Za nami przedostatni weekend testów przed Pucharem Świata. Z czołowej czwórki rankingu grały Irlandia, RPA i Francja (ta w częściowo rezerwowym składzie) i wszystkie pokazały, że nie przez przypadek są faworytami nadchodzącej imprezy. Upokorzeń doznały za to Anglia i Irlandia. Poza tym rugbowy świat żyje sagą Owena Farrella. A w kraju sędziowie nadrabiali braki z pierwszej kolejki Ekstraligi – w drugiej pokazali trzy czerwone kartki.
Ekstraliga
Za nami druga kolejka Ekstraligi. Zaczęła się od jedynego spotkania, którego wynik można było poniekąd typować w ciemno – starcia beniaminka, Budowlanych Commercecon Łódź, z brązowym medalistą z poprzedniego sezonu, Orkanem Sochaczew. Budowlani tydzień temu wysoko przegrali z jednym z faworytów do złota i w meczu z kolejnym nie mogło być inaczej. Orkan nie miał litości dla rywali – już do przerwy miał na koncie 6 przyłożeń i prowadził 36:0, a jedyną jaśniejszą stroną gry gospodarzy były młyny dyktowane. W drugiej połowie Orkan zdołał odebrać łodzianom i tę przewagę, dorzucił kolejnych 7 przyłożeń (tym razem w komplecie podwyższonych) i wygrał 85:7. Łodzianie mieli tylko dwie dobrze okazje i wykorzystali jedną z nich (przyłożył reprezentant Polski Kacper Palamarczuk). W Orkanie mamy trzech graczy z hat-trickami przyłożeń (Mateusz Pawłowski i Andre Meyer), ale w liczbach punktów pobił ich Pieter Steenkamp (17) – sochaczewian pewnie niepokoi fakt, że opuszczał boisko z kontuzją.
Znacznie ciekawiej było w pozostałych meczach. W derbach Trójmiasta Arka Gdynia grała z Lechią Gdańsk. W obu zespołach mieliśmy debiuty – w Arce zagrał Kewin Bracik (przeciwko swojemu byłemu klubowi), w Lechii nowy łącznik ataku z Namibii Denzo Bruwer (swoją drogą, Lechia wystawiła najmłodszą piętnastkę w Ekstralidze ten weekend). Pierwsze punkty w meczu zaliczyli z karnego gdańszczanie, ale gospodarze odpowiedzieli niemal natychmiast dwoma przyłożeniami jedno po drugim ze sporym udziałem Dawida Banaszka. Znów tylko moment i Lechia zmniejszyła straty dzięki karnemu przyłożeniu (chyba nieco zbyt pochopnym; żółtą kartkę przy tej okazji zasłużenie zobaczył Anton Szaszero). A kolejny karny Bruwera i przyłożenie Roberta Wójtowicza po przechwycie i rajdzie przez całe boisko wyprowadziło ją na prowadzenie 18:14 (na koniec pierwszej połowy było 21:14). Po 10 minutach drugiej połowy to gdynianie znów byli na prowadzeniu i nie oddali już go do końca. Lechia w drugiej połowie ani razu nie zapunktowała, mimo że przed dłuższy czas przebywała w polu 22 m gospodarzy, którzy na dodatek znów grali 10 minut w osłabieniu. Pod koniec gdynianie dorzucili kolejne przyłożenie, a na koniec meczu Marek Płonka z Lechii zobaczył czerwoną kartkę za wyprostowaną szarżę z uderzeniem w głowę rywala. Ostatecznie Arka wygrała 31:21 i do pełni szczęści brakło jej tylko ofensywnego punktu bonusowego.
Po ten mogłaby sięgnąć Pogoń Awenta Siedlce, która z przewagą aż czterech przyłożeń pokonała Edach Budowlanych Lublin, ale w drużynie brakło 23 graczy na ławce (sytuacja Pogoni i tak się poprawiła – w protokole meczowym było już 19, a nie 16 graczy, jak przed tygodniem, a w podstawowej piętnastce pojawili się m.in. Daniel Trybus czy Łukasz Korneć; do składu wpisano też Daniela Gdulę, ten jednak jeszcze na boisku się nie pojawił). Przez pierwsze pół godziny drużyny miały szanse głównie z karnych i lublinianie wyszli na prowadzenie 6:0 (kopiący dla Pogoni Nkululeko Ndlovu, do niedawna gracz Budowlanych, swojej szansy nie wykorzystał). Parę minut później było już 14:6 dla Pogoni po dwóch szybkich akcjach (najpierw szybko rozegrany karny zaskoczył gości, potem świetny wysoki kop Ndlovu i jego atak na rywala, który złapał piłkę, otworzyły drogę do kolejnego błyskawicznego przyłożenia). W drugiej połowie siedlczanie byli wyraźnie lepsi od rywali – zaczęli od 6 punktów z karnych, a potem dorzucili trzy przyłożenia. Lublinianie odpowiedzieli tylko jednym, pod sam koniec spotkania, gdy nic już nie mogli zmienić. Skończyło się wysoką wygraną Pogoni 41:13.
A na koniec kolejki mieliśmy najciekawiej zapowiadające się spotkanie weekendu: rewanż za ostatni finał Ekstraligi pomiędzy Budo 2011 Aleksandrów Łódzki i Ogniwem Sopot. Obrońcy tytułu (wzmocnieni graczami z Poznania, w tym Bartoszem Kubalewskim) tym meczem dopiero wchodzili do gry, sopocianie mieli za sobą przetarcie sprzed tygodnia. Było nieco inaczej niż przed kilkoma tygodniami – już w pierwszym kwadransie kibice obejrzeli trzy przyłożenia. Pierwsze zdobył dla Ogniwa Jordan Tebbatt (niestety, nie dotrwał na boisku do przerwy), odpowiedział Oleksandr Szewczenko (sprytnie wykorzystał błąd rywali w maulu), a chwilę potem znów sopocianie byli na prowadzeniu, gdy piłkę wyłuskał rywalowi Dwayne Burrows. Było 7:12 i ten wynik nie zmienił się do przerwy (Wojciech Piotrowicz w międzyczasie spudłował z podstawki). Drugą połowę zaczął od drugiego swojego przyłożenia Szewczenko, doprowadzając do remisu 12:12, a potem mieliśmy kilka smutnych minut: najpierw Wiktor Wilczuk zaszarżował rywala uderzając głową w jego głowę, a chwilę potem Przemysław Serafin kopnął w głowę przeciwnika. Obaj zobaczyli czerwone kartki i to w zaledwie parę minut po pojawieniu się na boisku. Obie ekipy zostały zatem w czternastkę, miejsca zrobiło się na boisku więcej, ale punktów długo nie było, aż na kilka minut przed końcem prowadzenie gospodarzom dał karnym Kamil Brzozowski. Zaraz potem jednak z kontry zapunktował Mateusz Plichta, Piotrowicz dorzucił podwyższenie, a parę minut później karnego i to Ogniwo wygrało 25:15. Fajne momenty były, ale niestety więcej błędów niż płynnych akcji.
W tabeli Orkan zmienił na prowadzeniu Ogniwo dzięki jedynemu w tej kolejce punktowi bonusowemu. Zwycięstwa Arki i Pogoni dały im awans, z kolei w dole tabeli mamy trzy ekipy bez wygranej na koncie.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. ↑ | Orkan Sochaczew | 2 | 10 |
2. ↓ | Ogniwo Sopot | 2 | 9 |
3. | Juvenia Kraków | 1 | 5 |
4. ↑ | Arka Gdynia | 2 | 5 |
5. ↑ | Pogoń Awenta Siedlce | 2 | 4 |
6. ↓↓ | Edach Budowlani Lublin | 2 | 4 |
7. ↑↑ | Budo 2011 Aleksandrów Łódzki | 1 | 0 |
8. ↓ | Lechia Gdańsk | 2 | 0 |
9. ↓ | Budowlani Commercecon Łódź | 2 | 0 |
Mecze towarzyskie
Przedostatni tydzień meczów rozgrzewkowych przed Pucharem Świata zaczął się już we wtorek, rewanżowym meczem Tonga (chyba najbardziej zapracowanej reprezentacji w ostatnim okresie) z Kanadą. Wynik podobny jak poprzednio – Tonga wygrało 36:12, mimo że ponownie mocno testowało rezerwy (aż siedmiu debiutantów, z czego pięciu amatorów). Dominowało na boisku od początku, wykorzystywało błędy rywali i po godzinie gry prowadziło 31:0. Dopiero wtedy coś udało się ekipie z Ameryki, która w ostatniej fazie meczu zdobyła dwa przyłożenia (jedyne zresztą w tej serii).
W piątek inna wyspiarska ekipa, Samoa, zagrało pierwszy raz w Europie – przeciwnikiem byli Barbarians. Szykujący się do Pucharu Świata Samoańczycy wypróbowali w tym meczu dwóch debiutantów, ale za to jakich – byłych All Blacks, Limę Sopoagę i Bena Lama (bratanka Pata Lama, byłego reprezentanta Samoa, który w tym meczu był trenerem Barbarians). W ekipie Baabaas pojawiło się kilka ciekawych nazwisk, m.in. Tim Nanai-Williams, któremu niewiele brakło do składu All Blacks na Puchar Świata, Jean-Luc du Preez, Joseph Dweba czy Virimi Vakatawa. Pewnie wygrali Samoańczycy, którzy po godzinie gry prowadzili 28:0 (było w tym 10 punktów Sopoagi z kopów) i dopiero w końcówce pozwolili rywalom na zdobycie punktów. Ostatecznie zwyciężyli 28:14.
Najciekawiej zapowiadało się w ten weekend starcie Irlandii z Anglią. Irlandczycy sprawdzali kilku zmienników, m.in. Ciana Prendergasta na pozycji wiązacza (znakomicie się pokazał) i Rossa Byrne’a jako łącznika ataku (z konieczności, bo Sexton wciąż nie może grać; nieco zawiódł przy kopach), poza tym jednak wystawili bardzo mocny skład. A z ławki wszedł Keith Earls, który grał swój setny mecz międzynarodowy (i podkreślił rocznicę akrobatycznym przyłożeniem na koniec spotkania). W składzie Anglii Steve Borthwick znowu postawił na Billy’ego Vunipolę (chciał mu dać jak najwięcej gry po kontuzji), a zamiast Owena Farrella (którego sprawa będzie znowu badana, o czym niżej) łącznikiem ataku był George Ford. Właśnie ten gracz zdobył pierwsze punkty w meczu, ale jego trójka z karnego była wszystkim, na co było stać Anglię w pierwszej połowie – Irlandczycy zdobyli natomiast dwa przyłożenia i prowadzili 12:3. Drugą połowę Anglicy zaczęli od czerwonej kartki Vunipoli (paskudne wejście barkiem w głowę rywala i ogromny ból głowy Borthwicka, który nie ma więcej wiązaczy w składzie), a przyłożenia skrzydłowych Irlandczyków podniosły ich prowadzenie do stanu 22:3. Skończyło się zasłużonym zwycięstwem gospodarzy 29:10. Kiepski to prognostyk dla Anglii przed najważniejszą imprezą, a dla Irlandczyków – czwarte zwycięstwo z rzędu nad odwiecznym rywalem (choć niepokoi kontuzja Dana Sheehana).
Walia grała z Południową Afryką. Aż 13 zmian w porównaniu do poprzedniego spotkania miało miejsce w składzie Walii, kapitanem ponownie został Jac Morgan. Cieszyła obecność Taine’a Bashama (obawiano się, że po ataku Farrella doznał wstrząśnienia mózgu, które wykluczy go z gry na pewien czas). Ze składu wycofano w ostatniej chwili Liama Williamsa (zastąpił go debiutant Cai Evans, potem jeden z najlepszych w swojej drużynie) i Dana Biggara (w to miejsce Sam Costelow). Na ławce znalazło się miejsce dla kolejnego debiutanta, Teddy’ego Williamsa. Z kolei Springboks nie oszczędzali doświadczonych zawodników, choć m.in. na skrzydle znalazło się miejsce dla najmłodszego w składzie Canana Moodiego – kibiców na pewno najbardziej cieszył powrót na boisko po kontuzji kapitana reprezentacji, Siyi Kolisiego. Kolisi zagrał tylko pierwszą połowę, ale już ona wystarczyła do pokazania, kto tu jest lepszy – obrońcy mistrzowskiego tytułu do przerwy prowadzili 24:9 (a kapitan zaliczył na samym początku meczu podanie na offloadzie, które otworzyło drogą Malcolmowi Marxowi do pierwszego przyłożenia: https://twitter.com/i/status/1692909577065410811). Po przerwie dorzucili kolejne cztery przyłożenia i prowadzili już 52:9, zanim Walijczycy zdobyli honorowe przyłożenie. Skończyło się małym pogromem, który na pewno dał do myślenia eksperymentującemu wciąż Warrenowi Gatlandowi – 52:9. W składzie zwycięzców nieco zawiódł mający kłopoty z podstawki Mannie Libbok.
Przed poprzednim Pucharem Świata, jesienią 2018, Fidżi zaskoczyło cały rugbowy świat wygrywając z Francją w Paryżu. Tym razem, w Nantes, na ostatniej prostej przed kolejną najważniejsza imprezą, w starciu tych dwóch ekip Francja wygrała, ale i Fidżyjczycy pokazali sporo dobrych stron. W zestawieniu ekip zwracała uwagę osoba Antoine’a Hastoy’a, któremu przypadło zadanie zastąpienia Romaina Ntamacka na pozycji francuskiego łącznika ataku. Znów miejsce w składzie Francji znalazł Louis Bielle-Biarrey, pojawił się też kolejny debiutant (z ławki wszedł Thomas Laclayat), a pierwszy mecz po kontuzji grał François Cros. Francuzi zaczęli od serii trzech karnych Melvyna Jamineta w pierwszych 10 minutach gry. Jeszcze w pierwszej połowie dorzucili dwa przyłożenia i prowadzili 21:10. W drugiej połowie przewagę jeszcze powiększyli (znów m.in. dzięki skuteczności Jamineta z kopów) i mimo przyłożenia dla gości Semiego Radradry wygrali 34:17. Francuzi mogą spać spokojnie: pod nieobecność Ntamacka i Hastoy, i Jalibert zagrali znakomicie.
W meczu Włoch z Rumunią gospodarze postanowili wystawić mocny skład i pojechać na Puchar Świata podobnie jak cztery lata temu – z podbudowanym morale po pogromie sprawionym rywalom (wtedy ofiarami byli Rosjanie). Cieszył niezmiernie powrót na boisko po długiej kontuzji wschodzącej gwiazdy rugby – Ange Capuozzo. Rumuni za to z dużą rotacją składu po klęsce z Gruzją – zwracał uwagę duet młodych łączników, Alina Conache i Milana Mureșana, a także nieoczekiwana nieobecność w drużynie Taylora Gontineaca. Jednak zagrali kolejny, już trzeci z rzędu fatalny mecz (dość o ich obronie mówi ten filmik: https://twitter.com/i/status/1692954692974743973). A na dodatek kontuzję odniósł Mureșan, a czerwoną kartkę już w 10. minucie meczu zobaczył Adrian Moțoc (występ obu na Pucharze Świata stanął pod znakiem zapytania). Włosi wygrali pewnie 57:7, a dwa z ich dziewięciu przyłożeń zdobył wracający do gry Capuozzo (imponujące statystyki, nawet na tle tak słabego rywala – aż 248 m z piłką).
Dość jednostronnie zapowiadało się starcie niezwykle mocnej Gruzji (z wracającym do gry Dawitem Niniaszwilim, ale także znowu z Luką Matkawą na pozycji łącznika ataku) z eksperymentalnym składem Stanów Zjednoczonych (z kilkoma graczami z debiutami na koncie w poprzednich dwóch spotkaniach w Europie i kolejnym, który debiut zaliczył w ten weekend – niedawnym kapitanem reprezentacji USA U20, Dominikiem Besagiem). Tymczasem do przerwy Gruzini prowadzili tylko 12:7 (nie potrafili zamienić mauli autowych na punkty, a przyłożenie stracili nadzwyczaj łatwo), a w drugiej połowie dorzucili tylko 10 punktów – wygrali 22:7, ale zadowoleni do końca nie są. Cieszy powrót do gry z przyłożeniem Niniaszwiliego, a także fakt, że nie zwalnia Akaki Tabucadze (to on zdobył pierwsze przyłożenie w meczu).
Dobrym akcentem przygotowania do Pucharu Świata na swoich śmieciach skończył Urugwaj – pokonał Argentynę XV 33:13 (to najwyższa wygrana Urugwaju w historii starć tych drużyn).
Top 14
Jeszcze przed Pucharem Świata ruszył nowy sezon najlepszej podobno ligi świata (choć przez najbliższe parę miesięcy pozbawionej kilkudziesięciu znakomitych graczy), czyli francuskiej Top 14. W meczu otwarcia potknięcie zaliczyli obrońcy tytułu z Tuluzy – grali z Bajonną i baskijska drużyna, która na własnym stadionie potrafi pokonać każdego (w ubiegłym sezonie odniosła komplet domowych zwycięstw), wygrała 26:7. Pierwsze punkty w lidze w tym sezonie co prawda zdobyli mistrzowie kraju, ale potem punktowali już tylko gospodarze, a ważnym punktem ich drużyny był Camille Lopez, który zaliczył 16 punktów z kopów (w tym dwa drop goale – jeden z odległości 40 m).
W innym bardzo ciekawie zapowiadającym się spotkaniu (aczkolwiek obie drużyny też mocno osłabione z powodu Pucharu Świata) Racing 92 pokonał Bordeaux 23:18. Wydawało się, że o przebiegu meczu zadecyduje czerwona kartka dla jednego z paryżan pokazana już po trzech minutach gry, ale mimo to gospodarze przeważali wyraźnie i w posiadaniu piłki, i w posiadaniu terytorium. Zaszalał Nolann Le Garrec, który zaliczył pierwsze przyłożenie w meczu, a łącznie zdobył 18 punktów (jego skuteczne kopy z karnych pod koniec pierwszej i na początku drugiej połowy dały jego drużynie 12-punktową przewagę, którą utrzymała do końca).
Zwracał uwagę mecz Lyonu z Tulonem – w barwach gości debiuty zaliczyły gwiazdy światowego rugby, Alun Wyn Jones i Noah Lolesio (obaj weszli z ławki w drugiej połowie). Nie pomogły – co prawda Tulon trzykrotnie wychodził w tym meczu na prowadzenie i miał przewagę jeszcze 10 minut przed końcem (wszystkie punkty zawdzięczał karnym wykonywanym przez Enzo Hervé), ale Lyon zdobył trzy przyłożenia, z czego dwa w końcówce meczu i odniósł jedyne w tej kolejce bonusowe zwycięstwo 27:15.
Poza tym:
- zwraca uwagę wygrana Montpellier (mającego ostatni sezon bardzo kiepski) nad najlepszą drużyną Europy, La Rochelle (aczkolwiek mocno osłabioną z powodu Pucharu Świata) – mimo gry toczącej się głównie na ich połowie, Cistes wygrali 26:15;
- mocny początek beniaminka: Oyonnax wygrało 36:17 z Clermont (w drugiej połowie 19 punktów bez żadnej odpowiedzi gości);
- Perpignan uległo wyraźnie Stade Français 7:29 (mimo wysokiego wyniku nie było tu bonusa – paryżanie większość punktów zdobyli po kopach Jorisa Segondsa);
- minimalne zwycięstwo odniosło Castres nad Pau – było 24:23 (wszystkie punkty zwycięzców padły z rzutów karnych; końcówka była napięta, m.in. jeden z graczy Castres zobaczył drugą żółtą kartkę).
Tabela na początek niewiele jeszcze mówi, ale zwraca uwagę świetny początek Oyonnax, a symboliczne jest towarzystwo na dwóch ostatnich miejscach – są tam obrońca tytułu mistrzowskiego z Tuluzy i uratowane w barażu przed spadkiem Perpignan.
Poz. | Drużyna | M. | Pkt. |
1. | Lyon | 1 | 5 |
2. | Stade Français | 1 | 4 |
3. | Oyonnax | 1 | 4 |
4. | Bajonna | 1 | 4 |
5. | Montpellier | 1 | 4 |
6. | Racing 92 | 1 | 4 |
7. | Castres | 1 | 4 |
8. | Pau | 1 | 1 |
9. | Bordeaux Bègles | 1 | 1 |
10. | La Rochelle | 1 | 0 |
11. | Tulon | 1 | 0 |
12. | Clermont | 1 | 0 |
13. | Tuluza | 1 | 0 |
14. | Perpignan | 1 | 0 |
W Pro D2 sezon zaczął mecz Biarritz z Colomiers wygrany przez Basków, w których składzie debiutował Mohamed Haouas (swoją drogą, FFR groził Biarritz niewydaniem licencji zawodniczych z powodu niespłacenia zadłużenia wobec federacji). Dwa starcia były wyjątkowo ciekawe. W starciu niedawnych spadkowiczów z Top 14 Agen pokonało Brive 32:29 po zaciętym pojedynku, w którym drużyny kilka razy zmieniały się na prowadzeniu. W meczu innych drużyn celujących w awans mimo kiepskiej pierwszej połowy Grenoble pokonało Mont-de-Marsan 30:25. Zwraca uwagę zwycięstwo Aurillac nad Rouen 31:7 mimo gry większość meczu w czternastkę. Beniaminkowie zaczęli od porażek – Valence Romans z Montauban (3:20), a Dax z Provence (16:44). W tym ostatnim meczu jedno z przyłożeń dla zwycięzców zdobył Atila Septar, który zdecydował się nie jechać na Puchar Świata z reprezentacją Rumunii. I właśnie ekipa z Aix-en-Provence została pierwszym liderem ligowej tabeli.
Ze świata
W Ameryce Południowej rozpoczął się turniej drużyn, które nie awansowały na Puchar Świata – 4 Naciones. W ten weekend rozegrano pierwszą kolejkę, w której Brazylia pokonała Chile XV 27:12, natomiast Paragwaj rozgromił Kolumbię 50:7 (cóż, Paragwaj bazuje na dobrych występach swojej franczyzy w Super Rugby Americas, podczas gdy Kolumbijczycy swój zespół w tych rozgrywkach stracili – a jeszcze parę lat temu wyniki w starciach tych dwóch drużyn były odwrotne).
Ubiegły tydzień w nowozelandzkiej lidze NPC zaczął się niesamowitym meczem. Hawke’s Bay grało z Waikato i na kwadrans przed końcem przegrywało 14:32. W ostatnich minutach jednak nie tylko nadrobiło straty, ale i zapewniło sobie wygraną – zdobyło trzy przyłożenia, które dały drużynie wygraną 35:32. Ta sama drużyna na koniec tygodnia (w niedzielę) zapewniła swoim kibicom jeszcze większe emocje – prowadząc w ostatniej minucie 33:27 Hawke’s Bay uratowało się spod topora, gdy w doliczonym czasie gry Otago zdobyło przyłożenie, ale nie zdołało go podwyższyć (Hawke’s Bay wygrało 33:32). Hawke’s Bay z czterema wygranymi jest na drugim miejscu tabeli, wyprzedza go tylko z identycznym bilansem Taranaki (w tym tygodniu pokonało Waikato). Także niepokonane (ale z tylko z trzema meczami na koncie) są Canterbury i Wellington, a za ich plecami z jedną porażką są inni spośród faworytów, Auckland i Tasman.
Swoją drogą, dopiero co zlikwidowano w NPC podział na dwa poziomy, a tymczasem szef nowozelandzkiego rugby mówi o potrzebie kolejnej reformy rozgrywek i kto wie, czy podział na poziomy nie wróci (choć w 2024 rozgrywki mają pozostać bez zmian). Problemem jest także słaba frekwencja na trybunach, szczególnie w ośrodkach, w których swoje bazy mają franczyzy Super Rugby.
Za nami przedostatnie weekendy gier w australijskich ligach stanowych Shute Shield i Hospital Challenge Cup. W Nowej Południowej Walii do finału awansowały dwie najlepsze drużyny fazy ligowej – Randwick i Northern Suburbs. Obie dość długo czekają na zwycięstwo w rywalizacji – Northern Suburbs od siedmiu lat, a Randwick od niemal 20. W Queenslandzie drugiej już porażki w fazie play-off doznała zdecydowanie najlepsza ekipa drużyny zasadniczej, Bond University – w półfinale uległa Brothers 17:42. W finale na zwycięzców czekają już obrońcy tytułu, Wests Bulldogs.
W drugiej fazie grupowej rumuńskiej Liga Națională de Rugby do gry weszły w ten weekend już wszystkie cztery czołowe ekipy (trzy z nich tydzień temu pauzowały). Są bez konkurencji w swoich grupach (nawet bez reprezentantów kraju), o czym świadczą wyniki: obrońcy tytułu, Știința Baia Mare, pokonali Politehnikę Jassy 68:3, a Steaua Bukareszt wygrała z Universitateą Kluż 66:21. W grupie C mamy dwie drużyny z czołowej czwórki i w ten weekend zmierzyły się ze sobą – Dinamo Bukareszt pokonało Timișoarę na wyjeździe 50:45 (wynik nie świadczy o zbyt wysokim poziomie obrony, która, jak widać powyżej, kuleje też w reprezentacji).
W kanadyjskim Langfordzie rozegrano północnoamerykańskie kwalifikacje olimpijskie. Wśród kobiet bezkonkurencyjne były Kanadyjki, które pojadą do Paryża. Wysoko wygrywały z wszystkimi rywalkami (Amerykanek w stawce nie było, bo wywalczyły awans bezpośrednio z WRSS). W finale wygrały z Meksykiem 53:0 – i to Meksykanki wraz z trzecimi Jamajkami będą rywalizować z Polkami w przyszłym roku w Monako o ostatnie miejsce na igrzyskach. Wśród mężczyzn rywalizacja rozstrzygnęła się, jak oczekiwano, między Kanadą i Stanami Zjednoczonymi. W finale Amerykanie wygrali 24:14 i to oni zarezerwowali sobie bilety do Paryża, natomiast Kanada wraz z Meksykiem zagrają w barażu międzykontynentalnym w Monako.
Sporo działo się w sprawie czerwonej kartki Owena Farrella z ubiegłotygodniowego meczu z Walią. We wtorek odetchnęli z ulgą kibice Anglii – panel dyscyplinarny 6 Nations (złożony z Australijczyków) uznał, że przewinienie w meczu z Walią nie było warte czerwonej kartki i odstąpił od jego zawieszenia. Znaleziono czynnik łagodzący – Taine Basham zmienił pozycję w sposób niemożliwy do przewidzenia dla Farrella po wcześniejszej szarży Jamie’go George’a. Oburzenie wyrażano jednak na całym świecie, w tym ze strony zawodników i organizacji ich zrzeszających – wskazywano, że werdykt stanowi kpinę z dążenia do ochrony zdrowia zawodników na boisku i niezwykle groźny precedens.
Trudno się dziwić głosom protestu, patrząc na nieustanne umykanie przez Farrella przed karami mimo powtarzających się takich sytuacji (i chyba znikomy wpływ wcześniejszej szarży na zderzenie Bashama z Farrellem). Pamiętajmy też, że decyzja o czerwonej kartce nie została podjęta przez sędziego na boisku, ale przez arbitrów TMO, którzy przez kilka minut analizowali to wydarzenie – podkopała więc odrobinę nowinkę w przepisach. Tymczasem panel dyscyplinarny World Rugby ukarał George’a Moalę z reprezentacji Tonga zawieszeniem na pięć tygodni, w praktyce eliminując go z fazy grupowej Pucharu Świata. W efekcie pojawiło się sporo wypowiedzi o podwójnych standardach w światowym rugby i nadmiernej łagodności dla krajów ze światowej elity, np. Lawrence’a Nolana w portalu planetrugby.com, który drobiazgowo porównał przewinienie Farrella z tym Michaela Leitcha (a do przykładów niezwykle łagodnego traktowania elity można dorzucić obok wymienionego tam Sextona także Zandera Fagersona). Głos zabrał Nigel Owens, który mocno skrytykował decyzję o uchyleniu czerwonej kartki (niezależnie od wpływu Genge’a na Bashama, Farrell wchodził w tę szarżę wyprostowany i ramieniem wysuniętym do przodu, więc żadne czynniki łagodzące nie powinny być jego zdaniem brane pod uwagę).
W czwartek mieliśmy kolejny obrót rzeczy: pojawiła się informacja, że World Rugby złożyło apelację od werdyktu, która ma być rozpatrywana we wtorek. Odwołał się też George Moala.
Ogłoszono kolejne składy na Puchar Świata:
Grupa A:
- Francja – Fabien Galthié prowadzi reprezentację mierzącą w pierwszy tytuł mistrzów świata i tym bardziej bolesny jest brak w składzie Romaina Ntamacka – odniesiona tydzień temu kontuzja okazała się na tyle poważna, że nie ma szans na grę (mimo jego absencji mamy aż 11 graczy Tuluzy). Zagrożony był też udział Cyrila Baille, ten jednak, choć ma dochodzić do siebie kilka tygodni i stracić sporą część fazy grupowej, w składzie się znalazł. Mimo przerwy wywołanej długą kontuzją powołanie dostał Anthony Jelonch. Oczywiście, w 33-osobowym składzie nie mogło znaleźć się miejsce dla wszystkich francuskich talentów, ale zwraca uwagę obecność młodych graczy, wprowadzonych do reprezentacji zaledwie tego lata (Louis Bielle-Biarrey i Paul Boudehent; szansy nie dostał za to Ethan Dumortier, który grał cały Puchar Sześciu Narodów). Doświadczenie też mamy – Gaël Fickou zagra na swoim trzecim Pucharze Świata, a kolejnych siedmiu na drugim. Pod tym względem jednak Francuzi odstają od wielu innych drużyn ze światowego topu, ale ta młoda drużyna (zaledwie kilku graczy po trzydziestce) bez wątpienia jest jednym z faworytów imprezy;
- Urugwaj – skład, zawierający ośmiu graczy z doświadczeniem na Pucharach Świata, poprowadzi jako kapitan Andrés Vilaseca, podążający w ślady swego brata Santiago, który był kapitanem drużyny w 2015. Kibice tej drużyny bardzo niepokoili się o kontuzjowanego Santiago Aratę, który nie przygotowywał się do imprezy razem z drużyną, ale otrzymał powołanie i dołączy do składu we Francji. Nie ma natomiast najbardziej doświadczonego Diego Mango. Większość zawodników to gracze Peñarolu, a wszyscy swoje kariery zaczynali w ojczyźnie;
- Namibia – wśród Namibijczyków zwraca uwagę obecność Richarda Hardwicka, który, choć urodzony w Widhoeku, miał okazję kilka razy reprezentować w Australię. Teraz wraca pod ojczyste barwy. Aż siedmiu graczy jedzie na Puchar Świata po raz trzeci, a PJ van Lill już po raz czwarty. Mamy jednego potencjalnego debiutanta (łącznika młyna Oelę Blaauwa), mamy też znanego z Ekstraligi Danco Burgera.
Grupa B:
- Szkocja – bardzo doświadczoną kadrę, złożoną niemal w całości z zawodników dwóch miejscowych drużyn URC (po 14 z każdej), zabierają na Puchar Świata Szkoci. Kapitanem drużyny będzie Jamie Ritchie, a najbardziej doświadczonymi graczami są Richie Gray i Finn Russell (i wraz z Grantem Gilchristem pojadą na Puchar Świata po raz trzeci). W składzie jest przechwycony z reprezentacji Australii Jack Dempsey, a także Ben Healy z zaledwie jednym meczem międzynarodowym na koncie. Nie ma za to miejsca dla młynarza Stuarta McInally’ego, który w tej sytuacji przechodzi na zapowiedzianą wcześniej emeryturę;
- Tonga – wielkim wzmocnieniem kadry Tonga miał być Israel Folau, były reprezentant Australii, ale z powodu kontuzji w składzie na Puchar Świata go nie ma. W kadrze mamy jednak aż czterech byłych reprezentantów Nowej Zelandii (George Moala, Malakai Fekitoa, Vaea Fifita i Charles Piutau), a także byłego gracza Australii (Alana Colemana, który dla Tonga jeszcze nigdy nie grał). Wśród dwóch graczy z trzema Pucharami Świata na koncie jest kapitan drużyny Sonatane Takulua. Zwraca uwagę obecność w składzie Moali, który został zawieszony na pięć tygodni, co eliminuje go z fazy grupowej (a trudno dawać Tonga szanse na coś więcej w tej grupie) – ale złożył apelację od tej kary i liczy na skrócenie kary. Trener Toutai Kefu pozostawił sobie jeszcze jedno miejsce do wypełnienia;
- Rumunia – atmosfera przed Pucharem Świata w Rumunii jest zapewne zła – podobno wewnętrzne konflikty, a do tego seria wysokich porażek w testach. Eugen Apjok nie powołał do reprezentacji kilku zawodników spośród tych, którzy mierzyli się z Gruzją. Zmienił też kapitana – pełniący od wielu lat tę funkcję (i kończący na Pucharze Świata karierę) Mihai Macovei został zastąpiony przez Cristiego Chiricę. Brakuje kontuzjowanego Ionela Melinte, przechwyconego z Mołdawii niezwykle doświadczonego Andrei Mahu (wrócił po kontuzji i nie pokazał się najlepiej) oraz Atili Septara, który opuścił zgrupowanie kadry („z powodów osobistych”). Spośród 33 graczy dziewięciu gra we Francji (przy czym ani jeden w Top 14), a reszta w czterech czołowych rumuńskich klubach (najwięcej jest ze Steauy Bukareszt).
Grupa C:
- Walia – reprezentacja w przebudowie, bez wielu gwiazd, jakie mieliśmy oglądać na boiskach w ostatnich latach (o ich rezygnacjach było zresztą głośno – najgłośniej o tej Aluna Wyna Jonesa), ale wciąż z 17 zawodnikami, którzy smak Pucharu Świata już poznali (najwięcej, aż cztery razy – George North). Mamy zatem mieszankę młodości z doświadczeniem, którą poprowadzą należący raczej do młodzieży Dewi Lake i Jac Morgan. Wśród najmniej doświadczonych mamy posiadającego polskie korzenie Corey’a Domachowskiego (debiut w ostatnich tygodniach, podobnie jak Henry Thomas). Warto zwrócić uwagę, że mimo polityki powoływania graczy z rodzimych drużyn, wyjątki są na tyle pojemne, że aż 12 graczy jest z klubów zagranicznych.
Grupa D:
- Japonia – tu skład ogłaszano na raty i w międzyczasie wypadło dwóch kontuzjowanych wspieraczy, podstawowych w przedpucharowych testach (Amato Fakatava i James Moore). Na Puchar pojedzie Lappies Labuschagne, mimo że w wyniku zawieszenia będzie mógł zagrać dopiero w dwóch ostatnich meczach fazy grupowej. Grupa rezerwowych ma jechać na mecze Barbarians do Europy, aby być w gotowości aby dołączyć do składu podczas turnieju. W kadrze wyłącznie zawodnicy klubów japońskich, trzynastu z nich grało przed czterema laty, a dla dwóch to będzie czwarty Puchar Świata (Shota Horie i Michael Leitsch). Nie ma kontuzjowanego świetnego skrzydłowego Haruto Kidy, brakuje też (i za to Joseph jest krytykowany) łącznika ataku Takuyi Yamasawy i środkowego Yusuke Kajimury. Bardzo mało jest młodych zawodników – nawet jedyni trzej potencjalni debiutanci w kadrze, Sione Halasili, Amanaki Saumaki i Kenta Fukuda, mają odpowiednio 32 oraz po 26 lat…
- Chile – póki co pierwszy w historii skład Chile na Puchar Świata także liczy tylko 30 graczy, trzy kolejne nazwiska Pablo Lemoine ma jeszcze dodać w nadchodzących dniach. To chyba najbardziej jednolita grupa w całej imprezie – aż 27 graczy z tej trzydziestki gra na co dzień w chilijskiej drużynie Selknam, występującej w Super Rugby Americas. Wszyscy (także tych trzech, którzy dziś grają za granicą, w tym kapitan drużyny Martín Sigren z Doncaster Knights) są wychowankami chilijskich drużyn. Nie ma ani jednego zawodnika, który miałby więcej niż 50 meczów międzynarodowych na koncie (najwięcej, 47, ma José Ignacio Larenas), znalazło się też miejsce dla gracza bez ani jednego takiego występu (Benjamín Videla, brat lidera zespołu Santiago Videli).
Mamy też pierwszą zmianę w składzie wcześniej ogłoszonym – na Puchar Świata nie pojedzie kontuzjowany młody łącznik młyna reprezentacji Anglii Jack van Poortvliet, a jego miejsce zajmie Alex Mitchell. A podobno do treningów wrócił Handrè Pollard – czy zobaczymy jego powrót do składu Springboks?
World Rugby potwierdziło również, że podczas Pucharu Świata będą stosowane dwie nowinki w przepisach: zegary odliczające czas na wykonanie kopu z rzutu karnego (60 sekund) lub podwyższenia (90 sekund) oraz możliwość podwyższenia przez sędziego TMO żółtej kartki do czerwonej w ciągu ośmiu minut od pokazania kartonika.
Wybrano nowego dyrektora wykonawczego walijskiej federacji – a raczej nową dyrektor wykonawczą, bo pierwszy raz w historii WRU będzie nim kobieta, Abi Tierney. To krok spodziewany i mający trochę złagodzić wrażenie po ostatnich aferach z dyskryminacją ze względu na płeć w strukturach związku. Tierney dotąd pełniła funkcje rządowe i samorządowe.
A propos dyskryminacji: czołowe australijskie rugbystki wydały oświadczenie, w którym oskarżyły federację o faworyzowanie mężczyzn w rugby. Wymieniają m.in. brak pełnych zawodowych kontraktów, przeloty klasą ekonomiczną podczas gdy faceci latają klasą biznes nawet na krótsze dystanse, milionowe kontrakty dla mężczyzn wobec braku funduszy dla kobiet…
W Major League Rugby potwierdzono przeniesienie drużyny Rugby ATL do Los Angeles. Pewne jest, że nowi właściciele zmienią nazwę drużyny. Odbył się też doroczny draft – jako pierwsi wybierali Miami Sharks i ich wybór padł na 22-letniego wspieracza Ricka Rose’a.
We Francji już za moment ruszy Puchar Świata, a tymczasem zainaugurowano tam inną imprezę o ogólnoświatowym formacie – wojskowe mistrzostwa świata. Rozgrywane są w Bretanii z udziałem 12 drużyn (w tym tak egzotycznej jak Uzbekistan, w pierwszym meczu pokonany przez Irlandię 43:0). Że może być ciekawie, pokazał mecz Fidżi z Nową Zelandią, wygrany przez wyspiarzy 34:33 (rozstrzygnięty w doliczonym czasie gry). Fajny jest pomysł na imprezę – mecze rozgrywane są w bardzo licznych małych miasteczkach regionu, zwykle tylko raz, ale za to lokalni kibice rugby mają wyjątkową atrakcję nawet w bardzo małych ośrodkach. Mistrza świata poznamy 10 września.
Z wieści transferowych:
- Australijczycy tuż przed wylotem do Francji zmienili trenera ataku – nieoczekiwanie zrezygnował Brad Davis, a nowym asystentem Eddiego Jonesa będzie Jason Rynes, była gwiazda rugby league, który wcześniej współpracował z Jonesem w reprezentacji Anglii;
- Morne Steyn, który niedawno powiesił buty na kołku, dołączył do sztabu trenerskiego Lions, jako konsultant w sprawach kopów.
Do poczytania: powrót do tematu World League – obszerna wypowiedź trenera Gruzji Lewana Maizaszwiliego dla Rugby World.
Polacy za granicą
Wiadomości o reprezentantach Polski grających na co dzień za granicą – jak zwykle sprzed tygodnia:
Szkocja:
- Craig Bachurzewski (Southern Knights, Super Series Championship): wyszedł w podstawowym składzie w meczu z Ayrshire Bulls, przegranym 24:38. Knights spadli na czwarte miejsce tabeli;
- Max Loboda (Boroughmuir Bears, Super Series Championship): zagrał do 50 minuty w meczu z Watsonians, przegranym 7:33. Bears pozostli na piątym miejscu w lidze;
- Ronan Seydak (Heriot’s, Super Series Championship): zaczął w podstawowej piętnastce mecz ze Stirling Wolves, wygrany 34:31. Heriot’s są wiceliderem ligi.
Zapowiedzi
W nadchodzący weekend odbędzie się trzecia kolejka Ekstraligi. Najciekawiej zapowiada się niewątpliwie mecz Orkana Sochaczew z Budo 2011 Aleksandrów Łódzki. Poza tym: Edach Budowlani Lublin – Budowlani Commercecon Łódź, Lechia Gdańsk – Pogoń Awenta Siedlce, Juvenia Kraków – Arka Gdynia.
Na świecie mamy przede wszystkim ostatni weekend testów przed Pucharem Świata – i aż 10 spotkań z udziałem 16 uczestników tej imprezy. Najgorętsze starcie to planowany na Twickenham mecz Nowej Zelandii z Południową Afryką. Poza tym: Francja – Australia, Anglia – Fidżi, Irlandia – Samoa, Włochy – Japonia, Szkocja – Gruzja, Hiszpania – Argentyna, Portugalia – Australia A, Chile – Argentyna XV, Namibia – Bulls.
Międzynarodowe mecze także w Ameryce Południowej – rozegrana zostanie druga i trzecia kolejka turnieju 4 Naciones. Druga kolejka spotkań odbędzie się w Top 14 – m.in. z meczami La Rochelle – Lyon czy Tuluza – Montpellier. Poza tym kolejne mecze w NPC i finały najważniejszych stanowych rozgrywek w Australii.
A ponadto w koreańskim Inczonie planowany jest pierwszy turniej (a właściwie turnieje – męski i kobiecy) w ramach Asia Rugby Sevens Series.
„Nie ma kontuzjowanego świetnego skrzydłowego Haruto Kidy, brakuje też (i za to Joseph jest krytykowany).” Kogo też brakuje?
Dwóch graczy ataku. Fragment przywrócony. Tak to jest, jak się robi autoredakcję o drugiej w nocy, albo się usuwa za dużo, albo za mało