Za Polakami drugi krok na drodze powrotu do REC. Był trudniejszy niż ten pierwszy, trochę szczęśliwy, a zostało jeszcze osiem. Gorzej powiodło się młodzieżówce, która miała dobre momenty, ale zajęła w mistrzostwach Europy ostatnie miejsce. Na świecie kończyło się okienko testowe, ale wyniki z boisk zostały przyćmione przez przyznane przez World Rugby nagrody dla najlepszych rugbystów świata.
Reprezentacja Polski/Rugby Europe International Championships
Głównym punktem rugbowego tygodnia dla polskich kibiców był drugi mecz naszej reprezentacji w tegorocznym Rugby Europe Trophy – tym razem na praskiej Markecie przeciwko Czechom. To miał być dużo trudniejszy test niż ten sprzed tygodnia przeciwko Litwie. Polacy przystąpili do niego wzmocnieni m.in. drugim graczem z zagranicy, Quentinem Cieslinskim, a w składzie znalazł się nieoczekiwany debiutant – na ławce rezerwowych zasiadł młody gracz Juvenii, Radion Jaworszczuk. Niestety, zapewne większość kibiców rugby w naszym kraju tego spotkania nie zobaczyła. Tydzień temu wkurzaliśmy się na brak transmisji w telewizji, tym razem wkurzaliśmy się na brak transmisji w ogóle. Zawiodło Rugby Europe lub czescy gospodarze, a jedynym rozwiązaniem było korzystanie z VPN, aby móc zobaczyć mecz na stronie internetowej czeskiej telewizji.
Mecz okazał się na szczęście zwycięski, choć ani piękny, ani wybitny… Zaczęło się od karnego już w pierwszej akcji wykorzystanego przez Wojciecha Piotrowicza. Wydawało się, że pójdziemy za ciosem, ale Kacper Wróbel został powstrzymany, a chwilę potem Quentin Cieslinski bardzo spóźnioną szarżą zmarnował przejęcie na połowie boiska. Po karnym Czesi zaatakowali, a efektem było przyłożenie na skrzydle efektownie grającego Tristana Horaka. W kolejnych minutach nasi zawodnicy kilkakrotnie powtarzali ten sam scenariusz: po kopie Czechów próbowali wyjść ręką z własnej połowy i docierali do środka boiska, gdzie powstrzymywała ich czeska obrona. Gospodarze po karnym powiększyli swoje prowadzenie do stanu 8:3, ale w końcu Polacy przebili się pod ich pole punktowe, i choć do przyłożenia zabrakło naprawdę niewiele, zmniejszyli stratę kopem Piotrowicza z karnego. A po kolejnej fazie gry w środkowej części boiska Piotrowicz wyprowadził naszą drużynę na prowadzenie 9:8. Tym wynikiem skończyła się pierwsza połowa, a prowadzenie zawdzięczaliśmy w dużej mierze problemom gospodarzy z dyscypliną – darowali naszym zawodnikom aż 8 karnych, a Piotrowicz trafił trzy z czterech kopów. Niestety, już w pierwszej połowie z kontuzjami straciliśmy Jakuba Małeckiego i Michała Mirosza.
Po przerwie od energicznych ataków zaczęli Czesi, ale zostali powstrzymani, ładnie szarpnął Patryk Reksulak, a Piotrowicz kopnął karnego z 45 m korzystając z korzystnego wiatru. Chwilę potem Czesi zaliczyli dziesiątego karnego w tym meczu, łapiąc przy okazji żółtą kartkę, a choć okazję po ładnym ataku Reksulaka zmarnowaliśmy, Piotrowicz znowu kopnął dalekiego karnego i było 15:8. I ten wynik nie zmieniał się przez kolejne pół godziny. Obie drużyny były bliskie przyłożeń (nasza po świetnym przekopie Piotrowicza na skrzydło do Łukasza Kornecia, który jednak nie opanował piłki tuż przed polem punktowym), Polacy powoli zdobywali przewagę w młynie, ale na kwadrans przed końcem żółtą kartkę zobaczył Jonathan O’Neill. Co prawda grając w osłabieniu to my mieliśmy pierwszą szansę po niedolocie Piotrowicza z karnego z własnej połowy i fatalnej próbie skontrolowania piłki przez obrońcę, ale nie wykorzystaliśmy jej, podobnie jak i jedynego wygranego w tym meczu autu rywali. Tymczasem gdy na zegarze transmisyjnym zbliżała się 80. minuta to Czesi ładnie i szybko zaatakowali, znaleźli wolne miejsce na lewym skrzydle i wyrównali. Został na szczęście czas na jeszcze jedną akcję – szarpnął O’Neill, potem Wróbel, wreszcie Piotrowicz kopnął na prawe skrzydło, gdzie po szczęśliwym odbiciu piłki Sirocki przyłożył. Piotrowicz podwyższył (zebrał w sumie 17 punktów w meczu) i wygraliśmy 22:15.
Nie był to piękny mecz, a chyba ciut więcej ładnego rugby pokazali nasi rywale. Jednak koniec końców liczy się się zwycięstwo i to odniesione na wyjeździe nad jednym z dwóch najgroźniejszych rywali. Choć pewnie bylibyśmy zdrowsi bez tego dreszczowca w końcówce.
W drugim sobotnim meczu na naszym poziomie Chorwacja mierzyła się z Litwinami. Początek meczu należał do gości – co prawda prowadzenie zdobyte po karnym stracili, ale już wkrótce prowadzili 15:5. Gospodarze jeszcze w pierwszej połowie doprowadzili do remisu 15:15, ale po przerwie znowu to Litwini zdobyli trzypunktową przewagę. Ta nie wystarczyła – w ciągu 20 minut ze stanu 15:18 zrobiło się 32:18 i trzecie przyłożenie naszych sąsiadów w ostatniej akcji meczu na nic się nie zdało (wobec braku skutecznego podwyższenia nie sięgnęli nawet po bonus defensywny) – Chorwacja wygrała 32:23.
W tabeli bez wielkich zmian. Druga wygrana Polaków pozwoliła im umocnić się na drugim miejscu (i zmniejszyć dystans do prowadzących Szwedów do czterech oczek), ale dzięki bonusowi defensywnemu Czesi tracą do nas tylko trzy punkty. Wygrana Chorwatów nie pozwoliła im prześcignąć Litwinów w tabeli, ale awansowali z ostatniego na przedostatnie miejsce.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Szwecja | 3 | 13 |
2. | Polska | 2 | 9 |
3. | Czechy | 3 | 6 |
4. | Litwa | 4 | 5 |
5. ↑ | Chorwacja | 3 | 4 |
6. ↓ | Luksemburg | 1 | 0 |
Mecze towarzyskie
W ten weekend niemal zakończyło się jesienne okienko testowe. Większość spotkań miała zdecydowanych faworytów i oni nie zawiedli. Ciekawie było za to w starciach między drużynami z drugiego poziomu światowego rugby.
Francja – Argentyna 37:23. Już w piątek mieliśmy chyba najciekawsze starcie weekendu. W składzie Francuzów najwięcej uwagi przykuwało zastąpienie Grégory’ego Alldritta przez Charlesa Ollivona, ponowne obsadzenie Thomasa Ramosa na pozycji dziesiątki i debiut z ławki Marko Gazzottiego. Z kolei Felipe Contemponi wzmocnił ławkę rezerwowych – pojawili się na niej Marcus Kremer i Mateo Carreras, którzy dotąd w jesiennych testach nie grali. Goście zaczęli od żółtej kartki swojego kapitana i utraty przyłożenia. Co prawda karne Tomása Albornoza pozwalały im trzymać dystans przez pierwsze pół godziny (po upływie tego czasu było tylko 13:9), w ostatnich minutach pierwszej połowy Francuzi odjechali z wynikiem – dzięki 17 punktom (w tym karnemu przyłożeniu po błyskawicznej akcji: https://x.com/i/status/1860078020201185302) prowadzili do przerwy 21 oczkami. Po przerwie Argentyńczycy mieli więcej z gry, ale gdy zmniejszyli stratę, Francuzi zaraz odpowiedzieli (kolejna świetna akcja Louisa Bielle’a-Biarrey’a: https://x.com/i/status/1860076333063373307), a gdy pod koniec meczu goście ponownie zdobyli siedem punktów, mimo przewagi w posiadaniu nie poszli za ciosem, a nawet o mało co ponownie nie stracili przyłożenia. Pewna, zasłużona wygrana Francuzów, niepokonanych w tym okienku jako jedyna drużyna z Europy.
Irlandia – Fidżi 52:17. Gospodarze postawili w dużej mierze na młodość – w wyjściowym składzie pojawił się łącznik ataku Sam Predergast (pierwszy raz z wyjściowej piętnastce) i dwóch debiutantów, Gus McCarthy i Cormac Izuchukwu. Fidżyjczycy nadal grali bez zawieszonego Semiego Radradry, ale i tak z plejadą gwiazd z europejskich klubów. Na Irlandczyków one nie wystarczyły. Młody Prendergast zaliczył co prawda żółtą kartkę na początku spotkania (i mógł mówić o szczęściu, że była tylko żółta), ale skutecznie kopał podwyższenia i prezentował świetne kopy w grze, a jego drużyna po czterech przyłożeniach wygrała pierwszą połowę 28:3 (pierwsze z nich zapisał na swoje konto Caelan Doris, potem dorzucił asystę). Po przerwie piąte przyłożenie Irlandczyków było kropką nad i. Choć w ostatniej półgodzinie Fidzyjczycy dwukrotnie przyłożyli, gospodarze odpowiedzieli trzema swoimi przyłożeniami i nie pozostawili żadnych złudzeń, kto jest lepszy na boisku.
Walia – Południowa Afryka 12:45. Trudno było liczyć na przełamani Walijczyków w meczu z mistrzami świata i jeśli ktoś miał jakieś złudzenia, to szybko został z nich odarty. Goście z trzech nominowanych do nagrody najlepszego gracza na świecie reprezentantów, tylko dwóch mieli w podstawowym składzie (Cheslyn Kolbe i początkowo mający zacząć mecz na ławce Eben Etzebeth). Zwracali uwagę bracia Hendrikse na pozycjach łączników, a także debiut z ławki Camerona Hanekoma. Z kolei u gospodarzy znowu Warren Gatland mocno namieszał w składzie (powodem po części kolejne kontuzje, m.in. Adama Bearda) i dał szansę debiutu (z ławki) Freddiemu Thomasowi. Już po 10 minutach było 0:12 (dwa przyłożenia wspieraczy), a pod koniec pierwszej połowy 0:26 (a Springboks mieli na koncie cztery przyłożenia). Walijczycy zdobyli co prawda przyłożenie w ostatniej akcji przed przerwą, ale po przerwie znowu długo punktowali wyłącznie goście. Dorzucili trzy kolejne przyłożenia (w tym jedno Jordana Hendrikse, który uzbierał w sumie 15 punktów). Walijczycy zaś odpowiedzieli tylko jednym przyłożeniem i ponownie dopiero w doliczonym czasie gry. Przegrali dwunasty raz z rzędu i w najbliższych tygodniach będą ważyć się losy Warrena Gatlanda.
Włochy – Nowa Zelandia 11:29. To było pożegnanie z międzynarodowym rugby dwóch gwiazd All Blacks – byłego kapitana drużyny Sama Cane’a i TJ’a Perenary (który mecz zaczął na ławce). Włosi z kolei mieli na boisku wracającego do składu Ange Capuozzo. To gospodarze zaczęli od prowadzenia po karnych Paolo Garbisiego – najpierw 3:0, a potem 6:3. Włosi znakomicie postawili się znacznie wyżej notowanym rywalom, jednak mieli problemy w młynach, po których All Blacks zyskiwali karne. Gdy wydawało się, że wyrównana walka będzie trwała (żółtą kartkę zobaczył Scott Barrett), to w okresie gry w osłabieniu to goście zdobyli pierwsze przyłożenie. Na koniec pierwszej połowy dorzucili drugie i prowadzili 19:6. Druga połowa znowu zaczęła się od okresu przewagi Włochów, którzy tym razem nie zdobyli żadnych punktów (mimo kolejnej żółtej kartki rywali). Przeciwnie, gdy na kwadrans przed końcem sami zostali w czternastkę, All Blacks wykorzystali to do podwyższenia prowadzenia, ostatecznie rozstrzygając spotkanie. Przyłożenie, które zdobył Tommaso Mennoncello w końcówce, było dla Włochów skromnym pocieszeniem po całkiem niezłym spotkaniu.
Szkocja – Australia 27:13. Nie udało się Australijczykom zaliczyć trzeciego zwycięstwa w trzecim meczu w Europie. Goście z południa zagrali bez zawieszonego Samu Kereviego (co otwarło drogę do składu Josephowi Sua’ali’iemu, który jednak po 30 minutach zszedł z boiska z kontuzją). Zmian u nich zresztą było więcej, m.in. na skrzydle zamiast Maxa Jorgensena zobaczyliśmy debiutującego Harry’ego Pottera. Natomiast gospodarze wystąpili w niemal tym samym składzie, który tydzień wcześniej walczył przeciwko Springbokom. Pierwsze punkty z karnego poszły na konto gości, ale po 20 minutach gry Szkoci zdobyli przyłożenie, dzięki któremu wyszli na prowadzenie i zostali na nim do końca meczu. Gospodarze imponowali obroną, a sami unikali błędów. W drugiej połowie znowu długo jedynym dorobkiem Wallabies były trzy punkty z karnego Noaha Lolesio, tymczasem Szkoci zdobyli trzy przyłożenia wychodząc na 10 minut przed końcem na prowadzenie 27:6. Dopiero wtedy debiutant, Potter, zaliczył honorową piątkę dla gości.
Anglia – Japonia 59:14. Najbardziej jednostronny z wszystkich testowych pojedynków ostatniego weekendu. Steve Borthwick dokonał tylko dwóch zmian w wyjściowej piętnastce, stawiając na sprawdzoną ekipę (choć z debiutantem na ławce – Asherem Opoku-Fordjourem), która nie dała rywalom z Azji żadnych szans. Co prawda to Japończycy mieli szansę na pierwsze punkty, ale młody Naoto Saitō spudłował, a potem zaczęli punktować gospodarze. Po pół godzinie było 28:0 i dopiero wtedy grający na co dzień w Tuluzie Saitō zdobył pierwsze przyłożenie dla gości (i chyba najładniejsze w meczu). To jednak Anglików nie zatrzymało, zdobywali kolejne przyłożenia, zatrzymując się na dziewięciu, podczas gdy Japończycy odpowiedzieli tylko raz w drugiej połowie – tym razem na pole punktowe przedarł się doświadczony Kazuki Himeno. Dublety przyłożeń Jamiego George’a (w pierwszej połowie) i Luke’a Cowana-Dickiego (po przerwie), a także 14 punktów z podwyższeń Marcusa Smitha. A zwycięstwo oznacza dla Anglików przerwanie serii porażek, w której dociągnęli już do pięciu.
Poza tym:
- Hiszpania – Stany Zjednoczone 23:26 (po 20 minutach było 10:0, ale Amerykanie nie dopuścili do niespodzianki – stratę odrobili, potem zyskali nawet 13-punktową przewagę i dwa przyłożenia Hiszpanów w końcówce nie wystarczyły – zabrakło skutecznych podwyższeń; emocji było jednak sporo i w sumie obie drużyny mogą być zadowolone – Hiszpanie byli blisko niespodzianki z rywalem, z którym jeszcze niedawno wysoko przegrywali, a Amerykanie zaliczyli trzecią wygraną w tym okienku testowym);
- Rumunia – Urugwaj 21:23 (to był ostatni mecz 86-krotnego reprezentanta Urugwaju Gastóna Mieresa i właśnie on zdobył pierwsze przyłożenie dla swojej drużyny, po którym prowadziła 10:0; Rumuni w pierwszej połowie wyrównali, a w drugiej nawet wyszli na jednopunktowe prowadzenie, ale pod koniec meczu podarowali gościom karnego, który rozstrzygnął losy spotkania);
- Szkocja A – Chile 19:17 (dwa lata temu Szkocja A w Santiago wygrała 40 punktami, więc choć teraz również zwyciężyła, Chile pokazało progres; goście z Ameryki dwukrotnie nawet w tym meczu prowadzili; niestety, stracili kontuzjowanego kapitana Selknamu, Clemente Saavedrę);
- Gruzja – Tonga 22:7 (pierwsza połowa beznadziejna w wykonaniu obu drużyn i do przerwy było 0:0; po przerwie Gruzini zdobyli trzy przyłożenia, m.in. po takim 80-metrowym rajdzie Akakiego Tabucadze: https://x.com/i/status/1860720849902321962, i dopiero na sam koniec meczu Tongijczycy zaliczyli honorowe punkty).
Top 14
Mimo okienka międzynarodowego drużyny Top 14 wróciły do gry – rozegrano tu dziesiątą kolejkę spotkań, a głównym punktem jej programu były derby Paryża.
RC Vannes – Union Bordeaux-Bègles 29:37. Zanim jednak do nich doszło obejrzeliśmy sześć innych meczów, w tym starcie beniaminka z wicemistrzem ligi. Na boisku pojawił się w barwach Bordeaux Mathieu Jalibert, który w niesławie odszedł z kadry rozczarowany proponowaną mu rolą rezerwowego w meczu z All Blacks – los go pokarał, bo po zaledwie 10 minutach gry zszedł z boiska z kontuzją. A tymczasem Vannes punktowało raz za razem i po półgodzinie gry prowadziło 29:0. Wydawało się, że jesteśmy o krok od sensacji, ale droga z nieba do piekła jest niezwykle krótka – ekipa z Bordeaux na sam koniec pierwszej połowy zmniejszyła stratę przyłożeniem, a w ciągu 25 minut gry po przerwie dorzuciła kolejne cztery (z czego ostatnie podczas 10 minut gry w podwójnej przewadze) i wyszła na prowadzenie. W ostatnim kwadransie wykorzystała jeszcze dwa karne i dopełniła niesamowitego powrotu, na dodatek odbierając Bretończykom bonus defensywny.
Stade Français – Racing 92 40:24. A paryskie derby miały nieoczekiwanie jednostronny przebieg – i to na korzyść drużyny, która przystępowała do nich jako przedostatnia ekipa ligowej tabeli. Stade Français wyszło na prowadzenie już w siódmej minucie meczu i choć na kolejne przyłożenie czekało pół godziny, potem posypały się jedno za drugim. W ciągu paru minut na końcu pierwszej połowy zaliczyli aż trzy, a po godzinie gry prowadzili 40:3. Zanosiło się na prawdziwy pogrom, ale w końcówce gracze Racingu wreszcie zaczęli odpowiadać – w ostatnim kwadransie zdobyli trzy przyłożenia (ostatnie w okresie gry w przewadze po czerwonej kartce jednego z gospodarzy) i niewiele brakło, aby przynajmniej odebrali ofensywny bonus swoim rywalom.
Poza tym:
- RC Toulonnais – Aviron Bayonnais 39:19 (wysoki wynik, ale przez blisko godzinę wyrównane starcie – po stracie 14 punktów po dwóch przyłożeniach Gaëla Dréana na początku, Baskowie zmniejszyli straty, w pewnym momencie nawet do jednego oczka; tulończycy rozstrzygnęli mecz w ostatnich 25 minutach, gdy m.in. hat-tricka dopełnił Dréan; dla Bajonny wszystkie punkty zdobył Joris Segonds);
- Castres Olympique – Stade Rochelais 28:24 (znakomita pierwsza połowa gospodarzy, którzy prowadzili po niej 28:6; drugą odsłonę roszelczycy zaczęli od zmniejszenia strat, ale na ostatnie pół godziny zostali na boisku w czternastkę – paradoksalnie, tylko oni w tym okresie punktowali i niewiele im brakło do odrobienia całości strat);
- Lyon OU – ASM Clermont 22:30 (obie ekipy wymieniły się trzema przyłożeniami, o wygranej gości zadecydowały dwa karne w końcówce, które pozwoliły im zachować przewagę mimo pogoni gospodarzy);
- Montpellier Hérault – Section Paloise 30:3 (po pierwszej połowie prowadzenie gospodarzy dzięki 16 punktom Léo Coly’ego; w końcówce drugiej dorzucili dwa przyłożenia – to z doliczonego czasu gry dało im bonus ofensywny);
- Stade Toulousain – USA Perpignan 41:9 (powrót do gry po kontuzji Romaina Ntamacka i debiut w Top 14 reprezentanta Belgii Matiasa Remue – ich ekipa pewnie zwyciężyła, po 10 minutach prowadziła 12:3, a gdy Katalończycy zostali na ostatnie 55 minut w czternastkę, dorzuciła kolejne cztery przyłożenia).
Na czołowych miejscach w tabeli bez zmian (choć trzecie La Rochelle straciło dystans do Tuluzy i Bordeaux), więcej ruchu na dole – od strefy spadkowej odskoczyły Montpellier i Stade Français, a na przedostatnie miejsce spadło Pau.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Stade Toulousain | 10 | 35 |
2. | Union Bordeaux-Bègles | 10 | 33 |
3. | Stade Rochelais | 10 | 28 |
4. ↑ | RC Toulonnais | 10 | 28 |
5. ↑↑ | Castres Olympique | 10 | 27 |
6. | ASM Clermont | 10 | 27 |
7. ↓↓↓ | Aviron Bayonnais | 10 | 26 |
8. | Racing 92 | 10 | 22 |
9. ↑↑ | Montpellier Hérault | 10 | 20 |
10. ↑↑↑ | Stade Français | 10 | 19 |
11. ↓↓ | USA Perpignan | 10 | 19 |
12. ↓↓ | Lyon OU | 10 | 18 |
13. ↓ | Section Paloise | 10 | 15 |
14. | RC Vannes | 10 | 11 |
Z kraju
Zanim w Pradze zagrali seniorzy, wojowała tam nasza reprezentacja młodzieżowa w ramach mistrzostw Europy U20. Niestety, poszło jej kiepsko – przegrała wszystkie swoje mecze i zajęła ostatnie miejsce w stawce, co oznacza spadek i konieczność walki o awans do przyszłorocznego turnieju.
Polacy po porażce sprzed tygodnia z Rumunią, grali o miejsca 5–8. W środę, w półfinale tych zmagań zmierzyli się z Niemcami i przegrali 33:46 po ciekawym widowisku, w którym jednak zbyt wiele kosztował nas brak dyscypliny. Pierwsza połowa była całkiem niezła i w dużej mierze dzięki kopom Santiago Brzezinskiego (w całym meczu 18 punktów) Polacy prowadzili nawet 19:12. Jednak ostatnie chwile przed przerwą były fatalne: najpierw żółtą kartkę za wysoką szarżę zobaczył kapitan Jakub Wasilewski, a chwilę potem straciliśmy karne przyłożenie i kolejnego gracza posadzonego na ławce kar. W efekcie przez niemal 10 minut Niemcy grali na początku drugiej połowy w przewadze i wykorzystali to do zdobycia dwóch przyłożeń i zyskania 14-punktowej przewagi. Ta okazała się decydująca. Co prawda Polacy na kilka minut przed końcem zmniejszyli stratę do 5 punktów (m.in. przyłożył Mateusz Dogiel w stylu podobnym jak w meczu z Rumunią – po szybkim karnym z 5 m), ale potem nie poszli za ciosem, stracili kolejne punkty, a na dodatek na sam koniec drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną zobaczył Wasilewski.
W efekcie Polska grała bez kapitana w meczu o 7. miejsce przeciwko Szwajcarii i znów po walce przegrała, tym razem 23:27. Zawaliła pierwsze pół godziny, gdy ani razu nie weszła w pole 22 m rywali, a ci zdobyli dwa stosunkowo łatwe przyłożenia i prowadzili 14:3. Polacy atakować zaczęli pod koniec pierwszej połowy, ale dwukrotnie stracili piłkę w okolicy 5 m i ostatecznie Szwajcarzy prowadzili do przerwy 17:6. Początek drugiej odsłony był zupełnie inny – w ciągu pięciu minut Polacy dwukrotnie zaatakowali i dwukrotnie przyłożyli (dwa razy Dogiel – najpierw po szybkim karnym z 5 m, a potem po walce na linii bramkowej) i nasza drużyna wyszła na trzypunktowe prowadzenie. Tym bardziej było to imponujące, że drugą połowę Polacy zaczęli w podwójnym osłabieniu po dwóch żółtych kartkach z końca pierwszej odsłony. Na kwadrans przed końcem, po kolejnej groźnej akcji Polaków było już 23:17. Ale kilka minut później Szwajcarzy przeprowadzili swoją jedyną groźną akcję w tej części spotkania, przedarli się na pole punktowe i to oni wyszli na jednopunktowe prowadzenie. Polacy walczyli, Brzezinski z dalekiego karnego obił poprzeczkę, Szwajcarzy natomiast w podobnej sytuacji po błędzie Polaków trafili. I choć nasi zawodnicy mieli jeszcze piłkę w ręce na połowie rywali, nic z tej akcji nie wyszło. Szkoda, zwłaszcza początku tego spotkania.
W finale rywalizacji U20 spotkali się faworyci: Portugalczycy i Holendrzy. Ekipa z Półwyspu Iberyjskiego wygrała zdecydowanie 46:14. Trzecie miejsce przypadło Belgom, którzy pokonali Rumunów 7:0. W rozgrywanych równolegle mistrzostwach Europy U18 po złoto sięgnęli Gruzini, którzy w finale pokonali Hiszpanów 32:11. Po brąz sięgnęli Holendrzy. Nie powiodło się w ostatnich dwóch rundach Czechom, którzy po sensacji sprawionej w ćwierćfinale przegrali dwa kolejne mecze i zajęli czwarte miejsce. A przy okazji Czesi zapewnili sobie organizację kolejnych edycji tych mistrzostw aż do 2027.
W II lidze rozegrano zaległy mecz siódmej kolejki. Rezerwy AZS AWF Warszawa wygrały w nim 17:14 z rezerwami Budowlanych Lublin. Zmian w tabeli nie ma, ale warszawiacy pozostający na szóstym miejscu zmniejszyli stratę do poprzedzających ich sobotnich rywali do jednego punktu.
Poza boiskiem – wygląda na to, że Kraków ponownie będzie areną turnieju kwalifikacyjnego do SVNS – podobno odbędzie się na stadionie Wisły 11 i 12 kwietnia 2025 (czyli w piątek i sobotę). Są szanse na dalszą współpracę z World Rugby, ale zobaczymy, jak system rugby siódemkowego będzie wyglądał pod nowymi rządami. Ponoć idą zmiany.
Ze świata
W marokańskiej Casablance odbyły się rozgrywki pierwszej z dwóch grup w ramach kwalifikacji do Rugby Africa Cup (i zarazem pierwszego stopnia afrykańskiej ścieżki do Pucharu Świata). W meczach półfinałowych Maroko odprawiło z kwitkiem Botswanę (64:0; w składzie Maroka był młodszy brat Abdelatifa Benazziego, Reda Benazzi), a Madagaskar mimo słabszego początku pokonał Kamerun (33:7). W niedzielę w finale tej imprezy Maroko pokonało Madagaskar 53:37 i to gospodarze turnieju zagrają ze zwycięzcą drugiej grupy o awans do przyszłorocznych mistrzostw Afryki. Malgaszom nie pomogły dwa imponujące przyłożenia po stumetrowych zespołowych akcjach. A dla Maroka dwa mecze tego turnieju były pierwszymi międzynarodowymi spotkaniami od ponad sześciu lat – po drodze zaliczyli zawieszenie federacji… Rozegrano też spotkanie o trzecie miejsce, w którym Botswana pokonała Kamerun 29:10 (przegrani w drugim meczu z rzędu jednym punktem prowadzili do przerwy, ale w drugą połowę przegrali do zera; swoją drogą Kamerun nie ściągnął na turniej żadnej zapowiadanej gwiazdy z Francji). Druga grupa ma spotkać się w grudniu w Tunezji (obok gospodarzy mają tam grać Ghana, Nigeria i Zambia).
W położonej na Trynidadzie Arimie rozegrano mistrzostwa Ameryki Północnej w rugby 7. Panowie grali na dwóch poziomach, panie na jednym, a stawką były miejsca w Challengerze (dla mistrzów kontynentu) oraz awans do turnieju rugby 7 na kolejnych igrzyskach panamerykańskich. Wśród pań w finale zmierzyły się reprezentacje Meksyku i Jamajki. Jamajka jeszcze na chwilę przed końcem prowadziła, ale straciła w ostatnich sekundach dwa przyłożenia i przegrała 12:19. Brąz przypadł gospodyniom. U panów pewnie triumfowała Kanada, która w finale pokonała Trynidad i Tobago 38:0. Trzecie miejsce zajęli Jamajczycy, którzy pokonali Meksykanów. W sumie w rywalizacji wzięły udział reprezentacje dwunastu krajów wśród panów i pięciu wśród pań.
W Premiership Rugby Cup tym razem bez niespodzianek, chyba że za taką uznać wygraną Newcastle Falcons nad Sale Sharks 28:27 (ale pamiętajmy, że ekipy Premiership nie grają swoimi najmocniejszymi składami). W najbardziej emocjonującym spotkaniu, derbach stolicy, Saracens pokonali Harlequins 28:26.
World Rugby ogłosiło listę pięciu osób, które spotka zaszczyt ujęcia w World Rugby Hall of Fame:
- Emilee Cherry, australijska znakomita siódemkowiczka, uznana najlepszą zawodniczką świata w rugby 7 w 2014, złota medalistka olimpijska z 2016;
- DJ Forbes, nowozelandzki siódemkowicz, uznany najlepszym zawodnikiem świata w rugby 7 w 2008, kapitan reprezentacji, sześciokrotny zwycięzca World Rugby Sevens Series i mistrz świata z 2013,
- Sergio Parisse, wybitny włoski gracz trzeciej linii, pięciokrotny uczestnik Pucharów Świata, dwukrotnie nominowany do nagrody dla najlepszego rugbysty na świecie,
- Donna Kennedy, szkocka rugbystka i trenerka, jako pierwsza reprezentantka Szkocji przekroczyła liczbę 100 testów i przez blisko dwie dekady była jej prawdziwą opoką;
- Chris Laidlow, reprezentant Nowej Zelandii z lat 60. XX wieku, potem trener, próbował też sił w polityce i dziennikarstwie.
Światowa federacja rozdała także doroczne World Rugby Awards – dla najlepszych zawodników roku 2024. W kategorii najlepszych zawodników z piętnastek triumfował jeden z aż trzech nominowanych Springboków (czwartym zawodnikiem był Caelan Doris z Irlandii) – Pieter-Steph du Toit sięgnął po tę nagrodę po raz drugi. Podobny zaszczyt spotkał Antoine’a Duponta, ale on jako pierwszy mężczyzna w historii zgarnął tę nagrodę w drugiej wersji rugby – po tym jak przed trzema laty został najlepszym piętnastkowiczem, tym razem uznano go za najlepszego siódemkowicza. Ogromne wyróżnienie dla Francuza. Wśród kobiet w piętnastkach wygrała Angielka Ellie Kildunne, która w tym roku zapisała na swoje konto 14 przyłożeń w tylko 10 meczach. Dla odmiany wśród siódemkowiczek dominowały zawodniczki z antypodów i tu wynik mógł być tylko jeden – wybrano Maddison Levi z Australii. Odkryciami roku zostali Nowozelandczyk Wallace Sititi i Irlandka Erin King. Najlepszego trenera pierwszy raz w historii wybrano z rugby 7 –został nim szkoleniowiec mistrzów olimpijskich Jérôme Daret. Cóż, on i Dupont odrobinę zmienili hierarchię męskiego rugby 7. Szkoda, że z męskich nominacji zaledwie jedna dotyczyła zawodnika z drugiego poziomu światowego rugby – wśród kandydatów do najlepszego przyłożenia w piętnastkach było jedno w wykonaniu Gruzina Akakiego Tabucadze (z meczu Pucharu Świata przeciwko Australii).
W najlepszej piętnastce roku aż siedmiu Springboków (Nche, Marx, Etzebeth, du Toit, de Allende, Kriel i Kolbe), czterech reprezentantów Irlandii (Beirne, Doris, Gibson-Park i Lowe), trzech All Blacks (Lomax, McKenzie i Jordan) i jeden Argentyńczyk (Matera). Porażka Europy (zwłaszcza pamiętając, że połowa z tych czterech Irlandczyków pochodzi z Nowej Zelandii). Wśród pań sześć Angielek, po trzy Kanadyjki i Nowozelandki, Irlandka, Francuzka i Amerykanka.
Wciąż nie wiadomo, kto zastąpi Rebels jako rywal British & Irish Lions podczas ich wyprawy do Australii latem przyszłego roku. Phil Waugh, dyrektor wykonawczy Rugby Australia, ujawnił, że trwają rozmowy, aby tym rywalem była drużyna złożona z zawodników o korzeniach aborygeńskich i wyspiarskich, czyli australijski odpowiednik Maori All Blacks. Ponoć może też okazać się, że w zaplanowanym teście Lions przeciwko ANZAC XV (czyli połączonym reprezentacjom Australii i Nowej Zelandii) Nową Zelandię reprezentować będą gracze na co dzień występujący poza granicami kraju (ci z drużyn z Super Rugby wówczas będą grać w swoich barwach przeciwko Francji).
Nowinka w kobiecych rozgrywkach na antypodach w nadchodzącym sezonie: pomiędzy zwyciężczyniami nowozelandzkiego Super Rugby Aupiki i australijskiego Super W zostanie rozegrany bezpośredni pojedynek – Women’s Super Rugby Champions Final.
Harmonogram na kolejny sezon ogłosiło MLR. Amerykanie chcą tym razem zmieścić się z rozgrywkami ligowymi przed letnim oknem testowym, co spowodowało, że zmniejszyli liczbę gier w sezonie zasadniczym z 18 do 17 oraz skrócili przerwy między meczami (w niektórych przypadkach nawet do 3 dni, co budzi sprzeciw zawodników). W składzie ligi, po wycofaniu się Dallas Jackals, będzie 11 drużyn. Aż 8 z nich awansuje do play-off (na zachodzie tylko jedna odpadnie po fazie zasadniczej, na wschodzie dwie). Start w połowie lutego.
Problemy federacji angielskiej to nie tylko upadające kluby zawodowe, porażki reprezentacji w ostatnich tygodniach, ale także bardzo złe wyniki finansowe. Jak podał Daily Mail, planowane do ogłoszenia w poniedziałek wyniki finansowe RFU za ostatni rok obrotowy podobno będą obejmować rekordową stratę wynoszącą aż (zależnie od źródła) 36 lub 40 mln funtów. Bossowie jednak wciąż uważają, że związek jest stabilny finansowo.
A Simon Halliday, były szef EPCR, ostatnio reprezentujący kluby Championship w rozmowach z RFU, oskarżył związek o wprowadzenie ich w błąd. Decyzja o barażu o awans do Premiership jest krokiem pozornym, bo choć RFU odstąpiło od wymogu posiadania 10-tysięcznego obiektu przez kluby aspirujące do awansu, zażądało zatwierdzonych planów rozbudowy obiektu do tego rozmiaru i gwarancji finansowych na to przedsięwzięcie, czyniąc w praktyce całe swoje ustępstwo iluzorycznym.
Atak zimy spowodował odwołanie spotkań w ligach walijskich i szkockich.
Krążą plotki w rugbowych mediach społecznościowych o zamiarze World Rugby zaniechania organizacji drugiego poziomu młodzieżowych mistrzostw świata czyli U20 Trophy – i pozostawienia tylko najwyższego poziomu, Championship. To byłby kolejny cios dla rozwoju rugby w krajach z zaplecza elity…
Z wieści transferowych:
- nadzieja argentyńskiego rugby Pedro Rubiolo podpisał kontrakt z Bristol Bears – przejdzie tam po tym sezonie z Newcastle Falcons;
- reprezentant Samoa Iakopo Mapu podpisał kontrakt do końca sezonu z Northampton Saints.
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia.
Anglia:
- Tomasz Pozniak (Rams RFC, National League 1): zagrał cały mecz przeciwko Blackheath, wygrany 33:14. Rams wciąż niepokonani i wciąż na czele ligi;
- Jordan Tebbatt (Leicester Lions RFC, National League 1): zagrał ostatnie pół godziny i zdobył przyłożenie na koniec spotkania przegranego z Esher 31:36. Lions zajmują trzynaste, przedostatnie miejsce w lidze;
- Ethan Sikorski (Barnes RFC, National League 2 East): zagrał ostatnie 35 minut i zdobył przyłożenie w meczu z Havant, wygranym 33:21. Jego drużyna jest czwarta w lidze;
- Peter Hudson-Kowalewicz (Hull RUFC, National League 2 North): zagrał cały mecz przeciwko Fylde, wygrany 23:21. Hull awansowało na 10. miejsce w grupie.
Irlandia:
- Michał Haznar (Naas RFC, All-Ireland League D1B): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Blackrock College, przegranym 10:38. Naas spadło na szóste miejsce w lidze;
- Dominik Morycki (Enniscorthy RFC, All-Ireland League D2C): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Clonmel, wygranym 26:19. Enniscorthy zajmuje szóste miejsce w grupie.
Walia:
- Jake Wisniewski (Cross Keys RFC, Premiership): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Bargoed, wygranym 22:21. Jego drużyna jest dziewiąta w lidze.
Zapowiedzi
W kolejny weekend „dożynki” testowej jesieni – ostatni mecz, już poza oficjalnym okienkiem, ale zapowiadający się bardzo ciekawie: Irlandia zagra z Australią. Oprócz tego na arenie międzynarodowej starcia w ramach Rugby Europe International Championships (ostatnie przed zimą) – na naszym poziomie Luksemburg zagra z Chorwacją, a w Conference Andora zmierzy się z Maltą. Ponadto zagrają kobiece ekipy Holandii i Brazylii.
Rozpoczną się emocje w ramach cyklu SVNS – najlepsi siódemkowicze świata zagrają w pierwszym turnieju sezonu w Dubaju. Pojedzie tam też nasza kobieca reprezentacja, która tradycyjnie zagra na zapleczu elity.
Zagrają czołowe ligi europejskie. We Francji jedenasta kolejka Top 14 (na pierwszy plan wysuwa się mecz Racingu 92 z Tuluzą), siódma runda w URC (m.in. irlandzkie derby Ulsteru i Leinsteru oraz południowoafrykańskie między Sharks i Stormers) i podobnie siódma kolejka w angielskiej Premiership (tu np. Harlequins zagrają z Bristol Bears).
A w kraju ostatni planowy rugbowy akord jesieni – pierwszy turniej siódemkowych mistrzostw Polski kadetów.
Mnie ciekawi jak będzie z punktami do awansu. Bo teraz gramy w grupie z Litwą, Czechami, Szwecją, Luksemburgiem i Chorwacją. Ktoś spadnie po tym sezonie do Conference. Czy nowa drużyna będzie miała matematyczne szansę awansować do Champioship? Jak będą liczone łączne punkty w tych dwóch sezonach?
Matematyczne to może i będzie miała, ale praktyczne żadnych. O liczeniu punktów w dokumentacji napisali tak: „After the completion of the current new cycle, the Trophy team with the most ranking points cumulating pool ranking tables from 24/25 and 25/26 will be promoted to Championship 2027.” Problem w tym, że „ranking points” to pojęcie używane przez nich do ustalania kolejności w dwuletniej klasyfikacji REC, gdzie za każde miejsce w danym roku jest określona ilość „ranking points”, natomiast w RET takiego podsumowania zasad przydzielania „ranking points” nie ma (a nie da się zastosować tych samych, bo jest inna liczba drużyn). Mam więc wrażenie, że chodziło im o „Match points” (bo „ranking points” pojawiają się też raz na poziomie Conference i tam inaczej ich wytłumaczyć się nie da).
Co za bałagan… Ale nowy team nie przejmuje liczby punktów w tabeli zgromadzonych przez drużynę, która spadła? Pytam, bo nie wiem czy punkty w sezonie 2025/2026 będą liczone od nowa czy doliczane do tych zgromadzonych w poprzednim sezonie?
Punkty z dwóch sezonów zliczane razem. Nie ma czegoś takiego, że ten co awansuje, przejmuje punkty tego, co spadł, to byłoby jakieś kuriozum…
Wcale nie byłbym tym zdziwiony 😛
Bardzo Ci dziękuję za odpowiedź.
Harry Potter 🙂
Parsknąłem gdy to usłyszałem
Ponoć ma ksywkę „Wizard” 😉
Mecz polaków był dostępny na https://www.rugbyeurope.eu/
Wielu próbowało obejrzeć tam na żywo i nie nam nikogo, komu by się udało 🙂
Kompletnie zapomniałem o meczu. Ale widzę, że zaoszczędziłem sobie nerwów szukając transmisji.
Można gdybać bez końca czy Dupont to GOAT czy nie. Nie wnikam. Ale nie da się zaprzeczyć, że to jest jest rok.
Czy nowa ekipa trenerska rezygnuje z większości powołań zagranicznych?
Czy ten kierunek zostaje ograniczony, czy będzie się szukać nowych ludzi?(Francja)
Np. Hudson Kowalkiewicz pewnie by się przydał.
Można chyba zrobić przegląd zawodników z lig zagranicznych? Powołuje się chłopaka z Holandii (Borsak), który wyskakuje jak królik z kapelusza i nic. Co z Botchą który też był testowany?
Pozdrawiam
Do czego by sie Kowalkiewicz przydał? gosc bez szarzy i nie ma prawa wiecej grac w kadrze.
Botha w kadrze grac jeszcze nie moze
Wg mnie za poprzedniego trenera jeden z lepszych zagranicznych zawodników.(moje zdanie). Jeżeli chcemy awansować nie możemy się potknąć tu się chyba zgadzamy?
A terminarz mamy niekorzystny.
Na razie Szwedzi i my na czele ale?
Czechów nie należy skreślać.