Sensacja w Dublinie

Mało kto wierzył w wygraną Northampton Saints nad Leinsterem, tymczasem Tommy Freeman, Henry Pollock i ich koledzy sensacyjnie pokonali irlandzką potęgę w półfinale Champions Cup. Rywalem Anglików w finale będzie Bordeaux, które rozprawiło się z innym gigantem, Tuluzą. A w SVNS tytuły mistrzów świata dla Black Ferns i Blitzboks, a przy okazji oficjalnie ogłoszono nowy format cyklu, znowu odchudzający rozgrywki.

Ekstraliga

W piętnastej kolejce Ekstraligi mieliśmy trzy wyjazdowe spotkania czołowej trójki (przeciwko drużynom z kolejnych trzech miejsc) oraz starcie dwóch ostatnich drużyn ligi. Niestety, we wszystkich spotkaniach czołówki padły wyniki bardzo wysokie (z różnicami ponad 40-punktowymi). A na dodatek mieliśmy aż trzy czerwone kartki.

Budmex Rugby Białystok – Drew Pal 2 Lechia Gdańsk 34:8 8:34. Rugbowy weekend na polskich boiskach zaczęło starcie dwóch ostatnich drużyn ligi. Wydawało się ostatnią w tym sezonie szansą beniaminka na ligowe punkty, ale to gospodarze odnieśli swoje trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Już pierwsza połowa pokazała wyższość Lechii – co prawda pierwsze jej przyłożenie padło po indywidualnej akcji Jana Daniela Cilliersa, a chwilę potem Białystok wykorzystał serię błędów gospodarzy i zdobył 3 punkty z karnego, ale kolejne akcje gości przerywały błędy, a Lechia punktowała, nawet grając w czternastkę po żółtej kartce. Do przerwy było 22:3 (a mogło być wyżej, gdyby nie wiatr niosący na boki część kopów Dana Tomanka). W drugiej połowie białostocczanie przeważali, ale długo atakowali bez skutku, a gdańszczanie jedną ze swoich nielicznych w tej części spotkania okazji wykorzystali do podwyższenia prowadzenia. Dopiero w ostatnim kwadransie, gdy gospodarzy było na boisku tylko trzynastu po dwóch czerwonych kartkach (Sebastiana Beśki za bokserskie popisy i Radosława Dabkiewicza za drugą żółtą kartkę za brzydkie wejście w przeciwnika), goście zaliczyli przyłożenie, ale chwilę potem mimo znaczącej liczebnej przewagi stracili kolejne punkty.

Edach Budowlani Lublin – Energa Ogniwo Sopot 21:68. W Lublinie w wysokim zwycięstwie faworytów nie przeszkodziły ani ich kłopoty w młynie na początku spotkania, ani przegrywane w pierwszej połowie auty (bodaj cztery). Co prawda na pierwsze przyłożenie gości lublinianie odpowiedzieli swoim po akcji, którą zapoczątkował właśnie zdominowany przez nich młyn, ale sopocianie ten element gry uspokoili i wyprowadzali ładne akcje pełne offloadów, zdobywając w ten sposób teren, a w konsekwencji i punkty. Gospodarze mieli ponowny okres przewagi pod koniec pierwszej połowy, zdobyli swoje przyłożenie po ładnym przekopie, ale zanim sędzia odesłał ekipy na przerwę, nie wykorzystali dwóch wygranych autów, zostali w czternastkę po żółtej kartce i stracili piąte przyłożenie – przegrywali już 14:33. Po przerwie punktowanie znów zaczął Mateusz Plichta, Budowlani odpowiedzieli, ale od tego momentu przestali sobie stwarzać sytuacje, a punktowali już tylko sopocianie, w tym nawet w grze w osłabieniu (to w tym okresie hat-tricka dopełnił Plichta). Ostatecznie do pięciu przyłożeń z pierwszej połowy dorzucili kolejne pięć.

Life Style Catering Arka Gdynia – Orlen Orkan Sochaczew 8:68. To było spotkanie dwóch ekip z czołowej czwórki ligi, ale wyżej notowani goście wygrali w przyłożeniach aż 10:1. Nie zapowiadało tego pierwsze 20 minut meczu: choć ten okres gry sochaczewianie wygrali 14:3, to Arka w nich przeważała, tyle że marnowała swoje okazje (m.in. po 20-metrowym maulu), a traciła punkty po błyskawicznych akcjach gości. Potem sytuacja gospodarzy znacznie się pogorszyła, bo czerwoną kartkę za atak na głowę rywala zobaczył Oskar Zypper i przez godzinę grali z jednym zawodnikiem mniej na boisku. Ale choć stracili kolejne przyłożenie, znowu zaatakowali, choć ponownie bez skutku i pierwszą połowę skończyli przegrywając 3:21. Druga połowa zaczęła się od przyłożenia Orkana. Potem gdynianie znowu ruszyli do przodu, znowu bez efektu, a potem sochaczewianie zaczęli zdobywać przyłożenie za przyłożeniem, zwłaszcza po żółtej kartce jednego z gdynian. Arka zdobyła swoje honorowe przyłożenie zaliczyła dopiero pod koniec meczu, ale w ciągu kilku minut pozostałych do końca spotkania goście przebijający się na pole punktowe Arki z dużą łatwością zapunktowali jeszcze dwukrotnie. Zwracają uwagę dwa przyłożenia Dawida Plichty (korespondencyjny pojedynek z bratem przegrał o jedną „piątkę”) i 23 punkty Pietera Steenkampa.

Juvenia Kraków – Pogoń Awenta Siedlce 6:64. W Krakowie pewna wygrana lidera tabeli. Już po czterech minutach prowadził 7:0 po przyłożeniu debiutującego w zespole Iese Leoty (wszedł do składu jako zmiennik kontuzjowanego na kadrze Daniela Gduli), a po 20 minutach było 19:0. Jednak Juvenia w pierwszej części spotkania próbowała się odgryzać, kilkakrotnie wyprowadzała akcje, po których była o włos od przyłożenia (podobać się mogła zwłaszcza jedna, praktycznie stumetrowa), ale żadna nie przyniosła efektu. Dały go jedynie drop goal Austina van Heerdena z ponad 40 m (pierwsze takie punkty w Ekstralidze w tym sezonie), a potem karny Riaana van Zyla. Na koniec pierwszej połowy Juvenia jednak popełniła błąd w młynie pod własnymi słupami (nie pierwszy to był przypadek, gdy Jędrzej Nowicki skutecznie zaatakował podnoszącego piłkę Uzukhanye Nohe) i sprezentowała przyłożenie Aleksandrowi Nowickiemu – do przerwy było 6:26. A po przerwie gospodarze nie mieli już praktycznie nic do powiedzenia – siedlczanie co prawda ich obronę rozmontowali dopiero po kwadransie gry, gdy grali w liczebnej przewadze po żółtej kartce Nohe, ale potem ich przyłożenia padały coraz częściej i ostatecznie uzbierali ich w tym meczu aż 10.

W tabeli żadnych zmian i żadnych perspektyw na istotne z punktu widzenia finału sezonu zmiany. Pozycje prowadzących Pogoni, Orkana, Ogniwa i Arki są niezagrożone, a skład meczów finałowych praktycznie pewny. Podobnie szans na uniknięcie barażu o utrzymanie nie ma Białystok.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Pogoń Awenta Siedlce1361
2.Orlen Orkan Sochaczew1354
3.Energa Ogniwo Sopot1348
4.Life Style Catering Arka Gdynia1342
5.Juvenia Kraków1428
6.Edach Budowlani Lublin1423
7.Budowlani WizjaMed Łódź1320
8.Drew Pal 2 Lechia Gdańsk1314
9.Budmex Rugby Białystok130

Heineken Champions Cup

Półfinały to zwykle najciekawsze mecze turniejów. I tym razem nie dość, że było ciekawie, to jeszcze mieliśmy ogromną sensację.

Leinster – Northampton Saints 34:37. Zdecydowanym faworytem tego półfinału był Leinster, ale Saints nie zamierzali drugi raz z rzędu przegrać z tym samym rywalem na tym samym etapie Champions Cup. I sprawili mały cud – w Dublinie postawili się irlandzkiemu gwiazdozbiorowi i zwyciężyli. Na boisku wydawał się przeważać Leinster, ale już pierwsza połowa pokazała, że to nie wystarczy – Saints świetnie bronili, odbierali piłkę i wyprowadzali szybkie ataki. Już w siódmej minucie Fin Smith znakomitym kopem uruchomił Tommy’ego Freemana i było 0:7. Co prawda dwa znakomite podania Sama Predergasta pozwoliły wyjść Leinsterowi na prowadzenie po 25 minutach gry, ale to był ostatni taki przypadek w tym meczu. W końcówce tej części spotkania Saints wyprowadzili kolejne trzy znakomite akcje zakończone przyłożeniami – pięknym sprintem pokazał się niesamowity Henry Pollock, a kolejne dwie akcje wykończył Tommy Freeman zbierając w ten sposób hat-tricka. Warto zwrócić uwagę, że wszystkie cztery przyłożenia gości w tej połowie padły po akcjach wyprowadzanych z własnej połowy lub niemal z niej. Do przerwy nieoczekiwanie było 15:27. Po przerwie Leinster wziął się do roboty i dwa przyłożenia po pracy młyna pozwoliły mu zmniejszyć stratę do trzech punktów. Saints znowu odskoczyli, Leinster się zrewanżował i na 10 minut przed końcem ponownie na tablicy wyników drużyny dzieliły trzy oczka. Irlandczycy nie ustawali, grali przeciwko czternastce przeciwników. Na minutę przed końcem byli o włos od przyłożenia – w zasadzie to się z niego cieszyli, ale sędzia po TMO zdecydował się go nie uznać. Zamiast tego dostali karnego na 5 m, ale spektakularnie go zmarnowali – szybkie rozegranie (czemu tak?) zamiast zaskoczyć rywala i rozciągnąć jego szeregi, skończyło się stratą. Dla Leinsteru to siódmy kolejny sezon z porażką w kluczowej fazie Champions Cup (drugi raz w półfinale, do tego cztery w finałach i jedna w ćwierćfinale). Sporo krytyki spadło na głowę Leo Cullena, zarówno za brak w wyjściowej piętnastce Jordiego Barretta, jak i za wypowiedzi po zakończeniu spotkania, w których niespecjalnie posypał głowę popiołem.

Bordeaux-Bègles – Stade Toulousain 35:18. Starcie dwóch francuskich potęg, naznaczone było absencjami po stronie obrońców tytułu – w Tuluzie do pauzującego z powodu kontuzji Antoine’a Duponta dołączyli w ostatnim tygodniu Thomas Ramos, Peato Mauvaka i Blair Kinghorn. Tuluzie brakło zęba w ataku, tymczasem gospodarze spotkania bezlitośnie wykorzystali swoje najmocniejsze strony, rewanżując się za bolesną porażkę z finału ligi francuskiej sprzed roku. Po 10 minutach było 10:0 (przyłożenie po akcji napędzonej przez najlepszego na boisku Matthieu Jaliberta), ale po kolejnych dziesięciu – 10:11. Wtedy jednak trybuny eksplodowały po akrobatycznym przyłożeniu Louisa Bielle’a-Biarrey’a, po chwili ponownie po karnym z prawie 60 m Maxime’a Lucu, a zaraz po przerwie (19 sekund) Bielle-Biarrey dorzucił kolejne przyłożenie po niesamowitej, 80-metrowej akcji z Romainem Burosem dając Bordeaux 14 punktów przewagi. I choć w drugiej połowie punktowanie zaczęła Tuluza, jedno przyłożenie to było za mało, zwłaszcza, że gospodarze w końcówce potwierdzili swoją dominację kolejnymi piątkami.

Mamy zatem finał z powiewem świeżości. W Cardiff zmierzą się drużyna, która jeszcze nigdy w finale europejskiego pucharu nie wystąpiła (Bordeaux-Bègles) z drużyną, która co prawda o taką stawkę już grała (raz nawet sięgnęła po Champions Cup, w 2000, a dwukrotnie po Challenge Cup), ale dawno temu, a obecnie ma kłopot z awansem do fazy pucharowej swojej ligi (Northampton Saints).

European Rugby Challenge Cup

Podobnie jak w Champions Cup było w Challenge Cup: także półfinał francuski oraz półfinał pomiędzy ekipą z Premiership i URC. I efekt był również podobny.

Bath – Edinburgh 39:24. W meczu między ekipami z Premiership i URC podobnie jak w Champions Cup – zwycięstwo Anglików. Tutaj akurat nie niespodziewane – Bath mają ogromne ambicje i liczą na powrot do chwały. Wygrana jednak nie przyszło łatwo. Po pierwszym przyłożeniu Anglików Szkoci wyrównali (wykorzystując moment dekoncentracji rywali), po drugim wyszli nawet na prowadzenie (było 17:12), a na 10 minut przed końcem zmniejszyli stratę do trzech punktów. Mecz skończyły jednak dwa kolejne przyłożenia Bath, z których jedno – jak wszystkie poprzednie – padło po ciężkiej walce graczy młyna, a gości dobiło ostatnie po szybkiej akcji skrzydłem (ale wykończonej przez rwacza).

Lyon OU – Racing 92 29:15. Paryżan do finału miał poprowadzić Owen Farrell – nie tylko obdarzony opaską kapitana, ale także pierwszy raz w barwach francuskiego klubu na pozycji środkowego zamiast łącznika ataku. Jednak po zaledwie 20 minutach gry musiał zejść z boiska z urazem głowy, a od tego momentu dopiero zaczęło się punktowanie. Co prawda Racing na każde przyłożenie Lyonu odpowiadał po kilku minutach swoim, w drugiej połowie jednak dał zbyt wiele szans gospodarzom na kopy z rzutów karnych – Léo Berdeu kopnął ich w tym okresie cztery (w całym meczu 19 punktów) i w ten sposób zdecydował o zwycięstwie swojej drużyny.

Mamy zatem dwa finały francusko-angielskie. W Challenge Cup odbudowujące potęgę Bath zagra z Lyonem – Anglicy sięgali już po ten puchar przed 17 laty (kilka lat później przegrali w finale), wygrywali też Champions Cup (ale jeszcze dawniej), natomiast dla Francuzów to będzie szansa na powtórzenie swojego jedynego europejskiego triumfu sprzed trzech lat (gdy w finale Challenge Cup pokonali Tulon).

Super Rugby Pacific

W Super Rugby Pacific ekipy z Australii, Nowej Zelandii i wysp Pacyfiku zagrały po raz dwunasty w tym sezonie.

Fijian Drua – Reds 36:33. Znakomity początek trzymeczowej domowej serii Fidżyjczyków – choć przełamanie i drugie zwycięstwo w sezonie przychodzi za późno, by realnie myśleć o włączeniu się do walki o play-off. Mecz był prawdziwym festiwalem ofensywy: w pierwszej połowie obie ekipy wymieniły po trzy przyłożenia (a Drua przegrywała czterema punktami, płacąc za zerową skuteczność z podwyższeń). W drugiej połowie dwa przyłożenia, tym razem podwyższone, dały gospodarzom 10-punktową przewagę, ale uleciała ona pod koniec spotkania, gdy to goście z Australii odpowiedzieli w identyczny sposób. W dramatycznej końcówce Drua postawiło jednak na swoim, wykorzystując żółtą kartkę jednego z rywali.

Poza tym:

  • Blues – Western Force 40:19 (powrót do gry po niemal roku przerwy zaliczył Kurtley Beale, ale jego ekipa przegrała; mimo to Beale pokazał się z dobrej strony, zdobył przyłożenie i kto wie, czy latem nie znajdzie się w reprezentacji kraju);
  • Hurricanes – Chiefs 35:17 (liderzy ligowej tabeli pokonani trzeci raz w tym sezonie – tym razem w derbowym pojedynku; początek co prawda był po ich myśli, do przerwy prowadzili 17:9 – jednak w drugiej połowie rezerwowy Bailyn Sullivan wykończył przyłożeniami cztery akcje gospodarzy, a Chiefs nie zdobyli chociaż punktu; jedno z przyłożeń Sullivan zdobył po fantastycznym przekopie Rubena Love’a przez niemal całą szerokość boiska – łupem Love’a padło też pozostałe 15 punktów jego drużyny);
  • Brumbies – Waratahs 40:17 (na pierwsze dwa przyłożenia gospodarzy goście jeszcze odpowiedzieli doprowadzając do remisu, m.in. dzięki piątce Josepha Sua’ali’ego, ale potem Brumbies zaliczyli kolejne 28 punktów i dopiero w samej końcówce, gdy żółtą kartkę zobaczył Tom Hooper, Tahs odrobinę zmniejszyli stratę);
  • Highlanders – Moana Pasifika 29:34 (nie tylko Drua, ale także i druga wyspiarska drużyna wygrała – pierwszy raz w historii nad Highlanders; drużyny wielokrotnie zmieniały się na prowadzeniu, ale zwykle o krok do przodu byli wyspiarze kierowani przez Ardiego Saveę i oni ostatecznie wygrali, awansując do czołowej szóstki).

Cztery kolejki do końca (większości drużyn zostały po trzy spotkania) wciąż na prowadzeniu Chiefs i Crusaders, ale ponieważ pierwsi przegrali, a drudzy pauzowali, Brumbies tracą do tej pary już tylko trzy punkty. W szóstce pierwszy raz widzimy Moanę, ale wciąż nawet zajmujący dziesiąte miejsce Highlanders mogą jeszcze myśleć o awansie do play-off.

Poz.DrużynaM.Pkt.
1.Chiefs1137
2.Crusaders1037
3.Brumbies1134
4.Reds1028
5.Hurricanes1126
6. ↑↑Moana Pasifika1124
7. ↑↑Blues1122
8. ↓↓Western Force1122
9. ↓↓Waratahs1021
10.Highlanders1118
11.Fijian Drua1115

SVNS

Na koniec cyklu SVNS przyszedł turniej o mistrzostwo świata, jak to obecnie nazywa World Rugby (a raczej o dwa mistrzostwa – panów i pań).

W kobiecym turnieju w fazie grupowej komplety pewnych zwycięstw zgarnęły faworytki turnieju – Nowozelandki i Australijki, które oczywiście wygrały swoje grupy. Za plecami Nowozelandek uplasowały się Kanadyjki, natomiast w grupie z Australijkami na drugim miejscu mała niespodzianka: zajęły je gospodynie, które w całym sezonie zaledwie raz awansowały do półfinału. Wyeliminowały przy tym z walki o medale etatowe jej uczestniczki, Francuzki (w bezpośrednim starciu było 21:5). Ostatecznie Francuzki zajęły ostatnie, ósme miejsce w turnieju, ulegając nawet Japonkom, a piąte miejsce wywalczyły Fidżyjki.

W meczach decydujących o medalach półfinały nie stanowiły żadnej przeszkody dla faworytek – Australijki 33:7 pokonały Kanadyjki (hat-trick Faith Nathan), a Nowozelandki w niemal identycznym stosunku 34:7 ograły Amerykanki (hat-trick Michaeli Brake). W finale pewne zwycięstwo odniosły Black Ferns, zdobywając pięć przyłożeń wobec tylko jednego rywalek zza Morza Tasmańskiego. Finałowy turniej skończył się zatem z podium identycznym jak w dwóch wcześniejszych turniejach cyklu – Nowa Zelandia przed Australią i Kanadą, która wygrała pokonała Amerykanki 27:7.

Format rozgrywek o „utrzymanie” (a w praktyce – o czym niżej – o awans do drugiej ligi SVNS) był ciut inny niż przed rokiem w Madrycie. Cztery najsłabsze drużyny cyklu SVNS i cztery najmocniejsze z Challengera podzielono na dwie czterozespołowe grupy. Awans zdobywali zwycięzcy grup oraz zwycięzcy pojedynków barażowych pomiędzy drugimi i trzecimi ich zespołami. W kobiecej rywalizacji swoje grupy wygrały Brazylijki i Chinki, a w barażach Hiszpanki zdecydowanie pokonały Argentynki, a Kenijki po bardzo zaciętym spotkaniu pokonały 17:14 zawodniczki z Południowej Afryki (decydowało przyłożenie na koniec, gdy ekipa z RPA została w szóstkę po czerwonej kartce). Kenia jest jedyną drużyną spoza SVNS, która przebiła się przez ten turniej, wyeliminowana została natomiast Irlandia, mająca fatalny sezon (teraz też komplet porażek). Cóż, naszym dziewczynom dojdzie kolejny groźny rywal w walce o awans do kolejnego Challengera.

Wśród panów także po fazie grupowej jedna zmiana w stosunku do generalnej klasyfikacji cyklu – komplet porażek na tym etapie ponieśli drudzy w całym cyklu Fidżyjczycy i zajęli ostatnie miejsce w grupie (inna sprawa, że po zażartej walce, z Australią tracąc decydujące punkty na koniec meczu, a z Nową Zelandią trwoniąc w drugiej połowie 12-punktową przewagę sprzed przerwy). Grupę z Fidżyjczykami wygrali znakomici w tym sezonie Hiszpanie, mimo porażki na start zmagań z Australią. Drugie miejsce przypadło Nowozelandczykom, dla których awans do czwórki jest w tym sezonie czymś wyjątkowym (i odnieśli go w dramatycznych okolicznościach – wygrywając tylko dwoma punktami z Australijczykami, którzy w ostatniej akcji cieszyli się ze zwycięskiego przyłożenia tylko po to, aby doczekać się jego skreślenia po TMO). W drugiej grupie na czele faworyci: Południowa Afryka i liderzy cyklu, Argentyna. Tu w pokonanym polu zostali mistrzowie olimpijscy z Francji oraz Brytyjczycy. Francuzi zakończyli turniej na piątym miejscu, natomiast Fidżyjczycy wspominać go będą fatalnie – zajęli ostatnie, ósme miejsce, przegrywając na koniec z Brytyjczykami.

Półfinały zaczęły się od porażki 5:29 Argentyńczyków z Hiszpanami – zawodnikom z Ameryki Południowej nie pomogła czerwona kartka z pierwszej połowy, ale już w tym momencie Hiszpanie prowadzili. W drugim półfinale pewnie wygrali reprezentanci Południowej Afryki – 31:5 z Nową Zelandią. Piękny sen Hiszpanów skończył się w finale, w którym ulegli RPA 5:19, ale drugie miejsce to i tak powtórzenie ich najlepszego wyniku z tego cyklu. Brąz przypadł nieoczekiwanie Nowej Zelandii – przegrali z Nowozelandczykami 17:38. Ekipa z Ameryki Południowej ewidentnie miała słabszy turniej, a komentatorzy zwracali uwagę na problemy jej zawodników z dyscypliną przez cały weekend. Czwarte miejsce, dla drużyny, która wygrała wcześniej połowę turniejów i triumfowała w klasyfikacji generalnej ligi (tylko raz schodząc z podium) to rozczarowanie.

W barażu o awans do drugiej ligi SVNS z grup awansowali Stany Zjednoczone (ewidentnie najsłabsza drużyna cyklu) i Urugwaj, a z meczów barażowych Kenijczycy i Niemcy. Tylko ci ostatni pochodzą z Challengera, a miejsca w drugiej lidze z drużyn dotychczas grających w elicie brakło nieoczekiwanie dla Irlandczyków. Bardzo kiepski weekend dla ekip z zielonej wyspy.

Przy okazji rozdano nagrody dla najlepszych graczy cyklu. Wśród panów wybrano Luciano Gonzaleza z Argentyny (w gronie nominowanych byli jeszcze jego kolega z drużyny Marcos Moneta oraz Pol Pla z Hiszpanii), a wśród pań Jorję Miller z Nowej Zelandii (tu szansę miały obok niej Thalia Costa z Brazylii i Maddison Levi z Australii, która w całym cyklu zdobyła aż 54 przyłożenia). Za odkrycia roku uznano Enahemo Artauda z Francji i Nię Toliver ze Stanów Zjednoczonych.

A tuż przed startem turnieju w Los Angeles World Rugby oficjalnie przedstawiło nowy format rozgrywek, o którym pojawiało się już sporo plotek. I wszystkie się potwierdziły (pisałem o nich dwa tygodnie temu). W skrócie: WR po raz kolejny ogranicza format – po niedawnym okrojeniu liczby turniejów i liczby drużyn, teraz ponownie robi to drugie. Po cichym uśpieniu Pucharu Świata (i nazwaniu finału SVNS mistrzostwami świata) niewiele już zostawia miejsca do spotkań elity z ekipami pragnącymi do niej dołączyć. Są natomiast piękne słowa: „ulepszenie”, „powiększenie”, „13 turniejów” – takie zaklinanie smutnej rzeczywistości.

A więc: obecny cykl SVNS, obecnie „dywizja 1 SVNS” to nadal tylko sześć turniejów, z okrojonym składem ośmiu drużyn wśród panów i ośmiu wśród pań. Pojawia się dywizja 2 z udziałem sześciu drużyn, która zmierzy się trzykrotnie. Z tych sześciu drużyn cztery będą pochodzić z barażu w LA, a dwie z dywizji 3 czyli z challengera. Ten zostanie poważnie okrojony – nadal będzie 12 drużyn, ale o wszystkim zdecyduje zaledwie jeden turniej tylko osiem drużyn, tylko jeden turniej. Rośnie natomiast finał, czyli rozgrywka o „mistrzostwo świata” – z jednego do trzech turniejów. Brać będą w nim udział drużyny dywizji 1 oraz cztery najlepsze z szóstki w dywizji 2.

Wynika z tego, że Challenger będzie gdzieś na początku sezonu, a kluczowe w decydowaniu o awansie do niego nadal będą rozgrywki regionalne – mistrzostwa Europy będą dla naszych dziewczyn znowu szalenie ważne, nie tylko ze względu na medale i stypendia. A awans do elity został mocno utrudniony. Póki co nie poznaliśmy gospodarzy tych wspomnianych 13 turniejów – proces ich wyboru ma rozpocząć się w maju.

Spore zamieszanie w siódemkowym światku i krytyka ze strony niektórych zawodników, dla których to zmiana reguł w trakcie gry (w końcu na przykład nie taka miała być stawka baraży w Los Angeles). A efektem będzie zapewne poszerzanie się przepaści pomiędzy elitą i drużynami spoza niej. A za wszystkim stoi zapewne katastrofalna reforma sprzed kilka lat, gdy postanowiono zarządzanie turniejami scentralizować i skupić w rękach WR. Najsmutniejsze już w LA było to, że ekipy walczące o drugą dywizję nie grały na tym samym stadionie co najlepsze osiem drużyn walczących o „mistrzostwo świata”.

Ze świata

Od starcia Stanów Zjednoczonych i Kanady rozpoczęła się tegoroczna edycja Pacific Four Series Women – turnieju, w którym rywalizują cztery najlepsze drużyny świata poza europejskimi. Niespodzianki nie było – choć Amerykankom (w których składzie była Ilona Maher) udało się odrobić stratę z początku spotkania i na kwadrans przed końcem doprowadzić do remisu, ostatecznie to Kanadyjki zwyciężyły 26:14. Marzące o mistrzostwie świata i drugie w światowym rankingu Kanadyjki grały bez Sophie de Goede.

W męskim Rugby Europe International Championships rozegrano dwa mecze na poziomie Conference. Oba były jednostronnymi pojedynkami: Austriacy pokonali Słowaków aż 117:3 zdobywając 17 przyłożeń (nasi południowi sąsiedzi w swoich trzech meczach stracili łącznie ponad 300 punktów), a Estonia przegrała z Norwegią 10:58. W tym ostatnim starciu mierzyły się dwie najsłabsze drużyny grupy A, a dla Norwegów była to pierwsza wygrana w sezonie, natomiast Austriacy odnieśli drugie zwycięstwo w grupie B – ale niedawno nie odbył się ich mecz z Ukrainą i kto wie, czy tam walkower nie zostanie zaliczony na korzyść Ukrainy.

W Ameryce Północnej rozegrano jeden z półfinałów rywalizacji w ramach RAN Tournament – w nim Meksyk pokonał Jamajkę 37:24. W drugim półfinale (dla drużyn z południowej części regionu) na koniec maja zmierzą się Trynidad i Tobago z Barbadosem.

Do tego towarzyskie spotkania: Zimbabwe (w krajowym składzie, jako Sables) pokonało Zambię 70:15, Sri Lanka grała z drużyną Nowej Zelandii poniżej 85 kg (i przegrała 10:50; pełne trybuny, które przyciągnęła magia nazwy „All Blacks”), a Hongkong pokazał się w Canberrze przed meczem Super Rugby Pacific i uległ Brumbies A 14:55. Wśród pań Australia zmierzyła się z Fidżi i wygrała w Suvie (pierwszy mecz Australijek na Fidżi w historii) 43:7. Debiut w piętnastkowej reprezentacji Australii zaliczyła w tym spotkaniu Charlotte Caslick. Jednak weszła na boisko w sytuacji, której jej trenerzy woleliby uniknąć – zastępując jedną z dwóch ważnych dla zespołu koleżanek, które opuściły boisko wskutek kontuzji.

Na arenie międzynarodowej także The Rugby Championship w wydaniu młodzieżowym. W pierwszych spotkaniach drużyn U20 Południowa Afryka pokonała Argentynę 36:25 (mimo że na początku drugiej połowy przegrywała 10 punktami), a Nowa Zelandia zremisowała z Australią 29:29 (młodym Wallabies remis uratowała siedmiopunktowa akcja na koniec meczu).

W Anglii pauzowała Premiership, za to osiemnasta runda spotkań odbyła się w Championship: mimo czterech kolejek do rozegrania pewni w praktyce mistrzostwa są Ealing Traiflinders, którzy rozgromili Cambridge 89:19. Trzecią porażkę z rzędu zaliczyło natomiast Coventry, tym razem 14:21 z Cornish Pirates, i spadło na czwartą pozycję w tabeli. Poza tym Chinnor zwyciężyło Nottingham 41:22, Hartpury University wygrało 38:14 z Ampthill, Bedford Blues pokonali 61:38 London Scottish, a Caldy uległo 15:33 Doncaster Knights.

Z kolei we Francji nie grano zarówno w Top 14, jak i w Pro D2 – natomiast rozpoczęła się faza play-off na trzecim poziomie rozgrywek, w Nationale. Do półfinałów awansowały Carcassonne, które bez straty punktu (18:0) wygrało z Albi oraz spadkowicz z Pro D2 (jednak dopiero piąty w fazie zasadniczej), Rouen Normandie, który na wyjeździe pokonał Périgoux 23:16. W półfinałach na Normandczyków czeka najlepsze w rundzie zasadniczej Chambéry, a Carcassonne pojedzie do Narbony.

W Japan Rugby League One rozegrano przedostatnią kolejkę fazy zasadniczej i ostatecznie potwierdził się komplet sześciu drużyn awansujących do play-off. Wciąż jest jednak niewiadomą, które dwie ekipy z czołowej trójki bezpośrednio wejdą do półfinałów. W ten weekend mierzyły się bezpośrednio dwie z nich: Spears Funabashi Tokyo-Bay w obecności ponad 15 tys. widzów zremisowali z liderującymi Saitama Wild Knights. Dzięki temu wynikowi broniący tytułu Brave Lupus Tokyo po zwycięstwie 45:28 nad Sagamihara Dynaboars awansowali na drugie miejsce w tabeli, ale różnica między pierwszymi Wild Knights i trzecimi Spears to tylko dwa punkty. Awans do ćwierćfinałów mają pewny Shizuoka BlueRevs (62:52 z Urayasu D-Rocks, po szalonym meczu z 17 przyłożeniami, w tym hat-trickiem w pierwszej półgodzinie Shunsuke Sakuty), Kobe Steelers (47:29 z Yokohama Eagles, co pogrzebało ostatnie nadzieje rywali na awans do strefy pucharowej) i Tokyo Sungoliath (43:24 z Black Rams Tokyo, 28 punktów Cheslina Kolbego, w tym dwa przyłożenia). Wciąż ważą się losy baraży o utrzymanie – może ich uniknąć Toyota Verblitz, która pokonała przedostatnie w lidze Mie Heat 38:30 i chociaż wciąż ekipa z Toyoty jest dziesiąta (zaledwie 4 zwycięstwa w sezonie), traci tylko dwa punkty do Dynaboars i cztery do Black Rams – za tydzień jednak ma najtrudniejsze zadanie spośród tych ekip.

Na kolejkę przed końcem rozgrywek poznaliśmy też najlepsze drużyny w drugiej i trzeciej dywizji JRLO. Na drugim poziomie pierwsze miejsce zapewnili sobie Shuttles Aichi z Freddiem Burnsem w składzie, wygrywając 64:21 z Hino Red Dolphins. Już wiadomo że zagrają o awans z Urayasu D-Rocks. Pozostałe dwie ekipy, które będą w barażach walczyć o awans do elity to Hanazono Liners i Green Rockets Tokatsu. Na trzecim poziomie końcowy triumf i udział w barażu o awans zapewniła sobie ekipa Skyactivs Hiroshima.

Rugbowe emocje zaczęły się w Major League Rugby w tym tygodniu już w środę od bardzo ważnego meczu między dwoma czołowymi drużynami z konferencji zachodniej – Utah Warriors pokonali w nim 38:31 San Diego Legion, zyskując 8 punktów przewagi nad rywalem (i mając jeden mecz więcej do rozegrania w zanadrzu). Trzykrotnie Legion doprowadzał w tym meczu do remisu, niwelując m.in. 14-punktową stratę w pierwszej połowie i 12-punktową w drugiej, ale na ostatni cios Warriors nie znalazł już odpowiedzi. W weekend w najciekawiej zapowiadającym się pojedynku New England Free Jacks pokonali Houston SaberCats 36:17. Poza tym Seattle Seawolves zremisowali 26:26 z Los Angeles (ekipa z LA wyrównała w samej końcówce, a do zwycięstwa brakło jej skutecznego podwyższenia), Old Glory DC pokonało 28:12 Utah Warriors, Chicago Hounds zwyciężyli 14:7 Miami Sharks, a San Diego Legion z kłopotami, ale ograł 45:38 NOLA Gold. Na wschodzie Free Jacks już na czele, punkt przed Hounds. O pozostałe dwa miejsca w play-off walczą Old Glory DC, NOLA Gold i Miami Sharks. Na zachodzie prowadzą Utah Warriors, za nimi są San Diego Legion i Houston SaberCats, a ze sporą stratą już walczące o pozostałe miejsce w fazie pucharowej Los Angeles i Seattle.

W Super Rugby Americas trzy wygrane ekip argentyńskich. Niezwykle cenne zwycięstwo odniósł beniaminek, Tarucas – na wyjeździe w Montevideo pokonał Peñarol po ciekawym pojedynku 35:28. Poza tym Dogos pokonali Yacare 39:29 (zwycięstwo znacznie bardziej przekonujące od wyniku – Paragwajczycy mocno zmniejszyli stratę trzema przyłożeniami w ostatnich 10 minutach), a Pampas rozgromili Cobras 78:18 (choć przez pierwsze pół godziny można było oczekiwać niespodzianki – Brazylijczycy prowadzili 10:0, a potem 13:12). W tabeli na czele Pampas przed Dogos, a Peñarol spadł na trzecie miejsce. Czołową czwórkę zamyka Selknam, ale wciąż nadzieję na wypchnięcie go z tego miejsca mają Yacare i Tarucas (choć ci tracą mimo wygranej do czwartego miejsca sześć punktów).

W półfinale gruzińskiej ligi Didi 10 Batumi powstrzymało zwycięski marsz przez play-off w wykonaniu Charewi Rustawi – po wygranej 33:21 ekipa znad Morza Czarnego zmierzy się w finale z Aja Kutaisi (to będzie starcie dwóch najlepszych drużyn sezonu zasadniczego, wcześniej w fazie pucharowej Aja wygrała tylko jednym punktem).

W Super Rugbi Cymru rozegrano ćwierćfinały, a w nich wygrane odniosły cztery czołowe zespoły fazy zasadniczej: Cardiff, Ebbw Vale, Newport i broniące tytułu mistrzowskiego (choć jeszcze z Premiership) Llandovery.

Także ćwierćfinały w hiszpańskiej División de Honor. I tu niespodzianka: finalista ligi z dwóch ostatnich sezonów, aspirujące do mistrzowskiego tytułu Burgos uległo stołecznym Complutense Cisneros 24:25, tracąc kluczowe siedem punktów tuż przed końcem meczu. Do półfinału awansowali natomiast pozostali gospodarze pojedynków: broniący tytułu mistrzowskiego VRAC pokonał Barcelonę 57:17, druga drużyna z Valladolid, El Salvador, wygrała z Santboianą 20:18 (mało brakło do dogrywki – goście spudłowali podwyższenie na sam koniec meczu), a Alcobendas ograli 53:19 Ciencias Sewilla. W półfinałach dwa pojedynki derbowe: VRAC zagra z El Salvador (na dwa tygodnie przed finałem Pucharu Króla w tym samym składzie), a Alcobendas z Cisneros.

Organizatorzy kobiecego Pucharu Sześciu Narodów wskazali cztery zawodniczki nominowane do tytułu najlepszej w tym roku. Ciekawostka – każda z czterech nominowanych pochodzi z innego kraju, jest więc po zaledwie jednej Angielce i Francuzce, choć te drużyny zdominowały rozgrywki. Na krótkiej liście są Abby Dow z Anglii, Manae Feleu z Francji, Aoife Wafer z Irlandii i Evie Gallagher ze Szkocji.

Do specjalnego programu związanego z chorobami mózgu prowadzonego przez World Rugby (dostępnego dla zawodników, którzy grali zawodowo w Nowej Zelandii, Australii, RPA, Walii i Irlandii), ogłoszonego w kwietniu, zgłosiło się ponad 131 byłych graczy rugby. 65 z nich ukończyło cały proces (spora grupa się wycofała, co w części przypadków miało być spowodowane obawą co do wyniku testów), a rezultaty są nieciekawe – aż u 1/4 z nich stwierdzono ryzyko wystąpienia problemów ze zdrowiem mózgu w późniejszym wieku i skierowano do specjalistów. Program ma być rozszerzony o kilka innych krajów. Przy okazji wskazano inne statystyki – m.in. badania w Top 14 pokazały, że najlepsi gracze zaangażowani na arenie międzynarodowej doświadczają około 2000 kontaktów fizycznych rocznie. W związku z tym WR wprowadza wytyczne przewidujące 12 tygodni w roku bez narażania się na ich ryzyko.

Andrea Piardi, bohater największej sędziowskiej wpadki w ostatnich tygodniach, znalazł się wśród trójki arbitrów, którzy będą rozjemcami testów pomiędzy British & Irish Lions oraz Australią. Obok Włocha tego zaszczytu dostąpią także Nika Amashukeli oraz Nowozelandczyk Ben O’Keefe. Piardi będzie sędziował także mecz Lions z ekipą ANZAC, a Amashukeli – z drużyną First Nations & Pasifika XV.

Wraca 7-punktowe przyłożenie – testowane niegdyś w Global Rapid Rugby (gdy akcja została rozpoczęta na własnej połowie – z podwyższeniem mogła dać nawet 9 punktów), potem w Major League Rugby (gdy przy przyłożeniu między słupami zrezygnowano z podwyższenia), teraz w tej ostatniej postaci pojawi się jako reguła testowa w kilku azjatyckich turniejach.

Pro D2 odpoczywało, ale niepokojąca jest wieść o kontuzji Rodrigo Marty, którego sezon w barwach Colomiers skończy się przedwcześniej – jego klub nie będzie mógł skorzystać z jego usług do końca sezonu/

Znów w roli sędziego kibice zobaczyli na boisku Nigela Owensa. Legendarny walijski arbiter dał się namówić na poprowadzenie spotkania pomiędzy Lampeter Town RFC i London Welsh, rozgrywanego z okazji 150-lecia tego pierwszego klubu.

Ellia Green, złota medalistka w rugby 7 z Rio, która kilka lat temu ujawniła swoją decyzją o zmianie płci (z dziewczyny na chłopaka) już jako mężczyzna dołączyła do drużyny rugby Sydney Convicts.

Z wieści transferowych:

  • nowym trenerem reprezentacji Australii po odejściu Joe’go Schmidta zostanie obecny szkoleniowiec Reds, Leo Kiss. Ostatecznie jednak odejście Schmidta będzie późniejsze niż zapowiadano – zamiast opuścić posadę latem tego roku, wytrwa do lata 2026, co pozwoli Kissowi na wypełnienie swojego kontraktu w klubie;
  • reprezentant Południowej Afryki, Jean-Luc du Preez, po tym sezonie przenosi się z Sale Sharks do Bordeaux;
  • po niezwykle bolesnej porażce z Gloucesterem w Exeter Chiefs zawieszono duet trenerski, Roba Huntera i Aliego Hephera (jeden z nich, Hunter, zaraz potem rozwiązał kontrakt z klubem, co było nieuniknione wobec deklaracji władz klubu o braku zaufania między zawodnikami a sztabem). Obowiązki szkoleniowe przejmie Rob Baxter, dyrektor rugby w klubie, który jako trener doprowadził drużynę do największych sukcesów w historii;
  • były reprezentant Walii Jake Bell, który rok temu zawiesił buty na kołku po trzech latach spędzonych w Japonii, postanowił wrócić do gry – w przyszłym sezonie zasili szeregi Scarlets, wracając na stare śmieci.

Polacy za granicą

Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia.

Anglia:

  • Tomasz Pozniak (Rams RFC, National League 1): zagrał w meczu z Darlington Mowden Park, wygranym 54:24, a Rams skończyli sezon na piątym miejscu w lidze;
  • Jordan Tebbatt (Leicester Lions RFC, National League 1): zagrał w meczu z Bishop’s Stortford, wygranym 38:29. Lions zajęli ostatecznie w lidze dwunaste miejsce, tuż ponad strefą spadkową;
  • Ross Cooke (Oxford Harlequins RFC, National League 2 East): kopnął 2 podwyższenia w meczu z Barnes, przegranym 29:47. Także i jego drużyna w swojej lidze zajęła dwunaste miejsce.

Szwajcaria:

  • Kacper Ławski (RC Yverdon, LNA): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Hermance, wygranym 62:12, a jego drużyna wróciła na pozycję lidera ligi.

Walia:

  • Jake Wisniewski (Cross Keys RFC, Premiership): po raz 50. zagrał w barwach swojego klubu w meczu z Cardiff Met, wygranym 31:22. Jego ekipa awansowała na dziewiąte miejsce w lidze, a może piąć się wyżej, bo ma trzy zaległe mecze do rozegrania.

Zapowiedzi

W kolejny weekend znowu sporo rugby. W kraju zobaczymy wszystkie trzy poziomy ligowe seniorów (w Ekstralidze mecze Pogoni Awenty Siedlce z Edach Budowlanymi Lublin, Energi Ogniwa Sopot z Life Style Catering Arką Gdynia, Orlenu Orkana Sochaczew z Drew Pal 2 Lechią Gdańsk oraz Budmexu Rugby Białystok z Budowlanymi WizjaMedem Łódź; w I lidze derby Warszawy), a także ostatnią kolejkę fazy zasadniczej centralnej ligi kadetów i zaległy ćwierćfinał centralnej ligi juniorów.

Bardzo dużo ligowego grania za granicą – w czołowych ligach na świecie:

  • 23. kolejka Top 14 (najwięcej uwagi przyciąga mecz Tuluzy z Tulonem, ale będą spotkania o większej stawce, np. Castres z Clermont, Perpignan ze Stade Français czy Vannes z La Rochelle);
  • siedemnasta, przedostatnia kolejka United Rugby Championship (z meczami m.in. Munsteru z Ulsterem czy Connachtu z Edynburgiem);
  • szesnasta runda Premiership (m.in. starcia Leicester Tigers z Sale Sharks i Bristol Bears z Bath);
  • trzynasta seria spotkań Super Rugby Pacific (z australijskim klasykiem Waratahs – Reds).

Poza tym drugi mecz Pacific Four Series kobiet między Australią i Nową Zelandią (O’Reilly Cup), ostatnie mecze grupowe Rugby Europe Conference (Estonia – Finlandia, Serbia – Bułgaria, Norwegia – Dania) oraz mecz w ramach kobiecej serii Rugby Europe Conference pomiędzy Norwegią i Łotwą. A ponadto finał gruzińskiej ligi Didi 10, półfinały walijskiej Super Rugbi Cymru, włoskiej Serie A Elite i hiszpańskiej División de Honor.

9 komentarzy do “Sensacja w Dublinie”

  1. Jeśli chodzi o Super Rugby, to nie przekreślałbym jeszcze drużyny z Fidżi. To raptem 9 punktów straty, a do zdobycia jest ich 20. Mamy tak ciekawy sezon, że aż żałuję że tylko 6 zespołów będzie grało dalej, bo tu każdy może wygrać z każdym.

    Ellia Green, hmmm w tę stronę w sporcie to nieczęsta zmiana…

    Odpowiedz
    • Do zdobycia Drua ma maksymalnie 15 punktów, tylko trzy mecze, a przeciwnicy też pewnie nie będą spoczywać na laurach 🙂

      Odpowiedz
  2. Albo z góry przesądzą kto zagra z tych co się nie zakwalifikowali z eliminacji kontynentalnych.
    Swoją drogą, w weekend miałem nieodparte wrażenie, że zasady kwalifikacji do Div 2 były napisane pod Chinki i Amerykanów.

    Odpowiedz
    • Cóż, ja w ogóle byłem zaskoczony tym, jak one wyglądają. Ale i tak były lepsze niż w Madrycie, gdzie jeden mecz w turnieju miał znaczenie…

      Odpowiedz
  3. 3 Dywizja jak piszą na SVNS i pokazywali wczoraj na grafikach to „standalone event with EIGHT team per gender qualifying from regional competitions”.
    Czyli Challenger też znacznie okrojony (6x region + 2 miejsca ekstra, z dotychczasowych 6+6). Z całym szacunkiem dla kobiecych drużyn Meksyku czy Samoa (repr. PNG zawieszone) w nowym rozdaniu będą tylko zabierać miejsce.

    W przypadku kobiecych reprezentacji z Europy „rozwój” to z obecnych siedmiu drużyn na obu poziomach w przyszłym sezonie zobaczymy pewnie pięć: Francję i Wielką Brytanię w Dywizji 1, Hiszpanię w Dywizji 2 i może jedną z maksymalnie dwóch ekip, które zagrają jeden turniej w „Dywizji 3”.

    Odpowiedz
    • Dzięki, moja pomyłka, już poprawione. Awans do elity SVNS to będzie szalenie trudna ścieżka – ciekaw jestem na jakiej zasadzie te 8 miejsc w trzeciej lidze podzielą.

      Ps. Wszystko przez te ich zdublowane liczby (zsumowane liczby drużyn męskich i kobiecych). Pewnie zrobili to po to, by efektowniej wyglądało…

      Odpowiedz
      • Tja, i „13 turniejów”. 😉
        Stawiam, że obsada miejsc w Challengerze to będzie najlepszy nie grąjacy w Div 1/2 zespół z sześciu mistrzostw kontynentalnych plus dwa miejsca do obsadzenia przez najwyżej notowane w rankingu światowym (lucky loser)? Inaczej jakoś sobie tego nie wyobrażam.

        Odpowiedz
        • Ja na ich miejscu po ranking bym nie sięgał, po powstaje na bazie piętnastek, a nie siódemek… Prędzej dadzą dzikie karty, albo z góry przesądzą, że w danym kontynencie będą dwa miejsca…

          Odpowiedz
          • Albo z góry przesądzą kto zagra z tych co się nie zakwalifikowali z eliminacji kontynentalnych.
            Swoją drogą, w weekend miałem nieodparte wrażenie, że zasady kwalifikacji do Div 2 były napisane pod Chinki i Amerykanów.

            Odpowiedz

Dodaj komentarz