Wciąż w grze o SVNS

Trzeci wielki finał naszej siódemkowej reprezentacji w Krakowie i trzecia porażka i zarazem trzeci sukces. Mimo przegranych w finale dwa lata temu cieszyliśmy się z mistrzostwa Europy, rok temu z awansu do kwalifikacji olimpijskich, a teraz z przejścia o krok dalej na ścieżce do awansu do SVNS, mimo bardzo trudnej sytuacji na starcie. Poza tym Kanadyjki sensacyjnie wygrały z mistrzyniami świata z Nowej Zelandii, Leinster znów przegrał z Ulsterem, a w Ekstralidze cudów nie było.

SVNS / Reprezentacja Polski w rugby 7 kobiet

Trzeci rok z rzędu mieliśmy międzynarodowe święto rugbowe na stadionie Wisły w Krakowie. Tym razem w postaci ostatniego z trzech turniejów pierwszego etapu kwalifikacyji do cyklu SVNS. Do grodu Kraka zjechały drużyny z całego świata, stanowiące bezpośrednie zaplecze kobiecej elity w rugby 7. Polki przystępowały do tego turnieju z trudnej pozycji, zajmowały bowiem w generalnej klasyfikacji szóste miejsce, podczas gdy awans otrzymywały tylko cztery drużyny. Było tym trudniej, że wciąż na boisku nie było Karoliny Jaszczyszyn, a na dodatek brakowało Anny Klichowskiej i Tamary Czumer-Iwin.

Już w pierwszym meczu grupowym Polki grały z Kenijkami, bezpośrednio wyprzedzającymi nasze zawodniczki w klasyfikacji. I pierwsza akcja przyniosła nam punkty – Natalia Pamięta znakomicie oszukała rywalki tworząc dziurę w środku obrony. Jednak choć potem gra toczyła się na połowie Kenijek, ataki Polek zawodziły, a na dodatek po uderzeniu w głowę swój udział w turnieju musiała zakończyć Martyna Wardaszka. Krótko przed przerwą Kenijki zyskały inicjatywę i jej efektem były dwa przyłożenia po szybkich akcjach i prowadzenie rywalek 14:7. W drugiej połowie było nerwowo, obie drużyny popełniały błędy. Po kilku minutach to Polki doprowadziły do remisu, po świetnym podaniu na offloadzie Sylwii Witkowskiej do Katarzyny Paszczyk. Niestety, na minutę przed końcem jedna z Kenijek przełamała dwie szarże naszych zawodniczek i znów Polki traciły 7 punktów. Grały do końca, znakomicie na skrzydle popracowała wracająca do kadry po latach Monika Pietrzak, a piłkę przyłożyła Pamięta. Skutecznego podwyższenia jednak pierwszy raz w tym meczu zabrakło i Polska zaczęła turniej od porażki 19:21.

Drugi mecz z Meksykiem nie miał wielkiej historii. Całkowita dominacja Polek, pięć przyłożeń w pierwszej połowie, z czego trzy na lewym skrzydle, gdy nasze zawodniczki uciekały rywalkom (bez skutecznych podwyższeń), a potem dwa między słupami. Meksykanki nie miały nic do powiedzenia, nie były w stanie wyjść z własnej połowy. Zmieniło się to na chwilę na początku drugiej odsłony meczu, gdy po wznowieniu gra toczyła się na naszej połowie, jednak rywalki nie stworzyły żadnego zagrożenia, a potem znowu nasze zawodniczki zaczęły punktować. I zdobyły kolejne cztery przyłożenia (z czego dwa zaliczyła Katarzyna Paszczyk, dorzucając do jednego z pierwszej połowy, a jedno wracająca do reprezentacji po kontuzji Małgorzata Kołdej). Skończyło się pogromem, 55:0.

Układ wyników w naszej grupie (wygrana Belgii nad Kenią) oznaczał, że ostatni sobotni pojedynek z Belgijkami będzie bojem o zwycięstwo w grupie – niezwykle cenne, bo przecież pozwalało uniknąć trudniejszych rywali w ćwierćfinale (w przypadku porażki Polki byłyby dopiero trzecie). Spotkanie zaczęło się od przyłożenia już w pierwszej akcji, w której Natalia Pamięta znakomicie obsłużyła Katarzynę Paszczyk. Polki przeważały, a kilka minut później wzorowo wykorzystały osłabienie rywalek po żółtej kartce i prowadziły już 14:0. Dopiero na sam koniec pierwszej połowy Belgijki wyprowadziły pierwszą akcję na naszej połowie i od razu okazała się skuteczna – Oliwia Strugińska co prawda dogoniła rywalkę, ale nie potrafiła jej skutecznie zaszarżować i prowadzenie zmalało. Drugą połowę Polki zaczęły od przyłożenia (znakomita pogoń za piłką Paszczyk, punkty Małgorzaty Kołdej). Jednak potem Belgijki odrobiły straty, najpierw dzięki szczęśliwemu dla nich odbiciu piłki, a potem w okresie gry w przewadze. Zrobiło się 19:19 i było blisko pierwszej w tym challengerze dogrywki. Polki zdołały jednak w doliczonym czasie gry wyprowadzić jeszcze jeden atak, Pamięta znakomicie obsłużyła Sylwię Witkowską, która wróciła z ławki kar, i wygrały to niezwykle emocjonujące spotkanie 24:19.

Pierwsze miejsce w grupie pozwoliło Polkom zmierzyć się w ćwierćfinale z Czeszkami i to nasze reprezentantki były faworytkami tego spotkania. Przebieg meczu to potwierdził – Polki dominowały nad rywalkami i punktowały, skutecznie zmuszając Czeszki do błędów. W pierwszej połowie zaliczyły dwa przyłożenia na skrzydłach (najpierw Katarzyna Paszczyk, potem Oliwia Strugińska), a potem kolejne przy słupach (znów Strugińska) i prowadziły 17:0. Niestety z boiska musiała zejść kontuzjowana Natalia Pamięta, której już w tym turnieju nie zobaczyliśmy. Po przerwie Polki jeszcze raz przyłożyły piłkę (znakomity przebój Sylwii Witkowskiej) i prowadziły 24:0. Mecz w praktyce był rozstrzygnięty i przyłożenie, jakie zdobyła Julie Doležilová, niczego już nie zmieniło – Polki wygrały 24:5 pewnie awansując do półfinału. Na tym etapie z rywalizacji odpadła jedna z drużyn wyprzedzających Polskę – Uganda, która zgodnie z przewidywaniami uległa Chinom.

W półfinale czekała na Polki ponownie Kenia, która trochę nieoczekiwanie pokonała Argentynę. To zwycięstwo Afrykanek nieco popsuło kalkulacje naszych szans na awans, ale w tej sytuacji to właśnie półfinał był spotkaniem, w którym w praktyce decydowało się, czy Polki pojadą do Madrytu. Mecz przez kilka minut toczył się w środku boiska, a dwa przejęcia piłki w ruckach przez nasze zawodniczki nie dały przełamania. W końcu Polki popełniły błąd na własnej połowie, którego efektem była żółta kartka Hanny Maliszewskiej. Na szczęście Polki wybroniły się przy pierwszym ataku rywalek, a nawet wyprowadziły groźną kontrę. Nie na długo – Kenijki chwilę potem przeszły przez naszą obronę i było 0:5. Jednak do przerwy to Polki były na prowadzeniu po akcji okraszonej znakomitym podaniem Marty Morus do Katarzyny Paszczyk. Druga połowa zaczęła się od żółtej kartki za zbicie piłki jednej z rywalek, a w przewadze Polki znowu zapunktowały (drugi raz Paszczyk) i prowadziły 14:5. Fatalnie zagrały jednak po wznowieniu, gdy zaatakowały po wznowieniu bez asekuracji i pozwoliły grającym w osłabieniu Kenijkom na błyskawiczną akcję skrzydłem i zredukowanie różnicy do czterech oczek. Na szczęście chwilę potem rywalki znowu zostały na boisku w szóstkę (znów zbicie piłki) i Polki dorzuciły kolejne przyłożenie (tym razem w wykonaniu Julii Druzgały). Gdy chwilę potem pogoń Małgorzaty Kołdej pozwoliła zatrzymać niezwykle groźną akcję Kenijek, mecz był w praktyce wygrany – Kenijki co prawda jeszcze raz przyłożyły, ale było to już po czasie gry i mecz skończył się wygraną 21:15.

W finale Polkom przyszło mierzyć się z Chinkami, zdecydowanie dominującymi w Challengerach (wygrały oba poprzednie turnieje, w obu przypadkach na drodze do zwycięstwa zwyciężając naszą reprezentację). I w tym meczu Chinki potwierdziły swoją dominację. Co prawda nasza drużyna wyszła na boisko m.in. bez Ilony Zaiszliuk i Natalii Pamięty, z mocno okrojoną w praktyce ławką rezerwowych, ale ta przegrana była zbyt wysoka – Chinki zaliczyły w finale najwyższe zwycięstwo na tym turnieju, aż 36:0. Po pierwszych kilku minutach gry bez punktów Polki pozbyły się piłki kopem, a chwilę potem po nieudanej próbie przechwytu żółtą kartkę zobaczyła Hanna Maliszewska. W przewadze Chinki wyszły na prowadzenie 12:0. W drugiej połowy Polki oddały kopem piłkę jeszcze szybciej (w piętnastkowym stylu, na zdobycie terytorium, bez pogoni za piłką, co w siódemkach jest raczej katastrofą), a rywalki zdobywały przyłożenie za przyłożeniem. Polki ani razu nie wyszły ze swojej połowy, a zakończyły ją kolejną żółtą kartką Maliszewskiej – a w konsekwencji czerwoną.

Mimo porażki w finale, który nasze zawodniczki trochę odpuściły, w Krakowie Polki odniosły spory sukces – przed turniejem odrobienie strat w klasyfikacji generalnej wydawało się bardzo trudne, tymczasem zostało osiągnięte. Czekają nas zatem emocje w Madrycie, gdzie osiem drużyn będzie walczyć o cztery miejsca w kolejnym cyklu SVNS. Bronić przed spadkiem będą się Japonia, Brazylia, Południowa Afryka i Hiszpania, natomiast walczyć o awans – Chiny, Argentyna, Belgia i Polska. Polki w pierwszej fazie zagrają w grupie z Japonią, Hiszpanią i Chinami. To zestawienie bardzo trudne, ale wszystkie drużyny awansują do ćwierćfinału, więc zmagania grupowe tak naprawdę zdecydują tylko o rozstawieniu – o awansie rozstrzygnie mecz ćwierćfinałowy przeciwko którejś z drużyn z przeciwnej grupy.

Panowie grali w Monachium. Tam triumfował Urugwaj, który w finale pokonał Niemcy 21:19, kolejne miejsca zajęły Hongkong i Chile. Do Madrytu pojadą trzy z tych drużyn – zwycięscy w całej serii Urugwajczycy, ponadto Chilijczycy i Niemcy, a do tego ekipa Kenii.

Ekstraliga

W ostatni weekend fazy zasadniczej Ekstraligi nie było meczu bez stawki – w każdym były drużyny, które o coś walczyły. Najcenniejszą stawką był oczywiście awans do finału, o który korespondencyjnie rywalizowały Ogniwo i Juvenia. Z kolei Pogoń i lubelscy Budowlani podobnie walczyli o miejsce w meczu o brąz. W obu tych rywalizacjach szanse na zmianę stanu sprzed tej kolejki były jednak stosunkowo skromne, a ostatecznie cudów nie było.

Edach Budowlani Lublin – Juvenia Kraków 20:14. Obie drużyny w tym meczu interesowało tylko zwycięstwo z punktem bonusowym. W pierwszej połowie nie było zatem kopania na słupy, tylko walka o pełną pulę. Więcej z gry zdawali się mieć lublinianie, jednak pierwsze punkty poszły na konto Juvenii po indywidualnej akcji Riaana van Zyla. Z czasem jednak Budowlani odpowiedzieli, a pomimo dwóch kolejnych żółtych kartek i dominacji gości w młynie sami punktów nie tracili. Co więcej, gdy w ostatnich minutach pierwszej połowy sędzia wysłał na ławkę kar dwóch krakowian, lublinianie wykorzystali podwójną przewagę i po ostatniej akcji pierwszej połowy wyszli na prowadzenie 12:7. A na początku drugiej połowy, nadal grając w przewadze, nieoczekiwanie wygrali młyn na połowie rywali i chwilę potem zdobyli trzecie przyłożenie. Krakowianie rzucili się do ataku, ale długo bez skutku. Dwukrotnie sędzia pokazywał jeszcze żółte kartoniki gospodarzom i dopiero za drugim razem, kilka minut przed końcem, Juvenia zapisała na swoje konto karne przyłożenie po kolejnym zdominowanym przez tę drużynę młynie. O zwycięstwie bonusowym nikt już marzyć nie mógł, ale wciąż obie ekipy chciały ten mecz wygrać. Mimo osłabienia lublinanie dorzucili jeszcze trzy punkty z karnego i nie dali sobie odebrać zwycięstwa.

Ogniwo Sopot – Pogoń Awenta Siedlce 16:22. Kibice Ogniwa Sopot cieszyli się z powrotu do gry Wojciecha Piotrowicza i właśnie ten zawodnik otworzył wynik meczu wykorzystując karnego po dwóch minutach gry. Od tego momentu na boisku dominowali jednak goście i po kilkunastu minutach naporu wyszli na prowadzenie po pierwszym w tym meczu przyłożeniu po indywidualnej akcji Nkululeko Ndlovu. Potem Pogoń nadal przeważała, ale to Ogniwo punktowało po kolejnych karnych Piotrowicza i dopiero na koniec pierwszej połowy goście zdobyli drugie przyłożenie, dające im do przerwy prowadzenie 12:9. W drugiej połowie punkty padały tylko w pierwszych 20 minutach – najpierw Pogoń powiększyła przewagę swoim trzecim przyłożeniem, potem Ogniwo odpowiedziało w okresie gry siedlaczan w osłabieniu i zredukowało stratę do 3 punktów, aż wreszcie Nkululeko Ndlovu karnym z połowy boiska dał 6-punktową przewagę Pogoni. Obie drużyny miały jeszcze okazje (m.in. o włos od przyłożenia był Dwayne Burrows), ale wynik nie uległ zmianie.

Orlen Orkan Sochaczew – Life Style Catering Arka Gdynia 57:37. Ostatni, niedzielny mecz, okazał się nie mieć już żadnego znaczenia dla układu tabeli – po porażce Ogniwa Sopot Orkan już był pewny wymarzonej organizacji finału ligi na swoim stadionie. Tym niemniej obie drużyny walczyły, a Arka, w końcówce sezonu dobrze się prezentująca, również i w tym meczu chciała popsuć sochaczewianom humory. I całkiem nieźle się jej to udawało w pierwszej połowie – prowadziła 3:0, 10:7, 17:10, a wreszcie 20:17. Ostatecznie jednak pierwsza połowa skończyła się prowadzeniem Orkana po akcji Patryka Chaina. W drugiej połowie Orkan poszedł za ciosem – najpierw wykorzystał fatalny błąd obrony gdynian (znowu Patryk Chain, w sumie zdobył trzy przyłożenia), potem znakomicie wypuszczony przez Dawida Plichtę Andre Meyer powiększył prowadzenie gospodarzy, a po chwili na skrzydle przedarł się Michał Kępa. Wypracowane w ten sposób 18 punktów przewagi pozwoliło Orkanowi kontrolować spotkanie. Co prawda Arka zdobywała kolejne przyłożenia, w pewnej chwili zbliżając się na dystans 8 punktów, ale Orkan odpowiadał i nie dawał poważnie sobie zagrozić. Festiwal ofensywnego rugby skończył się ostatecznie aż 13 przyłożeniami, z czego 8 zapisali na swoje konto zwycięzcy. A Pieter Steenkamp zmierza po tytuł najskuteczniejszego gracza Ekstraligi – w niedzielę dorzucił do swego dorobku 22 punkty, mocno dystansując w tej klasyfikacji konkurentów.

W tabeli zatem bez zmian. W finale ligi za dwa tygodnie Orlen Orkan Sochaczew zagra z Ogniwem Sopot, a o brąz Juvenia Kraków z Pogonią Awentą Siedlce. Faworytem spotkania finałowego wydają się gospodarze, natomiast wiele wskazuje na to, że po fantastycznej jesieni bardzo kiepska wiosna może oznaczać utratę medalu przez krakowian.

A swoją drogą tuż przed weekendem Pogoń mogła stracić miejsce w finale – jednak Komisja Gier i Dyscypliny nie zdecydowała się ukarać klubu, mimo że w dwóch spotkaniach ligowych w miejsce kontuzjowanego na kadrze, a ukaranego zawieszeniem Vahy Halaifonuy klub wystawił zagranicznego medical jokera. Wygląda na to, że swoje za uszami ma tu PZR, który w odpowiedzi na pytanie klubu z Siedlec wydał zgodę na takie rozwiązanie.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Orlen Orkan Sochaczew1565
2.Ogniwo Sopot1558
3.Juvenia Kraków1553
4.Pogoń Awenta Siedlce1548
5.Edach Budowlani Lublin1544
6.Life Style Catering Arka Gdynia1530
7.Drew Pal 2 Lechia Gdańsk1525
8. Budowlani WizjaMed Łódź154
9. Budo 2011 Aleksandrów Łódzki15–52

W ostatniej kolejce rundy zasadniczej w I lidze chyba najwięcej uwagi przyciągały derby Wielkopolski. W tych Sparta Jarocin zrewanżowała się Posnanii za porażkę sprzed tygodnia, jednak mimo faktu, że goście przyjechali do Jarocina zaledwie w piętnastu, wygrała tylko dwoma punktami. Już kolejny mecz z rzędu przyłożenie zdobył Jesus Canizales. Największą stawkę miał pojedynek w Rumii, gdzie miejscowa Arka grała o utrzymanie z Rugby Wrocław. W jesiennym pojedynku tych drużyn padł remis, a teraz rumianie zwyciężyli 35:26 (i to pomimo gry w osłabieniu przez większość spotkania, po czerwonej kartce za uderzenie pięścią rywala pokazanej już po kwadransie gry). Przy równej ilości punktów dało im to utrzymanie kosztem wrocławskiego beniaminka. Poza tym Hegemon Mysłowice przegrał z Legią Warszawa 26:35, a Rugby Białystok potwierdziło pierwsze miejsce w tabeli wygrywając z AZS AWF Warszawa 32:23. W finale ligi zagrają (co było już wiadome wcześniej) Rugby Białystok z Posnanią. Do II ligi wraca po rocznej przygodzie na zapleczu Ekstraligi Rugby Wrocław.

W II lidze już ostatnie akordy – ostatni, trzeci weekend gier fazy finałowej. Pierwsze zwycięstwo odniosła w nim liderująca w lidze po fazie zasadniczej drużyna rezerw Budowlanych Łódź – wzmocniona kilkoma zawodnikami pierwszego składu (który skończył już rozgrywki) pokonała Watahę Zielona Góra 87:50 (błysnęli m.in. Michał Dudek z trzema przyłożeniami i Dominik Massalski z 32 punktami na koncie). W drugim meczu rezerwy Budowlanych Lublin przegrały z Koma RT Olsztyn 10:19. W tej sytuacji pewna już wcześniej awansu do I ligi Wataha mimo porażki wygrała grupę finałową.

A na dodatek wiadomość poniekąd transferowa: Chris Hitt, do niedawna trener reprezentacji Polski, zastąpi Claudia Venturino na stanowisku trenera i dyrektora sportowego Budowlanych WizjaMed Łódź.

Top 14

We Francji jak zwykle ciekawie – a rozegrano tutaj 24. kolejkę spotkań i do końca fazy zasadniczej pozostały tylko dwie.

Montpellier Hérault – Stade Toulousain 22:29. Montpellier ten mecz musiało wygrać, aby podtrzymać choćby nikłą szansą uniknięcia barażu o utrzymanie w lidze. Jednak nic z tego – nie podołało w starciu z liderem tabeli, nawet oszczędzającym swoje gwiazdy przed finałem Champions Cup i wystawiającym skład pełen młodzieży (włącznie z łącznikiem ataku ściągniętym z wypożyczenia z Nationale). Po wymianie przyłożeń w pierwszych 10 minutach, kolejne 20 minut przyniosło trzy przyłożenia tuluzańczyków, którzy odskoczyli gospodarzom na 19 punktów. Co prawda Montpellier jeszcze przed przerwą zdobyło dwa przyłożenia i zredukowało różnicę do czterech punktów, ale w drugiej połowie nie zdołało przełamać obrony młodej drużyny gości ani razu i jedyne punkty padły w tej odsłonie meczu z rzutu karnego dla Tuluzy.

Stade Rochelais – Section Paloise 25:23. Rywale przed tą kolejką zajmowali odpowiednio szóste i siódme miejsce w tabeli, był więc to mecz o bardzo dużej stawce. Lepiej zaczęli go roszelczycy, którzy wykorzystali dwa okresy osłabienia gości po żółtych kartkach w pierwszej połowie i do przerwy prowadzili 11:3. Po przerwie swoje prowadzenie jeszcze podnieśli i na trzy minuty przed końcem wygrywali już 25:9 (jedyny dorobek Pau stanowiły karne Joe’go Simmondsa). Goście co prawda zaliczyli imponujący finisz, zdobywając dwa przyłożenia, ale było już za późno na wyszarpanie zwycięstwa i ten zryw starczył tylko na uzyskanie bonusa defensywnego.

Stade Français – Union Bordeaux-Bègles 22:18. A na koniec kolejki starcie ekip z ligowego podium – niedawny lider, Stade Français, podejmował będącą tuż za jego plecami ekipę z Bordeaux. I choć to paryżanie byli wyżej notowani i mieli atut swojego boiska, wielu stawiało w tym starciu na gości. A spotkanie okazało się meczem na styku: w pierwszej połowie drużyny wymieniały cios za cios, a jednym punktem na jej koniec prowadzili goście. Na początku drugiej połowy siedmiopunktową przewagę wywalczyli gospodarze i zdobytego w ten sposób prowadzenia bronili do końca. Dwukrotnie w tej odsłonie meczu goście byli bardzo bliscy przyłożenia (raz sędzia unieważnił pięć punktów Louisa Bielle-Biarrey’a z powodu wcześniejszego podania do przodu, drugi raz ratował gospodarzy w ostatniej chwili zdobywca ostatniego przyłożenia w tym meczu, Jeremy Ward). Kilka minut przed końcowym gwizdkiem Mathieu Jalibert wykorzystał karnego, który zmniejszył dystans do czterech oczek. Goście jednak nie poszli za ciosem, a wspomniany karny wystarczył tylko do wywalczenia defensywnego punktu bonusowego. Bordeaux popełniło w tym meczu mnóstwo błędów technicznych.

Poza tym:

  • Aviron Bayonnais – USA Perpignan 23:20 (obie drużyny miały o co walczyć, a górą okazali się być Baskowie, których do zwycięstwa poprowadził powracający po kontuzji Reece Hodge – zdobywca dwóch przyłożeń; Bajonna w ten sposób zapewniła sobie ostatecznie ligowy byt, a Perpignan straciło szansę na awans na miejsca premiowane awansem do play-off);
  • Lyon OU – Racing 92 20:14 (spora niespodzianka i cios w ambicje paryżan ze strony drużyny, której zwycięstwo dawało zapewnienie sobie ligowego bytu; Racing do końca walczył o zwycięstwo i miał nawet w ostatniej akcji piłkę na 5 m Lyonu, jednak bez skutku);
  • Oyonnax – RC Toulon 17:27 (pewne zwycięstwo tulończycy zawdzięczają przede wszystkim kopom Melvyna Jamineta, który trafił w tym meczu nawet z własnej połowy);
  • ASM Clermont – Castres Olympique 36:20 (dobry koniec sezonu Clermont, które w pierwszej połowie uzyskało przewagę i w drugiej nie musiało się już obawiać zmiany wyniku ze strony gości).

W tabeli na czele bez wielkich roszad. Tuluza i Stade Français są bliskie zapewnienia sobie bezpośredniego awansu do półfinałów. Z kolei Bordeaux i Tulon są praktycznie pewne awansu do ćwierćfinałów. La Rochelle i Racing 92 muszą obawiać się pogoni – tylko punkt do paryżan tracą Pau i Clermont, a i kolejne drużyny jeszcze całkiem swoich szans nie pogrzebały. Na dnie jest już pewne, że w strefie spadkowej pozostaną Montpellier i Oyonnax – i tylko cud pozwoliłby beniaminkowi dogonić Montpellier i zagrać w barażu.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Stade Toulousain2374
2.Stade Français2371
3.Union Bordeaux-Bègles2364
4.RC Toulon2363
5. ↑Stade Rochelais2360
6. ↓Racing 922357
7.Section Paloise2356
8. ↑↑ASM Clermont2356
9.USA Perpignan2354
10. ↓↓Castres Olympique2354
11.Aviron Bayonnais2352
12.Lyon OU2351
13. Montpellier Hérault2340
14. Oyonnax2330

Choć przed ostatnią kolejką Pro D2 znani już byli dwaj półfinaliści oraz trzech spośród czterech ćwierćfinalistów, mieliśmy w ten weekend tam sporo emocji i prawdziwe dramaty. O ostatnie miejsce w play-off walczyły Brive, Nevers i Mont-de-Marsan, przy czym Brive miało nad rywalami jednopunktową przewagę i do zapewnienia sobie awansu bez oglądania się na wyniki rywali potrzebowało zwycięstwa z bonusem. Tymczasem w meczu z walczącym dla odmiany o zapewnienie sobie utrzymania Biarritz długo prowadziło, ale z przewagą tylko jednego przyłożenia. Bonus wywalczyło dopiero w ostatniej akcji meczu, wyrywając w ten sposób awans z rąk Nevers. Bo Nevers na bonus w meczu z Dax zapracowało sobie już wcześniej. Ale i tu było dramatycznie: mimo że na 10 minut przed końcem po drugiej czerwonej kartce Dax zostało na boisku w trzynastkę (zresztą nie pierwszy raz w tym spotkaniu), zdobyło przyłożenie, które odbierało Nevers bonus. Burgundczycy odzyskali go dopiero po kilku długich minutach doliczonego czasu gry i wygrało 35:23, jednak ta wygrana nic nie dała.

Dramatycznie było także w pojedynku trzeciego pretendenta, Mont-de-Marsan, który grał z ostatnim w tabeli Rouen. Mont-de-Marsan po 20 minutach prowadziło 26:3, ale pod koniec pierwszej połowy goście zredukowali stratę dwoma przyłożeniami. Gdy jednak Normandczycy na niemal całą drugą połowę zostali w czternastkę i stracili kolejne przyłożenie, ich los wydawał się przesądzony. Tymczasem mimo osłabienia doprowadzili do remisu 31:31 i w ostatnich minutach cisnęli – wygrana pozwoliłaby im na przedłużenie nadziei na utrzymanie w lidze, a remis niczego nie dawał. Spudłowali jednak najpierw karnego, potem drop-goala, a w doliczonym czasie gry kolejnego karnego. I to tak fatalnie, że Mont-de-Marsan mogło wyprowadzić zabójczą kontrę, która dała tej drużynie wygraną 38:31: https://x.com/i/status/1792242332328141160 (przy tym trzecie przyłożenie w meczu Veresy Ramototabui). Finalnie przegrane były jednak obie drużyny – dla Mont-de-Marsan to zwycięstwo nic nie dało, a z kolei Rouen było o włos od wygranej, która dałaby drużynie co najmniej grę w barażu. Mające bowiem dwa punkty przewagi nad nią Montauban wywalczyło tylko defensywny bonus w meczu przegranym z Aurillac 22:27. A porażka oznacza automatyczny spadek z ligi.

Poza tym pierwsze miejsce potwierdziło zwycięstwem Provence (44:20 nad grającym w osłabieniu przez ponad pół meczu Grenoble, które mimo to awansowało do play-off), z kolei porażkę poniósł wicelider z Vannes (22:27 z Agen, które przełamało złą serię, jednak skończyło sezon na zaledwie 13. miejscu w lidze). Z drużyn z czołówki przegrało także Béziers, grające bez kontuzjowanego Raffaele Stortiego (16:30 z Angoulême, dla którego punktował m.in. Nicolas Martins). W ostatnim meczu Colomiers uległo Valence Romans 14:23 (tu przyłożenie dla przegranych zdobył Rodrigo Marta).

Do półfinałów awansowały Provence i Vannes. W ćwierćfinałach zmierzą się Béziers z Brive oraz Grenoble z Dax. Spada Rouen, natomiast Montauban będzie walczyć o utrzymanie w barażu z drugą drużyną z Nationale. Tym rywalem będzie Narbona, która w finale Nationale przegrała z Niceą 30:39. Dla ekipy z Lazurowego Wybrzeża to historyczny sukces, pozwalający na powrót na drugi poziom ligowy po ćwierć wieku. A udział w nim miał Andrzej Charlat, który zdobył jedno z przyłożeń.

United Rugby Championship

Po przedostatniej rundzie fazy zasadniczej ubyła tylko część niewiadomych – w ostatniej kolejce wciąż będą na szali dwa miejsca premiowane awansem do play-off, a aż cztery drużyny zachowały szansę na pierwsze miejsce w tabeli.

Edinburgh – Munster 26:29. To było spotkanie, którym Edynburg mógł mocno przybliżyć się do awansu do fazy play-off. Ale choć prowadził na początku meczu 6:0, a potem 16:5 (po przyłożeniu zdobytym przez Marka Bennetta w niecodziennych okolicznościach, przy sporej dawce szczęścia), a pod koniec meczu przez 10 minut grał z przewagą jednego gracza – meczu nie wygrał. Trzy przyłożenia zdobyte przez gości z Irlandii pod koniec pierwszej i na początku drugiej połowy to ich wyprowadziły na prowadzenie. Co prawda na kwadrans przed końcem Szkoci doprowadzili do wyrównania, ale kilka minut później Jack Crowley wykorzystał rzut karny i te trzy punkty okazały się decydującymi.

Ulster – Leinster 23:21. W drugich w tym sezonie irlandzkich derbach między Ulsterem i Leinsterem druga niespodzianka – znów zwyciężyła ekipa z Belfastu (poprzednio wygrała jednym punktem, teraz dwoma). Co prawda to Leinster prowadził przez zdecydowaną większość spotkania, zdobył też o jedno przyłożenie więcej od gospodarzy, ale to Ulster wygrał ten mecz, w dużej mierze dzięki skutecznym karnym Johna Cooney’a. Właśnie jeden z nich, na kilkadziesiąt sekund przed upływem regulaminowego czasu gry, wyrwał prowadzenie z rąk dublińczyków i dał zwycięstwo belfastczykom. Warto jednak zwrócić uwagę, że znów w składzie Leinsteru brakło kilku gwiazd, którym dano odpocząć przed finałem Champions Cup.

Poza tym:

  • Zebre Parma – Scarlets 18:32 (nie udało się Włochom odnieść drugiego zwycięstwa w sezonie, choć grali z inną drużyną z najniższych regionów ligowej tabeli);
  • Bulls – Benetton Treviso 56:53 (imponujący mecz Bulls, którzy już po 25 minutach prowadzili 26:0; co prawda potem Włosi zdobyli pięć przyłożeń, ale dokładnie tyle samo zapisali na swoje konto gracze z Pretorii, których gwiazdą był Canan Moodie z hat-trickiem na koncie);
  • Ospreys – Dragons 26:13 (Ospreys prowadzeni przez Dewiego Lake’a – dwa przyłożenia młynarza – podtrzymali nadzieję na awans do play-off po zwycięstwie w walijskich derbach);
  • Lions – Glasgow Warriors 44:21 (kolejna porażka Szkotów w Południowej Afryce; zwycięstwo ekipy z Johannesburga tym bardziej imponujące, że ponad pół meczu grała w osłabieniu, w tym 10 minut w trzynastkę – i mimo jednego zawodnika na boisku mniej zdobyła w ciągu ostatniej półgodziny aż 5 przyłożeń, tracąc tylko jedno);
  • Connacht – Stormers 12:16 (bolesna porażka Irlandczyków, mocno zmniejszająca ich szansę na awans do play-off; spory udział w zwycięstwie kapsztadczyków miał Mannie Libbok, bezlitośnie punktujący z rzutów karnych; ciekawostka: w przedostatnim meczu rundy zasadniczej pierwszy raz w składzie gospodarzy zagrał Argentyńczyk Santiago Cordero, ściągnięty przed sezonem i jeszcze przed pierwszym meczem kontuzjowany);
  • Sharks – Cardiff 14:36 (mecz bez wielkiej wagi, ale mimo to zaskakuje porażka naszpikowanych Springbokami durbańczyków w meczu z gośćmi z dalekiej Walii – ekipa z Cardiff bezlitośnie wykorzystała osłabienie gospodarzy po czerwonej kartce już po 20 minutach gry).

Tym razem porażka Glasgow Warriors kosztowała ich utratę spadek z fotela lidera – i to aż o trzy miejsca. Mimo to Szkoci pewni są gry w ćwierćfinale na własnym boisku – podobnie jak nowy lider, Munster, a także Bulls i Leinster. Poza tym awans do play-off mają już Stormers, a bliski tego jest Ulster. O pozostałe dwa miejsca rywalizuje aż pięć ekip, a w najlepszej pozycji wyjściowej są Benetton (byłoby ciekawie, gdyby do Champions Cup awansowała drużyna włoska, a brakło walijskiej) i Lions.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. ↑↑Munster1763
2. ↑↑Bulls1761
3. ↓Leinster1760
4. ↓↓↓Glasgow Warriors1760
5.Stormers1754
6.Ulster1753
7. ↑Benetton Treviso1749
8. ↑↑Lions1749
9. ↓↓Edinburgh1748
10. ↓Connacht1745
11.Ospreys1745
12. ↑Cardiff1730
13. ↓Sharks1725
14. Scarlets1722
15. Dragons1716
16. Zebre Parma1715

Premiership

Przed ostatnią kolejką rundy zasadniczej Premiership wciąż trzy zespoły miały chrapkę na wyrzucenie Sale Sharks ze strefy premiowanej awansem do play-off – Exeter Chiefs, Bristol Bears i Harlequins. Nikomu jednak się to ostatecznie nie udało.

Bath – Northampton Saints 43:12. W meczu na szczycie emocji było mniej niż można było oczekiwać – Saints pewni już rozgrywania półfinału na własnym boisku, nie wystawili najmocniejszego składu, a Bath prowadzone przez Finna Russella (jeszcze teoretycznie nie do końca pewne awansu) wykorzystało to i wysoko wygrało. Już po kwadransie prowadziło 14 punktami. Pod koniec pierwszej połowy co prawda Saints nieco zmniejszyli stratę, ale początek drugiej połowy był w wykonaniu gospodarzy zabójczy – cztery kolejne przyłożenia rozstrzygnęły sprawę definitywnie.

Saracens – Sale Sharks 10:20. Nieoczekiwana porażka faworyzowanych Saracens na własnym stadionie. Londyńczycy byli jednak pewni udziału w play-off, podczas gdy Sale Sharks potrzebowali wygranej i być może to rozmiar motywacji zadecydował o wyniku spotkania. Zwycięstwo tym cenniejsze, że pierwsze odniesione przez Sharks z tym rywalem na wyjeździe od dwóch dekad. Fatalnie ten mecz skończył się dla obchodzącego urodziny Manu Tuilagiego – opuścił boisko z powodu kontuzji już po kwadransie gry i prawdopodobnie to był jego ostatni mecz w barwach drużyny spod Manchesteru.

Poza tym:

  • Harlequins – Bristol Bears 28:53 (obie drużyny liczyły na porażki Sale Sharks i Exeter Chiefs i wskoczenie na czwarte miejsce w stawce; spotkanie bardzo długo było wyrównane, jeszcze na pół godziny przed końcem Quins prowadzili dwoma punktami, i dopiero w ostatniej jego fazie Bears przesądzili o zwycięstwie trzema przyłożeniami bez odpowiedzi rywali);
  • Gloucester – Newcastle Falcons 54:14 (mecz dwóch ekip skazanych na dwa ostatnie miejsca i do pewnego stopnia rehabilitacja Gloucesteru za doznany przed tygodniem pogrom; dla Falcons porażka oznacza, że kończą sezon z tragicznym bilansem 0:18);
  • Leicester Tigers – Exeter Chiefs 40:22 (Chiefs mogli jeszcze marzyć o awansie i mecz zaczęli od przyłożenia w wykonaniu Immanuela Feyi-Waboso – kolejne trzy padły jednak łupem Tigers, którzy walczyli już tylko o pietruszkę; pomogły im na pewno kłopoty z dyscypliną exeterczyków, którzy zebrali trzy żółte kartki, choć sami też nie byli bez winy – kilkanaście minut przed końcem czerwoną kartką zakończył swój ostatni mecz w barwach Tigers Jasper Wiese, zresztą w wyniku wyjątkowo głupiego zachowania: https://x.com/i/status/1791901027446264317).

Skład pierwszej czwórki pozostał bez zmian, choć Saracens stracili atut własnego boiska w półfinale. Skład półfinałów: Northampton Saints – Saracens i Bath – Sale Sharks.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1. Northampton Saints1860
2. ↑Bath1860
3. ↑Sale Sharks1856
4. ↓↓Saracens1856
5. ↑↑Bristol Bears1854
6.Harlequins1851
7. ↓↓Exeter Chiefs1850
8.Leicester Tigers1845
9. Gloucester1832
10. Newcastle Falcons185

W przedostatniej kolejce Championship porażki poniosły dwie drużyny z czoła tabeli, jednak w niczym nie zmieniło to klasyfikacji – nadal na czele są Ealing Trailfinders (mimo przegranej z Doncaster Knights 12:20), a na drugim miejscu Coventry (mimo porażki z Cornish Pirates 12:22). Zwłaszcza ta ostatnia przegrana jest istotna – Coventry za tydzień już nie zagra (liga ma nieparzystą liczbę drużyn, więc co tydzień ktoś pauzuje), a Kornwalijczycy tracą do wicelidera tylko trzy punkty. Ealing natomiast na pierwszym miejscu już niezagrożone.

Super Rugby Pacific

Coraz bliżej ostatecznych rozstrzygnięć na antypodach – rozegrano trzynastą kolejkę gier, co oznacza, że do końca rundy zasadniczej pozostają już tylko dwie.

Brumbies – Crusaders 31:24. Kolejna australijska drużyna zaliczyła historyczną wygraną nad Crusaders – pierwszą od piętnastu lat, na dodatek bardzo mocno redukującą szanse ekipy z Christchurch na awans do play-off. Było to zresztą spotkanie rozstrzygnięte w niecodziennych okolicznościach. Brumbies szybko wyszli na 12-punktowe prowadzenie i Crusaders musieli odrabiać straty. Udało się im to dzięki 10 punktom zdobytym w ostatnich 10 minutach – na tablicy wyników pojawił się remis 24:24. W ostatniej akcji meczu Noah Lolesio mógł przesądzić o wygranej Australijczyków rzutem karnym. Trafił w słupek, ale jeden z jego kolegów był bliski przejęcia piłki w polu punktowym rywali. W tej sytuacji Quinten Strange wybił piłkę ręką za boisko, co spowodowało przyznaniem przez sędziego karnego przyłożenia gospodarzom: https://twitter.com/i/status/1791736221279920407. Dodajmy, zwycięskiego karnego przyłożenia. Można się zastanawiać, czy akurat ta sytuacja była warta karnego przyłożenia, jednak stanowi doskonałe podsumowanie sezonu Crusaders.

Blues – Highlanders 47:13. W nowozelandzkich derbach zdecydowane zwycięstwo aucklandczyków, w którym sporą rolę odegrał reprezentant kraju Caleb Clarke. W pierwszej połowie mieliśmy jeszcze wymianę ciosów: na przyłożenie gospodarzy goście odpowiedzieli tym samym, a po kolejnym zaliczyli dwa karne redukując stratę do jednego oczka. Do przerwy Blues prowadzili tylko 21:13. Jednak wynik drugiej połowy był zdecydowanie na korzyść gospodarzy – zaliczyli cztery przyłożenia, bez żadnej odpowiedzi gości.

Poza tym:

  • Hurricanes – Moana Pasifika 32:24 (grający w mocno rezerwowym składzie Hurricanes już po 25 minutach prowadzili 19:0, ale przez kolejne 25 minut pozwolili wyspiarzom zredukować stratę do zaledwie dwóch oczek; ostatecznie jednak wygrali);
  • Rebels – Chiefs 23:26 (walczący poza boiskiem o przetrwanie gospodarze znakomicie zagrali z Chiefs i bliscy byli sprawienia niespodzianki – w pierwszej połowie dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, na pięć minut przed końcem doprowadzili do remisu, ale ostatecznie szalę zwycięstwa przechylił na korzyść gości Damian McKenzie, który w sumie zdobył w tym spotkaniu 16 punktów);
  • Fijian Drua – Reds 28:19 (Reds pogrążył ich własny zawodnik – Suilasi Vunivalu; na początku meczu podłożył nogę rywalowi, co zaowocowało żółtą kartką i karnym przyłożeniem, a potem kolejnym straconym w osłabieniu, a na początku drugiej połowy przewinił identycznie i zobaczył czerwoną kartkę, utrudniając swojej drużynie pogoń za uciekającym wynikiem);
  • Western Force – Waratahs 27:7 (spotkanie dwóch drużyn z końcówki tabeli; zwycięstwo drużyny z Perth pogrąża Waratahs na ostatnim miejscu, natomiast gospodarzom pozwala nadal myśleć o awansie do strefy play-off; 17 punktów Bena Donaldsona).

Cztery drużyny pewne są już tego, że w ćwierćfinałach zagrają na swoich boiskach: Blues, Hurricanes, Brumbies i Chiefs. Pewni awansu do play-off są też już Reds, a bliscy Rebels.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Blues1250
2.Hurricanes1247
3. Brumbies1243
4.Chiefs1242
5.Reds1231
6.Rebels1226
7.Highlanders1223
8.Fijian Drua1221
9.Western Force1219
10. ↑Crusaders1215
11. ↓Moana Pasifika1214
12.Waratahs1212

Z kraju

W Biesalu rozegrano turniej o Puchar Polski w Rugby 7 panów. Zdobywcą tego trofeum został wciąż jeszcze aktualny mistrz Polski w tej odmianie rugby, Tytan Gniezno. Srebro przydało zwycięzcom Polskiej Ligi Rugby 7, RC Koszalin, a brąz drużynie Politechniki Gdańskiej Ogniwa Sopot.

W centralnej lidze kadetów faza play-off rozpoczęła się meczami barażowymi (ćwierćfinałowymi). W nich Budowlani Łódź pokonali Budowlanych Lublin 28:21, a Orkan Sochaczew wygrał z Juvenią Kraków 62:13. Turniej finałowy za dwa tygodnie w Sopocie, a w parach półfinałowych zobaczymy Ogniwo z Orkanem oraz Lechię z Budowlanymi Łódź.

Najważniejsza pozaboiskowa wiadomość, to niepotwierdzona jeszcze informacja o wyborze nowego trenera reprezentacji Polski seniorów. Adam Mauks na łamach portalu zawszepomorze.pl podał, że zostanie nim niedawny reprezentant kraju, wieloletni kapitan kadry, Kamil Bobryk, a jego asystentem będzie Tomasz Stępień. PZR jeszcze nie potwierdził, ale gdyby tak było faktycznie, rywalizację wygrałby jedyny trener z Polski stający do konkursu.

Ze świata

Kolejne dwa spotkania odbyły się w kobiecym Pacific Four Series, a w nich dwie niespodzianki. W piątek nieoczekiwanie Stany Zjednoczone pokonały w Melbourne Australię 32:25. Amerykanki zaimponowały, odrabiając w drugiej połowie 12-punktową stratę, a w ostatniej akcji powstrzymując gospodynie przed przyłożeniem tuż przed linią bramkową. A w sobotę prawdziwa sensacja: w Christchurch mistrzynie świata z Nowej Zelandii przegrały z Kanadyjkami 19:22. Co prawda gospodynie prowadziły już 14:3, a pod koniec meczu bardzo mocno docisnęły ekipę z Ameryki Północnej, ale zwycięstwo przypadło udziale Kanadyjkom. Historyczne, bo pierwsze w historii pojedynków tych ekip (było ich dotąd 17) i na dodatek dające Kanadzie wygraną w całym turnieju z kompletem zwycięstw. Pozostały do rozegrania mecz Australii z Nową Zelandią będzie starciem już tylko o drugą lokatę. Piękny wynik Kanadyjek, które rugbowym kibicom w swoim kraju rekompensują problemy męskiej reprezentacji.

Rozegrano dwa mecze międzynarodowe męskiej pod egidą Rugby America North na Antylach. Jamajka pokonała Bermudy 19:14 (na początku drugiej połowy prowadziła 19:0, ale goście odrobili sporą część strat i do końca meczu walczyli o zwycięstwo). Drugi pojedynek był znacznie bardziej jednostronny – Barbados pokonał St. Vincent i Grenadyny aż 80:0.

W Japan Rugby League One rozegrano półfinały oraz mecze o utrzymanie w najwyższej dywizji. W półfinałach wygrywały drużyny wyżej notowane po fazie zasadniczej. W pierwszym niepokonani przez cały sezon Saitama Wild Knights w obecności ponad 15 tys. widzów wygrali z Yokohama Eagles 20:17. Już po 10 minutach mieli na koncie dwa przyłożenia, w tym jedno po takiej świetnej akcji Mariki Koroibetego: https://twitter.com/i/status/1791809086213804468. Drugim finalistą będą Brave Lupus, którzy w derbach stolicy pokonali Tokyo Sungoliath 28:20 (tu widzów było jeszcze więcej, ponad 17 tys.). Ekipa Richiego Mo’ungi (8 punktów tym razem) zagra w finale po ośmiu latach przerwy.

W meczach o utrzymanie dwa zwycięstwa ekip broniących się przed spadkiem i tylko jedna wygrana ekipy z drugiego poziomu ligowego. Z pierwszoligowców wygrywały Mie Heat i Black Rams Tokyo – ta pierwsza ekipa pokonała Shuttles Aichi 57:39 w dużej mierze dzięki Pablu Materze (4 przyłożenia), druga natomiast wygrała z Green Rockets Tokatsu 40:21. Wypracowały przy tym sporą zaliczkę przed rewanżami. Nadzieją na zmianę pozostają Uruyasu D-Rocks, którzy wygrali z Hanazono Liners 21:12.

W Major League Rugby wygrywały drużyny prowadzące w swoich konferencjach, obie jednak po zaciętych pojedynkach i zaledwie jednopunktowymi różnicami. Liderujący na zachodzie Houston SaberCats pokonali drugą drużynę wschodu, Chicago Hounds, 23:22, natomiast prowadzący na wschodzie New England Free Jacks wygrali z mającą wielkie aspiracje drużyną San Diego Legion 24:23 – pod koniec Free Jacks grali w podwójnym osłabieniu, w ostatniej akcji Legion zdobył przyłożenie, ale brakło skutecznego podwyższenia. Poza tym w ciekawym pojedynku na zachodzie Dallas Jackals pokonali Seattle Seawolves 14:7, a na wschodzie potknięcie Hounds wykorzystało do wskoczenia na drugie miejsce NOLA Gold po zwycięstwie nad Utah Warriors 21:14.

W Super Rugby Americas odbyła się przedostatnia kolejka fazy zasadniczej. Zaczęły ją od zwycięstw dwie przewodzące stawce ekipy argentyńskiej: Pampas pokonali Peñarol 63:25, a Dogos wygrali z Selknamem 33:24. Ta druga porażka oznaczała przekreślenie szans na play-off chilijskiej drużyny, wypełnionej reprezentantami kraju, i zapewniła spokojny sen Peñarolowi. Ostatni już swój mecz w fazie ligowej rozegrało paragwajskie Yacare, które dzięki wygranej nad American Raptors 20:10 umocniło się na trzecim miejscu. Skład półfinałów: Dogos – Peñarol oraz Pampas – Yacare.

W finale hiszpańskiej División de Honor zagrają te same dwie drużyny, które mierzyły się w nim przed rokiem. Obie były gospodarzami i faworytami półfinałów i swoje zadanie wykonały. Obrońcy mistrzowskiego tytułu z Valladolid, VRAC, pokonali Ciencias Sevilla 14:10 (choć po półgodzinie zanosiło się na sensację), a wicemistrzowie, Burgos, wygrali z inną drużyną z Valladolid, El Salvadorem, 16:12.

W finale portugalskiej Divisão de Honra zmierzyły się dwie drużyny stołeczne. Wygrało Belenenses, które pokonało Agronomię 19:18, sięgając po dziewiąty tytuł mistrzowski w historii (poprzedni zdobyło przed dwoma laty). W meczu padło tylko jedno przyłożenie, a Belenenses zwycięstwo zapewniło sobie dopiero w 87. minucie meczu rzutem karnym wykonanym przez niemal nieomylnego w tym meczu João Freudenthala.

W piątej kolejce rumuńskiej Liga de Rugby zwycięstwa trójki przewodzącej stawce: Timișoara zwyciężyła Rapid Bukareszt 37:14, Știința Baia Mare wygrała ze Steauą Bukareszt 25:9, a Dinamo Bukareszt pokonało Universitateę Kluż 63:17. Między czołową trójką nadal jednopunktowe różnice, a na czele są dwie drużyny z zachodu kraju.

W Walii poznaliśmy szczegóły i nazwę nowych, półzawodowych rozgrywek, które zastąpią Premiership na szczycie ligowej hierarchii. Nazwę imponującą – Super Rugbi Cymru (nie to, co dotąd używane Elite Domestic Championship). Rywalizacja będzie toczyć się w trzech blokach: we wrześniu i październiku, grudniu i styczniu oraz kwietniu i maju. Pozostawiono luki na okresy testów międzynarodowych, kiedy będą odbywać się dodatkowe rozgrywki o puchar ligowy). Aż osiem z dziesięciu drużyn ma awansować do fazy play-off (przy czym dwie ostatnie – na podstawie dwóch półfinałów dla drużyn z miejsc 7–10). Ma też pojawić się trofeum wzorowane na nowozelandzkim Ranfurly Shield – SRC Challanger Shield, przekazywane z meczu na mecz między drużynami ligowymi, przy czym ustalono, że na starcie rozgrywek będą go bronić mistrzowie kraju, Llandovery. W okienkach międzynarodowych drużyny mają toczyć dodatkową rywalizację o puchar rozgrywek. WRU ma zapewnić finansowanie każdego klubu kwotą 105 tys. funtów rocznie, przy salary cap wynoszącym 150 tys. funtów.

Z rynku transferowego:

  • były kapitan All Blacks, Sam Cane, nie wróci z Japonii do Nowej Zelandii – uzyskał zwolnienie z ostatniego roku kontraktu z rodzimą federacją i przedłużył o trzy lata umowę z Tokyo Sungoliath;
  • bracia Vunipola opuszczą Saracens – obaj zapewne będa grać we Francji (to kolejni reprezentanci Anglii, którzy znikają z radaru Steve’a Borthwicka);
  • reprezentant Samoa Titi Lamositele przejdzie w przerwie między sezonami z Montpellier do Harlequins;
  • zakończenie kariery ogłosił reprezentant Szkocji, obecnie występujący w Saracens, Sean Maitland.

W wieku 80 lat zmarł Sid Going, kilkudziesięciokrotny reprezentant Nowej Zelandii w końcu lat 60. i w latach 70. Z kolei w Irlandii odszedł 88-letni Tony O’Reilly, reprezentant kraju na przełomie lat 50. i 60., będący do dzisiaj rekordzistą British & Irish Lions w liczbie zdobytych przyłożeń (38 podczas dwóch wypraw, w 1955 i 1959). Po zakończeniu kariery prowadził międzynarodową firmę działającą na rynku prasy (INM).

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia.

Francja:

  • Andrzej Charlat (Stade Niçois, Nationale): zagrał cały mecz w półfinale ligi przeciwko Suresnes, wygrany 35:13;
  • Aleksander Nowicki (AS Monaco, Fédérale 2): w pierwszym spotkaniu dwumeczu w ramach 1/16 finału przeciwko St. Priest, przegranym 6:14, zagrał całe spotkanie.

Szkocja:

  • Zenon Szwagrzak (Southern Knights, Super Series Sprint): zaczął na ławce rezerwowych mecz z Watsonians, przegrany 14:24. Knights zajmują piąte miejsce w lidze;
  • Max Loboda (Boroughmuir Bears, Super Series Sprint): zagrał cały mecz z Ayrshire Bulls, przegrany 7:45. Bears spadli na szóste miejsce w tabeli;
  • Ronan Seydak (Heriot’s RC, Super Series Sprint): zagrał godzinę w meczu z Edynburgiem A, przegranym 38:40. Mimo to jego drużyna awansowała o oczko wyżej w tabeli, na trzecie miejsce.

Szwajcaria:

  • Kacper Ławski (RC Yverdon, LNA): wyszedł w podstawowym składzie na mecz z Avusy, wygrany 92:5. Yverdon pozostaje liderem ligi.

Zapowiedzi

Za tydzień w kraju pierwsze turnieje eliminacyjne mistrzostw Polski seniorów w rugby 7. Ponadto gra młodzież: medale będą rozdawane w juniorskich piętnastkach, odbędzie się też turniej siódemek kadetek.

Na świecie główne wydarzenie to finały europejskich pucharów – uwagę przyciąga zwłaszcza starcie potęg w Champions Cup.

Poza tym między innymi:

  • ostatni mecz w ramach Pacific Nations Cup;
  • startują kobiece mistrzostw Azji i Oceanii;
  • czternasta (przedostatnia) kolejka Super Rugby Pacific z czterema meczami derbowymi (w tym klasykiem Crusaders – Blues);
  • finał Japan Rugby League One;
  • ćwierćfinały Pro D2;
  • ostatnia kolejka angielskiej Championship;
  • finał Rugby Europe Conference pomiędzy Luksemburgiem i Mołdawią;
  • finały lig włoskiej, hiszpańskiej, holenderskiej, belgijskiej.

1 komentarz do “Wciąż w grze o SVNS”

Dodaj komentarz