Dwa mecze testowe i oba jakże spektakularne, choć z różnych powodów. W Cardiff Walia grała z Australią i choć wysoko prowadziła, w ostatnich minutach dała sobie wydrzeć zwycięstwo z rąk. Australijczycy zakończyli serię porażek, za to w Walii już bardzo głośno mówi się o zmianie trenera. Natomiast w Londynie Anglia grała z Południową Afryką i przegrała z kretesem. Tu też Eddie Jones nie ma dobrej prasy, a Springboks pokazali, że wciąż są jednym z faworytów do zdobycia Pucharu Webba Ellisa.
Mecze towarzyskie
Ostatni weekend test meczów jesiennych to tylko dwa spotkania, już poza oficjalnym okienkiem testowym. Oba z udziałem drużyn, które tej jesieni miały kłopoty i te spotkania były ostatnią okazją do udowodnienia swojej wartości. Dotyczyło to zwłaszcza meczu Walii z Australią – gospodarze ulegli tydzień temu Gruzji, a goście z antypodów przegrali wszystkie swoje trzy dotychczasowe spotkania. I Wayne Pivac, i Dave Rennie mieli z tego powodu fatalną prasę i można powiedzieć, że stołki pod nimi mocno się rozgrzały. Jeden z brytyjskich bukmacherów już przed meczem zaczął przyjmować zakłady na następcę Pivaca (na pierwszych trzech miejscach: Scott Robertson, Warren Gatland i Ronan O’Gara).
W obu ekipach kłopoty kadrowe. Szczególnie dotkliwe wśród Australijczyków, gdzie po meczu z Irlandią duża i tak grupa kontuzjowanych jeszcze się powiększyła (dołączyli do niej m.in. Michael Hooper, Will Skelton, Bernard Foley). Na pozycji łącznika ataku wystąpił Ben Donaldson (dopiero drugi mecz w kadrze), a na ławce rezerwowych zobaczyliśmy debiutanta Sama Takalai. Debiutant też w składzie Walii (Joe Hawkins), ale przy okazji powrót Aluna Wyna Jonesa (miał tez wrócić Leigh Halfpenny, lecz doznał kontuzji na rozgrzewce), a Taulupe Faletau zaliczał swój setny międzynarodowy występ. Nie zagrał natomiast Louis Rees-Zammit, który musiał wrócić do klubu.
Pierwsi punkty zdobyli goście (Donaldson z karnego), pierwsze przyłożenie gospodarze (Jac Morgan). Odtąd ci ostatni pozostawali na prowadzeniu, pierwszą połowę wygrali 20:13, a do drugiej przystąpili z przewagą jednego zawodnika. A chwilę potem grali już przeciwko trzynastu przeciwnikom, co natychmiast wykorzystali: w podwójnej przewadze piłkę przyłożył znowu Morgan po 15-metrowym maulu, chwilę potem gdy grali przeciw czternastu przyłożył Rio Dyer i zrobiło się 34:13. Co prawda na 20 minut przed końcem odpowiedział przyłożeniem australijska młoda nadzieja, niezwykle szybki Mark Nawaqanitawase, ale brakło podwyższenia, strata gości wciąż wynosiła 16 punktów, a czas uciekał. Na kwadrans przed końcem żółtą kartkę zobaczył Justin Tipuric i chwilę potem po drugim przyłożeniu Nawaqanitawase strata zmalała do 9 oczek. W 74 minucie, mający wciąż przewagę Australijczycy, skonstruowali maula autowego, po którym sędzia przyznał im karne przyłożenie, a jednego z Walijczyków odesłał na ławkę kar. Co prawda podwójnej przewagi Australijczycy nie wykorzystali (zaczęli od wypuszczenia piłki z rąk po wznowieniu), ale pojedynczą na kilkadziesiąt sekund przed końcem meczu już tak – i wyszli na prowadzenie 39:34. Wygrali piłkę po wznowieniu, ale dosłownie na sekundę przed upływem 80 minut stracili ją i Walijczycy dostali jeszcze jedną szansę. Nie wykorzystali jej jednak, wynik się nie zmienił, mecz przegrali. Godzina dobrej gry to za mało, gdy mecz trwa 80 minut. Do Pucharu Świata zostało 10 miesięcy. Czy zdecydują się na zmianę trenera, który w ostatnich 12 meczach wygrał zaledwie 3 razy (a jego drużyna przegrała z Włochami i Gruzją)? Zarząd walijskiej federacji ma w tym tygodniu spotkać się w tej sprawie.
Drugi sobotni mecz był klasykiem – zestawienie z finału ostatniego Pucharu Świata, starcie Anglii z Południową Afryką. Eddie Jones znów dał szansę Jackowi van Poortvlietowi, który zawiódł przeciwko Nowej Zelandii, wpuścił też na boisko młodych Tommy’ego Freemana i Alexa Colesa. W ekipie Springboks pierwszy raz w wyjściowym składzie znalazł się Evan Ross, a Jacques Nienaber dokonał bardzo licznych zmian (część gwiazd musiała już wrócić do swoich klubów, m.in. Cheslin Kolbe). Wciąż jednak wystawił bardzo doświadczoną piętnastkę (wyjątkami byli wspominany Roos, Marvin Orie i Kurt-Lee Arendse, który jednak w tym roku na dobre zadomowił się na skrzydle reprezentacji) z odrobiną świeżej krwi na ławce (m.in. Mannie Libbok).
Mecz okazał się zaskakująco jednostronny. Co prawda to Anglicy zdobyli pierwsze punkty w meczu (karny Owena Farrella po kwadransie gry), ale w pozostałej części pierwszej połowy punktowali już tylko goście. Faf de Klerk doprowadził do remisu karnym, Damian Willemse dorzucił drop goala, a moment później Springboks wyprowadzili zabójczą kontrę prawym skrzydłem, na finiszu której Arendse świetnie oszukał Marcusa Smitha i zdobył pierwsze przyłożenie w meczu (https://twitter.com/i/status/1596569592578863104). Pierwszą część spotkania goście skończyli kolejnym karnym de Klerka, który dał im prowadzenie 14:3. Punktowanie w drugiej połowie zaczął Willemse swoim drugim drop goalem, odpowiedział mu karnym Farrell. Chwilę potem jednak fatalnie zachował się po błędzie rywali na połowie Anglii Jonny Hill (dosłownie wyrzucając de Klerka z pozostałości rucka), sędzia przyznał karnego gościom, a rozpoczęta w ten sposób akcja kosztowała Anglików najpierw żółtą kartkę Toma Curry’ego, a chwilę potem przyłożenie. W 60. minucie było już 27:6, gdy czerwoną kartkę zobaczył Thomas du Toit, będący na boisku od zaledwie kilkudziesięciu sekund. Jednak nawet grając w czternastkę Południowoafrykańczycy kontrolowali mecz i stracili tylko jedno przyłożenie. Niestety, wraz z tym przyłożeniem stracili dwóch graczy: zwieziono z boiska kontuzjowanego de Klerka, a na HIA musiał zejść (i już nie wrócił) kapitan Siya Kolisi. Wynik już się nie zmienił, Anglicy skończyli na tym jednym przyłożeniu i nie powtórzyli niesamowitego powrotu, jaki zaprezentowali w meczu z All Blacks – goście zasłużenie wygrali 27:13. Znamienny jest fragment komentarza po tym meczu z portalu planetrugby.com: Anglia ma tylko trzy problemy do rozwiązania: nie potrafi atakować, nie potrafi bronić i nie ma stałych fragmentów gry. Krytyka to surowa, ale w tym meczu gospodarze nie mieli wiele do powiedzenia i nawet grając z liczebną przewagą nie potrafili zdominować rywali. Za nimi dwa mecze z najlepszymi drużynami z południa, w których zagrali świetnie 10 minut i kiepściutkie 150… Z kolei Springboks byli w sobotę klasą sami dla siebie (z Franco Mostertem i Ebenem Etzebethem na czele), a na dodatek w przeciwieństwie do All Blacks nie wypuścili meczu z rąk w końcówce i to pomimo gry w osłabieniu.
Top 14
Wróciły czołowe europejskie ligi. We Francji rozegrano jedenastą kolejkę Top 14. W sobotni wieczór mające ostatnio świetny okres i niepokonane dotąd na swoim stadionie Stade Français grało z Tulonem. Pierwsza połowa była zacięta, a zwycięsko wyszli z niej paryżanie – po trzech karnych prowadzili 9:0. Druga połowa zaczęła się od spięcia, po którym młynarze obu drużyn zobaczyli żółte kartki. Gdy kilkanaście minut później Tulon zyskał liczebną na boisku, wreszcie ją wykorzystał – w ciągu 10 minut nie tylko zdobył swoje pierwsze punkty, ale także jedyne dwa przyłożenia w meczu, wychodząc na prowadzenie 17:9. Paryżan stać już było tylko w ostatniej akcji na zdobycie trzech punktów z karnego, dzięki którym uratowali bonus defensywny: ostatecznie przegrali 12:17.
Z kolei w niedzielny wieczór w innym hitowym pojedynku zmierzyły się Lyon i Tuluza. Punktowanie w tym meczu zaczął po kwadransie gry Romain Ntamack, który wrócił do grania klubowego po przerwie reprezentacyjnej (nie było jednak zawieszonego Duponta czy Baille). Na kolejne punkty goście czekali niemal do końca meczu, podczas gdy gospodarze odrabiali straty, a w drugiej połowie po dwóch przyłożeniach (uznany najlepszym graczem meczu Dawit Niniaszwili zdobył pierwsze z nich i maczał palce w drugim) zbudowali prowadzenie. W samej końcówce zostali na boisku w czternastkę, Tuluza zmniejszyła swoją stratę do 7 punktów, ale nie zdołała doprowadzić do remisu ani chociażby do zdobycia defensywnego punktu bonusowego – Lyon wygrał 21:14.
Poza tym:
- La Rochelle, znów bez trenera na ławce (o tym niżej), rozgromiło wicemistrzów kraju, Castres, aż 53:7 (jedyne punkty goście zdobyli tuż przed końcem meczu, gdy przegrywali już 53 punktami, po przechwycie Bena Botiki – Botica odrobinę zrehabilitował się w ten sposób za stracone podanie, po którym jedno z siedmiu przyłożeń zdobył dla roszelczyków Teddy Thomas);
- Pau wygrało z Brive 22:6 (dzięki trzeciemu przyłożeniu w samej końcówce zdobyło punkt bonusowy; dla Brive to szósta porażka z rzędu);
- Montpellier ograło Bajonnę 35:14 (i to mimo gry przez 75 minut w czternastkę – już po pięciu minutach gry czerwoną kartkę zobaczył Florian Verhaegre; długo to było wyrównane spotkanie, na 25 minut przed końcem Baskowie prowadzili jednym punktem, ale gdy na kwadrans przed końcem siły na boisku wyrównały się po żółtej kartce dla jednego z gości, Montpellier zdobyło trzy przyłożenia, z czego dwa zapisał na swoje konto Julien Tisseron);
- Perpignan pokonało Bordeaux 23:20 (zacięty mecz dwóch drużyn z dołu tabeli, aż cztery żółte kartki; trudny nowy początek dla Bordeaux, które przed tym spotkaniem zwolniło z powodu słabych wyników swego trenera);
- Racing 92 wysoko wygrał z Clermont 46:12 (paryżanie zaczęli od prowadzenia 22:0; gdy wydawało się, że goście odbiorą im przynajmniej bonus ofensywny, gospodarze zaliczyli świetny finisz – w ciągu kilku minut zdobyli kolejne 17 punktów).
Porażki odnieśli zarówno lider jak i wicelider tabeli. Tuluza swojego miejsca nie straciła, choć La Rochelle i Racing zmniejszyły do niej dystans, natomiast Stade Français odnotowało spory spadek. W tabeli jest nadal ciasno, a na dole tabeli Perpignan zbliżyło się do reszty stawki (na dnie wciąż Brive).
Wiadomość pozaboiskowa: trener La Rochelle, Ronan O’Gara, został zawieszony po raz kolejny za zbyt daleko idącą krytykę sędziów. To już bodajże czwarta jego kara w ostatnim czasie z tego powodu – i każda kolejna jest dłuższa. Tym razem O’Gara został odsunięty aż na 10 tygodni i dodatkowo ukarany finansowo.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Tuluza | 11 | 35 |
2. ↑ | La Rochelle | 11 | 31 |
3. ↑ | Racing 92 | 11 | 31 |
4. ↑ | Lyon | 11 | 29 |
5. ↑↑ | Montpellier | 11 | 28 |
6. ↓↓↓↓ | Stade Français | 11 | 27 |
7. ↑ | Tulon | 11 | 26 |
8. ↓↓ | Bajonna | 11 | 25 |
9. ↑↑↑ | Pau | 11 | 24 |
10. ↓ | Clermont | 11 | 22 |
11. | Bordeaux Bègles | 11 | 21 |
12. ↓↓ | Castres | 11 | 21 |
13. | Perpignan | 11 | 18 |
14. | Brive | 11 | 13 |
W Pro D2 na prowadzeniu umocniło się Oyonnax, które wysoko pokonało Aurillac 45:3. Na drugie miejsce wspiął się spadkowicz z Top 14, Biarritz, po zwycięstwie 20:8 nad Provence. Wykorzystał potknięcia Grenoble (porażka 18:19 z innym zespołem z czołówki, Colomiers), Vannes (remis z Montauban 12:12) i Agen (20:21 z Carcassonne). Na miejscach spadkowych Nevers i tracący już do ekipy Andrzeja Charlata aż 7 punktów beniaminek z Massy (przegrał z drugim beniaminkiem, Soyaux-Angoulême, zaledwie jednym punktem – w dramatycznej końcówce został na boisku w trzynastkę i stracił decydujące przyłożenie z podwyższeniem). Ekipy Carcassonne i Grenoble zostały ukarane przez władze ligi finansowo (oraz odjęciem punktów w zawieszeniu) za nieprzestrzeganie reguł i nieprawidłowości finansowe.
Premiership
W jedenastej kolejce angielskiej Premiership najciekawiej zapowiadało się starcie Harlequins z Gloucesterm (sąsiadujących ze sobą w czołówce tabeli). Początek meczu należał do londyńczyków, którzy po kwadransie mieli na koncie dwa przyłożenia i prowadzili 14:0. Potem obraz meczu się zmienił – to goście na dłużej zadomowili się na połowie rywali i odpowiedzieli swoimi dwoma przyłożeniami. W końcówce pierwszej połowy ponownie odskoczyli Harlequins po świetnej szybkiej kontrze i przytomnym zachowaniu weterana Danny’ego Care’a, który zdobył swoje drugie przyłożenie w tym meczu. Do przerwy Quins prowadzili 21:12 i w drugiej połowie ten wynik się już nie zmienił. Dwukrotnie londyńczyków ratował przed niemal pewnymi przyłożeniami w ostatniej chwili Nick David.
Na koniec kolejki niezłe widowisko zgotowały kibicom drużyny Leicester Tigers i London Irish. Obrońcy tytułu mistrzowskiego pokonali gości po meczu, w którym padło aż 10 przyłożeń (obie drużyny zdobyły ich po pięć), a końcowa różnica wyniosła zaledwie dwa punkty: było 33:31. Natychmiast po początkowym gwizdku pierwsze przyłożenie dla gospodarzy zdobył Argentyńczyk Julián Montoya. Irish szybko odpowiedzieli, ale potem nastąpiła seria trzech kolejnych przyłożeń Tigers, którzy prowadzili już 26:7. Nadzieję w serca Irish wlało karne przyłożenie pod koniec pierwszej połowy, a na początku drugiej połowy po kolejnych dwóch przyłożeniach doprowadzili do remisu. Dwa ostatnie w tym meczu przyłożenia obie ekipy wymieniły chwilę później, a Exiles brakło jak się okazało kluczowego podwyższenia. Ostatnie 20 minut było niezwykle zacięte, ale już bez punktów. Irish przegrali, ale na pocieszenie zdobyli dwa punkty bonusowe.
Poza tym:
- w Newcastle miejscowi Falcons nieoczekiwanie wygrali z Exeter Chiefs 24:21, odnosząc drugie zwycięstwo z rzędu (na każde przyłożenie Falcons, swoim odpowiadali Chiefs, a języczkiem u wagi okazał się jedyny skuteczny kop na słupy z karnego w wykonaniu Bretta Connona; kiepski okres Chiefs);
- Sale Sharks wygrali z Bristol Bears 25:20 (wyrównana pierwsza połowa, w której obie drużyny wymieniały się przyłożeniami, a do przerwy Bears prowadzili dwoma oczkami; w drugiej połowie podnieśli prowadzenie do 5 punktów, ale końcówka należała do braci du Preezów w barwach Sharks).
W tabeli bez wielkich zmian. Na czele Saracens, którzy mimo pauzy w tej kolejce mają aż 9 punktów przewagi nad drugimi Sale Sharks. Za plecami Sharks znowu miejscami zamieniły się ekipy Harlequins i Northampton Saints, a na piątą lokatę awansowali obrońcy tytułu mistrzowskiego. Na dnie tabeli London Irish i Bristol Bears.
Odbyło się zapowiadane wcześniej przesłuchanie szefów RFU i Premiership przez parlamentarną komisję ds. Cyfryzacji, Kultury, Mediów i Sportu. Katastrofa, jaka dotknęła angielską ligę w ostatnich tygodniach (upadek dwóch klubów) wywołała szereg pytań, a stojący na czele komisji Julian Knight otwarcie skrytykował Billa Sweeney’a, szefa RFU, oskarżając go o zaniedbania i sugerując, że po takich zdarzeniach powinien ustąpić ze stanowiska. Knight zapowiedział również wniesienie o wszczęcie dochodzenia w sprawie oszustwa jednego z właścicieli Worcester Warriors. Wciąż nie jest rozstrzygnięta sprawa zachowania przez upadłe kluby udziałów w Premiership.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Saracens | 9 | 43 |
2. | Sale Sharks | 9 | 32 |
3. ↑ | Harlequins | 8 | 26 |
4. ↓ | Northampton Saints | 9 | 24 |
5. ↑↑ | Leicester Tigers | 8 | 22 |
6. | Exeter Chiefs | 9 | 21 |
7. ↓↓ | Gloucester | 8 | 21 |
8. | Bath | 8 | 17 |
9. | Newcastle Falcons | 8 | 17 |
10. | Bristol Bears | 8 | 14 |
11. | London Irish | 8 | 12 |
Drużyny z drugiego poziomu, Championship, odpoczywały.
United Rugby Championship
Po miesięcznej przerwie wróciły do gry kluby United Rugby Championship, gdzie rozegrano ósmą kolejkę spotkań. W tej rundzie mieliśmy klasyka – spotkanie Leinsteru z Glasgow Warriors. Niestety, te mecze już od jakiegoś czasu rzadko dostarczają większych emocji (ostatnio, w ćwierćfinale ligi, mieliśmy wynik 76:14). Tak było i tym razem: Irlandczycy rozgromili Szkotów 40:5, aplikując im sześć przyłożeń, z czego połowę zdobył Rob Russell. Warriors nadzieję mogli mieć tylko na początku drugiej połowy, gdy grając z przewagą jednego gracza zdobyli przyłożenie, zmniejszając stratę do 16 punktów. Nic więcej jednak nie osiągnęli.
W sobotni wieczór uwagę przyciągnęły irlandzkie derby (nietypowe, bo z obiema drużynami przed spotkaniem znajdującymi się w dolnych rejonach tabeli): Munster grał z Connachtem. Do przerwy to Munster miał na koncie jedno przyłożenie więcej, ale na tablicy wyników widniał remis 10:10. Po przerwie Munster nadal przeważał i znów wygrał w przyłożeniach 2:1. Kluczowe okazało się pięć minut, w ciągu których odskoczył Connachtowi na 14 punktów, a miał szansę na więcej w tej części spotkania. Co prawda Connacht na koniec zniwelował część strat, ale brakujących siedmiu punktów już nie odrobił. Munster odniósł niezwykle cenne w jego sytuacji zwycięstwo 24:17.
Wszystkie cztery walijskie drużyny grały w ten weekend w Południowej Afryce (po obu stronach brakowało w tych meczach reprezentantów krajów). Tylko jedna z ekip z Walii zanotowała w tych starciach zwycięstwo, pozostałe poniosły porażki:
- w Kapsztadzie Stormers pokonali Scarlets 36:19 (pewna wygrana gospodarzy, którzy po 20 minutach prowadzili 19:0, pierwszą połowę wygrali 29:7, a zaraz na początku drugiej zdobyli kolejne przyłożenie – goście mogli mieć nadzieję po dwóch przyłożeniach w pierwszym kwadransie drugiej odsłony meczu, ale potem już żadne punkty nie padły);
- Bulls wygrali z Ospreys 43:26 (festiwal przyłożeń – aż 11; gospodarze po 20 minutach prowadzili już 17:0 mając trzy przyłożenia na koncie i potem już kontrolowali mecz);
- Lions zwyciężyli Dragons 33:25 (kluczowa w tym meczu okazała się końcówka pierwszej połowy, gdy w okresie gry w przewadze ekipa z Johannesburga zwiększyła przewagę z 3 do 13 punktów i nie oddała jej już do końca gry; niecodzienne osiągnięcie zanotował Jordan Hendrikse – łącznik ataku gospodarzy zdobył 21 punktów, punktując w każdy możliwy sposób – na jego dorobek złożyło się przyłożenie, dwa podwyższenia, trzy karne i drop goal);
- wyjątek od reguły stanowił Cardiff – w Durbanie rozgromił miejscowych Sharks 35:0 (ogromna ulewa w pierwszej połowie mniej zaszkodziła gościom, którzy do przerwy prowadzili 23:0 – nawet grając w czternastkę zaliczyli karne przyłożenie; błysnął Thomas Young, który zdobył dwa przyłożenia i odegrał sporą rolę przy trzecim, karnym; z kolei prezes Sharks przepraszał za występ swojej drużyny).
Poza tym:
- Ulster pokonał Zebre 36:15 (po 10 minutach prowadził 14:0, co prawda Włosi odrobili sporą część strat, ale potem Irlandczycy zdominowali spotkanie; po długiej kontuzji wrócił do gry Iain Henderson);
- włoski Benetton pokonał ekipę z Edynburga 24:17 (mimo że od 10 minuty grał w czternastkę po czerwonej kartce debiutującego w składzie Matteo Minozziego, a dwukrotnie w meczu zostawał na boisku w trzynastkę – cóż za niemoc Szkotów).
W tabeli na czołowych sześciu miejscach bez żadnych zmian – wszystkie drużyny z tej strefy poza Edynburgiem odniosły zwycięstwa. Sporo za to zmian poniżej, gdzie duże awanse odnotowały Benetton i Munster. Na dnie wciąż z kompletem porażek Zebre, na szczycie Leinster z ośmioma punktami przewagi nad Ulsterem – za tydzień bezpośrednie starcie tych ekip.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Leinster | 8 | 38 |
2. | Ulster | 7 | 30 |
3. | Bulls | 8 | 29 |
4. | Stormers | 7 | 29 |
5. | Edynburg | 8 | 23 |
6. | Cardiff | 8 | 22 |
7. ↑↑ | Lions | 7 | 19 |
8. ↑↑↑ | Benetton Treviso | 8 | 19 |
9. ↑↑↑↑↑ | Munster | 8 | 17 |
10. ↓↓↓ | Glasgow Warriors | 7 | 15 |
11. ↓ | Dragons | 8 | 15 |
12. ↓↓↓↓ | Sharks | 6 | 15 |
13. ↓ | Connacht | 8 | 14 |
14. ↓ | Ospreys | 8 | 14 |
15. | Scarlets | 8 | 9 |
16. | Zebre Parma | 8 | 4 |
Z kraju
Polski Związek Rugby ogłosił konkursy na trenerów reprezentacji Polski: seniorów w siódemkach oraz juniorów w siódemkach i piętnastkach. Rozstrzygnięcie planowane jest jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Do wzięcia jest m.in. Henry Paul, przez ostatnie cztery lata trener siódemki kanadyjskiej, który właśnie ustąpił ze stanowiska 😉
Niedawno reprezentacja Polski grała towarzysko z klubami walijskimi, teraz Up Fitness Skra Warszawa znalazła się w roli sparringpartnera reprezentacji Niemiec. W Heidelbergu dwukrotnie wychodziła na prowadzenie (najpierw 7:0, potem 14:12), ale ostatecznie uległa gospodarzom 26:59.
Dwie kolejne reprezentantki Polski ruszają w świat na zaproszenie zawodowej drużyny. Choć nasza kobieca reprezentacja tym razem nie weźmie udziału w rugbowym święcie w Dubaju, pojawią się tam Małgorzata Kołdej i Julia Druzgała, które zagrają w barwach amerykańskiej drużyny San Clemente Rhinos.
Ze świata
W indyjskiej Kolkacie zakończył się turniej grupy południowej dywizji 3 (czwarty poziom) mistrzostw Azji. We wtorek Bangladesz pokonał Nepal 43:12 (dla obu drużyn ten występ to debiut w mistrzostwach kontynentu) i w tej sytuacji ostatni mecz między Indiami i Bangladeszem decydował o zwycięstwie. Indie potraktowały jednak Bangladesz podobnie jak wcześniej Nepal: rozgromiły sąsiadów aż 82:0. Gospodarze mają grać w turnieju dla zwycięzców grup o awans do dywizji 2 – póki co jednak poza grupą południową rozegrano tylko turniej grupy centralnej (wygrał Kazachstan). Azjatycka unia ma większe problemy z mistrzostwami – wciąż nie wiadomo, czy odbędzie się turniej dywizji 1, a na innych poziomach sporo drużyn wycofało się z rozgrywek.
W Birmingham zagrała Jamajka z Gibraltarem. Wygrała drużyna europejska, 36:18, po dobrej drugiej połowie. To drugie zwycięstwo Gibraltaru w meczach tych dwóch drużyn – przed trzema laty wygrał dwoma punktami.
W Lizbonie towarzyski mecz kobiet: Portugalia zagrała ze Szwecją. Drużyny z dwóch poziomów europejskich rozgrywek (Szwedki grają w Championship, a Portugalki w Trophy), więc zwycięstwo Szwedek 7:5 wygląda wyjątkowo skromnie. A do przerwy prowadziły 5:0 gospodynie. Mecz do obejrzenia na stronie: https://rugbytv.pt/listagem/categoria-rtv-1-hd.
W stolicy Paragwaju, Asunción, rozegrano turniej z udziałem czterech drużyn: dwóch ekip argentyńskich (Tucumán i Córdoba) oraz drugich reprezentacji Paragwaju (Yacaré XV) i Brazylii. Niektóre wyniki ciekawe: Brazylia XV przegrała z Córdobą tylko 20:23 (tuż przed końcem był remis), a Paragwajczycy pokonali Tucumán 31:23. W starciu brazylijsko-paragwajskim górą byli goście, którzy wygrali 34:19. W turniej zwyciężyła z kompletem zwycięstw Córdoba, natomiast podobno podczas transmisji wskazywano, że w nowym sezonie SLAR (a raczej – Super Rugby Americas) paragwajską ekipą będzie właśnie Yacaré – to może oznaczać koniec argentyńskiego zaciągu i postawienie na „swoich”.
Dwa klubowe towarzyskie mecze w Anglii. W sobotę w Northampton miejscowi Saints grali z Barbarians. w gronie zaproszonych do ekipy Baabaas świetnych graczy znaleźli m.in. Danny Cipriani, którego nie widzieliśmy na boisku od zeszłego sezonu (na jego koniec odszedł z Bath) czy Marland Yarde. Kapitanem zaproszeniowej drużyny w swoim ostatnim występie na Franklin’s Garden był Tom Wood, legenda Saints, który skończył karierę na koniec ostatniego sezonu (w Northampton Saints grał przez 12 lat, przez wiele lat będąc kapitanem drużyny, a przy okazji zaliczając pół setki występów w reprezentacji Anglii) – został gorąco pożegnany w ostatniej minucie meczu. Z kronikarskiego obowiązku: Saints wygrali 45:39 (cały mecz do obejrzenia: https://youtu.be/pnBt0UtN_Jo). Natomiast w Londynie spotkanie niezwykłe, bo rzadko zdarzają się mecze drużyn czołowych europejskich lig z ekipami z „Europy B”: Saracens grali z drużyną z Rugby Europe Super Cup, Tel-Aviv Heat. Jasne, w przypadku Saracens nie można mówić o pierwszym składzie, grały rezerwy londyńczyków, ale i tak postawa ekipy z Izraela (choć z niewielu Izraelczykami na pokładzie) zasługuje na uznanie: wygrała mecz 29:26. Czy da to coś do myślenia włodarzom europejskich pucharów?
Za tydzień zostanie wyłoniony mistrz Rumunii, a w niedzielę poznaliśmy dwie drużyny, które o ten tytuł zagrają: rozegrano półfinały Liga Națională de Rugby. Półfinały, można powiedzieć „terytorialne”: w jednym zmierzyły się dwie drużyny z zachodu kraju, w drugim dwie ekipy ze stolicy. W pierwszym obrońcy tytułu mistrzowskiego Știința Baia Mare pokonali Timișoarę 11:9. Zadecydował karny z ostatnich minut meczu. W drugim półfinale, stołecznych derbach, także górą ekipa wyżej notowana po drugiej rundzie rozgrywek – Steaua pokonała Dinamo 25:15, choć wynik mógł być nieco inny (chociażby na początku drugiej połowy gracz Dinama już ciesząc się z przyłożenia po efektownej akcji, rzucił się w pole punktowe odrobinę za wcześnie i nie doleciał z piłką do linii bramkowej – akcja od tego momentu: https://youtu.be/zej-dNYuTH0?t=4344). W finale powtórka z ubiegłego roku, gdy także Baia Mare grała ze Steauą.
Końcowe rozstrzygnięcia także w egzotycznej z rugbowego punktu widzenia lidze tureckiej. W ten weekend rozegrano mecz o trzecie miejsce, w którym Kadiköy ze Stambułu pokonało Trakyę z Adrianopola 16:3. Spotkanie podobno miało niecodzienny przebieg: po 80 minutach było 3:3, a zdecydowało 13 punktów zwycięzców zdobyte w dogrywce. Finał w tym tygodniu – zmierzą się Anadolu Lions z Hacettepe (uniwersytecką drużyną z Ankary).
W Al-Ajn w Zjednoczonych Emiratach Arabskich odbyły się trzecie i ostatnie zarazem turnieje serii Rugby Asia Sevens Series. Wśród mężczyzn niespodziankę sprawili gospodarze, którzy w fazie grupowej pokonali zarówno Japonię, jak i Koreę Południową (nieoczekiwanie nie awansowała do czołowej czwórki), a w półfinale wygrali z Chinami. Swojego pogromcę spotkali dopiero w meczu finałowym, w którym ulegli Hongkongowi 7:21 – ale to i tak było dla nich historyczne osiągnięcie. Trzecie miejsce dla Japończyków. Hongkong dopełnił kompletu zwycięstw w serii, a drugie miejsce utrzymali mimo kiepskiego występu Koreańczycy i to te dwie drużyny zagrają w challengerze o awans do WRSS. Poziom niżej spada Malezja, którą zastąpi Singapur. W turnieju kobiet o mistrzostwie Azji decydował mecz finałowy, w którym tradycyjnie spotkały się Japonki i Chinki. Wygrały te ostatnie 21:14. Trzecie miejsce zdobyła trzeci raz w tym sezonie Tajlandia. Tu prawo gry w challengerze wywalczyły Chinki i Tajki (Japonki grają w WRSS w tym sezonie). Z elity wypada Sri Lanka (na turniej dojechała tylko męska drużyna), a awansuje do niej Singapur.
W Kostaryce rozegrano siódemkowy turniej ekip z Ameryki Południowej, którego stawką były dwa miejsca w Challengerze do WRSS oraz jedno na igrzyskach panamerykańskich. W stawce były rezerwy już uczestniczących w tych imprezach Argentyny i Urugwaju oraz pięć innych drużyn (w tym Wenezuela, która spóźniła się na turniej i dwa pierwsze mecze grupowe straciła walkowerami). Świetnie pokazała się reprezentacja Chile, która pokonała w fazie grupowej Argentynę i Urugwaj, a w półfinale Paragwaj i dotarła do finału, gdzie ponownie pokonała Argentynę, 21:12. Trzecie miejsce dla Brazylii. Awans na igrzyska panamerykańskie wywalczyła Brazylia, a do challengera – Chile i Brazylia.
Rugby Oceania ogłosiła oficjalne wyniki ubiegłotygodniowego turnieju Oceania Rugby Sevens Challenge, który został przerwany w wyniku potężnej burzy i ostatecznie kluczowych meczów fazy finałowej nie rozegrano. Wśród kobiet jedynym nierozegranym meczem był finał pomiędzy Papuą-Nową Gwineą i Samoa. Zwycięstwo turniejowe przyznano Papuaskom, które dzięki temu wywalczyły awans do turnieju kwalifikacyjnego do World Rugby Sevens Series. Wśród mężczyzn awans do tych zmagań otrzymały obie ekipy które miały grać w finale – Tonga oraz Papua-Nowa Gwinea (Tonga została uznana za zwycięzcę turnieju).
W Japan Rugby League One zmiany organizacyjne: władze japońskiej ligi postanowiły umożliwić kontraktowanie po zakończeniu rozgrywek uniwersyteckich studentów czwartego roku. Ma to pozwolić im w młodszym wieku poznać konkurencję na zawodowym poziomie i obniżyć średni wiek debiutu w reprezentacji Japonii, obecnie wynoszący 24–25 lat.
We Francji echa występu reprezentacji w kobiecym Pucharze Świata – Francuzki sięgnęły tam po medal, po raz siódmy w historii (imprez było dziewięć) stając na najniższym stopniu podium. Mimo medalu sporo rozdrapywania ran, wzajemnych oskarżeń i w efekcie francuska federacja rozpoczęła dochodzenie. Już podczas imprezy dochodziło do napięć na linii zawodniczki – trenerzy, a teraz głos zabrała najlepsza zawodniczka świata z 2018, Jessy Trémoulière, niezadowolona z odsunięcia jej od pierwszego składu i z faktu, że tak naprawdę nie wiedziała dlaczego tak się stało.
Echa afery Rassiego Erasmusa (którego krytykuje m.in. były kapitan Springboków, John Smit – stwierdził m.in., że przez Erasmusa łatwo nie lubić Springboków). Dyrektor wykonawczy World Rugby Alan Gilpin zaproponował utworzenie specjalnej „linii komunikacyjnej” między federacją południowoafrykańską a World Rugby. Czyżby Erasmus miał osiągnąć swój cel i uzyskać specjalne traktowanie dla Południowej Afryki? Naprawdę, nie tędy droga. W każdym razie jego czwartkowe spotkanie z Gilpinem właśnie dowodzi, że może liczyć na specjalne traktowanie.
Trwają kłopoty finansowe rugby w Kenii. Gracze tamtejszej reprezentacji siódemkowej nie widzieli pieniędzy od miesięcy i właśnie ogłosili zbiórkę w internecie.
World Rugby zorganizowało w Londynie spotkanie, którego celem były rozmowy o przyszłości rugby. Wzięli udział w nim przedstawiciele czołowych federacji i rozgrywek międzynarodowych z najwyższego poziomu (cieszy obecność wśród uczestników przedstawicieli Gruzji, a jeśli potwierdzą się plotki o jej negocjowanym ponoć właśnie teście z Nową Zelandią przed Pucharem Świata, będzie jeszcze fajniej). Rozmawiano o uatrakcyjnieniu gry dla widzów, choć konkretne zmiany przepisów leżały poza celami spotkania – zgodnie z założeniem, że przez rok przed Pucharem Świata nie można dokonywać zmian w tym zakresie. Jednym z tematem rozmów znów było bezpieczeństwo zawodników, ale biorąc pod uwagę pokonferencyjny materiał ze sloganami na ten temat – nie ma co oczekiwać w najbliższym czasie konkretnych kroków w zakresie zapobiegania uszkodzeniom mózgu. Mowa jest o kontynuacji dotychczasowych działań (choć niewiele się tam robi) i o strategii opartej na dowodach (a zatem dotychczasowe wyniki badań raczej niewiele dla WR znaczą).
Rugby 7 znajdzie się w przyszłym roku nie tylko w programie rozgrywanych w Krakowie igrzysk europejskich, ale także zaplanowanych na Malcie na przełomie maja i czerwca igrzysk małych państw Europy.
Z wieści transferowych:
- Nicolás Sánchez, niemal stukrotny reprezentant Argentyny zmienia barwy: ze Stade Français przechodzi do Brive. To chyba pierwszy tak znaczący transfer briwijczyków po przejęciu klubu przez nowego właściciela;
- oficjalnie potwierdzono podpisanie przez byłego gracza Wasps i reprezentanta Anglii Jacka Willisa kontraktu do końca sezonu we francuskiej Tuluzie;
- inny były gracz Wasps, Joe Launchbury, wyjeżdża do Japonii, a teraz ogłoszono, że po powrocie z Azji, od przyszłego sezonu będzie grać w Harlequins;
- do Bajonny wróci po siedmiu latach spędzonych w Clermont Arthur Iturria (opuścił baskijski klub jako junior);
- Finn Russell, który ma wkrótce zostać ojcem, przymierza się do powrotu z Francji do Wielkiej Brytanii – mówi się o opuszczeniu przezeń Racingu 92 i negocjowaniu kontraktu z angielskim Bath;
- francuskie media przebiegła informacja o prawdopodobnym odejściu Cheslina Kolbego z Tulonu: reprezentant Południowej Afryki miałby zakończyć kontrakt przed czasem i ruszyć do Japonii;
- inny reprezentant Południowej Afryki, jej kapitan Siya Kolisi ma z kolei zmierzać do Francji – podobno od przyszłego sezonu może zagrać w Racingu 92. Oznaczałoby to rozwiązanie kilka lat przed czasem jego długoterminowej umowy z Sharks;
- uznany najlepszym trenerem tego roku Wayne Smith opuszcza kobiecą reprezentację Nowej Zelandii. Federacja ogłosiła nabór na jego następcę;
- w mediach społecznościowych pojawiają się też plotki na temat przyszłości obecnego trenera reprezentacji Anglii Eddiego Jonesa – ostatnio, że kusi go ośmioletnim kontraktem federacja rugby ze Stanów Zjednoczonych (miałby zbudować reprezentację na Puchar Świata organizowany właśnie w USA). Czy to prawda? Jeśli tak, co na to on sam – wszak jego celem jest zdobycie Pucharu Świata. Z kolei Scott Robertson (w duecie z Ronanem O’Garą) jest przymierzany do prowadzenia kadry Anglii.
Do poczytania: tekst Roberta Kitsona w Guardianie – Georgia and Portugal prove tectonic plates of global rugby are shifting. M.in. o potrzebie zmian w światowym rugby, i to nie fikcyjnych jak te planowane w Nations Cup (które de facto oznacza jeszcze większe zamknięcie się światowej czołówki we własnym sosie, tym bardziej skoro mowa o braku awansu i spadku aż do 2030). Swoją drogą, ciekawostka: przegrana Walii z Gruzją nie doczekała się absolutnie żadnego komentarza w czołowym francuskim rugbowym piśmie, Midi Olympique (podano tylko podstawowe dane – wynik, składy, punkty, podczas gdy inne międzynarodowe testy elity jednak skomentowano, poświęcono też trochę miejsca sukcesowi Portugalii).
Zmarł Doddie Weir – ponad 60-krotny reprezentant Szkocji, uczestnik British & Irish Lions. Miał 52 lata, ale przed kilku laty stwierdzono u niego stwardnienie zanikowe boczne (MND – motor neuron disease), nieuleczalną chorobę neurodegeneratywną. Utworzył niezwykle aktywną fundację zbierającą fundusze na walkę z tą chorobą. Jeszcze dwa tygodnie temu był gościem na meczu Szkocji z Nową Zelandią. Jego imieniem w 2018 nazwano puchar będący stawką w meczach Szkocji z Walią.
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:
Francja:
- Aleksander Nowicki (Hyères-Carqueiranne-La Crau, Nationale 1): grał praktycznie cały mecz z Rennes, przegrany 18:20. RCHCC jest na dwunastym miejscu w lidze, a ich niedzielni pogromcy – oczko niżej, przedostatni;
- Kamil Bobryk (Vienne, Nationale 2 – grupa 1): od początku meczu do 50. minuty w spotkaniu z liderami ligowej tabeli, Nîmes, wygranym 22:18 dzięki karnemu przyłożeniu na sam koniec meczu. Vienne po tym meczu znajduje się w połowie stawki, na szóstym miejscu.
Szkocja:
- Zenon Szwagrzak (Selkirk, Premiership): zagrał pierwszą połowę, a potem wrócił na boisko w 60. minucie w meczu z Jed-Forest, wygranym 36:10. Selkirk w tabeli nadal na czwartym miejscu.
Szwajcaria:
- Kacper Ławski (Yverdon, LNA): w podstawowym składzie drużyny na ostatni mecz rundy jesiennej z Nyonem, wygrany 23:12. Ławski zaliczył asystę przy ostatnim przyłożeniu swojej drużyny. RCY na półmetku rozgrywek jest wiceliderem ligowej tabeli, z czterema punktami straty do lidera i ośmioma przewagi nad kolejnym rywalem.
Walia:
- Jakub Małecki (Ebbw Vale, Premiership): zaczął na ławce rezerwowych mecz z Carmarthen Quins, wygrany 38:7. Ebbw Vale zajmuje piątą lokatę w ligowej klasyfikacji.
Zapowiedzi
Za tydzień w rugbowym świecie między innymi:
- dwunasta kolejka Top 14 (m.in. mecze Stade Français z La Rochelle i Tulonu z Racingiem 92),
- dwunasta kolejka Premiership (tu. m.in. mecz Gloucesteru z Northampton Saints),
- dziewiąta kolejka United Rugby Championship (z meczem na szczycie i zarazem szlagierowymi derbami irlandzkimi: Leinster gra z Ulsterem),
- półfinały Rugby Europe Super Cup,
- finał Liga Națională de Rugby w Rumunii,
- siódemkowe święto w Dubaju z turniejami w ramach World Rugby Sevens Series.
komentarz do tekstu w Guardianie: myślałem, że światowej federacji zależy na rozwoju… niestety, mam wrażenie, że wszyscy zmierzają do utworzenia klubu wzajemnej adoracji.
Bez otwarcia się na inne federacje, rugby nie będzie się rozwijać. Dopuszczenie do rozgrywek elity, krajów tzw „wschodzących” to świeża krew, to rozwój tej pięknej dyscypliny. Gruzja, Portugalia jak najbardziej! Nie zapominając o innych: Hiszpania, Rumunia, USA, Urugwaj ( wymieniłem pierwsze z brzegu)… Czy wielcy tego rugbowego świata czegoś się obawiają? Ale jak nie wiadomo o co chodzi…
O kasę chodzi pewnie przede wszystkim, ale mam wrażenie, że to krótkowzroczne myślenie. Zresztą, kiedyś się już wyżywałem: https://www.wszponachrugby.pl/?p=1304.
Światowej federacji nigdy nie zależało na rozwoju rugby w innych krajach. Nie sądzę aby się to zmieniło.