Jak zwykle przed domowym meczem naszej reprezentacji w „szponach” materiał przedmeczowy ze sporą dawką informacji o reprezentacji Chorwacji – dostępny pod linkiem: https://bit.ly/3EYnuTe. Kto wie jednak, czy nie jest to ostatni taki materiał – wobec braku starych protokołów meczowych na stronie RE i zniknięcia z Internetu bazy ESPN Scrum bezcennej dla statystyk indywidualnych przed 2019, zbieranie liczb dla Chorwatów okazało się niezwykle trudne i czasochłonne. Ani RE, ani HRS nie pomogły, na szczęście w wypełnianiu luk wsparli mnie dwaj pasjonaci rugby, którym bardzo dziękuję – Jakov Žižić z Chorwacji, a także Gary Carbines z Australii (autor strony rugbyinternational.net). Tym razem więc jeszcze udało się dane skompletować (do ideału zabrakło naprawdę niewiele), pewnie dlatego, że zabrałem się za to jeszcze w ubiegłym roku i nie wiedziałem, na co się porywam 🙂 Czy się uda przed meczami z innymi rywalami, tego nie obiecam. Jednak póki co – zapraszam do lektury.
Do Rugby Europe Trophy trafiliśmy po spędzeniu dwóch sezonów w rugbowym raju (jak na nasze możliwości). Tylko z myślą o tym, aby jak najszybciej zrobić krok z powrotem poziom wyżej. O awansie decydować mają skumulowane wyniki z dwóch sezonów, więc czyśćca zostało nam jeszcze co najmniej półtora roku. Jesienią zanotowaliśmy jednak dobry start i z dwóch rozegranych meczów wyciągnęliśmy niemal tyle ile się dało – najpierw pokonaliśmy z bonusem ofensywnym Litwinów, a potem ograliśmy na wyjeździe jednego z trudniejszych rywali, Czechów. Co prawda bez bonusu, ale plan został wykonany.
Kolejny mecz, trzeci w tych rozgrywkach i zarazem trzeci pod wodzą Kamila Bobryka, gramy z Chorwatami. To drużyna, która na poziom Trophy awansowała w 2022 i od tego czasu na nim się utrzymuje, choć nie osiąga jakichś spektakularnych wyników – w ciągu dwóch ostatnich sezonów wygrywała tylko z Litwą i Ukrainą. W tym sezonie nasi rywale ten trend potwierdzali – rozegrali jesienią cztery spotkania i wygrali tylko z Litwą. Do tego dorzucili remis z Luksemburgiem, przegrali natomiast z Czechami i Szwecją, czyli głównymi naszymi rywalami w walce o awans, psując im jednak trochę krwi.
Czy Chorwaci są skazani na porażkę w starciu z naszą drużyną? Cóż, na pewno jesteśmy faworytami, ale warto pamiętać, że Chorwaci nawet w przegranych meczach zdobywają bardzo dużo punktów i nie dają się gromić. Najmniejszy dorobek w ofensywie uzbierali przeciwko Czechom i było to aż 26 punktów. W pozostałych trzech meczach przekraczali trzydziestkę. Wynika z tego, że ich ofensywa daje efekty, jednak i pozostawiają sporo pola do tego, aby rozrywać ich obronę. Ważne jest zatem aby zagrać skutecznie w obronie, a w ataku wykorzystać to, co wykorzystywali ich poprzedni rywale.
Kamil Bobryk stawia na podobny skład jak jesienią – oparty na zawodnikach z drużyn ekstraligowych (z których ponownie najwięcej, bo ośmiu reprezentantów, dostarczyła Pogoń Siedlce). Tylko kilku graczy na co dzień występuje za granicą – regularnie pojawiający się Jakub Wojtkowicz, wracający po nieobecności jesienią Zenon Szwagrzak i nieoczekiwany debiutant Thomas Toevalu. Debiutantów zresztą jest w sumie trzech, a ich siłą wbrew pozorom jest doświadczenie (wszyscy są po trzydziestce: Peet Vorster i Bercho Botha już z niejednego pieca w Ekstralidze już chleb jedli, a teraz uzyskali prawo do występów w reprezentacji naszego kraju, z kolei Voevalu od dawna gra we Francji i kilka lat spędził w klubach Pro D2). Szkoda, że Kamil Bobryk nie dał szansy żadnemu mniej doświadczonemu debiutantowi, choć na szczęście młodzi z jesieni wracają (Dominik Mohyła, Kacper Wróbel, Łukasz Korneć, Wiktor Wilczuk, Sylwester Gąska czy Radion Jaworszczuk). W składzie brakuje przede wszystkim Vahy Halaifonuy, który był stałym punktem kadry od czterech lat i w tym czasie opuścił zaledwie dwa jej spotkania.
U Chorwatów też większość składu stanowią zawodnicy krajowi, jednak grupka internacjonałów jest odrobinę większa niż w naszej ekipie (w tym kilku graczy rugbowo ukształtowanych poza Chorwacją, choć ilość zawodników z diaspory w ostatnich latach znacznie zmalała). W gruncie rzeczy trener Anthony Poša ma do dyspozycji tych samych graczy co jesienią – wypadło ze składu tylko kilku z nich, m.in. Nikola Pavlović, Luka Lerotić czy pół-Samoańczyk i pół-Chorwat Daniel Mau’u. Jest za to jego brat Deon, który jesienią punktował w niemal każdym meczu, a przeciwko Czechom zaliczył hat-tricka przyłożeń. Są także skuteczni jesienią Ilija Biškić czy Ivo Perić, jest Petar Marinović, który tydzień temu w meczu ligowym zaliczył dwa przyłożenia.
Ostatni raz graliśmy z Chorwatami ponad 17 lat temu i na boisku będzie tylko jeden zawodnik, który tamto spotkanie pamięta – kapitan naszych rywali, Nik Jurišić, który wówczas wystąpił w koszulce w kratę dopiero trzeci raz w karierze i świetnie ten mecz zapamiętał (szczegóły w jego sylwetce na końcu materiału). Na boisku był też nasz dzisiejszy trener, Kamil Bobryk (wówczas również młody i piękny). Też graliśmy w Gdyni i niestety przegraliśmy jednym punktem. Oby tego nie powtórzyć. Gramy w niesprzyjającym terminie – ale i dla Chorwatów jest podobnie, bo też przystępują do walki świeżo po przerwie zimowej (tydzień temu odbył się u nich jeden zaległy ligowy mecz z jesieni). Dla naszych rywali to ostatni mecz sezonu. Szans na włączenie się do walki o awans poziom wyżej już raczej nie mają, ale na pewno meczu nie odpuszczą. Dla nas to szansa na wysforowanie się na czoło grupy, a porażka będzie oznaczać bardzo kosztowne i bolesne potknięcie w drodze powrotnej do Rugby Europe Championship. Ten mecz trzeba wygrać.
Ps. W siódemkach graliśmy z Chorwatami ostatni raz niespełna dwa lata temu. Przegraliśmy aż 12:31. Z tamtego składu po naszej stronie jest tylko Kacper Wróbel, ale Chorwaci mają aż sześciu graczy pamiętających tamten sukces. Oby nie pamiętali zbyt dobrze…
Pół żartem , pół serio. Już wiem skąd można brać statystyki 😛 Z gry Rugby 2025 😛
Oj, gdybym miał bawić się grami, czasu na szpony bym pewnie nie miał 😉 Poza tym trudno ufać wynalazkowi, w którym co prawda najwyżej ocenionym zawodnikiem jest Antoine Dupont, ale na drugim miejscu są Anthony Watson, Tadgh McElroy i Tim Swiel…
genialna, bardzo dogłębna robota. Podziwiam!
Dzięki!
Polska dawno tylu punktów nie zdobyła, ale też nie straciła.
No, bez przesady, rok temu w REC raczej regularnie traciliśmy więcej 🙂 Zresztą i wcześniej na poziomie RET to nie było aż takim ewenementem. Inna sprawa, że w przegrywanych spotkaniach.
Czemu nie gra Vaha?
Kontuzja?
Ciekawe jak spiszą się debiutanci, szczególnie Toevalu.
Pozdrawiam.
Nie mam pojęcia. A Toevalu poszalał 🙂