Rugbowe święta mieliśmy w tym tygodniu przy okazji dwóch wyjątkowych spotkań. We Francji był to absolutny debiut bretońskiej drużyny w Top 14 i to z mistrzem kraju w roli przeciwnika. Mecz przegrany, ale święta to nie popsuło. W Polsce okazją był mecz dwóch faworytów do złota Ekstraligi w Sochaczewie – tu wygrali gospodarze. A gwiazdą weekendu był Christian Ambadiang z Castres.
Ekstraliga
Po weekendzie przerwy wróciła Ekstraliga z bardzo ciekawie zapowiadającym się pojedynkiem Orkan Sochaczew z Pogonią Siedlce. Ponadto zainaugurowały swoje rozgrywki niższe ligi.
Life Style Catering Arka Gdynia – Drew Pal 2 Lechia Gdańsk 44:29. Lechia zaczęła mecz od pięknego 50:22, ale moment później straciła przyłożenie, a ledwo minęło 10 minut było już 19:0 dla Arki. Co prawda gdańszczanie odpowiedzieli wykańczając pierwszą swoją groźną akcję (za drugim podejściem), ale potem Arka nadal napierała. I choć długo jej jedynym dorobkiem były trzy punkty Dawida Banaszka z karnego, pierwszą połowę skończyła czwartym przyłożeniem i prowadzeniem 29:7. Drugą połowę Arka znowu zaczęła dobrze – od przyłożenia po pierwszej minucie. Potem Banaszek dorzucił kolejną trójkę i na pół godziny przed końcem między drużynami było już 30 punktów różnicy. Wtedy Lechia się przebudziła – w ciągu paru minut zdobyła trzy przyłożenia po szybkich akcjach (m.in. świetnie po linii bocznej pomknął Sean Cole); jak pięknie stwierdził komentujący to spotkanie Tomasz Frymark, jej zawodnicy „wesoło hasali sobie” po połowie Arki. Brakowało jednak skutecznych podwyższeń, więc efektem było tylko 15 punktów i strata wciąż była spora. A punkty przestały padać. Co prawda Lechia grała znacznie lepiej niż w pierwszej połowie, ale w ostatnim fragmencie gry obie drużyny wymieniły się przyłożeniami i mecz skończył się wysokim zwycięstwem Arki (i przy okazji trzecią w tym sezonie porażką Lechii), choć bez punktu bonusowego gdynian, którego można było oczekiwać po pierwszej połowie.
Edach Budowlani Lublin – Budowlani WizjaMed Łódź 33:22. Oj, łodzianie napsuli krwi lublinianon w starciu dwóch ekip o tej samej nazwie. Pierwsze przyłożenie w Lublinie nieoczekiwanie zdobyli goście po znakomitym przeboju Makarego Madeja przez pół boiska. Co prawda w ciągu kilku minut gospodarze odpowiedzieli karnym, a potem zaliczyli przyłożenie z podwyższeniem, ale goście ponownie objęli prowadzenie dzięki kolejnemu przyłożeniu. Nie utrzymali się na nim do końca pierwszej połowy, ale schodząc na przerwę przegrywali tylko 14:17 i wciąż mogli marzyć o sprawieniu niespodzianki. I drugą połowę zaczęli z przytupem – błysnął Lukas Niedźwiecki, który w pierwszym kwadransie zapisał na konto swojej drużyny 10 punków (w tym przyłożenie po 60-metrowym rajdzie). Jednak zdobytej w ten sposób przewagi gościom nie udało się utrzymać – gospodarze konsekwentnie wykorzystywali karne celnie kopane przez Kuziwakwashe Kazembe, dorzucili przyłożenie i ostatecznie mimo kłopotów mecz wygrali, nie pozwalając rywalom nawet na zdobycie bonusa defensywnego. Na koniec meczu niestety mieliśmy brzydki akcent – czerwoną kartkę Krzysztofa Justyńskiego.
Juvenia Kraków – Budmex Rugby Białystok 48:18. Krakowianie byli zdecydowanym faworytem starcia z beniaminkiem i pojawili się na boisku w mocno eksperymentalnym składzie (brakło m.in. Michała Jurczyńskiego czy Odericha Moutona, Riaan van Zyl siadł na ławce, za to debiutowało kilku niedawnych juniorów). Mecz zaczął się dla Juvenii znakomicie – dość szybkie trzy przyłożenia (z czego dwa Arkadiusza Korusiewicza) dały jej prowadzenie 17:0 (Austin van Heerden trafił tylko jedno podwyższenie, po swoim przyłożeniu) i wydawało się, że spotkanie będzie dla gospodarzy spacerkiem. Jednak białostocczanie nie poddawali się i zaskoczyli gospodarze, dwukrotnie meldując się w polu punktowym krakowian (oba przyłożenia w wykonaniu Patryka Romanowskiego). Nie tylko zdobyli swoje pierwsze przyłożenia w Ekstralidze, ale do przerwy zmniejszyli stratę do zaledwie pięciu punktów. Co prawda drugą połowę krakowianie zaczęli od szybkiego przyłożenia, ale kop z karnego Andrei Cebotariego pozwolił wrócić gościom na dystans siedmiu punktów. Krakusi jednak potem zaliczyli aż cztery przyłożenia, i jednak wygrali swój trzeci mecz w sezonie – pierwszy raz z bonusem ofensywnym.
Orlen Orkan Sochaczew – Awenta Pogoń Siedlce 19:16. Na koniec kolejki rozegrano mecz, na który kibice rugby w naszym kraju ostrzyli sobie zęby. Mistrz kraju grał z drużyną celującą w złoto, ze składem naszpikowanym reprezentantami Polski. I faktycznie emocje były, choć defensywa królowała nad atakiem, a i skuteczności w kopach brakło. Początek meczu to właśnie okres dominacji defensywy i prób zdobycia punktów z kopów. Pogoń kilkakrotnie pchnęła gospodarzy maulem, ale nie dało to przyłożeń, a w skutecznych kopach z karnych było 1:1 (siedlczanie mogą żałować, bo Nkululeko Ndlovu trafił tylko jedną z trzech prób). W końcu, po półgodzinie gry, siedlczanie postanowili wykorzystać swój najmocniejszy atut i po kolejnym karnym na połowie gospodarzy nie kopali piłki na słupy, ale w aut. I choć tym razem maula nie związali, pięknie oszukali sochaczewian i po przyłożeniu Bercho Bothy wyszli na prowadzenie 8:3 (Ndlovu spudłował z podwyższenia). Wtedy do ataku ruszył Orkan. Pierwsza próba zakończyła się wypchnięciem Pietera Steenkampa w aut, ale w końcu napór dał efekt w postaci przyłożenia Johana Retiefa. Steenkamp podwyższył i choć chwilę potem nie wykorzystał karnego, do przerwy gospodarze prowadzili 10:8.
Druga połowa połowa zaczęła się od żółtej kartki Eryka Chaina za zbicie piłki. Gra w przewadze dała gościom tylko trzy punkty. Dwukrotnie potężnie pchnęli w maulach, ale potem tracili piłkę walcząc z zaciętą obroną gospodarzy, w końcu po karnym Ndlovu kopnął na słupy i Pogoń wróciła na jednopunktowe prowadzenie. Gra w kolejnych minutach toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, a lepiej na niej wychodził Orkan – trzykrotnie szanse na trzy punkty dostawał Steenkamp, dwukrotnie trafił i po godzinie gry było 16:11. Gospodarze chcieli pójść za ciosem, podnieść prowadzenie, ale przekop na skrzydło zaowocował znakomitą kontrą gości, rozpoczętą przez Nicolasa Saborita, a skończoną przez Przemysława Rajewskiego – a ponieważ Ndlovu kolejny raz spudłował, na tablicy wyników pojawił się remis 16:16. Na kilka minut przed końcem na prowadzenie wrócili gospodarze po kolejnym karnym Steenkampa (i żółtej kartce Oleksandra Szewczenki). Mimo osłabienia Pogoń próbowała odwrócić losy meczu. Dwukrotnie w ostatnich minutach miała karne w pozycji dogodnej do kopu na słupy (który dałby remis), ale grała o pełną pulę. Nie opłaciło się – auty w polu 22 m rywali nie przyniosły efektu. Jeszcze nadzieję dał im koszmarny błąd Steenkampa, który wypuścił piłkę z rąk pod własną linią bramkową, ale po młynie na 5 m Andre Meyer utrzymał rywala z piłką w górze w polu punktowym i Orkan obronił swoją wygraną.
Emocji sporo, szkoda tylko, że Orkan znów nie chce dzielić się składem – ten podany przed meczem mocno różnił się od tego, który pojawił się na boisku.
Odpoczywało Ogniwo Sopot. Na czoło ligowej tabeli wysunęła się Juvenia Kraków, która wykorzystała potknięcie Pogoni Siedlce, ale pamiętajmy, że będący za nią Orkan i Arka mają o jeden mecz rozegrany mniej, a krakowianie mierzyli się dotąd z trzema najsłabszymi drużynami w stawce – żadna z nich przez trzy kolejki nie zdobyła jeszcze ani jednego punktu.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. ↑ | Juvenia Kraków | 3 | 13 |
2. ↓ | Awenta Pogoń Siedlce | 3 | 11 |
3. ↑↑ | Life Style Catering Arka Gdynia | 2 | 9 |
4. | Orlen Orkan Sochaczew | 2 | 9 |
5. ↑ | Edach Budowlani Lublin | 3 | 8 |
6. ↓↓↓ | Ogniwo Sopot | 2 | 5 |
7. | Drew Pal 2 Lechia Gdańsk | 3 | 0 |
8. | Budowlani WizjaMed Łódź | 3 | 0 |
9. | Budmex Rugby Białystok | 3 | 0 |
Pierwszoligowe rozgrywki zaczęły się od sporej niespodzianki: Posnania, druga drużyna poprzedniego sezonu, grała na swoim boisku z Rugby Wrocław – drużyną, która rok temu wygrała zaledwie jedno spotkanie. I przegrała 12:16 i to mimo, że goście przyjechali do stolicy Wielkopolski z krótką ławką rezerwowych. Inna wielkopolska ekipa i kandydat do zwycięstwa ligi, Sparta Jarocin, rozgromiła beniaminka, Watahę Zielona Góra, aż 62:17 (wszystkie trzy przyłożenia przegranych zdobył jeden zawodnik – rwacz Rafał Prokopowicz). Poza tym wysokie zwycięstwa ekip stołecznych: Legia pokonała Arkę Rumia 48:28 (pięć przyłożeń Teimuraza i Saby Charaiszwilich), a AZS AWF wygrał z Hegemonem Mysłowice 45:17.
W II lidze z trzech pierwotnie planowanych spotkań odbyły się tylko dwa. Rezerwy łódzkich Budowlanych pokonały debiutujące w rozgrywkach rezerwy AZS AWF Warszawa 67:10, a Rugby Ruda Śląska przegrało z Miedziowymi Lubin (wzmocnionymi kilkoma zawodnikami gruzińskimi) 17:31. Trzeci mecz kolejki, RK Warszawa z ANS WP Budowlani II Lublin, został przeniesiony na wiosnę.
The Rugby Championship
Czwarta kolejka była powtórką trzeciej: te same pary i ci sami gospodarze. W Południowej Afryce podobne było też rozstrzygnięcie, natomiast w Argentynie miejscowi wzięli rewanż na Australijczykach, i to potężny.
Południowa Afryka – Nowa Zelandia 18:12. Obie drużyny przystąpiły do tego meczu mocno zmienione – Scott Robertson dokonał w wyjściowej piętnastce czterech zmian, a Rassie Erasmus pięciu (plus dwóch na pozycjach). Robertson stracił dwóch graczy w wyniku kontuzji, do tego posadził na ławce Beaudena Barretta, a na pozycji łącznika młyna dał szansę od pierwszej minuty Cortezowi Ratimie. Erasmus mimo obaw mógł skorzystać z usług Siyi Kolisiego. Do składu włączył też nieobecnych od roku Canana Moodiego i Jadena Hendrikse (ten na ławce). A mecz był niezwykle twardy i zacięty. W pierwszej połowie punkty padały tylko z karnych, a więcej szans miał Damian McKenzie i All Blacks prowadzili 9:3. Przyłożenia zaczęły padać dopiero po przerwie, ale tylko z jednej strony – podczas dłuższego okresu przewagi Springboks kilka razy byli o włos od pięciu punktów, które zdobył wreszcie Siya Kolisi. Wyszli na prowadzenie, którego nie oddali już do końca. Co prawda Damian McKenzie znów mógł wyprowadzić swoją drużynę na czoło kilka minut przed końcem, ale spudłował (drugi raz w tym meczu) karnego. Za to gospodarze zaliczyli drugie przyłożenie wykorzystując grę w przewadze (w meczu były aż cztery żółte kartki). Gdy w ostatniej akcji All Blacks chcieli wyprowadzić atak, aby odwrócić losy spotkania, przegrali własny wrzut z autu i wszelkie ich plany spaliły na panewce. Dzięki dwóm wygranym w serii zawodnicy z Południowej Afryki sięgnęli po Freedom Cup, pierwszy raz od 15 lat i dopiero trzeci raz w historii tego trofeum (której początek to 2004).
Argentyna – Australia 60:27 67:27. To był wyjątkowy mecz dla kapitana Argentyny, Juliána Montoyi – setny test w karierze (jest czwartym Argentyńczykiem, który osiągnął tę granicę). Z kolei Joe Schmidt znowu musiał zrezygnować z kilku graczy z powodu kontuzji (m.in. Noaha Lolesio), za to pierwszy raz do podstawowej piętnastki wskoczył Max Jorgensen. Początek spotkania był wymarzony dla Australijczyków – po stracie trzech punktów z karnego, w ciągu pierwszej półgodziny wyszli na prowadzenie 20:3. To była znakomita pozycja startowa, która została jednak zmarnowana. Jeszcze w końcówce pierwszej połowy gospodarze odrobili większość strat dzięki dwóm przyłożeniom (w tym jubilata Montoyi), a w drugiej połowie zdobywali przyłożenie za przyłożeniem powiększając stopniowo dominację nad coraz bardziej rozbitymi rywalami – skończyli na siedmiu przyłożeniach w drugiej odsłonie (w tym czterech w ostatnich 10 minutach), a efektem było rekordowa porażka Australii w historii.
Południowa Afryka jest o krok od wygranej w The Rugby Championship – ma 8 punktów przewagi nad Argentyną i trudno sobie wyobrazić, aby jej nie utrzymała, skoro dwa ostatnie mecze zagra z Australią.
Pomysł mini-tourów ma być w przyszłości rozwijany – szefujący federacji australijskiej Phil Waugh powiedział mediom, że w latach 2026, 2028 i 2030 nie będzie The Rugby Championship. Zamiast tego ma nastąpić powrót do tradycyjnych wypraw. W 2026 All Blacks przyjadą do Południowej Afryki, gdzie oprócz trzech testów, zagrają też cztery mecze z franczyzami z URC i jeden mecz z rezerwami RPA. Ponadto All Blacks i Springboks mogą zagrać czwarty test w Europie. Ta decyzja (w tle której oczywiście są pieniądze) oznacza zamieszanie na południu – decyzja Nowej Zelandii i Południowej Afryki jest ciosem dla Argentyny i Australii. Los TRC w wymienionych latach nie jest jeszcze całkiem rozstrzygnięty, ale jedyną możliwą ewentualnością jest skrócenie formatu do pojedynczych meczów (bez rewanżów), a nawet tego nie chcą Nowozelandczycy. Australijczycy chcą przynajmniej utrzymać dwumeczowy Bledisloe Cup i zagrać jeden mecz z RPA.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Południowa Afryka | 4 | 18 |
2. ↑ | Argentyna | 4 | 10 |
3. ↓ | Nowa Zelandia | 4 | 7 |
4. | Australia | 4 | 4 |
Top 14
Jako pierwsza z czołowych lig europejskich wystartowała ta, w której drużyny rozgrywają najwięcej spotkań – francuska Top 14.
Union Bordeaux-Bègles – Stade Français 46:26. W pojedynku dwóch czołowych drużyn z poprzedniego sezonu kibice zobaczyli aż 10 przyłożeń. Spotkanie w praktyce zostało rozstrzygnięte już w pierwszej połowie – cztery przyłożenia graczy niesamowitej formacji ataku żyrondystów dały im prowadzenie 28:5. W drugiej połowie co prawda stracili dwa przyłożenia, ale pod koniec meczu znowu odskoczyli od gości na dystans trzech przyłożeń (i znów za sprawą formacji ataku). Punkt bonusowy stracili jednak w ostatniej akcji po błędzie Damiana Penauda – po końcowej syrenie wysłał piłkę w aut ręką zamiast nogą, co zaowocowało kontynuacją gry przez paryżan i zdobyciem przez nich czwartego przyłożenia (i zniwelowaniem dystansu do dwóch).
RC Vannes – Stade Toulousain 18:43. Od wielkiego wyzwania występy w Top 14 zaczął absolutny beniaminek, bretoński Vannes. W atmosferze święta (przed meczem odśpiewano hymn Bretanii: https://x.com/i/status/1832858549128401002) mierzył się z najlepszą drużyną w kraju i Europie, Tuluzą, która co prawda przyjechała na mecz bez Antoine’a Duponta, ale za to z całym szeregiem gwiazd światowego rugby (w tym z Thomasem Ramosem, który w tym meczu zdobył 23 punkty, zawodząc dopiero przy dwóch kopach w końcówce meczu). Faworyci wygrali, prowadząc cały czas od przyłożenia Ramosa w trzeciej minucie meczu. Ale choć zaliczyli wysoką wygraną, gospodarze walczyli i byli bliscy przynajmniej pozbawienia ofensywnego punktu bonusowego. Bretończycy się odgryzali i w drugiej połowie zdobyli dwa przyłożenia (pierwsze z nich zapisał na swoje konto debiutujący w ich barwach Mako Vunipola), a tuluzańczycy zapewnili sobie bonus dopiero w ostatniej akcji meczu, w doliczonym czasie gry.
Castres Olympique – Racing 92 31:28. Niezwykle zacięty mecz zakończony wynikiem mocno rozczarowującym dla mających spore ambicje paryżan. Drużyny wielokrotnie zmieniały się na prowadzeniu. Na dwie minuty przed końcem Racing zdobył dwupunktową przewagę i po żółtej kartce jednego z rywali miał przewagę liczebną – a mimo to stracił przyłożenie i przegrał mecz. Kluczowe pięć punktów zdobył dla Castres debiutujący w jego barwach Christian Ambadiang, który wcześniej zaliczył także niesamowitą interwencję w obronie – obie akcje warto obejrzeć: https://www.facebook.com/watch/?v=861184952297772. Swoją drogą, ten zawodnik pochodzi z Kamerunu i Midi-Olympique wspomina, że w listopadzie może zagrać w jego barwach w kwalifikacjach do Pucharu Afryki. Z kolei dorobek debiutującego w Racingu Owena Farrella w tym meczu to 8 punktów z podwyższeń i 2 pudła z karnych.
Poza tym:
- Aviron Bayonnais – USA Perpignan 21:19 (starcie baskijsko-katalońskie na otwarcie sezonu i wygrana Basków, mimo że przez większość meczu przegrywali; punkty na wagę wygranej pod koniec meczu zdobył z karnego debiutujący w drużynie z Bajonny Joris Segonds);
- ASM Clermont – Section Paloise 39:7 (choć pierwsze przyłożenie w meczu zdobył Joe Simmonds dla Pau i po 30 minutach było 3:7, potem gospodarze zdobyli pięć przyłożeń bez odpowiedzi gości i wysoko wygrali);
- Montpellier Hérault – Lyon OU 22:26 (po kiepskim sezonie Montpellier kiepski start do kolejnego sezonu – i to pomimo przyłożenia w debiucie Stuarta Hogga; wśród zwycięzców błysnął Dawit Niniaszwili, ale to żadna niespodzianka);
- Stade Rochelais – RC Toulon 19:15 (skuteczni gospodarze przeciwko efektownym gościom – górą była skuteczność, choć roszelczyków boli na pewno kontuzja Jonathana Danty’ego, doznana po zderzeniu z kolegą z reprezentacji Francji, Charlesem Ollivonem).
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | ASM Clermont | 1 | 5 |
2. | Stade Toulousain | 1 | 5 |
3. | Union Bordeaux-Bègles | 1 | 4 |
4. | Stade Rochelais | 1 | 4 |
5. | Lyon OU | 1 | 4 |
6. | Castres Olympique | 1 | 4 |
7. | Aviron Bayonnais | 1 | 4 |
8. | USA Perpignan | 1 | 1 |
9. | Racing 92 | 1 | 1 |
10. | Montpellier Hérault | 1 | 1 |
11. | RC Toulon | 1 | 1 |
12. | Stade Français | 1 | 0 |
13. | RC Vannes | 1 | 0 |
14. | Section Paloise | 1 | 0 |
W Pro D2 rozegrano drugą kolejkę spotkań. Nieoczekiwany lider po pierwszej serii spotkań, Angoulême, nie utrzymał pozycji – uległ Brive 25:28. Pierwsze swoje przyłożenie w Pro D2 zdobył Jonny May, nie wystarczyło jednak jego drużynie do zwycięstwa. Dla rywali było to drugie zwycięstwo w sezonie. Podobny dorobek mają Dax (32:29 nad Valence Romans, zdecydował karny tuż przed końcem), Grenoble (15:12 z Provence, tu identyczna sytuacja), Biarritz (23:19 z Béziers) i Colomiers (22:19 z Aurillac). Pierwszy raz w tym sezonie wygrali spadkowicz z Top 14, Oyonnax (24:19 z Nevers) i beniaminek, Nicea (16:12 z Agen). Warto zwrócić uwagę na małe różnice punktowe we wszystkich tych spotkaniach. Jedynym meczem, w którym przegrany nie zaliczył bonusa defensywnego było starcie Montauban z Mont-de-Marsan wygrane przez gospodarzy 35:19.
Z kraju
W kraju ciekawy ruch dotyczący rozgrywek dziecięcych (do 12 lat) – zdecydowano o rezygnacji z wyników, finałów, punktów i klasyfikacji. Liczyć się ma tylko gra, a nie jej rezultat. PZR poszedł tu śladem wielu innych federacji, a o takiej zmianie mówiło się już od jakiegoś czasu.
W Siedlcach świętowano 45-lecie rugby w tym mieście. Szkoda tylko, że obchody nie zostały uświetnione domowym meczem – mimo że zgodnie z przedsezonowym grafikiem Pogoń miała być gospodarzem meczu z Orkanem (niestety, siedlczanie nie dostali stadionu z powodu imprezy rolniczej z wystawą zwierząt hodowlanych). Osobowością 45-lecia uznano Jacka Wierzbickiego, niezmordowanego kronikarza polskiego rugby.
Ze świata
Zakończyła się faza grupowa Pacific Nations Cup. W grupie A w Nuku’alofie Tonga uległo Fidżi 19:50. Dla Tongijczyków była to druga porażka w grupie i oznaczała pożegnanie z marzeniami o półfinale. Po 10 minutach tracili już trzy przyłożenia i przegrywali 0:19, aby jeszcze w pierwszej połowie nieoczekiwanie odpowiedzieć tym samym i doprowadzić do remisu (pomogło im w tym niestety tylko 20-minutowe osłabienie gości po czerwonej kartce za wyjątkowo paskudne wejście ramieniem w głowę przeciwnika). Jednak jeszcze w pierwszej połowie Fidżyjczycy wrócili na czoło, a w drugiej połowie rozstrzygnęli spotkanie. W grupie B Japonia w Tokio pokonała Stany Zjednoczone 41:24. Ozdobą spotkania było przyłożenie Dylana Riley’a dla gospodarzy na początku drugiej połowy – w imponującej akcji przebył 70 metrów boiska, oszukując czterech rywali, którzy nawet nie zdołali go dotknąć: https://x.com/i/status/1832377555506139204. Zresztą, większość przyłożeń Japończyków padła po ładnych, dynamicznych akcjach, z efektownymi offloadami. Pary półfinałowe: Japonia – Samoa i Fidżi – Stany Zjednoczone. Tonga i Kanada zagrają o piąte miejsce. Faza play-off będzie rozgrywana w całości w Japonii.
Kilka kobiecych reprezentacji rozegrało mecze testowe przed nadchodzącymi rozgrywkami WXV. W najciekawszym z nich Anglia grała na Kingsholm z Francją. Gospodynie wygrały 38:19, a zadecydowała wygrana 19:0 pierwsza połowa (w drugiej Francuzki już na każde przyłożenie Angielek odpowiadały). Poza tym Szkocja pokonała Walię 40:14 (do przerwy to Walijki prowadziły 7:5, ale w drugiej połowie straciły pięć przyłożeń z rzędu), a w starciu Południowej Afryki z Barbarians padł wynik 59:17 (w gronie Barbarians kilka znakomitych zawodniczek, w tym weteranek, dla których to zdaje się była okazja dla zamknięcia międzynarodowej kariery – m.in. Kendra Cocksedge, legenda nowozelandzkiego kobiecego rugby, czy Rachael Burford z Anglii).
Wśród mężczyzn towarzysko zmierzyły się Brazylia z Argentyną XV. W Jacareí argentyńskie rezerwy pokonały przygotowujących się do kolejnych meczów w ramach kwalifikacji do Pucharu Świata Brazylijczyków 64:29. Argentyńczycy zagrali w składzie złożonym z zawodników dwóch drużyn z Super Rugby Americas i młodzieżówki. Hat-tricka zaliczył skrzydłowy Pampas, Santiago Pernas.
W rumuńskiej Liga de Rugby w niedzielę rozegrano starcia o medale. W finale zmierzyły się Timișoara i Știința Baia Mare. Krótko po przerwie ekipa z Maramureszu prowadziła 21:9, ale Timișoara wyszła na prowadzenie 22:21 i mimo gry w osłabieniu po czerwonej kartce przez ostatnie minuty, obroniła przewagę i odzyskała tytuł mistrza kraju po sześciu latach przerwy (Baia Mare zaś przegrała w finale drugi raz z rzędu). Po brąz nieoczekiwanie sięgnęła Steaua Bukareszt, która pokonała 36:30 obrońców tytułu mistrzowskiego, stołeczne Dinamo. Oba mecze rozegrano na Arcul de Triumf w Bukareszcie, który niestety wyglądał na niemal pusty…
W Australii rozegrano finał rozgrywek stanowych w Australii Zachodniej. W nim ekipa Associates pokonała broniącą tytułu Palmyrę 21:19, odwracając kolejność z fazy zasadniczej (mimo wyniku 0:12 do przerwy). Zwycięzcy sięgnęli po czternasty tytuł mistrzowski w historii, pierwszy od sześciu lat.
W NPC wciąż z kompletem zwycięstw Wellington i Tasman. Stołeczna ekipa w ten weekend wysoko pokonała Southland (36:12), a Tasman wygrał z Hawke’s Bay. To ostatnie spotkanie miało podwójną stawkę – wraz z zwycięstwem Tasman odebrał rywalom Rainfury Shield (zdobył to trofeum pierwszy raz w historii). Dla Hawke’s Bay to była pierwsza porażka w tym sezonie, ale mimo to pozostało na czele ligowej tabeli. Tuż przed końcem Hawke’s Bay wyszło na prowadzenie 24:22 i kontrolowało grę przez ostatnie cztery minuty, ale kilkanaście sekund przed końcem popełniło błąd w przegrupowaniu i rezerwowy Campbell Parata karnym przechylił szalę zwycięstwa na korzyść swojej drużyny – mecz skończył się wynikiem 24:25. Poza tym jeszcze w tygodniu Waikato pokonało Northland 34:19, a w weekend Bay of Plenty rozgromiło Manawatū 68:14, Auckland wygrało z North Harbour 36:32 (w niecodziennych okolicznościach – na minutę przed końcem prowadzące jeszcze wtedy North Harbour miało młyn na połowie rywali, ale sędzia podyktował rzut wolny dla Auckland za zwłokę w jego rozegraniu, a ta drużyna wyprowadziła znakomitą szybką akcję, która przechyliła szalę zwycięstwa na jej korzyść; dla Auckland to była dopiero pierwsza wygrana w sezonie), Otago uległo Canterbury 16:34, Taranaki wygrało z Waikato 25:19 (osobowością meczu był na pewno młody Josh Jacomb – pięciokrotnie spudłował w meczu z podstawki, w tym na pięć minut przed końcem, gdy Taranaki przegrywało 18:19, ale na sam koniec meczu zdobył przyłożenie, które zadecydowało o wygranej jego ekipy), a Counties Manukau wygrały z Northlandem 25:14 (już do przerwy prowadząc 18:0). Ekipy w stawce nie mają identycznej liczby rozegranych spotkań, dlatego pierwsze w tabeli Hawke’s Bay mimo porażki na koncie wyprzedza niepokonane Wellington i Tasman. Na pierwszą wygraną czeka już tylko Manawatū.
W Currie Cup rozegrano ostatnią kolejkę rundy zasadniczej i rozstrzygnięto ostatnią większą niewiadomą. Czwarte miejsce promowane awansem do play-off zajęli Cheetahs, którzy uratowali je wygrywając z Pumas aż 41:14. Pierwsze miejsce zapewnili sobie Lions wygrywając dziewiąty raz w dziesięciu meczach – tym razem 62:5 nad Griffons, którzy skończyli rywalizację z kompletem porażek na koncie. Drugie miejsce zachowali Bulls mimo drugiej w sezonie porażki – tym razem 18:24 z Sharks (którzy niezależnie od wyniku i tak byliby trzeci; kluczową rolę w zwycięstwie odegrał Siya Masuku). W meczu bez wielkiego znaczenia Griquas pokonali Western Province 37:29, wyrywając wygraną dzięki 10 punktom zdobytym w ciągu ostatnich czterech minut meczu. Postanowiono, że południowoafrykańskie franczyzy URC nie będą grały swoich spotkań w weekend finału Currie Cup, co pozwoli drużynom skorzystać z najsilniejszych składów.
Odbył się pierwszy mecz czwartego sezonu Rugby Europe Super Cup – w grupie A (tej lepszej) rozegrano iberyjskie derby między Lusitanos i Iberians. Początkowo mecz był wyrównany, Iberians prowadzili nawet 10:3, ale ostatecznie Portugalczycy wzięli górę i w ostatnich 20 minutach rozstrzygnęli spotkanie, wygrane 36:18. Wśród zdobywców przyłożeń byli młodzi zawodnicy, którzy niedawno wkroczyli do reprezentacji, Hugo Camacho i Hugo Aubry. Dobra wiadomość jest też taka, że spotkanie pokazano na platformie RugbyPass.tv – i w jej programie znajdziemy kolejne mecze z Super Cup.
Wystartowała gruzińska Didi 10, a w meczu otwarcia sezonu zaprezentowali się obrońcy tytułu, Aja Kutaisi. Grali z beniaminkiem, Armią Tbilisi, i wygrali zaledwie 11:8. Jeszcze bardziej nieoczekiwany wynik padł w spotkaniu, w którym drugi beniaminek mierzył się z finalistą z poprzedniego sezonu – ekipa Tao Samcche-Dżawacheti pokonała Lelo Tbilisi 15:10.
Pierwsza kolejka także w niemieckiej Bundeslidze. Mistrz ligi, SC Frankfurt 1880, wygrał 48:3 z drużyną, której gra będzie nas w tym sezonie interesować – RC Luksemburg. Z kolei finalista z poprzedniego sezonu, SC Neuenheim, pokonał 26:3 Heidelberger RK – jedną z najbardziej utytułowanych drużyn w lidze, w tym roku będącą jednak beniaminkiem. Wysoko przegrał też drugi beniaminek – Berliner SV 92 uległ aż 0:45 ekipie Hannover 78.
Także w holenderskiej Ereklasse uczestnicy finału z poprzedniego sezonu w pierwszej kolejce wygrali mecze. Obrońca mistrzowskiego tytułu, RC 't Gooi, pokonał Oisterwijk Oysters 20:13, a przegrany z finału, Haagsche RC rozgromił RFC Haarlem 40:3.
Ciekawy wynik w meczach rozgrzewkowych przed startem angielskich lig: Ealing Trailfinders wygrali z Bath 36:28.
W koreańskim Inczonie rozegrano pierwsze turnieje z serii Asia Rugby 7s Series. Wśród panów triumfował Hongkong, który wysoko wygrał niemal wszystkie spotkania, w tym finał z Chinami (40:7). Najwięcej kłopotów miał w półfinale wygranym z Japonią tylko 24:12 (Japończycy zajęli trzecie miejsce po wygranej w meczu o brąz z gospodarzami). Piąte miejsce nieoczekiwanie wywalczyła Tajlandia. Wśród pań niespodzianka – Japonki przegrały w półfinale z zawodniczkami z Hongkongu 7:12. W turnieju triumfowały Chinki po wygranej 26:0 nad Hongkongiem w finale, a Japonki musiały zadowolić się trzecim miejscem, a w meczu o brąz pokonały Tajki tylko 19:17 (w Tajlandii kobiece rugby się rozwija, a drużyna sprawiła też kłopoty Chinkom w półfinale).
W poniedziałek zakończył się turniej rugby na wózkach w ramach igrzysk paraolimpijskich w Paryżu. Po złote medale sięgnęła reprezentacja Japonii, dla której to pierwszy taki sukces w historii. Pokonała w finale 48:41 reprezentację Stanów Zjednoczonych, dla której była to trzecia z rzędu paraolimpijska przegrana w meczu decydującym o złocie. Brąz przypadł Australii (aktualnemu mistrzowi świata), która w meczu o trzecie miejsce pokonała broniącą tytułu mistrza paraolimpijskiego Wielką Brytanię.
W Anglii podpisano nową umowę, która reguluje kształt zawodowego rugby w tym kraju – Men’s Professional Game Partnership. Ma obowiązywać przez kolejnych osiem lat, a wśród jej sygnatariuszy oprócz federacji (RFU) i władz Premiership (PRL) znalazła się organizacja zawodników (RPA). Nowe porozumienie jest wynikiem długich i burzliwych negocjacji, w których kością niezgody były m.in. zakłaany pierwotnie brak spadków i awansów z i do Premiership oraz kształt Championship (po buncie klubów Championship uczestnicy negocjacji musieli pójść tu na ustępstwa). Baraż o awans do Premiership ma być (w formie dwumeczu), a wymogi licencyjne w Premiership co do pojemności stadionu (kluczowe w odmawianiu awansu w ostatnich latach Ealing Trailfinders) obniżono z 10 tys. miejsc do 5 tys. miejsc (z wymogiem doprowadzenia do 10 tys. miejsc w ciągu trzech sezonów gry w Premiership). Niestety, udział klubów Championship w rozgrywkach Premiership Rugby Cup potwierdzono tylko do sezonu 2025/26 (i to bez Cambridge i Chinnor). Nie ma też słowa o tym, aby zmieniły się zasady finansowania klubów Premiership (w szczególności konieczność wykupywania udziałów przez beniaminków). Powołano nowe ciało zarządzające zawodowymi rozgrywkami – Professional Rugby Board, w którym po trzy miejsca będą mieć RFU i PRL, dwa – RPA, a pozostałe trzy miejsca (w tym stanowisko przewodniczącego) obejmą osoby niezależne. Trener reprezentacji Anglii będzie mógł wskazać grupę 25 zawodników kadry, będących pod jego kontrolą także w klubach. Mają oni być na kontraktach hybrydowych, a finansowanie ze strony RFU ma wynosić 160 tys. funtów na głowę rocznie.
Kłopoty w Papui-Nowej Gwinei – tamtejsza federacja nie wywiązała się m.in. z obowiązku zwołania walnego zgromadzenia i wyboru nowych władz, co oznacza, że stoi przed widmem zawieszenia w prawach Oceania Rugby. Oznaczać to może nie tylko brak udziału reprezentacji Papui w rozgrywkach regionalnych, ale także stawia pod znakiem zapytania piętnastkowe mistrzostwa Oceanii…
Kenia zamierza się starać o organizację jednego z turniejów cyklu SVNS w 2027. Ciekawostka, biorąc pod uwagę problemy finansowe, jakie tam jeszcze niedawno mieli (zbiórki w celu wysłania reprezentacji siódemkowej na turnieje).
Nieoczekiwanie czwarty kandydat dołączył do wyścigu o fotel szefa World Rugby – zamiar kandydowania ogłosił były reprezentant Maroka i Francji Abdelatif Benazzi. Program ma przedstawić w najbliższych dniach. Poza nim w rywalizacji uczestniczą Szkot John Jeffrey (wspierany przez kończącego kadencję Billa Beaumonta), Australijczyk Brett Robinson i Włoch Andrea Rinaldo.
Przedstawiono wyniki kolejnych badań naukowych dotyczących chorób układu nerwowego w wyniku uprawiania sportu. Na łamach Journal of Neurology, Neurosurgery and Psychiatry grupa naukowców z uczelni w Wielkiej Brytanii, Australii, Stanów Zjednoczonych i Norwegii opublikowała tekst Sports-related concussion not associated with long-term cognitive or behavioural deficits: the PROTECT-TBI study, w którym przedstawiono wyniki badań na osobach uprawiających sport wyłącznie amatorsko. Wyniki są zaskakujące – naukowcy przebadali około 15 tys. osób w wieku od 50 do 90 lat, z których około 40% miało w przeszłości wstrząsy mózgu. Badano ich obecne funkcje poznawcze i okazało się, że lepiej w nich wypadają osoby, które doznały wstrząśnień mózgu w związku z uprawianiem sportu niż te, które takich przypadków nie miały. Może to oznaczać, że ryzyko wstrząśnień mózgu dla osób uprawiających sport amatorsko może nie mieć znaczenia w dłuższej perspektywie. Autorzy badań jednak zastrzegają – nie można z nich wyciągać wniosków dla zawodowców. Ponadto trzeba zwrócić uwagę, że badano po prostu sportowców i nie wiadomo, jaką część z nich i jak wypadli w badaniach rugbyści. Całość tekstu dostępna pod linkiem https://jnnp.bmj.com/content/early/2024/09/02/jnnp-2024-334039.
Z rynku transferowego:
- trzy hity transferowe w tym tygodniu. Skończyła się saga z rozwiązywaniem przez Siyę Kolisiego kontraktu, który miał go wiązać jeszcze przez dwa lata z Racingiem 92. Kapitan reprezentacji Południowej Afryki rozwiązał umowę i wiązany jest z Sharks;
- Harlequins podpisali kontrakt na nadchodzący sezon z Rodrigo Isgró, uznanym najlepszym siódemkowiczem świata w 2023, uczestnikiem ostatnich igrzysk olimpijskich, który zaliczył też trzy występy w piętnastkowej kadrze Argentyny;
- Zach Mercer, który wrócił jakiś czas temu do Anglii, ale nie zdołał mimo świetnych występów w lidze znaleźć miejsca w reprezentacji kraju, wraca do Francji – na dwa lata przed planowanym końcem kontraktu opuszcza Gloucester i przenosi się do Tulonu.
Para francuskich reprezentantów, oskarżona i aresztowana w Argentynie pod zarzutem gwałtu, została już jakiś czas temu zwolniona do aresztu domowego, a teraz dostała zgodę na wyjazd z kraju.
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia.
Francja:
- Andrzej Charlat (Stade Niçois, Pro D2): zagrał godzinę, a potem jeszcze ostatnie 10 minut w pierwszym meczu po awansie do Pro D2. Nicea przegrała 9:13 i sezon zaczęła od dwunastego miejsca w ligowej tabeli;
- Quentin Cieslinski (Stade Métropolitain, Nationale 2 – grupa 1): zagrał pół godziny w meczu z Aubenas, przegranym 13:21.
Szkocja:
- Zenon Szwagrzak (Melrose RC, Premiership): wyszedł w podstawowym składzie w nowym klubie w meczu z Heriot’s, przegranym 22:35. Melrose zaczyna od dziewiątego miejsca w stawce 12 drużyn. Swoją drogą, w gronie asystentów trenera drużyny pojawiło się nazwisko Craiga Greera-Bachurzewskiego.
Zapowiedzi
Za tydzień w kraju czwarta kolejka Ekstraligi z zestawem spotkań, z których każde zapowiada się interesująco. Zobaczymy bowiem mecze Ogniwa Sopot z Awenta Pogonią Siedlce, Orlen Orkanu Sochaczew z Juvenią Kraków, Budmex Rugby Białystok z Edach Budowlanymi Lublin (debiut beniaminka na swoim boisku) i Budowlanych WizjaMed Łódź z Life Style Catering Arką Gdynia. Gra też pierwsza liga (w niej m.in. wielkopolskie derby Posnanii ze Spartą Jarocin) oraz odbędzie się awansem jeden mecz drugiej kolejki drugiej ligi (do gry wejdzie RK Warszawa).
Sezon zaczną panie, które w sobotę w Częstochowie rozegrają pierwszy turniej w cyklu mistrzostw Polski w rugby 7.
W rozgrywkach międzynarodowych przerwę ma The Rugby Championship, za to w Japonii zostaną rozegrane półfinały Pacific Nations Cup. Odbędą się też dwa towarzyskie mecze kobiet przygotowujących się do zbliżających się zawodów WXV: na Twickenham Anglia zagra z Nową Zelandią, do tego Irlandia zmierzy się z Australią.
W graniu ligowym za granicą najwięcej uwagi przyciąga Top 14. W drugiej kolejce zobaczymy szlagierowy pojedynek Tuluzy z La Rochelle, ciekawie zapowiada się też starcie Lyonu z Bordeaux. W Rugby Europe Super Cup tym razem trzy spotkania – ruszą rozgrywki w grupie B, a w grupie A zagrają Iberians z Black Lion.