Turniej kwalifikacyjny do World Rugby Sevens Series na początku układał się dla nas znakomicie. Po czterech pewnych zwycięstwach przyszedł półfinał z Chinami, którego los Polki odwróciły na swoją korzyść w drugiej połowie i pokazały, że mają niesamowity charakter i potrafią wyjść z opałów. W finale nie znalazły jednak sposobu na Japonki. Marzenie o awansie do World Rugby Sevens Series pozostało więc jedynym marzeniem z tego roku, na którego realizację poczekamy.
World Rugby Sevens Series / reprezentacja Polski kobiet w rugby 7
W chilijskim Santiago czekał nasze reprezentantki kolejny arcyważny turniej – co prawda nie rywalizowały z najsilniejszymi rywalami na świecie, ale mógł dać przepustkę do regularnego grania ze światową elitą. Wszak Puchar Świata, do którego Polki już awansowały, to tylko jeden weekend – natomiast World Rugby Sevens Series, o udział w którym toczyła się gra, to w nadchodzącym sezonie aż siedem turniejów.
Polki zaczęły od wysokich zwycięstw. Mecz z Argentyną zaczął się od przechwytu Natalii Pamięty i przyłożenia Karoliny Jaszczyszyn, rywalki doprowadziły do remisu po świetnym przełamaniu obrony Sylwii Witkowskiej, ale potem na boisku istniały już tylko Polki: cztery przyłożenia Małgorzaty Kołdej po rajdach skrzydłami, a na deser fantastyczne przyłożenie Julianny Schuster (świetna szarża, odzysk, szybki karny i indywidualne wykończenie). Skończył się wynikiem 34:5. W drugim meczu było jeszcze lepiej – rywalkami Polek były zawodniczki z Papui-Nowej Gwinei, które stanowiły blade tło dla naszej drużyny. Już do przerwy było 44:0 (w tym kolejne cztery przyłożenia Kołdej), a skończyło się rezultatem 71:0 (przyłożeń było w sumie 13, po hat-tricku upolowały Schuster i Witkowska). Na koniec pierwszej fazy Polkom zostały najtrudniejsze przeciwniczki w grupie – Belgijki. Wyszło jednak rewelacyjnie: Polki od początku dominowały na boisku i wygrały 36:12, dwa przyłożenia tracąc dopiero w drugiej połowie, przy wysokiej przewadze (a mi podobało się zwłaszcza przyłożenie Julii Druzgały). Wysokie zwycięstwa w grupie dały Polkom rozstawienie z pierwszego miejsca w fazie play-off. W ćwierćfinale rywalem naszej reprezentacji była Kolumbia i nie była to wymagająca przeszkoda. Punktowanie zaczęła Kołdej po świetnym wejściu Pamięty, potem przyłożenia zaliczyły po indywidualnych akcjach dwukrotnie Anna Klichowska i Katarzyna Paszczyk i mecz w zasadzie był rozstrzygnięty – do przerwy było 24:0. W drugiej połowie zdobywanie punktów szło wolniej, ale mógł się podobać zwód Druzgały, a mecz ostatecznie wygraliśmy 36:0.
W półfinale czekała na Polki pierwsza poważna przeszkoda – znające smak WRSS Chinki. I w pierwszej połowie było ciężko. Polki nie były w stanie wyjść z własnej połowy, w ataku popełniały błędy i traciły piłkę. Jednocześnie wykonywały fantastyczną robotę w obronie i w ciągu siedmiu minut naporu rywalek straciły tylko dwa przyłożenia. Do przerwy było 0:10, ale po przerwie sytuacja całkowicie się odwróciła – to Chinki zostały zamknięte na swojej połowie, Polki zmuszały je do błędów, a różnica była taka, że nasze zawodniczki były bardzo skuteczne. W ciągu kilku minut zdobyły cztery przyłożenia (kolejne dwa w tym turnieju Kołdej) i wyszły na prowadzenie 22:10. Dopiero w końcówce Chinki się przebudziły, zdołały zmniejszyć stratę do 7 punktów, ale wyrównać już im się nie udało – skorzystaliśmy na ich błędzie przy wznowieniu gry. Mecz wygraliśmy 22:15, identycznie jak w drugim półfinale Japonki z Kenijkami. Pokonane przez nas Chinki potem wywalczyły trzecie miejsce.
Finał, rozgrywany w ulewnym deszczu, też kosztował nas sporo nerwów, brakło jednak happy endu. Zaczął się od straty piłki na połowie rywali i choć Kołdej dogoniła przeciwniczkę, straciliśmy przyłożenie. Choć Polki znakomicie pracowały w przegrupowaniach i odzyskiwały piłkę, gdy wreszcie przeszły do ataku po świetnym kopie, nie potrafiły rozrzucić akcji po szerokości boiska, i skończyło się stratą, kolejną udaną pogonią Kołdej przez ponad połowę boiska i mimo wszystko kolejnym straconym przyłożeniem. Do przerwy było 0:10, podobnie jak w półfinale. Niestety druga połowa wyglądała inaczej niż w meczu z Chinkami: przy piłce były głównie Japonki, które wiedziały, że czas działa na ich korzyść. Rozgrywały swoje akcje spokojnie, a gdy w pewnym momencie znalazły lukę, przyspieszyły i zrobiło się 0:17. Zostały trzy minuty, ale Polki w ostatnim fragmencie gry nie były w stanie wydostać się z własnej połowy i wynik się już nie zmienił. Japonki były w tym meczu dojrzalsze i wygrały zasłużenie. To w końcu zawodowa ekipa z doświadczeniem w WRSS (ostatnio co prawda nie były stałym członkiem stawki, ale przed igrzyskami w Tokio mogły liczyć na regularne zaproszenia). Polkom ten mecz ewidentnie nie wyszedł – przede wszystkim w ataku.
Do spełnienia chyba największego marzenia brakło niewiele. Postawa naszych reprezentantek na pewno wstydu nie przyniosła – przeciwnie, były gwiazdami tego turnieju, a nie wyszedł im tylko jeden mecz. Rozmyślać o straconej szansie nie powinniśmy: przed naszą reprezentacją kolejne wyzwanie, na którym trzeba się skoncentrować – wrześniowy Puchar Świata w Kapsztadzie. A potem? Możemy liczyć pewnie na jakieś zaproszenia do WRSS i czekamy na kolejnego challengera. Jest przecież wciąż marzenie do spełnienia. Czy można mu jakoś pomóc? Pewnie tak, tworząc zawodową drużynę przed awansem do WRSS.
W męskim turnieju do czołowej czwórki awansowały tylko ekipy z Europy (oprócz Niemiec także Gruzja, która wyeliminowała Hongkong) oraz Ameryki Południowej (Chile po wyeliminowaniu Zimbabwe i Urugwaj po pokonaniu Tonga) – a niemal wszystkie ćwierćfinały były niezwykle zaciętymi spotkaniami (różnica punktów w trzech meczach nie była większa niż 5, jedynie Zimbabwe wysoko uległo gospodarzom). W półfinale odpadli faworyzowani Niemcy, pokonani przez Urugwaj, natomiast gospodarze musieli przeboleć porażkę z Gruzinami (na pocieszenie pozostało im trzecie miejsce). W finale wygrali i awans do World Rugby Sevens Series wywalczyli Urugwajczycy – sukces tym cenniejszy, że od ich ostatnich występów w elicie (zresztą gościnnych) minęło dobrych kilka lat.
Żal przede wszystkim robiących ostatnio spore postępy Ugandyjczyków, którzy w grupie przegrali minimalnie (14:17) z Niemcami (faworytami turnieju), a w ćwierćfinale wpadli ponownie na nich i znowu przegrali w dokładnie takim samym stosunku.
The Rugby Championship
W drugiej kolejce The Rugby Championship mieliśmy te same pary, co tydzień temu, za to odwrócone w obu przypadkach wyniki. Ian Foster uciszył częściowo swoich krytyków zwycięstwem nad mistrzami świata, na dodatek odniesionym w całkiem niezłym stylu (choć pewien posady nadal nie jest). Nieco zmienił ustawienie swojej ekipy na mecz w Johannesburgu (m.in. w podstawowym składzie mieliśmy Richiego Mo’ungę zamiast Beaudena Barretta). W ekipie gospodarzy było pięć zmian, z czego część wymuszona kontuzjami, a jedna czerwoną kartką Kurta-Lee Arendse (choć i jego objął protokół antywstrząśnieniowy, podobnie jak w przypadku Fafa de Klerka).
Na boisku dość długo nie było żadnych punktów, mimo że już na początku spotkania Nowozelandczycy grali przez 10 minut z przewagą jednego zawodnika i zdobyli dominację na boisku. Wynik otworzył z karnego Mo’unga dopiero po 25 minutach gry. Jego koledzy zaraz potem dorzucili dwa przyłożenia (pierwsze z nich – krytykowany ostatnio kapitan drużyny Sam Cane) i zrobiło się 15:0, choć gospodarze w ostatnich minutach pierwszej połowy wreszcie też zapunktowali (zaczęli od świetnego przyłożenia Lukhanyo Ama: https://twitter.com/i/status/1558485215902928897) i zmniejszyli stratę do pięciu oczek. Po przerwie początkowo mieliśmy wymianę karnych, a po 20 minutach gry i przyłożeniu Makazole Mapimpiego (w gruncie rzeczy drugim – pierwsze zdobył chwilę wcześniej, ale nie zostało uznane z powodu bloku) Południowa Afryka zredukowała dystans do zaledwie jednego punktu. Na niespełna kwadrans przed końcem żółtą kartkę zobaczył Beauden Barrett, Handré Pollard wykorzystał karnego, było 23:21 i wydawało się, że gospodarze mają zwycięstwo w zasięgu ręki. Nic z tego – mimo osłabienia to All Blacks zdobyli kolejne przyłożenie, a w ostatniej akcji meczu dorzucili jeszcze jedno i wygrali 35:23.
Kibice Springboks narzekają na sędziego Luke’a Pearce’a, ale znacznie bardziej zawiedli Joseph Dweba czy Duane Vermeulen, obaj zmienieni jeszcze w pierwszej połowie; brakowało też po stronie gospodarzy dokładności. All Blacks cieszą się nie tylko ze zwycięstwa, ale i z poprawy stylu gry w porównaniu z poprzednim weekendem: większe tempo, mniej błędów, rozciąganie gry, gra nogą…
W San Juan grały Argentyna z Australią. Obie drużyny z problemami związanymi z kontuzjami. Australijczycy na pozycji łącznika ataku wystawili ostatecznie James O’Connora, zmian zresztą było więcej (m.in. w ostatniej chwili wypadł Folau Fainga’a, który po czwartkowym treningu miał symptomy wstrząśnienia mózgu), a na ławce rezerwowych dwóch debiutantów. Argentyńczycy dokonali tylko czterech zmian, z czego aż trzech w ataku. Na boisku Argentyńczycy tym razem dominowali nie tylko od początku, ale i do końca – i zanotowali najwyższe zwycięstwo w historii starć przeciwko Australii (a także jakiemukolwiek przeciwnikowi z najwyższego poziomu rugby), aż 48:17. Na prowadzenie wyszli już na samym początku meczu dzięki przyłożeniu Juana Imhoffa (szybka akcja i nieporozumienie przeciwników) i nie oddali go aż do końca. Po siedmiu minutach było 14:0, do przerwy 19:10, a po przerwie – inaczej niż tydzień temu – Argentyńczycy nie odpuścili, a przeciwnie, powiększali swoje prowadzenie zdobywając kolejne trzy przyłożenia (dwa w samej końcówce, gdy spotkanie było już rozstrzygnięte). A O’Connor zapisał się przede wszystkim błędem, który kosztował jego zespół przyłożenie.
W turniejowej tabeli wszystkie drużyny mają po jednym zwycięstwie i jednej porażce. Na czele (to nieoczekiwany widok) Argentyna, a na dnie All Blacks, ale to na razie absolutnie nic nie znaczy.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. ↑↑ | Argentyna | 2 | 5 |
2. ↓ | Australia | 2 | 5 |
3. ↓ | Południowa Afryka | 2 | 4 |
4. | Nowa Zelandia | 2 | 4 |
Z kraju
Ogłoszono regulamin Ekstraligi – zdecydowanie za późno, skoro zrobiono to na niespełna dwa tygodnie przed startem rozgrywek, a od tego uzależnione są chociażby ewentualne transfery z zagranicy. Nie sprzyja to przygotowaniu do rozgrywek, nie zbliża nas też do ich profesjonalizacji.
Nie ma w nim wielkich rewolucji w porównaniu z regulaminem ubiegłorocznym. Kluczowa zmiana dotyczy definicji zawodników zagranicznych – poprzednio w składzie mogło być maksymalnie 5 zawodników nieuprawnionych do reprezentowania Polski zgodnie z regułami World Rugby, obecnie będzie to 5 zawodników niemających statusu zawodnika polskiego zgodnie z Przepisami PZR. Ujednolicenie, którego w ubiegłym sezonie nam brakło. Pojawił się wymóg, aby w sztabie szkoleniowym każdej drużyny była przynajmniej jedna osoba z certyfikatem World Rugby Level I „First Aid In Rugby” Medical Certification – liczę na to, że wkrótce będzie kolejny krok w postaci przywołania protokołów HIA (szkoda, że nie teraz).
Wśród innych zmian można zwrócić uwagę na odesłanie do regulacji World Rugby dotyczących młynów symulowanych (to oznacza w wielu przypadkach stratę zawodnika na boisku przez drużynę, z której powodu dojdzie do takiej sytuacji) czy prawo uzgodnienia przez drużyny w fazie finałowej miejsca meczu innego niż boisko wyżej sklasyfikowanej ekipy. No i na koniec drobiazg, który jednak ucieszy statystyków: klub-gospodarz będzie miał obowiązek wprowadzenia danych z protokołu meczowego do systemu PZR.
Na 3 września zaplanowano dwa mecze młodzieżowych reprezentacji Polski (U18 i U20) przeciwko Czechom. Odbędą się w Říčanach. Stawką obu spotkań będzie awans na mistrzostwa Europy w tych kategoriach wiekowych. Jest także pomysł rozegrania w tym terminie kolejnego spotkania Polski z Czechami – kadr „B” (zapewne U23). Póki co kadra U20 rozegrała sparing z Arką Gdynia i wygrała w przyłożeniach 3:2.
Z wieści transferowych: rynek transferowy w Ekstralidze nieco nam się rozgrzał – choć głównie z powodu transferów między klubami, a póki co w mniejszym stopniu dzięki nowym postaciom w polskiej lidze. Po wieściach o wzmocnieniach Skry dotarły informacje o utracie przez nią jednego z najlepszych zawodników ligi: Jonathan O’Neill w nowym sezonie będzie reprezentować barwy Orkana Sochaczew. Zajmie tam miejsce kapitana drużyny Edwina Jansena, który nie wróci do Polski (jest za to Pieter Steenkamp). Skra ponadto wypożycza trzech młodych braci Chainów, którzy wzmocnią w najbliższym sezonie Master Pharm Rugby Łódź. Do łodzian dołączy też Dmytro Prodeus grający dotąd w Białymstoku. Odchodzi natomiast stamtąd Adrian Seerane, który zagra dla Ogniwa Sopot, a także Michał Mirosz (do Skry). W Pogoni Siedlce witają kolejnego Gruzina – Giorgiego Maisuradze (nie mylić z identycznie nazywającym się młynarzem, który grał ostatnio w międzynarodowych rozgrywkach U20). Do Juvenii nie tylko wraca Riaan van Zyl, ale przyjechał także jego młodszy brat Henreco. W odwrotnym kierunku podąża Marcin Morus: ten świetny, młody gracz, ma uczyć się rzemiosła w Południowej Afryce (i taką stratę młodzieży rozumiem, w przeciwieństwie do wcześniejszych krakowskich przypadków Artura Bryla czy Michała Jurczyńskiego z ostatnich lat). Z Orkana wraca do Krakowa po latach Artur Fursenko.
Ze świata
W jedynym kobiecym spotkaniu międzynarodowym ubiegłego tygodnia przygotowująca się do Pucharu Świata reprezentacja Południowej Afryki zmierzyła się z Hiszpanią, której awans na RWC przeszedł przed nosem. Mecz został rozegrany w Johannesburgu, przed meczem The Rugby Championship pomiędzy Springboks i All Blacks. Gospodynie odrobinę nieoczekiwanie zmiotły swoje przeciwniczki z boiska i wygrały aż 44:5, do przerwy prowadząc 20:0. Za tydzień rewanż.
Rozgrywano też mecze międzynarodowe w kategorii wiekowej U20. Kanada uległa Zimbabwe 24:32, a Urugwaj wysoko wygrał z Chile 27:3. Spotkania stanowią element turnieju, którego gospodarzem jest Kanada.
W nowozelandzkich mistrzostwach prowincjonalnych NPC zwycięstwa odniosły trzy spośród czterech najlepszych ekip poprzedniego sezonu: Waikato, Canterbury i Hawke’s Bay. Najtrudniej przyszło ono tej ostatniej, która wygrała po dramatycznym spotkaniu z Counties Manukau tylko 33:32 – do przerwy Hawke’s Bay miało aż 22 punkty przewagi, ale w drugiej połowie rywale ścigali wynik i brakło im naprawdę niewiele. Stawką meczu nie były tylko ligowe punkty, ale też przechodnie trofeum Ranfurly Shield. Porażkę ponieśli wicemistrzowie sprzed roku, Tasman, którzy ulegli Otago 19:25. Znów przegrała rewelacja poprzedniego sezonu, Taranaki – tym razem niezwykle wysoko, 6:46 z Bay of Plenty. Niecodzienną atrakcję mieli kibice i zawodnicy podczas meczu Auckland z Southlandem (wygranego przez Auckland tylko 24:23) – mecz przerwał alarm pożarowy wywołany dymem ze zbyt dług zapiekanego w pomieszczeniach klubowych Southlandu cheese-roll. Doszło do 20-minutowej przerwy, podczas której publiczność z trybun ewakuowano na płytę boiska.
W Australii zaczęła się faza play-off w lidze Nowej Południowej Walii – Shute Shield. W pierwszej z czterech faz w dość niecodziennym formacie awans do półfinałów rozgrywek wywalczyły dwie najlepsze drużyny sezonu zasadniczego: Northern Suburbs i Sydney Uni. Obie jednak miały ciężkie przeprawy i wygrały niewielkim stosunkiem punktów (Uni zaledwie dwoma, Suburbs – siedmioma). O pozostałe dwa miejsca w półfinałach powalczą pokonani przez najlepsze ekipy Manly i Randwick oraz dwie drużyny, które wygrały mecze ekip z miejsc 5–8 sezonu zasadniczego: Eastwood i Gordon (czyli obaj finaliści z ostatniej zakończonej edycji z 2020).
Po przerwie wznowiła rozgrywki rumuńska Liga Națională de Rugby – odbyły się pierwsze spotkania grupy mistrzowskiej, do której awansowały po dwie najlepsze drużyny z obu grup pierwszej fazy. Skład grupy bez zaskoczenia – są w niej cztery najlepsze zawodowe rumuńskie drużyny, dominujące w poprzednich sezonach w SuperLidze. W pierwszej kolejce wygrywały drużyny spoza Bukaresztu: USV Timișoara wygrała u siebie z Dinamem Bukareszt 21:15, a Știința Baia Mare na wyjeździe pokonało Steauę Bukareszt 30:24.
W Perpignan odbył się pierwszy z czterech turniejów francuskich mistrzostw w rugby 7 – Supersevens. W czołowej czwórce znalazły się trzy ekipy spośród czterech najlepszych z poprzedniego sezonu. Jako jedyna z tej czwórki odpadła w ćwierćfinale drużyna broniąca tytułu mistrzowskiego, czyli Barbarians. Przegrała z Bajonną, która ostatecznie zajęła czwarte miejsce. Zwyciężyło Pau (czwarte przed rokiem), które pokonało w finale obrońców tytułu wicemistrzowskiego, Monaco. Trzecie miejsce dla Racingu 92.
Zdaniem The Telegraph World Rugby nie zamierza wszczynać żadnego postępowania w sprawie występów w reprezentacji Włoch w przeszłości nieuprawnionych zawodników, z Martinem Castrogiovannim na cele. Powodem jest ponoć brak formalnej skargi. Z jednej strony faktycznie, upłynęło już od tych wypadków parę lat i nie ma co liczyć na weryfikację wyników kilku ostatnich Pucharów Świata. Z drugiej – to niezwykle bolesne dla krajów z drugiego rugbowego szeregu, bezlitośnie karanych za podobne występki i przyłapywanych na nich na bieżąco, podczas gdy Włochom przez kilkanaście lat mogło uchodzić to na sucho i nikt nie chce tego nawet sprawdzić…
Trener reprezentacji Anglii Eddie Jones stwierdził w wypowiedzi dla prasy, że angielski system szkół prywatnych, tradycyjny matecznik rugby, nie wydaje zawodników gotowych do gry na najwyższym poziomie – brakuje im determinacji. RFU skrytykowało wypowiedź Jonesa i podkreśliło wartość współpracy zarówno z prywatnymi, jak i publicznymi szkołami. Clive Woodward uznał stwierdzenie trenera za absurdalne i obraźliwe.
Irlandzka federacja poszła w ślad za angielską i zakazała udziału kobiet transpłciowych (urodzonych jako mężczyźni) w kobiecych rozgrywkach rugby (ponoć mają zarejestrowane dwie takie zawodniczki). Decyzje obu federacji wywołały protesty – ich przeciwnicy wskazują, że rugby jest grą dla osób o różnych rozmiarach i taka decyzja oznacza cios w jeden z elementów etosu rugby: dostępność dla każdego. Dyskusje na temat wprowadzenia podobnego zakazu toczą się także w federacji szkockiej.
We francuskiej lidze Pro D2 kłopoty ma spadkowicz z Top 14 – Biarritz. Federacja postanowiła zawiesić licencje wszystkich zawodników baskijskiego klubu. Powodem jest dług wynoszący ponad 100 tys. euro, który dotyczy amatorskiego stowarzyszenia Biarritz. Włodarze zawodowej drużyny twierdzą, że uregulowanie tej zaległości nie leży w ich gestii. Z kolei stowarzyszenie domaga się od zawodowej organizacji zapłaty prawie 300 tys. euro.
Czarne chmury zbierają się nad klubem z angielskiej Premiership, Wasps. Zastrzyk kasy z CVC po zakupie udziałów w spółce prowadzącej lidze nie wystarczył, aby zażegnać finansowe kłopoty (zadłużenie sięga 35 mln funtów). Jednym ze źródeł problemu były przenosiny z okolic Londynu do Coventry – kupiony przez nich stadion wciąż jest kojarzony z piłkarską drużyną Coventry City i klubowi nie udało się zbudować dużej bazy fanów na miejscu. Teraz ratunkiem wydaje się tylko nowy inwestor i nowy zastrzyk gotówki. Czy się znajdzie? Póki co przed sezonem sprawy nie wyglądają różowo.
Zanosi się na to, że United Rugby Championship będzie miało swoje kobiece wydanie. Na pewno nie będzie tak rozbudowane jak męskie, ale już wcześniej pojawiały się informacje o zawodowych drużynach m.in. ze Szkocji. W ostatni weekend wypowiadali się na ten temat przedstawiciele federacji Południowej Afryki, która zamierza umieścić w rozgrywkach dwie drużyny.
Kapitan drużyny Seattle Seawolves, dwukrotnego mistrza Major League Rugby, Riekert Hattingh został zawieszony na pół roku za doping – przyłapano go w marcu przy okazji meczu towarzyskiego. Hattingh w zeszłym roku zadebiutował w reprezentacji Stanów Zjednoczonych, a ta kara oznacza utraty szansę na grę w barażu międzykontynentalnym, gdzie stawką będzie awans na Puchar Świata.
Prezes federacji włoskiej Marzio Innocenti potwierdził informacje o planowanym w Południowej Afryce turnieju Toyota Cup – mają w nim wziąć udział cztery drużyny południowoafrykańskie (niewątpliwie z Cheetahs na czele), dwie irlandzkie (rezerwowe drużyny regionów) i wreszcie druga drużyna reprezentacji Włoch (Włochy A).
W rumuńskich mistrzostwach kraju w rugby 7 będzie uczestniczyć reprezentacja Mołdawii. Jej wyniki nie będą jednak uwzględniane w klasyfikacji mistrzostw. Trzy turnieje w ramach tych rozgrywek (w tym finałowy na Arcul de Triumf) mają zostać rozegrane we wrześniu z udziałem 15 drużyn.
Z wieści transferowych:
- fidżyjski skrzydłowy Nemani Nadolo opuści Leicester Tigers w ciągu najbliższego sezonu, aby dołączyć do australijskich Waratahs w 2023,
- do Tigers dołączą natomiast nowi zawodnicy, w tym reprezentant Stanów Zjednoczonych Joe Taufete’e,
- ponad 50-krotny reprezentant Australii Matt To’omua (ostatnio w Rebels) zagra w beniaminku Japan Rugby League One, Mitsubishi Sagamihara DynaBoars.
Polacy za granicą
Wraca rubryka o występów polskich reprezentantów w ligach zagranicznych (jak zwykle z wiadomościami nie z ostatniego, ale wcześniejszego tygodnia). Póki co jednak wieść boiskowa tylko jedna:
Szkocja:
- Ronan Seydak (Heriot’s, Super6): w wyjściowym składzie do 75. minuty w pierwszym meczu sezonu przeciwko Ayrshire Bulls, przegranym 17:33 (Heriot’s prowadzili do przerwy, ale mieli kiepską drugą połowę). Mimo porażki zespołu Seydak został wybrany do najlepszej piętnastki pierwszej kolejki Super6.
Poza tym: Grzegorz Janiec odchodzi z Servette Genewa.
Zapowiedzi
Za tydzień przerwa w The Rugby Championship, a międzynarodowe boje będą toczyć kobiety, szykujące się do Pucharu Świata – grać będą Nowa Zelandia z Australią, Południowa Afryka z Hiszpanią (drugie spotkanie w serii) i Japonia z Irlandią. Poza tym gra m.in. nowozelandzka NPC i kolejna faza play off w australijskiej lidze Shute Shield.
W kraju ruszy Ekstraliga. Na początek: Orkan Sochaczew – Posnania, Ogniwo Sopot – Pogoń Awenta Siedlce, Up Fitness Skra Warszawa – Juvenia Kraków (mecz o Trofeum Królów), Lechia Gdańsk – Arka Gdynia (derby Trójmiasta) oraz Edach Budowlani Lublin – Master Pharm Rugby Łódź. Faworytami niemal wszystkich spotkań są gospodarze – wyjątkiem jest ostatnie, które powinno być zaciętym pojedynkiem. Zresztą, derby też rządzą się swoimi sprawami i różnie może się w nich zdarzyć.
A przed startem Ekstraligi w „szponach” pojawi się tradycyjny przewodnik po tych rozgrywkach (czyli skarb kibica). Na ten moment zapowiada się blisko 40 stron tekstów, statystyk i ilustracji.
Szkoda Ugandy, widac Afryka postzega siodemki jako szanse na przelom w swoim rugby, naprawde fajnie grali, w ogole swietny przeglad!
Dzięki!
Super że będzie SKARB KIBICA!!! Już zamawiam kolorowy tusz do drukarki!
Dzięki za dobrą lekturę.
Świetny komentarz na FB. Do okazji do grania i rozbudowy składu dodałbym jeszcze tylko pieniądze…
Dzięki. Kasa jest gdzieś z tym zawsze związana i przy tym rytmie musi być zawodowstwo lub ewentualnie jakaś forma pracy, która umożliwi reprezentantkom treningi, wyjazdy, rehabilitacje i…odpoczynek. Tylko, nie wiem co to by mogło być:)
W pozostałych wymienionych tematach przypomniało mi się, jak powstawała siatkarska Liga Europy, czyli regularne rozgrywki dla ekip, które nie załapały się do Ligi Światowej. To by mogło być coś ciekawego, a zainteresowane mogłyby być np. ekipy brytyjskie – bo jak rozumiem teraz mają grać jako Wielka Brytania ze względu na Igrzyska, a przecież poszczególne federacje (Anglia, Walia, Szkocja) mogą mieć swoje ambicje by rozwijać kadrę siódemek np. pod kątem Mistrzostw Europy.
To tak myślę „na głos” przez klawiaturę.
Pozdrawiam,
Ja nie wiem, czy w Walii i Szkocji to nie jest przypadkiem zarzynanie siódemek. Trochę się dziwię tylko Szkotom, wszak to wszystko tam się zaczęło i powinni być z tego dumni. Ale patrząc na jakieś miejsce do sensownej rywalizacji pozostają tylko Wyspy i Francja. I w Anglii, i Francji nie jestem w stanie znaleźć wiadomości o jakichś sensownych krajowych kobiecych rozgrywkach, ale przecież jakieś muszą mieć?
Dzień dobry,
Można prosić o wykaz transferów w polskiej lidze?
Czy wiadomo już coś o terminarzu Championship?
W reprezentacji XV coś się dzieje?
Pozdrawiam.
O transferach piszę na bieżąco, a będzie jeszcze w tym tygodniu przewodnik po ekstralidze z pełnymi składami. Terminy Championship będą identyczne jak terminy Pucharu Sześciu Narodów. O planach przygotowań reprezentacji nie wiem jeszcze nic, ale wierzę, że jakieś istnieją 🙂
I są zmiany w przepisach które weszły w życie od 1 lipca, warto też i o nich wspomnieć
O zmianach związanych z TMO i HIA pisałem w czerwcu. Jeśli było coś więcej, to mogło mi umknąć.
W protokole meczowym znajdować może się maksymalnie 5 zawodników, którzy NIE SĄ
zawodnikami polskimi
Słusznie, gdzieś zginęły „nie”. Dzięki!