Mocny start Orkana

W Ekstralidze ten weekend potwierdził w roli faworytów rozgrywek Pogoń Awentę Siedlce i Orlen Orkana Sochaczew. Siedlczanie wystawili niemal zupełnie odmienioną piętnastkę w porównaniu z meczem z ubiegłego tygodnia, a i tak znowu rozgromili niżej notowanego rywala. Z kolei sochaczewianie weszli w sezon imponującym zwycięstwem nad Ogniwem Sopot. A „szpony” kończą pięć lat.

Nietypowy początek

Pierwsze „szpony” pojawiły się w sieci 26 sierpnia 2019, więc dziś ta strona obchodzi piąte urodziny. Wtedy Budowlani Łódź wycofywali się z Ekstraligi, Irlandczycy przegrywali z Anglikami różnicą 42 punktów, piętnastkowy debiut zaliczało Nauru, a uderzony podczas meczu rugby piłką kibic z Irlandii żądał 60 tys. euro odszkodowania. Swoją drogą, ciekaw jestem, czy przed tymi pięcioma laty ktoś w ogóle tamten tekst przeczytał. Od tego czasu „szpony” nie miały ani jednego tygodnia przerwy. I mam nadzieję, że komuś się przydają. Ps. Nie ma świętowania. Kolejny poniedziałek, kolejny tydzień do opisania 🙂

Ekstraliga

W drugiej kolejce Ekstraligi najwięcej uwagi przyciągał rewanż za ubiegłoroczny finał, ale na tym ciekawe mecze miały się nie kończyć.

Drew Pal 2 Lechia Gdańsk – Edach Budowlani Lublin 18:30. Interesująco było na początek kolejki w Gdańsku. Obaj rywale przed tygodniem przegrali i liczyli na pierwsze punkty w sezonie. Obaj też przeszli spore zmiany przed sezonem. Przez pierwsze 10 minut gra toczyła się w środku boiska, a impas przełamał Mateusz Kolas znakomitym wejściem i offloadem do Seana Cole’a. Było 7:0 dla gospodarzy, ale podrażnieni goście rzucili się do ataku. Przez kolejne 20 minut dominowali (poza autami), ale tylko raz udało im się przyłożyć piłkę, a gdańszczanie przed przerwą dorzucili do swego dorobku jeszcze kolejne punkty z karnego i po pierwszej połowie prowadzili 10:5. Od początku drugiej połowy do ataku znowu rzucili się Budowlani i wreszcie wyszli na prowadzenie. Co prawda Lechia karnym doprowadziła do remisu 13:13, ale moment później na tablicy wyników znowu górą byli goście, którzy zaliczyli trzecie przyłożenie. Lechia zaatakowała, ale bez efektu, a tymczasem prowadzenie Budowlanych podniósł kolejną świetną akcją Jakub Bobruk (dwa ładne przyłożenia w tym meczu). Na kwadrans przed końcem gdańszczanie mieli już 14 punktów straty i choć udało im się zaliczyć przyłożenie (bez podwyższenia) i mieli kolejne szanse, więcej nie osiągnęli, a na koniec jeszcze stracili trzy punkty po karnym (który pierwotnie miał być na ich korzyść, ale po wybuchu Marka Płonki gdańszczanin obejrzał żółtą kartkę, karny został odwrócony, a kopa wykonał Kuziwakwashe Kazembe).

Pogoń Awenta Siedlce – Budmex Rugby Białystok 78:6. Nie mieli białostocczanie okazji na pierwsze zaprezentowanie się swojej publiczności w domu – choć powinni byli być gospodarzami spotkania, na przeszkodzie stanęła wystawa psów, na którą wynajęto białostocki stadion. Kibice w Białymstoku zatem czekają na Ekstraligę w domu, a tymczasem ich drużyna (pod szyldem wzbogaconym o nazwę sponsora tytularnego) wybrała się do Siedlec na starcie z Pogonią, która – jakby jej nie było mało – poczyniła kolejne wzmocnienia: młodego reprezentanta Polski z Francji, Nicolasa Saborita, oraz młodzieżowego reprezentanta Tonga, Kapiolaniego Fihakiego. I choć zagrała składem niemal zupełnie innym niż przed tygodniem (głębi kadry można siedlczanom obecnie zazdrościć) nie dała beniaminkowi żadnych szans. Już do przerwy prowadziła 54:3, mając na koncie osiem przyłożeń, z czego aż połowę zaliczył Kacper Skup. Białostocczanie mieli jeden dobry moment – ładnie zapowiadającą się kontrę, nielegalnie zatrzymaną przez gospodarzy, po której Igor Kocimski celnym karnym zdobył ich pierwsze punkty w Ekstralidze. Druga połowa wyglądała zupełnie inaczej – z animuszem zaczęli ją goście i choć nie stwarzali sobie klarownych szans, przed ponad 20 minut nie tylko przeważali, ale i nie tracili punktów. Przerwała to dopiero imponująca akcja siedleckiego debiutanta, Fihakiego, po której gospodarze zdobyli pierwsze punkty po przerwie. A potem, choć znowu gra toczyła się głównie na ich połowie, dorzucili jeszcze kolejne trzy przyłożenia, zatrzymując licznik na dwunastu (Skupa w indywidualnych dokonaniach pobił Paul Walters z 23 punktami na koncie). Natomiast Białystok powiększył swój dorobek do sześciu punktów – pod koniec meczu znów z karnego kopał Kocimski.

Budowlani WizjaMed Łódź – Juvenia Kraków 26:36. Nadspodziewanie zacięty pojedynek, po którym można się zastanawiać, czy typowanie Juvenii do medali nie jest nieco na wyrost (wygrała, ale daleko tu było do różnicy poziomów z meczu Pogoni z Budowlanymi sprzed tygodnia), oraz czy Budowlani nie powalczą o środek tabeli. To łodzianie zdobyli pierwsze przyłożenie w spotkaniu. Potem punktowali krakowianie, którzy w pierwszej połowie trzykrotnie przedarli się na pole punktowe rywali (zwraca uwagę zwłaszcza przytomność umysłu Odericha Moutona, który wykorzystał błąd gospodarzy po wygranym aucie na własnych 5 m) i do przerwy prowadzili 21:7. Juvenia skutecznie neutralizowała maule gospodarzy, przeważała w młynach, ale miała problemy z kopami w aut (choć ostatnie przyłożenie zdobyła po świetnym kopie w aut z karnego). Drugą połowę krakowianie zaczęli z impetem, ale punktów nie zdobyli, a potem w parę chwil stracili dwa przyłożenia i zrobiło się już tylko 19:21. Goście atakowali, w końcu zapunktowali (najpierw karny, potem przyłożenie na skrzydle), ale łodzianie jeszcze raz zdołali zmniejszyć stratę, tym razem do trzech oczek. Jednak przez pozostałe do końca meczu parę minut nie wyszli już z własnej połowy, a Juvenia odebrała im bonus defensywny zdobywając piąte przyłożenie po ładnej akcji ze sporym udziałem Patryka Sakwy. Na dodatek łodzianie stracili też z kiepsko wyglądającą kontuzją Lucasa Niedzwieckiego.

Orlen Orkan Sochaczew – Ogniwo Sopot 34:17. Najbardziej ostrzyliśmy sobie zęby na rewanż za finał sprzed roku. W Sochaczewie znowu Orkan grał z Ogniwem i to gospodarze wydawali się faworytami spotkania. Ogniwo zagrało z nowym nabytkiem – młodym Nowozelandczykiem Ricardo Ellisonem, który zaliczył grę w młynie Bayswater u boku Brandona Olowa. Z kolei dla Orkana był to pierwszy ligowy mecz tego sezonu, a w wyjściowym składzie zobaczyliśmy m.in. Johana Retiefa i wszystkich trzech braci Chainów. Niestety, emocji, jakie przeżywaliśmy w finale ubiegłego sezonu, tym razem zabrakło. Orkan zdominował Ogniwo, atakował, wykorzystywał bezlitośnie błędy i punktował. Co prawda tablicę wyników uruchomił karnym dla gości Wojciech Piotrowicz, ale sochaczewianie w pierwszej połowie odpowiedzieli trzema przyłożeniami (tylko jednym podwyższonym przy silnym wietrze) i karnym i do przerwy prowadzili 20:3. W drugiej połowie błyskawicznie dorzucili czwarte przyłożenie, a moment później po złym wznowieniu Piotrowicza ruszyli z kolejnymi atakami, których efektem było piąte przyłożenie i prowadzenie aż 34:3. Dopiero wtedy udało się poważniej zaatakować Ogniwu, które w ostatnich 20 minutach zmniejszyło straty po dwóch przyłożeniach Adriana Seerane. Jednak to było za mało nie tylko do walki o wygraną, ale nawet do odebrania Orkanowi bonusa ofensywnego. Świetnie też sezon zaczął Pieter Steenkamp – mimo kłopotów z kopami zaliczył 19 punktów (w tym dwa przyłożenia). Ogniwo nie tylko przegrało, ale straciło Romana Żuka, który już na początku meczu musiał zejść po kontuzji doznanej wskutek zbyt wysokiej własnej szarży (swoją drogą, nieodgwizdanej).

Po dwa zwycięstwa po dwóch kolejkach mają na koncie Pogoń Siedlce i Juvenia Kraków, przy czym siedlczanie odnosili je w znacznie bardziej przekonującym stylu. Bez porażki są też Orkan Sochaczew i Arka Gdynia, jednak obie te drużyny rozegrały po jednym meczu (Arka pauzowała w ten weekend).

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. ↑Pogoń Awenta Siedlce210
2. ↑↑Juvenia Kraków28
3. ↓↓Ogniwo Sopot25
4. ↑Orlen Orkan Sochaczew15
5. ↓↓Life Style Catering Arka Gdynia15
6.Edach Budowlani Lublin24
7.Drew Pal 2 Lechia Gdańsk20
8. Budowlani WizjaMed Łódź20
9.Budmex Rugby Białystok20

Niestety, z nieoficjalnych informacji wynika, że Ekstraligi w tej rundzie nie będzie w ogóle w TVP Sport (ani żadnej innej telewizji). Cóż, smutne to, bo oznacza, że zamykamy się we własnej bańce, a jedyną metodą przyciągnięcia nowych kibiców pozostaną oddolne działania klubów…

Z kraju

Drugi raz zbiera się kadra seniorów (tym razem za tydzień w Siedlcach) pod kierownictwem Kamila Bobryka. Na liście ponownie zawodnicy z klubów krajowych, przy czym najwięcej (po 6–7) z Sochaczewa, Sopotu i Siedlec.

Na łamach jednego z lokalnych serwisów pojawiła się rozmowa z Kajetanem Cyganikiem z Juvenii Kraków. Pojawiło się tam jedno intrygujące zdanie, z którego wynika, że jest spora szansa, aby jeden z turniejów challengera do SVNS za rok odbył się ponownie w Krakowie.

Rozegrano finał nieoficjalnych mistrzostw Polski w rugby league. Sroki Łódź powtórzyły sukces sprzed roku i sięgnęły po złote medale po wygranej 34:12 nad Wildcats Góra Kalwaria. Po tytuł sięgnęli Wildcats Góra Kalwaria, którzy w finale pokonali 34:12 broniące tytułu Sroki Łódź. W rywalizacji uczestniczyły trzy drużyny.

Ze świata

Głównym międzynarodowym wydarzeniem tygodnia był start Pacific Nations Cup. Sześć drużyn, podzielonych na dwie grupy po trzy zespoły, a potem faza finałowa. Meczem otwarcia było wyspiarskie starcie w Suva pomiędzy Fidżi i Samoa. Fidżyjczycy (z praktycznie samymi zawodnikami Fijian Drua, jednym z nielicznych wyjątków był debiutant Vuate Karawalevu z Waratahs, który swój start uczcił przyłożeniem) wygrali, ale w pierwszej połowie mogli drżeć ze strachu – choć zaczęli mecz od przyłożenia, potem przegrywali 5:13, a na koniec pierwszej połowy 15:16. Samoańczycy zresztą mogą pluć sobie w brody z powodu własnych błędów, ich prowadzenie mogło być wyższe. Druga połowa była już inną historią, Fidżi bezlitośnie wykorzystało grę przez 20 minut z przewagą, zdobyło kolejne 27 punktów (w tym hat-tricka skompletował rwacz Kitione Salawa) i wygrało 42:16. Z kolei w niedzielę Kanada grała w Vancouver z Japonią. Zdecydowanym faworytem byli Japończycy i pierwsza połowa to był pokaz ich dominacji oraz nieporadności gospodarzy w obronie, nieradzących sobie z szybką grą rywali – już po półgodzinie Azjaci prowadzili 38:0, a pierwsza połowa skończyła się wynikiem 38:7. Druga połowa to była nieco inna historia – Japończycy zwolnili i przegrali ją 17:21, tracąc trzy przyłożenia. Jednak cały mecz wygrali wysoko 55:28. Eddie Jones ma powody do zastanowienia, ale jego problemy są niczym w porównaniu z tymi Kanadyjczyków. I pomyśleć, że gdy te drużyny grały ze sobą ostatni raz, w 2016, Japonia wygrała zaledwie 4 punktami, a Kanadyjczycy w ostatniej, imponującej akcji, byli o włos od odwrócenia losów meczu.

Kolejny weekend gier w nowozelandzkiej lidze prowincjonalnej NPC zaczął się od meczu, w którym dodatkową stawką było trofeum Rainfury Shield – Hawke’s Bay broni go skutecznie wygrywając od początku tego sezonu, tym razem 55:30 z Northlandem (mimo kiepskiego początku spotkania, gdy Northland wyszedł na prowadzenie w dużej mierze dzięki Rivezowi Reihanie, zwolnionemu z kadry; po stronie zwycięzców szalał m.in. Folau Fakatava). Trzecie zwycięstwo do swego dorobku dopisały też ekipy Tasman (rozgromiła Counties Manukau aż 48:3) i Wellington (po wygranej nad Manawatu 39:31, przy okazji której jednak straciła z kontuzją kapitana, Du Plessisa Kirifiego). Mieliśmy też w tej kolejce nowozelandzki klasyk – Auckland grało z Canterbury i przegrało po zaciętym spotkaniu 21:27 (w ostatniej akcji było bardzo blisko odwrócenia losów meczu). Dla drużyny z północy sezon zaczął się fatalnie – to była jej trzecia porażka w trzecim spotkaniu. Zwracają też uwagę wygrana Otago nad Bay of Plenty, wyszarpana przyłożeniem w ostatniej akcji, oraz cztery przyłożenia skrzydłowego Kade’a Banksa w meczu wygranym przez jego North Harbour z Waikato 43:29.

W południowoafrykańskiej rywalizacji o Currie Cup wciąż niepokonani są Bulls, którzy na start kolejki pokonali Griquas 47:24 (choć po kwadransie było 0:14) i przy okazji zapewnili sobie awans do play-off. Kilka punktów za ich plecami trzymają się Lions, którzy pokonali trudnego przeciwnika, Cheetahs, 38:21. Trzeci przed tą rundą Cheetahs zostali przeskoczeni w tabeli przez umacniających się w czołowej czwórce Sharks, którzy wygrali z Western Province, a punktami zrównała się z nimi kolejna drużyna – ubiegłoroczni finaliści, Pumas, którzy w ten weekend wygrali nad najsłabszymi w stawce Griffons.

Dwie najważniejsze australijskie ligi stanowe są już o krok od decydujących rozstrzygnięć – zarówno w Shute Shield w Nowej Południowej Walii, jak i w Hospital Challange Cup w Queenslandzie w ten weekend ustalono skład finałów. W Shute Shield odpadli obrońcy tytułu mistrzowskiego sprzed roku, Randwick, którzy przegrali z zaledwie piątymi po rundzie zasadniczej Northern Suburbs (Norths zrewanżowali się za porażkę z finału sprzed roku). Drugim finalistą będzie najlepsza ekipa rundy zasadniczej Eastern Suburbs, czekająca na swój dziesiąty tytuł mistrzowski od 55 lat, w której barwach w meczu z Warringah błysnął hat-trickiem (w tym decydującym przyłożeniem w ostatnich sekundach) reprezentant Australii Darby Lancaster. W Queenslandzie finałowym rywalem zakwalifikowanych już wcześniej Brothers (obrońców tytułu) będą Wests po wygranej nad University of Queensland. W ten sposób w finale będzie taki sam skład jak przed rokiem.

W dwóch innych stanach w ten weekend zapadły ostateczne rozstrzygnięcia. W finale rozgrywek Premier Grade w Południowej Australii Burnside pokonało 35:18 Old Collegians, broniąc tytuł mistrzowski sprzed roku (i zdobywając go siódmy raz w historii). To, co najciekawsze zdarzyło się jednak tu wcześniej – w fazie zasadniczej łeb w łeb szły Burnside i Brighton, które miały w sezonie bilans 15:1. Spotkały się w półfinale, w którym Burnside wygrało 40:33. Brighton miało jeszcze szansę na awans do finału, ale nieoczekiwanie w barażu uległo Old Collegians. Innym stanem, w którym rozegrano finał rozgrywek, była Wiktoria. Tu zwycięzcą okazała się drużyna Power House, która w meczu o Dewar Shield pokonała 31:12 Footscray. Dla wygranych to piętnasty tytuł w historii, ale zarazem pierwszy od 16 lat. Footscray na triumf w rozgrywkach czeka jeszcze dłużej – od przed II wojny światowej. Do finału nie awansowali zwycięzcy rundy zasadniczej i zarazem dwóch poprzednich finałów – Harlequins.

W ostatniej kolejce rundy zasadniczej Liga de Rugby wysokie zwycięstwa faworytów – Timișoara i Știința Baia Mare wygrały swoje mecze z różnicą 30 punktów, a broniące tytułu mistrzowskiego Dinamo Bukareszt było bliskie aż 60-punktowej przewagi. Przed nami faza play-off, w której wezmą te same cztery drużyny, które robią to od lat. Najłatwiejsze zadanie wydaje się mieć Timișoara, która wygrała rundę zasadniczą i w półfinale zagra z czwartą Steauą Bukareszt, wyraźnie w tym sezonie odstającą od czołowej trójki. Drugi półfinał będzie powtórką ubiegłorocznego finału (Știința Baia Mare – Dinamo Bukareszt) i powinien przynieść znacznie więcej emocji.

Niedługo ruszą do gry najpierw Pro D2, a potem Top 14, a tymczasem wystartował we Francji nowy sezon trzeciego poziomu ligowego, Nationale 1. Zaczął się od spotkania spadkowicza z Pro D2, Rouen-Normandie, który po zaciętym spotkaniu (rozstrzygniętym drop goalem tuż przed końcem meczu) pokonał na wyjeździe Bressanne 20:17. Już w pierwszej kolejce doszło też do pojedynku beniaminków, w którym Langon pokonał pochodzącą z samej północy Francji ekipę z przedmieścia Lille, Marcq-en-Barœul. Do gry nie wszedł komplet uczestników ligi – pauzowało Massy, które miało grać z Hyères Carqueiranne La Crau, ale ten ostatni klub zbankrutował (a jego mecze zweryfikowano jako walkowery na korzyść rywali). To już druga taka historia w lidze w krótkim czasie – pół roku temu podobny los spotkał Blagnac.

W drugim turnieju eliminacyjnym francuskich Supersevens powtórka z poprzedniego weekendu – w La Rochelle znowu wygrała ekipa Bordeaux. Tym razem w drodze do finału nie pozostawiała żadnych wątpliwości – w 1/8 finału pokonała Tuluzę 33:7 (rywale to czwarta ekipa sprzed tygodnia), w ćwierćfinale było 22:0 z Castres, a w półfinale 28:7 ze Stade Français. W spotkaniu decydującym o turniejowym zwycięstwie było już jej nieco trudniej – rywalem było Monaco, które do przerwy prowadziło 12:0, jednak Bordeaux otrząsnęło się i ostatecznie wygrało 19:12. Trzecie miejsce zajęło Pau. Odrobinę lepiej niż tydzień temu zaprezentowali się broniący tytułu Barbarians – tym razem awansowali do ćwierćfinału po wygranej w 1/8 finału nad gospodarzami turnieju, ale w kolejnej fazie zatrzymało ich Monaco i ostatecznie zajęli piąte miejsce, na koniec rywalizacji gromiąc jednak Montpellier aż 36:0.

Trwają przygotowania do sezonów ligowych w Europie. Zwraca uwagę skład Tuluzy na mecz z Mont-de-Marsan – jako łącznik ataku znalazł się w nim Belg Matias Remue (oczywiście, tuluzańczycy testowali w tym meczu zaplecze, jednak marzylibyśmy o Polaku w takiej roli). Mieliśmy też derby Baskonii pomiędzy Bajonną i Biarritz – Bajonna wygrała zdecydowanie 42:5, a warto zwrócić uwagę na fakt, że ten towarzyski mecz obejrzało aż 12 tys. widzów.

Jedna przegapiona wcześniej informacja z komunikatu WR dotyczącego kwalifikacji do Pucharu Świata – wynika z niego, że dwunastka drużyn, która w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy przebrnie zwycięsko przez ten proces, zyska nie tylko prawo gry na Pucharze Świata, ale być może będzie też stanowić skład drugiej dywizji Nations Championship w pierwszym sezonie tych rozgrywek, planowanych do uruchomienia w 2026 (a więc właśnie po zakończeniu kwalifikacji, a przed Pucharem Świata).

Nowe, wciąż nieoficjalne informacje na temat drugiego poziomu Pucharu Afryki w roku bieżącym. Stawka ma być podzielona na dwie grupy liczące po cztery zespoły. W listopadzie w Maroku zmagać się będą obok gospodarzy także Madagaskar, Botswana i Kamerun. Druga grupa rywalizować będzie w Tunezji, gdzie to gospodarzy dołączą Zambia, Nigeria i Ghana. Zwycięzcy obu grup mają zmierzyć się o awans na pierwszy poziom Pucharu Afryki i zarazem o prawo gry o kwalifikację do Pucharu Świata.

Kolejne przecieki na temat odrzucenia kandydatury Kataru do organizacji finałów Nations Championship – francuskie Midi Olimpique podało, że istotnym czynnikiem dla decyzji był plan szejków, aby dorzucić do planu rozgrywek kolejny weekend gier. Faworytem do organizacji pierwszego finału wydaje się w tej sytuacji Londyn. Francuzi wspominają też, że jest możliwość zorganizowania tych rozgrywek także w 2027, z finałem w Paryżu, choć w latach nieparzystych ich nie planowano. Jak to mieliby pogodzić z Pucharem Świata?

The Rugby Championship miało w ten weekend przerwę, ale trenerzy meblowali kadry na następne dwie kolejki spotkań. A w nich zobaczymy dwa arcyciekawe starcia Springboks z All Blacks. Wielkich zmian oczywiście nie ma, ale Nowozelandczycy polecą do Południowej Afryki wzmocnieni wracającym do gry Scottem Barrettem, a Rassie Erasmus także uzupełnił kadrę o kilka gwiazd wracających po kontuzjach i zawieszeniach. Problemy ma za to Joe Schmidt, którego podopiecznych trzebią kontuzje i w związku z tym uzupełnił ją o kolejnych czterech graczy bez testów na koncie. A w składzie Argentyny zobaczymy m.in. uczestnika igrzysk olimpijskich, Rodrigo Isgró, i potencjalnego debiutanta Pedro Delgado.

Brak wzmianki o Madrycie w pierwszym komunikacie World Rugby o nadchodzącym sezonie SVNS faktycznie może mieć drugie dno. Organizacja finału cyklu w tym mieście stoi pod znakiem zapytania mimo kontraktu podpisanego na trzy lata – organizatorzy tej imprezy w ostatnim sezonie nie osiągnęli sukcesu, na jaki liczyli (zapewne chodzi o finansowy).

Zapowiedzi

Za tydzień przerwa w rozgrywkach Ekstraligi – na krótkie zgrupowanie zbiera się reprezentacja. Śledzić za to będziemy trzecią kolejkę The Rugby Championship (ze szlagierem Południowa Afryka – Nowa Zelandia, oprócz tego mecz Argentyna – Australia) i drugą kolejkę Pacific Nations Cup (poniekąd derbowe mecze Samoa – Tonga i Stany Zjednoczone – Kanada). Z rozgrywek ligowych zobaczymy m.in. finały Shute Shield i Hospital Challenge Cup w Australii oraz start Pro D2.

12 komentarzy do “Mocny start Orkana”

  1. Wszystkiego najlepszego:)
    Żałuję, że dołączyłem do grona gości dopiero w na przełomie 22/23, ale w każdym kolejnym tygodniu mam ucztę dla oka i ducha czytając kolejny tekst. Brawo brawo brawo!!!! Byłoby super, gdyby serwis rozrósł się do wielkości pełnokrwistej strony www ze zdjęciami, tabelami itd. Wiem jednak, że kosztuje to mnóstwo czasu i pracy. Może się jakoś zorganizować i podzielić pracą? Podrzucam pomysł Autorowi. The sky is the limit for rugby ball…

    Odpowiedz
    • Dzięki wielkie za miłe słowa i podpowiedzi. Niestety, to co jest teraz, jest już ponad korek w stosunku do możliwości jednej osoby, mającej przecież też zobowiązania rodzinne i zawodowe (te ostatnie niestety wykraczające sporo poza 40 h tygodniowo). Sam bym chciał, żeby to wyglądało bardziej pełnokrwiście (w gruncie rzeczy w tym momencie forma jest taka, aby jak najmniej przeszkadzała w wyciskaniu maksimum treści z dostępnego czasu). Ale do emerytury została jeszcze chwila, a na znalezienie drugiego takiego wariata jakoś nie liczę (choć bym się ucieszył :))
      Ps. Tabelki jakieś tam są, to chyba jedyny postulat rozwojowy z ostatniej ankiety, który udało się wprowadzić 🙂

      Odpowiedz
  2. To co mówi Kajetan Cyganik w sprawie turniejów w Polsce zwykle się sprawdza. Kto wie, może kolejny rok z rzędu stadion piłkarski zamieni się w rugbowy? Byłoby super!

    Widziałem po zdjęciach mistrzów polski w rugby league że są tam zawodnicy grający w naszych niższych ligach rugbowych. Jeden z nich został nawet MVP finału, a w swoim zespole piętnastkowym wchodzi głównie na końcówki. Fajnie że ten sport w Polsce jest, ale kibiców w naszym na chyba jeszcze mniej niż futbol australijski. Mimo to gratuluję wszystkim medalistom MP w RL.

    Odpowiedz
    • Cóż, trzeba było mi dwa razy zwrócić uwagę, żebym zajarzył, że pomyliłem wynik finału. Rugby league już nie ogarniam 🙂

      Odpowiedz
  3. Ja jestem ze Szponami niemal od początku, bo od trzeciego lub czwartego wpisu. Niestety nie jestem w tym zacnym gronie osób, które przeczytały wpis zaraz po jego zamieszczeniu.

    Co do naszej Ekstraligi, to podobały mi się mecze w drugiej kolejce. Spotkałem się jednak z opiniami, że było tragicznie. Zaczynając od meczu Lechii z Budowlanymi, to nie zgodzę się, że było aż tak źle. Mecz nie stał co prawda na zbyt wysokim poziomie, ale był interesujący. Jak mówi przysłowie: „tak krawiec kraje, jak mu materii staje”, a moim zdaniem oba zespoły sa jak na razie słabsze niż ubiegłym sezonie. Mam nadzieję, że to się zmieni z biegiem czasu. Budowlani zagrali bardzo mądrze końcówkę meczu, mimo, że nie wyglądali rewelacyjnie. Nie dali się sprowokować rywalom, którzy później ewidentnie nie wytrzymali nerwowo. Lechia sama się podkładała, a zawodnicy z Lublina wykorzystali wszystkie szanse, jakie stworzyli im rywale.

    Ciekawa informacja z Białegostoku. Mam nadzieję, że do tego czasu psie kupy znikną z boiska 😉 Przypomina mi się mecz z mojego dzieciństwa, jak boisko jednego z B-klasowych zespołów w tygodniu służyło krowom do wypasu 🙂 Przed meczem zbierano placki, rysowano wapnem linie i mecz można było rozpocząć 😉

    Nie bójmy się słów: Juvenia wygląda słabo w tym sezonie. Przede wszystkim ich gra sprawia wrażenie bardzo wolnej. Może jest to efekt zbyt dużych obciążeń podczas treningów siłowych i z każdym meczem będzie lepiej? Nie wiadomo, ale jak na razie nie wygląda to najlepiej.

    Czy ktoś wie jaki jest stan zdrowia Romana Żuka?

    Odpowiedz
    • Tego pierwszego pewnie nikt nie przeczytał, więc nie ma zmartwienia 🙂
      A wystawy psów i na Juvenii się zdarzały 🙂
      Poziom… cóż, dajmy chwilę czasu, może jeszcze ktoś się dotrze…

      Odpowiedz
    • No, pięć lat jest bardziej realne niż sto 🙂 A może jakiś miły sukcesik by się zdarzył po drodze do opisania, to już w ogóle byłoby cudownie 🙂

      Odpowiedz

Dodaj komentarz