
Racing 92 – Stade Toulousain 20:27. Francuskich kadrowiczów nie było już na boiskach Top 14 (poza szóstką, którą Fabien Galthié zgodnie z umową z LNR zwolnił na weekend), ale kibice Tuluzy cieszyli się z obecności Antoine’a Duponta (który zagrał swój przedostatni mecz, zanim dołączy do kadry dla odmiany siódemkowej). I Dupont zaznaczył swoją obecność na boisku, m.in. zdobywając pierwsze przyłożenie swojego zespołu, które dało wyrównanie wyniku (https://twitter.com/i/status/1751704834506363179). Mimo to do przerwy to gospodarze prowadzili, choć tylko jednym punktem. Dopiero w drugiej połowie ekipa z Tuluzy wysforowała się na prowadzenie. I choć na pięć minut przed końcem gospodarze po przyłożeniu Tristana Teddera zmniejszyli stratę do dwóch punktów, moment później stracili czwarte przyłożenie w tym meczu, którego autorem była młoda włoska gwiazda Ange Capuozzo. Co prawda brakło skutecznego podwyższenia, ale wynik się już nie zmienił, a Racing nie zdobył nawet defensywnego bonusu.
Poza tym:
- Aviron Bayonnais – Oyonnax 21:17 (baskijska twierdza nadal niezdobyta – i to mimo faktu, że dwa pierwsze przyłożenia w meczu zdobyli goście);
- Castres Olympique – ASM Clermont 20:23 (mimo przewagi w przyłożeniach porażka gospodarzy, którym brakło skuteczności z podstawki);
- Lyon OU – USA Perpignan 36:24 (bardzo ważny mecz dla układu w dole tabeli – dzięki zwycięstwu, o którym zadecydowała w dużej mierze wygrana 17 punktami pierwsza połowa, Lyon uciekł z „czerwonej strefy”);
- Montpellier Hérault – Section Paloise 22:17 (bardzo cenne zwycięstwo czerwonej latarni ligowej tabeli nad drużyną z czołówki).
Racing 92 mimo porażki pozostał na pierwszym miejscu z trzema punktami przewagi nad drugą paryską drużyną, Stade Français, oraz Bordeaux. Czwarta jest Tuluza, która zmniejszyła swoją stratę do lidera do czterech oczek. Na dole tabeli ze strefy spadkowej wydostał się Lyon. Zwycięstwo nie dało Montpellier awansu z ostatniego miejsca w lidze, ale strata tej drużyny do dwóch poprzedzających ją ekip zmniejszyła się do tylko jednego punktu.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Racing 92 | 13 | 40 |
2. ↑ | Stade Français | 13 | 37 |
3. ↓ | Union Bordeaux-Bègles | 13 | 37 |
4. | Stade Toulousain | 13 | 36 |
5. | RC Toulon | 13 | 36 |
6. | Section Paloise | 13 | 32 |
7. | Castres Olympique | 13 | 31 |
8. | Stade Rochelais | 13 | 31 |
9. | ASM Clermont | 13 | 30 |
10. | Aviron Bayonnais | 13 | 28 |
11. ↑↑ | Lyon OU | 13 | 24 |
12. ↓ | USA Perpignan | 13 | 21 |
13. ↓ | Oyonnax | 13 | 21 |
14. | Montpellier Hérault | 13 | 20 |
W Pro D2 fotel lidera wreszcie straciło Vannes – w spotkaniu otwierającym kolejkę uległo na wyjeździe Nevers 3:25, choć do przerwy skromnie prowadziło. Bretończyków na pierwszym miejscu w lidze zmieniło Provence, które w emocjonującym spotkaniu kończącym kolejkę pokonało Brive 30:24 (siedem razy drużyny zmieniały się na prowadzeniu, sędzia pokazał cztery żółte kartki, a decydujące siedem punktów zwycięzcy zdobyli w 80. minucie). Tuż za plecami czołowej dwójki jest Béziers, które odniosło cenne i wysokie zwycięstwo nad Agen (44:25). Wśród zwycięzców znów szaleli Portugalczycy Samuel Marques i Raffaele Storti – pierwszy zaliczył 19 punktów, a drugi hat-tricka przyłożeń (pierwsze z nich: https://twitter.com/i/status/1751003837568012336). Niewiele gorzej zaprezentowali się ich kadrowi koledzy z Colomiers – dwa przyłożenia w meczu z Rouen zdobył Rodrigo Marta, a trzecie dorzucił Vincent Pinto. Spośród drużyn czołówki wpadkę zanotowało Mont-de-Marsan, które uległo Aurillac 24:27. Zwracają uwagę wygrane beniaminków: Dax pokonało pogrążony w kryzysie Biarritz (Baskowie są przedostatni w tabeli, wyprzedzając jedynie Rouen), a Valence Romans pokonało Grenoble.
United Rugby Championship
W URC w ten weekend rozegrano tylko jedno spotkanie, pozostałe z dziewiątej rundy – południowoafrykańskie derby.
Bulls – Lions 30:28. Spotkanie zaczęło się po myśli gości, którzy po dwóch przyłożeniach Marcela Louwa w pierwszych 20 minutach objęli prowadzenie 12:3. Jednak jeszcze przed przerwą przewagę stracili i schodząc z boiska przegrywali jednym punktem. Po przerwie gospodarze budowali przewagę i na 20 minut przed końcem prowadzili 27:18. Lions przebudzili się wtedy i na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem zdobyli jednopunktową przewagę. Jednak nie na długo – tuż przed upływem regulaminowego czasu Johan Goosen karnym dał z powrotem prowadzenie Bulls. Szansę na odpowiedź Lions jeszcze dostali, ale Jordan Hendrikse nie trafił karnego z 50 m.
W tabeli URC wszystkie drużyny mają już identyczną liczbę spotkań na koncie. Zwycięstwo pozwoliło Bulls na awans na czwarte miejsce. Podskoczyli też w rankingu Lions (o jeden szczebel) dzięki bonusowi defensywnemu.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Leinster | 9 | 34 |
2. | Benetton Treviso | 9 | 32 |
3. | Glasgow Warriors | 9 | 31 |
4. ↑↑ | Bulls | 9 | 30 |
5. ↓ | Ulster | 9 | 28 |
6. ↓ | Edinburgh | 9 | 26 |
7. | Stormers | 9 | 26 |
8. | Ospreys | 9 | 25 |
9. | Connacht | 9 | 24 |
10. ↑ | Lions | 9 | 24 |
11. ↓ | Munster | 9 | 24 |
12. | Cardiff | 9 | 21 |
13. | Scarlets | 9 | 12 |
14. | Zebre Parma | 9 | 12 |
15. | Dragons | 9 | 10 |
16. | Sharks | 9 | 9 |
Premiership
W dwunastej kolejce Premiership ekipy wyszły na boiska osłabione brakiem reprezentantów Anglii.
Harlequins – Leicester Tigers 19:20. Nieobecność reprezentantów na pewno mocno odczuli Harlequins, którzy stracili przez to swoich reżyserów gry, Danny’ego Care’a i Marcusa Smitha. Z kolei w ekipie Tigers błyszczeli gracze z Południowej Afryki – w pierwszej półgodzinie na prowadzenie 10:0 wyprowadzili gości Handrè Pollard i Jasper Wiese. Quins zdołali odrobić straty i w drugiej połowie wyszli na prowadzenie, ale na 10 minut przed końcem po przyłożeniu legendy Quins Mike’a Browna (który grał przeciwko drużynie, w której spędził wiele lat) i kolejnych kopach Pollarda Tigers prowadzili sześcioma punktami. Gospodarze walczyli o zwycięstwo do końca i krótko przed końcowym gwizdkiem zdobyli wreszcie upragnione przyłożenie – jednak do szczęścia brakło im skutecznego podwyższenia.
Bristol Bears – Bath 57:44. Prawdziwy festiwal przyłożeń obejrzeli w lokalnych derby kibice w Bristoli – w meczu padło aż 101 punktów. Gospodarze spotkania zdobyli cztery przyłożenia w pierwszych 20 minutach i zbudowali wówczas 18-punktową przewagę (m.in. wykorzystując żółte kartki dla dwóch graczy rywali). I choć zawodnicy Bath zaczęli wreszcie odpowiadać, gra cios za cios odpowiadała bristolczykom, którzy prowadzili aż do końca. Dopiero po karnym przyłożeniu na kwadrans przed końcem Bath zmniejszyło stratę do sześciu punktów, ale nie wykorzystało kilku minut podwójnej przewagi, a w końcówce gospodarze przypieczętowali zwycięstwo swoim ósmym przyłożeniem po fatalnym błędzie Finna Russella (ryzykowny kop w poprzek boiska we własnym polu 22 m zamiast wyprowadzić szybką akcję na wagę zwycięstwa trafił w ręce rywali). 20 punktów dla Bears (z czego 15 z kopów) zdobył reprezentant Stanów Zjednoczonych AJ MacGinty.
Poza tym:
- Northampton Saints – Newcastle Falcons 38:13 (choć tydzień temu Falcons wreszcie wygrali w spotkaniu pucharowym, nie przełożyło się to na pierwszą wygraną w lidze – jedyne przyłożenie Adama Radwana to było zdecydowanie za mało, choć po nim goście przez moment prowadzili 10:7);
- Saracens – Exeter Chiefs 40:22 (Saracens w pełni wykorzystali przewagę, jaką dała im odmowa Owena Farrella gry w reprezentacji – niedawny kapitan Anglii zdobył z kopów 15 punktów, w tym z 40-metrowego drop goala: https://twitter.com/i/status/1751590957886394394);
- Gloucester – Sale Sharks 32:20 (drogę do pierwszego od dawna ligowego zwycięstwa Gloucesteru rozpoczął zapomniany przez Steve’a Borthwicka skrzydłowy Ollie Thorley: najpierw powstrzymał nad polem punktowym Cobusa Wiese, a potem zaliczył świetne przyłożenie: https://twitter.com/i/status/1751629797673799987).
Potknięcia Harlequins i Bath spowodowały, że przewaga liderujących Northampton Saints nad najbliższymi rywalami wzrosła do siedmiu punktów. Do czołowej czwórki wrócili Saracens, a zwycięstwo nad Bath powoduje, że wciąż nadzieję na awans do play-off mogą mieć zajmujący ósme miejsce Bristol Bears.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Northampton Saints | 12 | 44 |
2. | Harlequins | 12 | 37 |
3. | Bath | 12 | 37 |
4. ↑↑ | Saracens | 12 | 36 |
5. ↓ | Exeter Chiefs | 12 | 35 |
6. ↑ | Leicester Tigers | 12 | 33 |
7. ↓↓ | Sale Sharks | 12 | 32 |
8. | Bristol Bears | 12 | 30 |
9. | Gloucester | 12 | 22 |
10. | Newcastle Falcons | 12 | 4 |
W Championship m.in. dwa spotkania pomiędzy zespołami z czołówki. Coventry mimo pogoni w końcówce przegrało z Cornish Pirates 19:21. Natomiast Ealign Trailfinders pokonali Doncaster Knights 49:31. Na czele ligowej tabeli jest ekipa z Ealing z dwoma punktami przewagi nad Kornwalijczykami i trzema nad Coventry. Zwraca uwagę druga wygrana w sezonie przedostatniego Cambridge (33:14 nad Caldy).
SVNS
Trzeci z ośmiu zaplanowanych na ten sezon przystanków zaliczyli w Australii uczestnicy cyklu SVNS. Zamiast jednak jak zwykle rywalizować na wschodnim wybrzeżu, tym razem areną zawodów było położone na zachodzie Perth (i wyprzedany na dzień finałów do ostatniego miejsca HBF Park). Największe powody do zadowolenia miały ekipy z Irlandii i Australii (choć tu na pewno jest pewien niedosyt z powodu dwóch porażek w finałach), największą niespodziankę in minus sprawiły drużyny z Nowej Zelandii.
Wśród mężczyzn w fazie grupowej mieliśmy sporo dogrywek (wprowadzonych w tym sezonie także w spotkaniach grupowych), a kłopoty miały ekipy z Nowej Zelandii i Australii. Obie te drużyny zajęły dopiero trzecie miejsca w grupach i nieoczekiwanie Nowozelandczycy odpadli z rywalizacji jako najsłabsza drużyna w tej rywalizacji (lepsi okazali się w tym korespondencyjnym pojedynku nawet Hiszpanie). W grupie All Blacks ulegli 17:33 Francji, potem dopiero po dogrywce pokonali Samoa, a na koniec przegrali z mistrzami olimpijskimi z Fidżi. W ciekawym spotkaniu dwóch zwycięzców poprzednich turniejów na tym etapie Argentyńczycy pokonali reprezentantów Południowej Afryki.
W ćwierćfinałach Blitzboks ponieśli kolejną porażkę – 12:14 przegrali z Fidżyjczykami. Odbudowała się natomiast Australia, która przecież grała przed własną publicznością – rozgromiła Stany Zjednoczone 31:7. Grona półfinalistów dopełnili Argentyńczycy (Hiszpanie ich postraszyli, ale hat-trickiem błysnął Marcos Moneta) i Irlandczycy (ci pokonali Francję, która mimo wygranej z All Blacks nie dostała się do czwórki). W półfinale Australijczycy wygrali z mistrzami olimpijskimi z Fidżi 22:7. Skład finału był podobny jak w poprzednim turnieju – rywalem gospodarzy była Argentyna. I podobnie jak w Kapsztadzie, górą okazali się Argentyńczycy, którzy zwyciężyli 31:5 (znów m.in. dwa przyłożenia Monety). A w meczu o brąz sporą niespodziankę sprawili Irlandczycy – po dubletach Terry’ego Kennedy’ego i Gavina Mullina pokonali Fidżi 24:7. Nowozelandczycy zaledwie na dziewiątym miejscu.
W klasyfikacji generalnej Argentyna ma już 14 punktów przewagi nad Fidżi i Australią, dwa punkty dalej są Południowa Afryka i Irlandia ze znowu sporym dystansem nad szóstymi Nowozelandczykami.
Wśród kobiet sporą niespodzianką fazy grupowej była przegrana Australijek (które wygrały oba dotychczasowe turnieje) z Brytyjkami 12:19, po czerwonej kartce Taegan Levi (to był drugi mecz, w którym Europejki wyszarpywały zwycięstwo w końcówce, wcześniej pokonały Kanadyjki dwoma punktami). Mimo to (i mimo braku Maddison Levi, zawieszonej na całą fazę grupową po czerwonej kartce z poprzedniego turnieju) Australijki wygrały swoją grupę i ćwierćfinałowa ósemka nie zawierała żadnych niespodzianek.
Na pierwszym etapie fazy pucharowej gospodynie turnieju pokonały Black Ferns 24:14, a do czołowej czwórki awansowały też Amerykanki (po wygranej z Francją) i dwie europejskie ekipy – Brytyjki i Irlandki (obie doszły do tego etapu pierwszy raz w tym sezonie). W półfinałach Irlandki nie dały szans Brytyjkom, a Australijki pokonały Amerykanki. W finale gospodarze liczyli na zwycięstwo swoich zawodniczek, które dałoby im trzeci turniejowy sukces z rzędu – jednak nic z tego. Irlandki dzięki przyłożeniom swoich gwiazd, Amee-Leigh Murphy Crowe, Lucy Mulhall i Eve Higgins, wygrały 19:14, odnosząc pierwsze zwycięstwo turniejowe w historii cyklu. Trzecie miejsce przypadło Brytyjkom (też spory sukces Brytyjek, a dwie europejskie drużyny na podium nie zdarzyły się w kobiecym SVNS od dwóch lat). Nowozelandki skończyły turniej na piątym miejscu.
Na czele klasyfikacji generalnej Australia, ze sporą przewagą nad dwiema drużynami, które w Perth nie awansowały do półfinałów: Nową Zelandią i Francją. Na czwarte miejsce awansowały Irlandki. Na czterech ostatnich miejscach, które na koniec sezonu będą oznaczać walkę o utrzymanie – Brazylia, Japonia, Południowa Afryka i Hiszpania (i tak to już może się skończyć, bo te ekipy generalnie odstają od reszty stawki).
Z kraju
PZR w odstępie kilku dni ogłosiło najpierw szeroką, 50-osobową kadrę, a potem węższą, 32-osobową, przygotowującą się do meczu z Rumunią. Wielkich zaskoczeń nie ma, dominują gracze z Ogniwa Sopot (siedmiu), Lechii Gdańsk i Orkana Sochaczew (po czterech; z Sochaczewa było kilku więcej w szerokiej grupie). Zawodników z zagranicy jest tylko kilku, bez naszych czołowych „Francuzów”, przy czym dużym zaskoczeniem jest para młodych graczy z australijskiego Queenslandu, Lucas i Alex Niedzwiecki. W szerokim składzie był inny gracz z Australii, Malakai Watene-Zelezniak, który swego czasu zaznał gry w NRL (grał w Penrith Panthers), a w ubiegłym roku wystąpił w rozgrywanym w Sydney meczu reprezentacji Polski w rugby league. Potencjalnych debiutantów w 32-osobowym składzie jest sześciu: wspomnieni australijscy bracia, chyba jeszcze bardziej zaskakujący Arkadiusz Czech z pierwszoligowego Hegemona Mysłowice, Jakub Wasilewski z Lechii, a także Jordan Tebbatt i Jakub Wojtkowicz, których w narodowych barwach widzieliśmy w meczu z drużyną ligi gruzińskiej.
Niepokoi informacja z komunikatu, że mecz będzie można obejrzeć na stronie Rugby Europe – wskazuje ona na to, że nie będzie transmisji spotkania w żadnym kanale telewizyjnym. Cóż, bardzo kiepsko, tym bardziej, że to może być (choć oczywiście tego sobie nie życzymy) jedyny mecz reprezentacji o punkty na własnym boisku w tym roku. Inna sprawa, że umowa telewizyjna podobno wygasła, a negocjowanie nowej w obecnej sytuacji może być utrudnione…
Rumuni będą musieli radzić sobie bez sporej grupy dobrych graczy (głównie z zagranicy, m.in. Adrian Moțoc, uznany niedawno najlepszym rumuńskim graczem występującym za granicami, postanowił odpocząć od reprezentacji), ale do kadry wrócił niemal 40-letni Florin Surugiu, który ogłaszał zakończenie reprezentacyjnej kariery podczas Pucharu Świata (dla odmiany – uznany najlepszym zawodnikiem występującym w kraju).
W opublikowanym na portalu planetrugby.com w ubiegłym tygodniu mini-przewodniku po REC portugalski autor (zresztą debiutujący na tych łamach) podał, że że w Gdyni odbędą się dwa mecze. Cóż, oby był dobrym prorokiem (na drugi mecz w domu mamy szansę, jeśli zajmiemy trzecie miejsce w grupie) 🙂 Swoją drogą, to zadziwiające, że wspomniany portal zatrudnił kogoś, kto myśli o rozgrywkach REC (nawet jeśli uważa Gdynię za średniowieczne miasto). Może na tym tekście się nie skończy…
Ze świata
W Japonii dokończono szóstą kolejkę najwyższej dywizji Japan Rugby League One. Niepokonana dotąd ekipa Brave Lupus Tokyo podtrzymała swój status, wygrywając z drużyną Toyota Verblitz 28:12. To było też starcie dwóch do niedawna etatowych łączników ataku All Blacks – po stronie wygranych grał Richie Mo’unga, a przeciwko niemu występował Beauden Barrett. Mo’unga ma więcej powodów do zadowolenia – zaliczył 13 punktów, asystę i tytuł najlepszego gracza meczu, tymczasem Barrett jeszcze w pierwszej połowie zszedł z boiska z kontuzją i od tego momentu na boisku dominowali gracze BL. Spotkanie oglądało ponad 18 tys. widzów. Brave Lupus nadal na drugim miejscu, dwa punkty za Saitama Wild Knights. Mo’ungę i Barretta w ten weekend przyćmił inny łącznik ataku z Nowej Zelandii, Bryn Gatland (syn Warrena Gatlanda). W meczu Yokohama Eagles – Kobe Steelers zaliczył aż 21 punktów (w tym dwa przyłożenia) i w dużej mierze dzięki niemu goście wygrali 31:27. Poza tym Shizuoka Blue Revs pokonali Hanazono Liners 50:12 (tu gwiazdą meczu był Charles Piutau, który zdobył dwa przyłożenia), a Black Rams Tokyo ulegli obrońcom mistrzowskiego tytułu, Spears Funabashi Tokyo-Bay, 17:18 (tuż przed końcem gospodarze wyszli na prowadzenie dzięki karnemu przyłożeniu, ale Spears zdołali odpowiedzieć karnym, który dał im wygraną).
Zakończyła się pierwsza część sezonu hiszpańskiej División de Honor. Na pierwszych dwóch miejscach tabeli znaleźli się obaj finaliści z poprzedniego sezonu, tyle że w odwróconej kolejności – liderem jest wicemistrz z Burgos, a wiceliderem obrońca tytułu mistrzowskiego – VRAC. Oba zespoły zdecydowanie dominują w stawce i w pierwszej części sezonu poniosły tylko po jednej porażce. Do grupy mistrzowskiej awansowały też drużyny Ciencias z Sewilli, Alcobendas z Madrytu (po rocznym karnym pobycie na niższym poziomie ligowym), Santboiana spod Barcelony i druga ekipa z Valladolid, El Salvador. Ta ostatnia była najbardziej niepewną awansu przed ostatnim weekendem, ale pokonała najsłabsze w lidze Pozuelo, podczas gdy porażki poniosły konkurujące z nią drużyny Complutense Cisneros i Barça.
Kłopoty ma drużyna Super Rugby Pacific, Melbourne Rebels. Ujawniono dług klubu w wysokości 9 mln dolarów australijskich i pilną potrzebę zorganizowania kilkuset tysięcy na wypłaty w najbliższym czasie. Klub zaprzeczył jednak plotkom, jakoby oddał się pod zarząd komisaryczny.
Za nami pierwsze zmiany w kadrach na Puchar Sześciu Narodów. Anglicy z powodu kontuzji musieli zmienić czterech zawodników (w tym Olliego Lawrence’a, który jednak ma szansę wrócić do gry w czasie turnieju), a wśród powołanych znalazł się kolejny potencjalny debiutant, Max Ojomoh z Bath. Z kolei z ekipy francuskiej wypadł m.in. Anthony Jelonch, którego zastąpił kolejny zawodnik bez doświadczenia w kadrze, Alexandre Roumat (syn Oliviera Roumata). Problem ma też Emmanuel Meafou, ale ma być wyeliminowany tylko z pierwszego spotkania (w jego miejsce ma pojawić się Paul Willemse). U Francuzów zmian zresztą więcej – w niedzielę ogłoszono, że Melvyna Jamineta zastąpił Léo Barré, w kadrze też pojawi się gwiazda młodzieżówki Pasolo Tuilagi. Z kolei w trójce graczy towarzyszących ekipie Irlandii Thomasa Aherna z Munsteru zastąpi Cian Prendergast z Connachtu. Cieszą się natomiast Walijczycy, bo kontuzja najbardziej doświadczonego w kadrze George’a Northa okazała się niegroźna.
Swoją drogą, portal americasrugbynews.com przygotował tradycyjne zestawienie na temat pochodzenia zawodników powołanych do kadr na tegoroczną edycję najważniejszej imprezy rugbowej w Europie. Wynika z niego, że ponad połowa graczy reprezentacji Szkocji (21 z 40) urodziła się poza tym krajem. Na drugim końcu tej klasyfikacji są Francuzi i Walijczycy, którzy mają po czterech takich graczy, w tym po trzech „ukształtowanych” za granicami.
Jedna z czterech walijskich ekip zawodowych, Cardiff Rugby, zmieniła właściciela – właśnie zatwierdzono zakup większości udziałów przez grupę inwestycyjną Helford Capital. Na czele klubu stanęła legenda walijskiego rugby, Gareth Edwards. Nie oznacza to zalania klubu pieniędzmi – wszystkie cztery franczyzy walijskie zgodziły się na ograniczenie budżetu na zawodników w kolejnym sezonie do 4,5 mln funtów (z wyłączeniem dwóch marquee players).
Rassie Erasmus trafił do szpitala. Trener reprezentacji Południowej Afryki doznał poparzeń wskutek nieszczęśliwego wypadku ze żrącą substancją. Coś na tyle poważnego, że pozostał w szpitalu, ale ma wrócić do obowiązków w przyszłym miesiącu.
Z rynku transferowego:
- potwierdziły się doniesienia francuskiej prasy i Owen Farrell podpisał dwuletni kontrakt z Racingiem 92. Po piętnastu latach gry dla Saracens po tym sezonie przeniesienie się na kontynent. Oznacza to, że angielski łącznik młyna nie będzie grać w reprezentacji swojego kraju nie tylko podczas obecnego Pucharu Sześciu Narodów (co wynikało z wcześniejszej jego deklaracji o odpoczynku od reprezentacyjnych obowiązków), ale także przez kolejne lata, chyba że RFU zmieni zasady dotyczące powoływania zawodników z drużyn zagranicznych. To na pewno wstrząs dla Anglików. W Paryżu natomiast muszą Farrella (i kilka innych zakontraktowanych gwiazd) pogodzić z obowiązującym w Top 14 salary cap (na szczęście dla nich nie wlicza się do niego odstępne, jakie musieli zapłacić Saracens za zwolnienie Farrella przed końcem kontraktu). Zgodnie z doniesieniami prasowymi oznacza to odejście z francuskiego klubu aż 12 zawodników (wśród nich Trevora Nyakane, Olivera Klemenczaka czy Christiana Wade’a) oraz posługiwanie się w kolejnym sezonie węższą kadrą i posiłkowanie się graczami klubowej akademii. A swoją drogą, krążą plotki, że o wyjeździe do Paryża z Anglii myśli też Henry Slade (celem miałoby być do Stade Français);
- kandydatem do zastąpienia Farrella w Saracens był reprezentant Włoch Paolo Garbisi, ale podobno bliżej mu do przenosin z Montpellier do Tulonu;
- czwarty w historii rugbysta chilijski podpisał kontrakt z drużyną z Top 14 – młynarz Diego Escobar związał się z Racingiem 92.
Do oglądania: premierę w ubiegłym tygodniu miał serial dokumentalny zrealizowany przez platformę Netflix (i na niej dostępny), nakręcony przy okazji ubiegłorocznego Pucharu Sześciu Narodów. Six Nations: Full Contact, czyli po polsku Puchar Sześciu Narodów z bliska. W tym samym portalu umieszczono niedawno film Śnieżne bractwo, który opowiada o przeżyciach rugbystów z urugwajskiej drużyny Old Christians, gdy ich samolot rozbił się w Andach (o tej samej historii opowiada stary film Alive. Dramat w Andach; nowa produkcja jest oceniana bardzo dobrze). A World Rugby zapowiada umieszczenie już za kilka dni na platformie Rugbypass.tv dokumentu o sędziach podczas ostatniego Pucharu Świata (Whistleblowers).
A na marginesie Pucharu Sześciu Narodów z bliska coś do poczytania – tekst Chrisa Foy’a z Daily Mail Get set for passion and power aplenty in the Six Nations… but sadly still no jeopardy as Italy can keep losing without fear of relegation. Wraca temat poruszany ostatnio co roku, zresztą bez większych nadziei. I jedno krótkie zdanie, które najlepiej podsumowuje to, o czym wiedzą wszyscy, a co nie dociera do włodarzy RFU, WRU itd.: „Give them the target”, czyli dajcie im cel (gdy mowa o Gruzinach, Portugalczykach itd.). Bo możliwość awansu zmieni możliwości inwestowania w tych krajach.
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia.
Anglia:
- Tomasz Pozniak (Wimbledon RFC, National League 2 East): zagrał 80 minut i zdobył przyłożenie w meczu z Canterbury, przegranym 36:52. Mimo przegranej Wimbledon awansował o jeden szczebel w tabeli, z trzynastego na dwunaste miejsce;
- Ethan Sikorski (Barnes RFC, National League 2 East): zagrał 50 minut i zdobył przyłożenie (już jedenaste w tym sezonie na dwanaście rozegranych spotkań) w meczu z Dorking, wygranym 38:33. Barnes kolejny raz awansowało w ligowej hierarchii, tym razem na trzecie miejsce.
Francja:
- Andrzej Charlat (Stade Niçois, Nationale): zagrał 80 minut i zdobył dwa przyłożenia w meczu z Tarbes, wygranym 51:17 (pierwsze z przyłożeń już w pierwszej akcji meczu). Nicea jest wiceliderem ligi z identyczną liczbą punktów jak prowadząca Narbona;
- Mateusz Bartoszek (US Salles, Nationale 2): zagrał 80 minut i zdobył przyłożenie (swoje pierwsze w barwach tej drużyny) w meczu z Langon, wygranym 19:18. Jego ekipa nadal jest liderem ligi;
- Aleksander Nowicki (AS Monaco, Fédérale 2 – grupa 2): był kapitanem swojej drużyny w meczu na szczycie ligowej tabeli z Montmélian, przegranym 20:23. Porażka oznaczała dla ekipy z Monako spadek na pozycję wicelidera grupy;
- Kamil Bobryk (RC du Pays Saint Jeannais, Fédérale 3 – grupa 5): choć pół roku temu ogłosił koniec kariery i objął posadę trenera w Saint Jean de Burnay, okazuje się, że wciąż wybiega na boisko. Zagrał w tym sezonie już w siedmiu meczach, a w ten weekend, w meczu z Ampuis wygranym 31:13, dał prawdziwy popis – grając 50 minut zdobył cztery przyłożenia.
Irlandia:
- Dominik Morycki (Enniscorthy RFC, D2C): wyszedł w pierwszym składzie w meczu z Clogher Valley, przegranym 19:32. Enniscorthy pozostało na trzecim miejscu w lidze.
Zapowiedzi
Za tydzień wraca granie międzynarodowe – Puchar Sześciu Narodów oraz Rugby Europe Championship. Nas oczywiście najbardziej interesować będzie pojedynek Polski z Rumunią w Gdyni. Poza tym w Pucharze Sześciu Narodów szlagierowe starcie Francji z Irlandią, a ponadto mecze Włoch z Anglią i Walii ze Szkocją. W REC oprócz gdyńskiego meczu zagrają Holandia z Hiszpanią (jest szansa, że najmniej jednostronny z pojedynków na tym poziomie, ale nawet i tu faworyta wskazać nietrudno), Belgia z Portugalią i Niemcy z Gruzją.
Jakby komuś rugbowych emocji było mało, to oprócz tego w Amsterdamie odbędzie się pierwszy mecz żeńskiego Rugby Europe Championship, w którym Holenderki zagrają ze Szwedkami, a z kolei pod Paryżem towarzysko zagrają męskie reprezentacje Algierii i Senegalu. Grać będzie Top 14 – tu ruszy runda rewanżowa. Głównym punktem programu jest starcie Tulonu z Bordeaux, ale wobec braku reprezentantów bardzo ciekawie może być w starciach Perpignan z Racingiem 92 i Oyonnax ze Stade Français. A na deser starcie niecodzienne – mecz Munster z Crusaders, czyli mistrz URC z mistrzem Super Rugby Pacific.
A ja mam takie pytanie, czy puchaar sześciu narodów będzie transmitowany w viaplay? Bo jeśli tak, to muszę sobie ponownie wykupić subskrypcję na te dwa miesiące. 🙂
Viaplay. Np.: https://viaplay.pl/sport/rugby/six-nations/francja-irlandia/s24012241275931826
Czyli z Rumunią wygramy wg tego portalu 🙂 Zabawny jest ten portugalski artykuł, ale fajnie że ktoś o tym pisze, bo zwykle znaleźć ciekawe informacje o rozgrywkach REC graniczy z cudem. Średniowieczna Gdynia bawi. Z tą bliskością do centrum też trochę popłynął. Szybkim krokiem dojście od stadionu do centrum zajmuje mi około 40 -45 minut.
Czym się bawił Erasmus??? 😮 Konstruował bombę? Próbował samodzielnie stworzyć dopalacze? Rzucał akumulatorem do celu? Co można robić żeby się poparzyć żrącą substancją???
No, niekoniecznie z Rumunią. Jeśli wygramy z Belgią, półfinał mamy u siebie (i to pewnie jedyna droga do wywalczenia szóstego miejsca, bo jeśli będziemy grać na wyjeździe z Holandią, to szanse na wygraną nie będą imponujące).
Erasmus zaś wpisał się w tradycję. Ze dwa lata temu para Springboków (Snyman i de Allende) wylądowała w szpitalu po zabawach z ogniem 🙂
Najlepiej wygrać z Rumunia i Belgią i mamy utrzymanie 😉
Będą Szpony w Gdyni ?
Rumuni eksperymentują ze składem, ale to wciąż nie ten poziom eksperymentowania 🙂 Nie, trzeba byłoby urlop brać…
Ps. Erasmus pokazał na Twitterze swoje obrażenia. Niezbyt apetyczny widok…