Wczoraj ruszył Puchar Sześciu Narodów, dziś startuje Rugby Europe Championship. W pierwszym mamy rugby na najwyższym światowym poziomie, w drugim reprezentację Polski, która już jutro wystartuje meczem w Gdyni z Rumunią. Z tej okazji dwa materiały: przewodnik przed meczem z Rumunią, dostępny pod adresem oraz skarb kibica Pucharu Sześciu Narodów przygotowany w siedmioosobowym gronie i dostępny pod adresem https://drive.google.com/drive/folders/12pR1tvsLpt_OC3JQTAAEQwxbbbBaew6K. Mam nadzieję, że lektura umili rugbowe emocje.
Ubiegłoroczny start polskiej reprezentacji w drugiej europejskiej lidze nie był zbyt udany. Nasza drużyna wysoko przegrała mecze z ekipami, które potem wystartowały na Pucharze Świata w Rugby we Francji, a potem w zmaganiach o miejsca od 5 do 8 zabrakło szczęścia – wygrany na koniec fazy grupowej mecz z Belgią dał nadzieję, ale dwie kolejne niewysokie, odrobinę pechowe porażki ją odebrały. W efekcie zajęliśmy ostatnie, ósme miejsce i w tym roku walczymy o utrzymanie startując z najgorszej możliwej pozycji – jeśli w skumulowanych wynikach z dwóch lat pozostaniemy na ósmej lokacie, spadniemy do trzeciej ligi i pozostaniemy tam pewnie przynajmniej dwa lata.
Planem jest w tej sytuacji zwycięstwo w półfinale o miejsca 5–8 i zajęcie co najmniej szóstego miejsca (które daje niestuprocentowe, ale bardzo duże prawdopodobieństwo utrzymania). Aby mieć na to realną szansę, trzeba będzie wygrać przynajmniej jeden mecz grupowy. Pierwszy z nich zagramy w Gdyni z Rumunią, ale największe szanse na wygraną będziemy mieć w tym trzecim z Belgami na koniec fazy grupowej. A potem trzeba wygrać półfinał zmagań o miejsca 5–8.
Trudno liczyć na zwycięstwo w pierwszym spotkaniu. Rumuni zawsze wyróżniali się rugbowo w kontynentalnej części Europy i nasza drużyna nigdy z nimi nie wygrała. Nasi rywale to niemalże etatowy uczestnik Pucharów Świata i nawet jeśli ostatni rok jest dla nich wyjątkowo nieudany (Eugen Apjok poprowadził ich do trzeciego miejsca w ubiegłorocznym Rugby Europe Championship, ale potem zanotował serię samych porażek, w większości bardzo wysokich, ściągając na siebie ogromną krytykę w kraju), to wciąż drużyna z wyższej półki niż polska. Jej zawodnicy bez wyjątku grają w rugby zawodowo (w kilku czołowych klubach w kraju oraz w ligach francuskich). O czymś takim my możemy tylko pomarzyć. Tak jak o występie w Pucharze Świata, do czego przecież Rumuni są przyzwyczajeni (zabrakło ich na tej imprezie tylko raz, gdy zostali zdyskwalifikowani z powodu przekombinowania w kwalifikacjach z naturalizacją graczy z wysp Pacyfiku).
Szans na zwycięstwo trudno się dopatrywać nawet mimo ponownej zmiany trenera naszych rywali tuż przed początkiem rozgrywek REC (Eugena Apjoka, który pełnił tę funkcję tylko przez rok, zastąpił Francuz David Gérard, który pracę z kadrą zaczął zaledwie trzy tygodnie temu), a także licznych nieobecności w ich drużynie – w porównaniu do ubiegłego sezonu na liście nieobecnych są m.in. wieloletni kapitan Mihai Macovei, który skończył karierę, uznany niedawno najlepszym rumuńskim zawodnikiem grającym za granicą Adrian Moțoc, który zapowiedział dwuletnią przerwę od gry w kadrze, kontuzjowani nowy kapitan Cristi Chirică, doświadczeni Hinckley Vaovasa i Marius Simionescu, skonfliktowany zdaje się z federacją Atila Septar, a także spora grupa doświadczonych graczy z drużyn francuskich, którzy w ten weekend zapewne zagrają w klubowych barwach (Thomas Crețu, Marius Iftimiciuc, Marius Antonescu, Ionel Melinte). Trener nie postawił też na świetnego środkowego Taylora Gontineaca czy podstawowego niedawno łącznika młyna Gabriela Rupanu. Wciąż mają jednak w składzie świetnych zawodników (choć nie ma wśród nich graczy z Top 14, co było normą jeszcze przed kilku czy kilkunastu laty), a wysokie porażki Rumunów w ubiegłym roku odniesione były z drużynami, z którymi my zapewne przegralibyśmy jeszcze wyżej. Osiągnięciem w tym spotkaniu będzie zmniejszenie różnicy, która dzieliła nas przed rokiem w Bukareszcie. Zbudowanie morale przed kolejnymi starciami. I strata jak najmniejszej liczby małych punktów, bo te też mogą się liczyć w ostatecznym rozrachunku. Jednak już same starcie z takim przeciwnikiem jest dla nas cenną lekcją. Pamiętajmy, że przed ubiegłorocznym meczem (przegranym w Bukareszcie wysoko, ale z honorem 27:67) nie graliśmy z Rumunią przez ćwierć wieku.
Będzie to także pierwszy krok do podsumowania pracy Chrisa Hitta z naszą reprezentacją. Jego celem była awans, a następnie utrzymanie naszej drużyny w Rugby Europe Championship. Po pierwszym roku występów na tym poziomie wypadałoby zaobserwować w grze jakiś postęp. Czy tak będzie?
A ten Saborit nie gra w Barcelonie?
Tak, oczywiście. Dzięki za czujność.
Swoją drogą ciekawi mnie jaki jest jego związek z Polską. Nigdzie nie znalazłem informacji o jego przodkach… Mam nadzieję, że faktycznie ma prawo występu w naszej kadrze.
A jednak nie oczywiście. Od listopada w Nicei 🙂