Za nami przedostatnia kolejka fazy grupowej Pucharu Świata – kilka drużyn jest już pewnych awansu do Pucharu Świata, kilka się z nim żegna, resztki nadziei słabiutko tlą się w Australii, a my czekamy na szlagierowy pojedynek w najbliższy weekend pomiędzy Irlandią i Szkocją. W kraju Juvenia Kraków pokonała Ogniwo Sopot aż 39:0 umacniając się na szczycie ekstraligowej tabeli. Dystans za jej plecami trzyma tylko Orkan Sochaczew, który miał jednak w Gdańsku kłopoty.
Puchar Świata
Grupa A:
Urugwaj – Namibia 36:26. W meczu o przedostatnie miejsce w grupie A, który zaczął rugbowy weekend na Pucharze Świata (już w środę), długo pachniało niespodzianką – przez ponad 50 minut na prowadzeniu byli Namibijczycy, dla których wygrana byłaby pierwszą w całej historii ich występów na tej imprezie. Tym bardziej to było zaskakujące, że musieli grać bez zdyskwalifikowanego na pięć meczów kapitana Johana Deysela, na którego po spowodowaniu kontuzji Antoine’a Duponta spłynęła fala internetowego hate’u, a także bez Johana Retiefa, którego wyeliminowała niecodzienna przyczyna – ugryzienie pająka. Ekipa z Afryki świetnie zaczęła, po 10 minutach prowadziła 14:0, a potem dorzucała kolejne karne w wykonaniu Tiaana Swanepoela, dzięki którym wciąż pozostawała na prowadzeniu (do przerwy było 20:12). Dopiero w 54. minucie świetny łącznik ataku Urugwaju Santiago Arata zdobył przyłożenie (https://twitter.com/i/status/1707094904147476830), które dało przewagę ekipie z Ameryki. A potem w odstępie dwóch minut Namibijczycy zobaczyli dwie kartki (obie były przedmiotem badania TMO i jedna została zamieniona na czerwoną) i grając w trzynastkę stracili kolejne punkty. Co prawda przez pewien czas ich strata wynosiła tylko siedem oczek, ale gdy kilka minut przed końcem Urugwajczycy wykorzystali rzut karny, nadzieja Namibii się całkiem rozwiała. Urugwaj wygrał 36:26 (wynik podobny do tego z testu przed mundialem, gdy Urugwaj wygrał 26:18), a Namibia była pierwszą drużyną, która definitywnie skończyła swój udział w imprezie.
Nowa Zelandia – Włochy 96:17. W drugim meczu tej grupy emocji znacznie mniej. Nowozelandczycy w porównaniu z meczem z Namibią wystawili skład wzmocniony, zwłaszcza w formacji ataku, a Sam Whitelock pobił rekord kraju w ilości testów należący do Richiego McCawa – zagrał w czarnej koszulce po raz 149. U Włochów zwracał uwagę powrót na pozycję łącznika ataku Paolo Garbisiego (obrońcą był Tomasso Allan, a Ange Capuozzo zagrał na skrzydle). To ekipa z antypodów była zdecydowanym faworytem spotkania i nie zawiodła – przeciwnie, zadała Włochom porażkę o rozmiarach, których trudno było się spodziewać (i która w zupełnie innym świetle stawia niektóre wysokie porażki ekip spoza elity na tym turnieju). Zdecydowała chwila między 17. a 22. minutą – z 7:3 zrobiło się 28:3 i z Włochów zupełnie uszło powietrze. Przegrali w tym meczu niemal wszystkie młyny ze swoim wrzutem, połowę autów, a do tego podarowali rywalom dwukrotnie więcej karnych, niż sami otrzymali. Już do przerwy Nowa Zelandia prowadziła 49:3, a choć w drugiej połowie Włosi zdobyli dwa przyłożenia (drugie z nich – w ostatniej akcji meczu), Nowa Zelandia odpowiedziała kolejnymi siedmioma i wygrała 96:17. Hat-trickiem (skompletowanym jeszcze w pierwszej połowie) popisał się łącznik młyna Aaron Smith, który przykładał nawet po maulu autowym.
Pauzowała Francja, ale tu też ważne wieści – Antoine Dupont, który tydzień temu przeszedł operację twarzy, ma szansę zagrać nawet w ćwierćfinale i w ten weekend dostał zgodę na powrót do treningów (choć na razie w ograniczonym zakresie).
W tej grupie nikt teoretycznie nie jest jeszcze pewny awansu – ale trudno sobie wyobrazić inny obrót spraw niż pierwsze miejsce Francji (gra na koniec z Włochami, choć to niekoniecznie będzie spacerek) i drugie Nowej Zelandii (zmierzy się z Urugwajem). Trzecie miejsce i awans na kolejny Puchar Świata pewnie zaklepią sobie Włosi.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Francja | 3 | 13 |
2. ↑ | Nowa Zelandia | 3 | 10 |
3. ↓ | Włochy | 3 | 10 |
4. | Urugwaj | 3 | 5 |
5. | Namibia | 4 | 0 |
Grupa B:
Szkocja – Rumunia 84:0. Rumuni, którzy już przed imprezą musieli wymienić w składzie trzech graczy, przed tym meczem z powodu kontuzji musieli dokonać kolejnych trzech zmian (m.in. stracili Hinckley’a Vaovasę i Taylora Gontineaca, w praktyce zostając bez łącznika ataku) – i ciekawostka, powołali w to miejsce graczy, których nie było nawet w szerokiej kadrze przed mundialem. Po dwóch bardzo wysokich porażkach z potęgami światowego rugby, w tym meczu trudno było oczekiwać przełamania – i to nie nastąpiło. Szkoci już do przerwy mieli na koncie sześć przyłożeń (w tym trzy Darcy’ego Grahama), a po przerwie dorzucili kolejną szóstkę (w tym czwarte Grahama). Rumuni nie mieli nic, co mogliby Szkotom przeciwstawić i drugi raz w tym turnieju zeszli z boiska nie mając na koncie ani jednego punktu. Szkocja wygrała 84:0 (zwraca uwagę także stuprocentowa skuteczność z podwyższeń – w sporej mierze im zawdzięcza swoje 27 punktów Ben Healy), a Rumuni pomogli im trzema żółtymi karkami w końcówce pierwszej połowy (po trzeciej z nich zostali na moment na boisku nawet w dwunastkę).
Południowa Afryka – Tonga 49:18. Południowa Afryka do tego meczu przystąpiła bez Manniego Libboka w podstawowym składzie – trenerzy postanowili dać pograć Handrè Pollardowi, który wrócił po kontuzji i został powołany do kadry już podczas turnieju, gdy wypadł z niej Malcolm Marx. Był to jego pierwszy test od ponad roku. W sumie w porównaniu do meczu z Irlandią w pierwszej piętnastce Springboks doszło aż do dwunastu zmian – Erasmus i Nienaber dali odpocząć części podstawowych graczy. Tonga musiała obejść się przede wszystkim bez zawieszonego po czerwonej kartce Vaei Fifity. Na początku meczu nieoczekiwanie na boisku przeważali Tongijczycy – jednak nie wykorzystywali swoich okazji, a tymczasem Springboks byli bezlitośni. Ilekroć pojawili się pod polem punktowym rywali, tylekroć zaliczali przyłożenia. Dwa pierwsze z nich – odrobinę dzięki gapiostwu rywali (najpierw szybko rozegrany karny, potem piłka odbita od barku do przodu). Co prawda przed przerwą Tonga odpowiedziało przyłożeniem, a na początku drugiej połowy znowu na przyłożenie Springboks zrewanżowało się tym samym, ale potem Springboks budowali przewagę. Ostatecznie wygrali 49:18, a jedyną bolesną stratą jest kontuzja Makazole Mapimpiego. Tonga zaliczyło wynik podobny do tych z meczów z Irlandią i Szkocją, ale zagrało chyba swoje najlepsze spotkanie na tej imprezie, co kiepsko wróży Rumunom.
W tej grupie szykuje się nam najciekawsze spotkanie ostatniej kolejki: Szkoci zagrają z Irlandią, a stawką będzie awans do play-off. I będzie to mecz o życie – Południowa Afryka jest już pewna awansu (bo choć w przypadku zwycięstwa Szkocji obaj europejscy rywale mogą zrównać się z nią liczbą punktów, tylko jeden z nich będzie w stanie wyprzedzić ją w bilansie małych punktów, decydującym w drugiej kolejności gdy są trzy drużyny z równą ilością punktów – a gdyby Szkocja wygrała za 5 punktów, a Irlandia zdobyła 2 punkty bonusowe, będzie to oznaczało zbyt małą przewagę Szkotów, aby nadrobić stratę w małych punktach).
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. ↑ | Południowa Afryka | 4 | 15 |
2. ↓ | Irlandia | 3 | 14 |
3. | Szkocja | 3 | 10 |
4. | Tonga | 3 | 0 |
5. | Rumunia | 3 | 0 |
Grupa C:
Fidżi – Gruzja 17:12. Fidżi w sobotę mogło sobie już zapewnić awans do fazy pucharowej turnieju, ale do szczęścia brakło wyspiarzom ofensywnego punktu bonusowego. Wygrali z Gruzją, ale z trudem i tylko 17:12 (choć Gruzini byli osłabieni brakiem wyeliminowanego z całego turnieju Beki Gorgadze). Europejska ekipa zagrała najlepszy swój mecz na tym turnieju i bliska była zwycięstwa, które namieszałoby w tej grupie solidnie. Do przerwy prowadziła 9:0 po trzech kopach z karnych (w tym dwóch Dawita Niniaszwiliego – jednego z własnej połowy, drugiego ze środka boiska), zmuszali wyspiarzy do błędów świetną obroną, a sami byli bardzo bliscy przyłożeń – na samym początku meczu, a także tuż przed przerwą, gdy sędzia dopatrzył się wątpliwego przodu w sytuacji 3:2 (i to wszystko mimo dwóch wczesnych kontuzji). Braku przyłożeń żałowali pewnie po przerwie, gdy Fidżyjczycy uporządkowali grę i zaczęli odrabiać straty – choć początkowo na to się nie zanosiło, skoro na samym początku drugiej odsłony żółtą kartkę za zbicie piłki zobaczył Semi Radradra, a Gruzini znowu byli o włos od przyłożenia (Niniaszwili został powstrzymany wysoką szarżą). Jednak właśnie w okresie osłabienia kapitan wyspiarzy Waisea Nayacalevu zdobył pierwsze przyłożenie, a kolejne punkty (w tym drugie przyłożenie) pozwoliło im wyjść na prowadzenie 17:9 na 10 minut przed końcem. Gruzini próbowali jeszcze odwrócić losy meczu, ale bez skutku – co prawda żółtą kartkę zobaczył Josua Tuisova, a tuż przed 80. minuta Luka Matkawa zmniejszył stratę do pięciu oczek, ale ostatnia akcja nie przyniosła punktów (choć znów niewiele brakło) i Fidżi wygrało 17:12.
Australia – Portugalia 34:14. Australijczycy po ubiegłotygodniowej porażce z Walią wylądowali nie tylko na trzecim miejscu w grupie, ale także na najniższym w historii dziesiątym miejscu w rankingu World Rugby. A Eddie Jones na mecz z Portugalią odstawił od piętnastki dwie kolejne gwiazdy, Samu Kereviego i Jordana Petai. Aby zachować minimalną szansę na awans do ćwierćfinałów jego drużyna musiała wygrać z bonusem – i to zadanie wypełniła, choć Portugalczycy stawili jej zacięty opór. To właśnie ekipa z Europy zaliczyła pierwsze przyłożenie w meczu. Niestety, chwilę potem jego zdobywca, Pedro Bettencourt, zobaczył żółtą kartkę (i może mówić o szczęściu, że umknął czerwonej), a jego ekipa grając w osłabieniu straciła trzy przyłożenia i z 7:3 zrobiło się 7:24. Tuż przed przerwą Portugalczycy byli bliscy zmniejszenia strat, ale w ostatniej chwili ekipę z antypodów uratował Andrew Kellaway. Po przerwie Australijczycy czwartym przyłożeniem zapewnili sobie punkt bonusowy, a Portugalczycy znów byli o włos od przyłożenia. Kolejne szanse mieli od 61. minuty, gdy na osiem minut po dwóch żółtych kartkach rywali grali z przewagą dwóch graczy – jednak długo popełniali błędy i zdobyli swoje drugie przyłożenie dopiero na 10 minut przed końcem. Ostatnie słowo należało jednak do Mariki Koroibetego i Australia wygrała 34:14. Jednak nie zaimponowała, a Portugalczycy mogą żałować zmarnowanych szans i skutków gry w osłabieniu w pierwszej połowie. A Australia, gdyby jakimś cudem trafiła do ćwierćfinału, będzie musiał obejść się bez Cartera Gordona, który doznał kontuzji w tym meczu.
Pewna awansu do play-off jest Walia, a choć drugie miejsce w tabeli zajmuje Australia, to Fidżyjczykom do jej wyprzedzenia będzie wystarczył punkt bonusowy w meczu z Portugalią – rzecz z pewnością do zrealizowania. Niestety, Gruzji i Portugalii pozostała tylko korespondencyjna walka o czwarte miejsce.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Walia | 3 | 14 |
2. ↑ | Australia | 4 | 11 |
3. ↓ | Fidżi | 3 | 10 |
4. | Gruzja | 3 | 3 |
5. | Portugalia | 3 | 2 |
Grupa D:
Japonia – Samoa 28:22. W grupie D weekend zaczął się od meczu o życie pomiędzy Japonią i Samoa. Kilka tygodni temu górą (i to w Japonii) byli Samoańczycy – wygrali 24:22. Teraz jednak stawka była o wiele większa (zwycięzca zbliżał się do zajęcia trzeciego miejsca w grupie i zachowywał szansę nawet na drugie), a wynik okazał się – chyba odrobinę nieoczekiwanie, biorąc pod uwagę wzmocnienia Samoa i raczej kiepskie dotychczasowe występy Japończyków – odwrotny. Wyspiarze stracili swoją szansę głównie za sprawą wysokich szarż i kartek – jedna z nich została przez TMO zamieniona na czerwoną i w efekcie niemal całą drugą połowę grali w osłabieniu. Japończycy jednak swoją przewagę zbudowali na boisku jeszcze wtedy, gdy grali 15 na 15 – to oni zdobywali pierwsze przyłożenia w meczu i po półgodzinie prowadzili 17:3. Co prawda Samoa zmniejszyła stratę jeszcze w pierwszej połowie, ale w drugiej po czerwonej kartce znowu początkowo traciła punkty – na kwadrans przed końcem Japonia prowadziła 25:8 i trudno było uwierzyć w zwycięstwo rywali. Samoa jednak w końcówce przycisnęła, na dwie minuty przed końcem zniwelowała stratę do tylko sześciu punktów, ale ostatnią akcję schrzaniła, przegrała własny aut i Japonia ostatecznie wygrała 28:22. Samoa zawiodła, choć próbowała grać ładnie (zbyt wiele jednak było zgubionych piłek), natomiast Japonia momentami przypominała samą siebie sprzed czterech lat (zwłaszcza w ataku). Jednak czy to starczy na Argentynę?
Argentyna – Chile 59:5. Swój ostatni mecz na Pucharze Świata rozegrał jedyny w tym roku debiutant – reprezentacja Chile. Było to jednocześnie pierwsze w historii turnieju starcie dwóch drużyn z Ameryki Południowej. Szczególny smak miało dla José Ignacio Larenasa, który został pierwszym chilijskim graczem, z 50 spotkaniami międzynarodowymi na koncie, i Nicolása Sáncheza, który został drugim Argentyńczykiem zaliczającym 100 testów dla swojego kraju. Na boisku niespodzianki nie było – Argentyńczycy dominowali w tym meczu, już po 25 minutach mieli na koncie ofensywny punkt bonusowy (punktowanie zaczął dla nich właśnie Sánchez – w sumie 20 punktów, w tym przyłożenie, pięć podwyższeń i karny). Potem co prawda się zatrzymali (żółta kartka Rodrigo Isgro), ale po przerwie dorzucili kolejne cztery przyłożenia. Jednak i Chilijczycy mieli w tym meczu moment szczęścia, gdy pod koniec meczu zaliczyli honorowe przyłożenie (kiedy wcześniej udało im się przekroczyć linię punktową po raz pierwszy, sędzia dopatrzył się przodu w akcji). Inna dobra informacja dla Chilijczyków dotyczyła przedłużenia kontraktu z trenerem reprezentacji, Pablo Lemoine, o kolejne cztery lata.
Pewna awansu do play-off z pierwszego miejsca w grupie jest Anglia. Kto zajmie drugie miejsce? Tu wciąż w grze są Argentyna i Japonia, które w ostatniej rundzie zmierzą się w bezpośrednim pojedynku. Faworytem będzie Argentyna. Samoa może liczyć najwyżej na trzecie miejsce i to pod warunkiem pokonania Anglii.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Anglia | 3 | 14 |
2. ↑↑ | Argentyna | 3 | 9 |
3. | Japonia | 3 | 9 |
4. ↓↓ | Samoa | 3 | 6 |
5. | Chile | 4 | 0 |
Ekstraliga
Siódma kolejka Ekstraligi zaczęła się od spotkania Pogoni Awenty Siedlce z Budowlanymi Commerceconem Łódź. Pogoni niezwykle odmienionej – pierwszy raz wystąpiła wzmocniona byłymi graczami Skry Warszawa, których do jej zespołu trafiło kilkunastu, i z nowym trenerem – Eduarda Wertyleckiego zastąpił były trener właśnie Skry, Łukasz Nowosz. W sumie, w 23-osobowym składzie meczowym było 11 zawodników, którzy w tym sezonie pierwszy raz mieli okazję znaleźć się na ligowym boisku. Wzmocnieni w ten sposób gospodarze nie dali żadnych szans najsłabszej ekipie z ligowej stawki – wygrali 71:0, zdobywając jedenaście przyłożeń i dorzucając 16 punktów z podwyższeń w wykonaniu niewidzianego na boisku od poprzedniej jesieni Paula Waltersa. Dla łodzian to druga porażka w tym sezonie bez ani jednego zdobytego punktu – bodaj tylko raz na dłużej zadomowili się w polu 22 m gospodarzy, pod sam koniec meczu, a i wtedy efektem był przegrany aut na 5 m.
W drugim spotkaniu Arka Gdynia mierzyła się z Budo 2011 Aleksandrów Łódzki. Gdynianie zostali kolejną w tym sezonie drużyną, która pokonała obrońców tytułu mistrzowskiego – grający bez Tomy Mchedlidze mistrzowie ponieśli szóstą porażkę w szóstym meczu. Początek tego nie zapowiadał – ekipa spod Łodzi miała przewagę na boisku, choć ataki nie przynosiły żadnych wymiernych efektów. Po kilkunastu minutach gdynianie zaczęli jednak zmieniać obraz meczu, to oni atakowali, dominowali w młynach, zdobyli dwa przyłożenia (drugie po świetnej akcji Antona Szaszero, który zaliczył asystę) i wyszli na prowadzenie 15:0, a do przerwy wygrywali 15:3. Po przerwie kolejne trzy punkty z karnego zaliczyli goście, ale gdynianie odpowiedzieli przyłożeniem Szaszero. Mieli na koncie punkt bonusowy, ale w końcówce byli bliscy jego straty – przyłożenie zdobyło wreszcie Budo, jednak na koniec meczu drugie przyłożenie w spotkaniu zdobył Szaszero po imponującej indywidualnej akcji z własnego pola 22 m, w której próbowało go powstrzymać aż sześciu rywali. Arka wygrała zasłużenie 30:11.
Najciekawiej w sobotę było wieczorem w meczu Lechii Gdańsk z Orkanem Sochaczew. Mocno zaczęli faworyzowani goście, ale punktów nie zdobyli. Te jako pierwsi na swoje konto zapisali gospodarze po dalekim karnym Denzo Bruwera. Lechia miała niezły okres, ale tym razem to ona pozostała bez punktów, a gdy w okolicach 30. minuty Orkan znów zaczął przeważać, przyłożenia się wreszcie pojawiły – i do przerwy sochaczewianie prowadzili 17:3. Po przerwie goście próbowali pójść za ciosem, ale zabójczą kontrę wyprowadzili gospodarze, a przyłożenie (już ósme w tym sezonie) zdobył Tongijczyk Antony Siale. Lechiści potem dalej atakowali, ale to Orkan mimo osłabienia znowu powiększył przewagę. I choć Lechia po okresie przewagi znów zmniejszyła stratę do 7 punktów, a chwilę potem dorzuciła trzy oczka z karnego i miała już tylko cztery oczka straty, to potem już się nic nie zmieniło. Przez ostatnie 10 minut żadna drużyna już nie stworzyła sobie klarownych szans i po zaciętym spotkaniu Orkan wygrał 24:20.
A w „telewizyjnym” meczu w niedzielę (choć z tego co słyszę, telewizja nieco zawiodła) lider tabeli, Juvenia Kraków, mierzył się z trzecią drużyną ligi, Ogniwem Sopot (wciąż grającym bez zawieszonych zawodników – Piotr Zeszutek i Wojciech Piotrowicz byli tylko na trybunach). Początek meczu był pod znakiem przewagi Ogniwa – jednak bez skutku. I to gospodarze pierwsi wpisali się na tablicę wyników – przyłożenie zdobył Radion Jaworszczuk, w okresie, gdy jego drużyna grała w osłabieniu po żółtej kartce za brzydką wysoką szarżę Patryka Różyckiego, a pierwszą połowę Juvenia wygrała 8:0. W drugiej połowie początkowo Ogniwo próbowało odrabiać straty, ale nie zapisało na swoje konto ani jednego punktu (najbliżej był Oleksandr Kirsanow, który trafił z karnego w słupek). Tymczasem Juvenia punktowała i z czasem coraz bardziej dominowała na boisku. W tej połowie dorzuciła do swojego dorobku cztery przyłożenia (najładniejsze z nich to pierwsze – po przekopie na skrzydło Arsenija Pastiuchowa, wykorzystanym przez Patryka Różcykiego) i odniosła imponujące, nieoczekiwanie wysokie zwycięstwo 39:0.
W tabeli bez wielkich zmian. Juvenia nadal na czele z pięcioma punktami przewagi nad Orkanem i aż 11 nad Ogniwem. Za plecami Ogniwa gęsto – są tu Edach Budowlani Lublin, którzy w ten weekend pauzowali, a także wygrywający swoje mecze Arka i Pogoń. Na dnie nieodmiennie obie łódzkie drużyny – wciąż bez punktu i tracące już do najbliższego rywala aż 13 oczek.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Juvenia Kraków | 6 | 29 |
2. | Orkan Sochaczew | 6 | 24 |
3. | Ogniwo Sopot | 6 | 18 |
4. | Edach Budowlani Lublin | 6 | 17 |
5. ↑ | Arka Gdynia | 6 | 15 |
6. ↓ | Lechia Gdańsk | 7 | 15 |
7. | Pogoń Awenta Siedlce | 6 | 13 |
8. | Budo 2011 Aleksandrów Łódzki | 6 | 0 |
9. | Budowlani Commercecon Łódź | 7 | 0 |
Trzecią kolejkę rozegrano w pierwszej lidze. Doszło podczas niej do pojedynku dwóch niepokonanych dotąd drużyn: Rugby Białystok wysoko pokonało Spartę Jarocin 59:12. Bez porażki jest też Legia Warszawa, która wygrała z Posnanią 26:22 (a poznaniacy nawet nie zaliczyli bonusa defensywnego z powodu braku 23 graczy w składzie). Pierwszą wygraną odniósł natomiast Hegemon Mysłowice, który na wyjeździe pokonał Arkę Rumia 52:40. Kiepski początek sezonu rumian (trzy porażki na start), a na dodatek w drugiej połowie spotkania pięści poszły w ruch i efektem bójki były trzy czerwone kartki rozdane graczom obu drużyn. Wciąż bez zwycięstwa jest beniaminek z Wrocławia – tym razem uległ warszawskiemu AZS AWF 7:46. W tabeli prowadzi Białystok z punktem przewagi nad Legią i pięcioma nad Spartą.
Także trzecią kolejkę rozegrano w drugiej lidze. W sobotę Koma RT Olsztyn przegrał z rezerwami Budowlanych Lublin 27:43 (gospodarzom nie pomogły liczne kartki, w tym jedna czerwona), w niedzielę wygrały inne rezerwy – Budowlani II Łódź wygrali na wyjeździe z Watahą Zielona Góra 48:12 (gospodarzom nie pomogła gra tylko w piętnastkę), a w ostatnim meczu Miedziowi Lubin ponieśli trzecią porażkę w sezonie przegrywając z Gryfami z Rudy Śląskiej 5:15. Na czele ligowej tabeli łódzkie rezerwy z kompletem zwycięstw, a za ich plecami rezerwy lubelskie i ekipa z Rudy.
Z kraju
W Unisławiu odbył się trzeci turniej Polskiej Ligi Rugby 7 – i drugą wygraną z rzędu zgarnęła ekipa RC Koszalin. W finale pokonała mistrzów Polski w tej odmianie rugby, Tytana Gniezno, 29:14. Trzecie miejsce zajęła drużyna Politechniki Gdańskiej Ogniwa Sopot. Ta ostatnia ekipa jest na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej, przed Rugby Biesal i RC Koszalin.
Rozegrano pierwsze mecze mistrzostw Polski juniorów w piętnastkach – w tym roku na starcie staje więcej drużyn niż w poprzednim sezonie, siedem, więc jest postęp, ale to wciąż niewiele. Już w pierwszym dniu gier mieliśmy rewanż za ostatni finał – i to rewanż skuteczny: Juvenia Kraków pokonała na wyjeździe Budowlanych Łódź 19:14. Poza tym Arka Gdynia wysoko wygrała z Lechią Gdańsk, a Budowlani Lublin rozgromili AZS AWF Warszawa.
W Lublinie rozegrano pierwszy tegoroczny turniej mistrzostw Polski w rugby 7 dziewcząt w kategorii U16 (kadetek). Na starcie stanęło sześć drużyn, a brakło wśród nich drużyny z klubu, który rok temu zdobył mistrzostwo kraju – Juvenii Kraków. Pojawiły się natomiast dwie nowe ekipy – Diablice Ruda Śląska i Tytan Gniezno. Triumfowały gospodynie turnieju, Amazonki Lublin, które wygrały wszystkie swoje mecze, a w finale 12:0 pokonały Atomówki z Łodzi. Trzecie miejsce zajęły Diablice.
PZR powołało nowego trenera reprezentacji U20 – został nim trener reprezentacji seniorów Chris Hitt. Zmiana wynika z odsunięcia dotychczasowego szkoleniowca w związku z informacją o jego skazaniu za sprzeniewierzenie dotacji ze środków publicznych. Fakt połączenia posad trenera seniorów i U20 w jakimś stopniu nawiązuje chociażby do Portugalczyków, gdzie Patrice Lagisquet prowadzi zarówno kadrę, jak i franczyzę Super Rugby – Lusitanos. Cóż, tam ma jednak pewnie daje to znacznie lepszy efekt, bo nasza reprezentacja U20 to twór mocno epizodyczny, a nie profesjonalna drużyna…
Ze świata
Rozpoczął się nowy sezon Rugby Europe International Championships – na boiska wybiegli gracze z jego zreformowanego w tym sezonie trzeciego poziomu, Conference. W trzech meczach trzy wysokie wyniki: w grupie A Dania wygrała z Andorą 36:8, w grupie B wracająca na ten poziom po przerwie Austria przegrała z Węgrami 10:53, a w grupie C Turcja uległa Mołdawii 14:33 (to jedyna wygrana w ten weekend bez bonusa – w przyłożeniach było 1:3, a większość punktów padła z karnych).
Towarzysko grały kobiety – i to sporo, bo przecież już za moment ruszają rozgrywki WXV. W najciekawszych pojedynkach Anglia pokonała Kanadę 29:12 (wygrywając drugi raz, tydzień po tygodniu), a Nowa Zelandia ograła Australię aż 43:3. Poza tym Walia wygrała ze Stanami Zjednoczonymi 38:18 (to pierwsza w historii wygrana Walii z tym rywalem, choć w WXV to akurat Walijki będą grać w najwyższej dywizji), Szkocja pokonała Hiszpanię 36:5, a Włochy przegrały z Japonią 24:25.
Po tygodniu przerwy do gry wróciła francuska druga liga – Pro D2. Niepokonane dotąd Vannes utrzymało się na czele tabeli, wygrywając 39:24 ze świetnie dotąd radzącym sobie beniaminkiem Valence Romans (niesamowite 10 minut, pomiędzy 50. i 59., gdy Bretończycy zdobyli 21 punktów). Wpadkę zaliczył wicelider, Provence, który zremisował z Colomiers 19:19, utrzymał się jednak na drugim miejscu w tabeli. Do czołowej szóstki doszlusował jeden z faworytów rozgrywek, który jednak jeszcze niedawno był czerwoną latarnią ligowej tabeli – Mont-de-Marsan, który wygrał z Aurillac 34:9. Zwraca uwaga wygrana spadkowicza z Top 14, Brive, nad beniaminkiem z Dax zaledwie 15:12, a także wysoka wygrana Biarritz nad Rouen (46:13, Normandczycy spadli na ostatnie miejsce w lidze). Do górnej połówki tabeli trafiło Grenoble, które odniosło cenne zwycięstwo nad Agen i póki co skasowano odjęte mu na początku sezonu 6 punktów – będzie jednak tłumaczyć się z noszenia przez graczy kasków w różnych kolorach (!).
W nowozelandzkiej lidze NPC zakończono rundę zasadniczą. Spośród 14 drużyny do play-off awansowało osiem, a przed ostatnim tygodniem tylko obsada dwóch miejsc stała pod znakiem zapytania. Już w środę pierwsze z nich zapewniło sobie Bay of Plenty, które jednak z trudem pokonało Southland (25:23), wydzierając wygraną niżej notowanemu rywalowi w końcówce meczu. Drugie z nich przypadło w udziale Waikato, które w sobotę po emocjonującym (ale rozgrywanym przy praktycznie pustych trybunach) meczu pokonało Canterbury 37:35. Poza tym w ostatnim meczu rundy zasadniczej pierwszą porażkę poniósł Wellington, pokonany przez Hawke’s Bay 20:18 (zwycięzcy ponoć mocno uszkodzili wywalczoną przy tej okazji Ranfurly Shield, trofeum, o które walka toczy się chyba najczęściej na świecie, a trwa już od 1904), a Auckland z nadspodziewanym trudem pokonało Northland (27:26 dzięki 7 punktom w ostatniej akcji). Wellington mimo to wygrało fazę zasadniczą, drugie miejsce w tabeli zajęło Taranaki, a trzecie Canterbury.
W Premiership Rugby Cup pewne wygrane liderów grup: Gloucester pokonał Hartpury University 40:14, Leicester Tigers rozgromili Newcastle Falcons 60:7, Exeter Chiefs wygrali z London Scottish 47:10, a Ealing Trailfinders (jedyny spośród liderów pochodzący z Championship) zwyciężył Cambridge 52:17. Doszło w tej kolejce do derbów Londynu, w których Harlequins ograli Saracens 36:29.
Swojego meczu z Cornish Pirates w tych rozgrywkach nie zagrali mistrzowie Championship z ostatniego sezonu, Jersey Reds. Ogłosili natomiast niewypłacalność, która stawia pod znakiem zapytania istnienie klubu. To kolejny cios w wiarygodność RFU, kolejna katastrofa (już czwarta) w ciągu zaledwie roku. Co prawda z oficjalnego oświadczenia federacji wynika, że czuje się ona niewinna, ale to przeczenie faktom. Trudno nie dziwić się potencjalnym sponsorom ekipy z Wysp Normandzkich, że wahają się z inwestowaniem pieniędzy w biznes, który de facto nie ma perspektyw: Premiership pozostaje zamkniętym kręgiem, szans na awans nie ma, a choć pojawiają się szczątkowe zapowiedzi wielkich zmian – to wciąż brakuje w nich konkretów. I trudno uwierzyć w to, aby garstka klubów rządzących Premiership wypuściła z rąk swoje atuty (warte wiele milionów udziały w PRL, które tworzą przepaść nie do przeskoczenia dla ekip z Championship – no, chyba że tu ktoś znajdzie sobie własnego multimilionera, który będzie inwestował w klub bez perspektyw zwrotu kapitału). Warto też pamiętać, że Championship nie będzie miało w tym roku nawet telewizyjnych transmisji.
Na Litwie i Łotwie rozgrywano półfinały Baltic Top League – z polskim akcentem, bo oba spotkania prowadzili polscy sędziowie (Mateusz Ingarden i Tomasz Stępień; natomiast litewski sędzia był rozejmcą ekstraligowego spotkania Arki z Budo 2011). W obu półfinałach górą były drużyny z Szawel, będziemy mieć zatem derbowy pojedynek w finale. Obrońcy tytułu, Vairas, pokonali wileńskich Geležinis vilkas 48:17, natomiast Baltrex wygrał na wyjeździe z łotewską Livonią 26:14.
Rozegrano pierwszą kolejkę nowego sezonu hiszpańskiej División de Honor. Zwycięstwa odnieśli ubiegłoroczni finaliści: obrońcy tytułu, VRAC, wygrali w derbach Valladolid z El Salvador 27:0, natomiast Burgos pokonało 48:26 wracających na najwyższy poziom ligowy Alcobendas (karnie zdegradowanych po aferze z van der Bergiem).
W rumuńskiej Liga Națională de Rugby kolejne wysokie zwycięstwa obrońcy mistrzowskiego tytułu, Științy Baia Mare, który rozgromił Politehnikę Jassy 85:3, a dwa dni później Bârlad 102:0. Trudniej poszło innemu faworytowi – Steaua Bukareszt pokonała Universitateę Kluż tylko 39:28, a w bezpośrednim starciu zmierzyły się pozostałe dwie czołowe drużyny, które grają w tej samej grupie – Dinamo Bukareszt drugi raz w tej fazie pokonało Timișoarę 23:20.
Kilka ciekawych klubowych meczów towarzyskich. Munster grał z Barbarians i to dwukrotnie – najpierw kobiety, potem mężczyźni. Wśród kobiet triumfowały Baabaas 45:12, natomiast wśród mężczyzn wygrał Munster 52:35. W tym ostatnim w sumie padło 13 przyłożeń, Munster dał szansę sporej liczbie zawodników akademii, natomiast naprzeciwko stanęli m.in. Leone Nakarawa, Rob Evans, Virimi Vakatawa czyczterdziestoletni Mołdawianin Vadim Cobilas. Z kolei w Australii Western Force w trzecim meczu serii (z czterech), przy czym pierwszym w Perth, pokonał południowoafrykańskich Cheetahs 30:27.
W chińskim Hanghzou rozdano medale igrzysk azjatyckich. W przeszłości rozgrywano na tej imprezie nawet turnieje rugby piętnastkowego, ale od 2006 rywalizacja toczy się już tylko w rugby 7. W kobiecym turnieju bez niespodzianek: w finale zmierzyły się Japonia i Chiny. Chinki do przerwy prowadziły już 22:0, ale po przerwie Japonki zaczęły odrabiać straty, w czym pomogła im czerwona kartka dla jednej z reprezentantek gospodarzy. Ostatecznie jednak Chiny wygrały 22:21, rewanżując się za porażkę w finale sprzed pięciu lat, ale niemal nie podarowały punktów rywalkom po nieszczęśliwym wykopie, który miał skończyć mecz: https://twitter.com/i/status/1707054553600872946. Brąz przypadł Hongkongowi, który w meczu o trzecie miejsce pokonał Tajlandię 7:5. Pierwszy raz w historii rywalizacji kobiet na tej imprezie w czołowej czwórce zabrakło Kazaszek. Wśród mężczyzn sporą niespodzianką był brak awansu do finału jedynej drużyny z Azji, która była ostatnio stałym uczestnikiem WRSS – Japonii. W półfinale przegrała z Hongkongiem (w poprzednich trzech edycjach turnieju taki był skład finału). W finale Hongkong grał z Koreą Południową i obronił tytuł mistrzowski zwyciężając 14:7. Japończycy sięgnęli po brąz, ale zwycięstwo w małym finale nad Chinami nie przyszło im łatwo – wygrali 21:19 zdobywając decydujące punkty w ostatniej akcji spotkania. Wpadkę zanotowała Sri Lanka, której porażka z Tajwanem odebrała awans do ćwierćfinału.
Kontynentalne granie w rugby 7 też w Ameryce Południowej – turniej kobiet Sudamérica Sevens w paragwajskim Asunciónie (zresztą, już drugi w tym roku – w pierwszym, rozegranym przed kilkoma miesiącami w Montevideo, stawką była kwalifikacja olimpijska, teraz było to poniekąd przygotowanie do nadchodzących Igrzysk Panamerykańskich). Na starcie stanęło siedem drużyn, grano każdy z każdym, a efekt był odrobinę niespodziewany. Brazylia, która w historii turnieju wygrała wszystkie jego edycje, w których występowała, tym razem uległa w ostatnim meczu Argentynie i to Argentynki sięgnęły po złote medale. Brazylijki musiały zadowolić się drugim miejscem, warto jednak zauważyć, że do Paragwaju nie wysłały pierwszej kadry, ale drużynę „rozwojową”. Trzecie miejsce zajęły Chilijki, daleko natomiast do niedawna druga siła kontynentu, Kolumbijki.
W Pau rozegrano trzecią i ostatnią rundę eliminacyjną mistrzostw Francji w rugby 7 – Supersevens. Drugi raz z rzędu wygrała drużyna Pau, która w finale pokonała zwycięzców pierwszego turnieju, Bordeaux, 42:7. Trzecie miejsce przypadło Monako, które wygrało w meczu o brąz z Barbarians 26:12. Wpadkę zaliczył Racing 92, który odpadł już w 1/8 finału po porażce z Bordeaux. Pau wysoko wygrało w finale, ale po drodze do niego zaliczyło dwie ciężkie przeprawy (15:12 z Tuluzą w pierwszej rundzie i 22:21 z Monako w półfinale). Za trzy tygodnie finał z udziałem ośmiu najlepszych ekip eliminacji. Faworytem będą Pau, Monako i nieoczekiwanie Bordeaux.
Tydzień temu zapowiadałem także start Oceania Rugby Men’s Championship, ale impreza, którą miano zorganizować w Port Moresby, w zapowiedzianym na stronie Oceania Rugby terminie się nie rozpoczęła. Co więcej, z mediów społecznościowych federacji Nauru wynika, że całkiem ją odwołano. Nauru ma zamiast tego spotkać się z reprezentacją Tuvalu w trójmeczu rozgrywanym na Fidżi.
Niezbyt imponujące występy ekip z południowej półkuli w pierwszych trzech kolejkach grupowych Pucharu Świata skłoniły wiele sław z południa do dyskusji nad przyczynami tego stanu. Pojawiło się kilka głosów wskazujących na źródło problemów w postaci wyeliminowania z Super Rugby ekip z Południowej Afryki. Przy tej okazji szefowie federacji z Nowej Zelandii i Południowej Afryki ujawnili, że toczą się rozmowy na temat przywrócenia tradycyjnych wypraw reprezentacji w obu kierunkach – przy okazji gier w ramach The Rugby Championship reprezentacje miałyby też odbywać mecze z zawodowymi franczyzami z kraju-gospodarza.
Reprezentacja Niemiec przygotowująca się do Rugby Europe Championship pojedzie w listopadzie do Azji na dwa mecze przeciwko Hongkongowi. Ciekaw jestem, jakie atrakcje szykuje PZR dla naszej kadry.
W Rumunii pojawiły się informacje o nowej odsłonie drużyny Romanian Wolves, występującej w Rugby Europe Super Cup. Jej ubiegłoroczne występy nie były zbyt imponujące – kluby niechętnie zwalniały zawodników i ci spędzali ze sobą bardzo mało czasu. Tym razem ekipa ma zostać oparta na graczach drużyny mistrzów kraju, Științy Baia Mare – i jedyny domowy mecz w grupie rozegrać właśnie w Baia Mare. Zdaje się, nie jest to przemyślana strategia, ale ruch wywołany okolicznościami – nikt inny nie kwapił się do udziału…
Z rynku transferowego:
- były reprezentant Francji Virimi Vakatawa do końca sezonu 2023/2024 będzie grał w Bristol Bears (rzadki to przypadek Francuza z elity poza Top 14). To tym ważniejsza informacja, że Vakatawa musiał rok temu przerwać karierę z powodu wady serca (grał wówczas w Racingu 92).
Do obejrzenia: wyjątkowo nietypowe (ale zaliczone zgodnie z przepisami) podwyższenie, poniekąd samobójcze – https://twitter.com/i/status/1708172629645877437.
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:
Anglia:
- Eryk Łuczka (Hornets RFC, National League 2 West): grał do 50. minuty w meczu przeciwko Dings Crusaders, przegranym 5:19. Hornets spadli z piątego na ósme miejsce w lidze;
- Peter Hudson-Kowalewicz (Hull RUFC, National League 2 North): zagrał cały mecz przeciwko Leeds Tykes, przegrany 11:41. Hull spadło z piątek na siódme miejsce w grupie;
- Stasio Maltby (Brighton RFC, Regional 1 South Central): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Tunbridge Wells, przegranym 24:26. Brigthon Blues są na dziewiątym miejscu w stawce dwunastu drużyn.
Francja:
- Jędrzej Nowicki (CAP Rugby Pontarlier, Fédérale 2 – grupa 1): zagrał cały mecz przeciwko Nantui, przegrany 7:45. CAP po drugiej kolejce spadło na ósme miejsce w grupie.
Szkocja:
- Craig Bachurzewski (Southern Knights, Super Series): zagrał od pierwszej minuty w meczu z Future XV, wygranym 35:31. Jego drużyna zajmuje czwarte miejsce w tabeli – w samym środku stawki;
- Max Loboda (Boroughmuir Bears, Super Series): wystąpił w podstawowym składzie w meczu z Heriot’s, przegranym 12:39.
- Ronan Seydak (Heriot’s, Super Series): zagrał w tym samym meczu, przeciwko Maxowi Lobodzie, także od pierwszej minucie, ale po stronie wygranych. Heriot’s pozostają liderami tabeli.
Walia:
- Jakub Małecki (Ebbw Vale RFC, Premiership Cup): w meczu pucharowym zagrał w podstawowej piętnastce swojej drużyny, która pokonała Neath 40:19.
Zapowiedzi
W tym tygodniu przed nami przede wszystkim rozstrzygające mecze fazy grupowej Pucharu Świata. W czwartek Nowa Zelandia – Urugwaj, w piątek Francja – Włochy, w sobotę Walia – Gruzja, Anglia – Samoa i Irlandia – Szkocja (tego dnia zdecydowanie najciekawiej), a w niedzielę Japonia – Argentyna, Tonga – Rumunia i Fidżi – Portugalia.
W kraju znów gra liga. W ósmej kolejce Ekstraligi: mecz na szczycie Orkan Sochaczew – Juvenia Kraków, a także spotkania Ogniwo Sopot – Arka Gdynia, Budo 2011 Aleksandrów Łódzki – Pogoń Awenta Siedlce, Edach Budowlani Lublin – Lechia Gdańsk. Odbędzie się też drugi turniej mistrzostw Polski w rugby 7 kobiet – w Rudzie Śląskiej. Poza tym czwarte kolejki pierwszej i drugiej ligi.
Oprócz tego w Rugby Europe International Championships mecze Finlandii z Danią i Moławii z Serbią. Grają ligi – m.in. ćwierćfinały nowozelandzkiej NPC oraz start irlandzkiej All-Ireland League i włoskiej Serie A Elite.