Francja i Gruzja triumfują, Belgia najszczęśliwsza

Najlepszą drużyną Pucharu Sześciu Narodów byli Francuzi, którzy na koniec pewnie pokonali Szkotów (aczkolwiek w kategorii stylu pobili ich tym razem Anglicy gromiący Walię). W REC znowu wygrali Gruzini, a Belgowie zajęli bezcenne piąte miejsce. W kraju w pierwszym wiosennym hicie Ekstraligi Ogniwo Sopot nadspodziewanie wysoko pokonało Orkan Sochaczew, a reprezentacja juniorów zaliczyła test w Szwajcarii i zrobiła pierwszy krok do awansu na mistrzostwa Europy.

Ekstraliga

Cieszyliśmy się z powrotu graczy Ekstraligi na boiska, ale kibice w paru miastach musieli sobie dać na wstrzymanie – zamiast czterech spotkań rozegrano tylko dwa. Mecz Pogoni Awenty Siedlce z Budmexem Rugby Białystok został przeniesiony na 12 kwietnia w związku z wyjazdem siedlczan na sparingi ze Steauą Bukareszt, natomiast spotkanie Juvenii Kraków z Budowlanymi WizjaMedem Łódź odwołano z powodu fatalnego stanu boiska Zwierzynieckiego po obfitych opadach.

Edach Budowlani Lublin – Drew Pal 2 Lechia Gdańsk 41:12. Mecz ekip z dolnej połówki tabeli odbył się w mocno zimowych warunkach, ze śniegiem zalegającym na murawie. Po wyrównanym początku przewagę zdobyli lublinianie i w krótkim czasie zaliczyli dwa przyłożenie. Gdańszczanie co prawda ożywili się, zdobyli przyłożenie, ale do przerwy gospodarze prowadzili już 19:5. Drugą połowę Budowlani zaczęli od mocnego uderzenia – przyłożenia padały co kilka minut i po kwadransie gry było już 34:5, a mecz w praktyce był rozstrzygnięty. Gwoździem do trumny gdańszczan było czwarte przyłożenie Panashe Dube (w sumie zaliczył dwa przed przerwą i dwa po przerwie) – goście dopiero pod koniec meczu zdobyli swoje drugie przyłożenie, które w praktyce niczego już nie zmieniło. Budowlani wygrali wyraźnie, inkasując przy okazji bonus ofensywny. Oprócz niezwykle szybkiego Dube, wyróżnił się Grzegorz Szczepański, zaliczając dwa przyłożenia i asystę.

Energa Ogniwo Sopot – Orlen Orkan Sochaczew 41:12. Dokładnie taki sam wynik jak w Lublinie padł w spotkaniu w Sopocie – mimo że tutaj spodziewaliśmy się wyrównanej walki i zażartego pojedynku. Tymczasem różnica w punktach była bardzo wysoka (a wynik znacznie bardziej jednostronny niż obraz meczu). To sochaczewianie zdobyli pierwsze przyłożenie w spotkaniu, a sopocianie odpowiadali karnymi Wojciecha Piotrowicza. Orkan zanotował jednak fatalne kilka minut, gdy stracił jedno za drugim aż trzy przyłożenia, częściowo w osłabieniu po żółtej kartce Dawida Plichty (dwa z nich w wykonaniu niezwykle groźnego dla rywali Mateusza Plichty). Sochaczewianie pod koniec pierwszej połowy odpowiedzieli swoim drugim przyłożeniem, ale do przerwy Ogniwo prowadziło wysoko, 27:12. Drugą połowę z impetem zaczęli goście, którzy na dłuższy czas zadomowili się pod linią bramkową sopocian – jednak mimo wielu prób i 10 minut przewagi liczebnej, na pole punktowe się nie przebili (nie pomagało im wyraźne uleganie gospodarzom w młynach), a po 20 minutach pierwszą groźniejszą akcję wyprowadziło Ogniwo i od razu zapunktowało – hat-tricka skompletował Mateusz Plichta. Potem historia się powtórzyła: Orkan atakował, znowu dotarł do linii 5 m, ale obrona sopocian górowała i ataki żadnych punktów nie przyniosły. A na sam koniec meczu Ogniwo ponownie ukąsiło, po ponad 20-metrowym maulu autowym. To była wyjątkowa kropka nad i, bo dała zwycięzcom także ofensywny punkt bonusowy. A dla Mateusza Plichty znakomity występ na boisku był tylko zwieńczeniem pięknego dnia rozpoczętego narodzinami córki.

Zmian na pozycjach w tabeli nie ma. Pogoń, choć nie grała, zachowała pierwsze miejsce. Ogniwo po wygranej nad Orkanem pozostało trzecie, ale zbliżyło się do rywali już tylko na jedno oczko (choć trzeba pamiętać, że zarówno siedlczanie, jak i sochaczewianie mają jedno spotkanie więcej do rozegrania). Podobnie z Budowlanymi Lublin – nie awansowali w rankingu, ale zbliżyli się na jeden punkt do piątej Juvenii.

A już na poniedziałek na 20:00 zapowiedziano na youtube’wym kanale Ekstraligi pierwszy pokolejkowy magazyn (https://youtu.be/owtFazm0y7w). Czekamy z niecierpliwością 🙂

Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Pogoń Awenta Siedlce941
2.Orlen Orkan Sochaczew939
3.Energa Ogniwo Sopot1038
4.Life Style Catering Arka Gdynia928
5.Juvenia Kraków919
6.Edach Budowlani Lublin1018
7.Budowlani WizjaMed Łódź911
8.Drew Pal 2 Lechia Gdańsk109
9.Budmex Rugby Białystok90

W I lidze rozegrano awansem jedno spotkanie z ósmej kolejki – starcie ostatniej drużyny ligowej tabeli, bez zwycięstwa przez całą jesień, z liderem ligi. Niespodzianki nie było – Wataha Zielona Góra przegrała ze Spartą Jarocin 14:77, inkasując aż tuzin przyłożeń. W tabeli ligowej to oczywiście nic nie zmieniło – Sparta zabezpieczyła sobie prowadzenie przed przyszłym weekendem, gdy reszta stawki ma rozegrać swoje spotkania tej kolejki.

W II lidze planowano ósmą kolejkę, ale tu też odbyło się tylko jedno spotkanie. W nim Miedziowi Lubin pokonali 36:28 wciąż czekające na pierwsze zwycięstwo Gryfy z Rudy Śląskiej. Lubinianie awansowali dzięki temu z piątego na czwarte miejsce w lidze, ale jako jedyni mają rozegranych siedem spotkań.

Puchar Sześciu Narodów

Za nami supersobota, a wraz z nią tegoroczny Puchar Sześciu Narodów. Bez niespodzianek na koniec.

Włochy – Irlandia 17:22. Gonzalo Quesada dokonał aż siedmiu zmian w wyjściowej piętnastce, głównie w młynie, m.in. zastępując kapitana drużyny Michele Lamaro przez Manuela Zulianiego (opaskę kapitana przejął Nacho Brex). Nie było natomiast wielkich zmian w ekipie Irlandii (z zapowiadanych powrotów po kontuzji spełnił się ten Tadhga Furlonga, który zaczął mecz na ławce rezerwowych), a z reprezentacją żegnali się Peter O’Mahony i Connor Murray (obaj także weszli dopiero na zmiany). Najwięcej uwagi przyciągnęła zmiana na pozycji łącznika ataku, gdzie Jack Crowley w końcu wskoczył do piętnastki. Irlandczycy potrzebowali wygranej aby zachować nadzieję na zwycięstwo w turnieju, mocno nadwyrężoną po przegranej z Francją przed tygodniem. Zadanie wypełnili, punkt bonusowy zdobyli, ale styl, w jakim tego dokonali nie był specjalnie przekonujący. Wygrali, mimo że to Włosi wyglądali lepiej w większości elementów gry – z wyjątkiem mauli autowych i dyscypliny. Gospodarze dwukrotnie w pierwszej połowie wychodzili na prowadzenie, ale kosztowała ich ona aż trzech kontuzjowanych graczy młyna. Na jej koniec Dan Sheehan wyprowadził Irlandię po maulu autowym na prowadzenie, którego jego drużyna nie oddała do końca, a Włosi zobaczyli pierwszą żółtą kartkę. W drugiej połowie Sheehan zbierał kolejne przyłożenia (drugie zaliczył znowu po maulu, a trzecie po znakomitej asyście Macka Hansena), a Włosi kolejne kartki, w tym 20-minutową czerwoną. Jednak Crowley kiepsko radził sobie z podwyższeń i gdy Włosi mimo osłabienia przeprowadzili siedmiopunktową akcję (ze sporym udziałem Ange Capuozzo), do Irlandczyków brakowało im tylko pięć punktów. Nie było łatwo gościom przetrwać tą końcówkę, jednak ostatecznie wyszli z niej bez szwanku, natomiast na koniec meczu sędzia odesłał kolejnego Włocha z żółtą kartką do bunkra i potem (już po końcowym gwizdku) okazało się, że był to pierwszy mecz Pucharu Sześciu Narodów w historii z dwoma czerwonymi kartkami.

Walia – Anglia 14:68. Anglia wyszła na boisko z czterema zmianami w piętnastce (m.in. rotacją wymuszoną kontuzją Olliego Lawrence’a), w tym z wracającym do wyjściowego składu Marcusem Smithem (znów na pozycji obrońcy) oraz wracającym na ławkę po swoim setnym występie Jamie’m George’m. Matt Sherratt w ostatnim swoim meczu w roli tymczasowego walijskiego selekcjonera dokonał dwóch zmian w składzie (m.in. dając szansę Joe’mu Robertsowi). Wielu po cichutku liczyło na to, że w Cardiff nadejdzie przełamanie Walijczyków. Nic z tego. Choć na początku Walijczycy zdali się podejmować walkę z Anglikami jak równy z równym, ofensywna gra im się nie opłaciła. Już po 10 minutach gry przegrywali 0:14 (przyłożenie Blaira Murray’a dla gospodarzy zostało anulowane po TMO), a pod koniec pierwszej połowy stracili trzy przyłożenia jedno po drugim i do przerwy przegrywali 7:33. Do pięciu przyłożeń z pierwszej połowy w drugiej Anglicy dorzucili kolejne pięć, całkowicie gromiąc gospodarzy. Cóż, ostatni mecz Pucharu Sześciu Narodów skończył się siedemnastą z rzędu porażką Walijczyków – chyba najbardziej bolesną z nich wszystkich. A po angielskiej stronie przyłożeniem debiut z ławki podkreślił Henry Pollock.

Francja – Szkocja 35:16. Szkoci nie mogli już wygrać Pucharu Sześciu Narodów, ale mogli – jak zdarzyło im się kilka razy w ostatnich latach – odebrać końcowy triumf Francuzom. I postawili na skład bardzo podobny do tego, który pokonał Walię. Po stronie gospodarzy zmiany były dwie, obie wymuszone kontuzjami – w efekcie do składu weszli doświadczony Gaël Fickou oraz Maxime Lucu, a Antoine’a Duponta w roli kapitana zastąpił Grégory Alldritt. Początek meczu dla gospodarzy, którzy po 20 minutach prowadzili 10:0. Wtedy jednak zobaczyli pierwszą z dwóch żółtych kartek (wielu się zastanawia, jakim cudem Peato Mauvaka uniknął czerwonej) i inicjatywa przeszła w ręce Szkotów. Francuzi pozostali jednak na prowadzeniu, po części dzięki karnym Thomasa Ramosa, a po części dzięki anulowaniu jednego z dwóch przyłożeń gości i do przerwy było 16:13. Po przerwie nadal Szkoci przeważali, jednak zaraz na początku drugiej połowy nadziali się na kontrę gospodarzy po przechwycie Romaina Ntamacka (wykończył ją Louis Bielle-Biarrey, który w ten sposób skompletował przyłożenia we wszystkich meczach turniej). A potem Francuzi odzyskali animusz i kontrolowali grę, a na dodatek przyłożenia zaliczyli Thomas Ramos (w sumie 20 punktów) i Yoram Moefana (swoje drugie w tym meczu). Przewaga wzrosła do 19 punktów i została dowieziona do końca.

W końcowej tabeli bez zmian. Pierwsze miejsce utrzymali Francuzi i wrócili na europejski tron po dwóch sezonach, w których wyprzedzali ich Irlandczycy. Drugie miejsce Anglików to ich najlepsze osiągnięcie od 2020. Trzeci Irlandczycy, czwarci Szkoci (jak zwykle w ostatnich latach, co stawia pod znakiem zapytania przyszłość Gregora Townsenda), a potem Włochy i Walia (Włosi drugi rok z rzędu bez drewnianej łyżki, którą przejęli od nich Walijczycy). W sumie – kolejność poniekąd sprawiedliwa, Irlandczycy mimo czterech wygranych naprawdę nie wyglądali na drużynę godną powtórzenia sukcesów z dwóch ostatnich sezonów.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Francja521
2.Anglia520
3.Irlandia519
4.Szkocja511
5.Włochy55
6. Walia53

Swoją drogą ciekawostka – już przed supersobotą włodarze 6N ogłosili listę graczy nominowanych do nagrody „wschodzącej gwiazdy”. Ma być przyznana po raz pierwszy i przeznaczona dla graczy, którzy w tym roku zadebiutowali w imprezie. W gronie nominowanych znaleźli się Sam Prendergast, Mickael Guillard i Tom Jordan.

A już w piątek zakończyły się rozgrywki Pucharu Sześciu Narodów w kategorii U20. Po tytuł sięgnęli Francuzi, którzy pokonali Szkotów, jednak po niespodziewanie bardzo ciężkiej walce – wygrali 45:40, a w końcówce drżeli, bo Szkoci niebezpiecznie zmniejszyli dystans. Po zwycięstwo w klasyfikacji końcowej sięgnęli dzięki potknięciu Anglików, którzy po wygraniu wszystkich wcześniejszych meczów ulegli na wyjeździe Walii 13:23 (mimo długich okresów dominacji) i zajęli drugie miejsce w stawce. W ostatnim meczu Włosi pokonali Irlandczyków 15:12 (pierwsza połowa 15:0, druga – 0:12). Dzięki tym wynikom Walijczycy zajęli trzecie miejsce, a Włosi czwarte, przed Szkotami i Irlandczykami (Szkoci nieoczekiwanie nie zajęli ostatniego miejsca).

Rugby Europe International Championships

Nie tylko Puchar Sześciu Narodów skończył się w ten weekend – podobnie Rugby Europe Championship (choć tu zrezygnowano z rozgrywania wszystkich meczów jednego dnia i dwa odbyły się w sobotę, te o miejsca 5–8, a dwa decydujące o medalach w niedzielę). I poza Gruzinami, reszta ekip mających atut swojego boiska, przegrywała, mniej lub bardziej niespodziewanie.

Gruzja – Hiszpania 46:28. W Tbilisi też pachniało niespodzianką, ale tylko przez pierwszą połowę. Szczególnie szokujące było dla miejscowych kibiców pierwsze pół godziny, po których to goście (grający przecież bez kilku graczy występujących na co dzień w Top 14) prowadzili 13:5 (kopy Gonzalo Lopeza Bontempo i przyłożenie skrzydłowego Martiniano Ciana). W ostatnich minutach przed przerwą Gruzini wyszli na prowadzenie po dwóch szybkich przyłożeniach w okresie gry w przewadze po żółtej kartce Estanislao Bay’a, w tym po pierwszym przyłożeniu w tym meczu arcyskutecznego sprintera Akakiego Tabucadze, ale do przerwy było tylko 17:16. Jednak po przerwie w ciągu 10 minut Gruzini zaliczyli trzy przyłożenia (w tym jedno po oszałamiającym 50:22 Dawita Niniaszwiliego – znów grającego z dziesiątką – i kolejne po sprincie Tabucadzego). Potem Hiszpanie zaczęli spędzać czas na połowie gospodarzy, ale bez efektu. Dopiero na kolejne dwa przyłożenia Gruzinów w ostatnim kwadransie (oba po asystach znakomitego Niniaszwiliego, w tym trzecie w tym meczu Tabucadzego) odpowiedzieli dwoma swoimi, ale to już nic nie zmieniło. Gruzini zdobyli mistrzostwo REC ósmy raz z rzędu, a Tabucadze osiągnął 50 przyłożeń w międzynarodowych meczach (jest w tej klasyfikacji w ścisłej światowej czołówce).

Portugalia – Rumunia 7:21. Spore rozczarowanie swoim kibicom sprawili reprezentanci Portugalii. Choć wydawali się faworytami spotkania o brąz, nieoczekiwanie przegrali. Owszem, brakowało im sporej liczby graczy na co dzień występujących we Francji, ale to nie przeszkadzało im w dotychczasowych spotkaniach (w tym w starciu grupowym tych drużyn, wygranym przez nich na wyjeździe aż 34:6). Tymczasem tutaj to Rumuni dominowali na boisko i pierwszą połowę wygrali 18:0, a mogli jeszcze wyżej, gdyby nie kiepski celownik kopiącego piłkę z podstawki Alina Conache (trzy pudła, które oznaczały osiem punktów mniej). Drugą połowę Portugalczycy zaczęli od sporej presji, ale bez skutku. Dopiero na 20 minut przed końcem meczu, gdy Rumuni zostali na boisku w czternastkę po żółtej kartce, Portugalczycy wyprowadzili siedmiopunktową akcję, ale nic już więcej w tym meczu nie osiągnęli, mimo dalszych ataków. A na dodatek Rumuni zaraz po straconych punktach znowu odskoczyli po kolejnym karnym Conache. Dla Rumunów ta wygrana oznaczała powrót na podium po roku przerwy.

Holandia – Belgia 10:31. Największą stawkę z finałowych spotkań wbrew pozorom nie miało to o złoto, ale to o piąte miejsce – cztery pierwsze drużyny już kilka tygodni temu zagwarantowały sobie wyjazd na Puchar Świata, natomiast w tym spotkaniu toczył się bój o ostatnią europejską szansę – awans do barażu międzykontynentalnego. Delikatnym faworytem wydawali się być gospodarze, tymczasem od początku spotkania dominowali na boisku Belgowie. Twardo i skutecznie bronili, nie pozwalali Holendrom na tworzenie sytuacji, a tymczasem gdy sami wyprowadzili atak, zwykle punktowali. W efekcie tuż przed końcem pierwszej połowy prowadzili już 24:0. Potem Holendrzy się ciut przebudzili – zdobyli przyłożenie pod koniec pierwszej połowy, na początku drugiej mocno atakowali. Ale zamiast zdobyć punkty, stracili kolejne. I choć niemal natychmiast w końcu drugi raz przebili belgijska obronę, reszty strat nie zdołali zniwelować. Fatalny moment przeżyli na kwadrans przed końcem, gdy cieszyli się z przyłożenia (zdobytego w momencie gry z podwójną przewagą), ale sędzia po powtórce video zdecydował się je anulować przez głupi błąd – tuż przed przyłożeniem zawodnik gospodarzy zaczynając grę z karnego z miejsca nie dotknął nogą piłki. Tak więc z szansą na wyjazd do Australii pozostali Belgowie – drużyna, którą dwa lata temu pokonaliśmy.

Niemcy – Szwajcaria 17:20. W meczu dwóch najsłabszych drużyn rywalizacji też zwycięstwo gości – faworytami starcia w Heidelbergu wydawali się gospodarze, tymczasem beniaminek REC wygrał, stawiając się w ten sposób w ciut lepszej pozycji wyjściowej w walce o utrzymanie na tym poziomie. Niemcy wydawali się przeważać, pierwszą połowę wygrali 14:3 i jeszcze na kilka minut przed końcem prowadzili 17:10 (mogli zresztą wygrywać wyżej). Ale wtedy przyszła mała katastrofa – Szwajcarzy najpierw siedmiopunktową akcją wyrównali wynik, potem gospodarze spudłowali karnego, a goście wykorzystali sytuację, wyprowadzili jeszcze jeden atak i Jules Porcher drop goalem z 30 m przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Szwajcarii – dla jego drużyny to była pierwsza wygrana w rozgrywkach REC.

Super Rugby Pacific

Z czołowych rozgrywek ligowych na świecie w ten weekend zobaczyliśmy tylko tę z antypodów – zagrano tu piątą kolejkę Super Rugby Pacific.

Chiefs – Blues 32:31. To był pojedynek niepokonanego dotąd lidera ligowej tabeli z obrońcą mistrzowskiego tytułu, dla odmiany radzącym sobie dotąd kiepsko. Mimo różnicy w miejscach przed tym spotkaniem spotkanie było zacięte, a jego losy ważyły się do końca. W pierwszej połowie drużyny wymieniały się cios za cios, a na trzypunktowym prowadzeniu byli gospodarze. Po przerwie Blues pierwszy raz wyszli na prowadzenie. Zrobiło się gorąco i ciut chaotycznie. Goście stracili przewagę, przegrywali nawet 10 punktami, a na 10 minut przed końcem po karnym Damiana McKenziego było 32:26. Blues chcieli odmienić losy meczu do końca i zdobyli przyłożenie, które zmniejszyło stratę do jednego oczka, ale debiutant Xavi Taele trafił w słupek z trudnego podwyższenia mogącego dać im zwycięstwo. Goście mieli jeszcze piłkę w rękach, ale kop z karnego z kolei nie doleciał do autu…

Poza tym:

  • Highlanders – Hurricanes 18:20 (w drugich nowozelandzkich derbach walka do ostatniej minuty – Canes wyszli na dwupunktowe prowadzenie na kwadrans przed końcem, ale gospodarze mieli szansę odwrócenia wyniku, m.in. Sam Gilbert chybił 40-metrowego drop goala w doliczonym czasie gry, a wcześniej spudłował łatwiejszego karnego);
  • Brumbies – Fijian Drua 38:21 (pewna wygrana ekipy z Canberry, która po czterech przyłożeniach w pierwszej połowie prowadziła 28:7; po przerwie wyspiarze dwoma fantastycznymi akcjami zmniejszyli straty, ale z powrotem prowadzenie gospodarzy podniósł swoim trzecim przyłożeniem w meczu Len Ikitau);
  • Crusaders – Western Force 55:33 (triumf ofensywy nad defensywą, a w głównej roli skrzydłowi ekipy z Nowej Zelandii, którzy zdobyli osiem z dziewięciu jej przyłożeń – niemałego wyczynu dokonał Macca Springer, który przykładał piłkę aż pięciokrotnie wyrównując rekord Super Rugby, hat-tricka dorzucił Sevu Reece; wbrew pozorom Force długo w tym meczu pozostawało w kontakcie i dopiero w ostatniej półgodzinie gospodarze na dobre mu odjechali);
  • Reds – Waratahs 35:15 (pierwsze punkty zaraz na początku spotkania dla gości z Sydney, ale potem z 0:5 zrobiło się 35:8; Reds dominowali i w efekcie przerwali serię zwycięstw rywali).

Na czele ligowej tabeli nadal Chiefs. Będący za ich plecami Waratahs zaliczyli potknięcie i spadli kilka miejsc, natomiast na pozycję wicelidera awansowali Crusaders. Na dole tabeli znów ekipy wyspiarskie okupują dwa ostatnie miejsca – wyrwali się z nich Hurricanes dzięki wygranej oraz Blues dzięki bonusowi.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Chiefs518
2. ↑↑Crusaders414
3. ↑↑Reds414
4. ↑↑Brumbies514
5. ↓↓↓Waratahs413
6. ↓↓↓Highlanders410
7. ↑↑↑↑Hurricanes59
8. ↓Western Force59
9. ↑Blues57
10. ↓↓Fijian Drua57
11. ↓↓Moana Pasifika46

Z kraju

Reprezentacja Polski w kategorii U18 zrobiła pierwszy krok do powrotu do mistrzostw Europy. Nasi juniorzy w pierwszym meczu kwalifikacyjnym pokonali na wyjeździe młodych Szwajcarów 20:10. W przyłożeniach było 2:2, ale różnicę zrobiła skuteczność z kopów, które dla nas wykonywał Kordian Zaczek. No, raz trafił w słupek. Polaków czeka teraz drugi mecz, decydujący o awansie, który rozegrają na koniec kwietnia na wyjeździe przeciwko Rumunom.

Wycieczka Pogoni Siedlce do Rumunii na mecz ze Steauą Bukareszt była już trzecią okazją do przedsezonowego, cennego testu lidera Ekstraligi. W dwóch pierwszych Pogoń mierzyła się z reprezentacją Niemiec i francuskim CS Vienne. Starcie z zawodową ekipą z czołówki rumuńskiej ligi (aczkolwiek pozbawioną reprezentantów kraju) było znacznie trudniejsze i siedlczanie przegrali je 14:38. Ale takich przetarć naszym czołowym drużynom potrzeba.

Ze świata

Nie tylko portugalscy panowie w ten weekend przegrali. Odbyło się także międzynarodowe spotkanie kobiet między Portugalią i Brazylią, wygrane przez szykujące się do angielskiego mundialu Brazylijki 19:12.

Towarzysko zagrały też męskie reprezentacje Kosowa i Albanii – dla Albańczyków to był trzeci mecz międzynarodowy, pierwszy na wyjeździe i podobno pierwszy wygrany – i to aż 88:0.

W jedenastej rundzie Japan Rugby League One pierwszej porażki swoich ulubieńców doznali kibice Saitama Wild Knights – lider ligowej tabeli przegrał na wyjeździe 17:22 z czwartą drużyną, Shizuoka BlueRevs. Wild Knight mieli na boisku przewagę, ale gospodarze imponowali skutecznością obrony, zwyciężyli i umocnili się na miejscu premiowanym awansem do fazy play-off. Wild Knights utrzymali się na pierwszym miejscu, ale dystans do nich skrócili już tylko do trzech oczek Brave Lupus Tokyo (33:22 na wyjeździe z Toyota Verblitz, mimo kłopotów w drugiej połowie; mecz oglądały ponad 24 tys. widzów). Na trzecim miejscu Spears Funabashi Tokyo-Bay, którzy pokonali także 33:22 i także na wyjeździe Urayasu D-Rocks (mimo świetnego początku beniaminka, który do przerwy prowadził 15:0, a zaraz po niej nawet 22:0 – przeciwnicy zdobyli jednak 33 punkty w ostatnich 35 minutach; tu ponad 14 tys. widzów). Poza tym Yokohama Eagles odrobinę nieoczekiwanie ulegli Black Rams Tokyo 20:27 (nie pomogła Eagles czerwona kartka na początku drugiej połowy), Kobe Steelers rozgromili Mie Heat 47:5, a na koniec walczący o utrzymanie Sagamihara Dynaboars niespodziewanie pokonali Tokyo Sungholiath 34:22 (pierwsze przyłożenie zdobywając po tak kuriozalnej akcji: https://x.com/i/status/1901309979178529175).

W Major League Rugby w ten weekend rozegrano tylko cztery spotkania. Na wschodzie na prowadzeniu w konferencji umocnili się Chicago Hounds, którzy pokonali 30:26 Old Glory DC (waszyngtończycy byli bliscy odrobienia 18-punktowej straty w drugiej połowie). Dopiero drugie zwycięstwo w sezonie odnieśli broniący mistrzostwa New England Free Jacks, którzy pokonali NOLA Gold 35:31 (dzięki siedmiopunktowej akcji na koniec meczu). Bostończycy dzięki temu awansowali na trzecie miejsce w konferencji, przeskakując swoich rywali, a także Miami Sharks, którzy ulegli Utah Warriors 19:36. Na zachodzie dwie czołowe drużyny pauzowały, a w starciu dwóch najsłabszych Los Angeles RFC pokonało 35:29 Seattle Seawolves.

Kolejny weekend gier w Super Rugby Americas zaczął się od wygranej Pampas nad Yacare 19:7 (zadecydowała pierwsza połowa meczu; w drugiej Argentyńczycy nie zdobyli ani jednego punktu i to mimo 20 minut gry w przewadze). Poza tym Cobras ulegli Peñarolowi aż 3:35, a Selknam pokonał 49:24 Tarucas (Chilijczycy wydają się odradzać w tej rywalizacji). W tabeli na czele Peñarol przed Selknamem, a potem Pampas i Dogos – ale obie argentyńskie ekipy mają po jednym mniej rozegranym meczu.

Rozegrano finałowy pojedynek Premiership Rugby Cup – i niespodzianki nie było. Liderująca Premiership ekipa Bath, chociaż grała na boisku rywali, zdecydowanie pokonała Exeter Chiefs – 48:14. Dla Bath to pierwsze wywalczone trofeum od 17 lat. Zapewne liczą na to, że dorzucą do niego także mistrzostwo Anglii (ale potrójnej korony już nie będzie, bo w Champions Cup nie weszli do fazy pucharowej).

W Brisbane odbył się doroczny pojedynek w ramach Australian Club Championships – rozgrywany między zwycięzcami Shute Shield (ligi z Nowej Południowej Walii) i Hospital Challenge Cup (ligi z Queenslandu). W tegorocznym pojedynku (przełożonym o tydzień z powodu cyklonu Alfred) zagrali zatem Brothers i Eastern Suburbs. Easts prowadzili na początku drugiej połowy już 28:0, ale prowadzenie niemal wypuścili z rąk – ostatecznie zwyciężyli, ale tylko 28:26. Dla ekipy z Sydney to był pierwszy występ w tym finale i pierwsze zwycięstwo, do tego przeciwko najbardziej utytułowanej ekipie z Queenslandu i obrońcy trofeum (wzmocnionej reprezentantem Australii w rugby league, Davidem Fusitu’ą).

Ekipa Gloucester-Hartpury obroniła tytuł kobiecego mistrza Anglii – w finale Women’s Premierhsip rozgrywanym na londyńskim StoneX Stadium pokonała Saracens 34:19. Dla GLH był to trzeci tytuł w historii i zarazem trzeci z rzędu, a także najpiękniejsze pożegnanie trenera, który doprowadził drużynę do tych sukcesów – Sean Lynn już niedługo poprowadzi w kobiecym Pucharze Sześciu Narodów reprezentację Walii.

Przeoczona kobieca nowina sprzed tygodnia – zakończył się trzeci sezon rozgrywek Celtic Challenge. Tytuł mistrzowski obroniły zawodniczki irlandzkiej drużyny Wolfhounds. Irlandki z Dublina wygrały dziewięć ze swoich dziesięciu meczów, przegrywając tylko raz, w jednym ze starć z lokalnymi rywalkami z Cork, Clovers. W ostatniej kolejce Wolfhounds postawiły kropkę nad i rozgromiły aż 102:0 Szkotki z Edynburga. Drugie miejsce w lidze zajęły Clovers, a trzecie walijska drużyna Gwalia Lighting. W ogóle – dwa pierwsze miejsca dla Irlandek, dwa kolejne dla Walijek i dwa ostatnie dla Szkotek.

W Południowej Afryce rozdawano nagrody dla najlepszych zawodników 2024. W głównej kategorii triumfował Cheslyn Kolbe, pierwszy od 11 lat gracz ataku, który sięgnął po tę nagrodę. Odkryciem roku został Sacha Feinberg-Mngomezulu. Najlepszym trenerem został Rassie Erasmus, a siódemkowiczem Selvyn Davids.

Zmiana we Francji – na czele Ligue National de Rugby (organizacji zarządzającej zawodowymi rozgrywkami w tym kraju, w tym ligą Top 14) stanął prezes Lyonu, Yann Roubert, który pokonał w głosowaniu szefów klubów dotychczasowego przewodniczącego René Bouscatela, byłego prezesa Tuluzy. Nowy przewodniczący jest blisko dwa razy młodszy od poprzedniego.

Brytyjska gorączka wokół nadchodzącego wyjazdu British & Irish Lions narasta – właśnie zapowiedziano, że skład „Lwów” zostanie ogłoszony w niecodziennej formie, bo z udziałem paru tysięcy fanów w londyńskiej O2 Arenie. Impreza (bo chyba już tak to trzeba nazwać) odbędzie się 8 maja.

World Rugby ogłosiło szczegóły organizacyjne mistrzostw świata do lat 20. Impreza trzeci raz w historii trafi do Włoch. W stawce 12 drużyn dwie ekipy z zaplecza rugbowej elity (Gruzja i Hiszpania), a wywalczonego w Kapsztadzie tytułu mistrzowskiego bronić będą Anglicy. Zawody trwać będą od 29 czerwca do 17 lipca 2025.

W Afryce powstała federacja zachodnioafrykańska, zrzeszająca kraje z północnego wybrzeża Zatoki Gwinejskiej. Pierwszym jej przewodniczącym został Lukas Gnogbo Koré, przewodzący na co dzień federacji Wybrzeża Kości Słoniowej.

Kolejny cios dostali autorzy youtube’owego kanału Squidge Rugby – Six Nations Rugby Ltd. nie pozwoliło im na użycie filmików z meczów Pucharu Sześciu Narodów w celu opracowania analiz, z których kanał ten słynie. Skutek? Zapewne przeciwny do zamierzonego, bo przecież w dzisiejszym świecie właśnie dzielenie się filmikami w sieciach społecznościowych jest kluczowe dla zwiększenia popularności ich przedmiotu. Niektórzy tego nie rozumieją.

Z wieści transferowych:

  • Leicester Tigers musi wypełnić lukę po planowanym odejściu Handré Pollarda – negocjuje m.in. z młodym irlandzkim reprezentantem Jackiem Crowley’em. Cóż, ze strony Irlandczyka może to być instrument presji na IRFU w celu zdobycia centralnego kontraktu (który z jego drużyny ma tylko Tadhg Beirne), ale jeśli Tigers dopną swego, to może być dla Irlandczyków spory kłopot.

Były kapitan reprezentacji Australii, Rocky Elsom, został skazany przez francuski sąd na dwa lata więzienia oraz grzywnę za nadużycia finansowe z okresu, kiedy był prezesem klubu rugby w Narbonie. To już drugi wyrok w tej sprawie – pierwszy, pięcioletni, został uchylony po apelacji. Prawnik Australijczyka zapowiedział, że od tego również jego klient będzie się odwoływać.

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia.

Anglia:

  • Tomasz Pozniak (Rams RFC, National League 1): zagrał cały mecz przeciwko Sedgley Park, przegrany 33:34. Rams spadli na piąte miejsce w lidze;
  • Jordan Tebbatt (Leicester Lions RFC, National League 1): zagrał cały mecz przeciwko Darlington Mowden Park, wygrany aż 75:0. Lions mimo wygranej nadal na przedostatnim, trzynastym miejscu w lidze;
  • Ross Cooke (Oxford Harlequins RFC, National League 2 East): zagrał 80 minut i zdobył 6 punktów z podwyższeń w meczu z Worthing, wygranym 36:35. Harlequins pozostali na dziesiątym miejscu w grupie;
  • Ethan Sikorski (Barnes RFC, National League 2 East): zagrał niemal pełne 80 minut i znowu zdobył dwa przyłożenia w meczu z Tonbrisge Juddians, wygranym 32:23. Barnes jest wiceliderem swojej grupy.

Francja:

  • Andrzej Charlat (Stade Niçois, Pro D2): zagrał cały mecz przeciwko Agen, wygrany 31:29. Nicea mimo to wciąż ostatnia w lidze.

Szwajcaria:

  • Kacper Ławski (RC Yverdon, LNA): wyszedł w podstawowym składzie w meczu ze Stade Lausanne, wygranym 36:22. Yverdon jest liderem LNA.

Walia:

  • Jake Wisniewski (Cross Keys RFC, Premiership): zaczął na ławce rezerwowych mecz z Merthyr, przegrany 0:73. Jego drużyna jest czwarta w lidze.

Zapowiedzi

Najbliższy weekend pod znakiem grania ligowego. W kraju w dwunastej kolejce Ekstraligi Pogoń Awenta Siedlce zagra z Orlen Orkanem Sochaczew (mecz na szczycie ligowej tabeli), Budmex Rugby Białystok z Juvenią Kraków, Budowlani WizjaMed Łódź z Edach Budowlanymi Lublin a Drew Pal 2 Lechia Gdańsk z Life Style Catering Arką Gdynia. Oprócz tego w kraju zagra I liga, planowane są też mecze centralnej ligi juniorów.

Skończył się Puchar Sześciu Narodów panów, zacznie się Puchar Sześciu Narodów pań. W tytuł celują oczywiście Angielki i Francuzki.

U panów zagrają wszystkie cztery najważniejsze rugbowe ligi świata. Dziewiętnasta kolejka odbędzie się w Top 14 (ze szlagierowym pojedynkiem Bordeaux z Tuluzą), dwunasta w Premiership (m.in. derby Londynu), a trzynasta w URC (zmierzą się np. Glasgow Warriors z Munsterem i Bulls z Leinsterem). Do tego dochodzi szósty weekend gier w Super Rugby Pacific (i nowozelandzki klasyk: Blues – Crusaders).

Dodaj komentarz